Emilka

-Emilia, czy słyszałaś moje ostatnie zdanie?- zapytałem poirytowany, bo hałas w klasie stawał się nie do zniesienia. To nie był głośny dźwięk, ale nieustające buczenie doprowadzające człowieka do szału.
-Nie proszę pana, rozmawiałam z koleżanką – odparła Emilia z właściwą sobie bezczelnością. W klasie rozległ się stłumiony chichot.
-Rozumiem. W takim razie proszę, żebyś została po lekcji. Chcę z tobą porozmawiać.

Nie pozwolę na to, żeby byle siksa rozwalała mi lekcję głupią paplaniną z koleżankami. Tego ostatniego zdania oczywiście nie wypowiedziałem, zostało jedynie w moich myślach. Byłem wściekły. Klasa w ogóle nie była skoncentrowana na lekcji angielskiego. Moje dywagacje odnośnie czasu przyszłego interesowały uczniów jak zeszłoroczny śnieg. Kończył się rok szkolny i wszyscy byli już chyba myślami przy zbliżających się wakacjach. Ale cóż, lekcja to lekcja.

Ta Emilia to szczególny przypadek. Owszem, trzeba przyznać, jest śliczna. Ma duże brązowe oczy (strzela nimi na wszystkie strony), kręcone blond włosy i równiutkie, białe ząbki. Jest niewysoka, szczupła. No i skłamałbym mówiąc, że i ja nie zerkam od czasu do czasu na jej sterczące piersi. Teraz, gdy zaczął się maj i temperatura poszła w górę, zasłania je tylko skromna, nieco przykrótka koszulka na ramiączkach z napisem „Love” i biały stanik zarysowujący swe kontury zza delikatnego materiału. Wyżej wspomniany napis znajduje się dokładnie między jej piersiami, przez co litery „L” i „E” przykuwają szczególną uwagę. Zejdźmy niżej. Obcisłe dżinsy idealnie oddające kształt jej bezczelnie wypiętej pupy, opadające najniżej jak się da. Białe włoski na plecach i brzuchu. Gdy siedzi nad zeszytem, widać też początek błękitnych majteczek. Wykorzystuję czasem ten fakt, gdy chodzę po klasie. Jednym słowem, jest marzeniem każdego licealisty.. Jej uroda jest jednak wprost proporcjonalna do tupetu. Emilia musi zawsze postawić na swoim. Wykłóca się o każdą ocenę i wiedzie niekończące się dysputy z wszystkimi nauczycielami o byle detale. Wzbudza przy tym zrozumiałą aprobatę i entuzjazm swojej klasy. Lekcja mija i jest przynajmniej ciekawie. Wiadomo, nauczyciel to najlepszy ruchomy cel.

Nagle zabrzmiał długi drażniący dźwięk dzwonka. Przerwa. Jeden wielki okrzyk ulgi, stukot zabieranych z ławek książek, zeszytów, długopisów. Pomieszane slangowe rozmowy, gdzieniegdzie przemycone przekleństwo. Otwarcie drzwi, jest jeszcze głośniej, mieszają się dwa hałasy, ten klasowy i ten z korytarza. Sala szybko pustoszeje jak nagle rozwarty ul. Migają pojedyncze osoby. „..Do widzenia … dzenia…dzenia..” Codzienna nauczycielska mantra… Zamknąłem drzwi za ostatnią osobą. Cisza…

Zostaliśmy sami. Emilia nie ruszyła się z ławki. Nadąsana gapiła się przez okno i obgryzała paznokcie. W pewnym momencie zabzyczała jej komórka. Zabiła dźwięk smsa jak muchę, uderzając kciukiem w klawiaturę. Niezły charakterek.

Podszedłem do niej i usiadłem naprzeciwko, w innej ławce.
– Słucham – burknęła, wciąż patrząc w okno. Najwidoczniej miała pretensje, że jakiś stary belfer (mam trzydzieści lat, dla szesnastki to przecież prawie emeryt) zabiera jej cenne minuty przerwy. Przez chwilę poczułem się jak tir blokujący małej toyocie lewy pas jezdni. Mrużyła ze złością powieki, jakby chciała zepchąć mnie z szosy i ze złośliwą radością obserwować w lusterku jak niezdarnie ląduję w rowie.

