Droga Dziwki część V – Pragnienie

Jego ręka wolno zsunęła się z jej pleców, sprawnie rozwiązała węzły oplatające jej nadgarstki. On sam wstał, zaczął ubierać na siebie spodnie, denerwująco powoli, jakby chcąc przedłużyć chwilę odejścia. Ona przyglądała mu się uważnie, skulona na łóżku. Rejestrowała każdy ruch, drganie mięśni, ruch zręcznych palców, leciutko uniesione kąciki ust. Ucieszyło ją to. Nie była pewna czy jest to Jego radość czy ledwie grymas, ale sama hipoteza, że mógłby być zadowolony po spotkaniu z nią napawała ją szczęściem. Zwrócił na nią wzrok, a Raseya błyskawicznie opuściła oczy. Nie chciała, by wiedział, że Mu się przygląda, nie chciała, żeby pomyślał, że jest bezczelna.

Czarnowłosy schylił się, ujął jej twarz, przez chwilę przyglądał się spuszczonym oczom, mokrym jeszcze od łez rzęsom, lekko drżącym ustom. Potem puścił ją, pogładził jeszcze po talii i karku i wyszedł. Raseya odważyła się uchylić powieki dopiero jak usłyszała trzaśnięcie drzwi komnaty. Rozluźniła się, uśmiechnęła nawet. Miała własnego Pana… Takiego pięknego, stanowczego, a zarazem ciepłego. Należała do Niego. Ledwo wyszedł, a już chciała widzieć Go ponownie, czuła nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej. Smutek. Nie rozumiała tego. Bił ją, właściwie zgwałcił, ale jednak chciała być Jego. Miał w sobie tyle delikatności, tyle ciepła, niezależnie od tego jak był brutalny i pozornie chłodny. Miała wrażenie, że się nie myli, że to odpowiednie myślenie.

Nie miała siły nadal się nad tym zastanawiać, czuła się zmęczona, pośladki piekły ją, uważała, by nie dotknąć podrażnioną skórą kapy. Wstała nieco chwiejnie, zrzuciła materiał z łóżka, wsunęła się ostrożnie pod kołdrę, starając się nie dotykać obolałej pupy. Czuła się cudownie odprężona, orgazm sprawił, że mięśnie miała luźne, a umysł pracował dużo leniwiej niż zwykle. Chciała spać, zasnąć i odpocząć w końcu. Obróciła się na bok, przycisnęła twarz do poduszki i szybko zapadła w sen.

***

Obudził ją delikatny dotyk Katyi. Zanim jeszcze uchyliła powieki wiedziała, że to ona. Te znane jej długie palce, leciutki dotyk, jak muśnięcie wiatrem nagiej skóry.
– Wstawaj, siostrzyczko.
­ Mm… hmm… coo? – Raseya niezbyt przytomnie rozejrzała się wokół, w końcu jej wzrok zatrzymał się na ładnej pociągłej twarzy przyjaciółki.
– Wstawaj – Katya uśmiechnęła się pobłażliwie, odsunęła kołdrę. Raseya poczuła niemiły chłód powietrza, tak bardzo kontrastujący z gorącem panującym pod materiałem. Uniosła się na łokciach, odpowiedziała uśmiechem. Wspomnienia ostatniego wieczoru nagle wróciły, powodując przyjemne ciepło w podbrzuszu, ale i znany jej już niemiły uścisk w piersi.
– A co, już mam następnego klienta? Jaka jest pora dnia? – Okno zasłonięte ciężkimi kotarami nie pozwalało jej dokładnie określić godziny, nie wiedziała też czy długo spała.

Już po południu. Ale musisz coś zjeść, wykąpać się. Ja w tym czasie zadbam, by zmieniono ci pościel.
Raseya wstała, przeciągnęła się. Katya z uśmiechem przyglądała się jej ciału, jej wzrok zniżył się, objął pośladki. Dotknęła ich lekko. Szlachcianka syknęła z bólu.
– Ukarał cię? – spytała nieco zdziwiona. – Czy po prostu lubi ostrzejsze zabawy? – parsknęła cicho.

