Droga Dziwki część II – Teatr

Obudził ją ból. I, co nowego, nie ten ból, który towarzyszył jej przez ostatnie kilka, może kilkanaście dni, ten tępy, świdrujący i nieprzerwany ból w kroczu i podbrzuszu, ale ostry, przeszywający, nowy. Uchyliła powieki, skonstatowała, że leży na chłodnym, twardym bruku, a ktoś właśnie kopie ją w biodro, usiłując zmusić do wstania. Odczołgała się instynktownie, uniosła na kolana jak najszybciej mogła. I od razu upadła z powrotem. Była niesamowicie osłabiona, wszystkie mięśnie miała zdrętwiałe, cała się trzęsła i nie mogła zogniskować wzroku. Nie wiedziała ile je wieziono, nie wiedziała nawet ile dziewczyn było w wozie razem z nią. Straciła poczucie czasu, miejsca, otoczenie nie istniało, a świadomość mieszała się z podświadomością, nie pozwalając na żadne logiczne myślenie, wnioski. Ktoś szarpnął ją za ramię, postawił brutalnie na nogi, uderzył otwartą dłonią w twarz.
– Obudź się, kurwo!

Otworzyła szerzej oczy, wzrok miała gdzieś na wysokości łokcia śmierdzącego potem mężczyzny. Nie miała siły na nic innego, samo uchylenie powiek wydawało jej się niesamowitym wysiłkiem, a utrzymywanie się w pozycji stojącej zużywało wszystkie pozostałe jej jeszcze siły. Mężczyzna już chciał ją uderzyć, kiedy władczy głos, mówiący znów nieznanym jej językiem, zatrzymał ruch jego ręki w połowie drogi do jej twarzy. Czyjeś ręce złapały ją za ramiona i nawet delikatnie poprowadziły do przodu. Szła na sztywnych nogach, słaniając się i mechanicznie robiąc krok za krokiem. Smród zaułka, jakieś drzwi, przytłumione światło, zapach kadzideł, perfum, potu, pożądania… Schody, ręce unoszą ją, niosą na górę. Drzwi, pokój, miękko, ciepło. Pyk. Ciemność.

***

Mmm… Cieeepło… Tak bardzo ciepło, przyjemnie, miękko… Leniwie otworzyła oczy, potrzebowała jeszcze chwili, żeby zorientować się, że leży w balii z gorącą wodą pełną pachnących olejków, a dwie dziewczyny, odziane w niezwykle cieniutkie, zwiewne tuniki ukazujące wszystkie szczegóły ich szczupłych ciał myły ją w milczeniu, czesały długie włosy. Raseya poddawała się ich dotykowi, nie miała siły, żeby protestować. Dziewczęta pomogły jej wyjść z balii, owinęły miękką białą tkaniną, zaprowadziły do ogromnego łóżka. Żadna z nich ani razu nie spojrzała jej w oczy, nie wypowiedziała żadnego słowa.
– Gdzie ja jestem? – spytała cicho, starając się zacząć myśleć. Zmęczenie skutecznie jej to uniemożliwiało. – Dlaczego…

Jedna z dziewcząt przytknęła jej wąski palec do ust, zakryła Raseyę kapą. Przez chwilę szlachcianka zauważyła, że tamtej lekko drżą wargi. Po chwili obie wyszły cichutko, pozostawiając dziewczynę samą. Zasnęła od razu.

***

Obudził ją delikatny dotyk. Tym razem inna dziewczyna usiłowała ją dobudzić. Raseya otworzyła gwałtownie oczy, wystraszona. Jasnowłosa uspokoiła ją spojrzeniem i tonem głosu, bo szlachcianka nie potrafiła zrozumieć słów. Pomogła jej wstać z łóżka, z krzesła stojącego obok wzięła cienką, przezroczystą tunikę, w głębokim karminowym kolorze, nałożyła ją na dziewczynę, pomogła zawiązać w odpowiednich miejscach. Teraz przy każdym ruchu Raseya mogła dostrzec, że materiał faluje, to ukazując jej udo, to część piersi, to przylegając ściśle, uwypukla sutki. Dziewczyna posadziła ją na łóżku, z małego pudełeczka wyjęła perłowy grzebień i rozczesała jej włosy, układając je w naturalnie tak, by opadały Rasei na ramiona i piersi. Odłożyła grzebień, wstała i podała jej owalne lusterko. Dziewczyna przejrzała się w tafli, spróbowała blado uśmiechnąć, ale wysiłek spełzł niczym. Wyglądała niezwykle naturalnie, ładnie i jakoś tak smutno. Duże brązowe oczy przepełnione były obojętnością, Raseya nie znała tych oczu. Nadal prawie nic do niej nie docierało, nie myślała, nie zastanawiała się. I właściwie tak było lepiej.

