Słodka Natalia I/II

Natalia. Młoda dziedziczka ogromnej fortuny. Wielka posiadłość, ogród i konie. Właściwie to jeszcze beztroskie dziecko. Jedyne i ukochane dziecko swojego ojca. Złote loki, pachnące kwiatami, okalają jej wiecznie roześmianą twarzyczkę urwisa. Dwa błyskające ogniki iskrzą się w oczach, szukając, co by tu spsocić.

Zawsze mówiono, że jest zbyt żywa, a jednak mimo to – słodko anielska. Nie można było jej czegoś nie wybaczyć. Jednym spojrzeniem niewinnych oczu, topiła złość, rozmiękczając serce ojca i wszystkich wujków. Jednym nieśmiałym, czarującym uśmiechem, zapewniała sobie szybkie rozgrzeszenie. Ten uśmiech i oczy nie zmieniły się do dzisiaj.

Natalia wyrosła na piękną, młodą dziewczynę. Prawie kobietę. Kokietkę o stu twarzach, z całym arsenałem minek i uśmiechów do dyspozycji. Ale kiedy, swoim zwyczajem, dalej siada wujkom na kolanach, obejmuje ich za szyję – udaje, że nic się nie zmieniło. Że dalej jest tą samą małą Natką, Natalką, jaką była jeszcze parę lat temu. Bawi ją strasznie, obserwowanie, jak teraz na to reagują. Na przywitanie wpada im w ramiona, z wielkim impetem, jak za dawnych lat. Przyciska do nich młodziutkie, jeszcze nie w pełni wykształcone, ale już krągłe piersi i zastanawia się, jak oni na to zareagują. Jej radosny i szczery śmiech, niesie się echem przez podwórko, kiedy ulubiony wujek wiruje z nią, uwieszoną u jego szyi. Wszystkim, a w szczególności jej ojcu, ciągle nie chce się wierzyć, że przestała być już dzieckiem.

A ona sprawdza. Sprawdza, jak działają na mężczyzn jej prawie dziewicze wdzięki. Szepce do ucha, ulubionemu wujkowi – lekarzowi – rozsiewając przy tym smak landrynek i malin – jak bardzo go lubi i że chciałaby mieć wreszcie własnego konia. Rączego rumaka, na którym mogłaby galopować przez pobliskie łąki. Ociera się wtedy o niego, niby przypadkiem. Wierci się niespokojnie na jego kolanach, czekając aż wzbudzi się jego męskość i hojność zarazem. Czuje, jak płatki jej róży przywierają do jego uda i domyśla się, że on również musi coś czuć, przez cieniutką warstwę materiału jej sukienki. Jej sutek, niby przypadkiem, trąca jego ramię, a ona z zadowoleniem stwierdza, że taka gra rodzi w niej przyjemność. Że po jej ciele rozchodzą się rozkoszne prądy. Wie i doświadcza tego każdego dnia, że jej ojciec i wujkowie, nie są wstanie niczego jej odmówić.

Nie potrzebna jej karność i dyscyplina. Nigdy nie przeciwstawia się ojcu, a jednak zawsze dostaje, czego chce. Za każdym razem obdarza go jednym ze swoich najładniejszych uśmiechów i pieści jego uszy, nazywając swoim ukochanym ojcem. A on prawie słyszy: ukochanym Panem. Jest jak dziecko w jej ręku, a ona każdego dnia uczy się od swojej matki, jak z tym dzieckiem postępować.

Ale jej prawdziwy podziw i zachwyt, bez krzty wyrachowania, kieruje w stronę innego mężczyzny – barczystego ogrodnika. Jest od niej starszy o wiele lat za dużo. Nie pochodzi z tak bogatej i znamienitej rodziny, jak ona. Z lubością podziwia go jednak, kiedy pracuje w ogrodzie. Widzi jak prężą się wtedy jego muskuły. Jak ociera pot z czoła i z dziecinną łatwością przerzuca ziemię w ogrodzie. Wydaje jej się niczym Herkules, kiedy ogromną piłą elektryczną przycina żywopłot. Jednocześnie budzi w niej tkliwe uczucie, kiedy z czułością przenosi małe, świeżo wykopane roślinki, które znajdują ochronę w jego dużych dłoniach. Jest nim zachwycona i oszołomiona. Budzi w niej wszelkie uczucia, które do tej pory były jaj nieznane. Przyciąga ją do siebie z magnetyczną siłą.

