Ala

Tak naprawdę to nigdy nie byłem wielkim miłośnikiem sportu. Na ten mecz poszedłem tylko dlatego, że w szkolnej drużynie siatkówki grała Ala.
Ala przeniosła się do naszego liceum dwa miesiące temu i od razu wpadła mi w oko. Była o rok młodsza ode mnie, chodziła więc do trzeciej klasy.
Pamiętam, kiedy pierwszy raz ją spotkałem. Siedziałem w gabinecie dyrektora, pokornie
słuchając kazania na temat zgubnego wpływu uciekania z ostatniej lekcji, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
Dyrektor, wyraźnie zmęczony przemową, skorzystał z okazji i grożąc mi palcem powiedział:
– Pamiętaj, ostatni raz przymykam oczy na twoje wybryki! Następnym razem obniżę stopień ze sprawowania! A teraz – uciekaj, widzisz, że jestem zajęty…
Pośpiesznie rzuciłem się do drzwi, złapałem za klamkę i… zatkało mnie. W progu stała piękna, jasnowłosa dziewczyna, ubrana w skromny strój licealistki. W ręku trzymała jakieś papiery i uśmiechała się nieśmiało.
– Bardzo przepraszam, ja do dyrektora… To tutaj, prawda?
– Tak, tak, proszę wejść! – odezwał się dyrektor wstając zza biurka – a ty na co czekasz? – to do mnie. Pośpiesznie wyszedłem.
– Nowa? – zapytałem sekretarki, wskazując na zamknięte drzwi gabinetu.
– Tak, ma na imię Ala, będzie chodziła do trzeciej klasy. Podobno to dobra uczennica i… gra w siatkówkę!
– Dziękuję za informacje – powiedziałem grzecznie i wyszedłem.
Nie byłem oczywiście jedynym chłopakiem w szkole, któremu podobała się Ala. Przypuścili istny szturm na biedną trzecioklasistkę, tyle tylko, że bez widocznych efektów.
– Grzeczna, miła, ale nic z tych „rzeczy” – taką miała opinię po kilku tygodniach.
Przezornie trzymałem się z daleka od grupy „zalotników”, zastanawiając się jak zwrócić na siebie jej uwagę.
Siedziałem teraz na twardej ławce, obserwując grające dziewczyny. Nie znam się na tym, ale wydawało mi się, że Ala była dobra. Najbardziej podobała mi się wtedy, kiedy wyskakiwała do siatki i jej koszulka podnosiła się wysoko, odsłaniając pępek. Gdybym był trenerem, nie robiłbym żadnych zmian, tylko trzymał ją cały czas przy siatce…
W pewnym momencie Ala rzuciła się do przodu, żeby odbić nisko lecącą piłkę, potknęła się i upadła. Zobaczyłem jej twarz wykrzywioną z bólu i przestraszyłem się. Podniosła się powoli i mocno kulejąc, zeszła z parkietu. Trener już był przy niej, dokładnie oglądając jej nogę.
– Na szczęście to tylko lekko naciągnięte ścięgno, nic poważnego, ale z dzisiejszej gry nici. Za dwa, trzy dni przejdzie, musisz teraz odpocząć – brzmiała diagnoza. Czy ktoś może zawieźć cię do domu?
– Tak, tata, zaraz po niego zadzwonię…
Kiedy przechodziła koło mnie, zobaczyłem łzy w jej oczach. Po chwili zniknęła w długim
korytarzu. Wstałem i poszedłem za nią.
Właśnie odwiesiła słuchawkę i usiadła na niskim parapecie. Kiedy mnie zobaczyła, szybko otarła oczy i próbowała się uśmiechnąć.
– Wszystko w porządku? – zapytałem i zaraz zrobiło mi się głupio. Noga spuchła jej w kostce i widać było, że bardzo bolała.
– Tak, tylko nikogo nie ma w domu – myślałam, że ojciec mnie odbierze…
Zdobyłem się na odwagę i powiedziałem: Pomogę ci! Przecież mieszkasz blisko szkoły, jakoś razem dokuśtykamy…
Popatrzyła na mnie z wahaniem i odpowiedziała: Ale ja cię wcale nie znam, nawet nie wiem, jak masz na imię…
– Jurek. Widzisz, już się znamy, nie daj się prosić!
Skinęła głową. Dobrze. Tylko się przebiorę…
Podałem jej rękę i pomogłem wstać.
Wróciła po kilkunastu minutach. Ubrana była w luźny, niebieski dres, w ręku trzymała torbę sportową.
