Noc Sylwestrowa 2010, część 1

Noc Sylwestrowa 2010r, część 1.

Minął tydzień poświąteczny, podczas którego również chodziłam na ćwiczenia, w niektóre dni sama, w niektóre dni z Anią. Tak też było w czwartek, byłyśmy na ćwiczeniach, kiedy jeden z instruktorów o czymś z nią rozmawiał. Ćwiczenia skończyłyśmy, popływałyśmy i wracałyśmy do domu. Wówczas Ania mi przekazała – jutro jest Sylwester, klub jest zamknięty już od 15-tej, masz przyjść na ćwiczenia na 11-tą.

Niczego nie podejrzewając powiedziałam – dobrze, ale zapytałam, o czym jeszcze rozmawialiście. Ania wyjaśniła mi, że pytali o mnie, a przede wszystkim co robię w Sylwestrową Noc. Wyjaśniłam im, że umówiliśmy się u Małgosi w domu na symboliczne spotkanie Sylwestrowe, przewidując, że około 2-giej się skończy z racji konieczności opieki nad małym dzieckiem. Przyjęłam to wyjaśnienie, bo rzeczywiście tak się umówiliśmy i na tym się nasza rozmowa skończyła. W piątek wstałam dość wcześnie, poszłam do Małgosi, do dziecka, tam zjadłam lekkie śniadanie i poszłam na 11-tą na ćwiczenia, mówiąc, że wrócę za dwie godziny. Pojechałam do znanego mi już fitnes klubu, przebrałam się w trykot i poszłam na salę ćwiczeń. Ledwo na nią weszłam, podszedł do mnie Michell, pokazując, że mam iść za nim. Przeszłam korytarz, schody, zeszliśmy o piętro niżej, ewidentnie do podpiwniczenia, tam też przeszliśmy kawałek, po czym otworzył drzwi i praktycznie mnie wepchnął. Nie było to pomieszczenie zbyt mocno oświetlone, to też za nim przyzwyczaiłam się do otoczenia, chwile to trwało. Ale tylko chwilę, po chwili stanął przede mną mężczyzna średniego wzrostu, wyciągnął w moim kierunku rękę i jednym ruchem zdarł ze mnie trykot, pociągnął w kierunku czegoś, co przypominało dość dużą szeroką i odpowiednio wysoką skrzynię. Obok niej stało jeszcze dwóch podobnej budowy. Za nim zdążyłam się zorientować, co się dzieje, pchnął mnie i już na niej leżałam. Jeden przytrzymał mnie, abym na niej leżała, drugi rozsunął mi nogi, a trzeci już kierował swojego kutasa w cipkę. Ta „skrzynia” była dość wysoka, moje biodra znajdowały się na wysokości ich bioder, to też nie miał żadnych problemów, aby mi go wsadzić. Wsadził i od razu zaczął się bardzo mocno wbijać. Ewidentnym jest, że w tym przypadku nie ma co mówić o jakiejkolwiek finezji czy delikatności. Było to brutalne wbijanie się we mnie z całej siły, jaką on miał. Będąc lekko pochylonym rękoma trzymał mnie za biodra i systematycznie uciskał moje wargi swoja kością łonową. Już po kilku takich pchnięciach zaczęłam jęczeć, ale to nic nie dawało, on, chwyciwszy określony rytm systematycznie się we mnie wbijał. Nie było możliwości, abym tego nie poczuła, już po kilku takich pchnięciach jęczałam i zaczynałam jęczeć coraz głośniej, po każdym jego następnym pchnięciu. Trzeba w tym miejscu powiedzieć, że dysponował on dość potężnym kutasem, przez co byłam wewnętrznie mocno wypełniona, a jego pchnięcia były też mocno odczuwane na szyjce. Nie jestem w stanie wytłumaczyć tego, jak on to robił, ale to jego wbijanie się we mnie trwało już dość długo, ja już dość głośno jęczałam, ale nie widziałam żadnych oznak jego zmęczenia. Wbijał się i wbijał, a ja już jęczałam coraz głośniej. Nie wiem dlaczego przerwał, przez chwilę tkwił we mnie patrząc się śmiejącymi się oczami, po czym wysunął się, ale tylko po to, aby jego miejsce zajął drugi. Drugi, wcale nie gorszy, który kontynuował sklepywanie mojej cipki swoją kością łonową. Każde pchnięcie było wykonywane tak mocno, jak by to miało być ostatnie jego pchnięcie. A nie było, bo po nim następowały