Wrrrau!

Wpadłam do domu jak burza. Mieszanina podniecenia, tęsknoty, ekscytacji i radości wprawiała mnie w niesamowity nastrój. Miałam ochotę skakać, krzyczeć, tańczyć i obwieścić swoje szczęście całemu światu. Tak! Wy wszyscy wiedzcie! Dowiedzcie się teraz! Czemu jesteście tacy ponurzy, no ludzie? Dlaczego nikt się nie uśmiechnie? – myślałam, jadąc autobusem. Bo przecież dzisiaj był ten dzień! Dzisiaj właśnie mój Ukochany przyjeżdżał, wracał do mnie! Po całych trzech tygodniach na drugim krańcu kraju. Po trzech tygodniach na jakimś idiotycznym wyjeździe z pracy. No ja wiem, wiem, to Jego, tfu, nasze, źródło utrzymania, nie licząc też mojej pracy, zarabia tam nieźle… Ale trzy tygodnie?! Nie przesadzajmy.

Z roztargnieniem odrzuciłam torebkę na podłogę, szybko ściągnęłam szpilki, żakiet. W ogóle nie mogłam skupić się dzisiaj na pracy. Po głowie chodziły mi tylko myśli o Nim, o tym jak Go przywitam, jak spojrzy na mnie tymi głębokimi oczami, jak mnie dotknie, przytuli… Wyrwie jęk z moich ust…mmm. Kusząca bielizna? Czy może jakiś mały teatrzyk? Uwięziona dziewica lub drapieżna kotka broniąca się z całych sił, a potem uległa? A może mały akcent, niby spokojna kolacja, z wibrującym w powietrzu podnieceniem, elegancką sukienką… i brakiem bielizny pod nią? Lub po prostu cieniutka czarna wstążka zawiązana na szyi i nic więcej? Ot, „Jestem Twoim prezentem”? Tysiące pomysłów na sprawienie Mu przyjemności przewijało mi się przez głowę.

Mój kochany miał wrócić około 19, a na zegarku była aktualnie 16:30. Uznałam więc, że mam jeszcze dużo czasu. Uwielbiałam ten czas. Czas tylko dla siebie, tylko na pielęgnację, nacieranie się pachnącymi egzotycznie balsamami, na wybór bielizny, zrobienie makijażu. To był mój taki odpoczynek, odprężenie oraz pobudzenie wyobraźni.

Z każdą porzuconą na podłogę częścią garderoby moje fantazje i myśli stawały się coraz śmielsze. Obrazy widziane kiedyś, utrwalone w umyśle pojawiały się jak na zawołanie, sprawiając, że przyjemne ciepło między nogami coraz bardziej dawało o sobie znać.
Naga pobiegłam po schodach na górę, w stronę łazienki. Lubiłam tak porozrzucać wszystkie rzeczy, zostawić nieład, beztrosko wskoczyć pod ciepły prysznic.

W połowie schodów przystanęłam zdziwiona. Byłam prawie pewna, że słyszę szum wody, strumieni uderzających o brodzik. Marcin? – przemknęło mi przez myśl. Niemożliwe! Przecież miał wrócić dopiero wieczorem. Ale właściwie to kto inny? To mógł być tylko On! Zamruczałam radośnie i ostatnie kilkanaście stopni przeskoczyłam co dwa. Zwolniłam w długim korytarzu prowadzącym do łazienki. Wiedziałam, że jeśli odpowiednio cicho otworzę drzwi to pośród szumu wody On nic nie usłyszy, więc będę mogła baaardzo miło Go zaskoczyć. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Przez chropawą ściankę kabiny dostrzegłam Jego wysoką sylwetkę. Z szerokim uśmiechem na twarzy uchyliłam delikatnie jedno skrzydło kabiny. Miałam szczęście, akurat zmywał pianę z głowy, nic nie widział. Miękko weszłam do środka, od razu przylgnęłam do Niego całym ciałem. Drgnął zaskoczony, prychnął, kiedy woda dostała Mu się do nosa. Parsknęłam, przytuliłam głowę do Jego piersi. Otworzył oczy, objął mnie mocno rękami w pasie, odsunął od strumienia wody.

