Zimowa wizyta

Tego wieczoru powodem mojej wizyty u niej była prozaiczna usterka komputera. Drogę do jej domu znałem na pamięć, i trafiłbym do niej po ciemku, bez namysłu. Przyjaciółka, z którą niejedno razem przeszedłem – wspólne podróże, koncerty, krótki romans – i na którą mogłem liczyć w sytuacji podbramkowej, zresztą z wzajemnością. Fakt, że była bardzo atrakcyjna, tylko zachęcał mnie do tego, aby służyć jej pomocą, czy po prostu spędzać czas w jej towarzystwie. Wysoka, ciemnowłosa, silna kobieta – o urodzie nastolatki.

Drugie piętro, dzwonek do drzwi. Brak odpowiedzi. Spojrzałem na zegarek – dochodziła dziewiętnasta, nie byłem za wcześnie. Postanowiłem poczekać w towarzystwie Telefon Tel Aviv, który idealnie pasował do zimowych wieczorów.

Przez przetykaną dźwiękami ciszę usłyszałem nagle czyjeś kroki. W pierwszej chwili nie pomyślałem, że to mogła być Martyna, ale faktycznie – po chwili się pojawiła. W pierwszej chwili nie spostrzegła mnie, dopiero kiedy znalazła się prawie pod swoimi drzwiami zobaczyłem jak jej usta i oczy uśmiechają się na mój widok. Przeprosiła za spóźnienie, pokazując mi butelkę białego Chardonnay, która była powodem jej chwilowej nieobecności. Opatulona była szczelnie swoją pikowaną kurtką, króciutką czarną puchówką, w której wyglądała niesamowicie seksownie. Obcisłe jeansy opinały jej kształtną pupę i nogi.

Weszliśmy. Jej mieszkanko, skromna, lecz urządzona ze smakiem kawalerka, było bardzo przytulne. Miękkie fotele i kanapa, kwiaty na oknach i ciepłe światło. Zaprosiła mnie do środka, a ja niewiele myśląc postanowiłem od razu ratować jej biedną machinę, która na szczęście była łatwo uleczalna. Martyna w międzyczasie pojawiła się u mojego boku z dwoma kieliszkami i korkociągiem. Po chwili jasny płyn wypełnił szkło i wypiliśmy za sukces akcji.

Wymieniliśmy zdawkowe informacje na temat wypadków ostatnich dni u każdego z nas, co w przypadku osób, które i tak prawie codziennie wymieniają SMSy czy wiadomości prowadzi nieuchronnie i szybko do dygresji, które z zasadniczym tematem nie mają wiele wspólnego. Zima, wieczory, muzyka, wspólni znajomi – nasze tematy przy winie.

Po niejakim czasie miałem szykować się do wyjścia, jako że był piątek, więc zakładałem że Martyna będzie wychodzić, by spotkać się ze znajomymi, a może spędzać wieczór ściśle dwuosobowo. Założyłem buty i powoli owijałem się szalikiem, by ani gram mrozu nie dostał się pod kurtkę i sweter.

– Kup sobie jakąś cieplejszą kurtkę, ta chyba nie wystarcza na ten mróz.
– Daje radę. Ale twoja też nie wygląda na bardzo ciepłą.
– Ale lubię ją nosić. Dobrze się w niej czuję.
– Dobrze w niej wyglądasz.
– Komplemenciarz za dychę…

Jej kurtka naprawdę mi się podobała. Upodobanie damskich kurtek to mój fetysz, od wielu lat, ale dopiero od niedawna tworzę swoją skromną kolekcję, skrzętnie ukrywaną w szafie w mieszkaniu. Chciałem jej powiedzieć, choć nie raz już to ode mnie usłyszała, że bardzo mi się ona podoba.

– Mówię szczerze, bardzo fajna kurteczka… taką to mógłbym sobie kupić.
– Głuptas, przecież jest damska, ale byś w niej wyglądał.
– Myślę, że dobrze się bym w niej czuł, i już.