– Emilia, dlaczego nie uważasz na lekcji?- zapytałem, próbując nadać mojemu głosowi spokojny, ojcowski ton. – Nie lubisz angielskiego?
Milczała. Uciekała ze spojrzeniem jak tylko się dało. W całej jej postawie widać było jakieś dziwne spięcie. Nie wiem po co odstawiała ten cały teatrzyk. Mogła po prostu powiedzieć „przepraszam”, wstać i wyjść. A ona siedziała, przeciągając w nieskończoność tą w sumie błahą sytuację. Kolejny show?
– Zakochałaś się? – palnąłem. Jezu, co to był za tekst. Nie wiem dlaczego to powiedziałem. Może chciałem ją sprowokować? Zacząłem żałować tych raptownych słów. Ale reakcja Emilii była zupełnie niespodziewana.
– Tak. W tobie.
O mało nie spadłem z krzesła. Nie wspominając już o tym, że mówiła mi na „ty”. Za to ona nawet nie drgnęła wypowiadając te słowa, w jej tonie czuć było nawet złość. Nie wiedziałem do licha co się tu dzieje. Po dłuższej chwili doszedłem do siebie.
– Hmm, przyznam, że mnie zatkało – zabrzmiałem znowu jak belfer. – Jak mam to rozumieć?
– Kochaj się ze mną.
Dzwonek! Korzystając z mojego osłupienia zerwała się z ławki, zgarnęła tornister i wybiegła z klasy.

Gdyby ktoś zmierzył mi w tamtej chwili tętno, chyba padłby rekord świata. Nigdy w życiu nie usłyszałem czegoś podobnego od uczennicy. Siedziałem w ławce jak otępiały i gdyby ktoś wszedł w tamtym momencie do klasy pomyślałby, że zwariowałem. Na pewno zauważyłby też pewien detal dotyczący moich spodni. Przyznaję, dostałem mocnej erekcji.

Ta lekcja była ostatnią tego dnia, więc nie widziałem już Emilki. Posiedziałem jeszcze chwilę w klasie, potem spakowałem swoje rzeczy i.. kątem oka zauważyłem pewien przedmiot leżący na ławce. Podszedłem bliżej. Zeszyt do angielskiego. Widocznie zapomniała go zabrać wybiegając z klasy. Cóż, oddam jej jutro. Swoją drogą ciekawe jak wytłumaczy mi swoje zachowanie.

Wyszedłem ze szkoły. Ostatnie słowa mojej uczennicy dudniły mi w głowie jak szalony ekspresowy pociąg. Przed oczami migotały mi różne zwariowane obrazy. Emilka leżąca na łóżku w samej bieliźnie i wyprężająca się jak kotka. Nasz samotny taniec w jakimś barze i moje dłonie na jej pośladkach. Moje palce miętoszące jej nagie piersi. Na zewnątrz panował wręcz niewyobrażalny upał, który zawsze dodatkowo wzmagał moje pożądanie. Nie, na pewno nie mówiła tego poważnie. Jak zawsze chciała zwrócić na siebie uwagę, być kontrowersyjna za wszelką cenę.

Tego wieczora siedziałem w domu nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Włączyłem telewizor, obejrzałem kawałek jakiegoś banalnego filmu. Wypiłem piwo. Czułem, że coś się wydarzy, choć nic na to nie wskazywało. Widocznie jednak istnieje również męska intuicja. Atmosfera zaczęła przybierać kształt wielkiej kuli, a tykający zegar zmienił ją w bombę zegarową. Jeszcze chwila, jeszcze chwila…Trzy, dwa, jeden…….

Dzwonek do drzwi! Podskoczyłem ze zdenerwowania. Podchodząc do drzwi wiedziałem kto jest po drugiej stronie. Wiedziałem.

