Efekt Pamięci

W momencie w którym wylądowała wiedziałem, że pogoń nie będzie warta pieniędzy. Wbiła się w blachę falistą, zapadając na prawie 25cm. Powiedział „normalna dziewczyna” a ja podałem stawkę. Niech go szlag.

Miała jakieś 150cm wzrostu a przy tym musiała ważyć około 70kg. Wyszarpnąłem z kabury pod płaszczem moje ukochane HK USP z celownikiem laserowym pod lufą i wymierzyłem. Wybiła się w powietrze, zrobiła salto i ruszyła przed siebie. Wypaliłem. Pocisk trafił jej udo ale nawet nie zwolniła.

– Protezy bojowe… – syknąłem.

Dziewczyna miała sztuczne nogi ale samo to nie tłumaczyło jej masy. Wybiła się w bok i spadła na Sterling street, znikając mi z oczu.

Nazywam się Derrick Shirow, jestem łowcą głów. Nienawidzę gdy 16 letnie dziewczynki nagle okazują się nafaszerowanymi implantami, wyszkolonymi pracownicami tłustych, forsiastych facetów.

Odpaliłem okulary projekcyjne Fujitsu, sieć uliczek pojawiła mi się na tle tętniącego nocnym życiem targu. Mały punkt – utkwiony w jej udzie nadajnik – zwolnił i skręcił na północ. Śledziłem ją przez jakieś dwadzieścia minut, a brak doświadczenia, czy może pycha doprowadziły do jej zguby.

Patrzyłem na nią z dachu, była w budynku, wprost w swoim pokoju. Zsunęła kaptur i zobaczyłem jej krótkie, białe włosy. Usiadła na łóżku, zdjęła sportowe buty i spodnie od dresów. Przejechała dłonią po czarnych rajstopach i znalazła dziurę po kuli. Odwróciła twarz.

– Olga – szepnąłem.

Do diabła, dlaczego ty, dlaczego tu? Zsunęła z siebie rajstopy odsłaniając matowo czarną, elastyczną osłonę syntetycznych mięśni. Jej protezy obejmowały jej ludzkie biodra i ciało szesnastolatki którą już dawno nie była. Przyjrzała się wlotowi pocisku i coś przeklęła pod nosem.

Powoli podszedłem w stronę otwartego okna i ześlizgnąłem się na balkon. Raptownie wpadłem do środka celując z broni, nasze pistolety zetknęły się.

– Derrick?! Co ty tu do diabła robisz? – fuknęła przestraszona.
Dałem jej pomyśleć. Połączyć fakty.

– Nie, nie mów, że to ty, na dachu…

Kciukiem przełączyłem pistolet na „zabezpieczony”.
– Przepraszam dziecino, ale nie wiedziałem, że robisz w szpiegostwie przemysłowym.

– Robię w czym robię Derrick, czego chcesz? – zapytała wciskając mi lufę swojego Glocka w policzek.

Palcem wskazującym zwolniłem magazynek i pokazując moje dobre intencje, odłożyłem go razem z bronią na stolik.

– Rozbieraj się, wiem, że masz więcej! – syknęła.

Uśmiechnąłem się do siebie i zrzuciłem z ramion płaszcz, ciężko upadł na ziemię odsłaniając tytanowe Mitsubishi w miejscu prawego ramienia. Odpiąłem kaburę i zdjąłem ją razem z Remingtonem na plecach. Podciągnąłem nogawkę spodni i wyjąłem nóż myśliwski.

– Jestem czysty – powiedziałem.

Wiedziałem, że wie. To było naprawdę wszystko.

– Ściągaj resztę cwaniaczku.

Patrzyła jak ściągam lekką kamizelkę kuloodporną i czarny T-shirt, ciągle mierząc do mnie z broni. Błądziła wzrokiem po moim umięśnionym torsie. Byłem w formie, musiałem być, szczególnie przy zleceniach jak na nią. Zrzuciłem nakolanniki i zdjąłem jeansy razem z majtkami. Byłem nagi.

– Nic więcej nie mam – odpowiedziałem rozkładając ramiona i idąc w jej kierunku.

– Ani kroku dalej! – ostrzegła kładąc palec na spuście.

Zimna lufa dotknęła mojej piersi, patrzyliśmy w swoje oczy, trwało to niepokojąco długo. Na moment pojawiła się we mnie nuta zwątpienia, czy to wciąż Olga jaką znałem. W końcu wreszcie zabezpieczyła broń, odłożyła ją i rzuciła mi się na szyję, wpijając w usta. Objąłem jej drobne pośladki rozrywając sznurek stringów a ona cofnęła się i zdjęła bluzę przez głowę.

Była ubrana tylko w czarną kamizelkę kuloodporną, choć czerń protez sprawiała wrażenie jakby miała na sobie pończochy i długie rękawiczki. Odpięła zatrzaski w okolicy talii i zdjęła kamizelkę przez głowę. Jej piersi były małe, zadarte, o sterczących, lekko rozszerzających się ku końcu sutkach. Skóra biała jak śnieg. Odpięła kawałek rzepa na przedramieniu i przestawiła coś na małym wyświetlaczu dotykowym.

