Deszczowe historie (3/10)

Historia pani Agnieszki​

– No dobrze – śmielej kontynuowała pani Agnieszka. – Ach to były czasy! Byłam młodą, piękną, dopiero co rozkwitłą pannicą i lubiłam prowokować chłopców. Wdzięczyłam się, zalotnie odrzucałam włosy, wyginając przy tym ciało, pokręcałam pupą i inne takie tam. Bawiło mnie obserwowanie ich reakcji na moje erotyczne zaczepki. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że te moje gierki mogą być niebezpieczne. Po prostu nie myślałam o tym, tylko dobrze się bawiłam, nie wspominając, że mile łechtało to moją kobiecą próżność. – W tym momencie posłała piękny uśmiech w kierunku męskiej części widowni. – Miałam przyjaciółkę, której ojciec z kolei wydawał mi się fajnym facetem, jednak dość starym, ale też nie za bardzo. Oczywiście z moim charakterem musiałam i na nim wypróbować swoją „siłę rażenia”. Nawet zdarzało mi się, gdy miałam okazję i byłam w bardziej rozrywkowym nastroju, niby to przez przypadek otrzeć się o „tatusia”, czasami wręcz bezwstydnie tyłeczkiem. Nie, żebym myślała o czymś więcej, to w ogóle nie wchodziło w grę, ale właśnie dla zabawy. Za te moje zachowanie przyjaciółka mnie nawet ofuknęła, czemu tak mizdrzę się do jej ojca, ale ja nic sobie z tego nie robiłam. Jak wspomniałam, świetnie się bawiłam. Któregoś razu przyszłam do przyjaciółki, ale był tylko jej ojciec. Powiedział, że Wiki (moja przyjaciółka) powinna lada moment się zjawić i że jak chcę, to mogę w jej pokoju zaczekać. Zapytał jeszcze, czy może chcę coś do picia, ale niczego nie potrzebowałam, tylko przyjaciółki. Miałam na sobie białą dość obcisłą bluzeczkę i takież króciutkie spodenki tylko dla kontrastu ciemnoszare. Z pewnością byłam dla każdego mężczyzny łakomym kąskiem – to ostatnie dodała ściszonym głosem, lekko nachylając się do widowni, jakby zdradzała straszną tajemnicę. – Minęło pół godziny, a Wiki nie ma. Znudziło mi się oczekiwanie i zdecydowałam się wpaść kiedy indziej. W przedpokoju, tuż przed wyjściem, stojąc przy drzwiach, nie omieszkałam trochę „poczarować”. I chyba było to o jeden raz za dużo. Wtedy miałam piękne długie, do połowy pleców włosy, nie to, co teraz – przerywając, z nutką smutku na twarzy przesunęła palcami po krótkich, nawet niesięgających ramion, ale nadal pięknych włosach. Po tym geście kontynuowała:
– W momencie, gdy z szerokim uśmiechem odrzucałam do tyłu swoje długie włosy, zalotnie wyginając ciało, nagle poczułam między nogami rękę „tatusia”. W dodatku stałam tak nieszczęśliwie, w lekkim rozkroku, że ujął w dłoń bez problemu całą moją kobiecość, a właściwie dziewczęcość wówczas, ha, ha. Pisnęłam tylko głośno całkowicie tym zaskoczona. Nie mogłam nawet się cofnąć, bo przedpokój był malutki. Poczułam się jak w pułapce. W głowie miałam kompletny mętlik. Czułam przez spodenki, jak robi mi masaż moich najbardziej wrażliwych miejsc i wyobraźcie sobie, stoję jakbym wrosła w podłogę, kompletnie ogłupiała. Nawet przez myśl wcześniej mi nie przeszło, że coś takiego mogłoby się wydarzyć. Gdyby to był jakiś chłopak, to pewnie odruchowo przyłożyłabym mu w pysk i już, ale to był dorosły mężczyzna i co najgorsze ojciec mojej przyjaciółki, po prostu nie mogłam. Stoję jak wryta, ciężko przestraszona, nawet nie drgnę, cały czas obmacywana, a w dodatku zaczynam czuć, że robi mi się dobrze. Nie sądziłam, że to aż tak na mnie podziała, chociaż piętnastolatce to dużo nie trzeba… Dopiero gdy wyciągnął rękę, po nie wiem — jakieś pół minucie ja odwróciłam się i szybko uciekłam, z jednej strony przestraszona, a z drugiej podniecona. Nikomu o tym zdarzeniu nie powiedziałam, nawet przyjaciółce. Zwłaszcza jej nie chciałam robić wstydu.

