Rozdział 8 – Pierwszy dzień uczelni

Rozdział 8 – Pierwszy dzień uczelni

To był dzień rozpoczęcia roku akademickiego. Ubrałem czarne jeansy, białą koszulę, czarną marynarkę sportową, no i oczywiście nieodzowny element – muszkę. Nie wiem czemu, ale zawsze byłem wielkim fanem muszek, szczególnie tych kolorowych lub we wszelakie wzorki. Według mnie muszka prezentuje się znacznie lepiej w stroju galowym niż krawat, stąd też moja decyzja. Wybrałem granatową muchę z czarnymi i delikatnymi wzorkami układającymi się w kwiatki. Wlałem jeszcze na siebie trochę perfum i ruszyłem. Nie czułem się specjalnie zdenerwowany, raczej podekscytowany i zadowolony z nowego rozdziału życia, w który właśnie wchodziłem. Nowi ludzie, nowe znajomości…
Pogoda była paskudna, bo od dwóch dni lał deszcz, ale mimo wszystko ekscytacja wzięła górę i nie dałem się zdołować. Wszedłem zdecydowanym krokiem do głównego budynku uczelni. Dzisiaj wyglądał całkowicie inaczej niż wtedy, gdy przynosiłem tu swoje papiery. Budynek tętnił życiem. A wszystko to, za sprawą nowych studentów, którzy się tam znajdowali. Ubrani byli w kolorach czerni i bieli. W powietrzu dało się czuć niesamowity stres, który emanował od większości z nich. Jedni podrygiwali w nerwach, drudzy zapoznawali się z mapą topograficzną uczelni, inni rozmawiali w małych grupkach, które dopiero co się tworzyły, a jeszcze inni zajmowali siedzące miejsca na korytarzu i wpatrywali się przed siebie bądź siedzieli w telefonach. Przyszła kolej i na mnie, dlatego sam stanąłem przed mapą i starałem się odnaleźć mój wydział, Nie było to skomplikowane, od razu ruszyłem w kierunku mojej auli. Z racji tego, że nie jestem osobą wybitnie kontaktową, usiadłem na jednym z wolnych jeszcze miejsc z nadzieją, że ktoś do mnie podejdzie i zagada. W między czasie obserwowałem ludzi z mojego roku. Wydawali się wyobcowani. Unikali kontaktu wzrokowego i stronili od siebie. Czułem się dziwnie, bo całkiem inaczej to sobie wyobrażałem.
– Hej! – poczułem szturchnięcie w ramię więc szybko uniosłem wzrok do góry. To był Olek.
– Heeeej! – uśmiechnąłem się szeroko – Co tu robisz? – zapytałem w lekkim szoku.
– Chciałem zrobić Ci niespodziankę. Wiem jak to jest, jak jeszcze nikogo nie znasz. Sam przez to przechodziłem, dlatego pomyślałem, że przyda Ci się towarzystwo. Poza tym – ściszył głos i nachylił się do mnie, gdyż wiedział, że nie chcę się ujawniać – Chciałem Cię zobaczyć. – posłał czuły uśmiech, który od razu sprawił, że zapomniałem gdzie jestem.
– Dziękuję, to bardzo miłe z Twojej strony. Nawet nie wiesz jak się cieszę i ile to dla mnie znaczy.
– A to się okaże ile to dla Ciebie znaczy! – zachichotał z podtekstem.
– Eeeej! Bez takich – posłałem mu srogie spojrzenie. Wiedział jednak, że to żart. W głębi serca miałem ochotę wstać i podziękować mu delikatnym pocałunkiem.
Wytłumaczyłem mu jak wygląda sytuacja z ludźmi z roku na obecną chwilę i że nie jestem póki co zadowolony.
– Właśnie dlatego przyszedłem mój drogi. – uśmiechnął się puszczając swoje zalotne oczko.
