Jak Betka

Ufff… Beata wyjęła prawą dłoń z majtek. Oddychała ciężko. Palce miała lepkie od swoich soków. Czuła, jak łono pulsuje jej po orgazmie. Odłożyła trzymamy w lewej ręce smartfon na blat biurka. Uniosła pupę znad fotela i poprawiła dół sukienki. No, mogła spokojnie wrócić do papierologii.

Zerknęła kątem oka na wygasający ekran z końcówką opowiadania. Jeszcze chwila, żeby uspokoić rozbiegane myśli. Uwielbiała takie przerwy w pracy, ale czasami trudno było wrócić do obowiązków służbowych. Ale czasami po prostu nie mogła się opanować. Zwłaszcza, kiedy Artur wrzucał nowy kawałek na portal. Zamykała drzwi od swojego pokoju na klucz, odpalała opowiadania erotyczne swojego ulubionego autora i na kilka minut pogrążała się w gorących frazach.

Zabzyczał sygnał przychodzącej wiadomości. Kobieta odpaliła smartona.”I jak się podobało”. Beata zastanawiała się, jakim cudem Artur domyślił się, że już przeczytała całe opowiadanie. “Niezłe” – wklepała odpowiedź “. “Zrobiłaś sobie dobrze?” – cóż, kobieta przyzwyczaiła się, że jej rozmówca niekiedy nie *******ił się w tańcu. Zawahała się. Wiedziała, że jeśli odpowie, nastąpią kolejne, pogłębiające pytania. “Nie miałam jak. W pracy jestem” – skłamała. “Poka” – klasyczna fraza Artura, który miał świra na punkcie niegrzecznych zdjęć. A raczej na punkcie samego robienia sobie pikantnych selfie przez Beatę. Czasami wręcz nie chciał ich oglądać. Tłumaczył, że najbardziej podnieca go zaangażowanie modelki i fotografki w jednym. To, że przełamuje się, żeby podzielić się swoją intymnością. Kiedyś poprosił Becię, żeby zrobiła atlas fotograficzny całego ciała. Przez kilka dni wysyłała mu kolejne zdjęcia. Portret twarzy. Nagie zdjęcie “legitymacyjne”, gdzie z nagości widać tylko dekolt i górną część biustu. Zdjęcie popiersia z dumnie wypiętymi cyckami i lekkim uśmiechem Mona Lisy. Zbliżenie na pierś. Zdjęcie makro podrażnionego, wyprężonego sutka. Zdjęcie całej sylwetki. Nogi. Stopy. Dłonie. Kark i szyja. Podbrzusze i w lekkim oddaleniu. Łono na zbliżeniu. Rozchylone płatki cipki z połyskującymi sokami podniecenia. To zdjęcie zrobiła z mocno rozchylonymi nogami, zaraz po dwukrotnym orgazmie. No i najtrudniejsze zdjęcie – tyłka. Podwójnie trudne. Po pierwsze trudne technicznie. Jak tu samej sobie sfotografować dupę? No i ciężkie pod względem psychologicznym. Jeśli Beata miała jakiś kompleks na punkcie swej cielesności, to wywoływały ją wielkość i kształt pupy. Przez trzy dni starała się uprosić Artura, żeby fotkę pośladków odpuścił. “Nie mam mowy Betka. Uwielbiam Twój zad. Kobieta musi mieć na czym usiąść, a facet za co obłapić” – ostatecznie skwitował. No i złamała się. Przyznała, że oba zdjęcia prezentowały się – wbrew wcześniejszym obawaom — całkiem nieźle. Wygięła się, ustawiła przed lustrem i strzeliła. Wyszło za pierwszym razem. Wyglądała na zdjęciu, jakby nadstawiała się do rżnięcia od tyłu, a tyłek wyglądał naprawdę kusząco. No i drugie zdjęcie, zrobione lekko w ciemno. Ciemna gwiazdka anusa między rozchylonymi pośladkami.