– Dobry wieczór. Przepraszam, że pana nachodzę. Chciałam odebrać zeszyt i wyjaśnić moje dzisiejsze zachowanie.

Poprosiłem ją do środka. Był ciepły wieczór, więc miała na sobie dżinsy i lekką żółtą kurteczkę. Nieśmiało rozejrzała się po przedpokoju.

– Zapraszam.. Czego się napijesz?
– Poproszę herbatę – jej głos był cichy i nieśmiały. To nie była „klasowa” Emilka. Ta była zupełnie inna, wyciszona, jakby schowana w sobie. Pomogłem zdjąć jej kurtkę i przyjaznym gestem dłoni zaprosiłem do pokoju. Dobrze, że było w miarę czysto.

– Proszę, oto twój zeszyt – podszedłem do ławy i podałem jej zgubę. – Usiądź proszę. Posłusznie usiadła na brzegu wersalki. Nie chciałem jej peszyć, więc usiadłem w pewnej odległości na krześle. Wystarczająco daleko by nie wprawiać jej w zakłopotanie, ale na tyle blisko by cieszyć się tą chwilą i oglądać ją tak jak lubię. W końcu nie każdego dnia przychodzi do ciebie najładniejsza dziewczyna w szkole, którą zresztą kilka godzin wcześniej zaproponowała ci seks. Usłyszałem charakterystyczny klik elektrycznego czajnika i poszedłem do kuchni zaparzyć dwie herbaty.
Gdy wróciłem Emilia nerwowo kartkowała zeszyt. Po chwili zanurzyła usta w aromatycznym napoju i westchnęła cichym „aaa”. Picie herbaty to przyjemny rytuał, nie mógł jednak trwać bez końca. Nasze myśli dotyczące dzisiejszej sytuacji krążyły po pokoju jak dwie natrętne muchy.

– Więc.. – przerwałem krępującą ciszę. Co to się dzisiaj stało?
– Przepraszam.. – wybąkała. Nie powinnam była tego powiedzieć.
– Ale powiedziałaś. To był żart?

Nie, to by było za łatwe. Za wcześnie chciałem wyciągnąć z niej prawdę. Nie można tak na skróty. Wstałem i postanowiłem włączyć nastrojową muzykę. Pomyślałem, że ballady Scorpionsów będą dobrym balsamem na tą okazję.

– To nie był żart – usłyszałem cichy głos Emilki. Odwróciłem się od wieży stereo z płytą w dłoni. Który to już raz los mnie dzisiaj zaskakuje?

– Ale przecież.. Masz dopiero szesnaście lat. Gdybym to zrobił mógłbym trafić do więzienia.
– Wiem. Ale tylko pod warunkiem, że ktoś się o tym dowie. Nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie pytaj mnie dlaczego, bo sama tego nie pojmuję.

Jakieś wewnętrzne przeczucie nakazało mi w tej chwili odłożyć płytę na półkę i usiąść obok niej. Ogarnęła mnie fala błogiego ciepła. Powoli objąłem ją ramieniem i przytuliłem. Wiedziałem, że jej twarz jest bardzo blisko. Coraz bliżej. Musnąłem delikatnie jej usta. Nie uciekała z wargami. Zrobiłem to więc jeszcze raz, o ułamek sekundy dłużej. Rozsunęła je delikatnie, ukazując mały różowy języczek.

Za trzecim razem był to już prawdziwy, namiętny pocałunek. Jej usta pachniały landrynkami. Taniec naszych języków rozgrzał mnie do czerwoności. Jej młoda skóra była dla mnie jak afrodyzjak. Mistrz Nabokov wiedział coś o tym pisząc „Lolitę”. Nasze wibrujące ciała wysyłały w eter jakąś niezwykłą energię, jakby fale elektryczności przecinały ściany mojego mieszkania, wracając do nas jak bumerang, dając nam zdwojoną siłę do pieszczot. Czułem się jak na kolonii gdy po raz pierwszy poczułem smak dziewczęcych ust. Jak na szesnastolatkę Emilka całowała się rewelacyjnie. Miała zamknięte oczy i mruczała jak kotka, przyciskając do mnie swoje sterczące piersi. Nie wytrzymałem napięcia i gwałtownie włożyłem jej rękę pod bluzkę.

