Sesja zdjęciowa

Sesja zdjęciowa.

Przyszedł Nowy Rok i okazało się, że ponownie muszę wymienić pewne dokumenty służbowe.

Na dodatek okazało się, że będę potrzebowała kilka zdjęć legitymacyjnych też do innych celów. Jest to zawsze u mnie problem, bo nie lubię zdjęć i nie lubię być fotografowana. Ale jak to się mówi, w tym momencie wystąpiła „siła wyższa”

Mam jedną sąsiadkę, Wiesławę, z którą jestem „dobrze” zaprzyjaźniona. Dobrze zaprzyjaźniona, bo pewnego razu dowiedziała się, że ja wyjeżdżam na weekend. Poprosiła mnie, abym „oficjalnie” wzięła ja z sobą, a nieoficjalnie ona była umówiona „na swoją randkę”. Po tym „incydencie” który był kilka lat temu zdarzyło mi się kilka razy twierdzić, że „byłyśmy” razem. Ona jest choreografem tanecznym, ma czasami potrzebę bycia w „innym towarzystwie” a przecież nie powie tego mężowi. Rozmawiając na różne tematy powiedziałam jej o swoim problemie zdjęciowym. Wówczas zaproponowała, że przyjdzie do mnie do domu na kawę i omówimy ten problem. Okazało się, że ona ma zawodową ekipę, która robi zdjęcia dla ich zespołu. Zaproponowała, że ten fotograf przyjdzie do mnie do domu i zrobi mi to zdjęcie. Przy okazji pokazała swój album zdjęciowy. Były w nim zdjęcia „okazjonalne”, ale w pewnym miejscu była cała seria jej zdjęć typu „akt”. Przyglądałam się tym zdjęciom dłuższą chwilę, a Wieśka widząc to zapytała – chcesz mieć takie zdjęcia. Ponieważ przy tej „kawie” wypiłyśmy pół butelki małego Bolsa, to chyba nie kontrolując się do końca, zgodziłam się na taką sesję, zastrzegając, że będąc zupełnie nagą nie będę pokazywała w szczegółach intymnych części mojego ciała. Wieśka to zaakceptowała i od razu zaczęła „kombinować”, gdzie by tu w tym moim domu zrobić taką sesję. Okazało się, że najlepszym miejscem jest moja garderoba na piętrze, ponieważ są w niej białe meble oraz lustra. Wieśka też od razu „przećwiczyła” ze mną układ pozycji, ale był problem stroju. Przypomniałam sobie, że kiedyś przywiozłam z „ciepłych krajów” taki gorsecik, do którego, w charakterze spódnicy była przypinana chusta z frędzlami. Bardzo jej się ten mój strój podobał, od razu przećwiczyłyśmy omówione wcześniej pozycje w tym stroju. Wszystko pasowało, ale nie wypadało, żebym miała gołe stopy. Wówczas Wiesia zaproponowała, że przywiezie od znajomej „baletki” i będę udawała baletnicę szykującą się do występu. Praktycznie wszystko omówiłyśmy, następnego dnia zadzwoniła, mówiąc, że ekipa może przyjść w piątek, 23 – ego stycznia, zaproponowała godzinę dwudziestą. Ekipa miała składać się z fotografa i operatora światła. Zapytałam ją, ile mnie będzie kosztowała ta przyjemność, usłyszałam, postawisz kolację i flaszkę, będzie dobrze. Dzień przed tym spotkaniem umówiłam się z moim zaprzyjaźnionym zakładem kosmetycznym, aby w odpowiedni sposób pomalowali mi paznokcie i rąk i nóg oraz umówiłam się już na piątek, żeby mi zrobili odpowiednia fryzurę oraz „tapetę” na twarz i szyję, żebym właściwie wyglądała podczas tych zdjęć. O umówionej godzinie w piątek razem z Wieśką przyjechało nie dwóch, a trzech młodych