Dupcia Madzia – Pierwsza Kara

Wtorek, 4 grudnia 2007 roku. Godzina 16:30

Ciało Magdy przeszedł niemiły dreszcz. Czuła jak mięśnie ściągają jej się ze strachu a w ustach robi się sucho. Głos ojca dopadł ją w przedpokoju kiedy chciała przemknąć niezauważona przez nikogo do swojego pokoju. Zamierzała po cichutku zamknąć się w pokoju, odkładając jak najdalej spotkanie z własnym tatą. Niestety, ostry ton siedzącego w kuchni mężczyzny nie pozostawiał już dla niej żadnych złudzeń – jej plan zupełnie legł w gruzach.

Na co czekasz, idiotko? Oguchłaś, czy co? Chodź tutaj natychmiast!
Rzuciła swój plecaczek w kąt ciasnego korytarza i sztwnym krokiem ruszła w stronę kuchni. Czułą się naprawdę kiepsko. Limit przykrych doświadczeń na ten dzień złośliwie nie chciał się wyczerpać.

Stanisław Wojnowski był człowiekiem dobrze zbudowanym, mężczyzną wyglądającym na oko jak trzydziestolatek. Na jego głowie nie było ani śladu siwizny, pokrywała ją krótka ciemnobrązowa fryzura. Spod podkoszulka widać było jego umięśnione ręce, mocnymi dłońmi trzymał lekko zmiętą gazetę. Twarz nie była wcale sympatyczna, złowrogie spojrzenie piwnych oczu strzelało w kierunku Madzi spod lekko krzaczastych brwi. Magda od zawsze bała się ojca, który nigdy tak naprawdę nie okazywał jej zbyt ciepłych uczuć. Można by stwierdzić pewnie, że biedna dziewczyna nigdy nie zaznała prawdziwego ciepła rodzinnego, jednak tak bardzo przywykła do niektórych sytuacji i atmosfery jej domu, że stało się to dla niej prawie że naturalne. Kiedyś wprawdzie jej ojciec był dla niej tylko oziębły, potem zrobił się agresywny, złośliwy, a ostatnio i bardzo brutalny. Wszystko działo się na przestrzeni kilku lat, ale prawdziwy przełom nastąpił w 2005 roku, kiedy mama Magdy poważnie zachorowała.

Dziewczyna nie miała tym razem jednak zbyt wiele czasu na przemyślenia. Ojciec Magdy odłożył gazetę i przemknął po niej wzrokiem. Minę miał wyraźnie zdenerwowaną, zdegustowany jakby wzrok zatrzymał się na oczach dziewczyny. Spojrzenia zderzyły się, a oczy Madzi wyraźnie wypełniły się strachem i niepewnością. Rzadko spoglądała w jego oczy, zawsze przegrywając i tak przesądzony już pojedynek. Ojciec Magdy skrzywił się.
· Wiesz która jest godzina?

Magda zachowała się stuprocentowo zgodnie według wzorca dziecka karconego przez rodzica – skrzyżowane ręce trzymałą za plecami a smutny wzrok wbiła w podłogę, obowiązkowo przygryzając dolną wargę. Cisza trwała dość krótko.
· Jest wpół do piątej. Kończysz zajęcia o szesnastej, prawda?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Zamiast tego opuściła niżej główkę, jej kucyki opadły na miejsce w którym biust wypychał do przodu sweterek morskiego koloru. Pan Wojnowski kontynuował wykład.
· Jeśli kończysz o szesnastej to piętnaście minut później masz być już na miejscu, zrozumiano?
Magda kiwnęła głową. Cokolwiek nie powiedział, musiało się spełnić. Do tego też już zdążyła przywyknąć.

Ojciec Magdy potrząsnął gazetą i pokręcił głową, wracając do lektury. Ciągle czułą buchającą od niego złość. Nie patrząc już na córkę rzucił jeszcze polecenie.
· Jestem głodny. Przypominam, że im dłużej spóźniasz się z obiadem, Dupciu, tym gorzej dla ciebie.

