O zdradzie

Była zmęczona, bardzo zmęczona. Znowu to samo. Niekończąca się historia. Kolejna wizyta u terapeuty – kolejne wyznania, kolejny potok wyzwisk. Jej mąż, „ciągle jeszcze mąż”, wciąż powtarzał te same zarzuty: bo nigdy cię nie ma, bo zawsze jesteś w pracy, bo znowu wzięłaś nadgodziny… Tak jakby on był bez winy. Tak jakby od dwóch lat nie był bezrobotnym artystą szukającym „mecenasa”, czyli kogokolwiek, kto byłby chętny zapłacić za jego bohomazy. Tak, dwa lata temu Paweł rzucił pracę i zajął się malowaniem. Bez sukcesów. Odtąd ona – pani menadżer w wielkiej, zagranicznej firmie musiała wziąć na swoje barki ciężar utrzymania rodziny. A on? Czy był jej wdzięczny? Czy choć raz podziękował za to, co dla niego robi? Nie! On ciągle miał pretensje. I karał ją za swoje niepowodzenia. Karał w najbardziej podły sposób, w jaki mąż może karać żonę – przestał z nią sypiać. W ogóle.
Oczywiście jak dobra żona i grzeczna dziewczynka, na jaką ją wszak wychowano, udawała, że ją to nie rani. Że rozumie, że to normalne… Ale miała dość. Miarka się przebrała. Dzisiejsza sesja u terapeuty i kolejny potok zarzutów ze strony męża uświadomiły jej jedno – że potrzebuje seksu. Natychmiast i w dużej ilości.
Wprost z gabinetu terapeuty pobiegła do pubu w centrum. Oczywiście mężowi powiedziała, że wraca do pracy. W toalecie zdjęła grzeczną, białą bluzeczkę zostawiając tylko koronkowy stanik i szarą marynarkę. Usiadła przy barze i zamówiła tequile. Potem kolejną. Czekała.
Pojawił się po czwartej. Zapytał, czy może postawić jej drinka. „Nie” uśmiechnęła się „ale możesz postawić mi śniadanie”. Wyszli. Nie czekała aż gdzieś ją zabierze, poprowadziła go do pustego o tej porze biura.
Rzucił się na nią jak tylko zatrzasnęły się za nimi drzwi. Nie znała jego imienia, a on nie znał jej, ale to nie było ważne, liczyło się tylko to, że są tu i teraz i że pragną się nawzajem. Zrywał z niej ubranie, a ona z niego. Potargał jej koronkowe majteczki i położył ją na biurku. Rozsunął jej nogi i zaczął pieścić językiem jej wargi sromowe i łechtaczkę. Powolnymi, namiętnymi ruchami doprowadzał ją do ekstazy. Wodził językiem w górę i w dół, aż jęczała z rozkoszy.
Gdy już dochodziła przerwał i powiedział „teraz twoja kolej, skarbie”. Usłuchała od razu. Zsunęła się z biurka i uklękła przed nim. Wzięła jego nabrzmiałego penisa w usta i zaczęła ssać. Posuwistymi ruchami wciągała go do ust i wypluwała. Tam i powrotem. Do środka i na zewnątrz. Językiem pieściła jego męskość.
W końcu poczuł, że dochodzi. Wtedy odsunął jej usta i popchnął ją na podłogę. Kiedy upadła, wszedł w nią. Posuwał ją mocno, z całej siły. Kilkoma ruchami doprowadził siebie i ją do ekstazy. Krzyczała podczas orgazmu. Pierwszy raz odkąd zaczęła robić „to” z mężem. Po raz pierwszy od ślubu miała prawdziwy orgazm i po raz pierwszy była szczęśliwa.
Padli wyczerpani obok siebie. Sięgnęła po torebkę i wyjęła papierosy. Wypalili po jednym. Potem ubrali się i wyszli. Nie widzieli się nigdy więcej. Ale ona wiedziała jedno – wiedziała, że znalazła klucz, który potrafi naprawić jej małżeństwo. Zdradę.

Scroll to Top