W sidłach szamanki

Kasia sączyła wolno piwo, nie interesowało ją to, co działo się w lokalu. Była dwudziesto trzy letnią studentką z Warszawy. Miała jasne, długie włosy, zaczesane do tyłu, niebieskie oczy, kilka piegów ozdabiało jej drobny, lekko zadarty nosek, uśmiech nie znikał z pomalowanych różową szminką ust. Była zgrabna, to też lubiła ubierać się tak, by strój podkreślał jej figurę. Tego wieczora miała na sobie obcisły, szary golf i dżinsy, biodrówki.
– Nie sądziłam, że w górach można się tak nudzić – mruknęła Iza.
– Co mówiłaś – szepnęła Kasia – wybacz nie słuchałam, zamyśliłam się.
Iza była najlepszą przyjaciółką Kasi, dziewczyny poznały się na studiach. Zbliżyło je wspólne poszukiwanie kwatery. Przyjechały do Warszawy praktycznie na rozpoczęcie roku akademickiego, następnego dnia zaczynały się wykłady, tak więc obie pilnie potrzebowały coś wynająć. Po ciężkim dniu poszukiwań znalazły przyjemne, nieduże mieszkanko na Woli. Czynsz był wysoki, jednak we dwie były w stanie co miesiąc uzbierać potrzebną kwotę. Tak zamieszkały razem.
Iza była brunetką , o piwnych oczach i lekko kręconych włosach. Trenowała fitness i to było widać, doskonała figura, opalone, idealnie wyrzeźbione ciało. Miała na sobie sukienkę i zapinany sweter.
Dziewczyny były najlepszymi przyjaciółkami, zwierzały się sobie ze wszystkiego, kłopotów w pracy, na uczelni, rozmawiały o facetach. Często odwiedzały się w swoich rodzinnych miejscowościach, były nierozłączne jak siostry.
– Nudno tu jak w grobie.
– Tego nie mogłyśmy przewidzieć – wzruszyła ramionami Kasia – nie mamy żadnego wpływu na niepogodę.
Wyjechały w Bieszczady, by pochodzić po górach, minął właśnie trzeci dzień ich pobytu, odkąd przybyły, ciągle padał deszcz, jedyne co w takiej sytuacji mogły zrobić, to pójść do „Atlantydy” jedynego baru w całej wiosce.
Zbliżał się wieczór, w lokalu pojawiali się wciąż nowi goście, barman podgłosił muzykę, gwar ludzkich głosów zaczął wypełniać salę. Dziewczyny siedziały naprzeciw wejścia i uważnie lustrowały każdego, kto przekraczał próg. Wśród gości nie wypatrzyły nikogo, wartego uwagi, przyszło kilku żuli, których wcześniej widziały pod „spożywczakiem” z butelką taniego wina, jakiś rolnik, trzech chłopaczków tępo gapiących się na nie z wyjątkowo lubieżnymi wyrazami dziecięcych twarzyczek.
– Trzeba było wybrać jednak zakopane – westchnęła Iza – fakt, że załatwienie tam pokoju dużo drożej kosztuje, ale w taką pogodę na pewno byłoby co robić.
Drzwi wejściowe znowu otworzyły się, do baru weszła kobieta i dwóch mężczyzn. Nieznajomi żartowali, śmiali się, widać było że dobrze się bawią. Wszyscy troje usiedli przy barze. Kobieta w środku, mężczyźni po bokach. Zamówili butelkę wytrawnego wina.
Obcy do razu zwrócili uwagę dziewczyn, wyglądali zupełnie inaczej niż pozostali goście.
Kobieta miała jakieś trzydzieści sześć lat, ubrana była w gustowny biały kostium, składający się z garsonki i krótkiej spódnicy przed kolano. Zgrabne nogi odziane były w czarne pończochy. Miała długie rude włosy, zielone oczy, usta pomalowane czerwoną szminka ostro kontrastowały z aksamitną jasną cerą. Dwaj mężczyźni wydawali się zdecydowanie młodsi od kobiety. Wyglądali na rówieśników Katarzyny i Izy. Pierwszy nosił skórzaną kurtkę, koszulę i dżinsy, drugi ubrany był w zamszową marynarkę, narzuconą na golf oraz zaprasowane w kant spodnie. Byli bardzo podobni do siebie. Wysocy, dobrze zbudowani, obaj mieli ciemne włosy i jasnobrązowe oczy.
Rozmawiali głośno śmiejąc się przy tym co nie miara. Kasia nachyliła się nad stołem.
– Popatrz na nich – szepnęła do przyjaciółki – dziwnie wyglądają. Jak myślisz? Któryś jest jej kochankiem?
Iza spojrzała ukradkiem w stronę baru, obejrzała dokładnie całą trójkę.
– Chyba jest dla nich za stara – stwierdziła – że się nie wstydzi pokazywać tak przy ludziach z tymi gogusiami.
– Jest atrakcyjna.
Iza jeszcze raz rzuciła okiem na bar.
– Nie wiem – mruknęła – wygląda na dzianą, może wynajęła ich sobie. Podobno starsze babki tak lubią.
– No, nie wiem – ściągnęła usta w Dziubek Kasia – nie wygląda na taką, która musiałaby płacić za męskie towarzystwo.
Rzeczywiście, nieznajoma była piękna, ogniste włosy, wielkie jak dwa jeziora oczy, gustowny, delikatny makijaż, eleganckie ubranie. Była typem kobiety, dla której mężczyźni byliby gotowi zabić. W każdym jej geście, spojrzeniu, minie tkwiło, uwodzicielskie, dzikie piekno.
– My też tak będziemy robić, kiedy zostaniemy starymi pannami? – zapytał Kasia.
– Jeżeli będzie nas na to stać – powiedziała puszczając oko Iza.
Dziewczyny parsknęły śmiechem.
– Wyobrażasz sobie? – zaśmiewała się Kaśka – dwie matrony w otoczeniu gogusiowatych żigolaków.
– Przepraszam – męski głos przerwał ich dyskusję.
Obie dziewczyny odruchowo spojrzały na gościa, to był jeden z mężczyzn, którzy dotrzymywali towarzystwa kobiecie, przy barze, ten w kurtce skórzanej.
– Mam na imię Miron – przedstawił się – chciałem postawić panią drinka – uśmiechnął się.
Kaśka popatrzyła na Izę, na twarzach dziewczyn malował się wyraz niepewności i zakłopotania.
– Czy może postawić nam drinka – powtórzyła Kasia.
Iza wzruszyła ramionami.
– Czemu nie.
Mężczyzna wrócił do baru, by dokonać zamówienia.
– Co ty zwariowałaś? – szepnęła Kaśka, kiedy upewniła się, że Miron jej nie usłyszy – po co, mu to powiedziałaś, teraz się nie odczepi od nas.
– Daj spokój – odparła Iza – to tylko zabawa, zobaczymy co to za jedni. Możemy w końcu się z nimi napić, i tak nic lepszego do roboty nie mamy.
Po chwili do stolika studentek wrócił Miron w towarzystwie kobiety i drugiego mężczyzny.
– To mój brat – powiedział – Dawid.
Młodzieniec uścisnął dłonie dziewczyn.
– Miło mi – rzekł.
– I nasza mama – wskazał kobietę – Deidra.
Dziewczyny spojrzały na siebie, zrobiło im się nieco głupio, posądzały tych panów o romans ze starszą kobietą, a to była ich matka.
Miron postawił wino na stoliku, Iza z Kasią zrobiły miejsce dla gości. Wciąż spoglądały na panów, to znowu na ich matkę. Wkrótce barman przyniósł pięć kieliszków. Dawid otworzył butelkę i nalał trunek.
– Jesteście pewnie na wczasach – powiedziała Deidre – bo nie wyobrażam sobie tego byście mogły mieszkać tu na stałe.
– Tak przyjechałyśmy na urlop – przyznała Iza – chciałyśmy pochodzić po górach, niestety – dziewczyna wymownie wskazała na pokryte kroplami deszczu okno.
– A wy co tu robicie? – zapytała Kasia.
– Mój świętej pamięci mąż kupił tu stary pałacyk, tuż przed śmiercią – powiedziała kobieta – chciałam zobaczyć co to takiego, nim go sprzedam.
– To miała być niespodzianka dla mamy – powiedział Dawid – no i rzeczywiście to wspaniały dom.
– Tylko okolica nudna – westchnął Miron – kompletnie nie ma co robić.
– Zwłaszcza jak pada deszcz – uśmiechnęła się Deidra – nie ma tu ciekawych ludzi, a panie wydają się sympatyczne. Dobrze, że się poznaliśmy, moi chłopcy potrzebują kobiecego towarzystwa.
Zaskoczone studentki popatrzyły na siebie porozumiewawczo.
– Czy mogę zadać niedyskretne pytanie? – rzekła Kasia do Deidry.
– Tak, słucham?
– Musiała być pani niezwykle młoda, kiedy urodziła synów.
Deidra pociągnęła łyk wina z kieliszka, zaśmiała się.
– Oni nie są moimi rodzonymi dziećmi – rzekła – to synowie z pierwszego małżeństwa mojego męża.
– Fakt – przyznał Miron – w istocie Deidra jest dla nas macochą.
– Nasza matka zmarła, kiedy byliśmy mali – dodał Dawid – ojciec ożenił się z Deidrą, kiedy miałem siedem, a Miron dziewięć lat.
– Tomasz był ode mnie sporo starszy – oznajmiła kobieta – ale kochałam go, pokochałam także jego dzieci jak własne.
Wszyscy pięcioro siedzieli w barze do późna, panowie zamówili jeszcze jedną butelkę wina. Rozmowa doskonale się kleiła, dziewczyny zdawały się być oczarowane, Mironem i Dawidem. Łapały się na tym, że spoglądają ukradkiem na nich.
– Zrobiło się późno – Iza spojrzała na zegarek, dochodziła pierwsza w nocy – jak dla nas wystarczy na dzisiaj alkoholu.
– My też już musimy iść – stwierdził Dawid.
Kasia zaczęła przepychać się koło panów, Iza wstała od stołu. Deidra i jej pasierbowie także podnieśli się.
– No cóż dziękujemy państwu za miły wieczór – rzekła Kaśka.
Dziewczyna podała rękę macosze, potem panom, ci tym razem szarmancko ucałowali rączki dziewcząt.
– Może spotkamy się jeszcze – zaproponował Miron – planujemy urządzić party w naszym pałacu.
– Może – powiedziała tajemniczo Iza – nie mówimy nie.
– Co planujecie na najbliższe dni? – spytała Deidra.
– Jeżeli w końcu pogoda pozwoli to wybierzemy się w góry, na szlak.
– No cóż – rozłożył ręce Dawid – wymieniliśmy się telefonami, jakoś się skontaktujemy.