Natychmiast zrozumiała polecenie. Równocześnie dopiero teraz zdała sobie sprawę, że dziś jadła tylko sniadanie wcześnie rano i tym samym zdążyła zrobić się już mocno głodna. Zakasała rękawy swetra i odwróciła się, szukając jakiegoś nadającego się do użycia garczka. Schyliła się, szukając w szafce przy podłodze. Nie mogła widzieć jak jej tata podnosi na chwilę wzrok z gazety i przenosi go na wypiętą pupę Magdy. Gdy wstała, smagnął wzrokiem po jej kształtach jeszcze raz i wrócił do przeglądania prasy.

W mieszkaniu panowała niemal zupełna cisza, nie licząc odgłosów gotowania. Magda wywnioskowała, że są w nim tylko we dwoje. Jej młodszy brat Tomek, pewnie wyszedł gdzieś z kumplami, a mama? Mandi nie miała pojęcia gdzie mogła byc jej mama. Nastawiła ryż i wróciła do krojenia kiełbasy. „Zrobie mu jego ulubione leczo, może wtedy trochę mu przejdzie” – myślała dziewczyna. Zdawało jej się, że cały czas czuje napięcie panujące w pomieszczeniu.

Gotowanie wychodziło jej już prawie atuomatycznie, przez kilka lat zdążyła się już wyrobić. Przypomniała sobie, że gotowanie stało się jej codziennością w momencie kiedy jej mama znalazła się w szpitalu. Magda miała wtedy szesnaście lat. Nie było to jednak jedyna zajęcie które spadło na nią w tamtym momencie. Zaczęła zajmować się sprzątaniem mieszkania, praniem ubrań zarówno swoich jak i swojego taty i brata. Co ciekawe, w zakresie jej obowiązków znalazło się też doglądanie stanu technicznego samochodu państwa Wójcickich, sprzątanie piwnicy czy nawet drobne remonty w mieszkaniu. Wszystko to spowodowało niestety, że Magdula nie miała zbyt dużo czasu który mogłaby poświęcić nauce, czego poważne skutki odczuwła obecnie. Zresztą, jej przygoda ze światem nauki od zawsze była dla niej rzeczą nieprzyjemną i przykrą. Nawet teraz było nie tak jak trzeba – wszyscy równieśnicy Magdy w jej klasie mieli po 17 lat, gdy ona jedna jedyna skończyła w tym roku 19, wciąż będąc w drugiej klasie liceum.

Gdy znajdujący się na parapecie telefon brutalnie przerwał ciszę panującą wokoło, Magda o mało nie upuściła noża którym kroiła warzywa. Pan Wójcicki prychnał niechętnie i sięgnął po słuchawkę, jednak zatrzymał rękę w powietrzu gdy w głębi mieszkania rozległ się cichy hałas. Magda usłyszała odgłos szybkich kroków.
· To pewnie do mnie, tato. Odbiorę. – rzucił jeszcze z korytara jasnowłosy chłopak.
Mężczyzna powrócił do lektury gazety, podczas gdy Tomek, brat Magdy wbiegł na bosaka do pokoju i podniósł słuchawkę. Dziewczyna wróciła do przygotowywania posiłku.
Tymaczasem Tomek odebrał telefon, przychylając się przez stół aby go dosięgnąć.
· Halo? – odezwał się do słuchawki. – Tak.
Zamilkł na chwilę, widocznie słuchając swojego rozmówcy. Po chwili zrobił kwaśną minę i kręcąc głową podał słuchawkę ojcu.
· Pomyłka, to do ciebie tato.
Pan Stanisław odrzucił gazetę od niechcenia i sięgnął po aparat. Tomek odwrócił się i skierował się w stronę wyjścia z pokoju, jednak zatrzymał się jeszcze w progu i rzucił z uśmiechem patrząc na Magdę i na rozstawione naczynia.
· Jeśli będzie nie dobre… – zamiast kończyć zdanie puścił siostrze oko i wrócił do swojego pokoju.
Magda odruchowo chciała odpowiedzieć, ale orientując się, że jej ojciec może ją usłyszeć w ostatniej chwili zamieniła „spieprzaj idioto” na „sprawdzisz potem”. Wkurzona mocniej nacisnęła nóż.

