W łóżku to ja rządzę

Grażynę poderwałem w pubie. Piękna laska – oczy czarne, włosy czarne, nogi jak stąd do księżyca i z powrotem – a to, co ukrywała pod spódnica, musiało być słodkie niczym miód.

– Przyszpiliłbym ja – powiedziałem do znajomego barmana. – Mój rozmiar.

– Nie da ci – zgasił mój zapał.

– Na co chcesz ją zarwać? Na starego poloneza?

– Na urok osobisty.

– Złamie ci serce, kutasa i ego. Jesteś dla bab za miękki. Z nimi trzeba krótko – wyro, jebanko i śniadanko. Jak poczują w tobie romantyka, to przeżują i wyplują. Widziałeś jej cycuszki? Marzenie. Pomiętosiłbym je trochę.

– Wara! – zaprotestowałem. – To moja przyszła żona.

– Jak dziesięć poprzednich – zadrwił. – Oleje cię przy pierwszej próbie.

– Zobaczymy.

Nie olała. Podryw na sympatycznego wariata nigdy mnie nie zawiódł. Wziąłem Z najbliższego stolika wazon z kwiatkami i padłem przed nią na kolana, rwąc koszulę na piersiach.

– O, piękna! – zawołałem. – Amor przeszył mi serce miłosna strzała! Mogę mieć nadzieję, ze nie wdepta mnie pani w ziemię swoja cudna stopka?

Dzięki Bogu, miała poczucie humoru, bo zamiast wylać mi piwo na łeb, roześmiała się i poprosiła, żebym usiadł. Dwie godziny później odwiozłem ją do domu. Dostałem na pożegnanie całusa, numer telefonu i zapewnienie, że było miło.

Romans rozwijał się klasycznie róże, randki i nie śmiałe pieszczoty w moim samochodzie.

Któregoś wieczoru zaprosiła mnie na drinka. Myślałem, że będziemy się trzymać konwenansów, ale nie doceniłem jej temperamentu po prostu zapomniałem o starej maksymie, że ,,kobieta zmienną jest”. Gdy tylko wsiedliśmy do windy, przylgnęła do mnie jędrnymi cycuszkami, wsadziła W usta wilgotny język, rozpięła rozporek i zaczęła drażnić palcami na wpół uśpionego wacka. Szybko stwardniał w jej dłoni. Winda zatrzymała się na szóstym piętrze. Grażyna wzięła mnie za rękę i poprowadziła mrocznym korytarzem do swojego mieszkania. Fiut sterczał z rozporka jak peryskop łodzi podwodnej. Byłem tak oszołomiony rozwojem wydarzeń, że nie zdążyłem go schować.

Baby – pomyślałem – kombinacja niewinności i wyuzdania.

Moja wybranka nie bawiła się w żadne podchody – zatrzasnęła drzwi, złapała mnie za kuśkę i zaciągnęła do sypialni.

– Rozbieraj się – zażądała tonem nie znoszącym sprzeciwu.

W jej oczach płonęły diabelskie ogniki, zmysłowe usta nabrały drapieżnego wyrazu. Zdejmowała z siebie ciuchy, jakby się na niej paliły. Nie zdążyłem do końca ściągnąć gaci, a już siedziała mi na biodrach i pocierała cipką o moją pałę.

Wślizgnąłem się w nią i zaniosłem do łóżka. Kiedy chciałem popieścić jej cycuszki, odtrąciła brutalnie moje ręce, zbliżyła twarz do mojej twarzy i wysyczała, jak jadowita żmija, jedno krótkie słowo:

– Leżeć!

No to leżałem jak ofiara losu, z rozrzuconymi ramionami, a ona bawiła się w chowanego z moim kutasem – wkładała go sobie i wyjmowała, ujeżdżała w szaleńczym tempie na ugiętych nogach, by po chwili zwolnić, wycofać się i masować nim całą cipkę. Szparkę miała wąską i elastyczna. Topiłem się w niej jak w głębokiej studni albo przedzierałem z trudem, pokonując ciasne przesmyki.

– Jezu – jęknąłem z zachwytu.

