Kiedyś trzeba podjąć decyzję…

– Wiesz, 67% dziewczyn nie używa mózgu – chciałem ją sprowokować. Chciałem żeby nie była już taka uległa, żeby się postawiła chociaż raz, żeby się chociaż odszczeknęła…
– Ja należę do tych 13%.
No i co z taką zrobić? Nadawała się tylko do jednego.

Ująłem ją za kark popychając lekko w stronę najbliższych krzaków. Uniosła zdziwiona nieco brwi, ale nie powiedziała ani słowa. Wiedziała czego mogę chcieć. Chociaż wokoło były tłumy ludzi, nic sobie z tego nie robiła. Obejrzała się przez ramię upewniając się że za nią idę. Między drzewami w krzakach, była mikroskopijna polanka – dwuosobowa. Stanęła tak żebym i ja się w tym gąszczu zmieścił. Kiedy już się tam wcisnąłem, kucnęła otwierając szeroko usta. Tak, tak… tego właśnie chciałem. Półsztywny członek wychylił się na światło dzienne. Nie traciła czasu. Wiedziała czego czasami trzeba facetowi.

Przyssała się do pałki, wciągając ją całą do gardła. Korzystała z okazji, że mały nie był jeszcze sztywny i duży, później miało być o wiele trudniej. Czułem gorący i ruchliwy języczek na woreczku, kiedy końcówka masowała jej migdałki. Może to był dobry sposób na szybkie załatwienie sprawy. Obślinić go tak mocno zanim zesztywniał, żeby potem zminimalizować tarcie jak tylko to możliwe. W tym była dobra, myślała tylko wtedy, kiedy mogła sobie ułatwić życie i możliwie zyskać jak najwięcej dla siebie, wysysając aktualnego ludka. Z kasy też.

***

Miałem bezwarunkowe oddanie i zaspokajanie non stop od ostatniego piątku, od ostatniej dyskoteki…

Nic na niej nie wyrwałem. Po paru piwkach wychodziłem leciuteńko podcięty i tak samo podkurwiony. Znajomi wiedzieli że takim nastroju lepiej było mnie omijać dużym łukiem. Jakaż była moja radość, gdy po paru krokach, zobaczyłem trzech bezszyjowców ciągnących w krzaki miss dyskoteki.

Nie było takiego który by jej przedtem nie zauważył: bielutka – lśniąca w stroboskopach sukieneczka, kończąca się tam prawie gdzie inne noszą pasek. Połowę wystających spod niej ściągaczy samonośnych białych pończoch, przez cały wieczór tabun podciętych samców ścigał wzrokiem, w nadziei że zobaczą ich końcówki, a przy mocniejszym wygibasie może i coś wiecej… Ta bogini seksu wirowała prawie fruwając na najwyższych chyba szpilkach, jakie można było znaleźć w okolicznych butikach, zresztą, może zrobiła je na zamówienie. Najważniejsze że umiała w nich chodzić… i tańczyć. Ale ciuchy i buty to pikuś. One okrywały najlepszą figurę w mieście. Najdłuższe w okolicy nogi, najjędrniejsze piękne piersi, pupcia marzenie i ta burza czerwono – rudych, kręconych włosów okalających buźkę aniołka… Trzeba by być z kamienia, żeby mały nie drgnął na jej widok. No więc drgały wszystkie wkoło niej. Zwłaszcza że tańczyła na wysokim podium i spędziła na nim przynajmniej połowę czasu, kiedy tam byłem.

Właściwie to była jej wina że nic nie wyrwałem. Pociągając z kufla, gapiłem się na nią z bliska przez cały wieczór… a było co oglądać na podium przy barze, bo jej kolana ze trzy metry dalej były na wysokości moich oczu… Ale nie startowałem do niej, obstawiało ją trzech napakowanych trolli. Nie żebym się któregoś, albo wszystkich razem przestraszył. Ona po prostu była z nimi… szczęśliwa?… dumna, że ją obskakują?… zabiegała o ich względy, klejąc się do nich.

A teraz siłą ciągnęli ją w krzaki.

Nie wiedziałem czy to nie jest jakaś „dyskotekowa” gra wstępna, ale kiedy żeby ją uciszyć, puścili jej zwalającego z nóg haka, zwątpiłem. Z tej odległości zobaczyłem, że miała pędzel z nosa. Bielutka sukieneczka straciła swoją nieskazitelność, zabarwiona na piersiach na czerwono. Od zawsze czułem awersję do damskich bokserów.
– Ej, zostawcie ją.

Dwóch bezszyjowców zostawiło ją trzeciemu podbiegając do mnie.
– Masz jakiś problem koleś? Spierdalaj… i nie oglądaj się za siebie – przynajmniej jeden z nich potrafił budować w miarę złożone zdania.
„Dresy” to najtroskliwsi ludzie, zawsze pytają wszystkich o problemy…

Adrenalina wychodziła z nich wszystkimi porami. Niestety, miałem jej więcej… a poza tym nie znoszę jak się mnie lekceważy. Szukali jelenia żeby mu spuścić łomot, bo co to za radocha zniszczyć prawie bezbronną laskę. I znaleźli, ale nie jelenia, chociaż o tym jeszcze nie wiedzieli… Właściwie powinienem się wstydzić, że wykorzystuję swoje umiejętności przy tak błachej okazji, ale w tamtej chwili jakoś nie czułem wstydu.