Natalia udaje, że uczy się w ogrodzie lub czyta książki. Za wszelką cenę chce zwrócić na siebie jego uwagę. Pociera dłonią szyję lub trze nogą o nogę. Wierci bucikiem, eksponując zgrabną kostkę, a krawędź jej sukienki podnosi się przy tym o wiele za wysoko. Widzi, że ogrodnik zerka na nią czasami i uśmiecha się przyjaźnie. Wolałaby, żeby patrzył na nią inaczej. Wie już, jak potrafią patrzeć mężczyźni, jak potrafią pożerać wzrokiem, kiedy kobieta im się podoba. Nie jest już dziewicą, co jest jej małym sekretem, ale przy żadnym mężczyźnie nie czuła się tak, jak przy nim. Żaden do tej pory, nie wywołał w niej tylu emocji i tak ogromnej chęci spełnienia. Nie może się na niczym skupić, świat jakby stanął w miejscu. Czasem myśli, że zwariuje. Że rzuci się na niego, zedrze ubranie i zrobi z nim to przed domem jej rodziców. Że, jak potulne zwierzątko podda się każdej jego zachciance i zrobi wszystko, czego od niej zażąda. Nazwie swoim Panem, Królem i Władcą. Będzie na każde jego skinienie i zawołanie. Stanie się jego dziwką i niewolnicą.

Natalia nie przepuści żadnej okazji, aby być blisko niego. Kiedy wsiada na swojego nowego konia, zawsze pozwala, aby jej pomógł. Drży, gdy niechcący dotyka jej biodra lub pośladka. Ma ochotę zachwiać się wtedy i wpaść w jego ramiona, ale brakuje jej odwagi. Cieszy się, gdy widzi jego pełne troski spojrzenie, kiedy usiłuje przeskoczyć niewielkie przeszkody.

– Ale jest pan silny – zbiera się na odwagę i zahacza go wreszcie rozmową, gdy widzi jak bez chwili wytchnienia przekopuje ogródek. Nie może się przy tym powstrzymać, aby nie dotknąć jego rozgrzanego ramienia. Jej kwiecista sukienka delikatnie faluje na wietrze, który rozwiewa również jej złociste loki. Czuje powiew ciepła na swoich nogach i gorąco, które uderza teraz z wielką siłą w jej podbrzusze.
– Jaki tam pan, Janek jestem – odpowiada wyciągając do niej rękę.

Janek pachnie tak inaczej, niż jej wyperfumowani i ufryzowani wujkowie. Jest w tym zapachu jakiś atawizm. Łączy w sobie zapach ziemi, wiatru, słońca i …potu. Chciałaby przykleić nos do jego skóry i zaciągnąć się tą mieszanką, ale z oczywistych powodów tego nie robi. Chłopak ma krótko przycięte włosy i rzemyk na nadgarstku. Zwykły biały podkoszulek, bojówki i wysokie wojskowe buty. Tak bardzo różni się od jej zniewieściałych, wyżelowanych, solaryjnych kolegów ze szkoły. Jest dla niej uosobieniem witalności, męskości i siły w czystej postaci.

– Panie….no więc… Janku…mama zrobiła dla pana… dla ciebie drugie śniadanie – rozpina plecak i pokazuje mu kanapki i termos z kawą.
– A ty zjesz ze mną słoneczko?
– Ach, mi to się nie chce jeść – odpowiada nabierając odwagi – ja pojechałabym na przejażdżkę – mówiąc to, uśmiecha się z dziewczęcym wdziękiem, pokazując rozkoszne dołeczki. Zalotnie spogląda mu w oczy, zapraszając go tym samym, do podjęcia tematu. W odpowiedzi dostrzega ten znajomy błysk w oku, który pojawia się u każdego mężczyzny przy nadziei. I już wie, że mu się podoba. Że patrzy na nią trochę jak na drogą zabawkę, ale bardzo POŻĄDANĄ zabawkę. Czy myślał o niej już od dawna? Czy mogła tego nie zauważyć? Szelma.

