Festiwal wodny

Festiwal wodny. Już od czasów przedwojennych jest u nas taka tradycja, że w miesiącu czerwcu mają miejsce „Dni Morza”. Pomimo nazwy „Dni Morza” różne ciekawe imprezy dzieją się w tym czasie również na śródlądziu. Moja wyprawa zaczęła się w piątek, kiedy dotarłam do xxxx. Na nabrzeżu zacumowane były statek szkolny i koszarka. Koszarka, to znaczy statek koszarowy.

Spotkanie zaczęło się w mesie koszarki, a wieczorem przeniosły się „do ogniska”. W sobotę pomiędzy dziewiątą z jedenastą zakończyliśmy formalna część spotkania, wsiedliśmy na statek i popłynęliśmy do xxxx, gdzie odbywała się właśnie duża impreza związana z „Dniami Morza”. Na nabrzeżu była estrada, na której grały zespołu a obok były „stanowiska aprowizacji” wyposażone w piwko. Im dzień zbliżał się do końca, tych łódek było zdecydowanie więcej i podczas tej zabawy można było wszystkie zwiedzać. Jedna z nich to bardzo ładna sześcioosobowa motorowa „kabinówka” obsługiwana przez 3 młodych, bardzo dobrze zbudowanych mężczyzn. Była już druga w nocy, kiedy trafiłam do nich „na piwo”. Ale przecież ja piłam już prawie od południa więc nieźle mi już szumiało w głowie. Ponieważ było wyjątkowo gorąco byłam ubrana w białą koszulkę ze znakiem organizacji i krótką białą spódniczkę. Do tego białe adidasy. Więc, nie chwaląc się wyglądałam „młodo” W kabinie był półmrok, bo to już środek nocy, zaczęła się rozmowa o łódce, przy czym bardzo zainteresowała mnie koja dziobowa, więc się na niej położyłam, przymierzając, czy jest odpowiednio wygodna. Podczas dalszej rozmowy i po następnych piwkach okazało się, że jestem już bardzo zmęczona i najchętniej bym się położyła. Kiedy to zrobiłam właśnie na tej koi, po chwili położył się obok mnie „sternik” łódki i zaczął mnie głaskać po twarzy, aż w pewnym momencie twarze nasze zbliżyły się do siebie na tyle blisko, że zwarły się w namiętnym pocałunku. Całując mnie zaczął przesuwać rękę po koszulce, miałam miękki staniczek i natychmiast wyczuł moje podniecenie, bo brodawki były już bardzo duże. Lekko je poszczypał, co mnie jeszcze mocniej podnieciło, po czym zaczął przesuwać swoją rękę dalej w dół. Spódniczka była na tyle krótka, że podczas tych jego pieszczot i mojego kręcenia się podciągnęła się do góry ukazując moje „skromne” białe majteczki. Wsunął w nie rękę i wymownie na mnie spojrzał. Ja tylko lekko przymrużyłam oczy, bo cipkę miałam już mocno mokrą, a kiedy dotknął tego „koralika” natychmiast podnieciłam się jeszcze mocniej. Uniósł się na rękach i zaczął mi je zsuwać, po chwili zaczął sam wyskakiwać ze spodni. Był to moment, rozsunęłam szeroko nogi i miałam go w sobie. Byłam już mocno podniecona, więc kiedy mnie wypełnił, głośno jęknęłam. To go chyba również podnieciło, bo zaczął się mocno i systematycznie we mnie wbijać, aż głośno zaczęłam jęczeć, osiągając mocny orgazm. Wzięłam majteczki i poszłam się umyć, ale już teraz nic nie zakładałam na siebie, bo przecież widziałam, jak tych dwóch pozostałych nam „kibicowało”. Wypiłam kilka łyków piwa i przechodząc od razu wzięłam jednego, mówią mu, teraz Ty, po czym weszłam na koję, wypinając pupę. Nie miał żadnych wątpliwości, co ma ze mną zrobić, czułam go wspaniale i razem pojękując doszliśmy do