Widziałem w jej oczach rozbawienie ale i iskierkę zaciekawienia, i postanowiłem pociągnąć temat dalej. Zapytałem pół żartem, czy mogę ją przymierzyć – roześmiała się, ale nie oponowała, przyznając, że nie muszę nawet już iść, bo nie ma planów na wieczór. Zdjąłem ubranie wierzchnie, sweter, buty, i nieśmiało sięgnąłem do wieszaka z jej kurtką.

– No dalej, dalej, sam chciałeś, zresztą jestem ciekawa.

Kiedy dotykałem jej kurtki, poczułem, że wzbiera we mnie podniecenie, drżenie ciała, lekki skurcz żołądka, taki, jakiego doznaje się na chwilę przed pierwszą rozmową z dziewczyną, na której nam zależy. Zdjąłem ją powoli z wieszaka i nałożyłem na siebie. Na szczęście Martyna była wysoka i szczupła jak ja, więc prawie, prawie pasowała. Gdyby nie krój, rozmiar byłby idealny.

Przeszedłem do dużego lustra w pokoju. Zapiąłem kurtkę prawie pod szyję, ułożyłem otoczony futerkiem kaptur na plecach. Czułem coraz intensywniejsze podniecenie, ale miałem nadzieję, że Martyna tego nie spostrzeże. Stała trzy metry ode mnie, potem obeszła mnie powoli, komentując, że zaskakująco dobrze leży. Naraz podeszła do mnie bliżej.

– Eej, co jest? Skąd te kolory na twarzy?
– Pewnie dlatego, że jest ciepła, zgrzałem się – wymruczałem.
– Nie wierzę, nieprawda. – Taksowała mnie wzrokiem – Wyglądasz na nakręconego. Przez kurtkę?

Odpowiedziałem dopiero po chwili.

– A co jeśli tak?

Sekundy ciszy, kiedy stała przede mną w bezruchu, kiedy obydwoje zastanawialiśmy się, jak zareaguje drugie. Nagle odpowiedziała:

– Naprawdę?
– Tak.
– Ale jak to?
– Tak to i już. Tak mam.
– A na mnie też ci się podoba, czy tylko jak ty ją nosisz?
– Na tobie jeszcze bardziej, ale sam też bym chciał ją nosić.

Naraz zrobiła coś, czego się nie spodziewałem. Podeszła spokojnym krokiem do swojej szafy i wyjęła drugą, podobną kurtkę, założyła ją – i zapięła. Obydwoje mieliśmy na sobie jej kurteczki, sięgające do bioder, wyglądaliśmy prawie jak bliźniaki. Byłem zupełnie zaskoczony tą sytuacją, ale też wzbierało we mnie przyjemne ciepło, o którym wiedziałem, że będzie musiało znaleźć ujście.

– Tak?
– Właśnie tak.
– Nie sądziłam, że ktoś może mieć świra na punkcie kurtek.

Odpowiedziałem uśmiechem. Staliśmy tak przed sobą przez moment, po czym chyba podjęła jakąś decyzję, bo podeszła do grzejnika i zredukowała ogrzewanie, a potem uchyliła okno. Wróciła i uśmiechnęła się do mnie.

– Jak się czujesz? – Zapytała szeptem
– Dobrze, bardzo miło, trochę nieswojo – Odpowiedziałem niepewnie, także szepcząc.
– Ktoś o tym wie?
– Ty wiesz, i ja.

Niniejszym została wtajemniczona, i trochę byłem ciekaw, co się dalej będzie działo. Wiedziałem, że mogę jej zaufać, że to pozostanie między nami. Fakt, że także ubrała się w kurteczkę, był zastanawiający.

– I co, noszenie damskich kurtek? I co wtedy robisz?

Zastanawiałem się, co odpowiedzieć, nie byłem przygotowany na taką rozmowę. Naturalnie kurteczki nosiłem tylko w domu, sam, głównie zimą, bo faktycznie było czasem bardzo gorąco, a przyjemne napięcie, które dzięki nim odczuwałem, zwykle rozładowywałem dzięki prawej dłoni. Uśmiechnąłem się tylko. Niestety, fizjologiczna reakcja mojego ciała zdradziła mnie – widziałem, jak Martyna kieruje wzrok w dół, i odwzajemnia mój uśmiech. Podeszła bardzo blisko do mnie, i nagle przez rozporek poczułem dotyk jej dłoni na członku.