Anus. Zakazana dziurka. Mąż nigdy w niej nie gościł. Zresztą chyba nawet nigdy nie próbował. Czasami tylko sama Beata pieściła się palcem podczas autoerotycznych zabaw. No i Artur twierdzi, że ją masował na kocu w lesie. Kobieta zupełnie tego faktu nie kojarzyła. Wróciła myślami do tamtego gorącego popołudnia zeszłego lata. Las pod Poznaniem. To oczywiście nie było ich pierwsze spotkanie. Poznali się na portalu społecznościowym o niedwuznacznej tematyce. Przez kilka miesięcy rozmawiali, poznawali się. Po kumpelsku, o codzienności, pracy, życiu domowym, kłopotach i marzeniach. No i pikantnie. Czasami nawet bardzo. Niekiedy wręcz ogniście i ostro. Ważnym wątkiem ich relacji były opowiadania. Artur miał naprawdę lekkie pióro i talent do mięsistego opowiadania erotycznych fabuł. Beata miała wrażenie, że poszczególne słowa i zdania wyświetlają jej w głowie całe obrazy i dźwięki. Kilka razy autor przeczytał jej opowiadania przez telefon. Tak, pieściła się wtedy. Nakręcała się i rozkręcała. Nie raz i nie dwa razy słowa były silnym akceleratorem dla jej podniecenia. Gorzej było ze spotkaniami. Beata miała swoją pracę, Artur swoją. Mieszkali od siebie o półtorej-dwie godziny jazdy samochodem. Ciężko było się umówić na szybką kawę po pracy. Dwa razy widzieli się na 15-20 minut, kiedy kobieta przyjechała do Poznania do lekarza. Ale to było tak w pośpiechu, bo na Becię czekała siostra dwie ulice dalej.

A spotkanie w lesie pod Poznaniem miało być neutralne. Coś w rodzaju pikniku. To pogadania, spędzenia razem ciut więcej czasu. Przynajmniej oficjalnie. Bo z tyłu głowy Beata miała przypuszczenia, że pojawi się coś więcej. Może nawet nie tylko przypuszczenia, ale i nadzieję. Celowo nie ubrała spodni, ale bluzkę ze spódniczką. Dość grzeczny outfit, nic wyzywającego. No może przez bluzkę prześwitywał nieco stanik, aOdeszli z Arturem piaszczystym duktem od głównej szosy w bok, a potem skręcili w las. Kobieta szła za mężczyzną, który ewidentnie szukał ustronnej polanki. Znalazł kilkadziesiąt metrów od leśnej drogi. Rozłożyli koc. Rozmowa toczyła się właściwie sama. Pojawiły się pikantne wątki. Artur namówił Becię do zdjęcia butów i zgody na masaż stóp. A potem jego dłonie przesuwały się wyżej na łydki i kolana. Wsunęły pod spódniczkę. A potem wydarzenia jakoś same się potoczyły.

Wspominając leśne spotkanie Beata miała wrażenie, że to było mgnienie oka. W jednej chwili siedzieli z Arturem koło siebie. W kolejnej czuła jego dłonie pod spódniczką na udach, a w kolejnej leżała rozłożona jak betka z rozpiętą bluzeczką, podciągniętą wysoko spódnicą i majtkami odchylonymi na bok i językiem mężczyzny busząjącym między nogami. Była naprawdę zestresowana. Po prawie roku sama nie była w stanie znaleźć odpowiedzi co i dlaczego wywołało napięcie. Jakoś tak ogólnie była zestresowana. Gdzieś była blokada. Nie była w stanie przejąć inicjatywy. Nawet nie próbowała sięgnąć do podbrzusza kochanka. Poddawała się tylko pragnieniom mężczyzny. A raczej to jej ciało się poddawało przyjemności. Sutki twardniały pod ustami, językiem i zębami Artura. Lizał, ssał i przygryzał szerokie różowe aureole brodawek, jakby rozsmakowywał się w jakimś nieziemskim deserze. Fale przyjemności płynęły w dół do łona i z powrotem w górę, aż do ośrodków przyjemności w mózgu. I rozkosz rosła, rosła, rosła. Wzrastała i wirowała w całym brzuchu i promieniowała falami. Kobieta mimowolnie mruczała pod wpływem pieszczot.

Jeszcze gorącej było, kiedy Artur pieścił cipkę. Subtelnie, ale z jakąś taką wewnętrzną pewnością. Wiedział gdzie, jak i w jakim rytmie używać palców, ust i języka, żeby osiągnąć zamierzony efekt. Pomimo stresu i blokady głowy, łono Beci rozchylało się zapraszająco. Jej cipka rozpływała się w namiętności i pulsowała pragnieniem. Mężczyzna wkładał jeden, potem dwa palce w ciasny tunel z łatwością, bo wejście w głąb ułatwiał lepki kisiel. Musiał mu bardzo przypaść do gustu, bo wręcz napawał się zapachem i smakiem podnieconej kobiecości. Ten etap doznań zasnuła nieco mgła. To wtedy ponoć Artur pieścił pupę Beci zwilżonym palcem wskazującym wnikając między pośladki i penetrując gwiazdkę opuszkiem. Już bardziej kobieta pamiętała liźnięcia na najwrażliwszym guziczku u sklepienia łona.