Raseya spojrzała na nią. Nie była pewna czy ma ochotę na opowieści. Ale wiedziała, że Katya jest jej przychylna, że wysłucha ją ze spokojem i bez oceniania. W końcu blondynka też była kurtyzaną i pewnie niejedno, a raczej niejednego w życiu widziała.
– Mhm. To znaczy ukarał – odparła cicho.
– Byłaś nieposłuszna? Jemu? Przecież słyszałam…
– Wiem – przerwała jej Raseya. – Że to ktoś bardzo ważny, że moje… nieposłuszeństwo… może nas zniszczyć. Wiem, ale On… Wiesz, on po prostu ma coś takiego w sobie, co każe ci być posłuszną i uległą… Ale jednocześnie zmusza do przekory, do jakiejś walki… Nie wiem jak to określić. Zresztą, jest mistrzem dotyku, grania na ciele… – Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła mówić nieco wolniej, uważniej, bardziej refleksyjnym tonem.
– Pobił cię, a tobie się podoba? Widocznie z tej strony jeszcze cię nie znam, siostrzyczko – Katya wybuchnęła śmiechem. – No no, moja mała siostrzyczka lubi dominatorów!
– To nie tak – Raseya pokręciła głową. – Wcale nie lubię bólu, nie lubię wiązania mnie, nie lubię gwałtów, to nie tak… To po prostu On jest… taki inny…
– Rozumiem. Chociaż nigdy nie podzielałam takiej pasji. Nie daj się tylko zniewolić, siostrzyczko. Jesteś prostytutką. Jesteś tutaj dla wszystkich, dla każdego klienta. Nie daj sobie zaprzątnąć myśli jakimś jednym, pojedynczym, bo inaczej będzie ci ciężko.

Raseya kiwnęła głową, zupełnie nieprzekonana. Już było za późno.
– Zresztą, skąd wiesz, że on w ogóle tutaj wróci? Może to był taki jednorazowy wypad? Może chciał się zabawić? Wybacz siostrzyczko, nie chcę cię zasmucać, ale widzę to w twoich oczach. Znam ten wzrok. I nie chciałabym, żebyś cierpiała. To jest dom rozpusty, tutaj mężczyźni przychodzą i odchodzą, gdy zaspokoją swoje żądze. Nie daj się tak zniewolić.
No tak, jak mogła o tym nie pomyśleć! Ten banalny fakt zwalił się jej na głowę i mocno zabolał.
– Ale już, przestań się zamartwiać! – Katya przytuliła ją, uśmiechnęła się lekko. – To pewnie tylko zauroczenie, których przeżyjesz jeszcze wiele. Trudno oddzielić kompletnie emocje od ciała, ale nauczysz się tego, jak i wielu innych rzeczy.
– Mhm… Czy zostałaś ukarana wtedy?
– Kiedy? – Katya odsunęła się, zrzuciła na podłogę pościel. Jej ciało oblepiała ciemnogranatowa tunika ze skrzącymi się złotymi ornamentami. Dziewczyna wyglądała przepięknie i Raseya aż chciała ją dotknąć, poczuć to szczupłe ciało tuż przy swoim.
Gdy wszedł pan… Kiedy złapał nas razem…

Katya zmarszczyła brwi, ale uśmiechnęła się.
– Nie. To nie jest nigdzie zabronione, siostrzyczko. No i nasz szef… Cóż, on nieco bardziej mnie lubi- mrugnęła do Rasei.
– Sypiasz z nim?
– Czasami. Ale to nie o to chodzi, malutka. A teraz nie mów już nic tylko jedz śniadanie – podała jej tackę z jedzeniem odstawioną wcześniej na podłogę.
Zapadła niezręczna cisza, przerywana tylko odgłosami gryzienia, połykania i picia. Katya przyglądała się jej minie uważnie, wreszcie westchnęła, zbliżyła się do Raseyi, spojrzała jej w oczy.
– To tylko zauroczenie, siostrzyczko – powtórzyła. – Zobaczysz. Niejedna z nas już to przeżyła. Wiem, że ciężko jest oddzielić uczucia od seksu. Ale to całkiem możliwe, jak już mówiłam – nauczysz się– uśmiechnęła się. – No, kończ to jedzenie i idziemy.
Raseya przełknęła następny kęs.
– Ty to potrafisz?
– Idziemy, siostrzyczko – twarz Katyi nie zmieniła się ani trochę. – I nie zadawaj tyle pytań naraz! Nadmierne myślenie nigdy nie wychodzi na dobre. Nie, nie ubieraj się.
– Nie? Dlaczego? I gdzie idziemy?
– Taki był Jego rozkaz. Mam cię oprowadzić po części domu, a ty masz być naga.