Jej czoło zrosiły kropelki potu. Tańczyła na mnie konwulsyjny taniec rozkoszy, pomagając sobie dłonią i kiedy myślałem, że jest bliska orgazmu, podniosła się i odetchnęła z ulgą.

-No. To grę wstępną mamy za sobą – oznajmiła z satysfakcją.

– Położyła się na plecach i zachęcająco rozłożyła smukłe uda. Klęknąłem między nimi z nabożną czcią, nie bardzo wiedząc, czego ode mnie oczekuje. Patrzyłem z zachwytem na różowa dziurkę, która wcale nie wyglądała jak paszcza potwora, ale jak niewinna norka dziewicy. Płatki warg sromowych lśniły z podniecenia, rozchylając się i zamykając. Miałem ogromną ochotę ich dotknąć, polizać językiem, posmakować.

– Żadnej minety i żadnej palcówki – usłyszałem. – Wsadź go głęboko i rżnij mnie.

Odezwała się we mnie męska ambicja. Chciała dominować? Nade mną? Niedoczekanie.

Pierwsza fala podniecenia minęła. Wacek stwardniał mi na kamień i z ulgą odkryłem, że żadna cipa nie da mu teraz rady. W myślach przyznałem barmanowi rację – z ,babami trzeba krótko, bo inaczej zajeżdżą cię na śmierć. W łóżku to facet ma rządzić.

– Kobieto – powiedziałem złym głosem. – Przewiercę cię na wylot.

Posuwałem ją jak opętany. W górę i w dół. W prawo i w lewo. Wolno, szybko. Patrzyłem jej w oczy z mściwą satysfakcją i młóciłem podbrzuszem w mokre łono z coraz większą zawziętością. Wyglądała jak mała dziewczynka, która dostała zasłużonego klapsa. Przewróciłem ją na bok. Uniosła kolano i otworzyła się dla mnie jak egzotyczny kwiat. Podrażniłem ją trochę brakiem zdecydowania – wsunąłem czubek wacka w przedsionek pochwy, masowałem palcami nabrzmiałą łechtaczkę, ale Grażyna zakręciła tyłeczkiem i sama wbiła się na mój pal. Z jej gardła wyrwał się gwałtowny jęk, a chwilę później pokrzykiwała głośno w rytm moich uderzeń. jej cipka mlaskała, ciało prężyło się z rozkoszy. Była bliska omdlenia. Wystarczyło kilka szybkich pchnięć, by gwałtowny orgazm kochanki zassał mi członka jak rzeczny wir. Wycofałem się pospiesznie. Grażyna przekręciła się na plecy i popatrzyła z uznaniem na mojego fiuta. Klęknąłem nad jej piersiami. Uformowała z nich wąski tunel í otuliła miękko pękającego z dumy członka. Poruszyłem nim kilka razy, trafiając główka w rozchylone usta kochanki, a potem eksplodowałem jak wstrząśnięty szampon.

– Co z tym drinkiem? – spytałem chwilę później zblazowanym tonem, jakbym strzelał takie numerki trzy razy dziennie.

Grażyna pocałowała mnie czule i kocim ruchem zsunęła się z łóżka.

– Już się robi, tygrysku – wymruczała przymilnie.

– I szybko wracaj! – zażądałem. – Jeszcze z Tobą nie skończyłem.

Rano obudziły mnie hałasy na korytarzu. Uniosłem powieki i przyjrzałem się śpiącej obok mnie kobiecie. Leżała na brzuchu, z nogami rozrzuconymi na pomiętym prześcieradle. jędrną pupkę zdobiły ślady moich zębów. Fałdy skóry otaczające zmaltretowana dziurkę były zapraszająco rozchylone. Mój wąż dźwignął do góry czerwoną główkę i, zapomniawszy o trudach nocy, wyprężył się dumnie na całą długość. Przysunąłem się do Grażyny, wsunąłem rękę pod jej pierś, przytknąłem wacka do szparki i powiedziałem żartobliwie:

– Puk, puk.

– Kto tam? – wymruczała sen- nie i szerzej rozłożyła nogi.

– Twój poranny orgazm – wyszeptałem i zagłębiłem się w niej po same jądra.

– Bierz mnie, tygrysku – jęknęła.

Scroll to Top