Nagle drzwi komnaty otworzyły się, a do pomieszczenia powolnym miękkim krokiem wszedł wysoki mężczyzna. Szczupła dziewczyna obok Rasei od razu padła na kolana, ciągnąc ją za sobą. Szlachcianka posłusznie uklękła, schyliła głowę, choć niekoniecznie wiedziała co się dzieje. Mężczyzna zbliżył się, stanął tuż nad nimi, Raseya mogła przyglądać się jego butom, drogim, bardzo eleganckim, w najmodniejszym stylu, jej ojciec miał takie. Ojciec…
Elegant odprawił dziewczynę obok kilkoma ostro brzmiącymi słowami, tamta wycofała się na klęczkach, zniknęła za drzwiami. Raseya czuła się nieswojo, a do jej otępiałego umysłu zaczął wkradać się strach. Czy to następny facet, który chce ją zgwałcić? Gdzie ona w ogóle jest? Na początku wydawało jej się, że ten dom to ratunek, nieco później zorientowała się, że jednak Fortuna nie jest dla niej tak łaskawa. Te stroje, młode ładne dziewczyny, służalczość wobec mężczyzn. Nie, to nie był ratunek.

– Unieś głowę.

Jego głos był stanowczy, ale słowa pozbawione były tego dziwnego akcentu jaki mieli żołnierze, którzy tak ją sponiewierali. Z lekkim ociąganiem wykonała polecenie, bała się spojrzeć mu w twarz.

– Wyżej. Spójrz na mnie.
Posłusznie uniosła wyżej głowę, popatrzyła w jego jasne, błękitne oczy. Miał pociągłą twarz, blond włosy związane w kucyk na plecach i dziwny grymas na twarzy. Był tak odmienny od wszystkich mężczyzn jakich Raseya kiedykolwiek widziała, że nie mogła opanować zdumienia, które odbiło się na jej twarzy.
– Dobrze, możesz spuścić wzrok. Od teraz wykonujesz tylko polecenia, chyba, że któryś z klientów zażyczy sobie inaczej. Co miało znaczyć to drgnienie? Zdziwienie? Strach? Oba jak najbardziej uzasadnione, ale swobodnego okazywania uczuć też masz się pozbyć, tak samo jak chęci jakiejkolwiek niezależności. – Zaczął iść bardzo powoli wokół niej. – Słyszałem, że jesteś szlachcianką wziętą z Gretanii. A dokładniej z miasta Vens. Z najbogatszej w mieście rodziny. – Nagle schylił się ujął jej brodę w dłoń. – Co, zerżnęli cię? Przelecieli cię nasi wojownicy, poużywali sobie?

Raseya o mało co nie zemdlała ze strachu. Jego ruch był niesamowicie szybki, nie zdążyła odwrócić głowy, zacisnęła tylko mocno powieki, nie chcąc patrzeć w jego pozbawione wyrazu oczy.

– Mocno cię zerżnęli? Jęczałaś i krzyczałaś pod nimi? A może sama się oddałaś, co? Może wystawiałaś im się wystawiałaś i prosiłaś, skamlałaś o to, co? – Znowu wstał, puścił ją, a gdy znów zaczął mówić jego głos był spokojny i opanowany, jakby dziwny wybuch nigdy nie istniał. I to było jeszcze bardziej przerażające. Raseya drżała na całym ciele, skuliła odruchowo ramiona, jakby chroniąc się przed następnym nieoczekiwanym wybuchem.
– Wracając do meritum. Skoro masz w sobie błękitną krew to zapewne nie zaniedbano twojej edukacji, musisz być choć trochę inteligentna. Słuchaj więc uważnie, bo to, co powiem, powiem tylko raz. A będzie to najważniejsza rzecz dla ciebie, o ile nie chcesz wylądować już jutro w małej celi, przypięta do ściany, posuwana codziennie przez kilkunastu żołnierzy, pachołków i sług. A nie chcesz, prawda?

