Cień już się wydłużał. Ostatnie promienie słonca łapały jeszcze powietrze. Posępne drzewa rzucały cienie na polane obrośniętą kwieciem. Ewa siedziała na ziemi, wdychając cudowną woń fiołków roztaczających swój zapach wszędzie dookoła. Powoli świetliki, jak łzy aniołów wypływały na swą nocną żegluge po nieboskłonie nocy…
Dziewczyna westchnęła. Jedna samotna łza potoczyła się po jej policzku. Gonitwa myśli powoli się uspokajała. Samotne rozcięcie na dolnej wardze, boleśnie przypominało wczorajszy dzień. „Ach, gdyby tak zapomnieć!” – pomyślała, a z owych myśli wyrwał ją szelest. Podniosła głowe wstrząsając i tak beżładnie rozrzucone włosy. Nie zobaczyła nic. Spojrzała na ziemie wypatrując odpowiedzi, gdy na swej twarzy poczuła muśnięcie czyichś ust. Zamknęła oczy. To było jak sen. Serce w piersi załomotało. Poczuła pocałunki na swych ustach, najpierw nieśmiałe i delikatne, jakby pytały. Ona drżała. Czyjaś dłoń objęła jej twarz. Odwzajemniła pierwszy w swym życiu pocałunek. Otworzyła oczy, ale nie zobaczyła nikogo. Ale poczuła ręke gładzącą jej szyje. Schodziła coraz niżej. Na wpół przymknęła powieki, ciche westchnienie wydobyło się z ust. Niesamowity dotyk dotarł do piersi, chciała się cofnąc, ale czuła że ktoś mocno trzyma ją. Poddała się temu uczuciu. Na niebie zajaśniały pierwsze gwiazdy…
Leżała na ziemi, czując na sobie dotyk, taki którego nigdy nie zaznała, taki, o którym marzyła, pełen miłości i pasji… Wiatr szeptał do ucha czułe słowa, trawa wydawała się bardziej miękka. Leżała tak, a niewidzialna postać, pod zwiewną bluzką odnalazła nagą, nieosłoniętą pierś… Druga ręka powędrowała do spodni, rozpinając guzik, i zsuwając je delikatnie. Wszystko miało inny zapach…
Poczuła, że istota zdejmuje bluzke z jej ciała. Poddała się miarowemu oddechowi; gwiazdy tańczyły nad nimi…
Naga leżała na ciepłej trawie, ręka nieznajomego odnalazła wewnętrzną strone uda, druga delikatnie i z czcią pieściła piersi. Zadrżała gdy odnalazł jej czułe miejsce. Pocierał miarowo, a ona wirowała. Delikatnie wszedł w nią, była wilgotna i gotowa. Napór na piersi zelżał. Istota rozchyliła jej nogi, przez chwile poczuła jego wahanie, ale tylko przez chwile. Wiedziała, że tego chce, on też to czuł… Wszedł w nią pewnie i czule, a ona krzyknęła z bólu i rozkoszy. Ciepła krew popłynęła. Miarowy ruch w niej narastał. Z każdym uderzeniem serca wzrastała w niej radość. Każdym jękiem, mówiła jak bardzo jest wdzięczna. Poczuła, że zbliża się ta chwila. Przyśpieszył rytm ruchów, a ona z każdym pchnięciem eksplodowała nową falą rozkoszy. Zatrzymał się, i wiedziała że zadrżał. Bez słowa przytuleni do sibie, dziękowali za tę noc…