Stop! Otworzyła oczy i odsunęła moją dłoń. Elektryczność zgasła.

– Nie, jeszcze nie teraz – powiedziała zdecydowanym tonem.
– To kiedy? – zapytałem lekko rozczarowany jej reakcją. Zrozumiałem też jak głupie zadałem pytanie.
– Zapomniałeś? Za tydzień jedziesz z nami na wycieczkę klasową – odparła z filuternym uśmiechem. Przyjdę do ciebie jak koleżanki zasną. Wtedy pokażę ci dużo więcej niż dzisiaj. Bądź cierpliwy. Uśmiechnęła się z ukosa przygryzając wargi.

Trochę na siłę odwzajemniłem jej uśmiech. Niestety nastrój prysł, choć perspektywa wycieczki była niejaką pociechą. Siedziałem na wersalce zbity z tropu. Emilka odwróciła się do mnie i pstryknęła mnie w nos.
– Dlaczego byłeś dla mnie taki szorstki? Myślałam, że mnie nienawidzisz? – popatrzyła mi przekornie w oczy.
– A ty, dumna księżniczko? – odbiłem piłeczkę. Robiłaś sobie ze mnie żarty przy całej klasie – w moim głosie była lekka pretensja.
– Chciałam zwrócić twoją uwagę.. Przepraszam, już nie będę, obiecuję..
– Ok, przeprosiny przyjęte – skradłem jej szybki pocałunek.

Zapadła cisza. Głaskałem ją po dłoni, czując jaka jest ciepła i miękka. Wtuliła głowę w moje ramię. Poczułem zapach jej świeżo umytych włosów. Nagle pewna myśl zaniepokoiła mnie.

– Ukryjemy to? – zapytałem patrząc jej głęboko w oczy.
– Spróbujemy… – odparła z uśmiechem. Tylko nie faworyzuj mnie zbytnio, bo się domyślą – zażartowała. Ziewnęła i spojrzała na zegarek.
– Późno już. Odwieziesz mnie do domu…?
Po dość krótkiej jeździe (było już dosyć późno, więc ruch na ulicy był niewielki) dotarliśmy na jej osiedle. To była nowa peryferyjna dzielnica miasta, pełna świeżo oddanych do użytku budynków. Dookoła pachniało jeszcze farbą, tu i ówdzie mieszkania świeciły pustką. Widocznie nie wszyscy lokatorzy zdołali się jeszcze wprowadzić do swojego M.

„Szczęściarze – pomyślałem. Mieszkanie tutaj musi kosztować majątek. Nie to, co mój stary blok…” – westchnąłem z lekką zazdrością. Ale humor błyskawicznie poprawiła mi obecność mojej słodkiej pasażerki, która filuternie zerkała mi w oczy niedbale żując gumę.
– To tutaj – wskazała palcem na blok z numerem 6, który powoli mijaliśmy. – Dzięki za podwiezienie. Do zobaczenia jutro! – szepnęła mi do ucha.

Zanim wyszła z samochodu dostałem od niej jeszcze krótkiego wilgotnego buziaka, musnęła mi twarz swoimi blond włosami i zatrzasnęła drzwi. Tuż przed wejściem do budynku obróciła się jeszcze na moment i coś powiedziała. Niestety szyba stłumiła cały dźwięk i nie byłem w stanie zrozumieć jej słów. Rzuciłem się do otwarcia drzwi, ale zanim moja ręką dotarła do uchwytu Emilka zniknęła już w klatce. Zapamiętałem tylko ruch jej warg, coś na kształt sekwencji „O”, „A” i „E”… Moja wyobraźnia od razu odczytała ten szyfr jako „Kocham Cię” i wysłała natychmiastowy sygnał do serca, które zaczęło walić jak oszalałe. Który to już dzisiaj raz?? Mój kardiolog nie byłby zachwycony takim trybem życia.. Na szczęście umysł nadszedł mi z odsieczą i podsunął inne, mniej emocjonalne rozwiązania – „Wolno jedź”, „Ostrożnie”..