mężczyzn. Byli to Łukasz – fotograf, Marian – operator światła i Wiktor, który jest choreografem – stażystą, uczącym się układania kompozycji. Nastąpiło oficjalne powitanie, na „Dzień Dobry” poczęstowałam wszystkich drinkiem, to trochę rozluźniło atmosferę. Mając świadomość poruszania się po mieszkaniu w niezbyt kompletnym ubraniu mocniej je dogrzałam. To też panowie po tym drinku pozrzucali z siebie różne swetry i bluzy, zostając tylko w koszulkach. Po chwili panowie obejrzeli różne miejsca i wybrali jedno, w którym miałam mieć zrobione „służbowe” zdjęcie. „Napstrykał ich kilka, mówiąc, wybierze się jedno, albo dwa. Ta „sesja” już mnie zmęczyła, a przecież przede mną jeszcze była „sesja baletowa” To też z chęcią wypiłam następną szklaneczkę i z Wiesią poszłyśmy się przebrać. Kiedy panowie zobaczyli mnie w tym „kostiumie rozległo się głośne „Uuuuuuu” Po czy razem wszyscy poszliśmy do mojej garderoby, gdzie, przy pomocy Wiesi zaprezentowałam opracowany przez nas układ pozycji ciała, który miał być fotografowany. Wiktor zaproponował niewielkie poprawki, ponownie poszły w ruch szklaneczki z drinkiem i już „ w dobrych humorach” przystąpiliśmy do zdjęć. Wiktor kilka razy prosił mnie o wrócenie do poprzedniej sceny, mówiąc, nie spiesz się. Ja zdejmowanie z siebie tego kostiumu traktowałam, jak normalne rozbieranie, a tu jednak trzeba było to wszystko robić i wolniej i dokładniej. Okazało się, że tych poprawek nie było wcale tak dużo i szczęśliwie dotarliśmy do końca sesji. Ponownie ubrałam się w ten „kostium” i zeszłam do salonu. Końcowym akcentem było wypicie jeszcze jednego drinka i zgranie wszystkich zdjęć na mój komputer oraz zlikwidowanie tego pliku w aparacie Łukasza. Umowa między nami była taka, że jest wszystko zgrywane na mój komputer, a następnie Łukasz wybiera sobie kilka zdjęć, na które ja się zgodzę do swojej kolekcji. Te zdjęcia zostaną później przegrane na jego „gwizdek”. Ale za nim doszło do „przeglądania zdjęć zaproponowałam kolację. W tym momencie Wiesia stwierdziła, że ona musi iść do domu, ale my się możemy dalej bawić. Wyjęłam z lodówki przygotowaną kolację, z piekarnika ciepłe danie, na stole wylądowała butelka Bolsa i zaczęliśmy kolację. Okazało się, że było to zasadne posunięcie, bo moi panowie niewiele co jedli w trakcie dnia. Kiedy już został zaspokojony pierwszy głód, przeszliśmy do oglądania zdjęć. Było ich sporo, zaczęliśmy niektóre eliminować, a niektóra kopiować na plik dla Łukasza. Siedziałam sobie przy biurku i przerzucałam poszczególne klatki, ale w pewnym momencie czuje na swoich ramionach czyjeś ręce. Okazało się Wiktora, który opuszczając je coraz niżej zaczął wsuwać mi ją głęboko za plecy. Ja siedziałam w tym swoim kostiumie, ale on nie zakrywał zbyt dużo, natomiast jego ręce wróciły do góry, przesunęły się do przodu i opuszczając się w dół, odsłoniły moje piersi. Natychmiast zajął się moimi brodawkami, ale zaczęło się współdziałanie kolegów, bo Łukasz, siedząc blisko mnie, zaczął mi wsuwać rękę między nogi. W tym momencie nie miałam już żadnych wątpliwości, że za chwilę