Dzień Kobiet 2010

Jest takie powiedzenie – nie chwal dnia przed zachodem słońca. Był 08 marca, tzw. Dzień Kobiet. Specjalnie się na niego nastawiałam, ale podświadomie miałam chęć na jakąś zabawę. W pracy dzień minął „standardowo” dyrekcja przyszła z kwiatkiem, była też jakaś „kopertówka”, Panie mogły iść o dwie godziny wcześniej do domu.

Mnie się nie spieszyło, ale wyszłam też o godzinę wcześniej, pojechałam do „Spółki lekarskiej”, miałam tam sporo pracy. Przywitałam się z Tadeuszem, z czasem, kiedy pracowałam dochodzili pozostali pracownicy spółki. Około 18-tej byli już wszyscy, przyszli do mojego pokoju, ledwo się mieszcząc, Tadeusz złożył mi życzenia, wręczając mi dość grubą kopertę, otrzymałam też przepiękny bukiet kwiatów i usłyszałam – dzisiaj nie jest dobry dzień, na imprezowanie. Spotkamy się w innym, uzgodnionym terminie. Po czym wyszli, wszyscy przecież są żonaci i pojechali z kwiatkami do swoich pań. To też trochę jakby zawiedziona wróciłam do domu. Zdążyłam się rozebrać, zdjąć buty, a tu dzwonek. Patrzę, a przy furtce stoi Leszek, a w ręku trzyma olbrzymi bukiet róż. Otworzyłam, wszedł, popatrzył i mówi – czy będzie Pani uprzejma przyjąć te kwiaty z okazji Dnia Kobiet”. Uśmiechnęłam się, mówiąc, że tak, wzięłam te kwiaty, prosząc, aby się rozebrał i wszedł do salonu. W tym czasie poszłam po wazon, po chwili stał na ławie wypełniony przepięknymi różami. Stanęłam przed nim, pytając – co sobie życzysz ? Spojrzał na mnie tym swoim głębokim wzrokiem, mówiąc – Ciebie. Więcej już nie musiał mówić, po chwili usta nasze zwarły się w bardzo mocnym pocałunku. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale całowaliśmy się jak klasyczna para zakochanych. Języki nasze przenikały do wnętrza ust, to w jego, to w moje. Moment i Leszek zaczął zsuwać z siebie marynarkę. Był to znak,„drepcząc” weszliśmy na piętro, do pokoju gościnnego, zrzuciliśmy z siebie wszystko, a kiedy znaleźliśmy się przy łóżku już byliśmy nadzy. Położyłam się, szeroko rozsuwając nagi, aby mógł swobodnie wejść we nie. Wszedł, a ja głośno jęknęłam, czując, jak mnie wypełnia. Wczepiłam się rękoma w jego potężne ramiona nad sobą i wypinając w jego kierunku biodra przyjmowałam jego mocne pchnięcia. Każde z nich potwierdzałam głośnym jękiem. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale od samego początku, od momentu wypełnienia mnie czułam drżenie mięsni brzucha, które za każdym jego pchnięciem nasilały się, aż przeszły w bardzo mocną wibrację, kiedy się we mnie spuszczał. Potwierdziłam to głośnym jękiem, po czym opuściłam bezwładne ręce wzdłuż łóżka. Przez chwilę tkwiliśmy w sobie, po czym zaproponowałam – idziemy się umyć. Naprzeciwko pokoju gościnnego jest łazienka, weszliśmy pod natrysk. Puściłam delikatnie wodę i zaczęłam opłukiwać jego kutasa. Stał nieruchomo, a ja przesuwając strumień wody opłukałam tą jego pałeczkę, kierując wodę głębiej, opłukałam woreczek, aż skierowałam ją na jego brązową dziurkę. Wówczas Leszek chwycił swoje pośladki dając mi możliwość dokładnego jej umycia, a kiedy przesunęłam po niej ręką głośno jęknął. „Z wykopalisk” wiedziałam, że mężczyźni mają to miejsce wrażliwe, ale w jakim stopniu, tego nie wiedziałam. Na razie się nad tym nie zastanawiałam, wycofałam strumień wody, podałam mu natrysk do ręki, odwracając się do niego tyłem i