Demony Przeszłości

Przyjacielu!

Powiedz mi, że we mnie wierzysz. Że wiesz, że nie zrobię nic głupiego. Nic, przez co nie będę sobie mogła potem spojrzeć w twarz. Powiedz mi! Proszę! Wiesz, co znaczy pragnąć kogoś aż do bólu. Tak bardzo, bardzo… Wiesz, Ty dużo rzeczy wiesz…

Przez parę lat starałam się zapomnieć smak jego ust, zapach jego ciała, dotyk jego dłoni… Po co? Skoro tego nie da się zapomnieć? Nie widzieliśmy się przez blisko 5 lat… Przez ten czas sok pomarańczowy stał się dla mnie tylko sokiem pomarańczowym, miętowa czekolada z kryształkami cukru tylko miętową czekoladą… I znów ma to się stać czymś więcej niż jest w rzeczywistości. Nie wiem czy tego chcę?… Wiem, natomiast, że moje ciało wyrywa się do niego, chce znów czuć dotyk jego dłoni, jego miękkich ust, jego gorącego oddechu….

Nie kocham go. Nigdy nie kochałam. Przecież my nie mieliśmy żadnej realnej szansy na to by być razem. Żadnej. Różnimy się jak ogień i woda i prędzej czy później któreś z nas zdałoby sobie z tego sprawę. Nie pasowaliśmy do siebie na dłuższą metę – to wiedziałam niemal od samego początku.

Wtedy jeszcze te spotkania były raczej nieśmiałe. Ja dopiero uczyłam się, co znaczy namiętność, jak wygląda prawdziwe podniecenie, co można dać partnerowi, a co otrzymać w zamian. A Paweł był moim nauczycielem. Cierpliwym, opanowanym, spokojnym i zarazem namiętnym, gorącym i ognistym. Takim wymarzonym i wyśnionym przewodnikiem po
nieznanej mi wtedy sztuce miłości.

Z czasem, gdy już nasyciliśmy się naszymi ciałami i namiętnością nasze spotkania zaczęły być rzadsze. Nie zmieniło się jednak to, że ja po prostu, w dalszym ciągu go pragnę. Chcę czuć jego dłonie w moich włosach, jego oddech na mojej szyi, jego język w uchu, opuszki palców na moich plecach… Tak dużo i tak mało jednocześnie… Przecież my nigdy nie będziemy razem. Związek bez przyszłości. Jaki związek?? Związek ciał. Tak, tylko spragnionych siebie nawzajem ciał. Nic poza tym. Ja nie chcę z nim być. Nie chcę!!! Nie umiałabym mu zaufać… Ot, tylko tyle i aż tyle.

Tylko powiedz mi proszę, po co on się znów pcha z buciorami w moje poukładane życie? Dlaczego znów bezsennie leżę w nocy i moje myśli same uciekają do niego? I dlaczego moje ciało mnie zdradza? Dlaczego się do niego wyrywa? Dlaczego go tak pragnie? Wystarczyło jedno spotkanie, jeden telefon, a ja znów tracę grunt pod nogami. A przecież nie chcę.

Chcę sobie móc spojrzeć w twarz i nie mieć wyrzutów sumienia, że ktoś przeze mnie płakał. Nie chcę mieć moralnego kaca. Chcę, aby mój pies nie musiał się za mnie wstydzić… Jestem dużą i mądrą dziewczynką. Dla, której wszystko jest jasne. Przecież wiem, co należy zrobić. Tylko skąd we mnie tyle sprzeczności? Dlaczego nie umiem o nim zapomnieć? Zapomnieć, kto to kochanek idealny…

To taki ktoś, kto chcę mnie bez przerwy przytulać, dotykać, pieścić, całować. Taki ktoś, kto instynktownie wie, w którym miejscu chce być teraz pieszczona. Jak dotykana, w jaki sposób całowana? Ktoś, kto delikatnie będzie całował moje ciało milimetr po milimetrze – nie będzie przy tym widział moich rozstępów, blizn, siniaków czy nadwagi. Taki ktoś, kto nie będzie umiał utrzymać swoich dłoni przy sobie.

To taki ktoś, kto po cudownym seksie przytuli się do mnie, wyszepta coś miłego do uszka, zapali ze mną wspólnego papierosa. To taki ktoś, kto nieskrępowany nago wychodzi z łazienki, tylko po to by mnie pocałować na „dzień dobry”. Lub pocałuję mnie na przywitanie tak, że mi nogi zmiękną. Kto zatańczy ze mną do słów melodii niesłyszanej piosenki? Kto napiszę mi w środku dnia „Mam na Ciebie ochotę”.