Uniosłam głowę, przyciągnęłam Jego kark do siebie, gwałtownie wpiłam się w usta. Dotyk Marcina, jak zawsze po tak długiej rozłące odezwał się dreszczem w moich lędźwiach. Pocałunek wydawał się czymś niesamowitym, obezwładniającym. Był jak pierwszy całus w życiu, tak nowy i nieznany, wspaniały. A chwilę potem zmienił się w doświadczony taniec, szaleństwo warg i języków. Marcin naparł na mnie, na plecach i pośladkach poczułam lodowaty dotyk kafelków. Pisnęłam cichutko, mocniej objęłam Go za szyję. Ręka mojego Ukochanego powędrowała w stronę mojej piersi, palce ścisnęły sutek. Achhh… Skręciłam się z rozkoszy, ugięłam nogi. Znał mnie, znał moje ciało na pamięć. Szarpnęłam się, kciukiem przejechałam po nasadzie Jego penisa. Zamruczał, rozluźnił się. Odwróciłam się tyłem, pupą otarłam o Jego biodro, udo, pokręciłam trochę tyłeczkiem, znów otarłam. Czułam jak Jego męskość rośnie i twardnieje, widać było, że trzy tygodnie celibatu i Jemu dały się we znaki. Ale nie, kochany… Nie tak szybko… Ja też miałam na Niego straszną ochotę, chciałam już czuć Go w sobie. Jego duże dłonie na swoich piersiach. Ale wbrew sobie, z czystej przekory, miałam ochotę się trochę podroczyć. Zanim zdążył mnie dotknąć obróciłam się z powrotem, pogładziłam Go po biodrze i szybkim ruchem pchnęłam na boczną ścianę prysznica. Teraz On syknął z cicha, czując zimno na plecach.

Pocałowałam Go mocno, ale krótko, uklękłam, zręcznie wymykając się z ramion mojego kochanka. Pomasowałam dłonią woreczek, objęłam męskość ustami. Jęknął, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Wzięłam go głębiej, poruszając tym samym językiem, zataczając małe kółeczka. Zacisnął palce na moich ramionach, a ja uśmiechnęłam się w myślach. Lubię fellatio, cokolwiek myślą o tym inne kobiety. To świetny sposób na sprawienie swojemu partnerowi przyjemności, więc przed czym tu mieć opory? Mmm, Jego penis miękko wsuwał się i wysuwał z moich ust. Przy nasadzie, gdy prawie miałam go całego zaciskałam lekko wargi, na co Marcin reagował pełnym rozkoszy westchnieniem. Ujęłam Jego męskość od spodu, zaczęłam miarowo zaciskać rękę, to liżąc go po główce, to znów biorąc do ust. Przymknęłam oczy, rozluźniłam się czując jak ciepła woda obmywa mi plecy. Nagle Marcin szarpnął mnie za ramiona do góry, zaskoczona straciłam równowagę i poleciałam na chłodne kafelki, przylegając do nich policzkiem i piersiami. Mój Kochany nogą rozszerzył mi uda, przytrzymał za kark, stanowczo, lecz nie zadając bólu, w geście dominacji. Natychmiast poczułam przypływ podniecenia, jęknęłam z zadowolenia. Znał mnie na pamięć.

– Aa… mmm…a! – krzyknęłam, gdy wszedł we mnie gwałtownie. Ból momentalnie zmienił się w obezwładniającą rozkosz. Marcin dobijał do końca mocno. Nogi prawie się pode mną ugięły, Jego silna ręka przytrzymała mnie w pasie, druga kurczowo zaciśnięta była na biodrze, jeszcze potęgując doznania. Mój Ukochany uniósł mnie lekko, a ja wyrzucałam biodra do tyłu, prawie krzyczałam: „O tak, tak, jeeeeszczeee!!!”