Zanim zdążyli przeanalizować co im spadło na głowy, leżeli przede mną i korzystali z tego że niżej już nie polecą. Ten ze złamaną ręką wił się z bólu wyjąc wniebogłosy, Drugi był chyba nieprzytomny, w każdym razie miałem nadzieję że jeszcze wstanie tej nocy o własnych siłach. Trzeci, który ją trzymał, nie zauważył chyba że ją puścił. Zobaczyłem jak ten motyl osuwa się do nóg swojego oprawcy. To był ten, który ją poczęstował pięścią.

Na jego twarzy było widać olbrzymi wysiłek. Nie mógł podjąć decyzji: rzucić się na mnie, czy rzucić się w krzaki. Ciężko myślał, bo wybrał to pierwsze rozwiązanie. Z dziką radością nie dałem mu żadnych szans. Połamałem go chyba w trzech miejscach, nie powinien wstać o własnych siłach przez najbliższy miesiąc… to ta najoptymistyczniejsza prognoza. Zemdlał… chyba z bólu.

Ruda też była nieprzytomna. Wziąłem ją na ręce, była lekka jak piórko (to pewnie ta adrenalina) i… miała ledwie widoczną białą mgiełkę między doskonałymi udami. Gdybym się z nią wtedy widział z boku, ręczę że nie oderwałbym wzroku od jej pośladków. Musiały być całe na wierzchu. Poszedłem w stronę postoju taxi. Zaczęła mi się poruszać w ramionach cichutko pojękując. Włożyłem ją do taksówki prawie kładąc na tylnim siedzeniu.

– Panie, no co pan. Zaświnisz mi pan tapicerkę – oponował energicznie złotówa, kiedy się obejrzał za siebie.
– Dam stówę plus kurs. Jedź pan – przestał oponować zapuszczając od razu silnik.
– Gdzie cię zawieźć? – zapytałem cicho próbując jednocześnie wytrzeć jej teraz już prawie czarne skrzepy spod nosa. Jęknęła cichutko.
– Nie mam gdzie przenocować… nie wrócę do tego bydlaka.
– To gdzie mam jechać? – złotówa był stanowczo za dociekliwy.

Musiałem mieć czas do namysłu.
– Jedź pan, na razie prosto – rozwiałem jego dylematy.
Widok obnażonych zupełnie nóg i różowy rowek spowity białą mgiełką między pełnymi udami, przeważyły szalę. Co mi szkodzi, sam mieszkam. I trzeba jej umożliwić odwdzięczenie się… Podałem swój adres taksiarzowi.
Tej samej nocy jeszcze usłyszałem:
– Pozwól mi tu zostać parę dni a zrobię wszystko żebyś tego nie żałował – cóż, jestem tylko człowiekiem, do tego samotnym i heteroseksualnym…
Zgodziłem się.
I to cała niezbyt romantyczna historia pt: jak zdobyć niewolnicę.

Następnego dnia okazało się, że jest maturzystką z tzw: dobrej rodziny, wywaloną za serię głupich wyskoków z elitarnego liceum tuż przed maturą. Tatuś – szycha tego nie strawił uprzykrzając jej życie na maksa, więc uciekła, zabierając przy okazji całą kasę jaką wtedy znalazła w domu. Trafiła na połamanego właśnie ptysia – też synka jakiegoś lokalnego bonzy, który pozwolił jej mieszkać u siebie przez ostatni tydzień w zamian za…
Teraz była moją niewolnicą. Nie miała lepszego sposobu na życie.

***

Z zapałem mi obciągała już dzisiaj po raz drugi. Lubiła to, więcej, sądząc po samozaparciu z jakim to robiła – uwielbiała. Pochyliłem się pakując łapę pod jej bluzkę. Na doskonałych piersiach jej sutki były sztywne od prawie tygodnia. Były malutkimi kamyczkami przyklejonymi do krągłych, aksamitnych poduszeczek. Podciągnąłem ją do góry jednocześnie odwracając i odciągając na bok pod krótką spódniczką stringi. Zginając ją wpół, nie trzeba było nawet podciągać mini. Mój organ i tak bez wysiłku wdarł się od tyłu bez żadnej pomocy, tam gdzie zamierzał. Grzebałem sobie w mięciutko uległej szparce, gładziłem łechtaczkę, uda, dostarczając sobie dodatkowych bodźców, jednocześnie mocno ją lancując. Ludzie przechodzący pięć metrów dalej, dostarczali nieświadomie nam obojgu jeszcze mocniejszych wrażeń… Wystrzeliłem wywołując cichutki jęk, który pobiegł w gwar ulicy. Jakaś parka zaczęła baczniej przyglądać się „naszej” kępie krzaków.