Janek spogląda w okno kuchenne i sprawdza, czy nikt ich nie obserwuje. Uśmiecha się tajemniczo i przekrzywia przekornie głowę.
– Właściwie… to mogę sobie zrobić przerwę i zjeść te kanapki w jakimś miłym zakątku. Jak myślisz?
– Uhm – dziewczyna piszczy z radości i nieporadnie gramoli się na konia, czekając, aż silne ręce po raz kolejny posadzą ją w siodle. Delektuje się każdym dotykiem jego palców na swoich biodrach. Jest tak silny, że chwilami nawet boli, kiedy tak ją unosi, ale jej to nie przeszkadza.
Kiedy jest już prawie w siodle, on podtrzymuje jej pośladki, jakby bał się, że ona straci równowagę. Natalia wie, że to było zupełnie niepotrzebne, ale czuje ten dotyk jeszcze przez chwilę po tym, jak minął i rozsmakowuje się w nim. Czuje jak rozkoszne ciarki, rozprowadzają po jej ciele gęsią skórkę.

Janek, z założonym plecakiem, jednym susem, prawie z rozbiegu, siada tuż za nią.
– Trzymaj się mała – krzyczy i galopują w stronę pobliskiej polany.
Wreszcie blisko niego. Wiatr we włosach i oczach, stwarza pozory niekończącej się wolności. Ma wrażenie, że lecą, płyną, że ta chwila nigdy się nie skończy. Że cały świat im sprzyja i oklaskuje. Że usuwa im sprzed nóg przeszkody i jest ich najlepszym przyjacielem.

Czuje ciepło Janka. Jest gorący jak piec. Jego szerokie ramiona i każdy poruszający się mięsień. Wszystko w jego ciele wydaje jej się święte i doskonałe. Przy nim robi się słaba i bezwolna. Dałaby się unieść na koniec świata. Wszędzie, gdzie on zapragnie. Nawet do najbardziej mrocznej krainy.

Nie może się powstrzymać, by zacisnąć mocniej cipeczkę, kiedy rytmicznie opada na konia. Ogromne skórzane siodło, ugniata co chwilę jej mały skarb. A jej myśli kierują się w stronę jego męskości. Nigdy jeszcze nie była tak blisko niego. Janek przyciska się do niej maksymalnie, a ona nie może przeoczyć faktu, że coś ugniata ją w dolnej części kręgosłupa. Przyjmuje jednak ten ucisk ze słodyczą i uwielbieniem, zatapiając się w marzeniach o źródle tego bólu.

Są już na miejscu. Jeden z ostatnich, gorących dni lata. Janek pierwszy zsiada z konia i wyciąga ręce po ciało Natalii. Dziewczyna wie, że dobrze będzie mocno pochylić się w jego stronę. Dekolt jej sukienki natychmiast ulega prawom grawitacji i oczom ogrodnika ukazują się dziewczęce piersi Natalii, okryte jedynie mgiełką białej, gładkiej koronki. Oboje jakby celowo przedłużają tę chwilę. Piersi dziewczyny prawie chcą wyskoczyć, z nieprzystosowanej do tej pozycji bardotki. Płoni się rumieńcem, ale odkrywa, że to uczucie niesie rozkosz jej ciału. Że jej prawie nagi biust, wystawiony przed oczy tego mężczyzny, przyspiesza jej oddech. Ale chwila to chwila. Dwie sekundy i jest już na ziemi.

Czuje, że policzki toną jej w pąsach, ale oboje udają, że nic się nie stało.
– No dobrze moja księżniczko, zobaczymy co też twoja mama dla mnie przygotowała – przerywa niezręczną ciszę Janek.
– Dla mnie jest woda.
– Proszę – wyciąga z plecaka i podaje jej butelkę – dla miłej pani woda – po czym zatapia zęby w rozpakowanej kanapce. Odrywa duży kęs, żuje i patrzy na nią z szelmowskim uśmiechem. Bawi się jej wstydem i pragnieniami, krzyczącymi o spełnienie. Każdy prężący się skrawek jej ciała, jest teraz dla niego przyzwoleniem. Czyta w jej pragnieniach i zastanawia się, jak długo zdoła przeciągnąć tę słodką chwilę oczekiwania. Wie, że wystarczy jedno jego skinienie. Jej rozmarzone i stęsknione spojrzenie, bacznie śledzi każdy jego ruch.
Dla niego jest pięknym, lecz nie w pełni rozwiniętym kwiatem, którego chętnie by jednak zasmakował. Tym bardziej, że sam wpadł mu do ręki. Nigdy jeszcze nie dotykał i nie pieścił tak delikatnej i subtelnej dziewczyny. Wie, że wszystko teraz zależy od niego. Że to on nada tępa akcji i poprowadzi ją tam, gdzie i jak będzie chciał. Jedno jest dla niego pewne. Ona będzie bardzo wysoko.