Kolejne przesunięcia językiem wzdłuż płatków cipki były jak smagnięcia pejczem elektrycznym. Wzbudzały iskry w całym podbrzuszu i trafienie pioruna, kiedy koniuszek języka dotarł do pulsującej różowości u zbiegu płatków. Artur wsuwał w głąb cipki palce, język, obracał nimi i wibrował. To słabsze, to mocniejsze pieszczoty oralne rozkręcały spiralę pożądania. Mężczyzna zdawał się skupiać jedynie na dawaniu. Nie wyciągnął na wierzch kutasa, nie brandzlował się, ani nie podsuwał wyprężonej pałki do twarzy kochanki. Pracował w skupieniu nad pożądaniem Beci, wzmagając je i kształtując w sobie tylko znanym celu. A raczej w celu zupełnie jasnym. Chciał doprowadzić swoją kochankę na samą krawędź rozkoszy i utrzymywać ją tam tak długo, jak to tylko możliwe. I udawało mu się. Beata zaciskała ręce na kocu. Piętami szukała podparcia, żeby wysunąć biodra w kierunku pieszczot. Już nie mruczała, a jęczała pod wpływem niekończącej się minetki. Wreszcie nie była w stanie wytrzymać. Runęła w samo centrum jasnej eksplozji. Orgazm przeszył wszystkie komórki nerwowe. Szarpnął ciałem kobiety i poniósł ku odprężeniu. Leżała jak nieprzytomna kilka, może kilkanaście sekund. A może i minut? Nie była w stanie tego później oszacować. I wtedy Artur to powiedział: “rozłożyłaś się jak betka”. Odtąd tak właśnie zwracał się do swojej kochanki: “Betka”. Jednorazowej kochanki, bo kolejnego spotkania już nie było.

Beata zastanawiała się teraz, dlaczego ich relacja się rozluźniła. Chyba sama bała się, do czego to może doprowadzić. Najpierw miało to uzasadnienie – okres wakacyjny w końcu. Potem jesiennie zabieganie po powrocie do pracy. Zima jakoś przemknęła niezauważona. A potem spotkała “w Internetach” Pawła. Och ten to dopiero ją embalował. Prawił komplementy. Okazywał ciepło i zaangażowanie. Był wrażliwy i delikatny. Krok po kroku zbliżał się i oczarowywał. Przyjeżdżał te dwie godziny drogi z Poznania. Spacery, intymne spotkania. A jednak czegoś brakowało.”Iskry i pazury” – tego brakowało. Beata uśmiechnęła się pod nosem. W lesie było trochę tych iskier i pazurów. Pewnie gdyby nie stres i jakieś głupie strachy, mogło być ich jeszcze więcej. Artur co jakiś czas próbował wzmocnić relację. Jednak kiedy dowiedział się o Pawle, dyskretnie i z klasą odsunął się. No ale jak Becia sama przed sobą przyznawała – “Paweł bajeruje, ale szału nie ma”. Więc kiedy po raz kolejny Artur odezwał się, nie spławiła go tym razem. Zwłaszcza, że pojawiło się kolejne opowiadanie. Ciąg dalszy jednego z najbardziej podniecających. O silnej kobiecie zdominowanej przez cynicznego samca. Który omotał ją, posiadł i rozpętał w swojej kochance seksualne demony. Trochę przerażające, ale powodujące skurcz podniecenia u dołu brzucha. A teraz kolejne, kiedy po dłuższej przerwie bohaterka wcześniejszego opowiadania spotyka się ze swoim kochankiem i ulega mu po raz kolejny. I przy lekturze każdego odcinka Beata zatapiała się w fantazjach z dłonią między udami. I wracała na koc, gdzie poddała się żądzom Artura i pozwoliła na uwolnienie odrobiny swoich. Chciała, żeby mężczyzna napisał kolejne opowiadanie. Napisała wprost “chcę poczytać”. Od razu odpisał: “ja wiele rzeczy chcę”. “Co na przykład?” – wstukała w ekran, chociaż znała odpowiedź. Riposta przyszła w pięciu fragmentach: “Zobaczyć Cię ”, “posłuchać”, “poczuć zapach”, “smak”, “i zerżnąć mocno i gwałtownie”. Kiedy Beata przeczytała ostatnie zdanie poczuła elektryczny dotyk podniecenia w łonie.