Pokręciła szybko głową, bojąc się, że może zaraz znowu schyli się i siłą odwróci jej twarz do swojej. Pięknej, ale zarazem nienaturalnej.

– Nie jesteś w zwykłym burdelu. Ale w ekskluzywnym domu rozpusty, jakkolwiek trudno to brzmi. Tutaj nie ma tylko dup do rżnięcia. Co wcale nie znaczy, że nie ma dziwek i że dziwką nie jesteś. Bo jesteś. I zapamiętaj to sobie. Tutaj obsługujemy bardzo ważne osoby. To ma ci wystarczyć do starania się. Każdego klienta znamy, znamy jego preferencje, a ty masz się do nich stosować. Jak klient chce, żebyś była suką to nią jesteś. Jak chce cię jako małą dziewczynkę to nią jesteś. Wykonujesz wszystkie polecenia, każdą zachciankę, każdą fantazję. KAŻDĄ. Rozumiesz? Pytałem czy rozumiesz?
– Tak, rozumiem – odpowiedziała cicho.
– Chyba zapomniałaś do kogo się zwracasz, dziwko. – Głos miał nadal spokojny, ale było w nim coś niebezpiecznego. Coś czego lepiej nie budzić. – Powtórz. Czy rozumiesz?
– Tak… Tak, panie.
– Przed każdą wizytą klienta któraś z dziewcząt powie ci o nim kilka szczegółów. Tutaj nie istnieje słowo „nie”. Za „nie” będziesz ukarana. A jak – to zależy tylko od klienta. Czy będzie chciał cię wychłostać czy na przykład oddać służbie i patrzeć na to jak cię gwałcą. Od tej pory ciebie nie ma. Są tylko konwencje, tylko postaci które grasz. Posłuszeństwo, uległość. Powtórz, co jest najważniejsze?
– Posłuszeństwo… uległość… brak… mnie…
– Dobrze. Pojętna dziewczynka jesteś, tym lepiej dla ciebie. Wstań.

Podparła się rękami o podłogę, podniosła z kolan, stanęła przed nim ze spuszczoną głową. Podniósł jej głowę, jednym zręcznym ruchem zdjął tunikę, śliski materiał opadł na ziemię, tuż obok jej stóp. Odruchowo chciała się zasłonić, ale odsunął jej ręce. Czuła, że rumieniec wpływa jej na twarz, a oczy wypełniają się łzami. Traktowana była jak towar, jak ciało do wypożyczenia. Mężczyzna dotknął jej pleców, przejechał smukłą dłonią po pośladkach, dotknął piersi, ścisnął sutek, wyrywając z niej cichy jęk. Potem bezceremonialnie włożył jej palec w szparkę i trzymając go tam spojrzał jej w oczy. Na jego ustach błąkał się lekki uśmieszek. Pierwsza łza popłynęła jej po policzku. Mimo strachu i upokorzenia w oczach blondyna było coś, co sprawiło, że wbrew sobie poczuła dosyć przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Może to zmrużone oczy, może uśmiech, a może ta pewność siebie połączona z tak bezwstydnym sprawdzaniem jej? Nie wiedziała, ale to uczucie wcale jej się nie podobało. Mężczyzna jakby o tym wiedział, wyjął palec, kazał jej spuścić głowę i uklęknąć znowu.

– Dzisiaj masz pierwszego klienta. Jedna z dziewczyn przyniesie ci informacje. Jeśli będzie niezadowolony lądujesz w celi. Co stanie się z tobą dalej raczej cię nie interesuje, nie przeżyjesz pierwszej nocy. Lepiej się postaraj.
Tylko to – „Lepiej się postaraj”. Nie powiedział nic więcej, wyszedł bez słowa. Raseya usiadła na ziemi, ciepłe łzy spływały jej po twarzy. Została dziwką. Zwykłą dziwką. A nawet mniej – niewolnicą. Nie miała żadnych praw, żadnej możliwości ucieczki. Spojrzała na swoje łono, nadal, jakby podświadomie, czuła dotyk jego palca, dziwne uczucie, czuła na sobie jego wzrok… Powoli wstała, położyła się na łóżku i wpatrzyła w sufit. Czekała.

