Gubiąc resztki wstydu

Kolejna samotna noc. Deszcz monotonnie wybija rytm uderzając o okna. Przymykam powieki i uciekam w bezwstydną przestrzeń pomiędzy myślami. Wystarczyła chwila i już przyszło pragnienie.Rozpływam się w jego obecności. Czuję zapach namiętności drażniący moje zmysły słodkim zniewoleniem. Pożądanie wypełnia całą przestrzeń mojego świata, w którym mogę być świętą i kurtyzaną… Otwieram oczy i uśmiechając się do gwiazd spoglądam przez okno. W blasku księżyca dostrzegam męską sylwetkę w ogrodzie. Jego sylwetka obdarzona silnymi ramionami przypomina herosa. Z każdego Jego kroku, z każdego gestu emanuje potężna siła i dostojność. Doskonałość.

Chciałam, żeby na mnie spojrzał…. Wystarczyłby jeden gest a pobiegłabym do Niego… gubiąc po drodze resztki wstydu…. Jak kotka w marcu prześlizgnęłabym się pomiędzy drzewami by móc swoje biodra rozbujać na Nim… paznokcie wbić tuż ponad tętnicą i wyczuć puls Jego zwierzęcej żądzy… zginąć w krzyku czując rozkosz. Lecz tym razem namiętność spłynęła łzą po rozpalonym policzku gubiąc się w smutku, gdy On rozpłynął się we mgle moich pragnień.

Nie mogę o Nim zapomnieć. Każdej nocy próbuję odnaleźć Jego cień w świetle księżyca. Czas biegnie oceanem niespełnionych pragnień i tylko tęsknota za smakiem ust nieznajomego mężczyzny otulała mnie w ciszy pokoju. Z każdym wieczorem myśli coraz bardziej natrętnie wypełniają przestrzeń. Sny aleją zmysłowych fantazji spacerują po ścieżkach pełnych zatracenia i rozkoszy. On jest wszędzie. Widzę Go, gdy tylko przymykam powieki.

Gdy rytm deszczu kołysze w kolejną noc tą samą sonatą pełną marzeń, dostrzegam ponownie to piękne, silne, sprężyste ciało przemykające przez ogród. Moja obsesja. Mój ideał. Moje pragnienie. Oddech galopuje przesycony dotykiem pożądania i tęsknoty. Z policzkiem przyklejonym do szyby wpatruję się w Jego sylwetkę znikającą za rogiem domu. Na zewnątrz zaczęła się burza…. a ja stoję nieruchomo w ukropie wnętrzności… Pierwszy błysk burzy rozświetla ogród i za szybą dostrzegam Jego twarz. Wzrok szuka oparcia w moich źrenicach oplatając mnie obietnicą najpiękniejszych uniesień. Wyobraźnia ubiera mnie w czerwoną bluzkę, krótką spódniczkę, wysokie szpilki i nylonowe pończochy. Otwieram okno. Powietrze pachnie rozkoszą i upojną pieszczotą, a On w swoich silnych ramionach zabiera mnie do ogrodu. Moje serce przyspiesza, rozgrzane podniecającą wizją skosztowania zakazanego owocu.

Kładzie mnie na trawie. Cieniutką strużką śliny wzbudza pragnienie wspólnego oddechu. Poczułam jak Jego twarda dłoń zerwała koszulkę z mego ciała… a potem, niespodziewanie delikatnie dotknęła moich pleców. On swoje dłonie prowadzi pewnie po ścieżkach mojego ciała upajając się drżeniem mojej żądzy. Czuję krople deszczu spływające po skórze, które gubią się w zakończeniach nerwów pulsujących pod naskórkiem rozpalonym Jego dotykiem. Słodką ciemność nocy rozświetla błysk pożądania w Jego oczach…. a może to tylko niebo grzmi i błyska?

Jednym pocałunkiem zamyka widzenie tego, co nie jest rozkoszą. Daje mi czuły szept i oddech budzący z martwego snu.Czuję jak oplata moje ciało i stapia się ze mną. Bierze mnie w posiadanie szybko, zachłannie, dziko. Jest we mnie. Na mnie. Przy mnie. Pieszczotą ledwie podąża po drodze moich pragnień. Chłonę rozkosz, którą sączy mi wprost do ust. Cała drżę mieniąc się feerią wzbudzonej żądzy. Językiem łakomie szukam napiętych od rwanego pulsu linii na Jego ciele. Każdy pocałunek oddaję Mu podwójnie. Orgia zmysłów narzuca swój rytm. Coraz szybszy. Coraz silniejszy.

Krople deszczu rozpryskują się na naszych ciałach wybijając kolejne nuty rozkoszy. Z każdym błyskiem burzy Jego oddech coraz zachłanniej tańczy na mojej szyi. Powietrze przesiąka zapachem siarki z samego dna piekła albo od trzaskających błyskawic. W naszych oczach obłęd w swojej najczystszej formie. On słyszy jak jękiem błagam o spełnienie.Chciwość i żądza krwiobiegiem rozlewa się wszędzie. Jest moim pulsem, sokiem płynącym po udach, lubieżnym drżeniem,zatraceniem. Już tańczę na szczytach uniesień i tracę oddech, gdy bezbronny zastyga w moim wnętrzu….

Przeciągam się leniwie jak kotka, źrenice samoistnie chowają się za firanką rzęs…. Nie chcę otwierać oczu.Pozwolę by reszta nocy sennymi marzeniami pozwoliła mi znów odnaleźć tego mężczyznę…

Scroll to Top