– Tak? Podoba ci się?

Nie potrafiłem wykrztusić słowa, ale kiwnąłem głową. Poczułem, że masuje moje wybrzuszenie coraz śmielej, aż w pewnej chwili kucnęła i rozpięła mi spodnie. Nie widziałem tego, ale poczułem ciepło jej dłoni na pulsującej męskości. W tym momencie byłem bardzo, bardzo bliski szczytu, i tak naprawdę ten dotyk wystarczył, żebym przeszedł na drugą stronę. Strumień na szczęście trafił na biały, futrzasty dywan.

– Tego się nie spodziewałam. Nieźle, nieźle. No, cicha woda z ciebie…

Było mi rozkosznie ale i nieswojo, nie spodziewałem się zupełnie takiego rozwoju wypadków, kiedy szedłem do niej dziś wieczorem. Usunąłem się do łazienki, gdzie zdjąłem kurtkę Martyny i doprowadziłem się do porządku. Wychodząc, zobaczyłem, że ona, nadal ubrana w kurtkę, wyszperała skądś drugą butelkę wina.

– No co ty? Chyba nie pójdziesz w takim momencie.

Ubierając ponownie jej kurtkę, nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu.

Wróciliśmy do jej salonu, usiedliśmy na kanapie. Każde z nas miało na sobie jedną z jej krótkich puchowych kurteczek. Pomimo tego, że i ja i ona zapięliśmy je pod szyję, nie było nam gorąco – uchylone okna zapewniały stabilizację temperatury na odpowiednim poziomie.

Leniwie, ale i z pewnym przejęciem, otworzyłem drugą butelkę wina. Jeszcze nigdy tak otwarcie nie rozmawiałem z kimś o moim fetyszu, a zanosiło się na to, że ta otwartość zostanie tego wieczoru jeszcze pogłębiona. Napełniliśmy kieliszki, siedząc przez kilka chwil w ciszy, obserwując siebie i uśmiechając się.

Pierwsza przełamała milczenie Martyna, pytając nieśmiało i ogólnie, jak to się stało, i o co chodzi. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że sam nie wiem, że od dziecka lubiłem nosić puchate kurteczki, a dopiero w okresie dojrzewania doszedł do tego lubienia pierwiastek seksualny. Odkąd zaś usamodzielniłem się mam możliwość kupowania dla siebie wybranych kurtek i tworzenia swojej skromnej kolekcji. Powiedziałem jej, że kręcą mnie wyłącznie damskie, o konkretnym kroju, najlepiej bardzo puchate, ze ściągaczami i dużymi kapturami z futerkiem, ale nie tylko. I że nie noszę ich na zewnątrz, tylko zawsze sam w domu.

Chłonęła moje słowa z pewną fascynacją i zaciekawieniem, nie śmiejąc się. Powiedziała, że pierwszy raz spotkała się z takim upodobaniem, pół serio nadmieniając, że trochę rozumie, bo dokładnie takie kurteczki bardzo lubi – dzięki czemu dla nas obydwojga znalazły się w jej szafie puchówki. Byliśmy tak skupieni na rozmowie, że wino pozostało nieruszone. W sumie bardziej był to wywiad, Martyna głównie zadawała pytania, a ja odpowiadałem. Rozluźniałem się coraz bardziej, i coraz bardziej podniecałem, mówiąc jej o sobie.

Kiedy zapytała, co z nimi robię, oprócz tego, że uwielbiam je nosić, trochę mnie onieśmieliła. Chyba to zauważyła, bo zapytała po chwili, czy sam się zaspakajam. Chwila milczenia. Potwierdzenie. Tak. Uwielbiam to. Często noszę je po kilka godzin, moje podniecenie stopniowo narasta. Sprawia mi to niesamowitą rozkosz, choć nie ukrywam, z jednej strony, że chyba wolałbym mieć dziewczynę, która by podzielała lub chociaż akceptowała mój fetysz, a z drugiej, że to jeszcze nie wszystko co mnie kręci, a co nie jest 'przeciętnym’ seksem.