Kucnęła znowu go połykając. Domyśliła się, a właściwie już przez te parę dni miała okazję się przekonać, że jestem czystym facetem… potem trzeba go wyczyścić; higiena przede wszystkim. Po dwóch minutach spokojnie mogłem go schować. Po przedarciu się przez krzaki, kilku przechodniów dziwnie się uśmiechało patrząc na jej mokre uda… ciekawe zjawisko, mokre tylko od wewnątrz. Ale niech mają temat do przemyśleń przed snem.

Wracaliśmy sobie wtedy tak rozrywkowo z zakupów. Trzeba było dokupić jej trochę bielizny i jakichś odpowiednio wystrzałowych ciuszków. Obydwoje wracaliśmy piechotą, nie było sensu jechać, byłoby wolniej… i nie można byłoby skręcić w krzaki.

Przed domem siedziała na ławeczce moja była, która nie chciała pogodzić się z faktem, że jest już tylko byłą. Po wyrazie twarzy można było poznać, że mocno ją ubódł widok długonogiej małolaty, drepczącej obok mnie i wesoło szczebioczącej. Zanim zostały sobie przedstawione, już było wiadomo, że nie zapałają do siebie miłością. Otworzyłem drzwi, przepuszczając je przed sobą.

Przeciwności – to dobre określenie na widok, którym się właśnie raczyłem. Roztrzepana 19-tka na zupełnie odsłoniętych idealnych nogach do samej szyi i młoda nauczycielka (zawód podobno można sobie wybrać) w ciemnej spódniczce do kolan. Jola w bluzeczce pokazującej dokładnie cały urok młodziutkiego biustu rodem z marzeń sennych i Justyna w niczym jej nie ustępująca, ale dokładnie aseksualna w służbowej marynarce. Po wejściu wprawdzie ją szybko zdjęła żeby wyrównać szanse, ale i tak przegrywała krojem bluzki.

– Chyba czas na jakiś obiad. Skoro tu jesteście, myślę że nie padnę dzisiaj z głodu – zagrałem im na ambicji.

Justynie nie trzeba było powtarzać dwa razy. Odwołać się do instynktów pierwotnych i każda kobieta (prawie każda), od razu czuje się niezastąpiona i zyskuje cel życia – nakarmić faceta… nawet byłego. Nauczycielka zaczęła trzaskać garami, młoda tworzyć jakąś sałatkę. Żadna nie lubiła konkurencji, to się czuło: Justyna miała jeszcze nadzieję na powrót do mnie, Jola obawiała się że straci chatę… i wspaniały seks – no cóż, nigdy nie byłem skromny.

Napietą ciszę przerwał nagle syk młodej – skaleczyła się w palec.
– Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść – sentencjonalnie zauważyła Justyna.
– Ale jest co pociupciać – momentalnie odgryzła się Jola.
Parsknąłem śmiechem.
– Chodź go pocałuj, to przestanie boleć – kusiła małolata wykorzystując przebiegle sytuację, żeby zagrać na nerwach rywalce.
Nieporównywalnie stateczniejsza Justyna, obrzuciła ją nienawistnym wzrokiem.

Leżałem rozwalony leniwie na kanapie i trzeba by czegoś wiele konkretniejszego niż paluszek, żeby mi się chciało ruszyć. Ale gówniara wiedziała jak wykorzystać chwilową przewagę. Z rozpędem wskoczyła na kanapę, moszcząc się okrakiem na moich udach. Podsunęła się wyżej, szorując gorącym rowkiem po budzącym się do życia członku. Udostępniła przy okazji moim oczom wszystko co mogła, bo przejrzystość jej stringów była bliska przejrzystości celofanu. Wydawało mi się że szparka się rozchyliła otulając wargami górę coraz sztywniejszego trzona przez spodnie. Ta trzpiotka zaczęła teraz jeździć pupką po moich biodrach, onanizując siebie i mnie przy okazji.
– Pocałuj – podsunęła mi długi paluszek do ust.

Tego już moja była nie mogła zdzierżyć. Podeszła energicznie i postawiła stopę na kanapie obok mojej głowy. Od spodu miałem niepowtarzalny widok. Kształtne uda nauczycielki opinały samonośne pończochy, soczysty, wydatny wzgórek, dokładnie wypełniał skąpe koronki, które były na tyle przejrzyste, że wyraźnie widziałem rozłożone postrzępione wargi.
– Może possiesz też i mój paluszek – oczy jej płonęły.
– Też się skaleczyłaś? Chętnie… – rycerskość czasami nie popłaca.
– Nie. Nie skaleczyłam się, ale kiedy tu szłam, miałam nadzieję że mi possiesz – odkryła się zupełnie.
– A kto mój possie? – zaczynałem bawić się w najlepsze.

Młoda oglądająca z otwartymi ustami nasz pojedynek, zwietrzyła swoją szansę.
– Ja bardzo chętnie – zanim się spostrzegłem zdzierała ze mnie spodnie i zaraz potem poczułem na główce jej gorące usta.

Teraz Justyna zaniemówiła zapominając zamknąć swoje. A młoda już dobijała migdałkami do czubka. Była, nie wiedziała wyjść czy zostać. Rozwiązała problem w mgnieniu oka, unosząc spódnicę i ściągając szybko cieniutkie koronki. Z zadartą spódnicą, szałem w oczach, w pośpiechu jakby ktoś chciał ją ubiec, usiadła mi na ustach, rozciągając przedtem palcami szeroko swoje wargi. Mój język mógł od razu trafić w samo sedno kobiecości.