Ktoś, kto chętnie rozczesze mi włosy po kąpieli. Ktoś na widok, kogo, moje serce robić będzie dziwne fikołki, przyspieszy mi puls, oczy i skóra pojaśnieją dziwnym wewnętrznym blaskiem, a w dole brzucha poczuje podniecenie. To taki ktoś, do kogo myśli same mi uciekają. Na widok, kogo moje dłonie dziwnie wilgotnieją.

To taki ktoś, kto pomimo mojej niedyspozycji i tak znajdzie sposób by się z mną kochać. Kto będzie to robił wszędzie: w toalecie supermarketu, zaparkowanym samochodzie, lesie, łące, kuchni, przedpokoju, w jeziorze, na plaży, w kinie… i gdzie tylko przyjdzie mu na mnie ochota.

To taki ktoś, kto zamiast słów używa spojrzenia, gestów – a ja nie mam problemów z odczytaniem jego myśli. To taki ktoś, dla kogo staje na głowie by wygospodarować dwie, trzy godziny dziennie – tylko po to by choćby przez ten czas o nim pomyśleć. Ktoś, kto woli się z mną kochać niż wyprasować sobie koszulę do pracy.

To wreszcie ktoś, kto bardziej pragnie dawać przyjemność niż ją otrzymywać…

I tym właśnie był dla mnie Paweł… Był kochankiem idealnym…

Był kiedyś w przeszłości… 5 lat temu. A czy ma się nim stać ponownie?

Tamtego dnia zabrzęczała komórka, sygnał smsa. Odbieram. Patrzę na nadawcę i moje serce zaczyna szybciej bić. Potem odczytuję treść: „„Może znaczysz więcej niż sama wiesz. Może pragnę bardziej niż ktoś kiedyś pragnął Cię!” Spotkaj się ze mną, proszę.”

I co się dzieje? Cały świat ponownie staje mi na głowie.

„Są takie noce od innych łaskawsze, kiedy się można wygłupić… Można powtarzać „nigdy” i „zawsze”, można słowami się upić…”
Tamtej magicznej nocy zesłałam swoje myśli i sumienie na banicję. Dziś patrzę w lustro i widzę tę samą twarz. Niczym nie różni się ona od tej z przed kilkunastu dni. Tylko myśli już nie te same, dziwne poczucie przegranej, gorzki smak porażki… Porażki ciała…

Przyjacielu, wiesz, co czuje kobieta przegrywając walkę z własnym ciałem?
Ja poczułam sie znów piękna i pożądana… Przez kilka godzin ponownie doświadczyłam uczucia, jakbym znów miała te naście lat…

Paweł wysłał mi krótką wiadomość, że będzie u mnie za jakiś kwadrans. Chciałam być gotowa. Miałam czas tylko na szybki prysznic. Jeszcze będąc w łazience usłyszałam dźwięk dzwonka. Wypadłam z kabiny prysznicu jak burza i otworzyłam drzwi owinięta tylko ręcznikiem. Pawła przywitałam pocałunkiem w policzek i poprosiłam by się rozgościł, a mi pozwolił spłukać szampon z włosów. Wróciłam do łazienki. Nie zamykając drzwi kabiny prysznicowej ponownie odkręciłam kurek z ciepłą wodą i pozwoliłam by ona znów otuliła mnie swoimi ciepłymi ramionami.

Po kilku minutach drzwi łazienki uchyliły się i stanął w nich mój nagi kochanek… Jeszcze miałam szansę powiedzieć „nie”, wiem, że on umiałby to zrozumieć… Tylko nie chciałam. Tak po prostu. Wolałam czuć jego dłonie na mojej twarzy, na piersiach, udach, plecach… Jego palce w moich włosach… Jego usta na mojej szyi… Rozkoszować się sie tę chwilą zapomnienia. Tymi pieszczotami.

Paweł podszedł do przeszklonej ściany, która nas od siebie oddzielała i gestem nakazał mi bym uklękła. Zrobiłam to, o co prosił. Mój kochanek stanął tuż przed kabiną. Prawą dłonią pieścił swojego członka pomagając mu osiągnąć wzwód. Zafascynowana patrzyłam na rozgrywającą się za szklaną taflą szkła scenę. Z lubością oblizywałam swoje wargi. Moja dłoń zaczęła masować spragnione pieszczot piersi.

