Księżyc jeszcze było widać

Delikatny wiatr, wręcz nietypowy na te porę roku, łaskotał wierzchołki wysokich sosen, które rosły tuż przy brzegu jeziora na niezbyt urodzajnych piaskach. Zieleń drzew i krzewów pięknie współgrała z niebieskim kolorem wody i bielą zachmurzonego nieba rozświetlanego przez ostatnie promienie słońca. Na niewielkiej plaży dało się zauważyć ślady po licznych odwiedzinach młodych ludzi, którzy tutaj urządzali zabawy do świtu. Korzystali oni w ten sposób z uroków i interesującego odosobnienia tego fragmentu brzegu jeziora – plaża ograniczona z jednej strony wodą a z drugiej zagajnikiem starych sosen i trawiastym wzniesieniem była bardzo ustronna. Do pobliskiej miejscowości nie było daleko, a mimo tego w tym właśnie miejscu odbywały się najróżniejsze szaleństwa młodych osób. Ustawiwszy samochody w pobliżu i rozłożywszy namioty na wspomnianym wzniesieniu zwieńczonym kilkoma drzewami i okrytym wieloma krzewami, młodzi ludzie schodzili na plażę, by spojrzeć na zachód słońca nad jeziorem, rozpalić ognisko i otworzyć pierwsze butelki piwa. Krzaki na wzniesieniu stanowiły praktyczna osłonę, gdyż blisko przebiegała droga, którą mogli przybyć nieproszeni goście chcący zakończyć młodzieżowa imprezę.

Tego wieczoru jednak to ustronne miejsce nie było terenem żadnych niesamowitych szaleństw. Kierowca, jadąc pobliską drogą, nie dostrzegłby żadnych śladów obecności tutaj młodego człowieka. To nie była jednak prawda. Pomiędzy krzewami krył się niewielki, jasnoniebieski namiot, który specjalnie został tutaj rozłożony aby uniknąć podmuchów wiatru – teraz wiatr był bardzo słaby, ale w nocy mógł bardzo przybrać na sile.

Na wzgórzu tuż przy namiocie odnaleźlibyśmy dwa rozpakowane plecaki i kilka ubrań, które okazały się zbędne w tej wyprawie, ponieważ wczesne lato było niezbyt kapryśne i przyniosło bardzo ciepłe ostatnie godziny dnia i prawdopodobnie też ciepłą noc. Na trawie i placach piasku na wzgórzu widzielibyśmy ślady czworga stóp – dwóch szerszych i głębszych – męskich, i dwóch lżejszych– kobiecych.

Może historia, którą teraz opowiadam, będzie się wydawać bardzo banalna i niezbyt ambitna, lecz wcale nie wyszukanie treści jest tutaj najważniejsze, ale fakt, iż każdy z nas odnajduje coś w tej opowieści – ciągu dalszego pewnie się domyślacie – coś, takiego co sam kiedyś zasmakował, ewentualnie zawsze marzył, żeby spróbować tego a jednak nie udało mu się to jak mnie.

Gdzie znajdują się mieszkańcy namiotu? Jest już późno. Słońce zniknęło za horyzontem i jedynie smuga czerwieni na bieli nieba i błękicie wody stanowi jakiś ślad po nim. Jeszcze przed sekundą siedzieli oni na spróchniałym pniu drzewa wniesionym na wzgórze przez jakich wcześniejszych gości. Teraz parę tę widać ze wzgórza doskonale, gdyż oboje usadowili się na innym pniu drzewa na plaży tak blisko wody, że czasem lekka fala dociera do ich stóp i moczy podeszwy butów.

Siedzieli obok siebie. Czy byli para? Nie wiem. Ten wspólny wyjazd. Wspólne patrzenie na jezioro wieczorem. Rzadko wymieniane słowa. Jeden namiot dla dwojga. Ale ich ciała się nie stykały. Ona nie opierała się o jego ramie i nie szukała fizycznej bliskości. Czasem tylko, gdy powiedziała parę słów, on odwracał głowę i spoglądał w jej kierunku, może jedynie po to, żeby poznać jej wyraz twarzy i lepiej zrozumieć myśl, a może aby spojrzeć głęboko w jej brązowe oczy.