· Rozumiem. Rozumiem. Tak. Do widzenia. – rozmowa telefoniczna której Magdula nie poświęciła zbytniej uwagi dobiegła końca. Pan Wojnowski odłożył słuchawkę ale nie wrócił już do przerwanej lektury gazety. Zamiast tego patrzył się wprost na córkę.
· Moja kochana córeczko… wiesz może kto to właśnie do mnie dzwonił?
Magdę na sam dźwięk tych słów zmroziło. Zamarła w bezruchu, ale w jej głowie szalały rózne nieprzyjemne myśli. Nie miała pojęcia, że rozmowa która odbyłą sięprzed chwilą była własnie o niej. Nie odpowiedziała, w zamian za to czekałą tylko na rozwój wydarzeń, z bardzo ponurym nastawieniem.

· Przed chwileczką odbyłem bardzo ciekawą rozmowę z twoją wychowawczynią. Zgadnij co ta miła pani mi powiedziała. Hm?
Poczuła, jak nogi lekko się pod nią uginają, jednak zdołała ustać w miejscu podpierając się o szafkę. Nie odwróciła się nawet do swojego ojca.
· Podobno dzisiaj dostałaś kolejną banię z matmy. Kolejną, to znaczy jedenastą w tym półroczu. Podobno też, a raczej na pewno, masz ze mną przyjść na nastepne zajęcia z matematyki na rozmowę o twoich idiotycznych wyczynach, tak dziwko?! – osatnie zdania wykrzyczał już zrywając się na nogi i stając tuż za nią.
Poczuła szarpnięcie za ramię, zmuszające ją do odwrócenia się frontem do ojca. Jej wzrok momentalnie opadł na podłogę, zatrzymując się na butach swojego taty, który trzymał ją teraz mocno za ramiona. Magda poczuła nagle, że kurczowo trzyma coś w prawej ręce. Kątem oka dostrzegła ów przedmiot i do jej głowy nareszcie doszła informacja co to takiego.

Pan Wojnowski potrząsnął nią jak lalką.
· Ty cholerna idiotko! Kiedy miałaś zamiar mi pwoiedzieć, co? – zawiesił na chwilę głos – Pytam się!
· Ja… przepraszam. Chciałam najpierw zrobić obiad… – jak zwykle w takich przypadkach w ustach brakowało wilgoci aby mówić wyraźnie. Dłonie samoistnie zaciskały się z każdą następną chwilą.

Tata Magdy parsknął. Ona tymczasem powoli przesuwała drżącą rękę tak, aby znalażła się nad blatem kuchennym.
· No tak… oczywiście! Zapomniałem przecież, że ty nie potrafisz jednocześnie robić cokolwiek i mówić! A jak masz zamiar rozwiązać problemy w szkole zanim cię stamtąd wypierdolą moja droga?
Dziewczyna zdołała rozchylić zesztywaniłe palce i cicho odłożyła nóż na bok. Jej głowa opuściła się jeszcze odrobinkę niżej.
· Nie wiem jeszcze jak… – przyznała cicho.

Mężczyzna zaśmiał się złowrogo i jednym szarpnięciem popchnął Magdę wprost na stół kuchenny. Zdążyła zamortyzować uderzenie, pochylając się i zapierając rękoma.
· Ja też nie wiem do cholery jak to zrobisz! Ale mam sposób żeby ci pomóc, kretynko! Co powiesz na pięćdziesiąt klapsów na ten twój głupi tyłeczek?
Magda nie zdążyła zareagować inaczej niż stłumionym piskiem, kiedy potężny mężczyzna oparł jedną rękę na jej plecach, przyciskając ją do ceraty w malowane kwiatki udającej obrus. Zapierała się rękami mocno, jakby chciała ćwiczyć robienie pompek, ale waga i siła ojca zdecydowanie brały górę.

Krzyknęła, gdy pierwsze uderzenie odbiło się od jej pupy, odzianej w obcisłe jeansy bez kieszonek z tyłu. Gdy jej typięte krągłości zaliczyły kolejnego, jeszcze mocniejszego klapsa Magda zaczęła płaczliwie błagać:
· Proszę…! Taaatoo…! Nieee…! AŁA!! – następne uderzenie bezlitośnie klasnęło o jej tyłek.
Magda mimo paniki i ogrniającego uczucia bólu starała się liczyć uderzenia, gubiąc się niestety gdzieś w okolicach dziesiątego. To było już drugie nieoczekiwane lanie ego dnia i miała tego serdecznie dosyć, jednak tak samo jak w poprzednim przypadku nie miała praktycznie żadnego wpływu na przykry bieg wydarzeń.