Nie posiadałem się ze zdziwienia. Justyna głównie dlatego uzyskała status byłej, że bardziej odważne pieszczoty były poza jej zasięgiem. Jeśli już z wielkim bólem wzięła do ust, to i tak nie połknęła w finale, kierując zawsze koniec lufy na piersi albo apetyczny brzuszek.

Podobno w liceum osiem na dziesięć zapytanych dziewczyn – „Zrobisz mi loda”, rozgląda się ze zdziwieniem i odpowiada – „Tutaj?”. Nauczycielek, nawet młodych taki trend już chyba jednak nie obejmuje. Moją głowę też wpuszczała między uda po morderczych walkach i trzeba było walczyć do końca o utrzymanie zdobytych pozycji… A teraz… Konkurencja to coś wspaniałego…

To tak jak z efektem Axe; wystarczy komuś psiknąć w twarz i murowane że się na ciebie rzuci…

Młoda wypuściła mnie z ust, nie na długo jednak. Zaraz potem poczułem nie mniej przyjemną gorącą wilgoć. Ścisnęła udami moje biodra, nabijając się do końca z przeciągłym jękiem. Przed sobą miała plecy Justyny; przykleiła się do nich piersiami, jednocześnie mocno obejmując jej biust od tyłu. Nauczycielka zesztywniała opadając całym ciężarem na moje usta.

Faceci na pewno, ale dziewczyna jeszcze chyba nigdy nie trzymała jej biustu, w dodatku mocno go miętosząc. Ciężko zaskoczona Justyna, nie mogła, może nie chciała się bronić, bo wtedy musiałaby się unieść pozbawiając pulsujący tunelik ruchliwej zatyczki. Zdecydowała się więc nic nie robić, koncentrując się na uzyskaniu największej możliwej rozkoszy. Dłonie młodej rozpustnicy tymczasem rozpinały bluzeczkę rywalki, wyciągając po chwili na wierzch nabrzmiałe cyce z koronkowego stanika. Ruchliwe, długie palce, bawiły się sutkami ciągając je mało delikatnie na wszystkie strony.
Miałem wspaniały widok od dołu.

Jola miała niemały temperament skacząc na moim trzonie coraz szybciej. Justyna przestała kontrolować sytuację, prężąc ciało i wciskając się plecami w małolatę. Niestety coraz mocniej ściskała mi głowę udami, próbując jednocześnie wepchnąć w siebie cały mój język z przyległościami. Miałem szczęście że nie straciłem przednich zębów, co nie znaczyło że nie musiałem walczyć o oddech. Przecisnąłem rękę pod jej kolanem, i bezceremonialnie wepchnąłem w krwisty tunelik dwa palce, unosząc ją na nich do góry. Jednocześnie non stop byłem przyssany do sztywnej i mocno wystającej łechtaczki. Moja druga ręka jeździła po gładkich udach, plącząc się od czasu do czasu w przystrzyżone włoski, gładząc pod zadartą spódnicą płaski,napięty brzuszek…

Dla Justyny taki ogrom doznań był wyniszczający. Pierwszy raz widziałem ją przeżywającą orgazm tak intensywnie, chociaż prawdopodobnie byłem bezpośrednim powodem większości z nich; przecież znałem ją ponad trzy lata.

Z przeciągłym jękiem przechodzącym momentami w pisk, stoczyła się ze mnie na podłogę; opadając na miękki dywan, rozłożyła szeroko uda, ciągle intensywnie trąc dłonią rozwarty rowek. Powoli cichła zamierając bezwładnie i obserwując poczynania młodej.
Ta dostała mnie teraz całego dla siebie. Też już była blisko, ale nie chciała chyba żebym się w nią spuścił, bo zeskoczyła ze mnie i odwracając się o 180 stopni wciągnęła go w usta, proponując jednocześnie moim swoją gorącą szparkę. Nigdy nie byłem przeciwny 69, pod warunkiem że podsuwana cipka była czyściutka… A ta była tak świeża i pachnąca…

Głowa Joli suwała się w imponującym tempie po moim małym; jeszcze pomagała sobie trzymając mocno jedną ręką podstawę, a drugą gmerając w moich klejnotach. Tak frontalny atak musiał przynieść szybkie efekty. Kiedy poczuła drgania, cofnęła głowę zatrzymując w ustach tylko fioletową śliwkę, ale za to ssąc jak szalona. Próżne wysiłki. I tak poczułem na trzonie dwa strumyczki – tam gdzie były kąciki jej ust, szybko biegnące do moich jąder. Wtedy poczułem na nich drugie usta i aksamitny, ruchliwy języczek… Zbierał to co umknęło ustom ssącym ciągle główkę… Justyna nie przestanie mnie dzisiaj zadziwiać. Łamała swoje opory jeden po drugim.

Może arabi mają rację, że poligamia jest zdrowszym rozwiązaniem. Ale wielożeństwo to także zwiększone obowiązki i utrzymanie tych żon i dzieci… Głupi pomysł, ale ma swoje dobre strony.

