Dwanaście godzin spędzonych w pociągu straszliwie mnie wykończyło, ale wreszcie znaleźliśmy się na Mazurach, dokładnie w Giżycku. Ja, dwie koleżanki z liceum i ich faceci oraz kolega koleżanki, Kuba. Mieliśmy spędzić tam siedem dni, pływając wynajętą łódką. Zapowiadało się porządne picie, przynajmniej ja na to liczyłem, bo jak oni, nie wiem. Mogłem się tylko domyślać. Znałem tylko te dwie moje koleżanki, Agatę i Magdę, a że żyłem z nimi najbliżej, one mnie na ten wypad namówiły. Pozostałe towarzycho widziałem pierwszy raz w życiu. Musiałem przyznać, że dziewczyny mają gust, chłopaki byli przerąbanie przystojni, wygadani, a wyglądali co najmniej jak bracia. Obaj byli ciemnej karnacji, czarne włosy, czarne jak węgiel oczy, no i w ogóle, ewenement! Całą drogę nie mogłem od nich oderwać oczu, cieszyłem się, że mam na kim zawiesić oko. No ale… Już w podróży te dwie parki non stop były zajęte sobą, a ja musiałem gadać z Kubą. Chłopaczek w sumie przeciętny, ale niebrzydki, lecz przy tych dwóch przystojniakach był tylko „wystarczający”.
Dotarliśmy wreszcie. Formalności trwały krótko i łódka była do naszej dyspozycji. Wpakowaliśmy się wszyscy, wypróbowaliśmy łajbę, spisywała się nieźle, więc byliśmy zadowoleni. Po paru godzinach wszyscy byliśmy jak przyjaciele i stanowiliśmy niezłą paczkę. Ja non stop się gapiłem na pseudo braciszków, nie mogąc oderwać od nich wzroku. Wieczorem te dwie parki zajęły łoża po lewej i po prawej burcie, a ja z Kubą wylądowaliśmy na dziobie, bo Kuba powiedział, że nie będzie się gniótł na bocznym łóżku z nimi, i wzrokiem na mnie wymusił, że też mam się na to zgodzić. On wiedział, o co chodzi, a ja, naiwny, jeszcze nie. Więc spaliśmy na dziobie. Byłem zły, że mam obok siebie Kubę, a nie któregoś z tamtych, ale co było robić.
Sytuacja zmieniła się diametralnie zaraz rano, gdy postanowiliśmy popływać. Wszyscy uroczyście założyli kąpielówki, laski stroje kąpielowe i wskoczyliśmy z łódki do wody. Wtedy po raz pierwszy spojrzałem na Kubę jak na faceta, jak na obiekt pożądania. Ten pozornie przeciętny chłopak pod koszulką i spodniami chował przerąbanie ukształtowane ciałko. Takiego kaloryferka na brzuszku nie widziałem na żywo jeszcze nigdy. Idealne proporcje ciała, klata zbudowana jak u jakiegoś gladiatora, o pośladkach zamkniętych w ciasnych kąpielówkach wolę nie wspominać.
Od razu byłem w wodzie, wskoczyłem jak wariat, a Kuba wchodził spokojnie, tyłem po drabince, wypinając na mnie swój tyłek. To robiło swoje, napaliłem się jak nie wiem, mały stanął mi od razu. Musiałem zanurkować, żeby ochłodzić głowę, jednak podniecenie nie mijało.
Z wody wyszedłem ostatni, żeby nikt nie widział mojego namiotu. Szybko się ubrałem i starałem się o tym wszystkim nie myśleć.
Ale co z tego. Od tej pory nie mogłem się uwolnić od myślenia o Kubie. Siedział w mojej głowie i nie było możliwości, żebym zapomniał widoku jego dupy.
Wieczorem popiliśmy na umór. Wszyscy padli, dziewczyny też. Laski jakoś ułożyły swoich chłopaków, a ja musiałem zająć się Kubą. Położyłem go na naszym legowisku i chciałem trochę rozebrać, żeby w butach nie spał. Sam położyłem się koło niego.
Było gdzieś po pierwszej, gdy obudziło mnie dziwne kołysanie łódki. Nie było żadnego wiatru, była absolutna cisza i spokój, no to co się dzieje? Dopiero jak usłyszałem dziwne jęki i sapania, wszystkiego się domyśliłem. Wierciłem się jak najęty. Bo jak tu spać? A kogo mam przy boku? Kubę! Czułem nieodpartą chęć dotknięcia go w slipy, żeby sobie chociaż go za jaja potrzymać! Wahałem się, ale zdecydowałem się na pierwszy krok. Odwracałem się tak, żeby „przypadkowo” ściągnąć z niego śpiwór. Teraz delikatnie przytuliłem się do niego tak, że nasze biodra się dotknęły. Czułem jego ciepło, a moje podniecenie rosło z sekundy na sekundę. I jeszcze ta ostra jazda parki na lewej burcie! Bartek ****e Magdę, aż fale pluskają! Odchyliłem śpiwór Kuby i wsunąłem się cały do niego. Swoim śpiworem przykryłem nas tak, żeby niczego nie było widać. Okazało się, że Kuba spał bez majtek! Nie wiem jak to się stało, przecież sam go rozbierałem! Czy mogłem w ciemności nie zauważyć, że razem ze spodniami zdjąłem mu slipy? Ale w to raczej wątpiłem. Odwróciłem się do niego przodem, położyłem się na boku, kładąc prawą rękę na jego brzuchu. Jego skóra była delikatna, delikatny meszek na brzuchu i przycięty zarost na łonie podnieciły mnie na maksa. Mój maluch napompowany gorącą krwią stanął mi twardo jak nigdy. Zacząłem Kubę masować delikatnie po penisie, po jądrach i po brzuchu, i znowu po fiucie. Gdy się Kuba trochę poruszył, przestraszony, instynktownie porwałem rękę. Ale Kuba tylko zmienił pozycję, kładąc się na plecach. To było dla mnie jak znalazł!