– Na pewno nic nie zjesz?
– Nie, dzięki – Natalia przechyla butelkę i pije. Tyle emocji w małej kobietce, powoduje, że krztusi się trochę i stróżka wody cieknie jej po brodzie. Wytrzeć ją, czy nie? A niech sobie leci, w końcu tak przyjemnie drażni jej aksamitną skórę. Janek śledzi badawczo tę kropelkę, przewidując, gdzie skończy swój bieg i chciałby być tą kropelką. Dziewczyna czuje ten wzrok. Czuje też, jak stróżka znaczy ślad na jej ciele i zdąża wprost między jej piersi. Zdążyła już wywołać na jej ciele mrowienie i schowała się w jej uroczym zakątku. Natalia przestaje pić, oddycha głęboko i stwierdza, że Janek na chwilę przestał jeść. Zamarł w bezruchu, ze wzrokiem utkwionym w jej dekolt.
– Nie smakuje ci? – pyta, choć wie, skąd ta przerwa w jedzeniu.

Nagle kolejna kropla i kolejna, ale już nie z jej butelki. Zaczyna padać. Ciepły, delikatny deszczyk. Żadne z nich jednak nie ucieka i nie chowa się. Siedzą naprzeciwko siebie, urzeczeni sobą nawzajem i niezwykłością tej chwili. Mało którzy ludzie potrafią, przebywać ze sobą w ciszy i delektować się tym uczuciem, bez zakłopotania. Ale dla nich ta chwila jest prawie magiczna. Ich spojrzenia mówią wszystko.

Janek z zachwytem patrzy, jak coraz bardziej mokre loki Natalii zaczynają przyklejać się do jej skóry. Jak woda spływa po jej szyi i twarzy, jak dotyka jej ust. Cieniutki materiał sukienki zaczyna przywierać do jej ciała, coraz dokładniej eksponując jej kształty.

Dziewczyna wie, że za chwilę będzie wyglądać, jak w negliżu. Czeka na tę chwilę w napięciu i rozkoszuje się błądzącym po niej wzrokiem ogrodnika. Podnieca ją to uczucie i wypełnia zakamarki jej ciała. Jest na wyciągnięcie jego ręki. On patrzy już tylko na jej piersi, a Natalia pragnie być przed nim naga. Chce być bezwstydna. Bez zahamowań, oddać mu się całkowicie tego dnia.

Czuje, jak pod wpływem deszczu twardnieją jej sutki. Każda kropla sprawia jej ogromną przyjemność. Zaczyna drżeć, kiedy Janek jak zahipnotyzowany, dotyka ręką jej twarzy. Gładzi ją po policzku.
– Moja Natalko, moja słodka Natalko – jego cudowne, silne palce, wędrują na jej usta. Natalia rozchyla je i wpuszcza do środka. Przygryza je leciutko i przesuwa po nich językiem, dając mu zgodę na więcej. Dłonie Janka zsuwają się po jej szyi i ramionach, zabierając ze sobą rękawki sukienki i ramiączka stanika. Dziewczyna wie, że tylko sekundy dzielą ją od całkowitego obnażenia jej piersi. Pragnie tego z całej siły. Boi się trochę tego, co może nastąpić, ale chce się bać. Ten strach doprowadza jej zmysły do ekstazy.

Jego dłonie są tak pewne siebie. Dobrze wiedzą, czego chcą. Są obietnicą wielkich uniesień. Oczy Janka nabrały teraz nieznajomego dotąd blasku. Zwierzęcego i nieustępliwego. Natalia wie, że nie ma już odwrotu. Nieznajome ręce będą dotykać jej najczulszych miejsc, a ona na to pozwoli. Chce się temu poddać i czuje, jak serce jej przyspiesza, jak robi się wilgotna, nie tylko z powodu deszczu. Jej piersi falują, unoszone szybkim oddechem. Są już nagie. Muskane wiatrem i z jeszcze większą siłą deszczem. Góra sukienki opadła jej na biodra, a miseczki stanika przykleiły się do mokrego brzucha.
– Jesteś taka piękna, maleńka – dziewczyna nie może wykrztusić z siebie ani słowa, ale chce aby Janek wreszcie rzucił się na nią. Przygniótł swoim ciężarem do ziemi i zatonął w jej ustach. Pragnie poczuć jego ciało na sobie i ogrzać się jego żarem.