· Ooo tak…! Właśnie! – pan Wojnowski odezwał się do bitej córki – Mocniej! Może to wreszcie ci pomoże, w końcu i tak myślisz dupą a nie głową, prawda?!
Dziewczyna nie wytrzymała, zaczynając łkać poczuła jak morke strużki powoli płyną po jej policzkach, zostając strząśnięte tuż przy następnym uderzeniu jakie poczuła.
Z każdym klapsem jakie dostawała czułą też, że ręka bijącgo ją mężczyzny zostaje na jej pupie odrobinkę dłużej, aż w końcu po zdawało by się niezliczonej ilości uderzeń jego dłoń pozostałą na obolałych pośladkach Magdy, zmysłowo masując je przez naprężone spodnie. Chwilę potem, odezwał się słyszalnie zdziwiony.

· No, no…. proszę bardzo. – odezwał się jej tata. – Tego się nie spodziewałem. Magda, ty nie masz nic pod spodem!
Wzięła głeboki wdech, ale spóźnione błaganie nie zdążyło opuścić jej ust. Jednym ostrym szarpnięciem pan Wojnowski zszarpnął spodnie Magdy, które pozbawione guzika łatwo rozsununęły się i poddały. Poczuła, jak czerwieni jej się cała twarz. Na wprost niej leżała porzucona gazeta, a Madzia błędnym wzrokiem odcyfrowała nagłówek – „Dwanaście rodzajów męskości”. W tej chwili wiedziała, że ma do czynienia z tym najgorszym.

Tata Magdy ciągle przyciskając ją do stołu zajął się dotykaniem obnażonej pupy swojej nastoletniej córki. Przesuwał rękę po jej gładkich, zaczerwienionych pośladkach, raz po raz zaciskając swoją dłoń na jednym z nich. Magdzie świat znów wirował w przestrzeni podobnej do jej własnej kuchni, wypełnionej jednak upokorzeniem, strachem i bólem. Dopiero kolejny potężny klaps, tym razme wymierzony wprost na jej gołą skórę, a przez co bardziej odczuwalny wyrwał ją i ściągnął do rzeczywistości.
· I bardzo dobrze, suko! – wykrzykiwał z tyumfem między zadawanymi uderzeniami – jeśli tak ci się to podoba, to chyba z tym też muszę coś zrobić, prawda?!
Magda wydawała z siebie stłumione dźwięki w jednolity rytm uderzeń, przygryzając dolną wargę. Pragnęła, żeby to już się skończyło.

· Chyba skorzystam z Kary… Oj tak, Dupciu, chyba znowu czas na Karę… Oj tak… – mówił do niej z wyraźnym zadowoleniem w głosie. Na dźwięk tych słów dziewczyna szeroko otworzyła oczy, ciągle nie pozwalając sobie jednak na otwarcie ust.
· Trzy tygodnie bez majtek! Zero majteczek, iditoko! ZERO!
· Nieeee…! – tym razem Magda nie mogła już powstrzymać płaczliwego jęku.
Więc jednak Kara nadeszła. Jak mogła się łudzić, że skończy się tylko na laniu? Po tych słowach dziewczyna już zupełnie poddała się bezlitosnym biciu, zamykając oczy i stękając bez przerwy.

Kilka minut później pan Wojnowski przestał wymierzać jej klapsy. Zaszedł z boku stołu i kucając przyjżał się półleżącej na stole, zadyszanej dziewczyny. Magda uchyliła zamglone oczy i napotkała jego wzrok w prostej lini.
· To było równe pięćdziesiąt, Dupciu. O dziesięć więcej niż ostatnim razem. Przyłóż się do tej cholernej matematyki, bo następnym razem zamiast dodawania poćwiczymy mnożenie!
Gdy skończył to mówić wstał i wyszedł z kuchni. Magda zadyszana wciąż leżała na stole, słuchając jak warzywa przypalają się na patelni gdzieś daleko za jej plecami.

#

Po kilkunastu minutach zebrała się w sobie i podniosła z blatu. Na kolorowej ceracie, tam gdzie leżała jej głowa było morko. Magda naciągnęła swoje spodnie na obolałą pupę, później ścierką starła ze stołu plamę jej własnego potu, łez i śliny. Jej oddech wciąż był drżący i niespokojny.