W tym momencie przyszła opiekunka roku i zaprosiła nas na aulę. Pożegnałem się z Olkiem uściskiem dłoni, który jak zwykle trwał troszkę dłużej niż normalny uścisk, i ruszyłem do środka. Cała rozmowa, a raczej monolog wygłoszony przez opiekunkę trwał prawie półtorej godziny. Przedstawione zostały wszystkie sprawy organizacyjne i ogólny zarys nauki. Jednak myślami byłem gdzie indziej. Bardzo cieszył mnie fakt, że Olek zrobił mi taką niespodziankę, i czułem, że na tym się nie skończy. Po opuszczeniu auli każdy rozszedł się w swoją stronę nikomu nic nie meldując. Niestety w dalszym ciągu nie udało mi się nikogo poznać, bo całe spotkanie przesiedzieliśmy w skupieniu. Niektórzy coś notowali, inni rzucali oskarżające spojrzenia w swoich kierunkach. Jednak nie ubolewałem nad tym. Przeczuwałem, że Olek będzie na mnie czekał, nie myliłem się. Zauważyłem go opartego o ścianę i szczerzącego zęby. Serce zabiło mi szybciej i ogarnęło mnie wspaniałe uczucie. Poczułem, że komuś na mnie zależy, że mam wsparcie i że nie będę tu sam, nawet jeśli nie poznam fajnych ludzi. Podszedł w podskokach do mnie i z wielkim entuzjazmem zapytał.
– I jak, jak? Opowiadaj!
– Daj spokój, nie ma o czym opowiadać – odparłem zniechęcony.
– Aż tak źle? Co się stało? Czemu? – w jego głosie dało się słyszeć wsparcie, a jego twarz ukazywała wielkie współczucie.
– Wydaje mi się, że ludzie z mojego roku są kompletnymi outsiderami. Nie poznałem nikogo. W zasadzie całe spotkanie przesiedzieliśmy w ciszy słuchając wykładu opiekuna. A próbując nawiązać jakikolwiek kontakt wzrokowy, czułem jakbym ukradł co najmniej komuś bułkę. Totalna klapa!
– Głowa do góry! – poklepał mnie po ramieniu – to dopiero pierwszy dzień. Zobaczysz, jeszcze wszystko się zmieni. Jestem pewien, że już jutro poznasz nowe osobowości.
– Taaa.. też mam taką nadzieję. – w moim głosie jednak chyba nie dało się wyczuć większego entuzjazmu.
– Ok. Kończmy temat uczelni! – zaproponował zdecydowanie – Zabieram Cię na mały spacer i może kawę?
– Hmmm… Tak, to bardzo dobry pomysł – w głębi duszy liczyłem na to, że wyjdzie z jakąś inicjatywą. Wiem, też mogłem coś zaproponować, ale wciąż czułem się ofiarą spisku pomiędzy nim a Tośką, dlatego wolałem aby to wszelkie propozycje wychodziły od niego. Przynajmniej jeszcze przez najbliższy czas.
Na szczęście pogoda zmieniła się diametralnie. Nie było już śladu deszczowych chmur, a słońce prześwitywało przez wielkie, wolne przestrzenie na niebie, dając odrobinę więcej ciepła.
Ruszyliśmy przed siebie idąc ramię w ramię, jak najlepsi kumple. W głowie miałem obraz sprzed kilku dni kiedy to całowaliśmy się po raz pierwszy pod moim blokiem. Miałem niesamowitą ochotę powtórzyć to w jak najszybszym czasie. Olek starał się wywiązać ze swojej obietnicy zapoznania mnie z miastem, dlatego powolnym krokiem szliśmy główną aleją, zatrzymując się co chwilę w celu wyjaśnienia, w którym miejscu dokładnie się znajdujemy i jakie atrakcje można znaleźć w najbliższej okolicy.
– Mam nadzieję, że podobało Ci się moje ostatnie podziękowanie a zarazem pożegnanie. Działałem pod wpływem emocji więc jeśli Cię w jakiś sposób uraziłem, to przepraszam.
– No coś ty… bardzo mi się podobało. Poza tym, sam bardzo chciałem to zrobić, ale nie miałem odwagi. – powiedział zasmucony swoją bezradnością w tamtej chwili.
– Nie chcę, abyś odebrał mnie za jakiegoś napaleńca bądź innego niewyżytego homo sapiensa. Chcę natomiast – zamyśliłem się na chwilę i nie wiedziałem czy kontynuować, ale odwrotu już raczej nie było – Chciałbym się zaangażować.
W jego oczach zauważyłem wielką radość, iskrę nadziei i zapału. Przystanął na chwilę, spojrzał w niebo i delikatnym ruchem warg wyszeptał ,,dziękuję”. Zdziwił mnie bardzo ten gest, wyglądało to trochę komicznie.