To musiała być moja noc, takiej okazji nie mogłem przepuść. Bałem się, ale to było silniejsze ode mnie. Parę razy go szturchnąłem, żeby sprawdzić, czy na pewno śpi. Nie ruszył się. Był jak głaz. Zacząłem całować jego sutki, były twarde, jak nie wiem! W ogóle cały jego tors był jak u kulturysty jakiegoś.
Był słodziutki. Całowałem go coraz wyżej, dotknąłem jego ust, delikatnie językiem przejechałem po konturach warg, cały drżałem, bałem się, że go obudzę. Ale nie ma mocnych. Muszę! Zdjąłem swoje majtki i zacząłem masować swojego fiuta, który wydawał mi się wychodzić z siebie. Bałem się, ale nie było już odwrotu, takiego podniecenia nie dało się ujarzmić. Znów złapałem jego słodkiego malucha i delikatnie go masowałem. Odsłoniłem jego żołądź. Była taka delikatna, aksamitna, po prostu miękka, cały cudowny nie stojący miękki fiucik. Zbliżyłem swoje usta do niego, ale musiałem zmienić pozycję. Zacząłem go delikatnie muskać, potem mocniej, aż w końcu całego wziąłem do ust i ssałem go jak smoczek. Był soczysty, a pachniał tak podniecająco, jak nic na świecie. Wtedy Kuba naglę poruszył się, więc szybko wyjąłem fiuta z buzi, na szczęści nie obudził się. Znowu włożyłem jego penisa do ust, ssałem go coraz mocniej i sam czułem, że już dochodzę, że za chwilę tak walnę spermą, że cały śpiwór będzie mokry. Wtedy jego penis nagle stwardniał, zaczynał rosnąć, czułem jak wypełnia się krwią. W tym momencie już nie wytrzymałem, wybuchłem na całej linii, moja sperma poleciała jak popadło, na śpiwór, na jego owłosienie łonowe, na brzuch, który mu od razu cały ubrudziłem, aż z trudem powstrzymałem krzyk.
Nagle łódka się zakołysała, z lewej burty usłyszałem ciche jęki rozkoszy, a potem cmokania. Aha, to Bartek z Magdą skończył. Usłyszałem jeszcze jej ciche słowa: „Zdążyłeś?” – i jego zapewnienie: „Zdążyłem.” I znów cmokania. Szybko ześlizgnąłem się z Kuby. Byłem spanikowany, bo jakby się on teraz obudził, cały brudny od mojej spermy, dopiero by mi zrobi scenę. Ale on tylko przekręcił się na bok, tyłem do mnie i dalej spał, a ja bałem się go poruszyć, żeby go powycierać.
Przez resztę nocy nie zmrużyłem oka. No, może nad ranem, bo jak się ocknąłem, w łódce nie było nikogo. Wszyscy wstali wcześnie, bo dzisiaj płynęliśmy w stronę Sztynortu.
Byłem cały roztrzęsiony. Nie wiedziałem, co Kuba powie, czy się domyślił, że coś z nim robiłem, czy moja sperma się starła podczas spania, czy została na nim.
Wyszedłem z łódki, a oni na brzegu jedli śniadanie, jakieś konserwy. Przywitali mnie oklaskami, jak największego śpiocha. Kuba nie wyglądał na wkurzonego, wszystko było normalnie, więc trochę się uspokoiłem.
Płynęliśmy do późnego popołudnia. Było wręcz idealnie, załoga zgrała się doskonale. Sztynort to piękna przystań ulokowana w zatoczce wyglądającej jak jezioro; a może to było jeziorko? Wpłynęliśmy do tej zatoki kanałem, zacumowaliśmy i po posiłku przygotowanym przez nasze laseczki ruszyliśmy do Zęzy, jedynego miejscowego baru w tej okolicy. I znów piwo lało się strumieniami. Rozluźniony alkoholem, bawiłem się jak nigdy, laseczki ze swoimi kolesiami, a koło mnie non stop Kuba. Byliśmy skazani na siebie, ale było mi to na rękę. Opowiadał mi mnóstwo historyjek o morskich żeglarzach oraz o swoich przygodach na Mazurach. Super się nam rozmawiało, zupełnie zapomniałem o stresie. W końcu, gdy wszyscy byli już nieźle wkręceni, a bar powoli pustoszał, musieliśmy wracać na łajbę.