Drzwi od łazienki otworzyły się gwałtownie, gdy pan Wojnowski wyszedł, poprawiając pasek od spodni. Przeszedł obojętnie obok wejścia do kuchni i rzucił do Magdy, zakładając swój płaszcz.

· Spieprzyłaś obiad, idiotko. Za to też dostaniesz Karę, ale później. Nie pozwolę ci się zagłodzić, idę zjeść coś normalnego na mieście.

Magda tylko kiwnęła głową, ocierając ukradkiem resztki łez które zawieruszyły się gdzieś w kącikach jej oczu. Kiedy tylko drzwi wyjściowe do mieszkania zamknęły się Magda usłyszała zgrzyt przekręconego drugiego zamkna. Magda miałą tylko jeden klucz, który pasował do głownego zamknięcia drzwi, jednak nigdy nie dostała na własność tego drugiego, który oprócz jej ojca posiadał także Tomek oraz mama Madzi. Ten drugi zamek został założony przez pana Wojnowskiego po tym jak miał dość Magdy wychodzącej z mieszkania gdy była mu „potrzebna”. Więc Magda przestała wychodzić.

Dziewczyna wróciła do kuchni, i omiotła wzrokiem kuchnię. Panował tu teraz niezły bajzel, z warzywami spalonymi na węgiel jako najbadziej rzucającą się dekoracją. Magdula pokręciłą głową i wzdychając zabrała się za sprzątanie.

„Pieknie… zakaz noszenia majtek! Tylko to mogło mnie spotkać! Po prostu zabiję Adriana za to co mi zrobił! Niech go tylko jutro spotkam…!” – wzburzenie Magdy rosło wraz ze stanem czystości pomieszczenia. Po dwudziestu minutach kuchnia na powrót była uporzątkowana, a Magda ocierając brudnym przedramieniem czoło była z siebie w sumie zadowolona. Zburczało jej w brzuchu, sięgnęła więc do lodówki.

Chwilę potem usiadła przy stole, rozkładając zmiętą przez ojca gazetę i stawiając obok talerz z kanapkami. Przy siadaniu poczuła lekkie ukłucie w obolały tyłek, skrzywiła się. Konsumując kanapeczkę z pasztetem zagłębiła się w czytaniu.

#

Kilkanaście minut później Madzia była już najedzona i właściwie zapomniała już o przykrościach które spotkały ją tego dnia. No, może prawie zupełnie, jako że wciąż była nieopisanie zła na rudego Adriana z jej klasy. „Juto dam mu popalić” – obiecywała sobie.

Poza kiepską sytuacją dziewczyny w jej klasie trzea dodać, że mimo wszystko dziewczyna potrafiła się czasami odgryźć. Nasłuchała się przecież wystarczająco, żeby zapamiętać kilka ciekawych wiązanek które stosowała na specjalne okazji. Szkoda tylko, że rzadko używała ich w naprawdę odpowiednim momencie, zwykle szkodząc sobie jeszcze bardziej.

Magda uznała, że nareszcie czas na zmianę ciuszków. Miała już dość wytartych jeansów które dziś przynosiły jej raczej wyjątkowego pecha. Odstawiła talerz do zlewu i wyszła z kuchni. Po drodze przez przedpokój zabrała jeszcze swój plecak rzucony w kąt i przeszła do swojego pokoju.

No tak, „swojego”. Tak naprawdę Magda zajmowała pomieszczenie na spółkę ze swoim młodszym bratem. 17-letni Tomek był energicznym, wysportowanym młodzieńcem, lekko wyższym niż Madzia. Miał jasne włosy, które krótko obcinał oraz niebieskie oczy. Co ciekawe, Tomek także chodził do drugiej klasy tego samego liceum co jego starsza siostra, z tą różnicą, że do klasy o profilu biologiczno-chemicznym.

Jeśli chodzi o sam pokój który zajmowało rodzeństwo to był on ciasny, tak samo jak wszystko w tym mieszkaniu. Dwa metry osiemdziesiąt centymetrów szerokości, dwa i pół długości – a w pomieszczeniu upchnięte dwa łózka, biurko i mały regał. Było ciasno, ale Mandi lubiła swój pokój, było to jej ulubione pomieszczenie w mieszkaniu. Mieszkało jej się raczej trudno z dorastającym bratem, ale dzielnie znosiła sytuację. Potrafiła też czasami poważnie mu dogryźć, gdy pozwolił sobie na zbyt dużo.