– Ale jeśli nie masz ochoty bądź uważasz, że jest jeszcze za wcześnie, zrozumiem to. W zasadzie sam się sobie dziwie, że tak szybko działam. – przerwałem na chwilę. Musiałem ubrać to jakoś w słowa, nie chciałem brzmieć jak gówniarz. Zdawałem sobie sprawę, że to poważna rozmowa więc przeprowadzić ją należało w poważny a przede wszystkim dojrzały sposób- Po prostu od kilku dni, a w zasadzie odkąd Cię poznałem, nie mogę przestać o Tobie myśleć. Cholera! Powiem więcej! Nawet już śnisz mi się po nocach. – widziałem kątem oka, że na jego twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha.
– Nie wiem co powiedzieć, naprawdę… Nie wiedziałem, że usłyszę to z Twoich ust. Myślałem raczej, że to ja będę tym pierwszym, który to powie. Wiesz… ostatnio mnie trochę zgasiłeś, kiedy powiedziałeś, że wszystko się toczy za szybko.
– Taaaak wiem, ale dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że zaczęło mi na Tobie zależeć. Jesteś coraz bliższy memu sercu. – zastanowiłem się chwilę – nie chcę żeby to wyglądało na wyznanie miłości, bo nie kocham Cię, ale po prostu czuje się zaabsorbowany Twoją osobą. Intrygujesz mnie z każdym dniem coraz bardziej, a gdy widzę Ciebie czekającego na mnie, chociażby dzisiaj na uczelni – dodałem -serce bije mi jak oszalałe.
– Mam podobnie Dominik. Nie sądziłem, że zdobędziesz się na taką rozmowę. Bardzo sobie cenię szczerość. Według mnie jest to podstawa każdego związku, czy to hetero czy homoseksualnego. Dlatego jestem bardzo wdzięczny za naszą rozmowę. – uśmiechnął się i delikatnie otarł swoją dłonią moją dłoń. – Podskoczyłem do góry.
– Eeeerrmmm. Przepraszam Cię, ale nie jestem gotowy na takie gesty, szczególnie w miejscach publicznych. Jeszcze nie do końca się z tym oswoiłem. – wyjaśniłem mu.
– Ok. Rozumiem. Chciałem tylko abyś poczuł się bezpiecznie i żebyś wiedział, że masz we mnie wsparcie.
Posłałem mu spojrzenie pełne wyrozumiałości i szczerości. Spacerowaliśmy jeszcze przez aleje a potem skręciliśmy w prawo do parku. Słońce zawitało na dobre. Odebrałem to jako dobry znak zapoczątkowujący moje nowe życie. Uśmiechnąłem się sam do siebie ze szczęścia, które ogarnęło moje całe ciało. Miałem ochotę krzyczeć z radości, ale wyglądałoby to dziwacznie więc ostatkiem sił pohamowałem mój zwierzęcy instynkt.
– Zmiana planów – Olek zatrzymał się w miejscu i popatrzył na mnie. – Nie zabieram Cię na kawę. Spójrz – uniósł swoją dłoń ku górze i pokazał na małą budkę – Lodziarnia jeszcze jest otwarta.
– Ty drrrraniu – krzyknąłem uderzając go dosyć mocno w ramię. – Przez chwilę myślałem, że to, o czym przed chwilą rozmawialiśmy, nie jest dla Ciebie ważne i chcesz zmienić plany!
– Hahahah! Zwariowałeś? – oburzył się – NIGDY!
Zamówiliśmy sobie po dwie gałki lodów orzechowych i ruszyliśmy dalej. Olek oprowadzał mnie po parku i starał się wyjaśniać historię znajdujących się tu pomników i innych obiektów. Nie było to jego mocną stroną, zważywszy na to, że jest ścisłym umysłem a nie humanistą więc kilkakrotnie sam gubił się w swoich tłumaczeniach na co reagowaliśmy śmiechem. Nie liczyło się jednak czy jego opisy są prawdziwe czy nie. Najważniejsze w tej chwili było dla nas to, że byliśmy razem, że mogliśmy spędzić ze sobą czas i że chłonęliśmy każde wypowiedziane przez nas słowo tak, jakbyśmy mieli zamiar wyryć je sobie na czole i zapamiętać do końca życia. Poznawaliśmy się wzajemnie z każdym nowo postawionym krokiem. Ta wizja bardzo mnie cieszyła. Każdy krok, to nowy detal do naszego wspólnego życia. Spacerowaliśmy jeszcze przez kolejną godzinę, ale zaczęło się już ściemniać więc Olek postanowił, że odprowadzi mnie do domu.