W tym momencie zainteresowała się jeszcze bardziej, i koniecznie chciała usłyszeć więcej. Czułem się zachęcony przez naszą rozmowę, by powiedzieć jej więcej, poczułem, że mogę przed nią grać w otwarte karty, nawet jeśli to, co lubię, nie jest typowe. Tym razem nie chciałem jednak jej opowiadać, wolałem jej po prostu pokazać, co mnie kręci. W końcu skoro jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów, to chyba metoda jest trafna. Na samą myśl poczułem silny wzrost podniecenia. Chciałem tego.

Zobaczyłem, że pod ścianą stoi ładne, mocne drewniane krzesło, które było mi w tym celu potrzebne. Zapytałem ją, czy ma sznurek. Wstała, sprawdziła dwie szuflady i znalazła szpulkę średniego sznurka – wystarczy. Usiadłem na krześle.

– A teraz mnie do niego przywiąż.

Nie zastanawiała się nawet. Uśmiechnęła się, przytaknęła, i zaczęła unieruchamiać mnie na krześle. Po chwili moje nogi były przywiązane do nóg krzesła wokół kostek, a ręce zwisające swobodnie do oparcia. Byłem ubrany w damską puchową kurtkę i przywiązany do krzesła. W głowie mi huczało.

Stanęła przede mną, podziwiając efekty. Sposób, w jaki mnie przywiązała, nie był zbyt silny, ale do naszych celów wystarczył. Sprawność i profesjonalizm pozwalały mi sądzić, że nie pierwszy raz wiąże potencjalnego partnera. Na pewno zobaczyła wybrzuszenie w moich spodniach. Uśmiechała się.

– Czyli kręci cię wiązanie. Uległość, tak?
– Tak. Chcesz dalej?
– Tak.

Chwila ciszy, napięcie.

– Znajdź w kuchni jakiś worek foliowy, najlepiej przezroczysty, ale niekoniecznie.

To ją nieco zaskoczyło, ale lekki uśmiech na jej twarzy pozostał. Najwyraźniej była gotowa na wszystkie opcje rozwoju sytuacji. Wyszła, by po chwili wrócić z ładnym, dużym woreczkiem śniadaniowym. Był przejrzysty, nie szeleścił. Doskonały.

– I co teraz? Na co to?
– Spróbuj się domyślić.

Patrzyła na mnie niepewnie przez kilkanaście sekund, po czym jej oczy nieco się zwiększyły, a uśmiech rozszerzył. Podeszła do mnie bardzo powoli, otworzyła trzymany w rękach worek i umieściła go nad moją głową, otworem w dół. Zatrzymała się, kiedy dotknął moich włosów, i nadal trzymając go w dłoniach znieruchomiała. Spojrzała na mnie pytająco, czekając. Skinąłem nieznacznie głową. Zrozumiała.

Naciągnęła mi worek na głowę, leżał dobrze, był lekko luźny. W tym momencie prawie oszalałem, z podniecenia zakręciło mi się w głowie. Martyna naciągnęła go do końca, po czym jego wolną krawędź z pewną wprawą wsunęła za kołnierz kurteczki i zapięła do końca zamek. Postąpiła krok do tyłu, po czym powróciła, by jeszcze nasunąć mi na głowę kaptur. Teraz spojrzała na swoje dzieło z aprobatą.

Widziała, jak oddycham spokojnie, jak plastikowa folia unosi się delikatnie i opada z moimi oddechami. Czułem, że jest włożony za kołnierz kurteczki dość szczelnie, ale nie na tyle, żeby zaraz skończyło mi się powietrze. Martyna patrzyła na mnie zaciekawiona, nie odrzucona, wtajemniczona.

– Brak powietrza? Kontrola oddechu? To cię kręci?
– Tak. – Odszepnąłem – Chciałbym być tak zależny od drugiej osoby, poddany, związany.

Patrzyła na mnie, jak moje podniecenie powoli wzrasta ku nieuchronnemu szczytowi, i jak mój oddech staje się trochę szybszy i bardziej łapczywy. W pewnym momencie, gdy czułem, jak cenne powietrze powoli zaczyna się kończyć, zdjęła mi kaptur i ściągnęła worek z głowy. Myślę, że obawiała się o moje zdrowie, ale najwyraźniej wiedziała, że będę spragniony doznań, bo klęknęła przede mną i rozpięła mi rozporek spodni. Uwolniła mój członek, w tym momencie bardzo już twardy, i zaczęła delikatnie muskać go języczkiem. Jej czułe pieszczoty sprawiły, że było mi rozkosznie. Doprowadziła mnie na szczyt, chłonąc każdą kroplę mojego nasienia, które potem połknęła.