Penis poruszał się we mnie, mój mężczyzna co chwilę przyciskał mnie do chłodnych kafli, a ja nie miałam nic przeciwko. Tak bardzo chciałam Go już czuć, przez ostatnie kilka nocy wręcz wariowałam sama w łóżku. Gładził moją talię, piersi, uda, a moje wnętrze przyjmowało go zachłannie, współgrając ze mną. Czułam, że zbliża się orgazm. Był już gdzieś na granicy, tak blisko, jeszcze ze dwa ruchy, dwa pchnięcia. Błysk! Świat zawirował, zniknęły kształty, ciemnozielone kafelki, światło, ciepła woda. Zniknęły myśli, świadomość. Była tylko przyjemność, rozkosz, tylko odczucia, gorąco, drżenie ciała, wszystko wokół drżało, kręciło się jak w kalejdoskopie, a ja krzyczałam. Krzyczałam urwanie, głośno, a krzyk zamieniał się w jęk. Moje paznokcie drapały ścianę. Marcin eksplodował tuż po mnie, przycisnął moją pupę mocno do siebie, jęknął mi do ucha, przylegając do moich pleców całym ciałem. Nim też wstrząsały dreszcze, przyciskał mnie kurczowo, a ja czułam jak Jego sperma wypełnia moje wnętrze.

Świat powoli, bardzo powoli materializował się z powrotem. Prawie nie upadłam, gdy wysunął się ze mnie, Jego ramię mnie podtrzymało. Westchnęłam, zamruczałam z ogromnym zadowoleniem, przytuliłam się do Niego z rozleniwieniem. Objął mnie delikatnie, skierował na nas prysznic. Strugi wody spowodowały dreszcz na całym moim ciele, wkradając się w wyczulone teraz dużo bardziej zakamarki mojego ciała.
Ramiona Marcina zacisnęły się mocniej, a ja odgięłam głowę do tyłu pozwalając, by woda spływała mi po szyi i piersiach. On uśmiechnął się, pogładził mnie po prawej piersi, musnął sutek. Wbiłam palce w Jego plecy, syknęłam z wyrzutem.

Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, rozkoszując się bezczynnością i swoją nagością. W końcu, uspokojona już zadarłam głowę do góry, polizałam Go po wargach. Z mokrymi włosami, rzęsami, twarzą i torsem, po którym spływały strużki wody wyglądał cudownie. Ponownie poczułam tętniące podniecenie wzbierające się między nogami. Był taki seksowny, męski. Mój mężczyzna.
– Mmm… witaj w domu…
– Cześć, laleczko – uśmiechnął się lekko.
Wiedział, że nie lubię jak tak do mnie mówi. Ale to nie było w stanie w jakikolwiek sposób mnie zdenerwować, zepchnąć radości, którą czułam gdzieś w głąb mnie. O tym oczywiście też wiedział.

Cóż, to nie moja wina, to geny. Zawsze byłam malutka, wręcz filigranowa. Niebieskie oczy i gęste ciemne włosy upodabniały mnie do lalki, małej laleczki. Gdy byłam młodsza wszyscy szczebiotali nade mną:”Och, ma twarz jak laleczka, jakie to urocze!” Ysz. Nie cierpiałam tego. Ale On jest moim Ukochanym… I jakieś przywileje mu z tego tytułu przysługują.
Wyłączyłam wodę, wyciągnęłam Go za rękę z kabiny, szybko owinęłam się ręcznikiem i posyłając Mu znaczące spojrzenie zniknęłam za drzwiami sypialni.
Padłam na miękkie łóżko, przymknęłam oczy. Lubiłam tak leżeć. Nie pod kołdrą, na niej, czując chłód materiału. Lubiłam czekać, oczekiwać Jego kroków, wręcz drżeć z pragnienia dotyku.

Rozmyślałam leniwie, kiedy nagle znalazłam się w miękkim uścisku. Nie usłyszałam nawet, kiedy wszedł! Czułam Jego pierś na swoich plecach, męskość swobodnie dotykała moich pośladków. Westchnęłam, poruszyłam biodrami leciutko.
– Mmm, przestań… – mruknął, mi do ucha, przygryzł małżowinę. Parsknęłam. Jasne, „przestań”. Tyle było w tym chęci, tyle podniecenia, że grzechem byłoby zastosować się do tej prośby. Bardziej ochoczo poruszyłam pupą, śmiejąc się przy tym cicho.
– Grraur. – Odwrócił mnie jednym ruchem twarzą do siebie, przytulił mocno.
– No dobra – wymruczałam z twarzą przyciśniętą do Jego piersi. Ręka Marcina szybko przesunęła się na moje biodro, pogładziła pośladki, lekko dotknęła szparki.