Błogość tej chwili przeszywają krzyki:
– Natalia!!! – krzyk staje się coraz bardziej wyraźny, a na pobliskim wzniesieniu pojawia się sylwetka ojca na koniu.

– Cholera! Ojciec! – krzyczy dziewczyna. Krew momentalnie odpływa do jej nóg, ukłucie adrenaliny przeszywa całe ciało i po rozkosznej chwili nie ma już ani śladu. Ubiera się w największym pośpiechu, szarpiąc ramionka sukienki.
Ojciec jednym spojrzeniem orientuje się w całej sytuacji. Jest wściekły. Zaciska zęby i czerwienieje ze złości. W jego oczach maluje się żal i rozczarowanie. Furia ogarnia jego umysł i zaciemnia jasność myślenia. Jego ukochana, słodka córeczka z tym ogrodnikiem. Z tym łachmytom bez przyszłości. Gdyby chociaż z jakimś wykształconym młodzieńcem z dobrego domu, to mógłby na to przymknąć oko. Ale nie teraz. Zrobiłby wszystko, aby nie dopuścić do tej chwili. Do zbrukania jego dziecięcia łapami tego osiłka. Traktuje to jak osobistą porażkę i zniewagę.

Z całym spokojem na jaki stać go w obecnej chwili, cedzi przez zęby:
– Jest pan zwolniony.
– Nie ojcze, błagam! – krzyczy Natalia i rzuca się ojcu do kolan. Janek jednak wie, że nie ma już o co walczyć. Obejdzie się smakiem. Nie dla niego najpiękniejsze kwiaty w ogrodzie. Zresztą ma swoją dumę. Nie będzie błagał o pracę. Nie chcą go tu, to pójdzie gdzie indziej. Życie nigdy go nie rozpieszczało.
– Milcz głupia! – ojciec chwyta Natalię i w jednej sekundzie dziewczyna siedzi na koniu. Odjeżdżają bardzo szybko, kierując się w stronę domu. Natalia jeszcze nigdy nie widziała ojca w takim stanie. Jeszcze nigdy nie miała okazji, zmierzyć się z jego tak ogromnym gniewem. Domyśla się jednak, że tym razem, jej pełne wdzięku oczy, nie wystarczą, aby zgasić ten pożar. Przepełnia ją gorycz i żal. Tak długo oczekiwana przez nią chwila – przepadła. Z jej winy zwolniono dobrego pracownika. Jak mogła być tak nieostrożna? Jest zła na ojca, za jego purytanizm i staroświeckie poglądy.

Są już w domu. Dziewczyna siedzi w przemoczonym ubraniu w salonie. Są tylko we dwoje. Matki akurat nie ma i Natalia domyśla się, że to źle wróży. Gdyby tu była, na pewno wzięłaby ją w obronę. Ułagodziłaby oblicze ojca. Tymczasem on przechadza się gniewnie po pokoju i patrzy w ziemię. Myśli o czymś zawzięcie. Gdy na nią patrzy, oczyma wyobraźni widzi, jak łapy ogrodnika, dotykają jej ciała, jak zakradają się pod sukienkę, jak badają jej najskrytsze miejsca, do których nawet on, od dawna, nie ma już dostępu. Dla niego jest zbrukana. Przez krótką chwilę czuje do niej wstręt. Ale w końcu, zaczyna obwiniać samego siebie. Stracił czujność. Powinien bardziej jej pilnować. W końcu ona jest jeszcze dzieckiem. Musi coś zrobić, aby ta sytuacja się nie powtórzyła.