Mijały godziny a oni rozmawiali w ten swój spokojny i powolny sposób. Kilka razy on albo ona wstawali z pnia. Wracali na chwilę do namiotu. Niekiedy samotnie odchodzili w kierunku pobliskiej drogi, by rozprostować nogi. On przyniósł jej gorące kakao. Ona poczęstowała jego wcześniej przygotowanymi kanapkami i mleczna czekoladą. O czym rozmawiali? Trudno powiedzieć. Ich ciche głosy ginęły gdzieś w szumie drzew. Oboje byli młodzi i pragnęli siebie, lecz cały czas zachowywali pewien dystans. Może nie zakochani a przyjaciele? Pewnie on ma kogoś. Albo ona. Może to pożegnalny wieczór? Wiatr nabrał na sile koło północy. Niesamowite, że oni siedząc tak spokojnie i niezbyt żywo rozmawiając, nie zauważyli upływającego czasu. Robiło się powoli coraz chłodniej, lecz nie na tyle, żeby spadająca temperatura mogła im przeszkadzać. Po niebie przechodziły kolejne chmury a chwilami dostrzec dawało się księżyc i niektóre gwiazdy. Rozmowa stawała się coraz powolniejsza. Wreszcie ona oparła się o jego ramię – po raz pierwszy zbliżyły się te dwa ciała – i przyłożyła swój policzek do męskiego ramienia. On objął dłonią jej biodro. Nie minęła dłuższa chwila a powieki opadły i dziewczyna usnęła.

Kolejne godziny. Sen dziewczyny. Chłopiec czuwał. Godzina druga, trzecia w nocy. Nareszcie wraz z pierwszymi promieniami budzącego się słońca otworzyły się jej oczy. Spojrzała prosto przed siebie i zobaczyła ciemną płaszczyznę. Przez moment myślał, ze to woda jeziora, którą pożegnała wzrokiem przed zaśnieciłem jako ostatnią. Nie było to jednak jezioro, ponieważ w niektórych punktach granatowej powierzchni błyszczały jaśniejsze punkty. „Niebo” – pomyślała i dopiero w tej chwili zdała sobie sprawę, że leży na rozłożonym kocu tuż przy pniu, na którym siedziała przez cały wieczór. Poczuła obok siebie obecność drugiej osoby. Spojrzała w jej stronę i dostrzegła dwoje oczu skierowanych w jej oczy. Poczuła dłoń zaciskająca się na jej palcach. Odwzajemniła uścisk i poczuła w swoich żyłach silniej płynącą krew. Momentalnie wyszła z krainy snów i wróciła do rzeczywistości. Usiadła na kocu obok chłopaka. Spojrzała znów w twarz towarzysza i wyrazem twarzy dała do zrozumienia, że jest szczęśliwa. Na ten moment oboje czekali cały wieczór i noc.

Dziewczyna poczuła na swoich biodrach dłonie chłopca. Przypomniała sobie jego pierwsze spojrzenie, gdy się poznali. Było ono takie niewinne i nieśmiałe. Z czasem jej przyjaciel okazał się mimo wszystko dużo bardziej zdecydowaną i odważna osobą. To on zaproponował jej przyjazd tutaj. Był zawsze bardzo małomówny, lecz ona szybko zaczęła rozumieć sens słów, które bardzo oszczędnie wypowiadał. Teraz im obojgu nie były potrzebne już żadne słowa, gdyż jego dłoń na jej biodrze sama świadczyła o myślach młodego mężczyzny. Palce powoli ruszały się po powierzchni jej beżowej bluzki. Doskonale przyjmowała jego dotyk i przypominały się jej rzeczy, których razem zakosztowali w świecie zmysłów i które przeniosły ich oboje w nadrealną krainę, gdzie żyją dusze. Była pewna, że ten chłopiec dziś o świcie, gdy jeszcze słońce w całości nie pokaże się nad horyzontem, zaprosi jej dusze do tańca. Pragnęła tego.

Poczuła jego oddech na swojej szyi. Nie miała odwagi odwrócić twarzy. Przymknęła oczy i przypomniał jej się widok jego w granatowym garniturze, w jakim przyszedł do niej niedawno po zaliczeniu egzaminów. Myślała o jego ramionach, piersi i pośladkach na które kładła czasem swoje dłonie. W jej ciele powoli wzrastało ciśnienie. On był przeciętnie zbudowanym chłopakiem, który nie wyróżniał się z tłumu niczym. Nawet swoim spojrzeniem, zwykle smutnych i świadczącym o tym, że przebywa gdzieś w innym świecie. Zawsze zastanawiała się, jakim cudem udało się jej znaleźć taką osobę pośród wielu innych. Pod żadnym względem nie był dla niej ideałem, ale wiele go z nim łączyło.

Dziewczyna uciekała cały czas przed jego oczami. Jakże on kochał chwile, gdy wiedział, że ona czyni to tylko z powodu wrodzonej wstydliwości i niepewności. Była od niego młodsza zaledwie o rok, ale to on pokazał jej wszystko, cały świat, którego wcześniej nie zasmakowała i nie miała nawet odwagi poznać. Chciał, aby ta chwila trwała wiecznie – ale to było niemożliwe – jego ciało pragnęło jej ciała. W końcu uchwycił jej twarz w swoje dłonie i spowodował, że niemożliwa stała się ucieczka jej ust przed jego wargami. Zbliżyły się obydwie twarze. Usta otarły się o siebie i oboje poczuli smak drugiej osoby. Dłoń na jej biodrach zaczęła się powoli ruszać. Wsunęła się pod bluzeczkę i dotknęła gładkiej skóry pleców. Pocałunek zakończył się po minucie. Twarze pozostały jednak przy sobie dłużej. Ona patrzyła w jego oczy. On spoglądał w jej. Zielony wzrok przenikał brąz. Dłoń delikatnie gładziła długie włosy. Rozpuszczone i trochę potargane. Po chwili wysunął języczek i skierował go zadziornie pomiędzy jej wargi. Ona zaskoczona nie wiedziała co robić i rozsunęła wargi, lecz nie pozwoliła wsunąć się językowi partnera do jej szczeliny ust, tylko wysuwając swój sprawiła, że ich ciała połączyły dwa stykające się języczki.