będę miała „zabawę” z tymi trzema mężczyznami, nie wiedziałam tylko, jak będzie wyglądał „scenariusz”. Nie zastanawiałam się zbytnio nad tym, czekając na rozwój sytuacji. A sytuacja sama się rozwinęła, Łukasz już dotykał mojej łechtaczki, powodując, że za chwilę cała pizda zrobiła się mokra, Wiktor „obracał” w rękach stojące na baczność brodawki, a Marian już zbliżał do mojej twarzy sterczącego kutasa. O dziwo, wszystko to podziało się bez słowa, jakby mieli to już nagrane. Czując już mocno w ustach Mariana kutasa, a pewnym momencie wysunęłam go, mówiąc – może zmienimy pozycje. Wszyscy to zrozumieli, puścili mnie, ja wstałam, zdjęłam z siebie zsunięty już prawie kostium i kiwnęłam na Mariana. Poszliśmy do sypialni, pozostali za nami, położyłam się na łóżku, mocno rozsuwając nogi. Po chwili już go miałam w sobie. Wszyscy moi partnerzy wyglądali mi na „dojrzałych” trzydziestolatków, wiec wcale się nie zdziwiłam, jak płynnie wbił się we mnie. Okazało się, że ten jego kutas też nie jest do pogardzenia i czułam go mocno w sobie. Obok nas stanęli pozostali, jakby kibicując mu, a on płynnie i z dużym wyczuciem wypełniał mnie, raz za razem wbijając się we mnie mocno. Ta płynna „jazda” spowodowała u mnie bardzo duże podniecenie potwierdzane systematycznym pojękiwaniem. Zrobiło się ono dosyć głośne w momencie, kiedy poczułam, że zbliża się do końca. Głośno jęknęłam, czując, jak mnie wypełnia. Przez moment zastygliśmy w bezruchu, a kiedy się zaczął wysuwać, nastąpiło coś zupełnie dla mnie nieprzewidzianego. Asystujący nam koledzy krzyknęli – pokaż, Łukasz rozchylił mi mocno uda, a ja poczułam, jak z pizdy zaczyna wypływać jego sperma. Przez chwilę wszyscy to obserwowali, po czym stwierdzili – zaliczone, ale w tym momencie Wiktor krzyknął – o kurwa, ależ ona ma pięknie wymalowaną pizdę. Popatrz, jaki tu rysuneczek ( chodziło o mój kwiatek ), a tutaj też coś jest. Popatrzył, mówiąc – kurwa mać, te króliczki do Ciebie mrugają, a to co, wziął w palce dużą wargę sromową i zobaczył na niej z jednej strony piątkę, z drugiej zero. Popatrzył na mnie, pytając – co to znaczy, ale w tym momencie wtrącił się Marian, mówiąc – chyba ma tyle lat. Wiktor spojrzał mówiąc – to niemożliwe, takie dziewczątko, ale puścił moje uda i mogłam iść się umyć. Było mi miło, że tak mnie osądził, ale jak widać, Marian miał większe doświadczenie w tym zakresie. Ten moment uświadomił mi, że jest to „zgrany” zespół, który chyba już nie raz brał udział w takich spotkaniach. Kiedy się umyłam i wyszłam z łazienki, czekał na mnie Marian, mówiąc – chodź do pokoju. Idę, patrzę, a na kanapie siedzi Wiktor, trzyma swojego kutasa na sztorc, a Marian do mnie, pokazując go głową – jest Twój. Przyklękłam przed nim, wzięłam go w usta, a po chwili usłyszałam – rozsuń nogi. Było jasne, Mariann za moment wbijał się w moją pizdę. No i zaczął się „tandem”. Marian, wbijając się we mnie, popychał mnie do przodu, a Wiktor, trzymając mnie za głowę, wpuszczał tego swojego kutasa coraz głębiej w moje usta. Tym sposobem po chwili miałam dwa kutasy całkiem w sobie. Widać