Tej nocy wszyscy wiercili się niespokojnie na swoich kojach, tylko Kuba od razu usnął. Ja leżałem cicho, oczywiście nie mogłem usnąć. Miałem niezłego helikoptera. Niespokojne wiercenie się parek na lewej i prawej burcie zaraz przerodziło się w rytmiczne ruchy, w ich łóżkach wrzało jak nie wiem co! Jedna parka nie krępowała się drugiej, teraz obaj chłopcy niby braciszkowie pracowali bez wytchnienia, słychać było tylko mlaskanie, dziewczęce jęki rozkoszy i męskie sapanie podniecenia. Cała łódka kołysała się na wodzie, bujając się niespokojnie i nierytmicznie. Zaraz mnie to podnieciło. Wyobrażałem sobie twarde penisy tych kolesi, które widziałem miękkie w kąpielówkach. Bartek był z nas najlepszy, jego grubas mocno wypychał mu slipy. Tomek też był niezgorszy, ale ja na pewno byłem przed nim. Kuba na końcu. Ale jakby nas poustawiał ze stojącymi fiutami, kto wie, jak by te miary wypadały. Tak rozgrzany, zamroczony alkoholem postanowiłem ponownie pomacać sobie Kubę. Bo tylko on mi został. Nietrzeźwość umysłu dodawała mi odwagi. Leżał na boku, spał twardo, nie ruszał się wcale, więc przystąpiłem do „pracy”. Wsunąłem swoją rękę pod jego śpiwór, miał na sobie krótkie spodenki, ale nie te co wczoraj, na gumce, tylko inne, na sznureczku. Jak je rozwiązałem, nie miałem żadnych przeszkód, żeby go sobie spokojnie pomacać. Był rozgrzany, przesunąłem rękę niżej i dotykałem jego pośladków, lekko je zgniatałem, a potem włożyłem między jego uda całą rękę, żeby palcami złapać jego worek. Wtedy całowałem jego plecy, a mój penis sterczał jak na zabój. Zbliżyłem go do jego pośladków i rytmicznymi ruchami ocierałem się o niego. Cała łódka się ruszała, ale teraz było mi to na rękę, bo sam mogłem się do tego kołysania dołożyć. Tamte pary jechały na ostro, więc niczym się nie przejmowałem. Pośliniłem sobie palce i powolnymi ruchami gładziłem jego sutki, które w momencie zrobiły się twarde, moja dłoń przesuwała się niżej, coraz niżej, aż do jego włosów wokół penisa. Ku mojemu zdziwieniu te włosy były mokre, zlepione czymś gęstym. To była sperma! Dotknąłem jego fiuta, był śliski, duży i twardy i cały się kleił od spermy! W tym momencie straciłem oddech. Kiedy on miał wytrysk, czy ja mu to zrobiłem? Ten jego mały siusiak dzisiaj był twardy i duży, i jakby czekał, że ja mu dam jeszcze więcej.
Nie wiedziałem, co robić, nie zdążyłem nawet cofnąć ręki, kiedy Kubą się poruszył. Obrócił głowę w moją stronę, jego oczy spotkały się z moimi, nie spał. Byłem spanikowany, wszystko stało się błyskawicznie, a ja ciągle trzymałem jego fiuta. Jakby czas mi się zatrzymał. Kuba zbliżył swoją głowę do mojej i szepnął delikatnym głosem:
– Puść…
Puściłem. Czułem się zażenowany. Teraz przepadło…
Kuba ponownie otworzył swoje usta i wprost do mojego ucha wyszeptał:
– Wolisz chłopaków?
Nie brzmiało to jak pytanie, raczej jak stwierdzenie, a mój członek już opadł mi ze strachu i zdenerwowania.
– Nieładnie, Marcin, nieładnie – dodał po chwili. – Co by powiedzieli tamci, gdyby się dowiedzieli? – ruchem głowy pokazał mi lewą i prawą burtę.
Te słowa dotarły do mnie z opóźnieniem i dobiły mnie kompletnie. Nie mogłem uwierzyć, żeby on to powiedział. Odzyskałem świadomość i odezwałem się w końcu, szukając byle czego na usprawiedliwienie.
– Popiłem za dużo… i zebrało mnie. Słyszysz, jak oni tam jadą?
Wiem, że coś jeszcze bredziłem bez sensu, ale Kuba przeciął to cicho:
– Dobra, nie tłumacz się, pogadamy jutro.
Tylko tyle. Odwrócił się i przykrył śpiworem. Oddalił się najbardziej chyba jak mógł ode mnie. Ja zrobiłem to samo. Trząsłem się cały. Bałem się jutrzejszego dnia.
A tu znowu odezwały się jęki Magdy i sapania Bartka. Zaraz potem Tomek z głośnym jękiem gwałtownie poderwał się z Agaty, a ona tylko jęczała: „A, aa, aaa”… Potem głośny klaps w gołą dupę i oburzony głos Tomka:
– No co się wygłupiasz?
I wesoła odpowiedź Bartka:
– Od razu głębiej wjechałeś, nie? Po co wyskakiwać, masz gumę, nie?
– Mam. Nie twoje zmartwienie.
– Dobrze pomyślałeś. Ja też mam. Nawet dwie. Co, Maguś, robimy drugi numerek?
I odpowiedź Magdy:
– Pewnie, że tak. Chodź…
I znów łódka się zakołysała. Cholera by ich wzięła! A ja sobie przy Kubie nawet raz nie spuściłem!
I… co powiecie? Poczułem, jak Kuba odwrócił się do mnie i szeptem powiedział:
– Teraz wiem, dlaczego nie mogłeś wytrzymać – a jego ręka powoli wchodziła mi w majtki. – Daj, odstrzelę ci trochę dzieciaków, będzie ci się lepiej spało – i zaczął mnie onanizować.
Własnym zmysłom nie wierzyłem. Natychmiast szeroko rozłożyłem uda.