– Daj, pomogę – zawiesiłem sobie torbę na ramieniu i wziąłem ją pod rękę.
– Spróbujemy?
Szła powoli, kulejąc i opierając się o mnie. W ten sposób wydostaliśmy się na ulicę.
– Dosyć tego – zdecydowałem, przystając – obejmij mnie teraz za szyję!
Zrobiła wielkie oczy i potrząsnęła głową.
– Nie, Jurek, ja nie chcę tak… Proszę, zostaw mnie, wrócę sama…
– Chyba mnie źle zrozumiałaś – powiedziałem i bez dalszych ceregieli schyliłem się i wziąłem ją na ręce. Teraz wiesz, o co chodzi?
Objęła mnie kurczowo, mówiąc:
– Tak, przepraszam… ale chłopcy w naszej szkole są tacy nieznośni…
Z żalem pomyślałem, że mieszka tak blisko. Była bardzo lekka, zdawało mi się, że mógłbym ją nieść na koniec miasta.
Weszliśmy na skwer, z którego widać było jej dom.
– Jurek, odpocznij trochę! Patrz – tam jest wolna ławka!
Usiedliśmy obok siebie.
Odwróciła się do mnie i powiedziała: Jesteś taki inny… Opowiedz mi coś o sobie!
– Dobrze! Mam osiemnaście lat, chodzę do klasy maturalnej, mieszkam z rodzicami na ulicy Świerkowej, mam starszego brata i młodszą siostrę, jestem nieśmiały, lubię muzykę, słońce i wakacje…
– Dosyć! – przerwała mi ze śmiechem. Nie chcę wiedzieć wszystkiego od razu! A teraz – po kolei: gdzie jest ulica Świerkowa?
Gadaliśmy chyba przez godzinę. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęło się ściemniać.
– Myślę, że czas do domu – powiedziała w końcu, próbując wstać.
Podniosłem ją i za chwilę byliśmy na miejscu. Pomogłem jej wejść na schody i zadzwoniłem do drzwi.
Otworzył sympatyczny, młody jeszcze facet.
– Ala! Co się stało?
– Nic takiego, tato. Tylko skręciłam nogę na meczu i Jurek, kolega ze szkoły, odprowadził mnie tutaj.
– Prawdziwy dżentelmen! Proszę, wejdź do środka!
– Może innym razem… Naprawdę muszę już iść! – powiedziałem, chociaż tak naprawdę wcale nie miałem na to ochoty. Dobranoc!
– Jurek, poczekaj… – przysunęła się do mnie – dziękuję! Poczułem jej usta na policzku.
– Do zobaczenia w szkole! – zawołała.
Szybko zbiegłem po schodkach.
W autobusie cały czas myślałem o niej. Ciekawe, co będzie jutro?

W piątek od rana czekałem na Alę pod szkołą. Niestety, nie przyszła! Pewnie wczorajsza
kontuzja okazała się poważniejsza niż myślałem. Cały dzień chodziłem jak struty, nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Od sekretarki zdobyłem numer telefonu Ali i postanowiłem zadzwonić zaraz po lekcjach.
W domu tak jak przewidywałem nie było już nikogo. Tym razem ominęła mnie przyjemność wyjazdu na weekend z rodzinką. Musiałem się uczyć, matura i egzaminy na studia blisko – zrozumieli i zostawili mnie w spokoju.
Usiadłem przy biurku. Już miałem podnieść słuchawkę, kiedy telefon zadzwonił.
– Halo?
– Cześć Jurek, tu Ala…
– Ala! Co się z tobą dzieje?
– Wszystko dobrze, tylko tata chciał się upewnić, że wszystko w porządku z moją nogą i zabrał mnie dzisiaj do lekarza… Martwiłeś się o mnie?
– Tak.. Bardzo chciałem cię zobaczyć…
– Jeśli chcesz, to możesz to zrobić zaraz, jestem w budce telefonicznej pod twoim domem…
Rzuciłem słuchawkę i podbiegłem do okna. Rzeczywiście, była na dole!
Zbiegłem po schodach na złamanie karku i już byłem przy niej. Wspięła się na palce i
pocałowała mnie nieśmiało.
– Cześć… Widzisz, już jestem zdrowa! Mogę znowu grać! Zaczęła skakać w miejscu dla
poparcia swoich słów.
– To świetnie! A tak swoją drogą, skąd się dowiedziałaś, gdzie mieszkam?
– Przecież powiedziałeś mi wczoraj… a numer znalazłam w książce telefonicznej…
– Naprawdę przyszłaś specjalnie do mnie?
– Jak widzisz…
– Chodźmy na górę! Pokażę ci mieszkanie.