Raseya nie zadawała więcej pytań. W stwierdzeniu Katyi była prawda, lepiej tak dużo się nie zastanawiać. Dała się wziąć za rękę i wyprowadzić z komnaty.
Szły długim korytarzem oświetlonym finezyjnymi kinkietami, ze ścianami wyłożonymi bordową draperią i ustrojonymi obrazami przedstawiającymi dość klasyczne pozycje dwojga kochanków. Raseya nie miała czasu przyjrzeć się im dokładniej, Katya szła sprężystym i energicznym krokiem.

Szybko opuściły wąskie przejście, znalazły się w nieco większym pomieszczeniu, z którego prowadziły dalej jeszcze trzy takie korytarze jak ten, z którego właśnie wyszły. Prócz tego, w bocznej ścianie umieszczone były średniej wielkości mahoniowe drzwi. Dwóch młodych pachołków czuwało przy nich, czekając na rozkazy – otwarcia lub zamknięcia wrót. Bez słowa i bez żadnego lubieżnego spojrzenia otworzyli odrzwia, przepuścili je.
– Czy oni…- zaczęła.
– Ćśś! – Katya uciszyła ją, przykładając palec wskazujący do ust dziewczyny. Raseya wyciągnęła język i oblizała powoli palec. Blondynka potrząsnęła głową jakby w irytacji, ale w jej oczach pełgał płomyczek rozbawienia.

Przekroczyły próg i znalazły się na szerokim krużganku. Marmurowe poręcze prostokątnie otaczały dużą salę z kamienną podłogą i wieloma rzeźbami przedstawiającymi nagie nimfy w różnych pozach. Zeszły z Katyą szerokimi schodami i skierowały się w stronę kamiennego łuku stanowiącego przejście do następnej komnaty. Dopiero, gdy podeszły bliżej Raseya spostrzegła, że to nie rzeźby, a żywe dziewczęta, nieruchome, nagie, stojące w różnorakich pozach. Niektóre z nich zaciskały usta z wysiłku, inne udawały wesołe najady, jeszcze inne wyglądały jak prawdziwe rzeźby. Widocznie były już przyzwyczajone.
W odległym końcu sali przechadzał się niski mężczyzna w brązowym kubraku, za nim na czworakach podążała blondwłosa bardzo drobna dziewczyna. Katya od razu padła na kolana, Raseya zrobiła to samo. Mężczyzna szedł powoli, szlachcianka kątem oka widziała, że co jakiś czas dotyka którejś z „rzeźb”, szczypie w sutek czy wkłada palce między nogi. Blondynka podążała za nim grzecznie, wyglądając dokładnie jak wierny mały piesek. Brązowy zatrzymał się przy nich, złapał Katyę za włosy, spojrzał jej w twarz i prychnął z pogardą, puszczając ją po chwili. Dziewczyna wróciła do poprzedniej pozycji bez słowa. Dopiero, gdy mężczyzna opuścił salę podniosła się, a jej twarz nie wyrażała niczego.

– Kto to… Co to było, siostro? – Raseya była trochę wstrząśnięta całą sytuacją, nic nie rozumiała.
– Klient. – Katya wzruszyła ramionami. – Lubi tylko blondynki, ale zawsze musi mieć jakąś nową, nieznaną. Mnie już kiedyś miał, dlatego się skrzywił – uśmiechnęła się. – Nic specjalnego. – Jasnowłosa obejrzała się, zlustrowała wzrokiem rzeźby. – Poczekaj chwilę. – Szybko podeszła do wysokiej dziewczyny przedstawiającej rozpartą na tronie królową nimf. Rude włosy „królowej” były malowniczo ufryzowane, podtrzymywane przez błyszczący mały diademik. Dziewczyna podpierała się ręką, nogi miała szeroko rozwarte. Jej nieruchoma twarz była jak z prawdziwego kamienia. Katya wspięła się na podest, jej głowa zniknęła między udami tamtej. Po chwili do głowy zbliżyła się ręka i szczupłe palce wniknęły gdzieś w głąb.