Zanosiło się na deszcz. Wewnątrz samochodu dało się jeszcze jakoś oddychać dzięki klimatyzacji. Jednak zaraz po wyjściu z auta ciężkie powietrze ledwo dawało się wciągać do płuc. Beata zaparkowała tam, gdzie w zeszłym roku. W zatoczce przy szosie przez las, tuż za skodą Artura. Mężczyzny tym razem nie było ta miejscu. Tak, jak zapowiedział – czekał na kocu na polanie, gdzie podczas pierwszego spotkania klęczał z głową między rozłożonymi nogami kochanki. Piersi Beaty obrzmiały na wspomnienie minetki. Poczuła gorący ucisk w podbrzuszu. Musiała dotrzymać obietnicy. Pochyliła się i ściągnęła majtki. Zwinęła czarną koronkę w kulkę i włożyła do torebki. Mimochodem zauważyła, że majtki były wilgotne. Zamknęła pilotem samochód i przeszła na drugą stronę asfaltu. Spróbowała odetchnąć głębiej. Dobrze, że zdecydowała się na cieniutką bawełniana sukienkę. W dodatku kiecy z szarej tkaniny w różowe kwiatki i czarne liście monstery wyglądała nad wyraz korzystnie. Nie seksownie, krój był dość grzeczny – okrągły niewielki dekolt, krótki rękawek, długość lekko przed kolano. Jednak sama Beata uznała oglądając się przed wyjściem w lustrze, że prezentuje się dziewczęco i kusząco. Jak nastolatka przed pierwszą rozbieraną randką. Po wejściu na leśną przecinkę kobieta pożałowała, że nie ubrała płaskich sandałków. Obcas nie był wysoki, ale i tak zapadał się w piasek. Teraz trzeba było zrealizować kolejne wyzwanie – skręcić w las w odpowiednim momencie. Na szczęście Beata w porę sobie przypomniała, że trzeba skręcić jakieś 20 metrów za słupkiem geodezyjnym. Brzęknął telefon w torebce. “Idziesz?” – pojawiło się na odblokowanym ekranie. “Za 3 minuty jestem” – Beata odpisała lekko zirytowana. Przecież obiecała, że będzie w samo południe, a do dwunastej brakowało jeszcze siedem minut. “Jesteś bez bielizny?” – pojawił się kolejny komunikat. Kobieta zignorowała pytanie i zeszła z traktu w las. Zaklęła,bo obcasy zapadły się w mech. Chwila zastanowienia i z butami w rękach powędrowała boso w kierunku, gdzie spodziewała się rozłożonego koca. No i Artura rzecz jasna.

Dobrze trafiła. Mężczyzna siedział na kocu, w szarych trampkach, oliwkowych bermudach z bocznymi kieszeniami i zielonej koszulce z napisem “Urodzony optymista”. Uśmiechał się lekko. Wstał dopiero, kiedy Beata dotarła do krawędzi koca.
Witaj Betko – podszedł bardzo blisko. Kobieta czuła zapach Artura. Świeżość wody po goleniu i przebijająca się przez aromat perfum ostrą nutę zapachu samca. Podnieconego samca.
Beata nie była w stanie nic odpowiedzieć na powitanie. Wirowało jej w głowie. I cieszyła się, że doszło do spotkania i obawiała się go. A raczej obawiała się, że Artur otworzy w jej głowie wszystkie najbardziej ukryte zakątki. Chciała go dzisiaj intensywnie. A raczej chciała mu się oddać. Była na to gotowa. Marzyła, żeby wziął ją mocno i brutalnie, ale z wyczuciem.
Artur chyba musiał czytać w głowie Beaty. Sięgnął lewą dłonią za tył jej głowy. Wplótł palce we włosy, odchylił lekko do tyłu i wpił się ustami w jej usta. Żadnego delikatnego muskania wargami. Po prostu głęboki namiętny pocałunek, jakby kochanek chciał zaspokoić jakieś niewyobrażalne pragnienie. Kobieta chwyciła go dłonią za kark i zatraciła w atawistycznej przyjemności. Przyjmowała z uległością wpychający się język, ssała go i splatała z nim swój język w jakimś szalonym tańcu. Z lubością rozgniatała swoje usta o usta kochanka. Lekko mruczał, kiedy Artur ssał i przygryzał jej dolną wargę.