Ręka Kuby pracowała wytrwale, a jego wargi szczypały mi ucho. Przy swojej twarzy czułem jego oddech, a o moje biodra ocierał się jego twardy fiutek. Było mi cudownie.
Kuba dał mi super mocny wytrysk. Łagodnie i delikatnie, bez zwracania uwagi tamtych. A to, że sam zostawił swoją spermę na moim biodrze, było dla mnie jasną zachętą i obietnicą. Ale nie dziś. Byłem tak wykończony, że od razu usnąłem.
Oczywiście obudziłem się ostatni. Już odbijaliśmy od brzegu. Gdy wyszedłem ze śpiwora, przez chwilę nie pamiętałem wieczorno-nocnego incydentu, ale tylko przez chwilę. Kanapki na mnie czekały – laski się tym zajmowały – więc zjadłem je bez popicia i szybko przyłączyłem się do załogi. Wszyscy pozajmowali swoje miejsca, zadowoleni jak nigdy. Głośno żartowali sobie z wczorajszego seksu, nikt się już przed nikim nie ukrywał, nic nie udawali. Koleżanki, które znałem, a okazało się, że wcale ich nie znam! Na co dzień takie spokojne i ciche, teraz były w swoim żywiole! W pewnej chwili Bartek, patrząc na Kubę i na mnie powiedział:
– Wy też poszaleliście w nocy, co?
Wszyscy się śmiali, a mnie oczywiście zatkało, o mało nie zemdlałem, język uciekł mi gdzieś i o wypowiedzeniu jakiegoś słowa nie było mowy, a w obronie swojej godności pewnie bym mu skoczył do gardła!, gdybym się mógł ruszyć. Ale nie mogłem. Tymczasem Kuba obojętnie pokiwał głową i spokojnie mu odpowiedział:
– A co, mieliśmy słuchać waszych jęków? I nie proś mnie dzisiaj, żebym stał za sterem. Ręce mnie bolą od tej roboty.
Prawie otwarłem gębę, a wszyscy śmiali się jeszcze głośniej niż przedtem. Cała sytuacja została obrócona w żart i ja z ulgą odetchnąłem. Kuba spojrzał mi prosto w oczy, z twarzą całkowicie pozbawioną uśmiechu, ale nie było to wrogie spojrzenie. Uściskałbym go za to.
Tak czy siak, dzień jakoś mijał. Płynęliśmy w stronę Wyspy Kormoranów, na której drzewa są całkowicie pozbawione liści (dlaczego, pewnie wiecie, a jak nie to dowiecie się, jak tam pojedziecie). Potem mieliśmy udać się w kierunku Mikołajek, ale wiatr był zbyt silny i ponownie wylądowaliśmy w Sztynorcie. Dzisiaj wieczorem wypiliśmy tylko po jednym piwie w Zęzie, bo od wczoraj wiedzieliśmy, że ten bar to za drogi interes, i udaliśmy się za miejscowy zamek do parku. Koło parku był sklepik, a w nim tanie wina. No i było wesoło. Pierwsi odeszli od nas Bartek z Magdą. Aga ze swoim obiektem zainteresowań, czyli Tomkiem, obściskiwali się siedząc na kamieniu. Ja z Kubą, skazani na siebie, gadaliśmy o niczym, wpatrując się w nich przez jakiś czas. Po chwili Kuba powiedział, że chyba pójdziemy się gdzieś przejść. Powiedział to w liczbie mnogiej, nie pytając mnie o zdanie, ale że uśmiechnął się do Agi i Tomka, widziałem, że to tylko my mamy odejść. Sytuacja była denerwująca, bo mój fiut też mi stał, i co miałem robić?
Poszedłem z Kubą. Po jakimś czasie on odezwał się do mnie, żebyśmy sobie popływali, że w nocy jest super ciepła woda. Zgodziłem się z oporami, bo od zawsze miałem zakodowane, żeby po pijaku nie pływać, bo o nieszczęście nietrudno. Po paru minutach znaleźliśmy się w jakimś zacisznym miejscu. Do jeziora można było wejść skacząc do wody ze starego pseudo molo, znaczy rozwalających się belek i podziurawionych desek, a resztę brzegu zarastała wysoka trzcina. Kuba stanął na tym pseudo molo i zdjął wszystko, co miał i goły patrzył się na mnie.
– Na co czekasz?
Na nic nie czekałem. Było już całkowicie ciemno, w wodzie odbijał się księżyc, ruszając się niecierpliwie od ruchu fal. Kuba wskoczył na nogi i stał już golusieńki w wodzie po kolana, jego boskie ciało zapierało mi dech w piersiach. Pochlapał się wodą, która powoli spływała po jego mięśniach, obmywając sutki, brzuch, włosy łonowe i jego słodkiego maluszka, wiszącego spokojnie na niedużych jajeczkach. Poczułem się uspokojony. Jeżeli jemu nie stoi, to nie mam się co podniecać. Do tego on zawołał:
– No, wskakuj, przecież już widziałeś mnie gołego, więc o co ci chodzi.
W normalnej sytuacji mój wojownik pewnie stałby już jak pal, ale niepewność i stres brały górę, więc teraz nawet mi nie drgnął. Rozebrałem się i po sekundzie byłem w wodzie. Wskoczyłem tak szybko, że na pewno nie widział mojego ptaka. Pływaliśmy koło siebie, a woda naprawdę była ciepła. Gdzieś tam z daleka słychać było ludzi i dzikie kaczki, ale te głosy tłumił szum wody.