Raseya patrzyła na to zupełnie zdezorientowana. Co się dzieje? A jak nas ktoś zauważy? Przecież tutaj zaraz obok jest druga komnata! Po co ona to robi? – myślała gorączkowo, rozglądając się co chwilę na boki.
Tymczasem ruchy głowy Katyi były coraz szybsze. Twarz nereidy wyrażała bezbrzeżną obojętność. Nagle przeszedł przez nią skurcz, jeden, krótki. Tylko tyle. Katya odsunęła się, wytarła mokra od soków i potu twarz. Uśmiechnęła się widząc minę Rasei.
– Musimy sobie pomagać – powiedziała wesoło. – Niezaspokojenie to największe przekleństwo. Ale nie próbuj tego zbyt często, konsekwencje, gdyby cię złapano, nie byłyby miłe.
– Skąd… skąd wiedziałaś?
– Po prostu – Katya znowu wzruszyła ramionami. – Widziałam.

Raseya pokręciła głową.
– A teraz cicho, idziemy dalej, nie wolno nam rozmawiać.
Wkroczyły do następnej komnaty. Ta była ogromną łaźnią, z jednym dużym basenem wpuszczonym w podłogę i kilkoma mniejszymi umieszczonymi przy ścianach. Wszędzie rosły zielone egzotyczne rośliny z rozłożystymi liśćmi, posadzone w stylizowanych potężnych donicach. Cały wystrój wzorowany był na czasach starożytnych. Robił wrażenie.
W basenie na środku pływał jakiś mężczyzna, na brzegu siedziały trzy nagie dziewczyny. Wszystkie były podobne jak siostry, różnił je jedynie kolor włosów. Raseya i Katya pozostawały na razie niezauważone przez klienta, za to jedna z dziewczyn kiwnęła im głową. Mężczyzna wypłynął na powierzchnię, przytrzymał się brzegu basenu. Miał pociągłą twarz i długie jasne włosy opadające mu na ramiona. Wąskie ciemne oczy przeniosły się na Raseyę, ręka wykonała przyzywający gest. Szlachcianka, nieco speszona, zerknęła szybko na Katyę. Blondynka kiwnęła głową i następnym władczym gestem odwołana przez klienta wycofała się z komnaty.

Raseya, idąc powoli po chłodnych kamieniach, spojrzała przelotnie na trzy siostry. Każda z nich miała duże pełne piersi i idealny owal twarzy. Szlachcianka zawstydziła się swoich ostrych rysów, mniej hojnie obdarzonego przez naturę dekoltu.
Mężczyzna wyszedł na brzeg, kilkoma słowami odesłał siostry, każąc im czekać na jego ewentualne rozkazy.

– Co tak długo? – przywitał Raseyę, krzywiąc wąskie wargi.
Raseya ukłoniła się przepraszająco.
– Wybacz mi…
Machnął dłonią.
– Nie odzywaj się. Uklęknij za mną i zrób mi masaż. Byle dobry. – Usiadł, zanurzając stopy w ciepłej pachnącej wodzie.
Szlachcianka uklękła za nim, niepewnie dotknęła chudych ramion klienta, delikatnym gestem odgarnęła jego mokre włosy naprzód, palcami zaczęła ugniatać barki, co jakiś czas schodząc niżej na ramiona. Właściwie nigdy nie robiła żadnemu mężczyźnie masażu. Nie wiedziała czy ich odczucia jakoś bardzo różnią się od kobiecych. Nie wiedziała jak się do tego zabrać. Ale jakąś wiedzę teoretyczną miała. Jej smukłe palce przesuwały się wzdłuż jego kręgosłupa, rozluźniały mięśnie.
– Nie jestem z porcelany – warknął.

Porcelany? To znaczy mocniej? – spięła mięśnie, włożyła w dotyk więcej siły, obiema dłońmi masując mu prawe ramię i bark, przesuwając się niżej, w stronę biodra i z powrotem do góry. Usłyszała zadowolone westchnięcie. Zachęcona tym powtórzyła masaż po lewej stronie, w międzyczasie samymi opuszkami uciskając linię kręgosłupa. Poczuła jak on nieco się rozluźnia, podpiera wygodniej rękami. Rozmasowała mu kark, z całej siły starając się uciskać mięśnie. Zaczynały boleć ją dłonie, wiedziała, ze jeszcze trochę i po prostu nie będzie w stanie kontynuować. On widocznie wyczuł, ze dotyk Rasei słabnie bo odwrócił się, wziął jej dłonie w swoje i zaczął je rozluźniać, rozciągać. Szlachcianka drgnęła zaskoczona. Tego się w ogóle nie spodziewała. Nie spodziewała się też, że jego dotyk będzie w gruncie rzeczy… przyjemny. Dziwny, taki elektryzujący, ale jednak przyjemny. Wraz ze zmniejszaniem się bólu w dłoniach w Rasei zaczął maleć strach, ustępując ciekawości. Była ciekawa kim jest ten człowiek, arystokratą czy też ważnym urzędnikiem państwowym? Na wojskowego nie wyglądał… Ciekawa jego ciała, dotyku, pieszczot. Była spokojna. To tylko następny klient. I jeszcze mnie nie zgwałcił. To plus – zdobyła się nawet na odrobinę ironii w myślach.