Kochankowie zwolnili intensywność i moc pocałunków. Stały się mniej zwierzęce, a bardziej zmysłowe. Tak, jakby nasycili pierwszy głód pożądania i teraz rozsmakowywali się w przyjemności. I wtedy Beata poczuła, jak Artur sięga prawą ręką pod jej sukienkę, nie puszczając włosów lewą i nie przerywając całowania. Chciała odsunąć się, uciec biodrami, ale męskie palce mocno przytrzymały ją na miejscu. I stało się to, czego kobieta wolałaby uniknąć. Mężczyzna odkrył w mgnieniu oka, jak bardzo jest napalona. Poczuła opuszki dwóch palców rozchylające szparkę i wynikające między płatki klejące się od miłosnych soków. Jęknęła. Artur przygryzł lekko dolną wargę kochanki i jednocześnie wbił w piczkę palec wskazujący i środkowy. Beata miała wrażenie, jakby między zębami Artura, a koniuszkami jego penetrujących palców nastąpiło wyładowanie elektryczne, jakby piorun przyjemności przeszył jej ciało na wskroś. Teraz Artur usztywnił swój język i zaczął rytmicznie penetrować jej usta, niczym malutkim penisem w trakcie seksu oralnego. Palce wbite w cipkę obrócił, żeby móc masować opuszkami aksamitnie gładkie sklepienie. Beata nie mogłaby zsunąć się z tego narzędzia rozkoszy, nawet gdyby chciała. Mężczyzna uchwycił ją zdecydowanym gestem, przytrzymując kciukiem za wzgórek łonowy. Poruszała miednicą, niczym przepiękny motyl nabity na poruszający się bez wytchnienia kolec. Opuszki zataczały w gorącej ciasnej szparce małe kółeczka, naciskały od wewnątrz to mocniej, to delikatniej. A opuszek kciuka odnalazł wreszcie wyprężony guziczek i masował go w tym samym rytmie. Dopiero wtedy kobieta odnalazła melodię. Odczuwała fale przyjemności. Przyjmowała je bez żadnych zahamowań. I uświadomiła sobie, jak bardzo pragnęła odczuwać taką męską chuć. Oddawać się jej, a jednocześnie odczuwać władzę nad samcem. Dlatego zdecydowała się sięgnąć po berło. Położyła dłoń na kroczu Artura i przed spodenki wyczuła podłużny kształt. Zdecydowanym gestem chwyciła kutasa u zgrubienia na końcu pały. Mężczyzna w odpowiedzi przestał się wcałowywać, oderwał usta i warknął. Wpił się trzema palcami w masowane kobiece łono. “Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma” – Beata usłyszała gorący szept w samym uchu.
Artur puścił cipkę Beaty, ale nadal trzymał jej głowę. Rozpiął jedną ręką rozporek i wypuścił na zewnątrz zarówno kutasa, jak i mosznę. Penis nie był gigantycznie długi, ale raczej dość gruby. Spore były też jądra. Palce mężczyzny mocniej zacisnęły się na włosach. Poprowadził naciskiem dłoni, żeby Betka uklęknęła z twarzą tuż przy kroczu. Dopiero teraz wypuściła z ręki trzymane buty, a torebkę zsunęła z ramienia, Trafiła kolanem na szyszkę pod kocem i przesunęła je nieco w bok. Poczuła teraz wyraźnie ostry zapach samczego podniecenia. Kochanek bez słowa ujął trzon u nasady i odsłonił główkę ze skórki. Purpurowa śliwka połyskiwała w słońcu prześwitującym między gałęziami drzew. Męska dłoń popchnęła głowę Beaty w kierunku prężącego się wała, którego Artur zbliżył jeszcze do jej twarzy. Nie miała innego wyjścia. Otworzyła usta. Poczuła się potraktowana instrumentalnie. Mężczyzna po prostu chciał, żeby obrobiła mu gałę. Jak tania dziwka na leśnym parkingu. Kobieta sama się sobie dziwiła, ale podnieciła ją ta myśl. Miała stać się instrumentem męskiej przyjemności. Liznęła śliwkę. I jeszcze raz. Wzięła ją całą w usta i zaczęła ssać. Podniosła wzrok w górę. Artur patrzył w dół z uwagą. Jakby analizował jakiś skomplikowany problem matematyczny. Gdyby nie wyprężona pała w ustach kobiety można by podejrzewać, że absolutnie nie jest podniecony. Beta poczuła, że dłoń we włosach prowadzi ją w przód i w tył naśladując ruchy frykcyjne. Jej usta suwały się wzdłuż kutasa. Sięgnęła jedną dłonią między nogi. Podsunęła dół kiecy i poczuła pod opuszkami wilgoć. Mnóstwo wilgoci. Cała cipka kleiła się od miłosnego kisielu. Zaczęła się masować dostosowując melodię do ruchów dłoni na głowie i warg na członku. To mężczyzna był więc dyrygentem trzymającym pałeczkę tego kameralnego zespołu odgrywającego erotyczne preludium. Nagle mężczyzna przerwał oralne pieszczoty. Bez uprzedzenia schował penisa z powrotem w rozporku. Puścił też włosy Beaty.