Iza z Kasią, lekko chwiejnym krokiem opuściły lokal i ruszyły w górę wąskiej, wyasfaltowanej drogi, prosto do swojej noclegowni. Deszcz wciąż siąpił na ulicy powstały kałuże, w dole szumiał cicho wartki, górski strumyczek. Pomarańczowe i białe światła latarni oblewały okoliczne podwórza i domy. Wokół panowała cisza i spokój. Dwie studentki były jedynymi osobami przemierzającymi wijącą się serpentyną jezdnię. Do ośrodka wczasowego było już niedaleko, jeszcze tylko jakieś sto metrów w lewo, pod górę, przez olchowy zagajnik.
– Co o nich myślisz? – spytała Kasia.
– O kim?
– No o Mironie i Dawidzie?
– Przystojni, szarmanccy, wykształceni – stwierdziła Iza – nie mogę pozbyć się jednak wrażenia, że posuwają swoją macochę.
– Aj, ty tak zawsze – westchnęła Kaśka – dla ciebie każdy facet jest zły. Pamiętasz tego Krzyśka, z socjologii.
– Daj spokój to był mamin synek. Od razu było widać, w gestach, zachowaniu.
– No właśnie o tym mówię. Widziałaś go raz, poszliśmy na piwo, a ty od razu uznałaś, że się do niczego nie nadaje. To samo z Pawłem.
– Przesadzasz – oburzyła się Iza.
– Czyżby? – parsknęła Kasia – Andrzej, Michał, Daniel, Łukasz. W każdym ci się coś nie podobało, najczęściej było to jakieś twoje urojenie, bo żadnego z nich w końcu bliżej nie poznałyśmy. Jeżeli tka dalej pójdzie zostaniesz starą panną, zobaczysz.
– Po prostu wiem, że faceci to pozbawione rozumu gnidy, używające do myślenia różnych organów, po za mózgiem.
– Nie porównuj wszystkich do Marcina – rzekła Katarzyna – on cię zranił prawda, ale nie możesz odnosić jego zachowania do wszystkich mężczyzn na świecie.
– Skończmy już z tą analizą mojej osobowości – mruknęła Iza – jestem zmęczona, chcę iść spać.
Następnego dnia wreszcie wyjrzało słońce, gruba pokrywa chmur zrzedła i popękała. Przebijające się przez ciemne obłoki promienie słońca stworzyły łaciatą mozaikę świateł i cieni, sunących na postrzępionych nierównościach gór. Niebyło gorąco, ani zimno, świeży wiatr kołysał źdźbłami traw i drzewami w lesie. Perlista rosa okrywała liście i krewy, ptaki wesoło śpiewały wśród puszczy. Wreszcie dziewczęta mogły udać się na szlak.
Wyszły zaraz po śniadaniu, ubrały dżinsy, wygodne trzewiki oraz zwiewne, bawełniane T-shity. Spakowały w chlebaki najpotrzebniejsze rzeczy: prowiant, nieco pieniędzy, oraz coś do ubrania, na wypadek, gdyby złapał je deszcz.
Przez cały dzień chmury toczyły walkę ze słońcem, Iza i Kasia poszły zielonym szlakiem, wiodącym, wokół spadzistego zbocza, ku szczytowi. Mijały lasy, pola uprawne, rwące górskie strumyki. Okolica, widziana z e zbocz wydawała się cudowna, w oddali widniało kilka domków, pasy złocistych zbóż, zdobiły wysokie wzniesienia, asfaltowe jezdnie, oraz wąskie polne dróżki okrywały pajęczyną okolicę. Obiad zjadły w jednym ze schronisk młodzieżowych i ruszyły dalej, ku szczytowi. Na wierzchołek góry dotarły późnym popołudniem. Zrobiły kilka fotek i ruszyły w drogę powrotną. Tym razem wybrały jednak inną drogę, niż tę którą weszły na zbocze, w efekcie miały wrócić do swojego ośrodka od drugiej strony góry.
Szybko okazało się, że przeliczyły swoje siły, koło godziny siódmej wciąż jeszcze znajdowały się w dzikim, bezludnym lesie, wąska ścieżynka wiodła w dół, to znowu w górę, przecinały ją inne, niezbyt okazałe dróżki. Iza uznała, że mimo wszystko bezpieczniej będzie trzymać się jednego, obranego szlaku.
Słonce zaczęło chować się za horyzontem, w dodatku gęste burzowe chmury zasnuły niebo. Z oddali dochodziły jaskrawe błyski, po nich następował donośny huk.
– Ty i te twoje skróty – westchnęła Katarzyna, wsparła dłonie na kolanach, oddychała ciężko, ze zmęczenia – co my teraz zrobimy? Zaraz dopadnie nas burza, siedzieć w lesie w czasie nawałnicy z piorunami? To kiepski pomysł.
– Uspokój się – uciszyła Iza przyjaciółkę – słyszę czyjeś głosy.
Studentki zamilkły, istotnie gdzieś w pobliżu ktoś rozmawiał głośno.
Spadły pierwsze krople deszczu, wpierw było ich kilka, potem więcej, aż w końcu rozpadało się na dobre. Z nieba lunął rzęsisty deszcz błyski regularnie przecinały poszarzałe niebo. Zimna woda wkrótce przesiąkła przez ich ubrania, jedwabne bluzki i dżinsowe spodnie lepiły się do ciała, były chłodne sztywne i szorstkie od padających z nieba grubych kropel deszczu.
Studentki pognały w stronę polany, na której usłyszały tajemnicze głosy, w istocie był to niewielki plac porośnięty wysoką trawą, przez który biegły dwa wytarte ślady po kołach samochodu. Na skraju stało auto, czarna limuzyna. Pojazd miał włączony silnik, błysnęły światła, kierowca już miał zamiar odjechać kiedy dziewczęta pędem skoczyły w jego stronę.
– Poczekajcie – Iza wymachiwała rękoma – tutaj!
Samochód zaczął wykręcać w stronę stromego podjazdu, ale kierowca wreszcie chyba dostrzegł dwie zagubione turystki, bo zatrzymał się, na skraju drogi. Dziewczęta dogoniły wreszcie czarny pojazd, Kasia otworzyła drzwi.
– Dobry wieczór – rzekła i kolejne słowa utknęły jej w gardle – to wy?
Tylne siedzenie zajmował Deidra, naprzeciwko niej siedzieli Dawid z Mironem. Kobieta uśmiechnęła się. Iza także dopadła drzwi i zajrzała do środka. Obie wyglądały nieco żałośnie, z mokrymi włosami, rozmazanym tuszem do rzęs i w brudnych, przemoczonych ubraniach.
– Widzę, że wreszcie udało wam się pospacerować po górach – powiedziała kobieta.
Dziewczęta stanęły jak dwie sieroty patrząc oniemiałe na Deiderę.
– Wsiadajcie – powiedziała w końcu kobieta – nie zostawimy przecież was samych w środku lasu.
Iza od razu zapakowała się do samochodu, Kasia wsiadła zaraz za przyjaciółką.
– Pojedziemy do nas – oznajmiła Deidra – to niedaleko, do waszej wioski stąd jest dwanaście kilometrów przez las, dlatego też lepiej nie ryzykować takiej przeprawy w burzę.
Po kilku minutach limuzyna zawinęła przed malowniczo położony pałacyk. Budynek znajdował się na wzniesieniu, kilkadziesiąt metrów od podjazdu, była to odrestaurowana, oświeceniowa rezydencja z trzema nawami, główną, z wejściem ozdobionym kolumnadą do którego prowadziły kamienne schody, ułożone na skarpie. Dwa skrzydła po bokach były nieco niższe, niż część główna i zawinięte do środka tworząc dziedziniec przed budynkiem.
Szofer otworzył drzwi samochodu, cała piątka biegiem przedarła się do wejścia. Wielkie dębowe wrota otworzył kamerdyner, ubrany był w tradycyjną kamizelkę w paski, białą koszulę, oraz prasowane w kancik spodnie. Był młody, miał może trzydzieści lat. szare oczy, ciemne włosy , zaczesane do tyłu. Silną, męską szczękę, pociągłą twarz i orli nos.
– Dzień dobry – ukłonił się lokaj – martwiłem się o państwa, w taką pogodę wycieczki są bardzo ryzykowne.
– Gerwazy każ przygotować dwa pokoje gościnne – rozkazała Deidra – wygląda na to, że panie zostaną dzisiaj z nami na noc.
Weszli do okazałego hollu z drewnianą podłogą i kilkoma parami drzwi. Po bokach dwa rzędy schodów wiodły na piętro. Dziewczęta były pod wrażeniem przepychu, z jakim urządzony został pałac: portrety, popiersia, broń zawieszona na ścianach, nie zabrakło nawet średniowiecznych zbroi, ustawionych jako eksponaty.
Obie studentki dygotały z zimna, przemoczone ubrania kleiły się do ciała, mokre, cienkie podkoszulki, opinały piersi dziewczyn. Twarde od chłodu sutki odznaczały się pod cienkim, przesiąkniętym deszczem materiałem bluzek. Gerwazy popatrzył na panienki ognistym wzrokiem. Kasi zrobiło się głupio, spostrzegła, jak kamerdyner zerka na jej piersi, niemal nagie, wyraźnie odznaczające się pod przemoczonym odzieniem.
– Zaprowadź panie na pokoje – rzekła Deidra – acha – zwróciła się do młodych kobiet – idźcie wpierw do mojego apartamentu i wybierzcie sobie coś z mojej garderoby, nie możecie przecież zostać w tych brudnych, przemoczonych ciuchach.
– Dziękuję – powiedziała Iza – za wszystko, gdyby nie wy, nie wiem, co by z nami było.
– Jesteśmy naprawdę wielce zobowiązane – dodała Kasia.
Dziewczęta udały się na piętro, z Gerwazym, lokaj wskazał wpierw sypialnie gościnne, następnie zaprowadził obie studentki na pokoje pani domu.
Deidra zajmowała obszerny apartament, w którym mieściła się łazienka i wielka komnata z ogromnym łożem, otoczonym baldachimem, kamerdyner wskazał im, gdzie mieści się wielka szafa wnękowa. Szafa w odniesieniu do garderoby Deidry, była pojęciem ściśle umownym, powierzchnia, w jej wnętrzu była większa od ich mieszkania, w Warszawie.
– Radzę wybrać coś eleganckiego – rzekł Gerwazy – wkrótce podana zostanie kolacja.
Mężczyzna ukłonił się i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Studentki zostały same.
– Ale chałupa – powiedziała Iza, kiedy już była pewna, że są same – ale oni muszą być „dziani”.
Otworzyła szafę, wewnątrz aż roiło się od sukienek, gorsetów, eleganckich butów, pończoch, koronkowej bielizny. Na półkach, wiszących przy suficie leżały setki kapeluszy, w najwymyślniejszych kształtach i kolorach.
– Normalnie ona ma tu cały sklep odzieżowy – stwierdziła Iza biegając po garderobie i oglądając fatałaszki.
Kasia stała przed wejściem, miała niepewną minę.