Jakub płynął tak blisko, że kilkakrotnie dotykaliśmy się rękami. Wreszcie odezwał się, przerywając słowa co chwilę, żeby wypluć wodę i znów zanurzyć głowę w jeziorze.
– Co się tak przestraszyłeś, to był tylko żart.
– Jaki żart?
– Wczoraj. Że o tym powiem chłopakom.
Zachłysnąłem się wodą.
– Dobra, spoko – mówił dalej. – Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że ci zrobiłem spust dzieciaków. Ale ty wcześniej chyba z pięć milionów tych dzieciaków wychlapałeś na mnie. Byłem brudny jak…
– No wiesz… – wystękałem cicho.
– Twojego dobrze mi się trzymało, duży, dość gruby, fajny taki, nie taki jak mój – powiedział i zbliżył się do mnie bardzo blisko, że poczułem jego oddech.
– Nie mów, twój też jest fajny… taki w sam raz do ręki.
Spojrzeliśmy w swoje oczy, które błyszczały od księżyca jak świetliki, Kuba objął mnie i otworzył swoje mokre od wody usta. Końcówki naszych języków dotknęły się delikatnie, jedną ręką głaskał moje włosy, ja dotykałem jego klaty. Zawsze miałem zboczenie do sutków. Podpłynęliśmy bliżej brzegu, tak, że byliśmy w stanie dotykać dna, które nie należało do najprzyjemniejszych, ale w tej chwili nam to nie przeszkadzało. Staliśmy w wodzie, która sięgała nam ponad brzuch. Byliśmy przy molo. Kuba oparł mnie o nie i całował namiętnie. Poczułem jego nabrzmiałego kutasa, jak się podkłada pod mojego. Przez chwilę tak stukaliśmy się nimi jeden o drugiego, aż oba nam tak stwardniały, żeśmy je ścisnęli własnymi brzuchami. Moje zdenerwowanie całkowicie znikło, byłem rozluźniony i podniecony do szaleństwa. Jego dłonie ściskały moje pośladki, swoimi ramionami podnosił mnie co jakiś czas w górę, a wtedy mój kutas ocierał się o niego wzbudzając we mnie fale podniecenia.
– Chodź – powiedział i wskoczyliśmy na molo.
Położył mnie plecami na tych spróchniałych deskach, a sam lekko położył się na mnie i ruszał się rytmicznie. Jego fiut ocierał się o mój brzuch, lewą ręką złapał mój instrument i ściągając mi napletek masował kciukiem końcówkę mojego penisa. Bardzo mnie to podnieciło, a jego rytmiczne ruchy nakręcały mnie niesamowicie. W końcu zniżył swoją głowę i skierował ją w stronę brzucha, potem niżej i w mgnieniu oka mój fiut znalazł się w jego ustach. Ssał mi go mocno, jak dziecko butelkę ze smoczkiem, jeździł mocno językiem po całej żołędzi, trzymając mocno trzon mojego prącia. Wyjął go z ust, po czym znowu wsunął i robił to coraz szybciej, i szybciej. Na moje czoło wypłynął pot podniecenia, czułem, że się zbliżam. On jakby też to wyczuł i przestał.
– Teraz ty dokończ ze mną to, co zacząłeś wczoraj – rzekł szeptem.
Nie musiał mnie prosić dwa razy, złapałem go mocno i w mgnieniu oka leżałem na nim. Zacząłem od sutków, coraz niżej zarzucałem go całusami, jego penis był mój, twardy, sterczący i wypełnił moje usta, uderzał o moje podniebienie. Starałem się go połknąć, i chociaż nie jest duży, dopiero po kilku próbach to mi się udało. Lewą ręką głaskałem jego twarz, te delikatne rysy, słaby zarost, a gdy włożyłem mu palec do ust, ssał go namiętnie, a ja ruszałem nim rytmicznie. Naślinił mi go porządnie, a wtedy ja wsadziłem rękę między jego uda i zacząłem dotykać jego odbytu. Kuba najpierw zacisnął zwieracz mocno, ale po chwili rozluźnił się i mój palec zaczął wchodzić mu coraz głębiej. Wił się jak wąż, czułem jego podniecenie, sapał coraz głośniej, jego penis w moich ustach był już przygotowany do wystrzału. Poczułem falę rozkoszy napełniającą mnie, ale nie przerywałem, dalej ssałem jego kutasa. Wsunąłem mój palec w niego najgłębiej jak mogłem i drażniłem go tam, aż się wyginał z podniecenia, i wtedy wybuchnął. Jego sperma wystrzeliła mi w usta i popłynęła aż po brodzie, niezły miał magazynek. Kuba opadł bez ruchu, a ja pochyliłem się nad nim, ubrudzony jego nasieniem. On złapał mnie za głowę i przybliżył do siebie. Myślałem, że chce spróbować swojej spermy, ale zbliżył tylko moje usta do swoich i muskał je delikatnie językiem. Mój drągal wciąż sterczał, drażniłem go ręką, on to zauważył, zabrał mi go z ręki i całował mnie, podtrzymując moją głowę jedną ręką, a drugą bawił się moim bysiorkiem. Miałem ochotę wcisnąć go w niego i wypełnić go swoją spermą, ale nie odważyłem się. Czułem się wniebowzięty, powoli zbliżałem się do wytrysku. Wystrzeliłem na niego z całej mocy.