– Po co tu przyjechałaś – zapytał patrząc z lekkim uśmiechem w dół, prosto w oczy kochanki.
– Przecież umówiliśmy się…
– Nie pytam dlaczego się spotkaliśmy, ale w jakim celu tutaj przyjechałaś.
Beata milczała. Jak to? Miała tak wprost mówić o kosmatych myślach kłębiących się w głowie? Odblokować się, mimo że tyle lat chodziła z zaciśniętymi udami, tłumiąc swoje lubieżne ochoty? Odwróciła wzrok.
Artur ujął kobietę dłonią pod brodę zmuszając ponownie do spojrzenia w oczy.
– Powiedz. Po. Co. Tu. Przyjechałaś – mężczyzna powoli i wyraźnie, oddzielając każdy wyraz stanowczym głosem ponowił pytanie.
– Dla seksu…
– Co to znaczy dla seksu? Przecież seks miałaś z Pawłem.
– Ale inny…
– To jakiego chcesz teraz?
Beata odetchnęła głęboko. Zdobyła się na odwagę.
– Zerżnij mnie – powiedziała cicho.
– Pełnym zdaniem – Artur uśmiechnął się jak nauczyciel odpytujący przy tablicy zdolną, ale wstydliwą uczennicę.
– Chcę, żebyś mnie zerżnął – tym razem Beata powiedziała głośno o wyraźnie.
– Jak?
To krótkie pytanie wywołało w głowie kobiety kalejdoskop obrazów. Splecione ze sobą ciała. Gwałtowne ruchy bioder. Rozkosz ostra niczym papryczki chilli. Krzyk spełnienia.
– Mocno. Jak grzejącą się sukę z cieczką. Jak wyposzczoną klacz nadstawiającą zad. Jak napaloną kotkę na gorącym dachu – z premedytacją użyła wulgarnych frazy. Do tej pory nigdy takich słów nie mówiła na głos, ale wielokrotnie rozbrzmiewały w głowie podczas masturbacji.
Artur nie skomentował.
– Wstań – zdjał dłoń spod brody kobiety.
Beata posłusznie stanęła na kocu, tuż obok torebki i butów. Pod tkaniną sukienki rysowały się mocno wyprężone sutki. Mężczyzna pochylił się, chwycił obiema dłońmi za krawędź kiecy i pociągnął w górę. Kobieta podniosła ręce, aby mógł bez problemu zdjąć suknię przez głowę. Niedbale rzucił szarą tkaninę na ściółkę. Odszedł dwa kroki wstecz. Podziwiał w milczeniu kobiecą sylwetkę, jak koneser sztuki rzeźbę dłuta Canovy. Beata czuła na skórze jego palące spojrzenie. Omiatające szyję i ramiona. Obrysowujące aureole wokół brodawek, muskające koniuszki brodawek i półkolisty kształt dołu obrzmiałych piersi. Sunące w dół brzucha do wąskiego paseczka włosów pozostawionego na wygolonym gładko łonie od sklepienia cipki w kierunku pępka. Próbujące sięgnąć pomiędzy rozstawione nieco uda. Tam, gdzie jeszcze niedawno rozpychały się bezwzględne palce. Wreszcie po pełnych udach i łydkach do bosych stóp. “Taksuje mnie jak rozpłodową krowę na targu” – pojawiło się w głowie kobiety,
– Odwróć się – powiedział cicho Artur.
Beata powoli stanęła do niego plecami. Podejrzewała, że teraz będzie patrzył na jej kark, plecy i pupę. Jednak pomyliła się. Usłyszała odgłosy krzątania się. Domyśliła się, że mężczyzna wyjmuje coś z plecaczka pozostawionego pod drzewem.
Dłoń mężczyzny chwyciła od tyłu lewy nadgarstek kobiety i przesunęła na tył pleców. Poczuła na nim śliski ucisk tkaniny.
– Nie – zaprotestowała i odwróciła się nagle. Nie chciała, żeby Artur krępował jej ręce. Nie była na to gotowa. Spojrzała na nadgarstek. Kochanek zdążył zawiązać na nim wąski, granatowy, jedwabny krawat.