Wyprężyłam się w uścisku, ale nie miałam szans. Byłam tuż po orgazmie, najmniejszy dotyk w to najczulsze miejsce sprawiał, że wariowałam.
– Mrr… – wydobyłam z siebie pomruk niezadowolenia. – Przestań.
– Taak? Przestań?
– Szlag! – szarpnęłam się. Znów nic. Rozluźniłam mięśnie w akcie rezygnacji – Mścij się, proszę bardzo.

– Dziękuję… – tchnął mi do ucha. Jego ciepły oddech owionął mi szyję. Uwielbiałam, kiedy tak robił. Ach! Wygięłam korpus do tyłu, przeszedł mnie dreszcz. Taki dziwny, niby kojarzący się z rozkoszą, ale jednak zbyt intensywny, by mógł być przyjemny. Wtuliłam się w Niego bardziej, ziewnęłam i przymknęłam oczy. Byłam niezwykle rozluźniona, miałam ochotę po prostu leżeć bezczynnie i odpoczywać, pozwolić płynąć myślom swobodnie. Cieszyłam się z Jego przyjazdu, cieszyłam się, że mogę leżeć tuż obok, czuć Jego ciepłe dłonie, krzyżować z Nim spojrzenie i uśmiechać się wesoło. Czułam się bardzo na miejscu, tak bardzo bezpieczna. Teraz nie liczyło się nic innego tylko ta chwila, ten moment przyjemności, bezpieczeństwa i radości. Lubiłam te chwile. Leżeliśmy w bezruchu przez dłuższą chwilę, gdy Jego dłonie znów sięgnęły między moje nogi. Parsknęłam, momentalnie wyskoczyłam z łóżka, prychnęłam na Marcina. Wyglądał niezwykle seksownie. Z ramionami skrzyżowanymi za głową, lekkim ciepłym uśmiechem na ustach, włosami skrzącymi się jeszcze od kropelek wody. I tymi cudownymi dwoma liniami schodzącymi od umięśnionego brzucha przez podbrzusze, zbiegającymi się…niżej. Mrrrmm… Uwielbiałam Jego ciało. Lubiłam Mu się przyglądać. Widzieć ten błysk zdziwienia w oczach mojego Ukochanego, kiedy zastanawiał się o czym myślę. Pomachałam mu ręką, pokręciłam pupą i tanecznym krokiem zeszłam po schodach do kuchni.

– Chodź, zjemy coś, zgłodniałam! – krzyknęłam z przedpokoju.
Wyciągnęłam chleb, z lodówki pomidory, ogórka, ser biały. Wszystko to ułożyłam na szerokim kredensie, wyjęłam deseczkę do krojenia i cienki nóż. Po chwili poczułam Jego pocałunek na karku. Odwróciłam się, stanęłam na palcach i liznęłam Go w szyję.
– Ile chcesz? Czy może już jadłeś od razu po przyjeździe? – spytałam, rozrywając folię od chleba. – Och, opanuj się! – zrzuciłam Jego ręce ze swojej talii. Miałam na sobie sięgający zaledwie bioder fartuszek z zabawnym nadrukiem przedstawiającym uniform francuskiej pokojówki. Kupiły mi go kiedyś znajome, ot, dla śmiechu. Jak widać przydawał się. Zdążyłam narzucić go na siebie przed wejściem do kuchni, wisiał na klamce, gdzie specjalnie zresztą go zostawiłam.

– Opanuj? – znów szept wprost do ucha. Przyjemne ciepło ponownie rozlało mi się między nogami, ręka z nożykiem zastygła w bezruchu. – Czy ja przyjechałem po trzech tygodniach do mojej małej kochanej kobietki i mam się opanowywać?

Silne ręce pewnie objęły moje piersi przez materiał fartuszka, zaczęły masaż. Spięłam mięśnie, przymknęłam oczy. Uwielbiałam takie pieszczoty, lekkie uszczypnięcia sutków. W kilka chwil doprowadzało mnie to do czerwoności. Jego zręczne palce przesunęły się pod materiał, zaczęły zataczać małe kółka wokół aureoli, nieubłaganie zbliżając się coraz bliżej środka. Zajęczałam, zaczęłam wić się w Jego uścisku. Ale mój Kochany nie zmienił tempa, powoli i zdecydowanie sprawiał, że już nie mogłam doczekać się Jego dotyku bliżej, mocniej.