delikatnie wypinając pupę. Wsunął natrysk między moje nogi, za nim wsunął rękę, niby to myjąc zaczął dotykać łechtaczki. Byłam jeszcze mocno pobudzona po naszym zbliżeniu, to też jęknęłam, Leszek to zrozumiał, jako zachętę do dalszych pieszczot i po chwili jego paluszek dotykał delikatnie mojej dziurki. Paluszek to nie jest właściwe określenie. Leszek jest potężnym mężczyzną, to też ma odpowiednio do swojej postury ma duże ręce, a przez to odpowiednio długie palce. Palce, które weszły we mnie głęboko, sięgając szyjki. Jest to szczególnie wrażliwe miejsce, to też od razu zaczęłam jęczeć. Lekko wypięłam się w jego stroną, minimalnie uginając nogi, a on, mając już pełny dostęp, mocno mnie pieścił, zarówno systematycznie wsuwając swoje palce w głąb cipki, jak i dość mocno rozsuwając je na boki. Powodowało to moje coraz większe podniecenie, które zaczęło dawać o sobie znać w postaci wydzielających się ze mnie soków. Leszek to wyczuł, tym bardziej „kręcił” w cipce paluszkami. Czując mnie bardzo mokrą wysunął je, przesunął w górę, dotykając łechtaczki, a kiedy jęknęłam i jeszcze bardziej ugięłam nogi, ponownie przesunął je w kierunku dziurki i rozprowadzając po nich wydobywające się ze mnie soki zaczął wsuwać mi, ale nie dwa, tylko trzy palce. Zaczęłam jęczeć bardzo głośno czując, jak mnie rozciąga, a jednocześnie, jak jest głęboko, sięgając szyjki. To powodowało dalsze moje podniecenie, można powiedzieć, kółko się zamknęło, on „buszował” w cipce, a ja jęczałam coraz głośniej w narastającym podnieceniu. Aż przyszedł moment, kiedy już po brzuchu przeleciała cała seria skurczy i „chlusnęłam” strumieniem soków dostając mocny orgazm. Opadłam na kolana, tym sposobem jego kutas znalazł się na wysokości moich ust i od razu przekonałam się, że jest mocno podniecony. Otworzyłam je, a Leszek podtrzymując go lekko lewą ręką wsunął mi go całego. Po chwili obie jego ręce podtrzymywały moją głowę, a on wykonywał charakterystyczne ruchy, wsuwając go coraz głębiej i głębiej. Ja otworzyłam maksymalnie szeroko usta, a on „wjeżdżał” w nie, aż do samego końca, na wargach czułam jego wzgórek łonowy. Tak systematycznie wbijając się we mnie doszedł do swojego orgazmu, spuszczając mi się prosto w oczy. Opadłam na podłogę głęboko oddychając, po czym opłukałam się i zeszłam na dół, do sypialni. Po chwili przyszedł Leszek, wypiliśmy małego drinka i położyliśmy się do łóżka. Ten spokój nie trwał zbyt długo, po kilku minutach moja ręka zaczęła pieścić jego kutasa, a jego paluszki pieściły moja łechtaczkę. Tak osiągnęliśmy wystarczający poziom podniecenia, aby mogło dojść między nami do zbliżenia. Tym razem uniosłam się na kolana, a on wszedł we mnie od tyłu. Co „postawny” mężczyzna, to mężczyzna, po chwili poczułam, jak mnie wypełnia, jednocześnie mocno ściskając mnie za biodra. Poczułam wyjątkowo mocne pchnięcia, wypełniające nie do końca. Jedno za drugim, wchodził we mnie, a ja zaczynałam się mocno drzeć, aż dla nas obojgu przyszedł moment spełnienia i poczułam, jak się we mnie spuszcza. Opadłam na pościel skulona w fasolkę bardzo głęboko oddychając. Za nim zdążyłam jeszcze wyrównać do końca oddech Leszek zapytał – gdzie jest ten wibrator, który widziałem kiedyś na górze, w łazience. Nie da się ukryć byłam bardzo mocno pobudzona emocjonalnie i nie panowałam nad sobą do końca, to