orgazmu. Ponownie się umyłam, ale już czując określone zmęczenie położyłam na plecach. Tym razem już od początku jęczałam w pełnym podnieceniu, bo ten trzeci był najpotężniejszy, przez co czułam się bardzo mocno wypełniona. Skończył, umyłam się usiałam jeszcze przy stoliku i wychyliłam kilka dalszych łyków piwa. To był błąd, bo po prostu ścięło mnie z nóg. Byłam świadoma, ale nie bardzo miałam siłę się ruszać. Można powiedzieć, że przeczołgałam się na koję, na której wcześniej leżałam i usnęłam. Nie jestem w stanie powiedzieć, jak długo spałam, ale dotarło do mnie, że ktoś zaczyna mnie pieścić. Rozsunęłam nogi i zaraz poczułam na łechtaczce czyjś palec. Widać było, że właściciel tego palca ma wprawę, bo po chwili cipka puściła soki a ja zaczęłam być coraz mocniej podniecona. Otwieram oczy, a obok mnie sternik, spojrzeliśmy po sobie, a on pokazuje mi stojącego już na sztorc swojego kutasa. Nie wiem kiedy minęło zmęczenie, bo natychmiast rozsunęłam nogi a po chwili on był we mnie. Wbijał się we mnie systematycznie, a ja coraz głośniej jęczałam, kiedy mnie wypełniał i mocno podniecał. Aż przyszedł ten upragniony moment spełnienia i oboje głośno jęczeliśmy. Odpowiednia ilość wypitego piwa dawała w tym momencie znać, poszłam poczułam tę nadwyżkę oddać oraz się umyć. T nasze jęczenie oczywiście obudziło pozostałą część załogi i kiedy wracałam z łazienki manewrowy siedział przy stole, między nogami trzymał mocno już sztywnego swojego kutasa i błagalnymi oczami patrzył na mnie. Nie musiał niczego mówić, kiwnęłam głową – chodź, po chwili już się wbijał we mnie od tyłu. Być może ogólne zmęczenie, a być może „zasługa załogi” spowodowała, że kiedy tylko się we mnie wbił, poczułam się mocno podniecona, zaczęłam jęczeć, a on razem ze mną. Tyle tylko, że on, można powiedzieć, pomrukiwał, a ja jęczałam coraz głośnie Przyszedł moment, kiedy mnie wypełnił całkiem swoimi sokami, a ja potwierdziłam to głośnym jękiem. Po umyciu się ponownie rozłożyłam się na koi, bo przecież czekał na mnie ostatni członek załogi. Nie wiem, czy ostatni, ale na pewno kawał chłopa, wszedł we mnie od tyłu i powiedzenie, że moje biodra fruwały do góry, to nie przesada. Czułam go bardzo mocno w sobie, a na dodatek każde jego pchnięcie to było dodatkowe sklepywanie mojej cipki. Pod koniec to już dosyć głośno jęczałam, co jemu absolutnie nie przeszkadzało do momentu, aż doszedł do swojego orgazmu. Wówczas i on ryknął, poczułam jego soki w sobie, a on opadł obok. Dłuższą chwilę leżałam, za nim doszłam do siebie po tych „nocnych rozmowach” ale jakoś się pozbierałam i wróciłam na swoją łódkę. Trzeba było widzieć ich minę, jak w niedzielę rano wyszłam w uniformie organizacyjnym, kiedy dowiedzieli się kim jestem. W przerwie podeszłam do nich, a „sternik” – przepraszam Panią, ale…. . Przerwałam mu tę wypowiedź, mówiąc, za co przepraszasz, za to, że było nam dobrze. Nie gadaj więcej, tylko idź po piwo. Rzeczywiście, po jakimś czasie, kiedy ta bardzo oficjalna część się skończyła i przyszedł czas wyjazdu do domu, pojawił się, targając dwie zgrzewki piwa Nakielskiego. Dobrze, że miałam zapewniony transport, więc miałam je jak zabrać. Tak skończyło się to moje posiedzenie organizacyjne. 02.06. Baśka

Scroll to Top