Gdybym wtedy wiedział, co oznaczały te słowa zapomniałbym o tym wieczorze najszybciej jak się da… Niestety dane mi było tego dowiedzieć dopiero za kilka dni, gdy było już za późno.. Mówi się, że to serce podpowiada nam właściwe rzeczy, niestety nie zawsze.. Tym razem umysł miał rację. Powinienem był wtedy jak najdosłowniej potraktować jego sygnały. Trudno, zrobiłem inaczej. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Następnego dnia w szkole nie stało się nic nadzwyczajnego. Miałem nadzieję na jakiś tajemny znak od Emilki, na jakiś miły sygnał przypominający o tym, co stało się wczoraj. Nic z tego. Nawet nie zauważała mnie na korytarzu. Na lekcji zachowywała się wyjątkowo spokojnie i poza jej cichutkim „jestem” przy sprawdzaniu dziennika nie usłyszałem od niej niczego. Było mi przykro. Pomyślałem, że Emilka żałuje pocałunku ze mną i wstydzi się wczorajszego „wybryku”. Poczułem się strasznie stary. Lekcje wyraźnie mi nie szły, co rusz traciłem wątek. Wracałem do domu ze spuszczoną głową. Nagle poczułem wibracje komórki. Korzystając z tego, że stałem na czerwonym szybko przeczytałem wiadomość. „Pamiętaj o wycieczce. E.” Nie zastanawiałem się nad tym skąd miała mój numer. Ruszyłem z piskiem opon.

Nadszedł dzień wycieczki. To był krótki, trzydniowy wyjazd w góry. Dyrektor wcisnął mi to wychowawstwo wbrew mojej woli, ale mimo wewnętrznej wściekłości musiałem je przyjąć. Byłem nowy w tej szkole i nie wyrobiłem sobie jeszcze koniecznych „znajomości”. Zastanawiałem się po co młodzieży ten wyjazd, skoro za moment zaczynają się wakacje. Teraz jednak byłem nawet wdzięczny mojemu przełożonemu, Gdyby jednak znał powód mojej wdzięczności zapewne nigdy nie pozwoliłby mi tam pojechać.

Jazda trwała jakieś dwie godziny. Wiadomo, ciągły hałas rozmów, raz po raz śpiewanie fragmentów jakichś hip-hopowych przebojów, oczywiście miejsca „ocenzurowane” były śpiewane dużo ciszej, przykrywane śmiechem. Młodzież musi się wyszumieć. Po dojeździe na miejsce podzieliliśmy uczniów na grupy (oczywiście nie mieszane), rozdaliśmy klucze (mieszkaliśmy w dwupiętrowym hotelu o średnim standardzie) i zapowiedzieliśmy wieczorne ognisko. Oczywiście nie było mowy o żadnym alkoholu, jedynie soki i kiełbaski.

Emilka od początku dnia zachowywała się dość wyzywająco. Fakt, był upał, ale mogła ubrać się mniej kusząco. Założyła czerwoną mini spódniczkę i koszulkę odsłaniającą brzuszek. Biłem się z myślami jakiego kształtu i koloru ma majteczki. Niestety nie mogłem się tego dowiedzieć. Gdybym był jednym z jej kolegów i mógł kręcić się bezkarnie koło niej, na przykład pomagając włożyć walizkę do autokaru, znalazłbym zapewne jakiś sposób. A tak pozostawało mi czekać do wieczora. Ale czy odważy się przyjść? Obiecała..