– Tak – mężczyzna ujął ją w pasie i przygarnął do siebie.
– Nie chcę tak – odepchnęła tors mężczyzny.
– Chcesz. Przecież o tym fantazjowałaś – Artur perfidnie wykorzystał wiedzę o jej fantazjach przemocowych, z których mu się wcześniej zwierzała w chwilach słabości. Ponownie chwycił ją za nadgarstek.
– Ale nie tak – wyrwała dłoń.
– Niegrzeczna dziewczynka – Artur chwycił ją w pasie, uniósł kilka centymetrów w górę, a następnie wyrywająca się kobietę położył stanowczo na kocu. Próbowała uciec na czworakach, ale był znacznie silniejszy. Pociągnął za kostki, aż opadła na koc. Poczuła szyszkę uwierająca na brzuchu, ciężar na nogach i nacisk dłoni na plecy. Szarpała się, kiedy poczuła pierwsze uderzenie dłoni na lewym pośladku.
– Ała – krzyknęła. Bardziej z zaskoczenia, niz z bólu. Nie pomogło. Kolejny klaps wylądował na drugim półdupku. I kolejny znowu na prawym. Każdy kolejny był mocniejszy. Kobieta czuła gorące plaśnięcia na pupie. Coraz bardziej piekące. Ze zdumnieniem zreflektowała się, że klapsy przynoszą zgoła nieoczekiwany rezultat. Czuła się coraz bardziej podniecona. To, co do tej pory rozbudzało namiętność w fantazjach, w rzeczywistości także podziałało jak afrodyzjak. Przestała się szarpać. Zaczęła nawet wypinać tyłek w oczekiwaniu na kolejne uderzenia. Czuła, jak cipka pulsuje w pożądaniu. Artur doszedł do kilkunastu, zanim przestał. Ciężar na nogach lekko zelżał – mężczyzna musiał się odchylić w tył. Pewnie sięgając znowu do plecaczka. Sekundę później na gorącej od klapsów skórze Beata poczuła kojący chłód. Mężczyzna użył jakiegoś orzeźwiającego balsamu, który z wyczuciem wmasowywał w zmaltretowane pośladki. Kobieta leżała odprężona. Nagle poczuła, że palce docierają pomiędzy półdupki. Opuszki przesuwają się między rowkiem pupy. Wnikają głębiej docierając zimnym żelem do anusa. To było niezwykle przyjemne uczucie. Beata uniosła nieco biodra, żeby ułatwić dostęp do ciasnej gwiazdki. Masażysta skorzystał i co dwie-trzy sekundy napierał na dziurkę tyłeczka. Spora porcja balsamu wylądowała wzdłuż rowka i teraz palec bez pardonu zaczął raz po raz penetrować zakazane miejsce. Coraz głębiej i głębiej wnikał dzięki balsamowi. Kobieta na początku zaciskała mięśnie, ale coraz bardziej odprężała się przyjmując specyficzną przyjemność i rozluźniała, ułatwiając analną palcówkę.
– Połóż dłonie z tyłu – usłyszała za plecami.
Tym razem zdecydowała się zaufać i oddać swoją swobodę we władanie kochanka. Za chwilę leżała na brzuchu z nadgarstkami związanymi razem krawatem. Kolejna mroczna fantazja przybrała realne kształty. Spodziewała się, że to tylko wstęp do kolejnych nowych doświadczeń.
Miała rację. Mężczyzna nie wrócił do masowania tyłka. Na dupce Beata poczuła napierający twardy kształt. Wcześniej tylko słyszała od koleżanki o korku analnym, ale nigdy nie miała okazji go wypróbować. Do teraz. Stożkowy kształt napierał na anus. Nieco łatwiej dzięki balsamowi, ale i tak rozpychał się w ciasnym tunelu dopychany systematycznie męską dłonią. Kobieta rozluźniła mięśnie jeszcze bardziej, przyjmując analnie ciało obce. Wtedy Artur docisnął mocniej i metalowa szyszka zagłębiła się do końca. Na zewnątrz pupy pozostał tylko okrągły uchwyt połączony z główną częścią korka krótkim trzpieniem. Beata leżała bez ruchu skupiając się na niespotykanych do tej pory doznaniach. Czuła rozpieranie w pupie, ale nie było to nieprzyjemne odczucie. Raczej dość ekscytujące. Kobieta żałowała, że nie może sięgnąć dłonią między nogi. Czuła, jak pulsuje tam pożądanie. A z każdą chwilą ciało obce w tyłku stawało się mniej obce. Raczej przyjazne i zintegrowane z jej końcówkami nerwów wiodących ku wrzącej przyjemności. Chciała poczuć w cipce równie rozpychające się odczucie, a przynajmniej dogodzić sobie palcami. No, ale miała skrępowane za plecami ręce.