Zawahała się.
– No chodź, nie bój się, nie ma nikogo w domu!
Skacząc po dwa stopnie wbiegliśmy na pierwsze piętro. Pośpiesznie otworzyłem drzwi.
– Jak tu ładnie! – zachwycała się Ala, rozglądając się ciekawie dookoła. Ile tu miejsca, można tańczyć! Zakręciła się na środku pokoju.
Chwyciłem ją w ramiona i przycisnąłem do siebie. Popatrzyła na mnie, zamknęła oczy i
powiedziała:
– Pocałuj mnie…
Jej usta były miękkie i delikatne, całowałem je zachłannie, nie wierząc własnemu szczęściu.
Przytuliła swój policzek do mojego i szepnęła:
– Chcesz, będę twoją dziewczyną…
Utonęliśmy w głębokim pocałunku, tuląc się do siebie i drżąc z emocji. Czułem, że dzieje się ze mną coś dziwnego, coś wspaniałego!
Wsunąłem jej rękę pod koszulkę, dotykając skóry na brzuchu. Nie protestowała. Jej skóra była gładka i gorąca, gładziłem ją wierzchem dłoni, zataczając coraz szersze kręgi, aż dotarłem do piersi. Wspięła się na palce i głośno westchnęła, a potem cofnęła do tyłu. Popatrzyła na mnie z determinacją, sięgnęła za spód koszulki i ściągnęła ją przez głowę. Teraz gorączkowo rozpinała guziki mojej koszuli i za chwilę poczułem dotyk jej piersi.
Pociągnąłem ją w kierunku kanapy. Upadłem na plecy a Ala położyła się na mnie, nie przestając mnie całować. Twarde sutki pieściły mnie, rysując niewidzialne linie na moim ciele.
Ja też byłem twardy, tylko zupełnie gdzie indziej. Ala musiała to zauważyć, bo mocniej
przylgnęła do mnie biodrami mówiąc ze śmiechem:
– Coś mnie uwiera…
Podniosła się, usiadła na piętach i zaczęła rozpinać mi spodnie…
Widok nagich piersi podniecał mnie niesamowicie, a kiedy jej palce otuliły mnie, o mało nie eksplodowałem. Rozsunąłem suwak u jej spodni i włożyłem rękę w majtki. Pieściłem delikatne futerko, a ona jęczała cicho. Próbowałem jej zsunąć spodnie, szło mi to opornie, dopóki Ala nie uniosła się trochę i nie pomogła mi.
Zasłona opadła i moim oczom ukazała się rozchylona, różowa szparka. Patrzyłem
zafascynowany, powoli wyciągając rękę. Ala nachyliła się i przycisnęła moją dłoń do ciepłej i wilgotnej muszelki. Gładziłem ją delikatnie, przesuwając palcem pomiędzy śliskimi listkami, a ona ściskała mojego członka i lekko pociągała za wędzidełko, odsłaniając żołądź.
Zmieniliśmy pozycję, kładąc się wygodnie obok siebie. Ala pośpiesznie uczyła mnie swojego ciała i chyba okazałem się pojętnym uczniem, bo już po chwili zaczęła jęczeć, gwałtownie poruszać biodrami i szeptać coś niezrozumiałego. Ręka Ali pracowała coraz szybciej, straciłem wszelką kontrolę nad sobą i… stało się! Kiedy gorący strumień zalał jej rękę, krzyknęła i naprężyła się, wstrząsana orgazmem.
– Jurek, to wspaniałe, wspaniałe…
Objąłem ją i poszukałem jej ust.
Leżeliśmy w milczeniu, nie mogąc znaleźć słów, by opisać nasze uczucia. Nie chciałem zostać sam dzisiejszej nocy, pragnąłem, żeby była ze mną.
– Jurek… To okropne, ale muszę już wracać… Powiedziałam, że idę do biblioteki, już późno, rodzice będą się niepokoić…
– Tak… Odprowadzę cię…
Stanęliśmy przed drzwiami jej domu. Pocałowała mnie na dobranoc i szepnęła:
– Zadzwonię jeszcze dzisiaj… Będziesz czekał?
– Przecież wiesz…

Minęła godzina, było już po ósmej, a telefon wciąż milczał. Dlaczego nie dzwoni?
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem i stanąłem oko w oko z ojcem Ali.
Żołądek podszedł mi do gardła.
– Coś się stało? – wykrztusiłem.
– Tak – odpowiedział z uśmiechem, kiwając głową. Dopiero teraz dostrzegłem Alę. Była w swoim ulubionym dresie i chociaż nieco zakłopotana, wcale nie wyglądała na zmartwioną.