Mężczyzna przyglądał się jej uważnie, taksował chłodnym wzrokiem. Raseya znowu poczuła się głupio.
– Twoja skóra jest bardzo matowa, nie podoba mi się to. Tam leży olejek, przynieś go. Dobrze. A teraz pokryj nim swoje ciało. Całe.
Dziewczyna wróciła z małym marmurowym puzderkiem pełnym oleistej, pachnącej hipnotyzująco cytrusami, cieczy. Zamoczyła w niej część dłoni, starannie wtarła ją w stopę i łydkę. Usiłowała nie ominąć ani skrawka skóry. Znowu nabrała olejku na dłoń, zajęła się udem. Czuła na sobie palący wzrok jasnowłosego, kontrolujący każdy jej ruch. Po chwili usłyszała znudzone ziewnięcie.
– Kompletnie potrafisz tego robić – westchnął. – Trzeba będzie przekazać Aravelowi, żeby cię poduczył…
– Nie, panie! Proszę, nie mów…
– Zamilknij, mała – odezwał się dziwnie czuło. – I wstań.
Raseya opuściła głowę, podniosła się posłusznie.
– Unieś głowę i wyprostuj się. Zgarbiona nie wyglądasz dużo lepiej.
Posłuchała. On uniósł puzderko, również wstał, zamoczył w nim dłoń i zaczął wcierać olejek w jej kark i szyję. Miał niezwykle długie palce, posuwistymi ruchami nabłyszczał jej skórę, całymi dłońmi obejmował szyję, środkowymi palcami wcierał balsam w obojczyki. Palce przemieściły się na przedramiona, okrężnymi ruchami sprawiały, że skóra Rasei nabierała ciepłego odblasku.

Dotyk jasnowłosego, jego dłoni, palców, był osobliwy, dziwny. Niezwykle delikatny, leciutki jak podmuch wiatru, ale jednocześnie pewny. Nie czuć w nim było zwątpienia, palce wiedziały, gdzie dotknąć mocniej, gdzie lżej, znały cel.
Dotyk przesunął się na dekolt, olejek błyszczącą strużką spłynął Rasei między piersi. Mężczyzna stanął przed nią, widziała jego gładki tors. Palcem zgarnął strużkę, obiema dłońmi ujął od spodu jej piersi. Jęknęła mimowolnie, cichutko. Nie mogła tego ukryć, podniecał ją. Wmasowywał olejek, co jakiś czas jakby ważąc jej piersi w dłoniach. Pozornie niedbale musnął sutki, stwardniałe już trochę z pragnienia. Całymi dłońmi przejechał od szyi, przez piersi aż do żeber. Wnętrzem, środkami obu dłoni, dotknął z góry twardych już sutków, długimi palcami zgarnął z piersi nadmiar olejku. Raseya przymknęła oczy, zadrżała.
– Otwórz oczy. – Pochylił się, spojrzał jej w twarz .- Pragniesz mnie?

Zacisnęła usta, szerzej otworzyła oczy, ale nie poruszyła się, nie odpowiedziała, nie kiwnęła głową. Dłonie przesunęły się na barki, jego twarz zniknęła znowu za jej plecami. W chwilę potem w olejku miała już całe plecy.
– Stań w rozkroku – ręce sprawnie ujęły jej pośladki, wklepywały i wmasowywały balsam, a Raseya oddychała coraz głośniej i coraz mniej równomiernie. Pupa bolała ją od wczorajszej chłosty, ale już dużo mniej, do tego podniecenie przebijało się przez ból. Gdy palce rozszerzyły jej pośladki i miękko posmarowały wnętrze i wargi, z ust dziewczyny znowu wydobył się cichutki jęk.
– Połóż się na plecach. Ugnij kolana i rozszerz nogi!