– Ojcze błagam, nie zwalniaj Janka! – nie wytrzymuje ciszy Natalia.
– Milcz smarkulo!
– Ale on w niczym nie zawinił, proszę, ojcze!
– Zrobił z ciebie dziwkę… – ojciec nie może znieść, że ona bierze ogrodnika w obronę. Tego barbarzyńcę, który wykorzystał jej niewinność.
– Nienawidzę cię! – krzyczy Natalia, chociaż wcale tak nie myśli. Ale emocje biorą górę w jej rozdygotanym ciałku. Straciła w ładzę nad ojcem. On już nie daje się przebłagać, tak jak zawsze.
– …Ale ja cię oduczę!!! – dziewczyna z przerażeniem stwierdza, że takiego ojca nie znała. Nie może odnaleźć w jego oczach tej tkliwości i dobroci, która zawsze tam była. W zamian za to, widzi w nich furię i despotyzm.
– Oduczę cię, wypędzę głupotę z twojej głowy, choćby siłą! – krzyczy ojciec i łapie za leżący na stole pejcz. Nim Natalia zdążyła się zorientować, świst przeszywa powietrze i rzemień rozcina materiał sukienki na jej pośladku. Piekący ból przeszywa jej szczupłą osóbkę.
– Nie ojcze, nie!
– Jeszcze nie zacząłem! – drugi i trzeci raz ląduje obok pierwszego i ból wyrywa dziewczynę z odrętwienia. Zaczyna z krzykiem uciekać na piętro. Ten krzyk zwraca wreszcie przytomność ojcu. Z przerażeniem patrzy na swoje ręce i odrzuca bat daleko od siebie. Siada na krześle, chowa głowę w dłonie i zaczyna płakać, jak dziecko. Czuje swoją bezsilność i wstyd mu za to co przed chwilą zrobił. Czuje się podle i ma ochotę spalić świat.
– Co ja zrobiłem – szepce – co ja zrobiłem… wybacz córeczko, jesteś moim największym skarbem, nie mogę cię stracić.

Natalia jest już w swoim pokoju. Rzuca się na łóżko i płacze. Nie wie ile czasu to trwało, ale chyba zasnęła, bo budzi ją pukanie do drzwi.
– Nikogo nie chcę widzieć – drzwi się jednak otwierają i do pokoju wchodzi jej najukochańszy wujek. Oh, gdyby to mogłaby być mama. Tak bardzo chciałaby teraz wtulić się w jej ramiona i o wszystkim opowiedzieć.
– Idź stąd, nikogo nie chcę widzieć! – odburkuje.
– Przestań malutka, opatrzę tylko twój obolały tyłeczek i sobie pójdę – o nie, przenigdy nie zniesie takiego upokorzenia. Co on sobie myśli? Jakim prawem ojciec go tu wpuścił? Jak w ogóle mógł mu o wszystkim opowiedzieć? Złość i wstyd uderza w tętnice Natalii i czuje jak przypływ adrenaliny podnosi ją z łóżka. Ale wujek jest szybszy.
– Leż spokojnie – mówi cicho, ale stanowczo, przyciskając ją do łóżka. Przecież nic ci nie zrobię.
– Nie potrzebuję cię, sama sobie poradzę – miota się dziewczyna, ale czuje że jest bezsilna.
– Nie zachowuj się jak dziecko, jestem lekarzem – „lekarzem, czy nie – myśli Natalia – mój tyłek, to moja sprawa i tobie nic do tego”. Wołałaby pokazać się wujkowi w najlepszej kreacji i z nierozmazanym makijażem. W tej sytuacji czuje, że jej władza nad nim, jest ograniczona. Pragnie jak najszybciej się go pozbyć.