Została jeszcze Jola. Wyczyniałem językiem dziwne wywijasy, zahaczając nim o obie dziurki, liżąc wszystkie newralgiczne miejsca, ssając i przygryzając łechtaczkę. W końcu się wyprężyła, kneblując się lekko zwiotczałym członkiem. No nie, następna chce mnie pozbawić zębów. Wstałem, trzymając ciągle biodra rudej, polizywałem lśniącą szparkę już o wiele spokojniej, z namaszczeniem. Ale ta wisząc głową w dół i ściskając udami moją szyję, nie odpuszczała. Wpychając go sobie całego; zabierała się na serio za następnego loda.
Nie. Dosyć. Obróciłem ją stawiając na nogi. Opadła od razu na kolana planując kontynuację, ale ze śmiechem uciekłem do łazienki.

Wychodząc z łazienki, zamarłem w drzwiach z wyrazem niedowierzania na twarzy. W pozycji 69 Justyna klęczała nad młodą liżąc jej uda, a ta z głową w powietrzu wciskała swoje usta z wystającym języczkiem między rozwarte szeroko, mięsiste wargi nauczycielki. Nie zauważyły że wyszedłem z łazienki. Czyżbym był im wcale niepotrzebny? Lekko tąpnęło moim męskim ego, ale widok wszystko wynagradzał. Justyna przemogła się opadając ustami na wzgórek Joli. Po raz kolejny złamała swoje uprzedzenia, pląsając językiem po rozwartym szeroko rowku młodej. Ta zrobiła prawie szpagat w powietrzu, udostępniając swoje skarby starszej ale o wiele mniej doświadczonej partnerce. Jednocześnie język młodej już wszedł cały w tunelik mojej byłej.

Niemożliwością było pozostać niewzruszonym. Nawet nie wiem kiedy, mały usztywnił się tak, że przedarł się przez pasek spodni i próbował mnie zasztyletować w okolicach pępka. Nie mogłem na to pozwolić rozpinając je szybko.

Dostrzegły mnie dopiero kiedy stanąłem nad głową Joli z maksymalnie usztywnionym organem. Chwytając mocno biodra Justyny, oderwałem ją od ust małolaty i wjechałem od razu cały do oporu. Zesztywniała zaskoczona, ale powoli zaczęła odpowiadać biodrami na moje mocne pchnięcia. Jednocześnie młoda próbowała złapać ustami mój woreczek, ale gdyby jej się to udało, mogłaby go urwać, albo skręcić sobie kark, więc poprzestała na lizaniu go od spodu; kiedy jej się wymykał, zajmowała się wewnętrzną stroną moich ud. Patrząc w dół widziałem rozkraczoną i rozwartą szeroko Justynę, nabijaną energicznie na błyszczący pal, ale poniżej momentami można było dostrzec rozwarte usta i wyciągnięty języczek Joli. Grzechem byłoby z tego nie skorzystać. Po którymś suwie, zmieniłem dziurki, wbijając się tak samo intensywnie w gardło małolaty.

Justyna pozbawiona nagle ruchliwego wypełniacza, z niedowierzaniem i szokiem patrzyła przez ramię na to co się działo. To co zszokowało moją byłą, nie zauważyłem żeby w jakikolwiek sposób podziałało na smerfetkę. Przyjmowała go całego najzupełniej normalnie, nawet się nie krztusząc.

Wróciłem w gorący tunelik nauczycielki, posuwając ją jeszcze energiczniej. Ale tęskniąc już za ustami młodej, znowu w nie wróciłem. Kiedy ją lekko poddusiłem, wracałem w szeroko rozwartą, ociekającą cipkę Justyny. W obydwu jamkach było równie interesująco. Nie musiałem wybierać, więc dzieliłem swoje ruchy równo, między obydwie laseczki. Po kilku minutach, obijając się o żołądek byłej, poczułem że już… już… Dwie salwy rozprysnęły się w pulsującej cipeczce, wyszarpnąłem go oddając resztę ustom małolaty. Jak zawsze, nie zmarnowała nawet kropelki.

Wycieńczony padłem na kanapę. Popatrzyły po sobie, potem na mnie i uśmiechając się jak gdyby nigdy nic, zaczęły się nawzajem wylizywać. Nastąpiło między nimi jakieś dziwne porozumienie?…
Chwilowo niezdolny do żadnej akcji, pomyślałem że dobrze byłoby przenieść ją na później.
– Wiecie jaka jest najwspanialsza rzecz na świecie?
– Seks? – niepewnie wymamrotała Justyna spomiędzy zaciśniętych na jej głowie ud.
– Seks – rozwiała jej wątpliwości Jola, wypuszczając na chwilę memłane wargi z ust.
– Taaak? To kiedy będzie ten obiad?

Zaraz po obiedzie zadzwonił dzwonek od drzwi wejściowych.
– Wejść – ryknąłem.
– Cześć Lolo – usłyszałem Grubego, mojego kumpla jeszcze z piaskownicy.
– Nie piję dzisiaj.
– Dobra, dobra. Przyszedłem cię wyciągnąć… – dopiero teraz zobaczył moje dwie nimfy.