Nie pozostawiono jej samej długo. Po dłuższej chwili drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wpadła niska, ciemnowłosa dziewczyna, odziana w białą tunikę. Tak, „wpadła” jest tutaj odpowiednim słowem. Od razu podbiegła do Rasei, zaczęła szybko mówić, na szczęście w języku szlachcianki.

– Moment, wolniej… – Raseya usiłowała zrozumieć słowotok dziewczyny. Tamta wyrwała ją z ciężkich myśli. Raseya powoli układała sobie wszystko w głowie, gdzie jest, czym tutaj będzie. I, co dziwne, taka świadomość uporządkowania myśli i zaakceptowania sytuacji, ponieważ nie istnieje żaden inny wybór, uspokajała ją w jakiś dziwny sposób. Teraz została brutalnie wyrwana z przemyśleń, potrzebowała chwili, żeby wrócić do świata.
– Za chwilę przybędzie twój pierwszy klient, generał, pewny siebie i władczy mężczyzna – mówiła szybko dziewczyna. – Lubi ciche, posłuszne dziewczyny. Oczekuje tego posłuszeństwa, jest to najnormalniejsza dla niego rzecz, nie przyjmuje odmowy, nie podnieca go, jak niektórych, walka przed seksem. Pochylaj głowę, najlepiej w ogóle nic nie mów, jedynie cichutko jęcz, jeśli dostałabyś orgazmu to również się opanuj. Miej spuszczone oczy, skruszoną minę, od czasu do czasu spójrz na niego bolesnym wzrokiem, lubi to. I oczywiście pozwalaj mu robić z tobą co tylko zechce, nawet nie próbuj się wyrywać! – zaznaczyła, łapiąc ją za ramiona i patrząc w oczy zaniepokojonym wzrokiem. Jakby chciała jakoś upewnić się, że Raseya da sobie radę.

Ale ona przecież sama nie wiedziała czy da sobie radę. Posłuszna? Cicha? Cichutko jęczeć? Nie… Nie mogła sobie te uzmysłowić. Realizm sytuacji uderzył ją jak obuchem. Zaraz wejdzie tutaj wielki żołnierz. Mężczyzna, silny. Który będzie robił z nią wszystko na co ma ochotę. Który pewnie i zerżnie ją, zgwałci. A ona ma być posłuszna. I cichutko jęczeć.
– Błagam… Nie da się tego jakoś… – spojrzała na dziewczynę ze strachem w oczach. – Ja nie wiem, ja nigdy… Pomóż mi jakoś… co mam robić, jak…?
– Bądź posłuszna, siostro. Nie protestuj. Bądź grzeczna… – zawahała się i dokończyła szybko. – Bądź grzeczna, a będzie mniej bolało… A potem już nie zwraca się na to uwagi… – mówiąc to oderwała ręce od jej ramion i wybiegła przez otwarte drzwi.
Raseya została na łóżku, niezdolna się poruszyć. Co właściwie powinna zrobić? Rozebrać i ułożyć na łóżku? Czy zostać w tunice i po prostu czekać? Dziewczyna nie powiedziała jej nic o tym jak powinna przywitać swojego klienta. Stalowe szpony strachu zacisnęły jej się na wnętrznościach i przekręciły je. Szlachcianka przełknęła ślinę, uspokoiła się, powstrzymała drżenie rąk. Uznała, że po prostu będzie oczekiwać.

Drzwi do komnaty były otwarte, Raseya widziała je kątem oka. Nagle dostrzegła wysoką i barczystą sylwetkę. Pochyliła głowę, zsunęła się z łóżka i uklękła. Nie wiedziała czy dobrze robi, ale jakoś wewnętrznie czuła, że to będzie odpowiedni krok. Mężczyzna powoli zamknął za sobą drzwi, przystanął, widocznie przyglądając się jej. Zbliżył się, obszedł ją z prawej strony, dotknął jej głowy, włosów. Raseya nadal klęczała, nie śmiąc podnieść głowy i obserwowała go ukradkiem. Generał zdjął z siebie ciemny płaszcz, wojskową kurtkę, którą miał pod spodem i cienką lnianą koszulę. Dotknął jej ramienia, przyciągnął do siebie, jej ręce znalazły się na wysokości jego rozporka. Raseya przełknęła ślinę, nie do końca wiedząc, czego oczekuje jej klient. Nic nie mówił, nie wykonał żadnego polecenia. Ale tamta dziewczyna przecież mówiła…