Posłuchała od razu, chociaż głos było chłodny i ostry. Mężczyzna znowu zanurzył palce w pojemniczku, rozsmarował olejek na całych dłoniach i zaczął wcierać go w wewnętrzną stronę jej ud. Powoli rozprowadzał ciecz po ciemnej skórze, pewnie dochodząc do pachwin, ale skrzętnie omijając wzgórek i delikatne wargi osłaniające jej skarb. Raseya za każdym razem, gdy jego dłonie przesuwały się wyżej miała nadzieję, że on w końcu jej dotknie, właśnie tam, jeszcze trochę bliżej… Ale posuwisty dotyk oddalał się znowu, okrążał kolana i łydki.

Mężczyzna był niezwykle cierpliwy i pieczołowity. Pokrywał balsamem każdy skrawek jej ciała, jego ruchy były pewne, spokojne i wyważone. Tak jakby był malarzem, perfekcyjnym w swojej sztuce artystą, który tworzy swoje dzieło, przyglądając mu się bardzo krytycznie.
Wreszcie Raseya zaczęła poruszać delikatnie biodrami, czując między nogami coraz większy żar. Tak! W końcu upragniony dotyk, ach… Ekstaza skończyła się tak niespodziewanie jak się zaczęła. Jasnowłosy zaledwie musnął jej szparkę, nic więcej. Dziewczyna jęknęła z rozczarowaniem.
– Pragniesz mnie? – spojrzenie ciemnych oczu i cudowny dotyk palców w jej wnętrzu.
– Tak…- wydyszała cicho, marząc o gwałtowniejszym ruchu palców.
­ Wstań – Klient odsunął się, usiadł na brzegu basenu.
– Co? – wyrwało jej się.
– Wstań, powiedziałem!

Podniosła się chwiejnie, zaskoczona i zła. Jak mógł przerwać w takiej chwili! Pragnęła jego palców, rąk na swoim ciele… i była za to wściekła! Na siebie i na niego. Skurwiel! Bawi się mną! Mężczyzna przyglądał się jej bardzo uważnie, znowu. Kąciki ust miał lekko uniesione w górę, a oczy zmrużone. Wyglądał dziwnie drapieżnie.
– Uklęknij tutaj, z mojej prawej strony – powiedział, ciągle się jej przypatrując.
Nie ruszyła się. Zwęził oczy.
– Uklęknij tutaj. Już – powtórzył.

Przemogła się, zbliżyła do niego i klęknęła.
– Pochyl się. Głębiej.
Jej twarz znajdowała się teraz tuż nad pobudzonym już trochę penisem.
– A teraz rób co do ciebie należy.
O mało nie zadrżała z wściekłości słysząc ten bezczelny ton. Miała ochotę go zamordować.
– Jeszcze chwila zwłoki, a odeślę cię do Aravela z odpowiednią wiadomością – pochylił się, tchnął jej to do ucha.

Wściekła polizała jego męskość, ujęła ją gwałtownie w usta. Podniecenie opadało w niej na skutek złości. On oparł ręce z tyłu na kamieniach, rozluźnił się. Był spokojny. Raseya przez chwilę miała ochotę ugryźć go, a potem uśmiechnąć się równie bezczelnie, zmącić ten spokój! Na szczęście uczucie było chwilowe, przegnane od razu przez rozsądek i wyobrażenie konsekwencji. Dziewczyna pochyliła się nieco głębiej, penis prawie cały znajdował się w jej ustach. Już trochę nauczyła się o seksie oralnym. Nagle poczuła na plecach delikatny dotyk, który przeszedł ją dreszczem na całym ciele. Jasnowłosy raz jeszcze przejechał otwartą dłonią tuż przy jej skórze, ledwie jej dotykając, muskając tylko malutkie niewidoczne włoski na plecach. Raseya ponownie zadrżała. To było dla niej coś zupełnie nowego, dotąd nieznanego. I przyjemnego, co skonstatowała z jeszcze większą irytacją.