było, że mają wprawę, bo zaczęli idealnie współpracować, a ja byłam „idealnie” nabijana na dwa kutasy. Trwało to dobrą chwilę, po której poczułam, że Marian mocno pęcznieje i za chwilę już się we mnie spuszczał. Powtórzyła się historia, bo tym razem Łukasz zaczął mnie oglądać. Wiktor jeszcze nie doszedł do swojego szczytu, puścił moją głowę, mówiąc – nie ruszaj się. Podniósł się z kanapy, obszedł mnie w koło, popatrzył, jak mi się sączy sperma Mariana, po czym przykląkł, poczułam, jak swoim kutasem obciera te mokre miejsca, dochodząc aż do pizdy, a następnie tak „zmoczonego” kutasa zaczął przesuwać wyżej, kiedy trafił na brązową dziurkę, mocno pchnął. Jęknęłam, bo dupa nie była przygotowana na takiego gościa, ale po chwili już go miałam w środku. Chwycił mnie za biodra i systematycznie zaczął się we mnie wbijać. Odniosłam wrażenie, że z nich trzech on ma największego kutasa. Był już dobrze podniecony, więc tego wbijania się we mnie nie było zbyt dużo, kiedy poczułam, że się we mnie spuszcza. Poszedł na górę do łazienki, ja natomiast do swojej. Umyta wróciłam, do stołu, gdzie wszyscy już siedzieli, czekając na mnie ze szklaneczką drinka. Wypiłam łapczywie, zaczęliśmy rozmowę, jak by się wcześniej nic nie stało, oprócz tego, że wszyscy byliśmy nadzy. O dziwo, rozmowa toczyła się na różne tematy, z butelki ubywało płynu, a w głowie pojawiał się coraz większy szum. Trudno jest mi określić, jak dużo czasu minęło, kiedy Łukasz stwierdził – myślę, że możemy powtórzyć nasze spotkanie, pokazując mi sterczącego już kutasa. Poszliśmy do sypialni, ale tym razem zażyczył sobie pozycję na kolanach. Kiedy tylko mocno oparłam się na rękach i wypięłam dupę już był we mnie, chwycił za biodra i zaczął mocno wbijać. Tym razem to zbliżenie trwało zdecydowanie dłużej, za nim doszedł do pełnego podniecenia i się spuścił. Kiedy wyszłam z łazienki okazało się, że pozostali dwaj też już są gotowi do „spotkania”, po chwili leżałam na łóżku mając rozłożone nogi, a wchodził we mnie Marian. Czułam go już bardzo dobrze o mocno. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona na tych partnerów, to też podniecało mnie to zbliżenie i kiedy mnie wypełniał, odpłynęłam w pełnym orgazmie. Dobrze szacowałam Wiktora. Kiedy się do mnie zbliżał, widziałam, a po chwili poczułam jego zdecydowanie większego kutasa. Wrąbał się we nie z całej siły, przy jego masie ciała czułam to bardzo mocno. Ale to powodowało, że też bardzo mocno się podnieciłam, głośno jęcząc, kiedy się we mnie spuszczał. Trochę się zdziwiłam, ale okazało się, że jest to koniec naszego spotkania, kiedy ja wyszłam z łazienki panowie byli już ubrani. Łukasz dziękował mi z bardzo ładne zdjęcia, mówiąc, że jeżeli kiedyś bym miała chęć na następne, to on jest zainteresowany. Pożegnaliśmy się czule, wsiedli w taksówkę i pojechali, była druga w nocy. Będąc pobudzoną tym spotkaniem, które miało nie tylko część zdjęciową, nie chciało mi się spać. Posprzątałam, jeszcze raz przejrzałam te zdjęcia, zastanawiając się, co miał Łukasz na myśli, mówiąc o następnych zdjęciach. Ale w