Chciałam, by wyrwał ze mnie pełen rozkoszy i prośby jęk. Prośby o więcej. W końcu Jego palce zacisnęły się na sutkach, a ja odpłynęłam na momencik, podparłam się rękami o błyszczący na czarno blat. Dłonie przesunęły się w dół, pogładziły moją talię, ruchliwy język wkradł się do ucha, zataczał małe kręgi na szyi, zęby przygryzły kark. Rozsunęłam szerzej nogi, rękami straciłam na podłogę pomidora. Jego palce podrapały mnie po kręgosłupie, przesunęły się miękko po całej długości pleców, dotarły do mojego skarbu. Byłam już wilgotna, wręcz wyczekiwałam tego dotyku. Poruszyłam ochoczo biodrami, pomagając mu w głębszej penetracji. Do jednego palca dołączył drugi. Marcin wchodził we mnie rytmicznie, co jakiś czas masował pośladki i znów wracał do mokrego wnętrza. Z każdym ruchem czułam jak moje podniecenie wzrasta. Paznokciami drapałam blat, nie zwracałam już uwagi na jednostajne jęki wydobywające się z moich ust. Coraz głośniejsze jęki. Mój Ukochany nagle objął moją szparkę całą dłonią, zaczął masować, nie przestając pieścić piersi drugą ręką. Byłam już całkiem mokra, palec, który we mnie wsunął w czasie masażu ślizgał się w środku przyprawiając mnie o coraz to częstsze jęki rozkoszy. Pieszczoty piersi stały się bardziej stanowcze, a ja poczułam Jego rosnącą męskość dotykającą mojego pośladka. To sprawiło, że obudziła się we mnie bestia. Krzyknęłam, zawarczałam i z szaleńczym uśmiechem na ustach wyrwałam się z Jego uścisku, odwróciłam, wpiłam w usta Marcina, przyciągając Jego kark ku sobie. Całowałam go gwałtownie, chciałam więcej, więcej, jeszcze! Wrrrrau! On, zaskoczony, objął mnie w pasie, przycisnął mocno do siebie.

Znów się wyrwałam, jak tygrysica, której nie można uwięzić, zasyczałam, wskoczyłam na blat, usiadłam i rozszerzyłam szeroko nogi, nęcąc Go tym niezwykłym widokiem. Mój Ukochany nie dał się zdominować, od razu ukląkł, Jego gorący język podrażnił moją mokrą muszelkę, a ja patrząc na Niego z góry złapałam się mocno zakończeń blatu. Kochałam seks oralny, ten delikatny dotyk wspomagany pracą palców, te pocałunki we wnętrzu ud, miękkie uczucie gorąca tak głęboko jak tylko można. Głowa Marcina poruszała się w górę i w dół, a Jego język to przesuwał się po moich nabrzmiałych do granic możliwości wargach to pieścił łechtaczkę wyrywając ze mnie głośny niski jęk. Jego dłonie dotykały moich bioder, przyciągały je do Niego, a On całował i ssał łechtaczkę co przyprawiało mnie o niekontrolowane wicie się ciała na chłodnym blacie kredensu. Mokre wargi zwiedzały powoli każdy zakamarek mojego skarbu, dotyk długiego języka był jak najwspanialsza pieszczotą na świecie. Wreszcie nie wytrzymałam. Pociągnęłam Go za włosy do góry, szerokim ruchem ręki zrzuciłam z blatu deskę i resztę jedzenia, przyciągnęłam Jego biodra do swoich. Nie opierał się, wbił się we mnie mocno, a ja eksplodowałam krzykiem mocno zaciskając paznokcie na Jego karku.