Odważyła się. Stało się tak jak myślałem. Po skończonym ognisku, gdy pożegnałem się z uczniami prosząc o spokojną noc bez ekscesów (sic!), dogasiłem resztki drewna, zalałem wszystko wodą i poszedłem na górę do pokoju. Młodzież rozlokowaliśmy na parterze, kadra zajęła pierwsze piętro. Wieczna potrzeba dominacji? Przekręcając klucz w zamku poczułem, że ktoś za mną jest. Delikatne paluszki zamknęły mi oczy, a młode usta chuchnęły mi na szyję. Mój penis zareagował natychmiastową erekcją.. Dobrze, że Emilka nie stała do mnie przodem, pewnie czułbym się speszony.

Korzystając z ciemności korytarza zaczęliśmy się namiętnie całować. Miała na sobie niebieską koszulkę nocną. Spryciula, przecież właśnie miała położyła się spać, wyszła tylko do ubikacji. W hotelu było dosyć cicho, tylko tu i ówdzie słychać było stłumione głosy. Nie łudziłem się, że śpią. Młodzież doskonale umie się maskować. Pewnie w niejednym z pokoi leje się alkohol przemycony w butelce po coli. Tym lepiej dla nas, nikt nie zauważy zniknięcia Emilki.

Poprosiłem ją, żeby się rozgościła i nastawiła jakąś muzyczkę, ja w tym czasie wezmę kąpiel. W pokoju dla kadry było radio z CD, wziąłem kilka płyt. Pewnie dla niej to jakieś starocie, ale może jednak coś wybierze. Stojąc pod prysznicem usłyszałem, że zdecydowała się na Kuschelrock. To taka niemiecka składanka pościelówek, ale na szczęście nie po niemiecku. Same światowe hity. Po cichu miałem nadzieję, że zrobimy to właśnie przy tej płycie. Być może Emilka wybrała ją dlatego, że skusiła ją roznegliżowana para na okładce. A propos negliżu..

Gdy wróciłem do pokoju Emilka była zupełnie naga. Widok jej ciała przysłoniętego jedynie mdłym światłem nocnej lampki był olśniewający. Leżała na boku, eksponując przede mną wszystkie swoje wdzięki. Była nieziemsko piękna. Rozpuszczone blond włosy opadały lekko na opalone ramiona. Jej delikatna nastoletnia skóra lśniła kropelkami potu. Była w końcu gorąca letnia noc. Moje oczy ślizgały się pożądliwie po jej ciele. Ich celem stały się teraz piersi Emilki. Dwie wspaniałe kule rozkoszy, o jędrnej skórze i małych sterczących brązowych sutkach. Zadrżały, gdy poprawiła sobie włosy. Brzuszek, który często oglądałem, ale nigdy w takiej sytuacji.

Moja ciekawość pchała mnie w dół jej ciała, do samego sedna przyjemności. Jej mała, ciasna cipka była rozchylona jak usta napalonej nastolatki. Wygolona na zero. Świntuszka. Jej właścicielka bardzo o nią dbała, ciekawe, czy dbał już o nią jakiś mężczyzna.. To wszystko trwało ułamki sekund, a wydawało się wiecznością. Oczy Emilki skierowane były na moje podbrzusze. No tak, taki widok nie mógł pozostawić obojętnie moich zmysłów. Mój członek skurczony nieco po zimnej kąpieli odzyskiwał formę.

Stanąłem przy łóżku. Jestem dość wysoki. Skinąłem na Emilkę żeby uklękła na brzegu wersalki. W ten sposób mój kutas znajdował się dokładnie na wysokości jej ust, wycelowany w nią jak pistolet. Uwielbiam jak kobiety klęczą robiąc mi loda. Czuję się wtedy jak władca pieszczony przez służącą. Tym razem byłem belfrem pieszczonym przez onieśmieloną uczennicę. Wiedziałem, że nie będę się z nią kochał. Była niepełnoletnia, było to zbyt ryzykowne. Cały czas myślałem tylko o tym by zrobiła mi laskę. To nie jest zabronione, a zresztą sama tego chciała. Emilka jednak klęczała bez słowa, wpatrując się w mojego penisa.