Pomogła sobie przy pieszczotach ręką, dłonią objęła członek, zaczęła masować go przy nasadzie, nie przestając lizać, ssać i całować jego męskości. Liczyła na to, że on szybko dojdzie i będzie po sprawie. Najwyżej jeszcze trochę się pobawi i jej męczarnie się skończą. Dziwny to był mężczyzna i równie osobliwe miał pieszczoty. Nie rozumiała jego zachowania, połączenia jakiejś brutalności i arogancji z pozorną czułością, delikatnością. Wszystko to jednak było wyrachowane, bezczelne i zimne. Tak odmienne od tych przeciwieństw w moim Panu – pomyślała mimowolnie.

Chęć oporu, wściekłość, ale i świadomość nakazu uległości tworzyły przedziwny afrodyzjaki i Raseya czuła, że zaczyna jej się robić gorąco. Bardzo wpływał na to też leciutki dotyk, ręce sunące nadal po jej ciele.

Penis był sztywny i coraz większy, ale do końca było jeszcze daleko. Raseya zaklęła w myślach czując jego palce na swoich pośladkach i między nimi, przy odbycie. Opanowała ruch bioder, mocniej zacisnęła dłoń na jego męskości. Była prawie pewna, że uśmiechnął się wrednie. Oparła się łokciem o kamienną posadzkę, drętwiały jej kręgi. Od razu usłyszała niezadowolone cmoknięcie i jego ramię uniosło korpus szlachcianki ustawiając ciało w poprzedniej pozycji. Dłoń, niby przez przypadek złapała ją za pierś, przesunęła się po sterczącym sutku. Raseya poddawała się powoli. Ogarniała ją żądza, podniecenie mieszało myśli, kazało resztce dumny iść precz. Duma dziwki? A co to jest? Jestem dziwką, służę do seksu! Dlaczego sama mam się hamować? Zwierzęce uczucie, zwierzęca chuć? Do diabła z tym! Mam ochotę, żeby mnie przeleciał, tak mam! – coraz łatwiej przychodziło jej przekonywanie samej siebie.

– Pragniesz mnie? – spytał, jakby wiedział o czym dziewczyna właśnie myśli. Włożył jej dwa palce do muszelki, głęboko. Poruszał nimi. Raseya zajęczała, gorliwiej zaczęła go pieścić. Wyjął całe mokre od jej soków palce, ujął jej twarz, uniósł do góry.
– Pragniesz mnie?
– Tak! Tak, panie! – zaszeptała gorączkowo, wpatrując się w jego szare błyszczące oczy.
– Bardzo? – poklepał ją po szparce, znów zagłębił się w niej, drugą dłonią muskając piersi. Raseya w tej niewygodnej pozycji zacisnęła oczy z rozkoszy, specjalnie poruszyła lekko pupą. Poszczególne bariery, ostatnie jakieś opory przed oddaniem się dobrowolnie tej ekstazie puszczały przy każdym głębszym wejściu w nią palców. Oddychała coraz szybciej, jęczała na razie cicho, usta miała uchylone. Czuła pod brodą jego naprężonego penisa, ale on nie pozwalał jej wrócić do pieszczot. Kontrolował się do końca, kontrolował nawet to podniecenie, chociaż ukryć go nie mógł.

Jednym szybkim ruchem położył ją na brzuchu, kazał wypiąć pupę i rozszerzyć nogi. Zrobiła to bez chwili zwłoki. Gdy jego ciepły język zaczął zlizywać jej soki zajęczała przeciągle, wygięła głowę do tyłu. Mężczyzna gładził ją ręką po biodrze, pośladkach, pieścił łechtaczkę i nie przestawał wyrywać z niej jęków swoim miękkim językiem.

Przerwał pieszczoty tak gwałtownie, że Raseya aż jęknęła żałośnie, opadła na chłodny kamień, odwróciła twarz, żeby spojrzeć nieprzytomnie, przekonać się co się stało.
– Pragniesz mnie?
– Tak, panie… Tak, pragnę…
– Pragniesz mnie bardzo?
– Bardzo! – krzyknęła, zwijając się i przyciskając udo do uda, żeby choć trochę ulżyć pulsującemu w kroczu żarowi. – Bardzo! Chcę cię, panie! – uniosła się na kolanach, spojrzała na niego. Wydawał się cholernie przystojny, męski, idealny. I wyczekujący. Nie zwróciła uwagi na zmrużone oczy, bezczelny i pewny siebie uśmieszek. To w ogóle nie było ważne. Marzyła tylko o jednym, jakkolwiek miałaby to uzyskać. Klękać? Czemu nie! Wypinać się? Krzyczeć? Proszę bardzo! Taaak! Tylko, żeby poczuć ten członek w sobie, ugasić to pragnienie!