Marcin przytrzymał mnie mocno za biodra, przysunął bliżej do siebie, tak, że mój brzuch prawie dotykał Jego, zdjął z blatu, dłońmi podtrzymał za pośladki i uniósł. Był ode mnie dużo silniejszy, większy i wyższy, więc utrzymanie mnie w takiej pozycji nie sprawiało mu większych trudności. Poruszając się we mnie przytknął moje plecy do ściany i wbijał się coraz mocniej, głębiej. Traciłam poczucie świata, jęczałam, krzyczałam, drapałam Jego kark i plecy. Przenieśliśmy się na przedpokój, znów poczułam chłód ściany. Marcin całował mnie gwałtownie w usta, szyję, policzki, a ja jak szaleniec, jak obłąkana szukałam spotkania z Jego językiem. Byłam obłąkana, byłam szalona! Byłam bestią, drapieżnikiem, byłam czystym pożądaniem, czystą rozkoszą i krzykiem! Uchyliłam lekko powieki. Naprzeciw siebie miałam ogromne lustro. Widziałam swoją spływającą potem twarz, rozczochrane czarne włosy, błyszczące z podniecenia oczy, otwarte w nierównym oddechu usta. Swoje dłonie zaciśnięte na plecach mojego Jedynego, Jego umięśnione lekko ramiona, tak silnie przytrzymujące mnie teraz. Czerwone pręgi od moich paznokci.

Ruchy Marcina były coraz gwałtowniejsze, ostrzejsze. Ja znów przestawałam widzieć, słyszałam tylko Jego przyspieszony oddech, czułam mokre pocałunki na całej twarzy. Jego niesamowite usta przylgnęły do moich piersi, ssały sutki, całowały dekolt. Zatracałam się, nie widziałam już nic, tylko czułam. Czułam dotyk, pchnięcia, wilgoć. Słyszałam. Szybki oddech, Jego ciche jęki, mieszające się z moimi, głośnymi i nieopanowanymi. Czułam zbliżający się orgazm, wszystkie mięśnie spinały się coraz bardziej, cała powierzchnia ciała stawała się tysiąckrotnie bardziej wrażliwa, każdy dotyk zaczynałam odczuwać bardziej, intensywniej.

– AAAA!!! Mmmmm, ahhhh, kochany… AAAA….!!! – Szaleńczy orgazm rzucał moim ciałem, gdyby nie mocny uścisk Marcina upadłabym na ziemię. Nic nie widziałam, słyszałam tylko własny świdrujący w uszach krzyk. Tak miękko, tak dobrze, ach, jeszcze, jeszcze, nie przestawaj, mmm… Po chwili doszedł on, krzyknął głucho, a ja poczułam jak eksploduje we mnie , jak Jego drżące ręce zaciskają się na moich pośladkach. Jęczałam jeszcze przez chwilę, coraz ciszej, coraz bardziej leniwie. Marcin chwiejnym krokiem przeszedł kawałek, opadliśmy na skórzaną sofę. Bardzo powoli wysunął się ze mnie. Wydałam z siebie zduszone westchnienie, zacisnęłam mocno uda, oddychałam głośno z zamkniętymi oczami. Czułam jak sperma zmieszana z moimi sokami wolno spływa mi po wnętrzu ud. Mój kochany leżał tuż obok, nadal z naprężoną męskością, opadającą już teraz nieco i dyszał ciężko, zaciskając palce na obiciu sofy. Drżąc przylgnęłam do Jego piersi, przytuliłam się bardzo mocno. On po chwili uchylił powieki, uśmiechnął się szeroko, otoczył mnie ramieniem, pocałował w skroń.

– Opanuj… się… ech… – powiedział cicho, dotykając moich pośladków. Szarpnęłam się, odsunęłam. – No już, dobrze… – Zagarnął mnie do siebie, przytulił znowu. – Już nic nie robię.
– Mhm. – Mruknęłam nieprzekonana. Czułam się tak błogo, tak cudownie.
– Kocham cię, moja piękna.
– Teraz to kocham, cholera… Bo ci uwierzę…

Odwrócił moją głowę do siebie pocałował długo, spojrzał z rozbawieniem w moje oczy. Wierzyłam, tak czy tak. A to spojrzenie było tego potwierdzeniem.
– A ja tęskniłam, kochanie… – powiedziałam jeszcze cicho i wtuliłam się w Niego. Stygliśmy, odpoczywaliśmy, opanowywaliśmy się. Tygrysica gdzieś zniknęła, teraz leżała zwinięta i odpoczywała, tak jak ja. Ale już niedługo się obudzi, znowu… Wrraur!

Scroll to Top