– Pora na kolejny poziom wtajemniczenia – głos Artura brzmiał bezpiecznie i uspokajająco, chociaż treść komunikatu zapaliła w głowie jego kochanki czerwone światło. A przynajmniej żółte.
– Wypnij się – padła kolejna instrukcja.
Beata uniosła biodra nad koc.
– Bardziej.
Kobieta oparła ciało na głowie i postarała się kolanami przyjąć pozycję jak na czworakach. Teraz opierała się o koc bokiem głowy i kolanami rozstawionymi w celu utrzymania jako-takiej równowagi. Stanowczo nie było wygodnie, ale tyłek z tkwiącym w anusie korkiem był należycie wypięty, a podniecający ucisk w pupie jeszcze zwiększył intensywność.
Artur znowu sięgnął do plecaka. Sięgnął pod ciało kochanki i znienacka poczuła na sutkach mocny ucisk. No tak, kolejny poziom realizacji tajemnych fantazji – klamerki na brodawkach. Kobieta była teraz chyba w najbardziej perwersyjnej sytuacji odkąd zaczęła swoje życie seksualne. Nie widziała spojrzenia mężczyzny, ale pewnie jego także musiała maksymalnie rozpalać jej uległość i poddawanie się coraz to nowym wyuzdanym praktykom.
Becia poczuła na lewym boku i ramieniu uścisk dłoni. Kochanek delikatnie pomógł jej się przechylić na koc i położyć na plecach. Kobieta leżała z rozchylonymi nogami, z metalową szyszką rozpychającą się między pośladkami, z rozchylonymi, wilgotnymi wargami cipki. Sutki były chyba twardsze od granitu podrażnione karbowanym uciskiem klasycznych, plastikowych żabek do przywieszania prania. Wykorzystanie takiego banalnego akcesorium do tak wyrafinowanej pieszczoty wydawało się jeszcze bardziej podniecające, niż gdyby Artur zastosował akcesoria z seks-shopu.
Artur wstał i niespiesznie rozebrał się. Zdjął koszulkę, bermudy i bokserki. Sandałów mimochodem musiał pozbyć się już wcześniej. Stał nad leżącą Beatą z wyprężonym penisem i obwieszonymi ciężko jądrami, niczym orientalny basza nad zniewoloną hurysą. Uklęknął między jej nogami i pchnął mocno biodrami. Niewyobrażalnie wilgotne ciało kobiety wyszło mu na powitanie i przyjęło męski tłok ciasno, ale swobodnie. Nareszcie Becia poczuła także w cipce wypełnienie, które idealnie komponowało się z metalowym stożkiem w dupce. Poczuła dłonie kochanka na biodrach. Kolejne pchnięcie. Aż po samą mosznę. I kolejne. Mocne, prawie brutalne. Wszystkie odczucia kumulowały się. Wirowały i wzmacniały. Pulsujące w zaciskach sutki, metal drażniący anus i trzon suwający się w łonie. Raz za razem. W głąb i na zewnątrz. Za każdym razem do końca, aż łono zderzało się z łonem. Na czole mężczyzny pojawiły się kropelki potu. Rżnął, po prostu rżnął poddającą się samczym chuciom samicę. A tak naprawdę spełniającą własne, kobiece pragnienia. Pchała biodra przy każdym ruchu w swoim ciele. Starała się czerpać wszystkie możliwe odcienie przyjemności. Zwłaszcza, kiedy mężczyzna przyspieszył. Teraz już nie rżnął Beaty, a wręcz *******ił. “Och, jak pięknie mnie *******i” – w myślach kobiety rozbłysnęła właśnie taka wewnętrznie sprzeczna konstatacja. I pchnięcie. I mocniej. I jeszcze bardziej. Nieoczekiwanie Artur wyskoczył na zewnątrz kutasem i trysnął na łono i brzuch Beci stróżką mlecznego, gęstego, kleistego nasienia. A potem ciężko zwalił się na koc obok kochanki. “O matko, nie założył prezerwatywy” – to była pierwsza myśl w głowie kobiety po męskim orgazmie. “On już doszedł, a ja nadal leżę z rozwartą, nienasyconą ****ą i mam ochotę na jeszcze” – wulgarna autorefleksja nastąpiła zaraz potem.

Scroll to Top