Justyna krzątała się przy stole z wyciągniętą ze spódnicy i niedopiętą bluzką, bez biustonosza. Połowa piersi była wystawiona na widok, a gdyby nadarzyła się okazja, po zapuszczeniu żurawia, można byłoby bez wysiłku obejrzeć je całe. Ale piękne baloniki zaprzątały uwagę kumpla tylko przez chwilę. Teraz stał w drzwiach gapiąc sie na odkryte nogi rozciągniętej przy mnie małolaty. Leżała ze zgiętym kolanem w powietrzu, obserwując z rozbawieniem głupią minę kolesia. Nooo tak… wszystko jasne. Ta bezwstydnica nie założyła majtek… Ale skoro jej to nie przeszkadza…
– Gdzie chciałeś mnie wyciągnąć? – spróbowałem sprowadzić go na ziemię.
– Eee… teraz to już chyba nieaktualne… – uparcie jego wzrok tkwił wklejony w wyeksponowane krocze Joli.
– Ty, weź pooglądaj sobie sufit – wyprostowałem go konkretniej.
– Mnie to nie przeszkadza – wyszczerzyła się młoda, ale opuściła uniesione udo na mojego małego przytulając się jednocześnie do ramienia i zasłaniając wcześniej wywalony na światło dzienne wzgórek.

No tak, obejrzał sobie już szparkę, to trzeba mu pokazać pośladki – podziwiałem w duchu przebiegłość małolaty. Ależ ona była perfidna. Wiedziała że Gruby wlepia gały w jej pupę, ale nie była pewna, czy ja sobie z tego zdaję sprawę. Postanowiłem nic nie robić, tylko poczekać na rozwój wydarzeń. A ta przesunęła udo po mnie wyżej, wystawiając teraz jeszcze na widok szparkę pod pośladkami.

Nieee no, „tak dalej być nie będzie”. Młoda sobie ze mną leciała na maksa. Trzeba było pokazać jej, jej miejsce.

Wstałem, podszedłem do Justyny, obejmując ją za szyję i pakując jednocześnie łapę pod bluzkę. Szarpnęła się nieprzyzwyczajona do takiego ekshibicjonizmu, ale szybko się uspokoiła. Po raz pierwszy tego popołudnia triumfowała pokonując młodą. Była na tyle inteligentna, żeby to docenić. Wyprostowała się jak struna, wpychając mi w dłoń wypiętą i nagle stwardniałą pierś.
Z wielką przyjemnością zająłem się twardym sutkiem…

Jolka z kanapy patrzyła na mnie z niedowierzaniem w oczach, zapominając schować z wrażenia wywalone na wierzch wargi i pośladki. Porównując swoją lotność z inteligencją Justyny, zdawała sobie chyba sprawę, że nie ma szans, ale dopiero teraz pojęła że strzeliła babola swoim poprzednim zachowaniem. Leżąc na brzuchu, gorączkowo obciągała króciutką mini, do chwili kiedy ta zasłoniła centymetr ud pod pośladkami. Stanowczo za ekonomiczny ciuszek, dalej już się nie dało obciągnąć, bo górą mogłyby wyjść włoski łonowe. Rozbawiony obserwowałem jej szamotaninę.
Nie wiedziała jeszcze, że zrobiła to o wiele za późno… A gdyby tego teraz nie zrobiła, mogłoby to od biedy świadczyć o sile jej charakteru, o tym że robi to co chce i kiedy chce, a tak… Żałosne.

Teraz przyszło mi do głowy, że po dzisiejszych harcach, właściwie Justynę można jeszcze sobie wychować, młodą w momencie kiedy to pomyślałem, spisywałem automatycznie na straty. Bardzo się przydała do łamania oporów mojej już byłej, nie – byłej, decyzję musiałem przemyśleć; ale normalny facet, musi mieć jakiś punkt odniesienia, kogoś kogo można być prawie pewnym. Justyna spełniała na razie wszystkie te warunki, młoda nie kwalifikowała się nawet do przedbiegów…

Gruby obserwował wszystko z ogłupiałą miną, nie kumając absolutnie bazy. Poświęcił teraz całą swoją uwagę moim palcom, przebierającym po sutku pod cienkim materiałem bluzki.
– Może wykrztusisz wreszcie czego chcesz? – wróciłem do rzeczywistości i pociągnąłem za sobą resztę.
– Eeeghmm… Myślałem… że gdzieś może pójdziemy – zaczynał się plątać w zeznaniach.
– Gdzie? – nie dawałem mu wytchnienia.
– No wiesz… do pubu. Ale skoro masz taaakie towarzystwo… Może dziewczyny poszłyby z nami? – zaproponował przytomnie, chcąc wykorzystać niecodzienną sytuację do końca.