Widać było po niej, że także jest podniecona, obydwoje oddychaliśmy szybko, płytko. Spojrzała mi w oczy wzrokiem, który nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Uwolniła mnie od krzesła, zwinęła sznurek. Chwyciliśmy się za ręce i poszliśmy w kierunku sypialni.

Kiedy podeszliśmy do drzwi do jej sypialni, otworzyła je, i zachęciła mnie, bym wszedł do środka pierwszy. Powoli przestąpiłem próg tego wyjątkowego miejsca. Sypialnia była skromna i jasna. Podłogę zdobił kremowy, bardzo futrzasty i miękki dywan, poza tym było duże drewniane łóżko i szafa, wszystko w jasnym drewnie. Zapaliła delikatne światło – akurat takie, by półmrok intrygował, kusił. Zaciągnęła zasłony i podeszła do mnie.

Spojrzała mi głęboko w oczy, i powoli, aczkolwiek zdecydowanie, zaczęła rozpinać kurtkę, którą miałem na sobie. Odwzajemniłem gest, choć prawdę mówiąc chyba chciałem, żeby miała ją na sobie podczas naszego intymnego wieczoru. Niemniej jednak pomiędzy kurtką a jej cudowną, delikatną skórą były jeszcze dwie inne warstwy ubrań, które zdecydowanie chciałem z niej zdjąć.

Kiedy jej kurteczka znalazła się na ziemi, Martyna zdejmowała ze mnie już koszulkę. Dotyk jej paluszków na moim brzuchu wywoływał przyjemne dreszcze, jakby ktoś drażnił moje nerwy prądem. Zdjąłem jej koszulkę, tak, że została w uroczym, kraciastym staniku, i delikatnym gestem zachęciłem ją do położenia się na łóżku.

Cudowny smak jej miękkich ust, rozkoszna pieszczota. Minęło już kilka miesięcy, odkąd miałem przyjemność całować się z dziewczyną, więc tym bardziej było to dla mnie przyjemne. Ona wydawała się jakby zapominać o całym świecie – cały czas miała zamknięte oczy, a jej dłonie po omacku, ale bardzo sprawnie, jakby doskonale znała mapę mojego ciała, znaczyły trasę od moich włosów, karku, przez tors i brzuch, dalej w dół. Zaczęła rozpinać mi spodnie, ja w tym czasie uwolniłem jej piersi ze stanika. Nie były duże, nie były małe – były idealne. Kiedy poczuła, że go z niej zdejmuję, uśmiechnęła się, ale nadal nie otworzyła oczu.

Po chwili obydwoje byliśmy prawie nadzy, każde z nas miało na sobie tylko majtki. Ułożyłem ją delikatnie na plecach, prężyła się, oczekując z niecierpliwością pieszczot moich dłoni i języka. Całowaliśmy się niespiesznie, zanurzyłem palce pomiędzy jej włosami, na plecach czułem jej dłonie.

Naraz wpadłem na pewien pomysł. Szepnąłem jej do ucha, żeby chwilkę zaczekała, i wyślizgnąłem się z pokoju, by po chwili powrócić ze sznurkiem, którym wcześniej Martyna przywiązała mnie do krzesła. Na szczęście nie spostrzegła, co trzymałem, kiedy wchodziłem znów do sypialni. Ująłem delikatnie jej prawy nadgarstek, zbliżyłem go do oparcia łóżka i zacząłem przywiązywać do belki. Otworzyła oczy, zaskoczona, nie do końca wiedząc, co się dzieje, ale po chwili zamruczała jak kocica. Chętnie podała mi drugi nadgarstek, bym i jego mógł uwięzić.