– Bardzo proszę, wejdźcie…
Pan Krzysztof, bo tak miał na imię ojciec Ali przepuścił córkę przodem i zamknął drzwi za sobą.
Postawił na podłodze wypchaną torbę i powiedział:
– Ala mówiła mi, że macie uczyć się razem do późna w noc i może u ciebie zanocować.
Przywiozłem więc mój skarb razem z pościelą i mam nadzieję, że będziesz dla niej dobry.
Obiecujesz?
– Tak, oczywiście – wydukałem.
Wciąż nie wierzyłem własnym uszom. Ala zostanie u mnie na noc, w dodatku za zgodą jej ojca!
– Życzę wam przyjemnego wieczoru! A ty – zwrócił się do Ali – koniecznie zadzwoń jutro.
Rzuciła mu się na szyję.
– Dziękuję, tatusiu…
– Pamiętaj, o czym rozmawialiśmy. I ani słowa mamie!
Odwrócił się do mnie:
– Do zobaczenia Jurku! Dobrze ci patrzy z oczu, dlatego ci ufam. Wiesz, ja też miałem
osiemnaście lat… Podał mi rękę, ucałował córkę i wyszedł.
Zostaliśmy sami.
– Masz niesamowitego ojca – powiedziałem z podziwem.
– Sama nie wiedziałam… Dopiero dzisiaj… Wiesz, kiedy wróciłam od ciebie, nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Tak bardzo chciałam być znowu z tobą, że wymyśliłam taką głupią bajeczkę o wspólnej nauce u koleżanki. Tata zgodził się, ale mama zaczęła coś podejrzewać.
Zaproponowała, że mnie odwiezie. Wpadłam w panikę, nie wiedziałam jak wybrnąć z tej
sytuacji. Już miałyśmy wychodzić, kiedy tata powiedział, że on mnie zawiezie a przy okazji kupi butelkę dobrego wina i zrobią sobie kolację przy świecach. Sprytnie, prawda?
W samochodzie przyznałam mu się do wszystkiego… no, prawie do wszystkiego. I wiesz co?
Pierwszy raz rozmawiał ze mną jak z dorosłą kobietą. Żadnych nauk, pouczeń… Och, jak się cieszę, że jesteśmy znów razem!
– Ala… Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
Udała oburzenie.
– Nie pozwolisz mi się rozpakować?
– Ależ tak, proszę…
Rzuciła torbę na kanapę i rozsunęła suwak. Ze śmiechem wyciągała cienką różową kołdrę, poduszkę, pluszowego misia, przybory do mycia, kosmetyki, bieliznę, a na końcu krótką
koszulką nocną.
Patrzyłem na nią ze zdumieniem.
– Ala, nic z tego nie jest ci naprawdę potrzebne…
– Nic? A w czym będę spała? Do kogo się przytulę?
– W niczym… A przytulisz się oczywiście do mnie!
Ruszyłem w jej kierunku. Rzuciła we mnie koszulą i uciekła do łazienki, zamykając drzwi.
– Dobry pomysł! Weź prysznic, ja w tym czasie przygotuję coś do jedzenia… – powiedziałem.
Odkręciła wodę. Wszedłem do kuchni i zacząłem zastanawiać się nad kolacją. Nic mi nie
przychodziło do głowy. Nastawiłem wodę na herbatę, wyciągnąłem masło, chleb, pomidory.
– Jurek… Proszę, podaj mi ręcznik…
Drzwi były uchylone, więc po chwili wahania wszedłem do łazienki. Ala stała przed lustrem zupełnie naga, czesząc potargane włosy.
Uśmiechnęła się.
– Wejdź…
Chciałem ją objąć – nie udało się, uciekła w stronę drzwi i powiedziała:
– Rozbieraj się!
W pośpiechu spełniłem jej polecenie, drżąc z niecierpliwości.
– A teraz – pod prysznic!
Szybko wybiegła do pokoju, wołając:
– Nie martw się o kolację, ja coś zrobię…
Po kilkunastu minutach zakręciłem wodę, owinąłem się ręcznikiem i wyszedłem z łazienki. Ala ubrana w koszulkę ledwo zasłaniającą uda stała przy stole i robiła kanapki.
– Siadaj, jedzenie prawie gotowe! – wskazała mi krzesło.
Patrzyłem na nią z zachwytem. Teraz mogłem dopiero ocenić, jak bardzo jest piękna. Długie, lśniące włosy spadały jej na odkryte ramiona. Przez cienki materiał widziałem małe, dziewczęce piersi, płaski brzuszek i ciemny trójkąt między nogami.