Zwykle udawało nam się z Grubym bez jakichś specjalnie zaawansowanych zabiegów wyrwać z któregoś pubu jakieś chętne ciała; zwykle w piątki albo soboty. A właśnie był piątek…

– Chcecie gdzieś iść? – odwróciłem się do lasek.
Tym razem żadna nie wyrwała się przed szereg. Cisza.
– Wiecie co, mam lepszy pomysł. Gruby zapewni trunki, wy zrobicie jakąś wyżerkę i zostaniemy tutaj, co wy na to.
– Ja muszę już iść – wyszeptała Justyna.
– Nie musisz, zostań dzisiaj ze mną. Proszę… – tchnąłem jej prosto w uszko.
Nie odpowiedziała wtulając się plecami w mój tors a wypiętymi pośladkami masując przez warstwy materiału mojego małego ledwo dostrzegalnymi ruchami, ale wciskając się we mnie z całych sił. Znowu była moja i nie miałem zamiaru nią się z nikim dzielić. Objąłem dłonią całą pierś, jeszcze mocniej przytulając ją do siebie.

Młoda nie mogła tego słyszeć, ale wystarczająco dużo zobaczyła, żeby się domyśleć reszty. To nie było już dla niej za skomplikowane. Straciła grunt pod nogami, ale po wyrazie twarzy było widać że nie zamierza odpuścić. Chyba pierwszy raz w życiu dostała kosza, dotąd to ona rozdawała je na prawo i na lewo. Jeszcze mogły być z nią dzisiaj kłopoty.
– No to wszystko ustalone – poszedłem po portfel, żeby wybulić swoją działkę za trunki.

Trzy godziny później już wszyscy byliśmy lekko wcięci. Gruby od razu na początku został dyskretnie poinformowany – łapy precz od Justyny; o młodej nie było ani słowa. Wytrzymałem z nim tyle lat, bo lotnością i inteligencją mi nie ustępował. Dalsze instrukcje były niepotrzebne. Od razu sie zorientowałem, a Justyna tylko chwilę później, że postanowił spić małolatę. Powoli impreza się rozkręcała, ale kiedy wzmocnione drinki podziałały na Jolę, zaczął się prawdziwy ubaw. Strzelała jedną gafę po drugiej, jakby się uparła udowodnić wszystkim, że kawały o blondynkach – chociaż była ruda, nie wzięły się z powietrza.

W końcu przestała się kompletnie kontrolować. Mini zaczęła robić za gumkę od stringów, tych stringów właściwie też trzeba było się domyślać – następny egzemplarz z kolekcji „najbardziej przezroczyste…”. Kiedy alkohol zrobił swoje, poczuliśmy z Justyną, że czas leci i nie warto go tracić. Byli sami swoi, więc wtulając się w siebie, zaczęliśmy się dyskretnie podmacywać, całować, pieścić…

Kumpel poczuł że zostawiłem mu wolną rękę; co nie jest zabronione, jest dozwolone. Zaczął dobierać się do młodej. Starał się z nią rozmawiać, coraz śmielej ją obmacując. W końcu położył dłoń na jej udzie… i po paru sekundach już pełną garścią trzymał cipkę.
– Ej, twój kumpel się do mnie dobiera – oznajmiła lekko bełkocząc.
– No co ty nie powiesz? Jak śmie – wyszczerzyłem się,zostawiając Grubemu oficjalnie wolną rękę, zwłaszcza że z drugiej strony poczułem niebezpiecznie zaciskające się palce na moich klejnotach. Niechbym spróbował zareagować inaczej…
– Ale on już mi prawie robi palcówkę – wyjęczała z drugiej strony kanapy.
– To ty zrób mu loda, niech i on coś z tego ma – zbyłem ją lekko poirytowany.
Justyna parsknęła cicho, kumpel posłał mi pełne wdzięczności spojrzenie.
– Poważnie mówisz? – upewniała się wcięta małolata, ale wcześniej już zdążyła rozwalić szeroko kolana, żeby mu ułatwić dostęp.
– Masz dowód? Rób co chcesz – w końcu nie wytrzymałem.

Nie było więcej pytań. Już parę sekund później usłyszeliśmy i zobaczyliśmy, jak pęka jak bibułka jej mgiełka, broniąca nieporadnie dostępu do szparki. Ostatnio coś często musiała dokupować bieliznę, bo przez ostatni tydzień sam jej podarłem chyba ze trzy pary. Pisnęła zaskoczona. Moja już „nie była” miała satysfakcję, znowu dusząc się ze śmiechu.

Zasłaniał ją, ale po chwili zobaczyliśmy jak energicznie mu chodzi łokieć. Nie trzeba było długo czekać i usłyszeliśmy charakterystyczny chlupot, a zaraz potem zduszone jęki Joli. Wyglądało na to, że o nas zapomnieli. Nie ma się czemu dziwić; mieliśmy z Jurasem niejedną rozbieraną imprezę za sobą, niejeden sandwicz… a małolata była po prostu już narąbana, poza tym seks na pewno nie był dla niej tabu; laska pijana – cipka sprzedana.

Za to Justyna szeroko otwierała oczy, próbując zobaczyć jak najwięcej. Młoda już teraz jęczała bez skrępowania, rozwierając kolana jeszcze szerzej. Położyła nogę na udach kumpla tak, że jej stopa wylądowała na moich. Zaczęła jechać piętą w kierunku mojego małego.

Liczyła że Justyna straci czujność? Niedoczekanie. Moja, już teraz „aktualna”, zgięła jej nogę zrzucając ją z mojego uda. Młoda była nieustępliwa wyprostowując ją znowu i wpychając ją pod mój pośladek… Co nie przeszkadzało jej coraz głośniej jęczeć.