Nagle usłyszeliśmy jakieś kroki, to była Aga z Tomkiem. Szukali nas. Szybko wskoczyliśmy do wody, ale obaj byliśmy na golasa. Zobaczyli nas. Kuba od razu im pościemniał, że popływać na golasa to czysta przyjemność i jak chcą, niech do nas dołączą. Oni, wstawieni lepiej niż my, zachwycili się tym pomysłem i po chwili we czwórkę pływaliśmy całkowicie nago. Miałem okazję pooglądać sobie ciałko czarnowłosego przystojniaka, ale teraz mogłem powiedzieć, że w porównaniu do Kubusia był chudziutki, że sama skóra i kość. Ale gdy się odwrócił, zobaczyłem, że fiuta miał ładnego i widać było, że musiała się nim Aga dobrze zajmować, bo jeszcze mu całkiem nie zmalał. Taki fiutek bardzo mi się podobał. Gdyby Kuba miał takiego.. I co jeszcze: Tomek miał zupełnie wygolone jajka i brzuch! Jego sprawa, pomyślałem. Na Agę wcale nie patrzyłem, ale ona na mnie – i to jak! Miała na co. Mój bysiorek, dopiero co zaspokojony przez Kubę, teraz prezentował się, że hej! Wyglądał na lepszego niż Tomka! A ja wcale go przed nią nie chowałem. Niech sobie patrzy! Tomek rzucał na mnie okiem.
Wyszliśmy z wody na golasa, nie mieliśmy się czym powycierać, więc zgarnialiśmy z siebie krople wody samymi dłońmi. Ja z pleców Kuby, on z moich, a parka zajmowała się sobą. To znaczy Aga zajmowała się fiutkiem Tomeczka, co rusz patrząc na mojego, a on jej biustem. Wszyscy widzieliśmy, że Tomkowi znowu stanął, ale nikt nic nie powiedział, a on sam tylko się do nas uśmiechnął. Teraz we czwórkę wróciliśmy na łajbę.
Wchodząc Kuba pośliznął się na czymś i na cały głos walnął:
– Bartek! Jak jeszcze raz zużytą gumę rzucisz na pokład, to cię za****ę!
I spokojna odpowiedź Bartka:
– A co, do wody mam wrzucić, żeby się ryby podławiły?
I śmiech… A potem powtórka wczorajszej nocy. Bartek kołysał lewą burtą, Tomek prawą, a my z Kubusiem dyskretnie bawiliśmy się swoimi kutasami aż do wytrysku.
Dziś płynęliśmy w stronę Mikołajek. Wiatry nam sprzyjały, ale nie było szans, żeby się nam udało w jeden dzień. Dzisiaj pierwszy raz dotknąłem steru, niesamowite przeżycie, Jakub mnie asekurował, łapiąc mnie co jakiś czas za rękę i korygując kurs, uśmiechał się wtedy patrząc mi prosto w oczy.
Cały czas na łajbie, nie było mowy o schodzeniu na ląd, wszędzie były trzciny i nie dało się przejść. Piliśmy na łódce, graliśmy w „33” i w „trzy pytania”, było zabawnie. Oczywiście na pytania o seks ściemniałem jak nie wiem. Bartek na pytanie o rozmiar fiuta chyba lekko przesadził z tymi 20 centymetrami, ale Magda powiedziała, że mu to dokładnie zmierzy i znów było kupę śmiechu. Kuba otwarcie się przyznał do swoich skromnych piętnastu i non stop gadał o swojej dziewczynie. Wyobraźnię miął dobrą, a ściemnianie to jego specjalność. Gdy przyszło na Tomka, powiedział, że siedemnaście z czymś, a ja bez ściemniania, że osiemnaście i pół, bo tyle mam. Tomek potwierdził ruchem łowy, że na pewno mówię prawdę, Aga go poparła, a Bartek ciekawie pytał, skąd oni wiedzą. Nasza tajemnica!
Wińsko wystarczyło, żeby zwalić z nóg laski, które pochrapywały w swoich ramionach, w jednym śpiworze, a my we czwórkę siedzieliśmy na dziobie i podziwialiśmy gwiazdy w ciszy. Helikopter miałem nieziemski, że zamiast gwiazd widziałem spiralne smugi.
Ciszę przerwał Kuba. Wyraźnie go coś męczyło.
– Bartek, nie przesadziłeś z tym swoim fiutem? – powiedział odwracając twarz w stronę pytanego.
– Mam ci pokazać, czy jak?
– Wtedy by było jasne…
– Chcesz się przekonać?
– Pewnie nie tylko ja – powiedział i pokazał ręką na nas.
– Ok! Ale kto mi postawi? Bo sam to mi się on nie ruszy – odpowiedział Bartek.
A Kuba bez namysłu:
– Tomek.
Tomek popatrzył zdziwiony, ale tylko wzruszył ramionami, że nie ma sprawy. Jak trzeba, to mu postawi.
Zaczynało się robić interesująco. Głupia szczeniacka zagrywka, a ja czekałem, co dalej. Sytuacja rozwijała się po mojej myśli. Ale Bartek zaraz powiedział, że sam tu nie będzie machał fujarą, że jak wszyscy swoje wyciągną, to on też. Długo nie musiał czekać. Tomek go parał, że w takim razie wszyscy ściągamy gacie, i pierwszy ściągnął spodenki, rzucił je za siebie. Jego penis teraz mu wisaił, mały i pomarszczony i z zupełnie wygolonymi włosami nie wyglądał najlepiej. Zapytał, kto jemu postawi. A Kuba odpowiedział:
– Bartek tobie, ty jemu.