Moja głowa zbliżyła się do oddzielającej nas ściany kabiny prysznicowej. Język zaczął zlizywać pozostałe na szkle krople ciepłej wody, niby to pieszcząc dumnie prężącą się męskość mojego kochanka. Dłonie zaczęły dotykać szkoło udając, że drapią świetnie umięśniony tors Pawła. A mój kochanek tylko patrzył i czule się do mnie uśmiechał. Po chwili takich właśnie pieszczot – nie pieszczot Paweł wszedł do kabiny.

Zaczął wodzić opuszkami palców po moich policzkach i wargach. Uniósł mój podbródek i począł go całować. Muskał me usta swoimi gorącymi jakże męskimi a zarazem delikatnymi wargami. Tak czule, że przechyliłam głowę i poddałam się pocałunkowi. Zdumiona własną bezradnością wobec zmysłowych pragnień, doświadczyłam tej samej, co zawsze słodyczy. Najpierw zapierającej dech w piersiach rozkoszy pierwszego dotyku jego ust a potem narastającej namiętności, od której zakręciło mi się w głowie a moje serce gwałtownie przyspieszyło swoje bicie. Na końcu pojawiła się błogość, poczucie spełnienia i przynależności do tego mężczyzny.

Paweł przesunął się ustami do moich ust. Wciąż znieruchomiała, rozkoszowałam się tym dotykiem, który wyzwalał we mnie najgłębsze pragnienia i doznania czerpane z pocałunków. Z pocałunków, z których każdy był niepowtarzalnie intymny i namiętny, a zarazem miał świeżość pierwszego pocałunku, dając mi poczucie, że rozkosz jest jak studnia bez dna, że można się nią upijać bez końca. Czułam rozpalający zmysły dotyk palców Pawła. Nabrzmiałe sutki domagały się czegoś więcej. W miarę jak pocałunek mojego kochanka stawał się coraz głębszy dłonie gorączkowo szukały skrawka skóry do pieszczenia. Biodra napierały coraz mocniej. Gdy poczułam gorący dotyk jego ust na spuszczonych powiekach, na policzku, na podbródku i na szyi zachłannie chciałam coraz więcej.

Paweł przycisnął mnie do siebie tak mocno, że straciłam równowagę i musiałam się na nim oprzeć. Przesunął dłonie po moich pośladkach i sunął nimi dalej w górę po nagiej, gorącej, skąpanej w kroplach wodzy skórze. Pochylił głowę i delikatnie gryzł, podszczypywał moje piersi. Wplotłam palce w jego włosy, następnie dłońmi błądziłam po jego nagiej jakże podniecającej mnie skórze.

Paweł ujął mnie za ramiona i zmusiłbym popatrzyła na powieszone na przeciwległej ścianie lustro, w którym odbijały się nasze złączone w miłosnym uniesieniu ciała.
– Spójrz tylko, jacy jesteśmy piękni – wyszeptał całując mnie jednocześnie w szyję. A ja jak zahipnotyzowana patrzyłam na jego opalone ramiona sunące po moim nagim ciele. Na jego ciemne włosy splątane z moim. Paweł przesunął ręce w górę i zakołysał moimi piersiami. Oparłam się o niego, odchyliłam głowę na jego ramię i tylko spod półprzymkniętych powiek obserwowałam nasz wspólny kształt w lustrze. Moja skóra się zaróżowiła, oddech stał się jeszcze bardziej urwany. A Paweł zsunął swoją dłoń jeszcze niżej…

Palce jego prawej dłoni wnikały we mnie głęboko. Pieściły moje wilgotne wnętrze dostarczając mi tym nieopisanych wręcz przyjemności. Doprowadzały na skraj rozkoszy i nie kończyły podjętej gry. Zwalniały swoje ruchy pozwalając bym mogła odzyskać oddech, uspokoić szaleńcze bicie serca. Po czym znów zaczęły się ze mną drażnić.

A potem mój kochanek idealny wnikał we mnie głęboko, bez chwili wytchnienia, bez jakiegokolwiek skrępowania. Jego męskość tak idealnie pasowała do mojego ciepłego wnętrza. Poruszał się we mnie mocnymi, systematycznymi pchnięciami, wznosząc nas oboje na wyżyny wspólnej przyjemności i głębokiej rozkoszy.

W tamtej chwili nie myślałam, nie czułam wyrzutów sumienia. Te znalazły się potem. Napadły na mnie ze zdwojoną siłą i teraz się ze mnie śmieją.

No cóż… Każda kobieta ma w sobie coś z dziwki.

Scroll to Top