Drżącymi rękami rozpięła mu spodnie, zsunęła z bioder, pozwoliła by opadły na ziemię, tuż przy jej kolanach. Generał wyszedł z nich, uniósł ją pod pachy, szybko zerwał z niej tunikę. Teraz stała przed nim naga, ze spuszczoną głową i kosmykami włosów opadającymi na twarz. Mężczyzna bez żadnych wstępów pchnął ją na łóżko, odwrócił tyłem do siebie, wolno dotykał jej karku, piersi, ścisnął sutek. Stłumiła jęk bólu, połączone jednak z dziwną rozkoszą. Przesuwał dużymi dłońmi po talii, biodrach, pogładził ją po pośladkach, zaczął masować, drugą rękę włożył między jej nogi, rozchylił wargi i pogładził ją po muszelce. Odruchowo zacisnęła uda, ale od razu zbeształa się w myślach i usiłowała rozluźnić. Palec zagłębiał się w niej coraz bardziej, dotykał warg, uciskał łechtaczkę, powoli, spokojnie, nieubłaganie. Kciuk przesuwał się w stronę jej odbytu, muskał go zaledwie, powodując w niej dziwne dreszcze. Nagle, zupełnie niespodziewanie, jego palce wysunęły się z niej, ręce złapały mocno wpół, przesunęły w dół łóżka, a sam generał ułożył się wygodnie na całej jego szerokości. Raseya wylądowała z twarzą tuż przy jego ogromnym penisie. Nieco wyżej widziała jego umięśniony brzuch, piersiami i brzuchem ocierała się o stalowe mięśnie nóg i ud, wyćwiczone ciężkim żołnierskim treningiem. Na podbrzuszu widziała długą bliznę, biegnącą aż do żeber.

Mężczyzna przyciągnął jej głowę do swojego krocza, zaskoczona połknęła całego penisa, zakrztusiła się. „Nie chcę… to takie… brudne, takie niewolnicze, takie niegodne… Nie chcę go dotykać, nie chcę mieć go w ustach, nie, proszę…” Czuła jak męskość pęcznieje jej w ustach, jak biodra jej klienta poruszają się, na razie powoli, jakby przypominając jej o roli jaką ma spełnić. Nie wiedziała jak to się robi, nigdy nie próbowała, w usta była tylko zerżnięta, nie miała pojęcia o seksie oralnym. Zaczęła powoli ssać, poruszać językiem w środku, starając się dostosować do rytmicznych ruchów bioder. Penis naprawdę był wielki, ledwo mogła wziąć go w usta do połowy, dalej krztusiła się. Lizała jego główkę, nasadę, pilnie obserwując reakcje mężczyzny. Ten poruszał biodrami już nieco szybciej, Raseya ponownie wzięła jego męskość w usta, ucisnęła lekko ustami. Odpowiedział jej cichy jęk rozkoszy. Powtórzyła to, poruszając miękko głową to w górę to w dół i coraz szybciej pracując językiem. Penis w jej ustach rósł, a mężczyzna oddychał coraz szybciej i mniej równomiernie, Raseya poczuła jak duża ręka łapie ją za nadgarstek i przyciąga jej rękę w stronę ust. Przestraszona, że może robi coś źle zaczęła niepewnie dotykać nasady penisa. Poczuła szarpnięcie za włosy, przyciskające jej twarz do podbrzusza. Zakrztusiła się, ścisnęła mocniej. Mężczyzna jęknął z zadowolenia, puścił jej włosy. Kierowana tymi osobliwymi wskazówkami zaczęła bardziej stanowczo uciskać męskość generała, coraz to szybciej poruszając wargami. Czuła się jak dziwka, była dziwką. I choć starała się o tym nie myśleć to czuła się splugawiona, zniżona to poziomu zwyklej portowej kurwy. W końcu generał szarpnął ją znowu za włosy przewracając na bok, a sam wstał i podniósł ją. Złapał Raseyę za kark i wcisnął jej twarz w miękką kapę. Aby utrzymać równowagę rozszerzyła nogi i wypięła się, pozbawiona oparcia rąk. I poczuła go. Wbił się w nią szybko, mocno, ostro i boleśnie. Krzyknęła, a krzyk stłumiła poduszka. Jego penis był ogromny, miała wrażenie, że rozerwał ją na pół. Poruszał biodrami, wbijając się w nią coraz głębiej. Raseya przesunęła głowę na bok, złapała oddech. Jej drobne ciało poruszało się w rytm jego posunięć, małe piersi kołysały się lekko. Mężczyzna puścił jej kark, złapał ją za biodra, przyciskając do siebie jeszcze bardziej. Zwolnił ruch bioder, teraz twarda męskość poruszała się w niej nieco spokojniej.