– Wujku, ale mi nic nie jest – zmienia ton, pragnąc zmiękczyć jego stanowczość.
– Skoro tak, to tylko zerknę i sobie pójdę. Będziesz miała mnie z głowy.
– Wujku, możesz mi wierzyć na słowo – odwraca głowę i czaruje go najpiękniejszym uśmiechem, na jaki stać ją w obecnej chwili.
– Obiecałem twojemu ojcu, że s p r a w d z ę – przecedził – czy nic ci nie jest i nie wyjdę, dopóki nie będę pewny – i nie czekając na dalsze pertraktacje, odkrywa kołdrę z dziewczyny.
– Ależ wujku…
– No już maleńka, jestem lekarze, nie wstydź się. Uuuu, źle to wygląda… – mruczy stary wyga. Natalia wreszcie skapitulowała i poddała się zabiegom lekarza. Zacisnęła zęby ze złości i wtuliła głowę w poduszkę. Wujek delikatni podniósł resztki jej sukienki, które przykleiły się do skóry. Dziewczyna drgnęła.
– Sss… boli.
– No widzisz? Zaraz to opatrzę – wyjął z torby jakąś ciecz i nasączył gazik – biedy, porozcinany i posiniaczony tyłeczek – mężczyzna zaczął powoli zdejmować majtki…
– Pomóż mi mała, podnieś pupę – „żeby to się już skończyło – myśli Natalka – byle szybciej” podnosi biodra do góry i czuje jak materiał wolno opuszcza jej słodki rowek i osuwa się w dół, zatrzymując na udach. Dociera do niej, że z zakamarków jej wypiętego tyłeczka, wujek na pewno dostrzegł jej wychylający się pączuszek. Fala wstydu i gorąca uderza w nią ponownie. Leży teraz przed nim bezbronna, a on może na nią patrzeć ile chce.
– Umm… jak szczypie…
– Cicho mała, tak trzeba – krew zaczyna szybciej krążyć w ciele mężczyzny. Nigdy Dotąd nie mógł tak bezkarnie dotykać i oglądać swej ulubienicy. Jego zawód daje mu duże możliwości.

– A teraz żel, który trochę ukoi twój ból i przyspieszy wchłanianie siniaków – dziewczyna bezwiednie zacisnęła nogi i spięła pośladki. Dotykanie wacikiem mogła jeszcze znieść, ale smarowanie żelem?

– Długo tak nie wytrzymasz.
– Jak nie wytrzymam?
– Rozluźnij się skarbie. Naprawdę myślałem, że jesteś bardziej dojrzała. Robisz cyrk i zaczyna mnie to już denerwować – odezwał się stanowczo, z lekko podniesionym i zniecierpliwionym głosem wujek. „Kurde, takiego wujka nie znałam. Co im się dzisiaj wszystkim stało?”
– Myślisz, że gołego tyłka nie widziałem? – mówiąc to zaczął rozcierać żel po jej obolałych pośladkach. Nie mogła już nic na to odpowiedzieć. Pewnie ma rację, a ona zachowuje się jak wariatka. Sama już nie wiedziała, czego wstydziła się bardziej. Swojego dziecinnego zachowania, czy wypiętego gołego tyłka?
– Przestań traktować mnie jak mężczyznę – duże chłodne dłonie objęły jej pupcię – jestem lekarzem i wiem, co dla ciebie dobre.
– Sss… zapiekło…
– Wiem, przeżyjesz – dłonie rozcierały żel po całej pupie, zapędzając się troszeczkę w szczelinkę na środku. Bardziej gładziły, niż wcierały.

Natalia czuje piecze i przyjemność za razem. Pomału przyjemność z dotyku tych rąk, bierze górę nad bólem. Dziewczyna z niepokojem i dreszczem jednocześnie, zauważa, że palce lekarza co chwilę zapuszczają się niżej, trącając jej muszelkę. Czy on to robi celowo? Tak, czy inaczej, robi się coraz bardziej wilgotna.

– Śliczna mała dupeczko, ale ci się dostało… – mruczy wujek. Rozszerzył lekko jej pośladki.
– Tu też cię dotykał? – Natalia rzuciła się na łóżku i chciała się wyrwać na znak protestu, ale ciężka i silna wujowska ręka przycisnęła ją do łóżka.
– Spokojnie, muszę wiedzieć.
– Nie musisz niczego wiedzieć… – mężczyzna przygniótł ja swoim ciężarem i wyszeptał do ucha:
– Posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę tego powtarzał dwa razy. Twój ojciec kazał mi sprawdzić, jak daleko posunął się ten nicpoń. Albo ja to zrobię tu i teraz, albo jutro rozłożysz nogi przed miejscowym ginekologiem. Dopiero będzie ci wstyd, kiedy ojciec powie mu, po co przyszliście. Wybieraj – Natalia była oszołomiona. Wujek nigdy tak ostro się do niej nie odnosił. Była zmęczona, obolała i podniecona. Czuła się jak na karuzeli.
– Dobrze – wyszeptała cichutko.
– No widzisz? Można po dobroci. Rozluźnij dupcię. Pokaż mi, że jesteś grzeczną dziewczynką – dziewczyna wzięła głęboki oddech i poddała się całkowicie palcom wujka.
– Bardzo dobrze. Rozszerz nóżki kochanie i wypnij do mnie tyłeczek – wykonała posłusznie polecenie. Postanowiła już nie walczyć.
– Śliczna dziureczka. Heh, ale już nie dziewicza… – stwierdził rozszerzając jej otworek. „Co za wstyd – pomyślała”. Leży tu z wypiętym tyłkiem, przed tym dojrzałym mężczyznom, a on komentuje jej skarb. Nagle poczuła, jak jeden z wujowskich palców zagłębia się pomału w jej otworek. Chciała drgnąć, ale wujek ją przytrzymał.
– Umówiliśmy się chyba, prawda? – powiedział bardzo stanowczo przez zęby i klepnął ją w obolały tyłek – teraz to ja się muszę zastanowić, czy o wszystkim nie powiedzieć ojcu….