następne. Ja już jęczałam bardzo głośno, ten mój jęk ich chyba podniecał, bo co ja jęknęłam, to on jakby jeszcze mocniej wsadzał mi tego swojego kutasa, Nie jestem w stanie powiedzieć, jak długo to trwało, ale podobnie, jak poprzedni, ewidentnym było, że jest to jakiś „długodystansowiec”. Tym nie mniej i ten się zmęczył, nie poczułam, aby się spuszczał, ale zatrzymał, a po chwili wysunął. Czekałam, aż trzeci we mnie wejdzie, ale w tym momencie nastąpiła zmiana pozycji. Przekręcili mnie na brzuch i wysunęli na tyle, że opierałam się nogami o podłogę, a biodra miałam minimalnie uniesione do góry. Wykorzystał to trzeci z partnerów i wszedł we mnie od tyłu. Wszedł, chwycił za biodra i zaczął się we mnie wsuwać, ale robił to bardzo energicznie, przez co za każdym razem dobijał swoimi biodrami do moich powodując ten charakterystyczny odgłos odbijanych od siebie ciał. Przy tej dysproporcji ciał nie jest wcale przesadą powiedzieć, że moje biodra „fruwały” do góry. Ja jęczałam już bardzo mocno, ale, ku memu zdziwieniu zaczęłam się podniecać. Cipka zaczęła puszczać soki, co spowodowało charakterystyczne „chlapanie”, oni to usłyszeli, kwitując to radosnym uśmiechem. Ale spowodowało to jakby dodatkowy przypływ energii u mojego partnera, bo jakby ze zdwojona siłą zaczął się we mnie wbijać. Pomimo, że cipka puściła soki czułam go bardzo mocno w sobie, czułam każde jego pchnięcie bardzo głęboko. To też już jęczałam coraz głośniej, to jednak na nim nie robiło wrażenia, wsuwał się we mnie tak samo mocno. No i znowu przyszedł moment konsternacji, bo zupełnie nie wiem dlaczego, zatrzymał się, przez dłuższą chwilę tkwił we mnie, po czym wysunął. Ale tylko na moment, jego miejsce ponownie zajął pierwszy partner. Wywołało to moje zdziwienie, bo miął on tak samo mocno sztywnego kutasa, jak podczas poprzedniego zbliżenia. Nie da się ukryć, są to mężczyźni mający duże doświadczenie, chwycił mnie za biodra, wsuwał się we mnie i płynnie i mocno. Tym razem już poczułam go bardzo mocno, mój jęk chwilami przechodził w elementy krzyku. Byłam mocno wypełniona, a każde jego pchnięcie, w momencie naparcia na szyjkę czułam bardzo głęboko w sobie. To wypełnienie i to napieranie na szyjkę powodowało narastające we mnie podniecenie. Cipka „pociła się” coraz bardziej. Przyszedł moment, którego się nie spodziewałam, zaczęłam wyraźnie czuć, jak on zaczyna szczytować, jak zaczął się robić mocniejszy. Moja cipka natychmiast na to zareagowała również dużym podnieceniem osiągając orgazm w momencie, kiedy się we mnie spuszczał. Byłam tym mocno zaskoczona, ale zrobiło mi się przyjemnie. Jeszcze przez chwilę we mnie tkwił, a kiedy się wysunął dwaj pozostali pomogli mi ponownie położyć się na plecach, tym sposobem wróciłam do pierwotnej pozycji i zaraz drugi zaczął się we mnie wbijać. Ale tym razem unieśli mi nogi do góry i na boki, przez co mógł mocniej się we mnie wsuwać. Od razu poczułam to w sobie, był mocny i głęboki. Ponownie jęczałam, a on mnie wypełniał. Ponownie przekonałam się, że mam do czynienia z zawodowcem, bo robił to spokojnie, ale mocno i do końca. Od razu też poczułam te jego pchnięcia na swoich wargach, które były prawie miażdżone jego kością łonową. To też już prawie krzyczałam, kiedy tak rytmicznie się wsuwał, aż zaczęłam głośno krzyczeć, czując, że już się zaczyna sprężać do końcowych pchnięć. Zrobił je wyjątkowo mocno, po czym spuścił się we mnie, zastygł w bezruchu, a dopiero po dłuższej chwili wysunął. Byłam już bardzo mokra, bo po pierwszym zbliżeniu, kiedy się mój partner we mnie spuścił zostałam tylko wytarta