Generał gładził ją po talii, dotykał pośladków, masował je i wzdychał ciężko, posuwając ją mocno od tyłu. Dziewczyna nagle zauważyła, że nie zwraca uwagi na swoje upokorzenie, na to, że jest tylko dupą do rżnięcia. Czuła jego wielki drąg w sobie, czuła jak dotyka jej ciała, szorstkimi dłońmi przejeżdża po jej skórze, jak łapie ją za kark i przyciska jej twarz do kapy, wbijając się w nią mocno. Czuła. Nagle wszystko stało się wyraźniejsze, odczucia mocniejsze, bardziej konkretne, głębsze. Pchnięcie, jej biodra idą do przodu, piersi kołyszą się, następne, mocniejsze, szybsze. Rytm przyspiesza się, dotyk dłoni jest wszędzie, na nabrzmiałych sutkach, mokrym od potu karku, poplątanych włosach, wypiętych suczo pośladkach. Czuła, tak bardzo, tak intensywnie. Aaachh, ałaaa… Ruch, ból, drżące mięśnie, słony pot w ustach, brak oddechu, ruch, ból… I powoli narastające podniecenie. Ta sytuacja, cisza, ani jednego słowa, ten seks bez komentarzy, bez żadnego wstępu. Ostry ból wolniutko, bardzo wolno zmieniał się w coś innego. Ruchy stały się dużo szybsze, gwałtowniejsze, oddech mężczyzny chrapliwy. Wreszcie wydał z siebie zduszony jęk i jej szparkę oraz wnętrze ud zalała gorąca ciecz. Generał zaciskał ogromne dłonie na jej biodrach i nabijał ją wręcz na siebie, drżąc chwilę w orgazmie aż w końcu wysunął się z niej. Opadła na brzuch i twarz, skuliła się. On położył się obok, dysząc ciężko. Dopiero teraz mogła spojrzeć na niego odważniej, miał przymknięte oczy i nie było możliwości, żeby zauważył, że mu się przygląda. Ogorzała kwadratowa twarz, czarne włosy, lekki zarost na twarzy, szeroka klatka piersiowa, teraz skroplona potem.

Silnie umięśnione ramiona. Raseya przymknęła oczy, zacisnęła uda. Nadal czuła w sobie jego ruchy, czuła ból, ale i pulsującą krew, dziwnie przechodzącą do podbrzusza i niżej. Zacisnęła mocno powieki, starając się nie rozpłakać. Mężczyzna wstał, gdy tylko uspokoił mu się oddech, obmył się w balii stojącej w rogu komnaty, wytarł i szybko ubrał. Raseya nie była w stanie się ruszyć. Po prostu nie miała na tyle siły i to nie chodziło tylko o siłę fizyczną. Leżała nadal skulona, zatopiona w lepkiej ciemności upokorzenia. Dotyk wyrwał ją z tego tak gwałtownie, że o mało co nie krzyknęła. Jej szeroko otwarte, brązowe oczy wyrażały bezbrzeżne przerażenie. Mężczyzna odwrócił ją na plecy, przyjrzał się jej bez słowa i wyszedł.
Wszystko odbyło się w kompletnej ciszy, z kilkoma jękami zaledwie, beż żadnego słowa. Raseya czuła się użyta, jak przedmiot. Ale za nic nie mogła powstrzymać dziwnego pulsowania w kroczu…

Wstęp jest długi, przyznaję, ale chciałam wprowadzić was w klimat, pobudzić wyobraźnię, mam nadzieję, że nikt nie ma mi tego za złe 🙂 Ciąg dalszy nastąpi.

Scroll to Top