Palce zaczął wchodzić głębiej i delikatnie się poruszać. Natalii zaczęło się robić błogo i słodko.
– Tak – wyszeptała.
– Co tak, moja mała?
– Nie mów proszę nic ojcu.
– Proś maleńka, proś mnie – palec przyspieszył świdrowanie w jej wnętrzu, a druga ręka wujka wtargnęła pod jej brzuch i brnęła do jej maleńkiego skarbu.
– Nie słyszę, jak prosisz – palce dotknęły łechtaczki i zaczęły miarowe pieszczoty.
– Proszę wujku, proszę – Natalii zamgliły się oczy. Głowa i piersi wcisnęły się w pościel i pocierały o nią delikatnie.
– O co prosisz kochanie? – wujek uklęknął nad tyłkiem dziewczyny i zaczął zdejmować spodnie.
– Proszę, nie mów… ojcuuuu… – szeptała rwącym głosem.
– Jak bardzo tego chcesz, pieszczoszku? – czubek wujowskiego penisa dotknął jej mokrej szparki, na co dziewczyna odpowiedziała westchnieniem.

– Bardzo chcę wujku, bardzo… – mężczyzna zanurzył czubek penisa i lekko nim poruszał, przy samym wejściu jej szparki. Widział, jak ciało przed nim robi się coraz bardziej bezwładne i poddane jego zabiegom.
– Coś za mało chcesz, postaraj się bardziej – penis zanurzył się głębiej i zaczął powoli dźgać, wbijając twarz dziewczyny w poduszkę.
– Wujjjjku… błagaaam cię… – mężczyzna zaczął mocniej dobijać do wnętrza całkowicie uległej już teraz dziewczyny. Natalii było już wszystko jedno. Było jej dobrze. Nigdy by tego nie zaplanowała, ale było jej wszystko jedno. Wujek robił z nią co chciał, a ona chciała myśleć, że nie miała wyjścia. Błogość rozlewała się po jej ciele, kiedy ten postawny mężczyzna brał ją tak na siłę, od tyłu. Kwiliła cicho i wyobraziła sobie nawet przez chwilę, że to jej ogrodnik mocno trzyma ją za biodra, wbija się w jej wnętrze, a drugą ręką gładzi jej skarb. Że jest jego oddaną suczką, z którą on właśnie robi co chce. Rozpalona i gorąca zaczęła mu nawet pomagać, poruszając biodrami. Ekstaza rozlała się po jej drżącym ciałku. Chwilę po tym poczuła, jak mężczyzna zesztywniał na chwilę i dobił do jej wnętrza. Wyjął penisa, klepnął ją po tyłku i stwierdził:
– Badanie skończone.

Na schodach rozległo się skrzypienie. Wujek nakrył kołdrą Natalię i natychmiast doprowadził się do porządku. Do pokoju wszedł ojciec.
– I jak? – rzucił w stronę lekarza?
– Rany opatrzone. Jest czysta, jak łza – puścił oko w stronę dziewczyny – ma lekką gorączkę, do wieczora jej przejdzie.
– Ustaliliśmy z matką, że jutro wyjeżdżasz do szkoły dla panien – powiedział surowo i razem z wujkiem opuścili pokój – dziewczyna nie była w stanie zaprotestować. Ale jutro… jutro na pewno świat będzie wyglądał inaczej. Wypocznie, wykąpie się i wystroi. Ojcu trochę przejdzie, a ona już się postara, aby zmienił zdanie…

Scroll to Top