Chemia sexu

Lana była cudowna. Czuła i uległa. Takie właśnie lubię. Była wręcz boska w swej urodzie i była boginią w łóżku. Leżałem na wznak, a jej wnętrze masowało mego członka. Byłem wniebowzięty. Jej piersi, jej uda, jej zapach i dotyk …

Nagle nastąpił potężny wstrząs. To nie orgazm tak oczekiwany. Kolejny wstrząs. Lana się zakołysała rozmyła i ze zgrzytem znikła.

**ALARM**

Zahuczał implant w mojej głowie. Od razu oprzytomniałem i wyskoczyłem z holo-kabiny . Gdy kolejny wstrząs zwalił mnie na kolana implant w uchy wrzeszczał:

** STANOWISKA BOJOWE**

Gdy wbiegłem na mostek kapitan od razu moją obecność zauważył choć byłem za nim. Ten skubaniec ma chyba oczy z tyłu głowy.
– Pierwszy! Mamy tu piekło. Niskanie.
– Jaka jednostka? – spytałem.
– Cztery niszczyciele klasy alfa i z cztery setki myśliwców. – odparła „Sexowna Bessy”. Tak nazywaliśmy naszą zielonooką uroczą obsługę skanerów.
– Klasa alfa? Nigdy nie mieli takich jednostek.

Nasza flota chroniła planetę Med.-4. Służyłem tam już 4 lata. Neutralna planeta, która nigdy nie godziła się choćby na obcą satelitę na swoim niebie niecałe 6 lat temu poprosiła nas o ochronę. Niskanie rozbudowywali flotę tylko po to aby zdobyć technologię Med.-4.
Na Med.-4 postawiono wszystko na rozwój nano i cyber biotechnologii. Cała planeta była jednym wielkim centrum badawczo medycznym. Ich technologia była niesamowita. Droga, ale warta swojej ceny. Nasi najlepsi żołnierze byli u nich operowani i poddawani transplantacji mięśni i całego układu kostnego. Kiedy u nas ledwo hodowano serca na wymianę dla chorych na podstawie ich własnego DNA na Med.-4 produkowano sztuczne ręce, nogi, narządy wewnętrzne i w razie potrzeby całe ciała. Ich implanty były lepsze niż oryginały. Po serii transplantacji żołnierz ważył 26kg Był dwa razy szybszy i trzykrotnie silniejszy. Miękkie ciało zachowywało wszelkie właściwości i wrażenie normalności. W dotyku ciepłe i reagujące naturalnie, ale nawet działo plazmowe nie potrafiło uszkodzić ich skóry.

Zwykłemu człowiekowi potrafili wymienić wszystko. W stolicy wykonywano najcenniejsze i najdroższe zabiegi. Odmładzanie i długowieczność. Ich koszty były chorendalne i tylko najbogatsi mogli sobie na to pozwolić. Bardzo wąska elita. Nasze możliwości kończyły się na 150 latach. Po wizycie na Med.-4 można było żyć zachowując młodość nawet 1200 lat z przeglądem co setkę Tak powstało kilku długowiecznych tyranów.

Kiedy nasza flota została zaatakowana moja jednostka przyjęła pierwszy ogień. Została zniszczona w pięć minut. Ten czas wystarczył na aktywowanie sekretnej broni, która była instalowana na 9 księżycach Med.-4. Dwa najbliższe księżyce otworzyły ogień. Niszczyciele klasy alfa – kolosy zdolne palić na popiół całe planety, z którymi nie mieliśmy szans wytrzymały 4 sekundy. Nie został nawet pył. Po prostu zanikły w pięknym rozbłysku.
Destruktor materii to nowość. Impuls napotykając materię unicestwia ją rozpoczynając reakcję łańcuchową. Po prostu pożera materię. Planeta gdzie pracowano nad tą technologią już nie istnieje. Ktoś upuścił głowicę na podłogę. Med.-4 wydała lekka ręką równowartość dwóch zwykłych planet na ten system obrony. Ich gospodarka ledwo to zauważyła. W końcu 450 planet miało otwarte stałe rejsy pasażerskie dostarczające chorych i zdrowych klientów na Med.-4.

Obudziłem się w klinice. Byłem jednym z niewielu szczęśliwców, których odratowano. Nie chcieli mi pokazać zdjęć z dokumentacji medycznej. Wszyscy uratowani żołnierze i członkowie załogi statków odpierających atak zostali za darmo wyleczeni. Mi jako oficerowi zafundowali odmłodzenie i parę moich zachcianek. Mam teraz 26 lat i jestem przystojnym, tryskającym zdrowiem i energia emerytem i weteranem. Całe moje ciało jest cudem technologii, ale najlepsze są moje ręce.