Gdy weszła do pokoju od razu ją zamurowało.
Tomek siedział spokojnie na swoim łóżku, na kolanach trzymając foliową reklamówkę. W rękach unosił wąziutkie stringi Magdy, które zaczepione na placach rozciągał. Popatrzył się na Madzię, znieruchomiałą w progu i uśmiechnął się szeroko.
– Słyszałem wszystko co mówił tata. Postanowiłem ci trochę pomóc!
Magda zgrzytnęła zębami ze złości. Wycelowała palec prosto w brata.
– Natychmiast to odłóż! Zostaw to, słyszysz? – warknęła.
– A to niby dlaczego? – usmiech Tomka poszerzył się a wraz z nim delikatne majteczki Madzi rozciągneły się o kolejne kilka centymetrów, naprężając się do granic – Przecież i tak nie są ci do niczego potrzebne.

Dziewczyna tupnęła z furią. Tego już było za dużo. Rzeczywiście, dostała Karę i nie mogła założyć ich w obecności ojca ani swojego brata, który z pewnością od razu nakablowałby tacie, ale nie miała zamiaru pozwolić aby ten zbok je dotykał!
– Daj mi to! – z wyciągniętą ręką ruszyła w stronę łózka Tomka siedzącego niewzruszenie.
Gdy jej dłoń już prawie zaciskała się na stringach, palce chłopaka oddaliły się od siebie o kilka kolejntch centymetrów. Materiał majteczek nie wytrzymał i gumka pękła z trzaskiem a Magda złapała w swoją dłoń tylko powietrze tuż przez uśmiechniętą twarzą Tomka.
– NIEE…!! – Magda tupnęła z furią, a jej brat zaśmiał się i stanał na łóżku, unosząc w rękach wypełnioną reklamówkę.
Dziewczyna chciała go uderzyć, ale uniknął jej ciosu z łatwością i zeskoczył z łóżka tuż obok niej. Klepnął ją jedną ręką w tyłek, po czym odskoczył pod regał.
Gdyby Magda mogła zabijać wzrokiem, jej brat byłby już martwy.

Tymczasem Tomek odwrócił się otworzył drzwiczki małej szafki znajdującej się za jego plecami i wrzucił tam trzymaną wcześniej torebkę, która miękko wylądowała w środku. Potem szybko zatrzasnął szafkę i przekręcił kluczyk od znajdującego się w niej zamka. To był jedyny aki schowek w tym pokoju i należał własnie do niego. Magda nigdy nie była pewna co właściwie się w niej znajduje. Miała zamiar conajmniej obić młodszego brata za zniszczenie jej bielizny.
– Ho, ho… – Tomek zaśmiał się na widok zbliżajacej się siostry – zanim spróbujesz coś zrobisz to może zadam ci zagadkę, co siorka?
Magda stała nie rozumiejąc. Zaraz potem doszła do niej bardzo nieprzyjemna myśl. Tomek znowu się zaśmiał, zbliżając się w stronę drzwi wyjściowych.
– Hihi… No to już się domyślasz co było w tej reklamóweczce? Co, Dupcia?
Zanim skończył Mandi rzuciła się do szuflady w której trzymała bieliznę. Przerzucała przez chwilę znajdujące się tam rzeczy ale nie znalazła ani jednych majtek. Gdy oderwała zrezygnowany wzrok od ogołoconej szuflady, Tomka już nie było. Usłyszała tylko dźwięk zmykanych drzwi i dwa zgrzytnięcia dwóch różnych zamków.

Ciągle na kolanach Magda spojrzała na czerwono-różową szmatkę która jeszcze minutę temu była jej stringami. Podniosłą ją z podłogi i po chwili namysłu zaniosła do kosza, idąc bardzo powoli przez korytarz swojego mieszkania.

#

Wszystkie postacie oraz zdarzenia przedstawione w opowiadaniu są fikcyjne. Podobieństwo do realnych postaci niezamierzone. Wulgaryzmy zastosowane w celu podniesienia realizmu opowiadania.

Scroll to Top