też wstałam, pokazałam mu, aby szedł za mną, poszliśmy na górę, podeszłam do „białej szafki”, otworzyłam ją, wysunęłam szufladę z wibratorami pytając go – który ?. Leszek spojrzał, po czym usłyszałam – idź do łóżka, ja się muszę umyć. Umył się, ale nie tylko, po chwili przyszedł owinięty w ręcznik. Położył się obok mnie, po czym zaczął pieścić moje piersi, po kilku ruchach przesunął rękę na łechtaczkę, intensywnie ją pieszcząc. To spowodowało, że zaczęłam być bardzo mokra. Czując to uniósł się na rękach i całym ciałem przesunął tak, że jego głowa znalazła się między moimi nogami. Mocno je rozsunęłam a na mojej łechtaczce natychmiast znalazł się jego języczek. Poruszał się w każdą stronę, przesuwał ocierając się o nią coraz mocniej. Po chwili wylądował w dziurce, głęboko ją penetrując, po czym ponownie wrócił do łechtaczko. Kilka jego ruchów i zaczynałam jęczeć, aż doprowadził mnie do klasycznego łechtaczkowego orgazmu. Wyrzuciłam do góry biodra, mocno krzycząc, kiedy on, trzymając delikatnie w zębach napletek łechtaczki lekko je zaciskał. Puścił, po czym usłyszałam – idziemy na górę. Chwycił mnie za rękę, poszliśmy, zapaliłam boczne światło, spojrzałam, a Leszek już wziął z półki naszykowany wibrator. Można powiedzieć, że poległam własną bronią, bo kupuje te „zabawki” czasami bez zastanowienia, bardziej z ciekawości niż do użytku, po czym znajduje się ktoś, kto chce je użyć. Tak też się stało tym razem, patrząc mi prosto w oczy usłyszałam – on jest Twój. Ja zasłoniłam dziurkę rękoma mówiąc – nie, to jest zabawka. Leszek dał mi „klapsa” na pupę, mówiąc – weź te ręce, jak to jest „zabawka” to nią się teraz pobawimy.. Był to jeden z potężniejszych wibratorów potocznie nazywanych „Kogutami”, mający 28cm długości, tyle tylko, że główka jego miała ok. 2,5cm średnicy, ale „żołądź” w końcowym odcinku prawie 6. Położył mi ręce na ramionach, dociskając mnie tak, że zaczęłam się dalej wbijać na ten wibrator, jednocześnie dostawiając mi do ust już dość mocno podnieconego kutasa. Otworzyłam usta, wsunął mi go i wykonując systematycznie „posuwiste” ruchy wsuwał mi go coraz głębiej w usta, jednocześnie coraz mocniej napierając na moje ramiona, przez co ja coraz bardziej luzowałam ręce, pozwalając, aby się wsunął we mnie ten drugi. Po odpowiedniej ilości takich ruchów i odpowiednio mocnym „naporze” miałam go już całkowicie w sobie. Naparłam na niego na tyle mocno, że włączył się zainstalowany w stopce, dość mocny. wibrator. To spowodowało, że Leszek intensywniej zaczął wsuwać swojego kutasa w moje usta, doszedł do orgazmu, tym razem spuszczając mi się na piersi, co zresztą lubię. Wysunął się, poprosił, abym wstała i obróciła, wypinając w jego kierunku pupę. Stanął z boku, przyłożył mi kilka bardzo mocnych klapsów gołą ręką na pośladki mówiąc – wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet. Po czym wziął się ubrał i wyszedł. Ja poszłam pod natrysk, umyłam, wyjęłam ten potężny wibrator i położyłam do łóżka. Dochodziła północ, pomyślałam – takich obchodów „Dnia Kobiet” to jeszcze nie miałam. Po pewnym czasie usnęłam, ranek był dość koszmarny, trzeba było wstać, a mnie wszystko bolało. Ale nie było wyjścia, musiałam pójść do pracy. To też rozgrzałam się w wannie, trochę pogimnastykowałam i „witaj” wtorku 09 dniu marca. 12 marca 2010. Baśka

Scroll to Top