– Teraz mam siłę zwykłej nastolatki Derrick, poradzisz sobie?

Spojrzałem w jej zielone tęczówki pod soczewkami Zeissa, bezskutecznie próbując odnaleźć kobiecość pod powłoką sprzężonego z maszyną, drobnego ciała. Mogłem tylko zgadywać na ile lat opiewał kontrakt, jak długo jeszcze będzie własnością korporacji, spłacającą kosztowne części.

Ująłem jej twarz w dłoń by lepiej się przyjrzeć. Miała mały kolczyk w nosie, całkiem wydatne usta i kolejny tuż pod nimi. Szczupłe, choć wysportowane ciało. Zmierzyłem je wzrokiem aż do wygolonego na gładko łona. Czułem gryzący w nos zapach czarnej otuliny protez, mieszający się z potem dojrzewającej dziewczyny.

– Olga – zacząłem – co ja mam z tobą zrobić?

Widziałem, że jest pod wpływem meta-amfetaminy, hiper aktywna, niestabilna. Podniosła dłoń i złapała za moją – odciągnąłem ją na bok. Stawiła opór, ale mięśnie posłusznie zachowały ludzkie możliwości i uległy mi. Widziałem jak delektuje się swoją słabością, walcząc ze mną. Nagle nie wytrzymała i ponownie rzuciła mi się do ust, moja nieletnia kochanka, fantom utraconych chwil.

Kilka lat temu pomogłem jej wstać na nogi, dałem szansę na nowe życie. Była jeszcze dzieckiem. Nie powinna była iść w moje ślady. Za późno.

Wydoroślała, zaokrągliła się nieco, całowała łapczywie, smakowała jak płonąca wódka. Coś w tym pocałunku, to tam odnalazłem brakujący element, jak zastrzyk syntetycznych feromonów zmieniający oblicze świata. Mała Olga zaczęła transformację gdy tylko zostawiła me usta.

Małymi kroczkami zaczęła się cofać. Patrzyłem na jej rozchylone usta tuż poniżej białej grzywki spadającej na twarz, mój wzrok skoczył niżej, zaszyfrowany język jej ciała podrzucał mi prywatne Tokeny, czułem klucze dostępowe penetrujące mój rdzeń, zamieniające jej ciało centymetr po centymetrze.

Jej skromne piersi zaczęły więzić moją uwagę, linia talia-biodra uwodzić swoją zmysłowością, a dokładnie wydepilowany wzgórek łonowy kusić złudną niewinnością. Olga cofała się, sycąc moim podnieceniem, wzrokiem błądzącym po ciele, rosnącym przyrodzeniem. Ostrożnie stawiała stopy, spoglądając co chwilę za siebie.

Jej dłoń niby przypadkiem zjechała w dół, dwa palce musnęły okolic łechtaczki, zaczęły zataczać okręgi aż nagle rozsunęły się, racząc mnie różem jej rozchylonego sromu. Spojrzałem w jej oczy, by napotkać zadowolone spojrzenie łobuzicy. Także spuściłem dłoń ze smyczy, szybko odnalazła na wpół wzwiedzionego penisa i zajęła się nim.

Jej plecy i pośladki natrafiły na obłażącą z farby olejnej, zimną ścianę. Czarne, matowe dłonie powędrowały w górę, badając jej chropowatą fakturę, czując nieustępliwą masę zbrojonego betonu więżącą ją w pułapce. Płuca zaczęły szybciej nabierać powietrze, rytmicznie poruszając obleczonym spoconą skórą tułowiem. Obserwowałem ją przypartą do muru, bezbronną. Ciągle wędrujące po łukach dłonie zahaczały o odstające płaty farby, zrzucając je.

Prawą dłonią pewnie złapałem jej uniesione ramię na wysokości bicepsa i docisnąłem do ściany. Tytanowe palce z cichym trzaskiem zacisnęły się na pokrytej drobną, kewlarową siatką, matowej czerni, pod którą poczułem pęczki syntetycznych mięśni. Wolną dłonią odgarnąłem białą grzywkę z jej spoconej twarzy. Kciuk zahaczył o usta, odchylił pełną, dolną wargę, odsłaniając rząd równych zębów.

Przesunąłem palce, zaczesując włosy za jej ucho. Opuszki palców odczytały zakrętasy jej małżowiny, wzdrygnęła się. Delikatnie złapałem ją za włosy i odchylając nieco głowę musnąłem ją nosem, dotknąłem ustami ucha. Język wpełz wprost w labirynt miękkiej chrząstki, ciepły oddech omiótł wnętrze, wargi uwięziły listek jej ucha. Jak ciężka kropla, moje pocałunki oderwały się i spadły na jej szyję, ściekając po niej aż do obojczyków.