Jego ciało pragnęło spotkania z jej ciałem. Gdy zakończyła się seria kilku pocałunków, on położył dłonie na jej ramionach i przesunął na szyję. Sprawnym ruchem rozsunął jej bluzkę. Ona pozostawała w tym momencie w pełni posłuszna jego woli. Cały czas chłopak nic nie mówił. Wiedziała jednak, że teraz powinna jedynie czekać… pozwoliła, aby bluzka zsunęła się z jej ramion. Pozostała w czarnej koszulce na ramiączkach i jasnoniebieskich jeansach. Pocałunek w usta. Całus w słodką bródkę. Pocałunek złożony na policzek. Odrobina bólu i dawka podniecenia, kiedy jego zęby zacisnęły się wokół jej uszka. Drapanie jej ostrych paznokci po jego kolanach. Cichy mruk przyjemności, gdy jego dłoń podciągnęła do góry koszulkę i zaczęła wędrować po zgrabnym brzuszku. Palce powoli naciskające na jej ciało. Wsuwające się w pępek i badające jej reakcję na ruchy. Z przymkniętymi oczami rozkoszowała się tą chwilą. Na moment otwierała je, żeby spojrzeć w jego i wzrokiem podziękować za delikatność. Nie minęło parę chwil a jej koszulka znalazła się gdzieś w trawie. Odgarnęła od siebie dłonie chłopaka i swoje złożyła na jego klatce piersiowej rozpinając jednocześnie koszule, która w końcu wylądowała na piasku plaży albo w trawie.

Dziewczyna patrzyła na nagie ciało chłopaka i czuła coraz większe pożądanie. Równocześnie ściskała mocniej nogi, by czuć ocierający się materiał dżinsów o wewnętrzną stronę ud. Ten odruch z pozoru wydawał się oznaką niewinności, a jednak świadczył o czymś zdecydowanie przeciwnym. Jej dłonie wylądowały na brzuchu chłopca. Chłopca? Nie.. – wnioskując po sylwetce: szerokich ramionach, silnej klatce piersiowej i zgrabnym brzuchu, który zdobiły dwie kolumny mięsni – młodego mężczyzny. Palce wędrowały po biodrach i na chwile przysłaniały pępek, żeby w końcu znaleźć się wysoko na szyi, gdy dziewczyna przytulając się do swojego przyjaciela, zbliżyła twarz do jego piersi, przymykała oczy i wysuniętym koniuszkiem języka filuternie musnęła jego sutki.

Chłopak wybuchnął śmiechem. Takie zachowanie dziewczyny rozbawiło go niesamowicie. Krzyknął tylko głośno: „Niegrzeczna!”, ale po chwili zamilknął przytrzymując ją za biodra. Szepnął do ucha: „Teraz nie znikniesz mi”. Spojrzenie w oczy. Dwie dusze powiedziały sobie, że nadeszła ta chwila. Ona opadła plecami na pień drzewa i w ten sposób podporządkowała się chłopakowi. Ten natomiast nie miał zamiaru już czekać. Skierował oczy jeszcze w stronę jeziora, a gdy ujrzał wschodzące leniwie słońce, rozpiął spodnie towarzyszki. Najpierw czerwonawy pasek z metalową klamerką, guzik, zamek błyskawiczny, uniesione biodra, spodnie zsunięte już do kolan. Uniesiona twarz dziewczyny wyrażała zadowolenie i przyjemność z oddania się w pieszczoty młodego mężczyzny, który właśnie położył swoja otwartą dłoń na jasnobłękitnych majteczkach w najwrażliwszym punkcie jej ciała. Dłoń przesunęła się wyżej na płaski brzuch – wróciła jednak z powrotem niżej niegrzecznie wsuwając się pod springi. Chłopak uniósł się i wolną ręką rozpiął staniczek uwalniając dwie piękne piersi, które poczuły przyjemny lekki wietrzyk od strony jeziora.

„Księżyc jeszcze widać” – powiedziała dziewczyna.