Podszedłem do niej i mocno objąłem. Pachniała świeżością i dobrymi perfumami. Krok po kroku oddalaliśmy się od zastawionego stołu, całując się i pieszcząc. W końcu wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni rodziców. Po drodze ręcznik zsunął mi się z bioder i do łóżka dotarłem zupełnie nagi. Ala lekko zeskoczyła na dywan i uśmiechając się zachęcająco zdjęła koszulę nocną. Drżąc z emocji, ułożyła się wygodnie na wielkim materacu, wyciągnęła ręce i szepnęła:
– Chodź do mnie…
Nigdy do tej pory nie miałem takiego wzwodu! Napięty do granic możliwości członek sterczał wysoko uniesiony w górę, gotowy do akcji.
Nachyliłem się, klękając pomiędzy jej nogami. Rozsunąłem je na boki, przysunąłem twarz do zaróżowionej cipki i spróbowałem jej językiem. Była słodka i pachniała jak egzotyczny kwiat.
Palcami odchyliłem wilgotne płatki i odsłoniłem błyszczący guziczek.
Westchnęła głęboko i jęknęła, kiedy zacząłem ją lizać i ssać.
– Tak Jurek, właśnie tak… Przyznaj się, skąd ty to wszystko wiesz? – szeptała.
– Uczyłaś mnie tego dzisiaj, nie pamiętasz?…
– Masz rację… Jurek, tak bardzo chcę cię poczuć w środku…
Wiedziałem, że to się musi stać, nie wiedziałem tylko, kiedy. Spojrzałem jej prosto w oczy. – Ala, ja nigdy jeszcze nie byłem z dziewczyną…
– Nawet nie wiesz, jak kocham cię za to! To też mój pierwszy raz… To nasz pierwszy raz! Przyciągnęła mnie do siebie, całując po twarzy.
– Boisz się?
– Nie! – zaprzeczyła – przecież mnie kochasz i nie zrobisz mi krzywdy, prawda?
– Prawda…
Oparłem się na rękach, cofnąłem biodra i powoli zagłębiłem się w niej. Poczułem ogarniające mnie ciepło. Aksamitne brzegi muszelki rozsunęły się, uchylając przede mną wejście do raju.
Teraz elastyczna pajęczynka, zazdrośnie chroniąca tajemnicy ukrytej w środku. Potem chwila napięcia i niepewności, jej stłumiony krzyk i wspaniałe uczucie bycia razem…
Znieruchomieliśmy na moment, jakby nie wierząc w to, co się stało. Ala z trudem łapała
powietrze, intensywnie przeżywając nasze pierwsze zbliżenie.
To takie piękne… – szeptała – czuję cię w sobie, czuję, jak drżysz i wypełniasz mnie całą…
Uciekajmy razem w ten cudowny świat, uciekajmy…
Unosiła się do góry, to znów tonęła w miękkim materacu, pociągając mnie za sobą. Po chwili uchwyciłem rytm jej ciała i zacząłem poruszać się w niej coraz śmielej. Kiedy cofałem się pieszcząc członkiem łechtaczkę, Ala na moment zaciskała szparkę, żeby znów otworzyć się szeroko i wpuścić mnie do środka. Zauważyłem, że sprawia jej to wyjątkową przyjemność; za każdym razem wstrzymywała oddech, wtulała głowę w moje ramiona i głośno jęczała.
Robiliśmy to coraz szybciej, jej głos przechodził w krzyk, wiła się pode mną, gwałtownie
napinając mięśnie i wysoko unosząc biodra.
– Jestem tak blisko, Jurek, chodź ze mną… prędko, prędko… tak!
Żadne słowa nie mogą oddać tego, co dalej przeżywaliśmy.
Poczułem mocny skurcz, potem drugi, trzeci… Przylgnąłem do niej na całą długość jej młodego ciała, napełniając ją swoim ciepłem. Wołała coś niezrozumiale, nieprzytomna z rozkoszy.
Oplotła mnie mocno nogami i ścisnęła pośladki, wchłaniając w siebie każdą kroplę. Objęła mnie kurczowo, jakby bała się, że coś nas może rozdzielić. Jej oddech był wciąż szybki i urywany; próbowała coś powiedzieć, ale zabrakło jej słów. W końcu zaczęła mnie całować i głaskać po włosach.
Ułożyłem się na boku, pociągając Alę za sobą. W takiej pozycji zasnęliśmy, zasłuchani w bicie naszych serc.

Scroll to Top