Przypominało mi to działanie „TB312” którego zażywałem jakiś czas temu. Ta sama świadomość i skupienie na chwili, trudne do zdefiniowania wrażenie „rezonowania przestrzeni”. Na bladym tułowiu jej piersi były dwiema kupkami miękkiego ciała, z przyczepionymi doń grubymi kołkami sutków. Razem z praktycznie brakiem aureol, niesamowicie podkreślały jej drobne ciało i nieletni, perwersyjny seksapil.

Patrzyła jak nieśmiałe, pobieżne pocałunki lądują po nieodgadnionej, krętej linii na skórze jej dekoltu. Westchnęła z cichutkim jękiem gdy moje wargi znienacka i jakby od niechcenia skubnęły jedną z mięsistych wypustek, by zaraz zjechać niżej, na brzuch. Rozstawiła szerzej czarne uda, zapraszając mnie do apetycznej szczeliny.

Liznąłem w górę, zagłębiając czubek języka w szczelinie jej sromu, jej biodra zareagowały wypychając się do przodu i znowu wracając. Mój język coraz szybciej drażnił jej miękkie, różowe wnętrze, coraz szybciej dyszała ona, aż do spazmatycznych fuknięć nosem.

Wstałem i pociągnąłem ją w kierunku łóżka. Z brzękiem zatrzymała się na metalowej ramie, ochoczo wypinając słodki tyłeczek. Strzeliłem ją po nim aż pisnęła.
– Tak…
Wierciła się pocierając udami. Uderzyłem drugi raz.
– Mmmm!

Widziałem jak zanurza się w swoim świecie. Stanąłem za nią i ująłem pośladki, rozchylając je kciukami. Razem z nimi, z cichym mlaśnięciem otworzył się jej lepki kwiat. Wypchnąłem lędźwie aż wbiłem się w jej ciasne, gorące wnętrze. Dłonie przeszły na biodra, złapały je pewnie.

Zacząłem ją ostro pieprzyć, czując jak jądra uderzają w obejmujące szczelnie mój członek wargi. Olga zaczęła oddychać głęboko, miarowo, nieśpiesznie. Rżnąłem ją ostro i szybko, do klaskania jej pośladków po chwili dołączyło mlaskanie, z jej ust wyrwał się przeciągły pomruk.

Oddechy stały się szybsze, zaczęła sapać, co chwila mrucząc przeciągle. Poprawiła dłonie na chyboczącej się ramie oparcia łóżka.
– O tak… – wyrwało jej się płaczliwym tonem.

Była już bardzo mokra, czułem jak zaczynają lepić się jej uda. Głośno dysząc trzymałem tempo.

– Tak, tak… – zaczęła cicho powtarzać.

Przerwałem rytm i wolnymi, posuwistymi pchnięciami zacząłem ją penetrować głębiej niż wcześniej. Rozstawiła szerzej dłonie i jęknęła, zaczęła to robić przy każdym pchnięciu. Rama łóżka brzęczała wpadając w drgania, by zamilknąć pod jej silnym chwytem i znowu zostać wzbudzona gdy moje biodra uderzały w jej tyłek. Pomiędzy pchnięciami łapała chciwie powietrze.

Straciłem jakąkolwiek przewidywalność, zamierałem i nagle wypełniałem ją do końca, by znowu się wysunąć, odczekać i płytko, szybko pieprzyć, to znowu zataczać okręgi i słuchać mlaskania jej pochwy. Było cudownie słyszeć jej jęki, gdy zatracała się w doznaniach i szczerząc zęby krzyczała:
– Rżnij mnie!

Była dzika. Patrzyłem na jej plecy, na mięśnie napinające się pod spoconą skórą, tułów zwężający się do talii i rozszerzający ponownie, formując śliczny tyłek. Olga traciła oddech i panowanie, jej sok ściekał po czerni cybernetycznych ud. Nagle wystrzeliłem, zalewając jej wnętrze. Dyszała jeszcze przez chwilę, zgięta w pół, po czym bez słowa wyszła do łazienki.

Ubrałem się i zdecydowałem się poczekać. Wyszła naga, mokra, wycierając energicznie krótkie włosy.

– Jeszcze tu jesteś? – zapytała zimnym tonem.

– Olga, to nie moje życie, ale kiedyś to nie będę ja, a pocisk może trafić tam, gdzie boli.

– Dobrze wiesz gdzie trafiać, aby bolało. – Wyciągnęła paczkę papierosów i zapaliła jednego, złamanego w połowie.

– Niezły Gibson – próbowałem zmienić temat.

– Idź już Derrick – rzuciła wypuszczając kłębek dymu.
– Uważaj na siebie, Olga.

Zatrzasnąłem drzwi i zbiegając po schodach wybrałem numer.

– Rezygnuję ze zlecenia, sorry. Następny koleś powie ci to samo. Gra nie jest warta świeczki.

– Implanty?
– Tak i więcej, słuchaj, odezwij się z czymś nowym.

– To była Olga, prawda?

– ….

Scroll to Top