Wkurzyło to Justynę. Objęła dłonią przez materiał spodni mojego drąga, jakby chciała go ochronić. Teraz spokojniej powróciła do obserwacji.

Gruby nie wytrzymał. Od tyłu widzieliśmy jak wstaje, chwilę potem było słychać warkot rozsuwanego rozporka, a potem już tylko gulgotanie, siorbanie i sapanie młodej. Trwało to trochę…

Justyna zdążyła tak się podniecić, że chyba bezwiednie zacisnęła dłoń na trzonie, masując mnie powolutku przez spodnie. Biodra kumpla pracowały coraz szybciej. Małolata z jedną nogą na podłodze, drugą pod moim pośladkiem, prezentowała rozwarty szeroko tunelik naszym oczom. Bordowo różowa czeluść pulsowała w rytmie bicia serca, a wargi i uda ledwie dostrzegalnie kurczyły się i rozszerzały w rytm ruchów bioder, dobijających na końcu bardzo zdecydowanie do jej ust. W końcu wyprężył się jak struna; było słychać delikatne siorbanie i głośne przełykanie. Zanim się odwrócił, znów usłyszeliśmy suwak rozporka.

Opadł wykończony na kanapę między jej udami. Sama tak się układając, umożliwiła mu gmeranie do woli w rozwalonej szeroko szparce. Musiał tam wyczyniać niezłe cuda, bo małolata coraz intensywniej zagryzała błyszczące wargi, próbując powstrzymywać jęki. Słabo było widać, więc Justyna zaciągnęła mnie do tańca na środek pokoju.

Teraz było widać dużo lepiej; jego dwa, może trzy palce, zupełnie zginęły między jej fałdkami. Łokieć znowu pracował w imponującym tempie.

Dopiero teraz kumpel spostrzegł, że zmieniliśmy miejsca na widowni. Z przepraszającym uśmiechem wyjął palce, wstał składając jej nogi, znowu usiadł. Młoda nie jarzyła, dlaczego nagle przestało jej być przyjemnie. Próbowała znowu rozłożyć uda, ale uniemożliwił jej to stawiając ją na równe nogi, wstając i przytulając ją. Zaczęli tańczyć obok nas. Jeśli wicie się w miejscu i wklejanie w siebie można nazwać tańcem…

Nagle zaczęło młodą rzucać. Ledwie zdążyła wbiec do łazienki. Za dużo mieszała…
– No to se pan narobiłeś – puściłem nasz stały tekst. – Idź, zobacz co z nią – miałem swój niecny plan wysyłając go z tak „poważną misją”.
Znając go byłem prawie pewien, że jej nie odpuści… więc my będziemy trochę dłużej sami.

Ledwie zamknął za sobą drzwi, mocniej przytuliłem Justynę.
– Taki to ma dobrze. Pobawił się, włożył jej do ust, a teraz jeszcze ją przeleci – wymruczałem.
– Taki jesteś niedopieszczony? A co byś chciał robić? Zresztą, o co ja pytam… – z uśmiechem wymknęła mi się z objęć i kucnęła przede mną.

To był najlepszy lodzik jakiego kiedykolwiek mi zrobiła. Powolutku, głęboko, sugestywnie patrząc mi w oczy przez cały czas. Wszystko połknęła. A przez cały ten czas z łazienki dobiegały nas jęki.

Zrobiło się mocno po północy, czas kończyć.
Kumpel wzrokiem spytał czy może zostać. Pokręciłem prawie niedostrzegalnie głową. Po jego wyjściu: kąpiel i w bety. Niestety, teraz żałowałem że dorobiłem się tylko jednego łóżka. Za to było tak duże, że na upartego we troje można było spać nie dotykając się wzajemnie. Był jeszcze inny problem. Jeśli ktoś twierdzi że płeć piękna jest słaba, niech spróbuje przeciągnąć w nocy kołdrę na swoją stronę. Postanowiłem być przezorny i spać w środku.

Wtuliłem się w Justynę, głaskając jej piersi, wkrótce schodząc na brzuszek, włoski, uda… Na plecach poczułem biust małolaty. Masując mi od tyłu klejnoty, młoda wyszeptała:
– Przyjemnych snów. Śnij o mnie.
– Zdecyduj się – wymruczałem sennie.

Moja nabrzmiała znowu pałeczka, wśliznęła się od tyłu między uda Justyny. Tak było o wiele przyjemniej zasypiać.

***

To był dzień który zadecydował o moim życiu. Seks, chociaż jest bardzo ważny, nie jest najważniejszy. Wróciłem do Justyny i jesteśmy coraz bardziej szczęśliwi. Ona jest coraz szczęśliwsza… Za tydzień nasz ślub.

A młoda? Dwa czy trzy dni później bez wysiłku ją przekonaliśmy, że powinna wrócić do domu. Nie widziałem jej od tamtej pory. Zbyt dużo się o niej dowiedziałem przez te pamiętne kilka dni, żeby mogła odegrać jakąkolwiek rolę w moim życiu.

Scroll to Top