końcu poszłam spać. No i teraz jest moim zdaniem, ta „najciekawsza” część tego spotkania. Wstałam przed ósmą zupełnie dobrze, trochę się pogimnastykowałam, wzięłam kąpiel i naszykowałam sobie śniadanie. Była chyba dziewiąta, jak zadzwonił telefon – patrzę Wiesia. Odbieram, a ona wstałaś już – odpowiadam – tak, to zaraz u ciebie będę. Pytam, czy coś się stało, usłyszałam, jak przyjdę, to Ci wytłumaczę. Ponieważ nasze działki dotykają się „plecami”, to też musiała oblecieć praktycznie pół osiedla w koło, aby przyjść do mnie. Wchodzi i od progu mi mówi – o 10-tej będzie tu ponownie Łukasz, bo zostawił u Ciebie obiektyw. Nie miał twojego telefonu, to zadzwonił do mnie. Spojrzałam na zegarek, było dopiero kilka minut po dziewiątej, więc zrobiłam jej kawę, pytając – masz chęć na kielicha. Kiwnęła głową, nalałam po koniaczku, usiadłyśmy, mówiąc do niej – co tu jest grane. Wiesia mi wyjaśniła, że obiektyw to stary numer Łukasza, ale zaraz zapytała – zerżnęli Cię. Spojrzałam na nią, a ona od razu mówi – nie martw się, to jest mój stały zespół, ja się z nimi rżnę cały czas. To, co czasem „wyjeżdżam” z Tobą, to jadę do nich, Wiktor ma chatę, tam się nie raz rżnę z nimi przez całą noc. Teraz też, jak przyjadą, będą się chcieli z nami rżnąć. Spojrzałam – mówiąc, to nie problem, fajne chłopaki, było mi wczoraj dobrze. Spojrzała na mnie mówiąc – a może miała byś chęć iść czasami ze mną do nich. Niby uśmiechając się stwierdziłam – tych trzech to akurat dla Ciebie. Spojrzała, mówiąc – coś Ty, raz było ich ośmiu, a raz dziewięciu, ale najczęściej, jak jestem sama to jest sześciu. Stwierdziłam, że trzeba by się było nad tym zastanowić. Po czym naszykowałam kawę, herbatę, trochę różnych ciasteczek i stwierdziłam, że jak mają nas rżnąć, to trzeba być odpowiednio przygotowanym, rozbieramy się. Poszłyśmy na górę do mojej garderoby, tam zaczęłam zmieniać bieliznę i kiedy zdjęłam majteczki Wiesia zobaczyła mojego „kwiatka”. Spojrzała, pytając – skąd Ty to masz. Popatrzyłam na nią mówiąc – kiedyś Ci o tym opowiem. Teraz ubrałam się w mały półstaniczek, tak, żeby mi było piersi odpowiednio widać i cieliste stringi, aby w pierwszej chwili myśleli, że nie mam nic na sobie. Zeszłyśmy do pokoju, wypiłyśmy po jeszcze jednym koniaczku i już dobrze wesołe „dojrzałe dziewczynki” czekałyśmy na Łukasza, według Wiesi, na pewno nie przyjdzie sam. Nie myliła się, nawet go niedoceniała, bo stawili się nie we trzech, ale w czterech, jeszcze Adam – kierowca. Spojrzeli na nas, a ja od razy do Łukasza – to niby gdzie zostawiłeś ten obiektyw, wcześniej go sprzątnęłam. Poszliśmy do mojego pokoju, bo twierdził, że na biurku, obejrzał wszystko i widzę, zaczyna drefić. Jeszcze raz spojrzał na mnie, po czym stwierdziłam – jak chcesz odzyskać ten obiektyw, to musisz się dobrze spisać, a najpierw powiedzieć, jakie następne zdjęcia mi chciałeś zaproponować. On spojrzał, mówiąc chociażby ta Twoją pizdę, przecież jest bardzo ładnie udekorowana. Popatrzyłam na niego, mówiąc chyba jeszcze do takiej decyzji nie dojrzałam i zaczęłam go ciągnąć go do sypialni. Po