Z oficerskiego żołdu odkładanego 30lat i sporej odprawie mam zapewniony byt na najbliższe 30 lat lub będąc oszczędnym jeszcze więcej. Pieniędzy więc mi nie brakuje. Właśnie kupiłem sobie dom na Lilo6. Cudownej planetce jak z bajki. Tutejsi mieszkańcy są osadnikami z Ziemi. Nasza gospodarka to rolnictwo i sex-turystyka. Mamy największy odsetek kobiet, które zajmują się najstarszym zawodem znanym ludzkości. Zawód ten jak inne jest opodatkowany. Dodatkowo restrykcyjnie podlega kontroli lekarskiej. Każda dziewczyna musi posiadać komplet szczepień i aktualne badania co oznajmia tatuaż na nadgarstku. Jeżeli nie jest od doświetlony u specjalisty blaknie i panna traci licencję i może udzielać się najwyżej na lokalnym rynku.
Taak. Ta planeta to miejsce w sam raz dla takiego sexoholika jak ja. Dziś rano ruszyłem na poszukiwania. Nauczony doświadczeniem szukałem kobiet z blaknącymi tatuażami. Takie albo kiepsko stoją z kasą, albo przerzuciły się na lokalny rynek. Jedno i drugie oznacza większe zaangażowanie.

Laisa jest rudowłosą nastolatką. Nie ma ukończonych 19 lat wygląda na ok. 16-17. Ma więc czerwony tatuaż. Blaknie; więc stała się moim celem. Czekała w barze na klienta. Takie młode się cenią, ale nikt z przybyszy spoza okolicy nie może takiej dotknąć. Brak badań jest najgorszym odstraszaczem.

Zabrałem ją do domu. Po drodze rozmawialiśmy.
– Braknie ci forsy na badania?
– Nie. Postanowiłam odpocząć od cudzoziemców.
– Ale nadal pracujesz?
– Tak, ale ostatnio miałam kłopoty z tymi kosmicznymi gburami. Koleś mnie zmówił na dojazd, a nie wspomniał, że mieli ochotę na grupowy gwałt. Siedzi w pace, ale ja musiałam iść do szpitala.
– Już wszystko w porządku?
– Tak powiedzieli.

Laisa poza swoim wiekiem i kolorem włosów charakteryzowała się smukła sylwetką z średniej wielkości piersiami. Młode i sterczące przez bluzkę pięknie się prezentowały. Jej strój był raczej elegancki a nie krzykliwy. Gdyby nie czerwony szlaczek nie pomyślałbym o niej w tych kategoriach.

Już podczas lutu użyłem moich dłoni i przy okazji lekkiego dotyku użyłem mojej broni. Niepostrzeżenie zaaplikowałem dziewczynie odrobinę narkotyku i sporą dawkę endorfin. Chemiczny arsenał ukryty w palcach mogłem szybko i w dowolnych dawkach wprowadzać wprost do krwioobiegu ofiary.

Jej nastrój się widoczniej poprawił. Uśmiechnięta i zadowolona z życia przekroczyła progi ego domu. Wewnątrz rozpyliłem wokół niej obłoczek feromonów i podałem delikatnie głaszcząc jej dłoń środek rozluźniający. Chemia działała. Spojrzała na mnie i w lubieżnym uśmiechu obejrzałem sobie jej białe ząbki.
– No kochaneczku na co masz ochotę?
– Na śniadanie.
– Chcesz mnie schrupać?
– Przejdźmy może do pokoju.

W pokoju stał zastawiony stół gdzie tutejsze specjały mieszały się z importowanymi. Panienka nie nawykła do takich warunków „pracy” zdziwiła się, ale pomoc przy siadaniu przyjęła z wdzięcznością. Gdy jedliśmy w ciszy spoglądaliśmy na siebie. Jej oczy były ciemne, ale naturalnie młode. Jak u nastolatki. Cała emanowała urokiem eleganckiej Lolitki. Była naprawdę ładna. Kręcone włosy w ryzach trzymała sprzączka. Jej twarz i usta, delikatne dłonie, szczupła sylwetka- esencja młodości.
– Wiesz… To dziwne. Jestem tu u ciebie pierwszy raz a czuję się jak u siebie w domu.
– Miło mi. Postaram się być dobrym gospodarzem.
– Postaram się zadowolić mojego pana gospodarza. Tak wspaniale mnie ugościł. Może się teraz odwdzięczę?
– Może, może. Chodźmy się odświeżyć.
– Dobry pomysł.

Łazienkę to ja mam obszerną. Skorzystaliśmy z wspaniałego jakuzi wpuszczonego w podłogę. Gdzie Laisa zaczęła mnie myć. Bardzo delikatnie i powoli budując napięcie i podniecenia. Jej oddech był wyraźnie przyspieszony.

Scroll to Top