Kiedy dokończyłem swojego dzieła, spojrzałem z nieukrywaną przyjemnością jak wzbiera w Martynie podniecenie spowodowane jej przywiązaniem do łóżka. Zsunąłem z niej jeszcze majteczki, delikatnie, powoli – nie stawiała najmniejszego oporu. Przywiązałem jej także nogi za kostki, tak, że była rozkrzyżowana. Nie mogła w ogóle się ruszyć. Była całkowicie zależna ode mnie.

Zacząłem całować jej szyję, powolutku, centymetr po centymetrze przesuwając się ku jej obojczykom. Powróciłem na chwilę, by czubkiem języka musnąć jej szyję pod uchem, o czym wiedziałem, że doprowadza ją do szaleństwa. Martyna jęczała i wyraźnie próbowała dosięgnąć mnie ustami, aby w jakiś sposób odwzajemnić moje pieszczoty. Nie potrafiłem jej odmówić, ale po chwili kontynuowałem podróż wzdłuż jej ciała, do jej piersi – najpierw niespiesznie okrążałem całe językiem, by dopiero na końcu, po pełnej wyczekiwania chwili, podrażnić językiem jej sutki.

Dalej zaś znajdowała się jedna z moich ulubionych części ciała u kobiety – pępuszek, niewinne ognisko radości i przyjemności, które zawsze niezwykle mnie podniecało. Dlatego też prócz zimy, i widoku dziewczyn w puchówkach, uwielbiam lato, kiedy na ulicach pojawiają się kobiety w przykrótkich bluzeczkach. Zanurzyłem w nim języczek – zaczęła chichotać, pewnie ją łaskotało, ale ona też wiedziała, że lubię jej pępek. Po chwili jej chichot przeszedł w cichu pomruk, więc wróciłem do jej ust, by złożyć na nich kolejny bukiet pocałunków.

– Daj mi go… – Wyszeptała pomiędzy jednym a drugim.

Domyślając się, czego pragnie, zdjąłem ostatnią część garderoby, jaka mi pozostała, i zbliżyłem do jej ust mojego wyprężonego węża. Najpierw delikatnie go pocałowała, potem zaczęła drażnić językiem czubeczek, łapczywie, spragniona. Przysunąłem się bliżej, by mogła wziąć go do ust. To było niesamowite wrażenie, ciepło jej języka dawało mi wspaniałą przyjemność. Kiedy w pewnym momencie przerwała, by odetchnąć, odsunąłem się, mówiąc, że na razie wystarczy. Wyglądała na nieco zaskoczoną, ale to minęło po sekundzie, kiedy poczuła dotyk mojego członka na swoich piersiach, jego wilgoć na swoich sutkach. Mnie to też niesamowicie podniecało. Zsunąłem się niżej wzdłuż jej rozgrzanego ciała, tak, by członek znalazł się na wysokości jej wilgotnej komnaty pragnień.

Mruczała zachęcająco, wijąc się jak kusicielka, która pragnie pochłonąć mnie całego. Wszedłem do jej wnętrza najpierw odrobinę, samym czubkiem, a potem do końca. Jej ciało wyprężyło się przy naszym pierwszym kontakcie, otworzyła szeroko oczy, wstrzymała oddech. Kiedy wszedłem w nią cały, zaczęła powolutku poruszać biodrami. Dołączyłem do niej, wchodząc z niej i wychodząc rytmicznie, niespiesznie, smakując każdą sekundę kontaktu, każdy wspólny oddech. Położyłem się na niej, całowaliśmy się przy tym czule, potem coraz łapczywiej, coraz zachłanniej, pragnąc siebie coraz mocniej i mocniej, aż do końca, aż do tej magicznej chwili, kiedy naszymi ciałami wstrząsnął niesamowity dreszcz kochanków.

Przez krótką chwilę leżeliśmy jedno na drugim, czekając, aż uspokoją nam się oddechy. Przytuliłem się do niej, i miałem wrażenie, że Martyna chciałaby także móc się wtulić, więc rozwiązałem ją. Miałem rację. Skuliła się teraz, zupełnie inna od przywiązanej i nie znającej przyszłości dziewczyny, jaką była przed chwilą. Przytuliła się do mnie mocno, jak bezbronne zwierzątko, które znalazło bezpieczne, ciepłe schronienie przed złem całego świata.

Scroll to Top