Zaś wieczorem, gdy już położyłam się spać, a strach dawno się ulotnił, pozostało wspomnienie przyjemnego podniecenia, tak silne, że zrobiłam coś, czego do tej pory nie robiłam. Inaczej pewnie bym nie usnęła. Było mi wstyd, próbowałam się powstrzymać, ale coś ciągnęło moją rękę jak magnes. Nie dałam rady. Wsunęłam ją pod dół piżamki i zaczęłam się pieścić, dopóki nie zrobiło mi się całkiem dobrze. Ledwo zdołałam się powstrzymać, by nie jęknąć na głos, gdy zalała mnie fala rozkoszy. Pierwszy raz w życiu przeżyłam tak silną. Dopiero po tym uspokojona i zaspokojona usnęłam. Nie miałam żalu, o to, co się stało, w końcu sama w pewnym sensie swoim zachowaniem o to się prosiłam. Raczej był to dla mnie rodzaj przygody, nowego doświadczenia. Od tego momentu zaczęłam nieco inaczej patrzeć na chłopców, pod kątem sprawiania mi rozkoszy. Jednak stałam się też ostrożniejsza w prowokowaniu chłopców z obawy, by to źle dla mnie się nie skończyło. Wiecie, co w tym wszystkim jest najdziwniejsze? Sama sobie się dziwię, że tak łatwo, bez sprzeciwu pozwoliłam na bezkarne obłapianie mojego skarbu. Nikt przecież na siłę mnie nie trzymał. Jak nie chciałam nic robić, to mogłam od razu odwrócić się i uciec. A ja stałam z głupią pewnie miną, jakby nogi wrosły mi w podłogę, jakbym z chwilą złapania za cipkę stała się niewolnicą. Może po prostu nie mogłam uwierzyć, że dzieje się to naprawdę a może naprawdę stałam się niewolnicą, ha, ha. Teraz wspominam to z uśmiechem, ale wtedy naprawdę byłam przestraszona. Najciekawsze, jak sądzę, gdyby facet podszedł do mnie trochę inaczej, może jeszcze zaczął całować, delikatnie popieścił, to pewnie bez trudu zaciągnąłby mnie do łóżka… Zanim bym się obejrzała, pewnie byłabym już rozdziewiczona, ha, ha… Eh, kiedyś byłam młoda i głupia, ale to były piękne czasy.

* * *​

– Ha, ha, to ja miałam podobną przygodę, a nawet dwie – odezwała się pani Marysia, chyba równa wzrostem pani Agnieszce, ale ciemnoblond i nie tak zgrabna, bardziej przy kości. Dla odmiany brązowooka.
– Proszę mówić – zachęciłem, bo pani Marysia zamilkła.
– Aj tam, to nic takiego – machnęła ręką.
– Ależ prosimy, prosimy, odezwało się kilka głosów.
– No dobrze, ale się nie śmiejcie. Miałam wtedy ledwie szesnaście lat, prawie jak pani Agnieszka, nie można za dużo wymagać… – znowu zamilkła.
– Pani Marysiu! – odezwał się z lekką nutą ponaglenia w głosie pan Marcjan.
Pani Marysia wzięła głęboki oddech i po paru chwilach wahania rozpoczęła opowieść.

Scroll to Top