Nachylił swoją twarz nad jej twarzą i przylgnął wargami do nadstawionych policzków. Złożył kolejne pocałunki na jej szyi, dekolcie oraz na piersi wsuwając pomiędzy swoje wargi sterczący czerwony sutek. Dziewczyna lekko mruknęła i przymknęła oczy, gdy jego usta smakowały szczytu piersi, a potem lizały zwinnym piersi wokół brodawek. Dłoń w majteczkach przesuwała się coraz niżej nie napotykając żadnego oporu.

Iskra! Wstrząs. Mięśnie dziewczyny na chwilę zacisnęły się a przez jej ciało przeszła fala ciepła, bo dwa palce chłopaka natrafiły na jej najczulszy punkt, który z powodu męskiego dotyku przekazał do mózgu najprzyjemniejszą wiadomość – „rozkosz”. Owalne ruchy dwóch palców. Potem bardziej posuwiste – z góry na dół. Dziewczyna podniosłą po raz drugi tyłeczek do góry i majteczki dołączyły do jej spodni na wysokości łydek i w ten sposób umożliwiły dostęp do jej skarbu. Dwa palce przesunęły się niziutko i rozsunęły w przeciwne strony płatki róży zdobiące wejście do jej ciała. W tę szczelinę wszedł po chwili język partnera. Język, który wcześniej niegrzecznie figlował z jej pępkiem i przeszedł całą drogę jej łona i rozkoszował się jej miękkością i delikatnością. Wsunął się do jej środka dość głęboko. Przyjaciółka lekko ruszyła się na pniu-ławeczce a ruch biodrami świadczył o przyjemności jaką sprawia jej ta igraszka. Chłopak pozwolił, by jego język odpoczął przez chwilę lekko liżąc dwa różowe płatki i przesuwając się także niżej na uda i ich wewnętrzną stronę a wreszcie zbliżając się do jej brązowego gniazdka.

Ciche i słodkie mruczenie miłego kociaka dochodziło do uszu chłopaka i zachęcało go do kontynuowania pieszczot. On wiedział doskonale, że oboje chcą czegoś więcej. Ściągnął do końca bieliznę z dziewczyny i kontynuował pieszczoty. Tym razem jednak język wsunął się maksymalnie głęboko do jej wnętrza, ale tylko na krótko. Jego miejsce zajęły dwa palce. Lekko zgięte weszły do pochwy dziewczyny i wypełniły ją, gdy język jeszcze moment drażnił łechtaczkę. I w tym miejscu do działania przystąpiły palce, które masując ją w najróżniejszy sposób i ze zmienną intensywnością powodowały, że mruczenie stawało się coraz bardziej intensywne. Do czasu. Wreszcie partner zasłonił jej usta swoimi i ich ciała połączyły się także tutaj. Słodki smak wiśniowych ust…

„Chodź do mnie, Mój Kociaku” – szepnęła dziewczyna po dość długim pocałunku – obudziła się z transu wywołanego pieszczotami i położyła swoją dłoń na jego spodniach. Poczuła twardość. Uśmiechnęła się tylko zalotnie i oderwała się od niego zsuwając się z pnia-ławeczki na trawę tuż do jego nóg. Pocałowała go w sam brzuch a następnie rozpięła zamek błyskawiczny. Wkładając w to dużo siły zsunęła z jego pośladków spodnie wraz z bordowymi bokserkami. Spojrzała w jego twarz i dostrzegła znów w jego oczach wspomnienia wielu miłych chwil, które razem przeżyli. Jedną dłonią dotknęła jąder, drugą przytrzymała stercząca męskość i rozsuwając lekko usta wsunęła sobie między wiśniowe wargi jego penisa. Chłopak westchnął, gdy przesuwające się po główce członka wargi zsunęły skórkę i zaczęły się ocierać o najdelikatniejsze fragmenty jego ciała, a sam języczek ruszając się dodawał tej pieszczocie dodatkowej pikanterii, ponieważ ocierał się o sam koniuszek członka. Dziewczyna zaczęła ruszać się powoli sprawiając towarzyszowi rozkosz wraz z każdym ruchem ust do przodu, kiedy wsuwała w siebie go głębiej oraz do tyłu, kiedy lekko wycofywała.

Chłopak widział wodę i pierwsze płomienie słońca nad nią. Przesunąwszy wzrok niżej patrzył na dziewczynę miedzy swoimi nogami, która dawała mu rozkosz, ma jaką tylko miał ochotę. Znali się tak dobrze. On nie musiał mówić o czym zawsze marzył. Ona mogła polegać na nim i była pewna, że zaraz gdy w jej umyśle zrodzi się jakieś kolejne pragnienie, to on je odkryje i spełni.

Tak też się stało tym razem. Chłopak położył dłoń na jej ramieniu i podniósł ją usadawiając ją na swoich kolanach na wprost siebie. Jej oczy były na wysokości jego, jej usta mogły cały czas dotykać jego warg. Biust ocierał się o jego klatkę. Dłonie chłopaka gładziły najpierw jej plecy, a potem zsunęły się na pośladki – zgrabne ale bardzo miękkie. Oboje pragnęli swoich ciał. Namiętność wzrastała.