– Dzisiaj nie możesz mi odmówić – powiedziałem gdy staliśmy pod moją klatką schodową – Musisz koniecznie wejść na herbatę.
– Ani mi się śni, że tak łatwo się mnie dzisiaj pozbędziesz. – zaśmiał się drapiąc po swoim zaroście – przyznam Ci, że zmarzłem więc bardzo chętnie się rozgrzeje.
– W takim razie zapraszam do środka. – Wykonałem gest sugerujący ,,panowie przodem’’, wpisałem kod do klatki i weszliśmy do środka.
Mieszkanie było jeszcze puste a to oznaczało, że przynajmniej Tośka dobrze się dzisiaj bawi z nowo poznanymi ludźmi. W sumie nie ma co się dziwić. Jest temperamentna i nie ma problemu z zapoznawaniem się.
– Ładne mieszkanie – stwierdził Olek rozglądając się dokładnie po kątach – Gdzie Twój pokój?
Spojrzałem na niego dwuznacznie i chyba się zorientował, bo w jednej sekundzie wyskoczyły mu wypieki na twarzy i próbował wyjaśnić swoje pytanie.
– Nie przejmuj się, moje spojrzenie było celowe – powiedziałem z dumą w głosie – Chciałem zobaczyć jak zareagujesz, gdy wprawię cię w kłopot.
– Zabiję Cię – ruszył w moim kierunku łapiąc za szyję i lekko dusząc. Bardzo mi się spodobał ten gest więc szybkim ruchem złapałem go za biodra i przycisnąłem do siebie. Tkwiliśmy tak przez chwilę. – Bardzo mi się podobasz – kontynuował – i… i chciałbym stworzyć z Tobą coś poważnego. Proszę, zaufaj mi. – Jego słowa odbijały się echem jeszcze przez jakiś czas w mojej głowie, aż do chwili, gdy zbliżyliśmy nasze usta do siebie. Delikatnie musnąłem go wargami. Oddał mi pięknym za nadobne tak, że nasze usta splotły się w tangu miłości. Czułem jak podniecenie rośnie, gdy w tej chwili usłyszałem otwierające się drzwi do mieszkania, w których stanęła Tośka i dwójka jej nowych znajomych. Przyjęli to chyba z lekką rezerwą, bo ich miny raczej nie były ani zdziwione ani zaskoczone. W zasadzie to nie dało się zauważyć żadnych emocji na ich twarzach.
– Tak, to jest właśnie Dominik, o którym Wam już zdążyłam opowiedzieć! A to Olek, jego przyszły…. No cóż… nie wiem na jakim etapie jesteście – zwróciła się do nas – więc przedstawię was jako parę – Krzyknęła zamykając za nimi drzwi.
Zarówno ja jak i Olek czuliśmy się trochę zażenowani całą tą sytuacją, bo myśleliśmy, że nasze dzisiejsze spotkanie skończymy w inny sposób, znacznie przyjemniejszy.
– A to są moi nowo zapoznani znajomi – Tośka kontynuowała swoją kwestię. – Marta i Piotrek.
Nie mogliśmy tak stać więc podeszliśmy do znajomych Tośki, wyciągnęliśmy nasze dłonie i przedstawiliśmy się jeszcze raz.
– Przepraszam, że tak zareagowałam – próbowała wyjaśnić dziewczyna – Po prostu nie widziałam nigdy całujących się mężczyzn. Nie żebym była homofobką, ale fakt faktem, że poczułam się trochę nieswojo.
– Rozumiemy co masz na myśli – odpowiedziałem z wielką wyrozumiałością w głosie.
– No ale mamy tu coś, co na pewno pogrzebie moje uprzedzenia – Marta sięgnęła do swojej torebki i wyciągnęła dwa czerwone wina.
Olek puścił mi oczko, z którego wyczytałem, że teraz na pewno rozgrzeje się po dzisiejszym spacerze.
– Chłopaki – zaczęła Tośka – Nie bójcie się, ja też mam małe zaopatrzenie. – Szybkim ruchem wyciągnęła kolejne dwa wina.

Wszyscy spojrzeliśmy na siebie rozbawieni. Tośka zaprosiła gości do swojego pokoju a ja z Olkiem ruszyliśmy do kuchni w poszukiwaniu korkociągu i lampek na wino. Po chwili powróciliśmy do pokoju, gdzie czekały na nas przygotowane miejsca. Zapowiadał się miły a na pewno śmieszny wieczór.

Scroll to Top