– Nie robiłaś tego wcześniej? – zapytałem głaszcząc kosmyk jej włosów. Milcząco potrząsnęła głową, że nie, cały czas patrząc w podłogę.
– Mam go lizać jak loda? – szepnęła pytająco.
– Tak… Ale nie wiem czy będzie Ci smakował…
Wzięła głęboki oddech, jak przed skokiem do głębokiej wody. Przez moment spojrzała mi w oczy i powoli musnęła wargami czubek mojego penisa. Zrobiła to tak delikatnie, że nie wiedziałem nawet czy go dotknęła. Wciąż jednak czułem jak się waha przekroczyć tą granicę intymności.
Niespiesznie schyliła głowę i będąc tak blisko mojej maczugi, że czułem jej ciepły oddech, wysunęła swój różowy języczek. Wreszcie zdecydowała się na polizanie mnie po czubku. Przeszył mnie wilgotny prąd.
– Aaah… – jęknąłem uniesiony falą błogiej rozkoszy.

Miała delikatne, niewprawne palce. Jej paznokcie były pomalowane błyszczącym lakierem z naklejonymi tipsami w postaci fioletowych kwiatuszków. Nieśmiało objęła palcami mojego członka i lekko zanurzając go w ustach ruszała głową w górę i w dół. Nie pieściła mnie w jakiś wyrafinowany sposób, ale jej nieśmiałość podniecała mnie jeszcze bardziej. Pożądanie zepchnęło umysł na samo dno. Mój mózg był pod narkozą. Nie czułem, że właśnie uwodzę moją podopieczną i że gdyby ktokolwiek teraz wszedł…

Było mi cudownie. Czułem mrowiące ciepło w całym podbrzuszu a mój penis nabrzmiewał pod naciskiem palców i języczka Emilki. Zauważyła, że mój ptak znacznie urósł i wprawiło ją to w pewne zażenowanie. Nie wiedziała co dalej robić. Chyba po raz pierwszy w życiu opuścił ją rezon. Kurczowo trzymała członka w lekko drżącej dłoni. Bałem się, że zaraz się rozmyśli, wstanie i wyjdzie z pokoju zostawiając mnie w rozpaczy pożądania. Wplotłem palce w jej włosy, wyszeptałem „ssij” i trochę na siłę wepchnąłem jej członka w usta. Była chyba trochę zaskoczona, ale pozwoliła sobą kierować i zaczęła mnie ponownie ssać. Choć raz była mi posłuszna. Nie to co na lekcji. Tymczasem moja sperma zaczęła już zbliżać się do ujścia. Strasznie pragnąłem dojść w jej ustach. Czułem, że oszaleję z rozkoszy. Wiedziałem, że powinienem ją ostrzec, ale..

Poczułem, że jestem już bardzo blisko. Za kilka sekund wytrysnę, nic już tego nie zatrzyma. Zacząłem szybciej oddychać i mimowolnie wydawać z siebie gardłowe dźwięki. Emilka zauważyła to i wypuściła penisa z ręki.
– Aach… Bierz go w usta – wychrypiałem, złapałem ją za włosy i tym razem faktycznie zmusiłem ją do ssania. Czułem jak w jej oczach błysnął strach. Po raz kolejny jednak zanurzyła mojego fiuta w ustach i mimo grożącego jej „niebezpieczeństwa” miarowo poruszała głową,. Nie mogłem już dłużej wytrzymać. Wyprężyłem się jak więzień pożądania przeszywany kulami rozkoszy przez pluton egzekucyjny. Gdy Emilka spojrzała mi w oczy byłem już martwy. Podniecenie sięgnęło zenitu i moje lędźwie wystrzeliły jej prosto do buzi obfitą porcję miłosnego budyniu. Zaskoczona moim wytryskiem wzdrygnęła się trochę, ale nie chcąc robić mi przykrości połknęła białą wydzielinę. Chyba jej nie posmakowała, bo skrzywiła się trochę i odsunęła usta przed kolejnymi falami orgazmu.

– