Zuo

Znacie to użycie, czujecie ze już nic dobrego tu nie znajdziecie i nagle bam… znajduje się coś zajebistego. Tak właśnie było z moim fellow, w momencie gdy już chciałem kasować konto, pojawił się ktoś naprawdę interesujący. Normalny nick, ciekawy tekst, znaczące zdjęcia, ale stonowane i przede wszystkim odpowiednie preferencje. Dwa słowa klucze dla mnie – „aktywny”, a tuż pod tym „SM”. Skróty myślowe, które wywołują ciepłe poruszenie u dołu brzucha i eksplozje niegrzecznych myśli. Była już 22, ale zielona kropka na jego profilu zachęciła mnie do zagajenia. Odpisał dość szybko, a po pół godzinie większość podstawowych wiadomości mieliśmy za sobą. Od pierwszego zdania pisałem do niego z należytym szacunkiem. Mój słownik chyba już dawno temu przeanalizował moje słownictwo i z automatu wstawia wielka literę przed Pan czy Master. Przed 23 udało się ustalić, ze już kiedyś ze sobą pisaliśmy, ale nic z tego nie wyszło z powodu odległości. Jednak teraz obaj mieszkamy w Warszawie. Obaj od niedawna i obaj mamy chęć poznać kogoś sensownego w nowym mieście. Dwie godziny temu przeglądałem zrezygnowany wściekle pomarańczowa stronę z zamiarem dania sobie od niej przerwy, a teraz siedzę ze wzwodem przed kompem, gacie nasiąkają śluzem z pały, a ja klepie w klawiaturę z nadzieja ze może coś z tego wyjdzie. Przed pierwsza okazało się, ze wyjdzie spotkanie.
Dwa dni później fellow wibruje mi w kieszeni, dostałem wiadomość od Pana Marcina ze szczegółami spotkania. Miałem przyjść nad Wiśle po dzikiej praskiej stronie, jesień już w pełni, wiec nabrzeża opustoszały, co miało nam dać oczekiwana prywatność. Umówieni byliśmy na 21, ale ja już od za piętnaście czekałem na miejscu i rozglądałem się w koło. Jestem raczej przystojnym kolesiem, regularne treningi na siłce wyrobiły u mnie dobrze zbudowana muskulaturę, krótkie włosy, całkiem przystojny ryjek i brak problemów z nadmiernym owłosieniem robią ze mnie całkiem fuckable okaz. Na dzisiejsze spotkanie czułem jednak ze muszę się postarać. Ogoliłem się dokładnie w gaciach, zadbałem o gładkie pachy i uczesałem. Na głowie ulubiona czapka, a na dupie czarne jocksy. Jednym słowem świeże, pachnące mięso. Na miejscu przyszło mi jednak poczekać trochę dłużej niż kwadrans. Około 21:30 zmarznięty zauważyłem zbliżająca się sylwetkę. Wyprostowałem się i stanąłem równo, a sylwetka w oddali coraz bardziej przypominała moja wyczekiwana randkę. Zawsze w tych sytuacjach się trochę stresuje, niby sytuacja jest jasna, ale i tak trochę krępująca, a do tego dochodzi moje niewielkie doświadczenie. Ustaliłem szybko w głowie ze postaram się tego nie spierdolić, w tym czasie sylwetka zwiastująca Mateusza okazała się być Panem Mateuszem w całej okazałości. Był pare centymetrów niższy ode mnie, szczupły ale ładnie zbudowany, przynajmniej na tyle wskazywały kształty wyłaniające się spod jego bluzy. Pod ciemno blond włosami patrzyła na mnie miła twarz z hipnotyzującym, ciemnymi oczami.
-Ej, siema – miał fajny, niski męski głos.
-Witam, przyniosłem nam piwo – odpowiedziałem podnosząc siatkę z czterema browarami w butelce.
-Dobrze, nie będę siedział o suchym pysku.
Mateusz obejrzał mnie od stop do głów, a w kąciku jego ust pojawił się, uspokajający mnie, uśmiech. Potrafił się bardzo subtelnie uśmiechnąć, błysk w jego oczach dodawał tej minie groźnej tajemniczości.
Usiedliśmy na najbliższej ławce, ja otworzyłem jedno piwo i podałem mojej randce. Spojrzałem na drugie i zapytałem:
-mogę?
-jasne, na razie możesz robić co chcesz – odpowiedział z nieukrywaną obojętnością.
Podniecało mnie jego jego wyjebane na mnie podejście, a serce waliło mi jak szalone z każdym kolejnym łykiem. Jednak rozmowa rozwinęła się płynnie i bezproblemowo. Mateusz wypytywał mnie o wszystkie aspekty mojego życia. Studia, praca, mieszkanie, treningi, alkohol, doświadczenie, nawet marzenia i obawy. Jego pytania nie były łatwe, był inteligentnym chłopakiem i wiedział jak wyciągnąć ze mnie wszystkie interesujące go informacje. Przy niemytych czułem się trochę skrępowany, niektóre były dalece zbyt prywatne jak na pierwsze spotkanie, ale żadna moja odpowiedz nie wzbudziła w nim zdziwienia czy nadmiernego zainteresowania. Przesłuchanie prowadził dokładnie i bezuczuciowo. To nie była do końca równa rozmowa, on pytał ja odpowiadałem, od czasu do czasu atmosfera się rozluźniała. Mateusz patrzył wtedy na mnie katem oka znad butelki przybliżonej do jego soczystych czerwonych ust. Wtedy tez pojawiał się ten cwaniacki uśmiech i diabelski błysk w oku. Nie wypytywałem go o to samo, starałem się nie być zbyt wścibski. W końcu to ja oferowałem siebie jemu i do niego należała decyzja jak się to spotkanie potoczy.
Pod koniec drugiego piwa Mateusz znał już większość mojego życiorysu, moje pragnienia i najostrzejsze wspomnienia, moje jocksy były mokre, a w głowie buzowało mi nie tylko od alkoholu. W pewnym momencie poderwał się z ławki i stanął przede mną. Nie zdążyłem zareagować, jego krocze było niebezpiecznie blisko mojej twarzy, a jego zimny wzrok patrzył na mnie z góry.
-dobra suko, dam Ci szanse – Mateusz mówił stanowczym głosem, ale nadal dało się słyszeć obojętność z jaka podchodził do mojej osoby – jeśli teraz pójdziesz ze mną nie będziesz już Krzysiem, będziesz moja suka, będzie ostro, nawet bardzo, nie będziesz się mógł wycofać póki Ja na to nie pozwolę.
-Ok – wybąkałem. Jego stanowczość i bezpośredniość oferty wbiła mnie w twarda i zimna ławkę, praktycznie znieruchomiałem. Z tego dziwnego letargu wyrwał mnie nagły liść, który z impetem wylądował na mojej twarzy. Piekący policzek uświadomił mi sytuacje.
-Tak, Panie!, smieciu. Już nie jesteś bezpański – Mateusz podniósł lekko głos nadal trzymając wyciągnięta ręka nad moja głowa.
-Tak, Panie! Przepraszam Panie – szybko oprzytomniałem i poprawiłem się.
-dobrze. Idziemy.
Szedłem bez słowa dwa kroki za moim nowym Masterem, który przez cała drogę nie odwrócił się do mnie ani razu. Nie padło tez żadne słowo. Po jakiś dziesięciu minutach dotarliśmy na opuszczony parking na tyłach zoo. Stał tam czarny passat z ciemnymi szybami i ubłoconymi kołami. Pan Mateusz otworzył zamek i kazał mi siąść z przodu. Samochód był wychłodzony, w koło nie było widać nikogo, a kilka lamp ledwo co oświetlało otoczony drzewami parking.
-ściągaj spodnie – stanowczy głos przerwał ciszę w aucie.
Gdy ja rozpinałem spodnie z nadzieja pokazania jaka ze mnie suka, przychodząc na pierwsze spotkanie w jocksach. Mój Master sięgnął do skrytki wyjmując z niego małe pudełko. Po czym beznamiętnie popatrzył na moja skąpa bieliznę
-to tez!
Po sekundzie siedziałem ze spodniami na kostkach i pała stojąca sztywno w kierunku nieba. Czarne pudełko skrywało najbardziej jednoznaczny znak przynależności. Przezroczyste, plastikowe chastity z metalowa kłódka wzbudziło lekkie przerażenie na mojej twarzy. Zawsze marzyłem o noszeniu takiego symbolu oddania, ale nie od pierwszego spotkania dla faceta, którego ledwo znam.
-to ląduje na twoim kutasie, albo od razu możesz spierdalać i się więcej nie odzywać – widział moja niepewność na twarzy i rozwiał wszelkie nadzieje na taryfę ulgowa – musimy tylko pozbyć się twojego szalonego wzwodu.
Mateusz przycinał mnie do oparcia silnie kładąc swoje ramie na mojej klacie. Popatrzyłem na jego twarz. Był opanowany i profesjonalny, zupełnie jakby wykonywał trudne zadanie.
-ręce z tylu fotela – od razu załączyłem nadgarstki za oparciem zostawiajac pełny dostęp do mojego krocza. Przełknąłem ślinę.
Sekundę później pieść Mateusza z impetem wylądowała na moich jajkach. Silny cios złamał mnie w pół, mimo dociskania do fotela, a ręce mimowolnie poleciały do przodu. Ból od połowy ud do brzucha był bardzo silny, pojawiły się łzy i łapczywe łapanie powietrza, które urwało mój piskliwy jęk. Zanim udało mi się dojść do siebie pod moimi jajkami zadomowił się plastikowy ring a wokół miękkiej już pały twarda przezroczysta klatka. Klik zamykanej kłódki przywrócił mnie do żywych. Popatrzyłem na na swojego zamkniętego kutasa a potem podniosłem wzrok na nowego właściciela mojego losu. W tej chwili czułem się chujowo, jednak moja cwelowska natura znalazła pocieszenie w tym cwaniackim uśmiechu jaki pojawił się na twarzy mojego Mastera.
-ściągaj koszulkę – kolejny rozkaz pozostawił mnie całkiem nagiego, z kolei gdy Mateusz nadal był w pełni ubrany – dobra suka, teraz wyglądasz tak jak trzeba – skwitował o schował kluczyk do swojego portfela.
Przyjrzał mi się teraz dokładniej, przyjechał ręka po moim ciele, zjeżdżając aż tak zamkniętego chuja, który zaczynał powoli się budzić. Pojawiło się dziwne uczucie i lekki ból gdy napierał na ściany klatki. Mój master sprowadził dokładnie moje ciało, poklepując mnie po klacie, udach i twarzy. Na jego twarzy w końcu dało się dostrzec zadowolenie i radość, która się widzi u dziecka gdy dostaje nowa zabawkę. Powoli i ja się uspokajałem i przyzwyczajałem do nowej sytuacji w moim życiu. Te kilka minut pozwoliło nam obu na krótka kontemplacje. Mateusz mógł się przyjrzeć swojej nowej własności a ja zaakceptować swój los.
Chwila ta zakończyła się raptownie, jak zwykle w takich relacjach. Mój Master silnie złapał mnie za kark i pociągnął w swoją stronę. Moja głowa wyładowała nad jego kroczem. Natychmiast przycisnąłem swoją twarz bliżej, starając się wyciągnąć woń upragnionego kutasa przez jeansy mojego Pana.
-rozepnij spodnie – padł magiczny dla każdej suki rozkaz.
Mateusz złapał mnie za głowę i wcisnął się od razu po jaja do mojego gardła. Znowu pojawiły się łzy i ciche jęknięcie. Moje ręce odepchnął za moje plecy i złapał silnie oburącz za moje włosy. Nie przejmował się moim krztuszeniem i płynącymi po twarzy łzami. Regularnie wpychał swoją palę do mojego gardła. Nie mówił nic, słychać było tylko szybki oddech i moje dławienie się. Czuć było jego naturalny dominujący charakter. Używał moich ust bezuczuciowo, skupiony tylko na swojej przyjemności. Bolały mnie usta, bolało gardło a kutas usiłował się rozepchać w ciasnej klatce. Poszarpane włosy sterczały bez ładu, by po długich chwilach pociągnąć cała moja głowę do góry. Łapczywie łapałem powietrze w chwili przerwy. Dostałem od mojego Mastera solidnego liścia, chare do ust i kolejną lepę na twarz. Mateusz otworzył drzwi. Wysiadając załapał mnie silnie za kark i przeciągnął przez auto na zewnątrz. Upadłem nagi na zimny i mokry asfalt.
-wracaj do pały psie – oparty o samochód patrzył na mnie z góry z twardym mokrym chujem, moja nowa najwspanialsza rzeczą w życiu.
Nagi, z wypchanym chastity klęczałam na opustoszałym parkingiem przed moim Panem robiąc najlepsza laske w życiu, facetowi od którego zależało od teraz tak wiele. Łzy mieszały się ze ślina i ścierały mi po klacie, kolana zdzierały się o szorstki asfalt a ja byłem skupiony tylko na jego chuju. Chciałem się wykazać, pokazać ze potrafić się mną zadowolić. Chciałem podziękować mu ze zgodził się mnie tresować, zdecydował się mna zająć. Gardło mnie bolało, ledwo łapałem powietrze a ja czułem radość ze mam komu służyć.
Mój master przyspieszał jazdę w moich ustach, ciągnąc mnie coraz mocniej za włosy. Jego oddech przyspieszył, głowa odchyliła się do tylu. Lada moment miał paść strzał. Po chwili poczułem pierwsza strugę gęstej spermy spływająca w dół mojego gardła. Po niej kolejna i kolejna. Moje usta wypełnił gorzkawy smak, odrobina spłynęła mi na brodę. Starałem się połknąć każda krople, ale ilość spermy była ogromna. Strzał za strzałem. Dostawałem szału, mój mały napierał na klatkę z całych sił, ból zamkniętego kutasa mieszał się z miłym mrowieniem w prostacie i całym dolnym brzuchu. Nie miałem szans dać upustu swojemu napięciu. Zbierało się w moim kroczu i przechodziło od pępka do mojej dziury. Ta ogromna potrzeba by się dotknąć. Uwolnić trochę ciśnienia. Chastity to diabelskie narzędzie panowania nad cwelem. Marzyłem żeby ulżyć swojemu podnieceniu, ale nie mając na to szans skupiałem się w całości na daniu jak największej przyjemności mojemu Masterowi. W tym szale połknąłem cała spermę która wystrzeliła w moim gardle, gdy tyko Mateusz wyjął swojego chuja z moich ust padłem na ręce. Zmęczenie rzuciło mnie na ziemie, ale tez pragnienie każdej kropli jego nasienia, która zlizałem nawet z parkingowego asfaltu.
Łapałem głęboko powietrze starając się nadrobić brak tlenu, po chwili docierał do mnie ból ust, gardła, obdartych kolan, zamkniętego chuja i poszarpanych włosów. Zimny chłód dotykał mojego ciała i wzbudzał gęsia skórkę. Po chwili na moim karku pojawiło się ciepło, które szybko spływało po moich plecach – otwórz ryj psie! – rozkaz mojego Pana podniósł mnie do góry. Bez zastanowienia nastawiłem język pod gorzki strumień jego szczochów. Dwa piwa i ponad dwie godziny „randki” dawały teraz upust w postaci silnego żółtego strumienia, który oblewał mnie cały. Master nie oszczędził nawet mojej głowy lejąc po mojej twarzy i włosach. Mocz spływał po całym ciele i w dół mojego gardła wypełniając żołądek. Nie miałem czasu myśleć, oszołomiony ostrym i długim ruchaniem mojego gardła, oddawałem się dalej woli mojego Mastera. Łykałem szczochy klęcząc cicho. Gdy skończył, wypompowując swój pełny pęcherz na mnie, wytarł swoją pale o moja twarz i zapiął spodnie. Ja nadal klęczałam, trzęsąc się z zimna, gdy chłód atakował moje nagie mokre ciało.
Pan Mateusz nie ukrywał teraz zadowolenia – dobra suka, coś z Ciebie będzie – pojawił się ten seksowny cwaniacki śmiech. Otworzył drzwi i wyrzucił moje ciuchy na ziemie obok mnie.
-możesz się ubrać piesku
-dziękuje Panie – spojrzałem na niego i wydukałem łamiącym się głosem. Moje struny głosowe jeszcze nie doszły do siebie.
-jutro masz być pod moim domem z rana, zajmiemy się porządnie twoja tresura i zobaczymy do czego się nadajesz – spojrzałem na jego zadowolona twarz – przygotuj się na ostrzejsza jazdę – zdanie zakończył śmiech i mocny kop w dupę – wyśle ci adres, teraz możesz spierdalać.
Mateusz wsiadł do auta i odjechał. Ja rozejrzałem się w koło i zacząłem ubierać. Wracając do domu wszystkie myśli skupiłem na klatce huśtającej się w moich gaciach. Przerażony tym co miało się dopiero wydarzyć, ale szczęśliwy ze odnalazłem swoje przeznaczenie.

Scroll to Top