– A wy sobie? – Bartek pokazał na mnie i na Kubę.
– Może być – odpowiedziałem szybko i od razu zdjąłem swoje gatki, ręka w rękę z Kubą.
Cztery gołe palanty. Nie trzeba było nikogo specjalnie pobudzać. Tomek postawił Bartkowi i oddał mu fiuta do rąk własnych, żeby dalej ma sobie sam. Tak samo ja Kubie, a Kuba mnie. Wiedziałem, o co chodzi. Jakby walił jeden drugiemu, to by od razu podpadało. A tak – już po chwili każdy jechał ostro własną fujarką. Bartek na pewno nie miał „20”, wszyscy porównywali go do mojego, a ten jego był tylko trochę grubszy niż mój. Powiedziałem:
– No, ciekawe, kto pierwszy poleci?
Oni zaraz przyspieszyli ruchy. Kiedy zobaczyłem, że Kuba już przygryza wargi, zająłem się dyskretnie jego jajeczkami i tak mu pomogłem, że od razu trysnął. Mrugnąłem do niego, a on od razu zajął się moimi i po chwili ja też waliłem spermą na całego. Bartek i Tomek to zauważyli i zaczęli się burzyć, ale Kuba bez ogródek powiedział im, że o macaniu wora nic tu nie było, każdy sam walił, więc o co chodzi? A poza tym to tak jest sto razy lepiej, niech sami spróbują. Wtedy Bartek zaproponował, że jak myśmy już skończyli, to żebyśmy im pomogli. Czemu nie? Wypadł mi Bartek, bo był bliżej i po chwili miałem w swoich rękach największą fujarę, jaką do tej pory widziałem. Był gruby i jeszcze nie do końca mu stał. Żałowałem, że wcześniej doszedłem, ale może i lepiej, bo jeszcze rzuciłbym się z językiem na takiego kutasa. Ale od czego moje palce? Po chwili od razu miał twardego! Teraz to był okaz, ale nie „20”, najwyżej „19”, bo tylko trochę większy od mojego, ale na pewno grubszy… Kuba dość szybko doprowadził Tomka do wytrysku, a ja nad Bartkiem musiałem trochę dłużej popracować. W końcu jak się spuścił, to aż jęknął głośno. Nie maił dużo spermy, ale daleko strzelił. I ogłosiliśmy wyniki: największego fiuta na Bartek i ja. A najszybciej spuszcza się Kuba i ja. A z tego wynika, że wielkość fiuta nie ma wpływu na czas potrzebny do wytrysku. I zaczęliśmy się śmiać. Teraz byliśmy zrelaksowani jak nigdy, ale zmęczenie wzięło górę i po chwili, bo dziewczyny spały razem, Tomek chrapał z Bartkiem, a ja usnąłem wtulony w Kubę.
To była moja pierwsza przespana noc, i to z takim zarąbistym zakończeniem wieczoru.
Pozostało nam jeszcze dwa dni, po których pewnie nigdy się tak razem nie spotkamy. Czułem się dziwnie z powodu, nie wiem czy zakochania, czy zauroczenia Kubą.
Dopłynęliśmy do Mikołajek, znaczy cumowaliśmy w jakiś zaroślach na dziko, kawałek za miasteczkiem, żeby nie płacić za postój. Wieczorem dziewczyny wygoniły nas, mnie i Kubę, do miasta. Trzeba było uzupełnić prowiant, a kasa też się nam kurczyła. Poszliśmy, kupiliśmy co trzeba, powoli robiło się ciemno, gadaliśmy o pierdołach, o piciu, o wszystkim i o niczym. Obaj przyznaliśmy rację, że takich wakacji nikt z nas się nie spodziewał. Szliśmy na skróty. Weszliśmy w jakieś chaszcze, za którymi widać było jakieś ruiny, zniszczony budynek albo stodołę. Bartek powiedział, że teraz trzeba sobie zrobić przerwę, otworzył dwa browarki i podał mi jeden. Piliśmy powoli, siedząc w tych chaszczach. W pewnej chwili Kuba zbliżył się do mnie, wysunął język i zaczął lizać moje wargi, potem wsunął mi język do ust. Otwarłem je i zaczęliśmy się całować, najpierw powoli, delikatnie, potem gwałtownie, objął mnie za głowę, ja złapałem go za pośladek jedną ręką, drugą masowałem go po plecach. Ściskaliśmy się coraz mocniej, chwyciłem go obiema rękami za głowę, on złapał moje spodenki i rozwiązał sznurek, potem ściągnął je na dół. Nie miałem majtek pod spodem, nawet nie dlatego, że chodziłem bez, ale to były ostatnie dni i już nie miałem czystych. Mój penis wyskoczył z nich jak dziki ogier. Wtedy Kuba rozpiął rozporek i wyjął swojego malucha i dotykał swoim mojego. Świetne uczucie! Potem zniżył się i wziął mojego fiuta do ust, lizał go delikatnie, potem wyjął, chwycił za żołądź, a zaczął mi całować wora, wciągał mi wargami jedno jajko, potem drugie, a ja już myślałem, że zaraz polecę. Potem znów wziął mi żołądź do ust i zaczął mnie lekko onanizować, a drugą ręką dalej podgrzewał mi jajka. Nie bałem się jęczeć, byliśmy daleko od ludzi, oddychałem głośno, wręcz sapałem, a on robił to coraz mocniej i coraz szybciej. Czułem że dochodzę, nie zdążyłem mu tego powiedzieć i wystrzeliłem prosto w jego usta. Reszta mojej spermy wylądowała na jego twarzy. Powiedziałem: „Przepraszam”, ale on uśmiechał się tylko i pocałował mnie. Wtedy pierwszy raz poznałem smak swojej spermy, którą on miał na wargach. To było coś niezwykłego! Resztę mojej spermy rozmazałem mu po twarzy, a on tylko nadstawiał policzek do mojej dłoni.