Ten moment trwał bardzo długo. Nie ma niestety słów, które potrafiłyby opisać uczucia panujące w sercach dwojga ludzi w tej sytuacji, czy nawet słów mogących oddać odpowiednio nastrój chwili. To wszystko zna jednak doskonale każdy, kto zaznał choć raz w życiu smak zmysłowości i fantazji.

Tak, to jest niesamowicie ludzkie, może także zwyczajne… ale czy na pewno kiedyś Twoje serce i ciało nie biło w rytmie drugiego serca tak, że nie potrzebowaliście słów, myśli i rzeczywistości wokoło was?

Dziewczyna odchyliła się lekko do tyłu i oparła cały ciężar ciała wyłącznie na dłoniach swojego towarzysza trzymających ją na wysokości bioder i talii. Wyginając ciało do tyłu udostępniła ustom chłopaka swoje najbardziej wrażliwe fragmenty ciała – piersi, szyję, dekolt. Tym razem jednak pragnęła nie tylko pieszczot, ale czegoś innego… Przechyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy, a przez jej umysł przeszła myśl, że chce być wreszcie pełna i czuć w sobie energię chłopaka. Pragnie wreszcie, żeby ja wziął – silnie i konkretnie.

Członek chłopaka ocierał się o jej wygolone łono. Jego główka dotykała jej nagiego ciała w najczulszych miejscach, co pobudzało wyobraźnie obojga. Podniecenie chłopaka wzrastało wraz z każdym ruchem palców dziewczyny, które zaciskały się na jego męskości. Cichy oddech dwojga ust, szybkie bicie dwóch serc i … w końcu energiczny ruch bioder, który wprowadził jego męskość do wnętrza młodej kobiety. Powoli główka penisa wsunęła się pomiędzy różowe wargi, za nimi podążył cały penis nacierając na dwie ściany dziewczęcej pochwy – bardzo ciasnej a jednocześnie wilgotnej z pożądania.

Dziewczyna opadła całym swoim ciężarem na uda chłopaka. Poczuła członek wchodzący w nią do samego końca. Nie zamierzała czekać. Uniosła do góry tyłeczek i wysunęła z siebie gorący pal, który miał im obojgu dać rozkosz. Po sekundzie opadła gwałtownie drugi raz. Cicho jęknęła mając wrażenie, że wszedł w nią jeszcze głębiej. Tym razem ona panowała nad ich ciałami ruszając biodrami i ujeżdżając swojego partnera z coraz większym zapałem, lecz to on nadał ten sytuacji dodatkowej pikanterii. Przechylił głowę w lewą stronę i zaczął całować jej wargi. Całować? Nie. Gryźć, lizać, pochłaniać w rytm jej ruchów. Jego dłonie zacisnęły się na jej piersiach i teraz bez zbędnej delikatności pieściły je, masowały, ocierały się o już bardzo twarde i pragnące silnych doznań sutki i brodawki.

Dziewczyna ruszała się bardzo zwinnie. Jej plecy prężyły się interesująco. Stłumione jęki rozchodziły się w powietrzu, lecz milkły wśród pobliskich drzew. Na plecy dziewczyny padały pierwsze promienie słońca podkreślając pociągająco wygięty kręgosłup i lekko zarysowane łopatki. Jej ruchy stawały się coraz bardziej intensywne – ich ciała skupiły swoja wrażliwość w jednym miejscu.

Rozkosz narastała bardzo szybko. Chłopak nie potrafił już wytrzymać, kiedy dziewczyna swoimi ruchami ujeżdżała go jak zwinna dżokejka. Potrzebował czegoś silniejszego. Chwycił ją mocno za biodra i przewrócił na kłodę-ławeczkę. Ona upadła na bok a następnie na plecy. Cały czas miała w sobie ruszającego się członka. Tym razem jego dominacja wyraziła się nie tylko w tym, że był w niej ale także w tym, że przygniatał ją swoim ciężarem. Ocierał się brzuchem o jej brzuch i klatką piersiową o jej biust. Położyła dłonie na jego pośladkach jednocześnie oplatając nogami jego uda. Pocałunki na dekolcie, czasem piersiach, głównie na szyi. Dziewczyna odchyliła do tyłu głowę i przymknęła oczy, gdy jego język wraz z zębami całował, ssał, gryzł skórę na jej szyi. Pragnęła wreszcie dojść. Właśnie w taki sposób. Mając go blisko siebie – dokładnie na sobie i w sobie.