drodze powiedziałam Wiesi – masz tam na górze pokoik. No i zaczęła się zabawa. Weszliśmy do sypialni, ja weszłam do łóżka, czekając, za nim wyskoczy ze swojego ubrania. Byłam już w dobrym nastroju, więc przyjęłam go mile, wpuszczając w siebie. Czułam go bardzo dobrze, podnieciłam się szybko i za nim on zdążył jeszcze dobrze się „rozbujać” ja już płynęłam w dużym orgaźmie. Ale w końcu „rozbujał się” i wypełnił mnie mocno swoimi sokami. Kiedy wyszłam do pokoju, patrzę, a przy stole siedzi Adam. Wzięłam go za rękę i do siebie. Powiedziałam – nie było Ciebie wczoraj, to pokaż dzisiaj, co potrafisz. Spojrzał na mnie, mówiąc, że najpierw chce mnie obejrzeć, bo podobno mam coś ciekawego. Rozłożyłam nogi, pokazując mu „swoje ozdoby” dłuższą chwilę się przyglądnął, ale w pewnym momencie wyprostował, przesunął swojego kutasa w moim kierunku i za chwile był we mnie. Muszę przyznać, że poczułam go mocno, on też się chciał pokazać dobrze, więc wbijał się we mnie mocno, ale płynnie, tak, że oboje doszliśmy jednocześnie do pełnego orgazmu. Kiedy weszłam do pokoju okazało się, że muszę poczekać na Mariana i Wiktora, bo ich zmęczyła Wiesia. To też zabrałam ich obu do swojej sypialni, położyłam w poprzek na łóżku obok siebie, ja między nimi i to raz jednemu brałam kutasa w usta, to raz drugiemu. O dziwo zaczęła im się ta zabawa podobać, Marian podniecił się pierwszy, to też go zaraz wpuściłam w siebie. No i można powiedzieć, że już go poczułam mocno, bo przecież był już trzeci w tak krótkim odstępie czasu. Czułam go mocno, ale z drugiej strony było mi dobrze, podnieciłam się, a kiedy się spuszczał, jęczałam w pełnym orgaźmie. Kiedy wyszłam z łazienki czekał na mnie Wiktor, ale jego wzięłam od tyłu. Tym razem jeszcze mocniej jęczałam, bo on bardzo mocno się we mnie wbijał, wręcz podrzucał mnie do góry, a ja opadając, wbijałam się coraz mocniej na niego. Aż wypluł z siebie wszystkie soki, opadając na łóżko mocno oddychając. Umyta, wyszłam do pokoju, naszykowałam również dla gości po lampce koniaku, kiedy już wszyscy byli, przyniosłam Łukaszowi obiektyw, mówiąc, że nie wolno gubić takich rzeczy, bo to „dużo” kosztuje. Stwierdziłam jednocześnie, że to na dzisiaj wszystko, ale jestem po rozmowie z Wiesią i być może spotkamy się. Po czym stuknęliśmy się lampkami, panowie wypili, ubrali się i poszli. Stałyśmy tak obie „sierotki” na środku pokoju, po czym stwierdziłam, jak chcesz, to chętnie pójdę z Tobą na takie „większe” spotkanie. Wiesia dała mi siostrzanego buziaka, też się ubrała, a wychodząc stwierdziła, a może będę miała dla Ciebie jeszcze inną niespodziankę. Spojrzałam na zegarek, raptem była dwunasta. No i co tu robić z tak ładnie rozpoczętym dniem. Za oknem zrobiło się jako tako, to się ubrałam i pojechałam na rowerze do lasu. Nie była to moja klasyczna, „daleka” wycieczka, ale taka krótsza, na rozruszanie mięśni. Kiedy wróciłam, wykąpałam się, zjadłam obiado – kolację, poszłam spać i o dziwo, przespałam cała noc. Jaki z tego wniosek, trzeba umieć łączyć miłe z pożytecznym. 25 stycznia 2009. Baśka

Scroll to Top