ręcznikiem, teraz również i za chwilę już siedział we mnie trzeci. Od samego początku, kiedy wszedł we mnie krzyczałam, bo miałam cipkę już mocno zmęczoną. On jednak, podobnie, jak poprzednik, trzymając mnie mocno za biodra wsuwał się we mnie bardzo mocno, wypełniając mnie do końca. Byłam już bardzo mocno podniecona, z cipki sączyły się krople moich soków namiętności, a on nie przestawał. Ja już prawie wyłam, bo wg mnie trwało to już bardzo długo, a on nic, tylko wysuwał się i wsuwał, napierając bardzo mocno. Ale i na niego przyszedł kres, ja się darłam w pełnym orgaźmie, a on się we mnie spuszczał. Zastygł i dłuższą chwilę tkwił we mnie, a kiedy się wysunął, drugi partner nadal trzymał mi nogi w górze, a przede mną pojawił się pierwszy partner i od razu wsunął mi dwa palce w cipkę. Była ona bardzo mokra, to też bez problemów zaczął je wsuwać i lekko na boki obracać. Czułam go bardzo mocno, bo sięgał dość głęboko, po kilku takich ruchach wysunął je, ale tylko po to, aby dołożyć trzeci palec i w ten sposób zaczął „rozwiercać” cipkę. To napierał do granic możliwości ich wsunięcia, to nimi obracał. Trwało to dłuższą chwilę, cipkę miałam dość mocno rozbitą, to też niebyt mocno czułam te obroty, które nimi robił. Okazało się, że to był tylko wstęp, kiedy już te trzy palce dość mocno ślizgały się w cipce wysunął je, a po chwili przyłożył do niej wszystkie cztery palce chwile podwiniętym pod spód kciukiem. Krzyknęłam – nie, ale żelazne ręce pozostałych trzymały mnie odpowiednio mocno, chwile on niewielkimi ruchami do przodu wsuwał mi ją do środka. Darłam się, czując, jak jestem prawie rozdziera, ale to nic nie dawało, próbowałam ruszać biodrami, ale to tylko pomagało mu w dalszym mnie wypełnianiu. Wykonując systematycznie ruchy do przodu poczułam, jak przez moja kość łonową prześlizguje się jego nadgarstek i za chwile poczułam, jak wsuwa się już we mnie bardzo głęboko. Darłam się, ale on wszedł cały, jakim sposobem zwinął dłoń w piąstkę, nie wiem, ale poczułam bardzo mocny napór na dolna część macicy. Kiedy tylko ją wyczuł zaczął ją po prostu „boksować”. Wyrzuciłam ręce do tyłu, wypinałam biodra, ale tylko po to, aby on jeszcze mocniej mógł się we mnie wsunąć. Kiedy uniosłam głowę zobaczyłam, że praktycznie cała jego dłoń jest wsunięta we mnie. Jęczałam coraz mocniej, a on systematycznie wsuwał ją do maksymalnego oporu. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale w pewnym momencie cipka puściła całą moc soków i ta jego dłoń wręcz zaczęła się we mnie ślizgać. Nie wiem, jak długo to trwało, po chwili zaczął ją wysuwać, a kiedy wysunął opuścili mi nogi i przez chwilę leżałam całkiem bez ruchu. Trzeci z moich partnerów podął mi rękę, podął również ręcznik, którym się owinęłam, doszedł drugi i tek we dwóch sprowadzili mnie do szatni. W szatni jeszcze przez moment siedziałam, ale nie mogłam za długo, bo dali znać, że za pięć minut będę miała taksówkę. Rzeczywiście, przyjechała, pojechałam do pensjonatu, tam dłuższą chwilę stałam pod ciepłym natryskiem. Ogrzałam dolną część brzucha, posmarowałam zabraną z domu maścią i położyłam się do łóżka. Nie bardzo wiem, kiedy usnęłam, obudził mnie telefon syna, zapraszający na 16-tą na obiad. Nie bez problemów zebrałam się, ubrałam i poszłam. Obiad zaczynał nasze rodzinne spotkanie, które miało o północy mieć charakter Sylwestrowy, a po toastach, ze względu na małe dziecko, mieliśmy się rozejść do domów. Tak miał wyglądać mój Sylwester 2010roku. Okazało się, że los, za pomocą Anny, zgotował mi inne jego zakończenie. 04 stycznia 2010r. Baśka.

Scroll to Top