– Co ci jest? Powinnaś się cieszyć, że tak to się kończyło.
– Nie wiem – szepnęła dziewczyna – w tych ludziach i tym pałacu jest coś dziwnego. Mam niepokojące przeczucie.
– Daj spokój – Iza ściągnęła z wieszaka fioletową suknię z uwodzicielskim dekoltem i odkrytymi plecami, przyłożyła ją do ciała i obejrzała efekt w lustrze – zaraz zjemy kolację w towarzystwie ludzi z wyższych sfer, zawsze marzyłam o tym by przystojny lokaj podawał mi posiłek. Nie biadol tylko wybierz coś, musimy się zrobić na bóstwo, w końcu będziemy „debiutantkami” – puściła oczko do Kasi.
Katarzyna niezbyt chętnie, ale w końcu postąpiła zgodnie z radą przyjaciółki, wybrała granatową, elegancką suknię galową, dobrała też bieliznę i buty.
– Idę się wykąpać – oznajmiła i poszła do swojego pokoju.
Iza tym czasem przebierała jeszcze wśród ubrań, przymierzając eleganckie ciuchy.
Kasia zamknęła za sobą drzwi, jej apartament też miał łazienkę, był jednak zdecydowanie mniejszy od pokoju Deidry. Dziewczyna szybko wyskoczyła z przemoczonych ubrań, jej zmarznięte ciało w całości pokryła gęsia skórka, sutki sterczały, twarde jak kamień. Zabrała szlafrok, ręcznik i poszła do łazienki. Ciepła woda z prysznica podziałała odprężająco, gasząc nieco obawy związane z tym miejscem. Kasia namydliła swe ciało, przyjemnie pachnącym balsamem, woń lawendy z rumiankiem roztaczała się po całej łazience. Wyszła z kabiny odświeżona, wytarła się i owinęła ręcznikiem. Jej uwagę przykuły odgłosy z sąsiedniego pokoju, zaciekawiona dziewczyna podeszła do ściany, namiętne jęki i westchnienia oraz dwa ludzkie głosy, dobiegały z dołu, od kratki wentylacyjnej, ukrytej za bieliźniarką.
Kasia podeszła do otworu w ścianie i przyłożyła ucho, ktoś po drugiej stronie doskonale się bawił:
– Zdejmij teraz bluzkę – powiedział przyjemny męski głos.
– Jak sobie życzysz panie – odezwała się jakaś kobieta – pokaż mi teraz swój drąg panie.
Studentka przysunęła się bliżej, by słyszeć dokładniej rozmowę, niechcący trąciła bieliźniarkę, kosz upadł na ziemię, Kasia spłoszona niczym łania odskoczyła od otworu, w obawie, by jej nie zauważono. Para za ścianą zdawała się nie zwracać jednak uwagi na hałas, dziewczyna chciała wyjść, jednak odgłosy zmysłowych, delikatnych pocałunków, namiętnych westchnień wabiły ją, niczym miód pszczołę. Kasia czuła przyjemną, ciepłą wilgoć między nogami, odruchowo przebierała udami rozcierając soki, cieknące obficie z jej rozgrzanej szparki. Cicho, nieśmiało podeszła do kratki, delikatne, światło po drugiej stronie rzucało cień na kafelki w łazience. Dziewczyna wiedziała, że skoro przez otwór przedostaje się blask kinkietów to w takim razie, zapewne da się też zajrzeć do sąsiedniej sypialni. Powtarzała sobie w myślach, że tak nie wypada, nie powinno podglądać się obcych w trakcie zbliżenia, to nie moralne.
– Dotknij językiem czubka brodawki – powiedziała kobieta za ścianą – taak, liż ją teraz, ssij.
Kasia poczuła przypływ gorąca, podniecenie ogarniało ją z każdą chwilą coraz bardziej. Z wypiekami na twarzy, zsunęła ręcznik niżej, odkrywając piersi. Delikatnie ręką gładziła sutek, druga dłoń krążyła po wilgotnym brzuchu, wolno, leniwie zmierzając do gorącej już szparki. Tego było za wiele, ostrożnie podeszła do kratki, uklękła nad otworem i zajrzała do środka. To co zobaczyła przeszło jej najśmielsze oczekiwania, oto spoglądała wprost na wielkie łoże, w którym baraszkował Miron wraz z nieznaną kobietą. Partnerką mężczyzny była wysoka brunetka, o długich prostych włosach, upiętych do tyłu, jej czarne jak noc oczy świdrowały ciekawsko ciało partnera. Miała wąskie, pomalowane czerwoną szminką usta. Jej piersi wielkie, pełne, idealnie krągłe bujały się nęcąco. Talia kobiety była wąska, odznaczała się od dobrze rozwiniętych, zmysłowych bioder. Na zgrabne nogi naciągnięte miała cienkie pończochy.
Nieznajoma klęczała na łóżku, obok leżącego wygodnie Mirona, jej dłoń krążyła w pobliżu rozporka mężczyzny.
Kasia z zapartym tchem obserwowała całą scenkę, czubek jej palca coraz śmielej zaczął wdzierać się do cipki, pocierać delikatnie łechtaczkę, krążyć po mokrych wargach sromowych.
Kobieta rozpięła pasek, guzik potem rozporek, zsunęła Mironowi spodnie i majtki do połowy ud odsłaniając jego potężnego penisa. Fiut mężczyzny był naprawdę okazały, długi gruby, niczym pal sterczał raźno w górę. Nieznajoma zabrała się za zabawę jego naprężoną męskością. Wpierw objęła członka dłonią, przez chwilę delikatnie masowała nasadę, potem pośliniła palce i ujęła główkę. Objęła palcami żołądź i delikatnie kciukiem masowała wędzidełko. Mężczyzna leżał odprężony spod przymrużonych powiek obserwował dziewczynę. Ta bawiła się jego pałą jak drążkiem zmiany biegów.
– Tak kochanie – mruczał – teraz włóż go do buzi.
Kobieta odgarnęła włosy i nachyliła się, objęła wargami główkę członka, wolno, z rozmysłem wsuwała go sobie w usta, tańcząc językiem po wędzidełku. Mężczyzna poruszał biodrami, ujął głowę dziewczyny i zaczął nadawać jej ruchom odpowiedni rytm.
Kasia patrzyła na to jak zahipnotyzowana, jej dłoń ściskała delikatnie łono, palec wskazujący krążył pośród delikatnych fałdek między nogami. Sutki dziewczyny stały się sterczące i twarde jak skała, pieszczotliwie masowane opuszkami palców, dostarczały dziewczynie ogromną przyjemność. Studentka wsunęła w swoją szparkę drugi paluszek, teraz oba gładziły jej nabrzmiałą różyczkę. Kasia wzdychała cichutko, napawając się widokiem pary w czasie miłosnych igraszek.
Nieznajoma przerwała pieszczotę, wspięła się okrakiem nad Mironem, chwyciła fallusa i zaczęła delikatnie pocierać główką członka o srom, wolno, ostrożnie zatapiała, sterczącego penisa w pochwie, kiedy wszedł do połowy, gwałtownie nadziała się na niego. Westchnęła przeciągle i rozpoczęła szaleńczy galop. Jej biodra były gibkie, poruszała nimi w szaleńczym, płynnym tempie, jęcząc przy tym donośnie. Jej piersi bujały się zmysłowo, drgały i podskakiwały przy każdym ruchu. Miron obejmował pośladki nieznajomej, wodził palcami po biodrach i uciskał lekko uda.
Kasia klęknęła na jedno kolano, jej palce delikatnie zataczały okręgi uciskając lekko łechtaczkę. Druga ręka powędrowała na pośladek i ściskała delikatnie pupę, zupełnie tak jak dłoń Mirona pieszcząca nieznajomą. Dziewczyna nachyliła się bardziej, wypięła pośladki do tyłu, tak by między udami mieć dostęp do swojej szparki. Jedną ręką od przodu masowała łechtaczkę, drugą dłoń od tyłu wsunęła między pośladki, potem zeszła niżej, potarła srom, by wreszcie wsunąć palce głęboko do rozgrzanej szparki. Wpychała dłoń szybko, dziko, zapalczywie, co chwila wyjmowała ją z pochwy i rozcierała swoje soki na pośladkach.
Mężczyzna i kobieta w całości pochłonięci sobą oddawali się rozkoszy. Nieznajoma położyła dłonie na nagim torsie Mirona, jej ciało, zgrabne i gibkie, prężyło się zmysłowo. Lekko unosiła pośladki by potem nabić się mocniej na członka. Po chwili zmienili pozycję. Miron położył się za dziewczyną, ona wypięła zalotnie tyłeczek. Mężczyzna zadarł nogę swojej partnerki do góry i zaczął wchodzić w nią od tyłu. Był spragniony rozkoszy, jego biodra tańczyły szaleńczo, penis wdzierał się w mokrą pochwę głęboko.
Kasia byłą już blisko finału, otarła ręką spocone czoło, odgarnęła włosy, które opadły jej na twarz, by móc lepiej widzieć. Pieściła swą muszelkę coraz szybciej i agresywniej, aż w końcu osiągnęła to na co czekała. Orgazm wstrząsnął jej ciałem, dziewczyna westchnęła, kiedy fala rozkoszy przelała się przez cały jej organizm. Już dawno nie odczuwała takiej przyjemności, w podglądaniu innych było coś niezwykłego, lekka niepewność, czy przypadkiem ktoś jej nie spostrzeże, wywoływała dodatkowy, dreszczyk, który potęgował uczucie spełnienia.
Kiedy kochająca się para była już bliska spełnienia przerwali szaleńczy taniec. Kobieta obróciła się tak, że twarz Mirona była na wysokości jej mokrej norki, sama wzięła do ust nabrzmiałego członka. Zaczęli się pieścić namiętnie, język Mirona buszował po zakamarkach nieznajomej, a usta kobiety zapalczywie pochłaniały olbrzymiego penisa. Jednocześnie przeżyli orgazm, mężczyzna wystrzelił potężny ładunek spermy wprost w usta swojej partnerki, ona zachłannie ssała członka, zlizując każdą kroplę nasienia.
Po wszystkim opadli wykończeni na łóżko. Kasia postawiła na miejsce bieliźniarkę, założyła szlafrok i wyszła z łazienki. Wzięła, ubranie z łóżka, suknię, oraz bieliznę i eleganckie buty na obcasie. Ściągnęła szlafrok i zaczęła naciągać pończochy, w jej głowie wciąż kołatało wspomnienie namiętności, z jaką przed chwilą kochali się jej sąsiedzi. Pochłonięta myślami nie spostrzegła, że ma w pokoju gościa.
– Ty jeszcze nie gotowa? – odezwała się Iza.
Głos przyjaciółki wyrwał dziewczynę ze świata fantazji.
– Ale mnie przestraszyłaś – odetchnęła z ulgą – mogła byś na przyszłość się tak nie zakradać?