Podniecenie w nas opadło, pozostał błogi stan zadowolenia. Ale Kuba jeszcze nic nie miał, to był dopiero jego początek. Powiedziałem:
– Daj, moja kolej.
Zrobiło się już całkowicie ciemno, w oddali było słychać świerszcze, gdy on ściągał ze mnie koszulkę, a ja z niego. Ujrzałem jego cudowna klatę, którą znałem już na pamięć, a jego penis stał wyprostowany do góry. Dotknąłem go ręką, zacząłem masować, on zamknął oczy i ruszał się delikatnie. Po chwili wstał i przesunął się w stronę moich nóg, tak, że znów zaczął mi lizać penisa, a ja mogłem całować jego. I całego mu brałem do ust, świetny maluszek! Kuba ściskał mnie za pośladki, a ja nie mogłem się nacieszyć tym jego twardzielkiem.
Leżeliśmy tak na boku z fiutami w ustach, a nagle on przewrócił mnie na plecy i powiedział, że chyba już pora, żebyśmy zrobili coś więcej, żebym się nie bał, że będzie dobrze. I jedna ręką złapał mnie za fiuta i pieścił go, a drugą rękę skierował w stronę mojego tyłka. Zrobiło mi się bardzo gorąco. A gdy mi zaczął ślinić i całować dziurkę! Najpierw delikatnie, a potem starał się językiem wdzierać do środka. Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem, moja rozkosz sięgała zenitu. Znów zaczął masować mi dupcię, znów ją poślinił i teraz powoli wsadzał palec do środka. Położyłem głowę na ziemi, oddałem się rozkoszy, to było niesamowite! Mój fiut cały czas by twardy, czułem jak przechodzi do niego ciepło z ręki Kuby, i takie same ciepło czułem na pośladkach i gdzieś w sobie, bo on wsadzał palec coraz głębiej i ruszał nim coraz szybciej. Początkowo zaciskałem zwieracze, bojąc się bólu, ale przyjemność była nie do opisania, tak że szybko się rozluźniłem. Wtedy Kuba poprawił się za mną i nieustannie masując moją dupcię, złapał swojego ślicznego fiutka i powoli wsuwał go we mnie. Teraz poczułem ból, jęknąłem mocniej, ale on nie przerywał. Nie kochałem się nigdy z chłopakiem, do tej pory zdarzał mi się jedynie wspólny onanizm z kumplami. Ale nigdy nikt nie wszedł we mnie, drżałem i bałem się trochę, ale podniecenie brało górę. Ból łączył się z przyjemnością, ale na początku jednak bólu było więcej. Kuba sam to wyczuł, wyjął fiuta i znowu go poślinił i teraz jednym mocno wszedł we mnie. Wyprężyłem się, czując jak głęboko jest, a on od razu zaczął mnie ujeżdżać. Tym razem szybko, impulsywnie i mocno, nie miałem siły nawet jęczeć, już sam nie wiem czy z bólu, czy z rozkoszy. Czułem jego jądra obijające się o moje pośladki, a on raz masował moje sutki, a raz onanizował mojego fiuta. Teraz nie czułem już bólu. Prężyłem się jak porażony prądem, a on pracował we mnie coraz impulsywniej. Nagle poczułem, że znowu dochodzę, a on jeszcze mi pomógł onanizmem. Jęknąłem, bo już w ogóle nie miałem siły, a z podniecenia posłałem spermę tak daleko, że na pewno wygrałbym konkurs strzału na odległość.
– Dalej, Kubuś, jeszcze, twoja kolej, zrób sobie – wyszeptałem i złapałem go mocno za tyłek, żeby jeszcze ze mnie nie wychodził. Kuba też wziął mnie oburącz za biodra, przyciągnął do siebie i poruszał się we mnie, nie odrywając brzucha od moich pośladków. Robił to mocniej niż do tej pory, dyszał mocno, zaczął mnie całować. Ja obiema rękami coraz mocniej dociskałem do siebie jego dupcię.
– Chcę w ciebie… – powiedział.
– Ja też chcę, strzelaj – odpowiedziałem bez namysłu.
I w tej chwili Kubuś wyrzucił całą armię swoich plemników, aż poczułem w środku nowy napływ ciepła. Jeszcze nie przestawał, powoli jeszcze we mnie się poruszał, a ja dociskałem go impulsywnie. W końcu razem, padliśmy bez sił, on wyjął swojego penisa i przytulił go do mnie. Sapał mocno. Ja też go objąłem i przez chwilę tak trwaliśmy. Gdyby to było w naszym śpiworze, pewnie od razu byśmy zasnęli.