Na kolanach podeszła do niego, pomasowała jego penisa, polizała. Nie poruszał się, nie protestował. Raseya wstała, spojrzała na niego raz jeszcze, z dzikim blaskiem w oczach, rozszerzyła nogi i dosiadła go. Gruby penis rozszerzył je pochwę, dobił prawie do końca. Dziewczyna krzyknęła, zacisnęła uda na jego biodrach, złapała go mocno za ramiona i zaczęła gwałtownie poruszać biodrami. Kołysała się na nim jęcząc i krzycząc na przemian, drapiąc mu ramiona paznokciami, odrzucając do tyłu burzę poplątanych włosów.
– Tak! Tak! Och! Tak, chcę cię! Mmmm… Bardzo, och, tak, paaaanie!!! – potężny orgazm szarpnął jej ciałem, zarzuciła biodrami, zadrgała. I krzyczała. Długo, piskliwie, głośno. Echo niosło się po całej sali. Teraz on złapał ją za biodra, przycisnął do siebie i zaczął się poruszać. Raseya ucichła, pojękiwała tylko w rytm jego ruchów. Czuła każdy milimetr swojego ciała, chciała odpocząć, przestać czuć! Ale on zaczął całować jej piersi, ssać sutki i coraz mocniej przyciskać jej ciało do siebie. Raseya przez moment miała wrażenie, że więcej nie wytrzyma, że traci zmysły. Aż nagle poczuła coś dziwnego. Znowu zaczynała dochodzić. Zakołysała się ponownie, oparła głowę na jego ramieniu, zacisnęła palce. On rytmicznie ruszał biodrami coraz mocniej trzymając ją za biodra, potem w pasie. Raseya dyszała mu w ramię, jej twarz zasłonięta była wilgotnymi włosami. Objęła go w pasie nogami, rękami przytrzymała się karku mężczyzny, coraz głębiej nabijając się na jego naprężonego członka. On wbijał się w nią coraz mocniej i gwałtowniej, miał lekko zaciśnięte usta . Przyglądał się jej, odsunął od siebie, patrzył na falujące w rytm pchnięć piersi, uchylone usta, mokre od potu wargi, zamglone oczy. Złapał ją mocno za kark, przygiął do siebie, wyprężył się i eksplodował. Ciepła ciecz zalała jej wnętrze, a ona wrzasnęła znowu, szarpiąc się w kolejnym orgazmie. Krzyczała długo, tak długo aż zachrypła.

Gdy wróciła do świata on powoli zdjął ją z siebie. Oddychał trochę szybciej, twarz i tors miał pokryte potem, włosy były lekko posklejane. Raseya otarła łzę z oka, obróciła się na bok. Dyszała ciężko jak po długim biegu, gardło piekło ją niemiłosiernie, wnętrze pulsowało stygnącym gorącem. Była wyczerpana.

Powoli zaczynała czuć coś podobnego do wstydu, dziwne uczucie zażenowania na wspomnienie własnego zachowania. Szybko jednak odrzuciła tę myśl. Była dziwką, miała do tego pełne prawo!

On wstał po jakimś czasie, zanurzył się w basenie, przepłynął go, obmył się. Na widok leżącej w bezruchu Rasei uśmiechnął się. Następna, która go błagała, która w końcu się przełamała i sama się na niego rzuciła. Lubił to, lubił je zmieniać. Z wstydliwych dziewczynek w podobne do nimfomanek szalone kobiety.

Szlachcianka powoli zbierała myśli. Czuła się zaspokojona i co najważniejsze nawet zadowolona. Wykorzystał ją, ale do diabła z tym. Była od tego, od wykorzystywania. Zresztą podziwiała go, opanowanie, trzymanie na wodzy podniecenie, swoich odczuć. Skoro on potrafi to można się tego nauczyć… – myślała leniwie i uznała, że spróbuje. Że nigdy więcej nie da się doprowadzić do takiego stanu. Ale bądź co bądź było jej dobrze, nie chciała się nawet ruszyć. Przymknęła oczy i niedługo potem poczuła lekkie muśnięcie warg na swoich, klepnięcie w pośladek i odgłos oddalających się kroków. Leżała, odpoczywała.

Scroll to Top