Iza była już gotowa, ostatecznie wybrała granatową suknię z odkrytymi plecami i rozcięciem na nodze, wyglądała w niej wspaniale, piersi odznaczały się wyraźnie pod cienkim materiałem, odkryte ramiona i ręce, dobrze zbudowane, opalone wyglądały zmysłowo i zachęcająco. Okryta cienkim, błyszczącym nylonem noga, wystawała spod sukni nęcąc jedwabną koronką pończoch.
Iza obserwowała swoją współlokatorkę, kiedy ta naciągała na piersi koronkowy biustonosz, potem cienkie majteczki na pupę przesłaniające jedynie siateczką łono.
– Czemu mi się tak przyglądasz?
– Wyglądasz jakoś dziwnie – stwierdziła Iza – zupełnie jakby… Jak wtedy, kiedy odwiedził cię Paweł…
Kasia zarumieniła się, uśmiechnęła delikatnie i spuściła wzrok w podłogę. Założyła sukienkę, czarny materiał opinał zmysłowo jej ciało, zapięcie znajdowało się z tyłu. Iza podeszła, jednym zwinnym ruchem zapięła suwak.
– Pachniesz – szepnęła – też, zupełnie jak wtedy. Co robiłaś? – zapytała z szelmowskim uśmieszkiem.
Kasia stanęła przed lustrem, obejrzała się w swej nowej kreacji, wyglądała pięknie, uroczo, jeszcze tylko należało ułożyć włosy.
– Ja tylko patrzyłam – szepnęła tajemniczo.
– Jak to?
Katarzyna uśmiechnęła się nieśmiało.
– Tam w łazience, za bieliźniarką jest kratka, widać w niej sąsiednią sypialnię – oznajmiła – widziałam Mirona i jakąś kobietę…
– Podglądałaś – parsknęła Iza – gdzie ta kratka, pokaż.
Dziewczyna jak burza wpadła do łazienki, szybko zlokalizowała bieliźniarkę. I sprawdziła co widać po drugiej stronie otworu.
– Chodź stąd – szepnęła Kaśka.
I niemal siła wyciągnęła przyjaciółkę z łazienki.
Kolacja odbywała się w wielkiej jadalni, posiadającej połączenie z salonem. Olbrzymi, nieco toporny dębowy stół, ciągnął się wzdłuż komnaty, kinkiety w kształcie świeczników oblewały łagodnym, światłem całą salę. Ściany, wyłożone drewnem ozdabiały renesansowe obrazy, głównie akty.
Kiedy dziewczęta weszły do jadalni, pozostali goście już czekali. Miejsca przy stole zajmowała Deidra, Miron, tuż przy nim siedziała jego niedawna kochanka. Po drugiej stronie stołu zasiadł Dawid. Wszyscy byli elegancko wystrojeni, mężczyźni mieli na sobie czarne smokingi, pani domu założyła długą, błękitną suknię z odkrytymi ramionami i wydatnym dekoltem,, odkrywającym rąbek kształtnych piersi, uzupełnioną dodatkiem w postaci siatkowej apaszki, dobranej pod kolor, przyjaciółka Mirona miała na sobie, króciutką, zwiewną sukienkę w stylu z lat dwudziestych.
– Mojej siostry jeszcze nie znacie – powiedziała Deidra.
– Jestem Andżelika – przedstawiła się kobieta.
Dziewczęta podeszły do niej.
– Iza – studentka uścisnęła dłoń kobiety.
Przyszła kolej na Kasię, Andżelika chwyciła jej dłoń delikatnie, lekko kciukiem, niby przypadkiem, potarła wewnętrzną stronę nadgarstka. Przy tym uśmiechnęła się w dziwny, nieco lubieżny sposób, zupełnie, jakby chciała powiedzieć: „Wiem, co robiłaś, kiedy kochałam się z Mironem”
Studentka dygnęła i zajęła ostatnie, wolne miejsce, naprzeciw kochanki Mirona.
Wokół stołu uwijał się Gerwazy, roznoszący posiłki, pomagała mu młodziutka służka, Katarzyna przyglądała się dziewczynie, miała najwyżej siedemnaście lat. Szatynka z długimi włosami, zaplecionymi we warkocz, miała na sobie strój służki, czarną, krótką sukienkę z bufiastymi rękawami, ozdobioną białą koronką na dekolcie oraz fartuszek. Służąca wyglądała niewinnie, jej wielki, piwne oczy zerkały ukradkiem na Izę.
Stół zastawiony był dostatnio, jednak zdaje się nikt nie miał ochoty na strawę, Deidra kazała Gerwazemu otworzyć wino, lokaj rozlał trunek do kieliszków.
Kasia nie mogła przestać myśleć o Mironie, baraszkującym z Andżeliką, zerkała ukradkiem raz na niego, raz na kobietę. „To jest jego ciocia” pomyślała, „przyszywana, ale zawsze”… Ta myśl miast zgasić w dziewczynie płomień namiętności, jedynie go podniecała. W zamyśleniu, nie spostrzegła, iż Andżelika uchwyciła jej spojrzenie, Kasia zorientowała się dopiero po chwili. Ku rozbawieniu kobiety, studentka spuściła wzrok w talerz i oblała się rumieńcem. Andżelika uśmiechnęła się dziko, nieco perwersyjnie, widząc zakłopotanie Kasi.
– Co studiujecie? – zapytała po chwili.
– Historię – odparła Katarzyna, nie odważyła się spojrzeć ponownie na Andżelikę – dokładnie wybrałam fakultet z mitologii greckiej.
– Interesujący kierunek – przyznała kobieta – ja ukończyłam filozofię i też miałam do czynienia z mitologiami, grecka jest jedną z najbardziej wyuzdanych – stwierdziła, jej czarne oczy świdrowały studentkę – homoseksualizm, kazirodztwo, uwodzenie, gwałt. Słowem wszystko to, o czym ludzie mażą, ale boją się spróbować.
Katarzyna miała wrażenie, że wszyscy przy stole na nią spoglądają, czuła się głupio, wiedząc, że wypieki na policzkach z pewnością są widoczne. Odczuwała zażenowanie, nie wiedzieć czemu, przecież nie zrobiła nic złego, ci dwoje nie mogli jej widzieć, chociaż wyzywająca mina Andżeliki mówiła co innego.
– Przepraszam – powiedziała i odeszła od stołu.
Niemal biegła na górę w kierunku swojego pokoju, to dziwne, wyuzdane spojrzenie kobiety i jej uśmiech, wywoływały u dziewczyny dreszcze. Andżelika przeciągnęła się i ziewnęła.
– Jestem też już zmęczona – powiedziała – wybaczą państwo. Pogadamy później – powiedziała do Mirona i także opuściła towarzystwo.
– Kolacji już raczej nikt nie tknie – stwierdziła Deidra – proponuje przejść do salonu.
Miron zrezygnował z towarzystwa, stwierdził, że ma jeszcze parę papierków do przejrzenia i pożegnał się. Dawid, Iza i Deidra przeszli do sali obok, służąca i kamerdyner chrzątali się jeszcze przy stole w jadalni. Kiedy zakończyli sprzątanie stanęli przy drzwiach, czekając na dalsze rozporządzenia.
Salon był obszernym pokojem, urządzonym gustownie, stały tam dwie kanapy niewielki stolik, w kącie skwierczał ogień rozpalony na kominku. Tlące się żarem polana i świece na stoliku stanowiły tam jedyne źródło światła. W pokoju panował przyjemny, nieco tajemniczy półmrok. Grube zasłony na oknach były pozaciągane, z dworu dobiegał dźwięk kropel deszczu, uderzających o rynny i parapet. Iza rozparła się wygodnie na jednej z kanap, Deidra i Dawid usiedli naprzeciw jej.
– Przynieś miód Gerwazy – rozkazała pani domu.
– Życzy sobie panie ten „secjalny” – zapytał kamerdyner.
– Tak jak najbardziej – rzekła kobieta.
– Specjalny? – podchwyciła Iza.
– O tak – powiedział Dawid szczerząc białe zęby – specjalna receptura, znana tylko i wyłącznie naszej rodzinie.
– Prawda – oznajmiła Deidra – jego przepis w tej rodzinie przekazywany jest z pokolenia na pokolenie, kiedy go spróbujesz zrozumiesz, w czym tkwi jego niesamowitość.
Po chwili przyszedł Gerwazy z zieloną butelką, okrytą wiklinowym koszyczkiem, wyciągnął korek i rozlał trunek do trzech kieliszków.
Iza wzięła napitek obejrzała go, był przeźroczysty, lekko brązowy. Zamknęła oczy i chłonęła jego zapach. Sam aromat sprawił, że dziewczyna poczuła się lepiej.
– Napij się śmiało – zachęciła ją Deidra.
Studentka spróbowała najpierw troszeczkę, w istocie trunek miał niesamowity smak, stanowił rozkosz dla podniebienia. Dziewczyna wychyliła miód jednym duszkiem, piła tak łapczywie, że nie zauważyła nawet, iż cienka stróżka miodu spływa jej kącikiem ust z brody wprost na dekolt.
– Jest wyśmienity – powiedziała – czegoś takiego jeszcze w życiu nie próbowałam.
– Owszem – Deidra uśmiechnęła się lekko, jej oczy były dziwnie rozpalone, przesiadła się na kanapę, obok Izy – według legendy ten trunek posiada niesamowitą, magiczną moc.
Kobieta czubkiem palca starła kroplę miodu z dekoltu dziewczyny, następnie włożyła palec do buzi i wyssała go namiętnie.
Iza poczuła nagły przypływ gorąca, dziwny i obezwładniający. Oddech dziewczyny stał się płytki, jej pierś falowała niesamowicie w rytm westchnienia. Serce kołatało jak nigdy wcześniej, rozprowadzając gorącą, zmieszaną z pożądaniem krew do każdej części organizmu. Ogarniało ją dziwne, obezwładniające rozluźnienie. Zaczęła rozkosznie wić się, palcami delikatnie, namiętnie przeczesała włosy. Lubieżnie przeciągnęła się, przyjemne ciepło sprawiało, że dziewczyna miała wrażenie, jakoby była we śnie. Jej cipka okryła się wilgocią, czuła jak chłodna mokra plamka na majteczkach, przyjemnie łechce jej rozgrzaną muszelkę. Wodziła dłońmi po rozpalonym ciele, piersiach, brzuchu, udach, wiła się jak wąż usiłując ugasić podniecenie. Nadaremnie.
– Co mi jest – mruknęła lubieżnym lekko zachrypniętym głosem – co wy mi daliście? – westchnęła.
Prężyła się na kanapie, poruszając biodrami zupełnie tak, jak w czasie stosunku. Odrzuciła głowę do tyłu, krążyła palcami po dekolcie, dotykając ramion i szyi. Zacisnęła mokre od soków uda i pocierała nogami, jedną o drugą, czując gorącą, przyjemnie śliską wilgoć.
– To właśnie jest magiczna moc tego specyfiku – uśmiechnęła się tajemniczo Deidra – ona wyzwala w tobie wszelkie skrywane do tej pory pragnienia, pobudza zmysły.
Iza zadarła sukienkę do góry, jej ręce coraz śmielej krążyły po udach, zbliżając się nieubłaganie do wilgotnej szparki. Spod przymrużonych powiek spoglądała na Dawida, który z błyskiem w oczach i dziwnym, perfidnym uśmieszkiem obserwował ją. Izie to przeszkadzało, jego pełen pożądania wzrok przeszywał ją niemal na wylot, chciała to przerwać, zakończyć, nie była jednak w stanie.
– Nie chcę – wyszeptała wijąc się na kanapie, nie zauważyła nawet, że spod materiału sukni wydostała się jej pierś. Naga brodawka kołysała się łagodnie przy każdym oddechu, twardy sutek był wrażliwszy, niż kiedykolwiek.
Popatrzyła na drzwi Gerwazy i młodziutka pokojówka stali spokojnie, niewzruszeni, czekając na nowe polecenia, spokojnie przyglądając się jej rozgrzanemu ciału. Było jej wstyd, obnażyła się przed obcymi ludźmi, jednak nienaturalny pociąg seksualny był silny, z każdą minutą bardziej natarczywie świdrował jej mózg.
Deidra ostrożnie przysiadła się do Izy, zaczęła ręką wodzić po ciele dziewczyny. Studentka wpierw chciała odepchnąć natarczywą dłoń, nie była jednak w stanie, delikatny, namiętny masaż przynosił jej niesamowitą rozkosz.
Gestem ręki Deidra wydała polecenie służącej, dziewczyna w mig pojęła czego żąda jej pani. Podbiegła do Dawida, rozpięła sukienkę i odsłoniła biust. Następnie zabrała się za rozporek swego pana. Rozpięła guziki i suwak, wygrzebała penisa z majtek. Podciągnęła swój fartuszek i sukienkę odsłaniając nagie, krągłe pośladki. Delikatnie pieściła fallusa, wpierw ujęła ręką, i kilkoma szybkimi ruchami doprowadziła do wzwodu. Następnie nachyliła buzię, ciepły oddech owiał żołądź. Po chwili fallus zniknął w ustach dziewczyny.
Iza spod przymrużonych powiek przyglądała się, jak służka obejmuje wargami nabrzmiałą, wielką pałę i wsuwa ją sobie głębiej i głębiej. Jednocześnie studentka bez reszty poddawała się namiętnym pieszczotom Deidry, kobieta wodziła dłonią po jej udach, delikatnie pieściła językiem brodawkę. Ręka pani zbliżała się w kierunku krocza, dziewczyny.
– Nie – mruknęła leniwie Iza – nie chcę – westchnęła.
Nieudolnie usiłowała odepchnąć nachalną dłoń Deidry, ale kobieta nie dała za wygraną i dopięła swego, odchyliła pasek bielizny i wsunęła rękę w gorące i mokre krocze Izy. Studentka jęknęła, przez jej ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Deidra wodziła palcami po łonie dziewczyny, następnie przystawiła lśniącą od płynu podniecenia dłoń do nosa. Powąchała wydzielinę, po czym z zadowoleniem wylizała palce.
– Wspaniale pachniesz – szepnęła z niesamowitym spokojem – twój soczek smakuje jeszcze cudownie.
Deidra zeszła niżej, między nogi Izy. Ściągnęła jej majtki, z czułością wciągnęła ich zapach, przesiąknięty rozkoszą, po czym odrzuciła je w kąt. Rozstawiła uda dziewczyny szeroko i zaczęła zlizywać wilgotne wargi sromu, namiętnie, lubieżnie pomrukiwała. Iza wzdychała gorąco, cicho pojękiwała, całe jej ciało reagowało gwałtownie na pieszczotę. Jak zahipnotyzowana spoglądała na Dawida, który poruszał delikatnie biodrami, przytrzymując dłońmi głowę służącej. Mimo młodego wieku znać było, że dziewczyna ma spore doświadczenie, jej język sprawnie oplatał członka, usta zmysłowo pieściły główkę, czasem wyjmowała go całkiem, i językiem lizała jądra, by po chwili wrócić z powrotem do namiętnej pieszczoty żołędzia.
– Gerwazy – rzekła Deidra.
Nic więcej nie musiała mówić, kamerdyner podszedł do swojej pani od tyłu, ściągnął spodnie i zadarł sukienkę. Kobieta nie nosiła bielizny. Lokaj zaczął delikatnie językiem lizać cipkę swej pani, kiedy ta pokryła się już w całości śliskim śluzem wepchnął jej w norkę swojego członka. Iza bawiła się swymi piersiami, na przemian ściskała i głaskała brodawki, błądziła palcami wśród rudych włosów Deidry. Kobieta wsunęła studentce do cipki palec, potem drugi. Dziewczyna wiła się i jęczała jak szalona. Ciepły oddech owiewający wilgotną szparkę doprowadzał ją do szału, po chwili pani domu wepchnęła do norki Izy całą dłoń. Deidra przebierała palcami w norce studentki szybko i sprawnie. Gerwazy tym czasem wchodził w swą panią z coraz większym oddaniem, położył ręce na pośladkach kobiety i pchał swego członka w nią jak szalony.
Dawid był już bliski finału, kazał służącej przerwać pieszczoty wstał z fotela i stanął nad dziewczyną, kilkoma szybkimi ruchami doprowadził do wytrysku. Białe krople nasienia spadły na twarz, włosy i piersi pokojówki. Dziewczyna z rozkoszą wyssała z członka resztę, perlistej spermy która nie zdążyła ozdobić jej ciała. Wypolerowała ustami członka swego pana do czysta.
Iza była już u granic wytrzymałości, umiejętne pieszczoty sprawiły, że wstrząsnął nią niesamowity dreszcz, krzyknęła głośno, wygięła się w tył wypinając biodra, to było jak odlot, fala uniesienia, niczym prąd przeszła przez jej ciało, znalazła się na szczycie rozkoszy. Seria niesamowitych skurczów zapewniła jej najwspanialszy orgazm, najlepszy jaki kiedykolwiek miała. Po wszystkim opadła wycieńczona na kanapę. Serce kołatało jej jak nigdy wcześniej, oddychała głęboko. Kiedy fala podniecenia minęła dziewczyna poczuła się źle, naga, odarta z godności, obnażona. Nie czuła strachu, jedynie niesamowity wstyd, Deidra zrobiła z nią wszystko, czego chciała, a Iza jej na to pozwoliła. Wszystkie osoby zgromadzone w salonie patrzyły na nią, tajemnicze uśmieszki i rozpalone spojrzenia napełniały Izę przerażeniem, skuliła się jak mała dziewczynka i zaczęła szlochać.
Gerwazy kilkoma pchnięciami doprowadził do orgazmu siebie i Deidrę, kamerdyner wyciągnął swego fiuta z pochwy kobiety i oblał jej pośladki białym płynem. Pani domu opuściła sukienkę i usiadła obok Izy, czule pogładziła jej włosy.
– Czemu płaczesz kochanie – rzekła – przecież nic się nie stało.
– Jak to nie? – załkała studentka – zmusiłaś mnie do seksu na oczach tylu osób.
– No i co z tego? – powiedziała Deidra – zrobiłaś to, czego zawsze pragnęłaś, czyż to nie były twoje najskrytsze fantazje?
Iza obróciła się, tusz na rzęsach rozmazał się od płaczu. Studentka położyła głowę na kolanach pani domu. Deidra objęła ją delikatnie, przeczesywała ostrożnie palcami włosy Izy.
– Tak – szepnęła dziewczyna – miałam takie fantazje… Ale nigdy nie chciałam wprowadzać ich w rzycie.
– To nie dobrze – Deidra nachyliła się nad uchem studentki i wyszeptała – te twoje zahamowania sprawiają, że nie możesz w pełni korzystać z życia. Masz szczęście, że tu trafiłaś, w moim domu masz szansę poznać, kim w rzeczywistości jesteś.
Pani domu skinęła na lokaja, mężczyzna podszedł do kanapy. Następnie wyciągnął z kieszeni mały mieszek i podał kobiecie. Deidra rozwiązała sznurek, wewnątrz znajdował się biały, lekki jak pył proszek. Kobieta nasypała odrobinę substancji na dłoń.
– To pomoże ci się odprężyć – powiedziała i delikatnie zdmuchnęła pył prosto w twarz Izy.
Dziewczyna odruchowo zamknęła oczy i zatrzymała oddech, ale przy wdechu proszek i tak dostał się do jej organizmu. Działał niezwykle szybko, niesiony z płuc, razem z tlenem, prosto do mózgu. Wszelkie zahamowania znowu odchodziły, płomienne pożądanie ogarniało jej organizm.
– Ściągaj spodnie – powiedziała stanowczo do Gerwazego Deidra.
Kamerdyner wykonał posłusznie rozkaz, stanął przy łóżku i zdjął portki, razem z majtkami. Dyndający penis służącego, przykuł uwagę Izy, dziewczyna zerwała się, z chciwością i jednocześnie lekkim lękiem obserwowała wielkiego członka.
– Zawsze byłaś ciekawa, jak to jest – powiedziała Deidra – teraz masz okazję spróbować.
Studentka spojrzała na panią domu, miała wrażenie, że kobieta czyta jej w myślach.
– Śmiało – uśmiechnęła się Deidra.
Gestem ręki przywołała do siebie Dawida. Pasierb zdjął koszulę, potem spodnie i majtki, nagi podszedł do kanapy. Iza spoglądała łapczywie, przed twarzą miała dwa wielkie, fallusy.
– No śmiało – wyszeptała pani domu – weź go do ust.
Dziewczyna wspięła się na czworaka, tak, że Deidra siedziała teraz pomiędzy jej udami i rękoma. Piersi Izy zwisały, kołysząc się beztrosko nad panią domu. Studentka nieśmiało, z lekkim dreszczykiem i niepewnością ujęła penisa Gerwazego, kilkoma ruchami postawiła go na baczność następnie ostrożnie zatopiła go w ustach. Zaczęła ssać, pieścić i lizać nabrzmiałego członka, jego smak był dziwny, ale studentce to nie przeszkadzało, powoli cała sytuacja zaczęła sprawiać jej rozkosz. Dawid wszedł na kanapę, uklęknął z tyłu za Izą, silnymi dłońmi ujął jej pośladki i ścisnął. Dziewczyna rozstawiła nogi, odsłaniając cipkę. Dawid wsunął między rozgrzane uda dziewczyny dłoń, pieścił lekko jej szparkę, aż ta znowu zaczęła wydzielać płyn. Soki podniecenia obwicie spływały po udach studentki, mężczyzna dłonią rozcierał je na pośladkach dziewczyny. Deidra ujęła ręką członka pasierba i doprowadziła go szybkimi ruchami do stójki. Mężczyzna wszedł następnie od tyłu w wilgotną, czekającą na rozkosz norkę studentki. Iza wyprężyła się jak struna, westchnęła głośno, było jej dobrze, czuła wspaniałą rozkosz. Okazały penis Dawida docierał do najdalszych zakamarków jej pochwy, ostro, mocno drażnił ścianki przynosząc niesamowite doznania.
To było kolejne, skryte pragnienie Izy, odkąd pamiętała, jej fantazje obracały się wokół dwóch przystojnych mężczyzn, którzy zrobią z nią wszystko.
Deidra głaskała nagie ciało studentki, była wyraźnie zadowolona z siebie, widząc zapał, z jakim dziewczyna obrabia fiuta kamerdynera oraz błysk w oczach Dawida, kiedy wchodzi w nią od tyłu.
Po pewnym czasie panowie zamienili się rolami, Iza położyła się na plecach, oparła ramionami o uda Deidry. Dawid usiadł na niej okrakiem i wsunął członka między piersi studentki, dziewczyna ścisnęła rękoma swoje cycuszki, tak, że penis niemal w całości skrył się pomiędzy nimi. Mężczyzna miarowo poruszał biodrami, jego fallus ślizgał się pośród dwóch jędrnych krągłości. Gerwazy rozstawił dziewczynie nogi i wszedł w nią. Był równie znakomitym kochankiem, jak Dawid, od razu widać było, że obaj mieli dużo praktyki. Wdarł się w mokrą szparkę dziko, z namiętnością, mocno nacierając swoją lancą do wnętrza. Iza wiła się jak szalona, czuła jednego penisa w pochwie, drugiego pomiędzy piersiami, Deidra wciąż czule głaskała ją po głowie.
Wkrótce kolejny tej nocy orgazm wstrząsnął ciałem dziewczyny, Dawid wytrysnął, sperma z jego pały oblała jej piersi, poszybowała dalej, na szyję i włosy. Gerwazy także osiągnął koniec spuścił się wprost do targanej silnymi skurczami cipki. Lubieżna, perwersyjna rozkosz ogarnęła ciało dziewczyny. Iza, skąpana w spermie rozcierała biały płyn po swoich piersiach, szyi i ramionach, po wszystkim zatopiła lepką od spermy rękę w ustach zlizując zachłannie nektar.

Iza leżała na kolanach Deidry, trąc swymi wilgotnymi udami. Czuła cudowne odprężenie, zapach spermy mieszał się z delikatną wonią jej potu. Przeciągnęła się wzdychając zalotnie. Spod przymrużonych powiek obserwowała swoich niedawnych kochanków. Dawid siedział wyczerpany przy brzegu kanapy, tuląc się do nóg macochy, Gerwazy podniósł się, sprzątnął swe ubranie i stanął przy wejściu, obok półnagiej pokojówki, czekając na dalsze dyspozycje szefowej. Deidra gładziła czule włosy studentki, wodziła palcami po wilgotnym, pachnącym miłością i pożądaniem ciele dziewczyny. Iza już nie czuła wstydu, ani zażenowania. Jedyne o czym myślała w tej chwili to sprawienie sobie ponownej rozkoszy. Nie zaważając na inne osoby, przebywające w salonie rozłożyła uda, wsunęła między nie dłoń. Jej palce zaczęły wpierw gładzić wzgórek łonowy, delikatnie prześlizgiwały się po wilgotnym sromie, by w końcu dotrzeć do nabrzmiałej łechtaczki. Zaczęła pieścić się, dziko i namiętnie wzdychała prężąc swe zgrabne, wysportowane ciało.
– Wybrałam was – powiedziała z delikatnym, nieco tajemniczym i perwersyjnym uśmiechem Deidra – ponieważ wy dwie macie olbrzymi potencjał. Ty moja droga – pocałowała Izę w czoło – pokazałaś mi już swoją, ukrytą naturę. Jesteś teraz moja. Czas zająć się twoją przyjaciółką.
Katarzyna wpadła jak burza do swojego pokoju, zatrzasnęła drzwi i przekręciła kluczyk. Poszła do łazienki, zatrzymała się przed umywalką. Popatrzyła w lustro, rumieńce malowały się wyraźnie na jej delikatnej cerze. Odkręciła wodę i spłukała buzię. Wzięła ręcznik i wytarła się, wciąż w pamięci miała obraz kochającej się pary i świdrujące spojrzenie Andżeliki. Erotyczne, myśli, krążące wokół Mirona i jego przyszywanej cioteczki, nie dawały jej spokoju, natrętnie kołatały w jej podświadomości sprawiając, że w kroczu wciąż czuła sączącą się, ciepłą, lepką wilgoć.
Rzuciła ręcznik na bieliźniarkę i wyszła z łazienki. W pokoju było ciemno, paliła się jedynie nocna lampka, osłonięta zielono szarym abażurem.
– No jak skarbie, ochłonęłaś trochę? – zabrzmiał kobiecy głos.
Kasia aż podskoczyła, była kompletnie zaskoczona. W kącie pokoju, na obitym zielonym atłasem fotelu siedziała Andżelika, popijając ze szklaneczki jakiś trunek. Kobieta miała sukienkę zadartą do końca ud, tak, że było widać koronkę czarnych pończoch, naciągniętych na zgrabne, opalone nogi. Studentka odwróciła się w stronę łóżka, to co zobaczyła, było jeszcze dziwniejsze, bardziej zaskakujące. Na posłaniu leżał Miron, był rozebrany do naga i jak gdyby nigdy nic czytał sobie gazetę, nie zważając w ogóle na kobiety. Kasia nie mogła się powstrzymać, by nie zerknąć w jego stronę. Leżał przodem do niej, jego penis zwisał w dół, opierając się o pościel.
– Jak tu weszliście? – powiedziała łamiącym się głosem – przecież zamknęłam drzwi na klucz.
– Nie zapominaj, że to nasz dom – westchnął Miron – znamy go jak własną kieszeń, do tego pokoju jest jeszcze kilka innych dróg, prócz drzwi.
Kasia, nie wiedziała jak się zachować, w pierwszej chwili zerknęła na wejście, pomyślała o ucieczce. Ale drogę do drzwi odgradzali jej gospodarze. Stanęła więc w kącie, zaraz przy drzwiach do łazienki, tak, by w razie czego schować się w niej i zamknąć od wewnątrz.
– Czego chcecie? – zapytała oschle.
Andżelika odstawiła swoją szklaneczkę na stolik, przełożyła nogę na nogę, Kasia spostrzegła, że kobieta nie ma bielizny, w słabym, przyciemnionym świetle nocnej lampki przez chwilę mignęła, naga, ogolona, połyskująca szparka kobiety.
– Nie gorączkuj się tak – powiedziała z uśmiechem Andżelika – przychodzimy do ciebie z pewną propozycją.
– Propozycją? – parsknęła studentka.
– Owszem – rzucił Miron, nie odrywając wzroku od gazety – wiemy, że nas podglądałaś dzisiejszego popołudnia.
Kasia zarumieniła się, jej obawy okazały się słuszne, ta para, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że są obserwowani.
– Nie, nie prawda – usiłowała kłamać, jej słowa brzmiały jednak mało przekonująco – tylko zerknęłam… nie patrzyłam na was.
– Czyżby – parsknęła Andżelika, cały czas lubieżnie się uśmiechała – a mi się wydaje, że bardzo ci przypadło do gustu nasze „przedstawienie”.
Kobieta wstała z fotela, podeszła do stylowego regału wnękowego i otworzyła go, wewnątrz znajdował się telewizor i magnetowid. Włączyła odbiornik, zabrała pilota i położyła się na łóżku, obok swojego kochanka. Wcisnęła „play” na ekranie ukazał się obraz z ukrytej kamery, zainstalowanej w łazience na taśmie było wszystko to co Kasia tam robiła. Gospodarze z zainteresowaniem przyglądali się, jak dziewczyna zerka przez kratkę, jak pieści swe piersi, dotyka cipeczki, obserwując miłosne igraszki sąsiadów.
Studentka poczerwieniała ze wstydu, ktoś oto przyglądał się teraz, jak zabawia się sama ze sobą. Obcy ludzie patrzą na jej wdzięki, widzą wszystko, piersi, pośladki, mokrą i spragnioną pieszczot norkę. W dodatku mają to wszystko zarejestrowane na taśmie wideo.
– Mm – westchnął mężczyzna – namiętna z ciebie dziewczyna, a wyglądasz na prawdziwą cnotkę.
– Macie kamery w tej łazience? – powiedziała Katarzyna łamiącym się głosem – jakim prawem mnie podglądaliście.
– „Przyganiał kocioł garnkowi” – parsknął Miron – jakoś nie widać, żebyś miała większe skrupuły, podglądając nas.
– Czego wy chcecie ode mnie?
Andżelika podniosła się z posłania, podeszła do Kasi, studentka zawahała się przez moment, nie wiedząc co zrobić. Chciała uciec do łazienki, lecz nie zdążyła, siostra gospodyni, zatrzasnęła drzwi, zamknęła zamek i zabrała klucz. Wolno zbliżała się do Katarzyny, dziewczyna zamknęła oczy i zasłoniła twarz, czekając na uderzenie. Nic takiego nie nastąpiło, Andżelika nachyliła się nad studentkom.
– Chcemy – wyszeptała, muskając delikatnie wargami ucho dziewczyny – byś się nam przyglądała, kiedy będziemy się kochać w twoim łóżku.
Studentka prześlizgnęła się obok kobiety i uciekła w przeciwległy róg pokoju.
– Nie – szepnęła – nie mogę.
W prawdzie Katarzyna nie była cnotką, odbyła już kilka stosunków z mężczyznami, zawsze jednak był to seks w „klasycznym” wydaniu, praktycznie ze wszystkimi kochała się po „misjonarsku” bez żadnych „udziwnień”. W prawdzie miała nieco bardziej wyuzdane fantazje, jednak nigdy nie mogła przełamać się, by wcielić je w życie. To było dla niej zbyt krępujące.
– Miron – rzuciła krótko Andżelika.
Mężczyzna rzucił niedbale gazetę na podłogę i zerwał się z łóżka. Studentka usiłowała uciekać, ale mężczyzna szybko ją pochwycił.
– Puszczaj! – wrzasnęła szarpiąc się.
Miron, ani myślał posłuchać prośby, objął ją w pasie blokując ręce i podniósł do góry, był zdecydowanie za silny dla dziewczyny. Przeniósł ją następnie na fotel i posadził, Katarzyna walczyła ile sił, ale mężczyzna przycisnął jej nadgarstki do oparć mebla. Wierzgała, piszczała i szarpała się zawzięcie, lecz była bezradna. Do zmagających się Mirona i Kasi podeszła Andżelika, trzymała w rękach kajdanki. Założyła jedną bransoletkę na lewy nadgarstek studentki, drugą przypięła do oparcia fotela. Podnieśli się obydwoje i stanęli naprzeciwko niej.
– Oszaleliście? – wrzasnęła dziewczyna – jesteście popaprani, chorzy!
Katarzyna szarpała się z kajdankami i fotelem, stary, ciężki stylowy mebel nawet nie drgnął, jej oprawcy stali przed nią, i śmiali się z bezsensownej walki jaką toczyła.
Andżelika uśmiechnęła się perfidnie, pocałowała Mirona.
– Przytrzymaj ją – powiedziała bardzo spokojnym tonem.
Mężczyzna posłuchał polecenia podszedł do Kasi, dziewczyna zerwała się, próbowała uciekać, ale nic z tego. Metalowa bransoletka, zaciśnięta na przegubie skutecznie ją powstrzymała. Miron zaszedł ją od tyłu i przyciągnął do oparcia fotela. Następnie Andżelika wdrapała się na kolana przerażonej studentki i podwinęła jej suknię. Wcisnęła swoje udo, pomiędzy uda dziewczyny, potarła swą szparką o jej nogę, pozostawiając na kolanie swój wilgotny zapach, następnie wepchnęła dłoń w krocze Katarzyny, delikatnie potarła palcem materiał majteczek.
– Hm, mokre – stwierdziła oglądając lśniący w półmroku od soków studentki palec, powąchała go – wspaniała woń – mruknęła.
Podstawiła swoją dłoń Mironowi, by i jej kochanek mógł poczuć ten zapach. Następnie uśmiechnęła się lubieżnie i oblizała palec.
– Smakujesz jeszcze lepiej – stwierdziła.
Napastnicy puścili ją i wrócili na posłanie, Miron położył się na plecach wcisnął ręce pod głowę. Andżelika sprawnie ściągnęła swoją sukienkę i rozłożyła się na jego brzuchu. Jej długie ciemne włosy okryły jego klatkę piersiową. Dłoń kobiety zaczęła pieścić penisa mężczyzny. Przez cały czas obserwowali przerażoną Kasię, uśmiechając się lubieżnie.
Dziewczyna odwróciła wzrok by nie patrzeć, jednak ciekawość powoli przezwyciężała strach i wszelkie opory. Wpierw nieśmiało zerkała, by z czasem coraz śmielej przyglądać się parze.
– Nie krępuj się – parsknął Miron.
Członek mężczyzny już stał na baczność, dłoń Andżeliki jeździła po nim w górę i w dół, bransoletka na jej przegubie kołysała się łagodnie w rytm tych pieszczot.
– Jesteście zboczeni – parsknęła w złości Katarzyna.
– No i co z tego – zaśmiała się Andżelika – ty wciąż jeszcze się powstrzymujesz, nie chcesz patrzeć, ale nie możesz się oprzeć. Wiesz, że to cię rajcuje, ale bronisz się, bo tak cię wychowano. Spójrz prawdzie w oczy kotku, ty też taka chcesz być, tylko się wstydzisz.
Kobieta nachyliła twarz nad penisem, upewniła się, że studentka się im przygląda po czym oblizała członka, jak gdyby był lizakiem, od nasady po główkę.
– Chcesz spróbować – zaśmiała się – zapewniam, że jest naprawdę pyszny. Poczujesz nowy, niezwykły smak – puściła oko do uwięzionej dziewczyny.
Andżelika zanurzyła następnie główkę fallusa w ustach, wciąż patrzyła w oczy studentki Kasię ogarniał żar podniecenia zaciskała uda, by nie dać poznać, jak bardzo widok kochającej się pary ją podnieca. Trąc nogą o nogę czuła niesamowitą wilgoć przesączającą się przez wąski skrawek materiału, majtek i zraszającą jej uda. Starała się nie pokazywać jak bardzo jest rozogniona, próbowała zachować kamienną twarz, lecz jej iskrzące się oczy i rumieńce na policzkach i tak ją zdradzały. Odczuwała sporą przyjemność, kiedy zroszone, wyciekającymi z jej cipki sokami i potem uda prześlizgiwały się po sobie wzajemnie.
Andżelika uklękła na czworaka, przodem do studentki, rozstawiła lekko nogi. Miron uklęknął za swoją „cioteczką”, chwycił ją za włosy i zdarł głowę do góry. Nakierował sterczącego penisa na pochwę i pchnął gwałtownie. Kobieta westchnęła, uśmiechnęła się lubieżnie. Jej świdrujący wzrok wciąż tkwił na Katarzynie, która z coraz większymi wypiekami obserwowała to, co się działo.
– Śmiało – jęknęła Andżelika – nie bez powodu, pozostawiliśmy ci wolną jedną rączkę.
– Nie krępuj się – westchnął Miron, gwałtownie wpychając swojego fallusa w pochwę – tutaj nikt cię za to nie zgani i nie osądzi.
Mężczyzna coraz szybciej i gwałtowniej napierał swym palem na norkę kochanki, przy każdym uderzeniu słychać było głośne mlaśnięcie, to biodra Mirona uderzały o pośladki kobiety. Piersi Andżeliki dyndały gwałtownie przy każdym pchnięciu.
Kasia w końcu nie wytrzymała, rozłożyła nogi, układając prawe udo na oparciu fotela, tak by para kochanków doskonale widziała wąski skrawek materiału jej majtek.
– No dalej skarbie – zachrypłym głosem wydyszała kobieta – no zrób to!
Dziewczyna wsunęła swą prawą dłoń, między nogi. Wpierw delikatnie, przez majtki gładziła swą różyczkę, po chwili odchyliła materiał ukazując kochankom swój srom, następnie wepchnęła dwa palce do szparki i zaczęła się pieścić, pocierając kciukiem nabrzmiałą łechtaczkę. Wyprężyła się, jej biodra zaczęły tańczyć w rytm ruchów kochającej się pary.
Penis Mirona już był zupełnie mokry od soków Andżeliki, mężczyzna wyśliznął się z jej szparki, nakierował teraz swą „lancę” na drugi, ciaśniejszy otwór. Wilgotny członek z lekkim oporem wepchnął się w pupę kobiety. Andżelika wydęła usta jej dłoń powędrowała między nogi i zaczęła pieścić łechtaczkę. Ich posuwiste ruchy stawały się coraz bardziej gwałtowne i dzikie, palce Andżeliki szybciej i sprawniej pocierały perełkę. Ich ciała zrosił pot, byli już blisko finału. Także Kasia zbliżała się już do końca, czuła że dzika fala najlepszego orgazmu, jaki kiedykolwiek miała wkrótce nią wstrząśnie.
Mężczyzna nagle przerwał wyszedł, z kobiety, Andżelika położyła się teraz przodem do Katarzyny, opuściła nogi na podłogę i rozstawiła szeroko uda, by studentka mogła obserwować jak bawi się swoją „muszelką”. Miron zszedł z łóżka, pieszcząc spokojnie swą pałę, Zaintrygowana Kasia wciąż obserwowała zbliżającego się w jej kierunku mężczyznę, naglę fala nieziemskiej rozkoszy przeszła przez jej organizm, niesamowity orgazm niemal zupełnie ją obezwładnił. Mężczyzna stanął tuż przed wijącą się z podniecenia studentkom i paroma szybkimi ruchami doprowadził się do wytrysku, jasna sperma poszybowała na Katarzynę, perliste krople oblewały jej uda, suknię i twarz. Także Andżelika już dłużej nie wytrzymała jęknęła przeciągle pod wpływem orgazmu.
Wszyscy troje dyszeli ciężko ich spocone ciała wciąż jeszcze dochodziły do siebie po wspaniałej rozkoszy. Mężczyzna podniósł z podłogi szlafrok i narzucił na siebie. Andżelika zabrała swoją sukienkę, podeszła do Katarzyny, ujęła twarz dziewczyny w dłonie i roztarła spermę kochanka po jej policzkach i ustach. Studentka nie protestowała, wciąż jeszcze była oszołomiona orgazmem, jej piersi falowały pod wpływem głębokich wdechów.
– Byłaś wspaniała – szepnęła Andżelika i pocałowała Kasię czule w czoło.
Następnie kobieta wzięła swoje rzeczy, ujęła pod ramię Mirona i ruszyli w stronę wyjścia. Na odchodne rzuciła jeszcze studentce kluczyki od kajdanek.
– Miłych słów słodziutka – powiedziała i obydwoje opuścili pokój.
Dziewczyna wzięła klucze i pośpiesznie uwolniła się z bransoletek. Kiedy już była bezpieczna rozejrzała się po pomieszczeniu, odgarnęła do tyłu swe włosy. Wszystko wokół wciąż jeszcze pachniało wonią seksu, była wściekła na samą siebie, że dała się uwieść tym dwojgu, że to co przed chwilą zaszło sprawiło jej tyle przyjemności.
Podbiegła do drzwi, zamknęła zamek, obejrzała dokładnie pokuj, w poszukiwaniu tajnego przejścia, nic takiego jednak nie znalazła, w końcu zmęczona położyła się na posłaniu. Nie rozebrała się nawet, leżała się w tym, co miała na sobie, pościel wciąż pachniała podnieceniem i seksem. Dziewczyna wtuliła głowę w poduszkę.
– Co za popaprani ludzie – westchnęła – jutro z samego rana zabieramy się stąd.
Zmęczona nadmiarem wrażeń usnęła.
Tej nocy nie spała zbyt dobrze. Śniło jej się, że leżała na pościeli, okno jej pokoju było otwarte na oścież. W pomieszczeniu zrobiło się przenikliwie zimno. Opatuliła się kocem, i przewróciła na drugi bok, ciągle czuła chłód. Wstała wreszcie, podeszła do parapetu, popatrzyła w niebo, srebrna tarcza księżyca lśniła roztaczając swą poświatę na zarośla, drzewa i krzaki. Zamknęła okno i wróciła do łóżka. Opatuliła się dokładnie i odwróciła na bok. Już przysypiała, kiedy spostrzegła kogoś czającego się w kącie. Zerwała się natychmiast.
– Kto tu jest? – zawołała.
Zapaliła lampkę, nerwowo rozejrzała się po pokoju, nikogo nie było widać. Zgasiła światło i położyła się. Znowu usłyszała jakiś szelest, poderwała się, przy oknie spostrzegła dwie postacie, oświetlone słabą łuną księżyca. Na stoliku, przy łóżku stały jakieś naczynia wypełnione maziajowatymi substancjami, wydzielającymi dziwny, delikatny aromat. Cały pokuj był inny, przystrojony kwiatami, łanami zbóż, oświetlony płomieniami świec, wydzielającymi delikatną, rozmywającą kontury mgłę Katarzyna nie wiedziała skąd one się wzięły. Nie widziała gości wyraźnie, ale sylwetki wskazywały na to, że były to kobiety. Nieznajome ruszyły do niej, obydwie były niemal zupełnie nagie, ich ciała ozdobione były wzorami ornamentu, oplatającymi ręce, uda, piersi. Miały długie, niemal do ziemi, jasne włosy i szare, błyszczące w ciemności oczy. Cieniutkie opaski okalały ich biodra. Kasia zerwała się z posłania, lecz kobiety natychmiast ją pochwyciły i błyskawicznie przyparły z powrotem do łóżka, trzymając za ręce i nogi. Nieznajome wydawały się drobne, nieco niższe od studentki, ale dysponowały niezwykłą siłą, jak na tak kruche istoty. Dziewczyna usiłowała wyrwać się im, lecz jej wysiłki spełzły na niczym. Napastniczki zerwały z niej sukienkę, potem stanik i majtki. Leżała rozebrana do rosołu, mocno trzymana przez dwie nagie kobiety i nic nie mogła zrobić.