Kolejne uderzenia stawały się niezgodne z przyjętym dotychczas rytmem – były pełne energii i siły, dochodziły do samego dna i powodowały, że dziewczyna przesuwała się w przeciwną stronę niż ciosy – ciało jednak nie dało rady uciec. Silne ramiona chłopaka zatrzymywały je. Coraz energiczniejsze pchnięcia stawały się także bardzo szybkie. Głębokość i szybkość. Oboje nie potrzebowali już niczego, żeby dojść na szczyty .

„Lecę!” – krzyknął chłopak powstrzymujący się od głośnego jęczenia „Ja też!” – dodała dziewczyna. Tak też było. Dwa ciała połączyły się w jedno i oboje znaleźli się gdzieś indziej. W innym świcie, w którym były tylko dwie dusze, taniec i promienie słońca padające na plecy i pośladki chłopaka oraz twarz i piersi dziewczyny. Ona chwyciła się mocno partnera. Wbiła palce w jego pośladki, przywarła do brzucha i bioder. Chciała teraz trwać nieruchomo i pozwolić na maksymalną penetrację.

Krzyk! Dziewczyna zdążyła jeszcze wrzasnąć, żeby ją mocno brał i jej głos zamienił się w głośny jęk, do którego dołączył dźwięk z ust chłopaka. Z jego wnętrza wystrzeliła pierwsza fala spermy. Kolejne pchnięcia połączyły się w jedno spazmatyczne wariackie drżenie dwojga ciał, Uderzenia nasienia do wnętrza dziewczyny, która czuła je i z rozkoszą przyjmowała w siebie. Dziewczyna doświadczała swoją głębię wypełnioną do końca. Odrobina białego soczku wypływała na jej uda i pośladki, ale chłopak cały czas ja z taką samą energią brał a ona jego ciosy przyjmowała w siebie nie cofając się wcale tylko zaciskając różne partie mięśni – uda, pośladki, brzuch, łydki. Grymas rozkoszy na twarzy. Lekko zgięty kręgosłup, który chciał uciec w bok przed falą orgazmu, lecz to się nie udało, ponieważ dziewczyna była uwięziona w ramionach partnera. Trzymana w miłosnym objęciu. Uchwycona dłońmi za dłonie, przyciskana ciężarem, czująca ataki od strony torsu i ramiona obejmujące ją silnie. Uwięziona w miłosnej pułapce, której nie opuści, póki nie minie fala spazmatycznego orgazmu.

Krzyk obojga połączył się i rozszedł w dwóch kierunkach: nad jezioro, w stronę jeszcze widocznego księżyca, gdzie zniknął w przestrzeni; oraz w kierunku pobliskich drzew, gdzie tańcząc wśród koron uniósł się na tyle wysoko, że zaginał w szumie liści.

Ciało chłopaka opadło w końcu. Oboje byli wycieńczeni. Pot spływał z ich ciał, ale to im wcale nie przeszkadzało. Ostatnie pchnięcia wygasły, ich ciała łączyły wymieszane soki, a on ciągle pozostawał w jej wnętrzu. Uśmiechnął się i za ten uśmiech dostał delikatny pocałunek w wargi. Chciała mu coś powiedzieć, lecz nie zdarzyła – jego usta były szybsze – pocałowały ją w uszko i szepnęły:

– To jeszcze nie koniec…

– Tak? – odpowiedziała słodkim głosem i z miłym zdziwieniem. Nie miała jednak siły. Zaskoczyła ją witalność partnera, który szybko podniósł się z niej i usiadł obok. Popatrzył przez chwilę na zrelaksowane ciało dziewczyny i chwycił ją za biodra. Objął silnie i uniósł w ramiona tak jak robi to matka z małym dzieckiem. Partnerka była bardzo zmęczona a jej ciało wiotkie. Poddała się bez żadnego protestu. Czuła się teraz bardzo dobrze. Odreagowała. Osiągnęła to, o czym marzyła i myślała całą noc. Teraz natomiast znajdowała się wtulona w pierś chłopaka. Tak samo naga jak i on. Z tą drobną różnicą, że ona wyczerpana a on pragnący czegoś jeszcze. Pozwoliłaby mu teraz na wszystko.

Chłopak trzymając partnerkę w ramionach przed sobą zrobił kilka kroków i ruszył do przodu, wspinając się powoli na lekki pagórek, przy którym znajdowały się ich namiot i ich rzeczy. Jej teraz było obojętne co się dzieje. Przeżyła wspaniały orgazm i odpłynęła w inny świat. Była bardzo lekka i nawet nie zauważyła, jak znalazła się na wzgórzu przy jednej z rosnących tutaj sosen. Oboje upadli na trawę. Nago. Czuli się jak cząstki przyrody, którą często podziwiali przez okno samochodu czy w miejskim parku. W tym momencie patrzyli na wszystko inaczej. Usłyszeli śpiewy pierwszych ptaków. Nie była to żadna rewelacyjna muzyka, lecz oboje zaczęli się śmiać patrząc ze wzgórza na plażę, jezioro i rozlane słońce.

Para podniosła się z trawy i znów rozpoczęły się pocałunki inicjowane przez chłopaka. Na chwilę ona wyrwała się z jego objęć i spytała:

– Czemu przyniosłeś mnie pod tą sosnę?

– Chciałem, żebyś położyła na jej dłonie i odczuła energię, która przepłynie z niej do Twojego wnętrza.- Tak też uczyniła. Stanęła pół metra przed pniem sosny i przyłożyła do kory dwie dłonie. Przymknęła oczy i starał się wczuć w ruchy drzewa wywołane wiatrem, tak żeby połączyć się z nim. Zapomniała gdzie jest. Z chwili zamyślenia i niebytu nie wyrwały jej nawet dłonie chłopaka, które wylądowały na jej biodrach i przesunęły się na apetyczne pośladki. Potraktowała to jako kolejny element natury, w którą się wtopiła. Dłonie te przesunęły się chwilę potem na jej piersi a do jej pleców przywarł chłopak. Na taki ruch nie mogła pozostać obojętna. Mruknęła cicho i zafalowała biodrami, żeby odrobinę zachęcić partnera. On nie potrzebował już nawet takiej zachęty. Palce na jej piersiach nie pozostawały bierne. Znów masowały jej sutki i brodawki. Ujmował je całe w duże dłonie i pieścił powodując, że poczuła energię z kolejnego źródła – źródła zlokalizowanego nisko w jej brzuchu.

Dziewczyna uczyniła drobny krok wstecz trochę rozsuwając nogi i pozwalając w ten sposób, aby członek chłopaka zaczął ocierać się o jej pośladki a potem przesunął się między jej uda. Poczuła, jak sztywna męskość ocierała się między jej nogami i zapragnęła znowu poczuć ją w sobie. Ta chęć stała się bardzo silna i narastała z chwili na chwile, gdy usta chłopaka całowały jej szyje, ramiona i gryzły uszka. Ciało dziewczyny zaczęło drżeć i w końcu chciała szepnąć, by w nią wreszcie wszedł. Nie potrzebowała tego czynić, ponieważ on właśnie to uczynił – zawsze o krok wyprzedzał jej myśli i pragnienia.

Członek powoli ale zdecydowanie wsuwał się do jej soczystej cipeczki – jeszcze wilgotnej od wcześniejszego seksu i wytrysku. Bez problemu i zbędnego oporu wypełnił ją do końca. Penetracja od tyłu sprawiła, że miała go głęboko w sobie. Chwyciła mocniej sosnę przed sobą i napięła mięśnie pośladków i ud, by pozwolić teraz na kolejne uderzenia, których coraz mocniej pragnęła. Napięła mięśnie ud i łydki usztywniając jednocześnie biodra i cały tyłeczek w ten sposób by czuć lepiej ruchy chłopaka w sobie a także, żeby nie poddawać się pchnięciom, lecz wychodzić im na spotkanie i wchłaniać w siebie. Odwróciła głowę w bok i kątem oka dostrzegła twarz partnera, który już teraz grymasem na twarzy okazywał wielką przyjemność jaką sprawiała mu ta pozycja.

To byłby niesamowity widok dla każdego faceta. Zgrabna dziewczyna z długimi nogami wypięta przed sosną. Jej włosy rozpuszczone i opadające w dół. Wszystkie mięśnie napięte i sprawiające, że nogi dziewczyny od stóp po same pośladki stanowiły jeden pionowy kształt, który kontrastował z linią poziomo ułożonej reszty ciała. Chłopak stał za dziewczyną i trzymał dłonie na jej pośladkach a równocześnie wchodził w jej wnętrze swoim członkiem w miejscu gdzie pionowo usytuowana cześć ciała przechodziła w horyzontalnie znajdujące się biodra i brzuch. Kąt prosty, który tworzyła sobą dziewczyną nadawał symetrii tej pozycji. Wiadome było jednak to, że niedługo wytrzyma tak i w końcu pod wpływem pchnięć, które zadawał jej chłopak, opadnie do przodu i oprze się o pień sosny.

Dłonie chłopaka wędrowały po plecach dziewczyny – od pośladków, poprzez powierzchnię gładkich pleców, aż do łopatek i ramion. Lekko wygięte plecy były płaszczyzną, na którą opadał wzrok młodego mężczyzny. Kilka razy jego lekko szorstkie palce przeszły wzdłuż jej uwypuklającego się kręgosłupa – od rowka miedzy pośladkami po wgłębienie między łopatkami, które przechodziło w ramiona skryte częściowo we włosach. Chłopak zrelaksowany pierwszym orgazmem o wschodzie słońca napajał się do końca tą chwilą kontrolując swoją włócznie wchodzącą rytmicznie w młodą i apetyczną pochwę dziewczyny. Mógłby tak penetrować ją wiecznie czując rozkosz i myśląc, że jest już w jakimś innym świecie. Potrafiłby w nieskończoność wypełniać wnętrze dziewczyny a następnie cofać się i znowu uderzać zmieniając rytm i siłę. Chwilami jednak głowa dziewczyny odwracała się w bok i na twarzy partnerki odkrywał żądze maksymalnej rozkoszy i silniejszych doznań. Miał zamiar takie jej dostarczyć.

Ona. Zapiszczała głośno, kiedy chłopak przejechał palcami po jej kręgosłupie. To była bardzo intensywna pieszczota, która sprawiała, iż jej mięsnie zacisnęły się i przeżyła pierwszą fale ciepła rozchodzącego się z jej podbrzusza w stronę serca i głowy a także wzdłuż nóg. Chciała poczuć penisa w swoim środku jeszcze mocniej. I tak się stało. Chłopak zmienił tempo i przyspieszył.

On. Patrzył na coraz bardziej wygięte plecy partnerki, którą czasem całował w usta, gdy ta pozwalała na to nadstawiając swoje wargi. Słyszał coraz głośniejsze jęki i sam coraz intensywniej oddychał. W końcu zaczął z cała energią i szybkością penetrować dziewczynę. Ona nie wytrzymała i opadła głową i piersiami na drzewo, na którym do tej pory trzymała jedynie dłonie. Oboje zrobili krok do przodu a dłonie chłopaka z pleców przesunęły się na jej piersi. Ścisnął obie bardzo mocno i poczuł bardzo twarde sutki. Jedną dłoń przesunął niżej – przytrzymał jej brzuch a potem jeszcze niżej na łono – bez problemu odnalazł jej najwrażliwszy punkt i natarł na ten guziczek palcami.

Ona. Zadrżała. Silny skurcz przez całe ciało. Istna iskra rozkoszy. Zdołała tylko jęknąć na cały głos, żeby ją właśnie tak pieścił. Chwytał ją za biust, gładził łechtaczkę i w równym, bardzo silnym rytmie wypełniał. Zachęcała go do coraz mocniejszych uderzeń prosząc o silne pieprzenie. Nie była już sobą. Jej ciało zaczynało oddzielać się od niej i stawało się tylko narzędziem do dawania rozkoszy jakiej pragnęła. Miała ciągle otwarte oczy ale widziała jak przez mgłę. Opadła na pień drzewa i skoncentrowała się na jednym punkcie ciała – miejscu gdzie czuła się tak pełna. Czuła jego dłonie na swoim ciele i rozkosz napływająca z jej łechtaczki. Chciała także odrobiny bólu – taki też dostała, kiedy dłoń chłopka chwyciła jej włosy i pociągnęła je mocno do siebie. Pragnęła tego bólu tak samo jak pragnęła silnej rozkoszy, w która oboje zanurzali się.

Ich orgazm nie nadszedł wcale natychmiast. Wkroczyli w niego bardzo powoli. Krok po kroku. Przyjemność narastała tak, że w końcu oboje stracili nad sobą kontrolę.

On. Spojrzał w lewą stronę i zobaczył słońce będące już w całości nad horyzontem. Szybko odwrócił twarz w stronę dziewczyny – silnie przytulił się do jej pleców i zaczął z całej siły pieprzyć ją, gdy przez ich oba ciała zaczęły przeskakiwać gwałtowne skurcze.

Ona. Nie wiedziała kiedy. Po prostu zaczęła krzyczeć. Wypowiadała najróżniejsze słowa, których on nie słyszał, a które wyrażały tylko rozkosz. W końcu oboje poczuli, że nie są tymi dwoma ciałami, które kochają się tam na dole, na ziemi, lecz są dwoma duchami unoszącymi się nad wodą jeziora i tańczącymi w świetle nowo narodzonego słońca. Nie czuli się w tym tańcu wcale samotni, bo oboje trzymali się za dłonie i patrzyli sobie w oczy.

Fala nasienia wypełniła wnętrze dziewczyny i zaczęła wypływać z jej środka. Ogromna satysfakcja i rozluźnienie, które zrodziło się z rozkoszy. Wreszcie jej ciało opadło na resztki trawy przy pniu drzewa a on przygniótł ją. Oboje byli bez siły. Potrzebowali dłuższy moment, żeby ich dusze powróciły do ciała. Odzyskali oboje świadomość leżąc twarzą w twarz i trzymając się za dłonie na trawie. Spojrzeli się na siebie i zaczęli się śmiać. Nie padły między nimi żadne słowa. Tylko naturalny śmiech. Wstali, chwycili się za ręce i nadzy – nie zwracając wcale uwagi na porozrzucane w kilku miejscach ubrania– skierowali się w stronę namiotu. Zniknęli w nim po chwili. Dobiegał z jego wnętrza tylko przez długi czas bardzo spontaniczny śmiech.

Wraz ze słońcem nastał nowy dzień.

Scroll to Top