– Puszczajcie – zawołała wierzgając nogami – kim wy jesteście?
Pytanie pozostało bez odpowiedzi, napastniczki wciąż robiły swoje, jedna z kobiet usiadła rozkrokiem na brzuchu dziewczyny trzymając jej ręce. Kasia poczuła na swojej skórze wilgoć kobiecego łona. Druga nieznajoma rozstawiła jej nogi dziewczynie i zaczęła wodzić delikatnie palcami po udach i wzgórku łonowym. Przez ciało studentki przebiegł dreszcz, była przerażona, a jednocześnie czuła wzmagające się podniecenie.
Pierwsza z napastniczek skrępowała jej ręce za głową. To było niesamowite, tak drobna istota zdołała utrzymać jedną dłonią jej oba nadgarstki. Dziewczyna szarpała się, ale nie była w stanie uwolnić rąk. Druga z kobiet zaczęła pocierać cipkę dziewczyny. Drażniona delikatnie szparka Kasi znowu robiła się mokra, nie chciała by tak się działo, jednak nic na to nie mogła poradzić. Nieznajome wzięły ze stolika czary z tajemniczymi barwnikami i zaczęły delikatnie rozcierać substancje na skórze studentki. W pokoju unosił się niesamowity, przyjemny, budzący zmysły aromat olejków, zawartych w farbkach. Woń mazideł mieszała się zapachem potu tworząc dziwny zmysłowy zapach, który powodował u dziewczyny obezwładniające odprężenie. Przestała się już rzucać, otępiało poddawała się zabiegom napastniczek. Kobiety delikatnie wcierały barwniki w jej ramiona, piersi, uda. Katarzyna poczuła nagle ciepły, wilgotny, przyjemny oddech na swoich wargach sromowych. Jedna z napastniczek delikatnie pocałowała ją tam na dole, tak, jakby pieściła jej usta, studentka rozłożyła nogi najszerzej jak umiała. Jej zmysły szalały, od niezwykłego zapachu, jaki otaczał cały pokój, nieznajoma wsunęła wszystkie palce w cipkę dziewczyny, delikatnie, ale stanowczo wpychała rękę w jej wnętrze. Kasia jęknęła, drobniutka dłoń wypełniła mokrą norkę, było jej naprawdę dobrze. Napastniczka swą pieszczotą sprawiała dziewczynie wielką rozkosz.
– Jest gotowa – powiedziała kobieta.
– Zostawcie więc ją – rozkazał dźwięczny męski, przyjemny głos.
Kobiety posłuchały natychmiast rozkazu. Uwolniły Katarzynę i zeszły z łóżka. Dziewczyna podniosła głowę, w drugim końcu pokoju czaił się ktoś jeszcze. Nieznajomy ruszył w kierunku studentki, poruszał się szybko, płynnie z nadnaturalną, kocią zwinnością. Zatrzymał się tuż przed posłaniem. Kasia patrzyła na niego z zainteresowaniem, podnieceniem i lękiem. W delikatnym, srebrzystym świetle księżyca stał wysoki, barczysty mężczyzna o długich, kręconych włosach, koloru słomy i stalowych, przenikliwych oczach. Ciało nieznajomego, tak, jak i kobiet pokrywały misternie wymalowane wzory, ornament zaczynał się na twarzy, ciągnął przez szyję, kark do ramion i rąk, oplatał klatkę piersiową i brzuch. Biodra przybysza okrywała przepaska, do której przytroczony był kawałek materiału, zasłaniający penisa. Po za nią mężczyzna nie miał na sobie nic.
– Musisz wybaczyć moim driadom – powiedział – czasem bywają nadgorliwe w wykonywaniu mych poleceń.
Nieznajomy okrążył łóżko i stanął nad Katarzyną, dziewczyna nie wiedziała, co tak na prawdę sprawiało, że nie próbowała krzyczeć: lęk, czy też podniecenie. Jej oddech był płytki, niespokojnie i zwierzęco dziki. Całe ciało tańczyło w rytm wciąganego i wypuszczanego powietrza, czekało, na wciąż nowe, intensywne doznania.
– Kim jesteście? – wymamrotała leniwie.
– Jestem tym, który daje rozkosz – rzekł przybysz – obdarowuję mocom, rozniecania żaru i pożądania.
Mężczyzna przysiadł na łóżku, czule objął głowę dziewczyny, kiwną ręką w zapraszającym geście na swoje driady. Kobiety posłusznie podeszły do swego pana, jedna usiadła za nim, przylgnęła do pleców piersiami, jej dłonie krążyły po jego brzuchu i klatce piersiowej. Druga driada klęknęła pomiędzy nogami mężczyzny, podwinęła przepaskę i ujęła w drobną dłoń wielkiego penisa, wpierw jeździła palcami po nim delikatnie, w górę i w dół. Kiedy członek zaczął się podnosić, zanurzyła jego główkę w ustach. Kasia spokojna, rozluźniona leżała w obgięciach nieznajomego, spod przymrużonych powiek przyglądała się zabiegom kobiety. Widok ogromnego penisa, w całości wypełniającego usta tej drobnej driady był dla studentki rozkoszny zniewalający.
– Wystarczy – powiedział krótko mężczyzna.
Driady posłuchały polecenia, obydwie puściły swego pana, wstały z posłania i stanęły przy łóżku.
Mężczyzna popatrzył w oczy Katarzyny.
– Czas – szepnął – by zakosztować ciepła twojego wnętrza.
Przybysz usiadł między udami dziewczyny, rozstawił jej nogi szeroko, wsunął dłoń w jej krocze. Kasia jęknęła, wyprężyła się jak struna. Mężczyzna przyłożył rękę, mokrą od jej soków, do nosa, następnie oblizał palce.
– Jesteś gotowa – rzekł.
Zadarł następnie nogi dziewczyny na ramiona, nakierował swojego członka na wilgotną norkę i pchnął, dziko gwałtownie. Dziewczyna westchnęła, wyprężyła się, nieznajomy wchodził w nią po samą nasadę wielkiego fallusa wypełniając do końca jej grotę. Katarzyna czuła się wspaniale mężczyzna miał niesamowitego członka, posługiwał się nim umiejętnie, każde kolejne pchnięcie docierało do wszystkich czułych punktów jej wnętrza. Wzbudzając niesamowite impulsy nerwowe, które dochodząc do mózgu, powodowały ogromną rozkosz. Jeszcze nigdy nie było jej tak dobrze, z żadnym facetem nie przeżyła czegoś takiego, rozchyliła uda najszerzej jak zdołała i równo miarowo poruszała biodrami ściskając mięśnie pochwy, tak by doznania były silniejsze. Jęczała jak nigdy wcześniej, nie przejmując się tym, że ktoś ją może usłyszeć. Wiedziała, że szczyt jest już blisko, kolejne pchnięcia były coraz dziksze, szybsze ostrzejsze, impulsy rozkoszy częściej docierały do mózgu aż w końcu przyszedł upragniony szczyt. Dziewczyna wstrzymała oddech, jej puls był niezwykle szybki, ciśnienie wyższe niż kiedykolwiek. Gwałtowne skurcze pochwy przyniosły jej gorącą falę uniesienia, rozkoszy dając niesamowity orgazm.
Nieznajomy wyciągnął swego członka, kilkoma szybkimi ruchami ręki doprowadził do wytrysku. Ogromny ładunek białego nektaru oblał brzuch i piersi dziewczyny. Kasia chciwie rozcierała spermę po swoim ciele wijąc się przy tym rozkosznie.
Mężczyzna uklęknął na łóżku, wciąż trzymał dłonią sterczącego, mokrego od nasienia i kobiecych soków członka. Studentka podczołgała się do swojego partnera, chwyciła jego lśniącą lance i zanurzyła w ustach, chciwie zlizując każdą kroplę nektaru. Nigdy wcześniej nie odważyła się na coś takiego, myśl o tym by wziąć do buzi penisa była dla niej odpychająca, niemal obrzydliwa. Teraz lubieżnie ssała członka nieznajomego mężczyzny, jakby chciała z niego wyssać wszystkie soki.
Przebudziła się rano, była odprężona i wypoczęta, między nogami wciąż czuła wilgoć, przeciągnęła się leniwie. W głowie kołatało jej niesamowite wspomnienie z nocnych wydarzeń. Usiadła na łóżku, rozejrzała się po pokoju, nie było śladu po nocnych gościach, ani wzorów, wymalowanych tajemniczymi barwnikami na jej ciele. Pokuj wyglądał tak, jak poprzedniego wieczora. Świece, kwiaty i łany zbóż, wszystko zniknęło.
– To był sen – westchnęła – tylko sen.
Dziewczyna, wyślizgnęła się spod narzuty, zerwała się z łóżka, byłą pewna, że ową, niezwykłą marę senną wywołały wydarzenia poprzedniego wieczora. Odetchnęła z ulgą.
Coś było jednak nie w porządku, studentka zorientowała się, że jest naga, a doskonale pamiętała, że poprzedniego wieczora, położyła się spać w ubraniu. Suknia i bielizna, którą pożyczyła od Deidry gdzieś przepadły, ktoś więc musiał odwiedzić ją tej nocy, rozebrać i ułożyć pod przykryciem. Nie wiedziała, jakim cudem niczego nie zauważyła. Dziewczyna zaczęła rozglądać się po pokoju, jej ubrań także nigdzie nie było. Podeszła do szafy i otworzyła ją, stary mebel zionął pustką. Katarzyna była naga nie miała w co się ubrać. Ściągnęła z łóżka narzutę i owinęła się w nią. Podeszła do drzwi, nacisnęła klamkę. Zamek był zatrzaśnięty, lecz nigdzie nie było klucza.
– Wypuśćcie mnie – zawołała waląc rękoma w drzwi.
Nikt nie odpowiedział. Studentka, szukając drogi ucieczki podeszła do okna, odkryła zasłonę, za szybą zobaczyła stalową, misternie ukutą kratę. Usiadła na łóżku, była zamknięta w tym pomieszczeniu i bezradna.
– Cholera – westchnęła – w co myśmy się wpakowały?

Scroll to Top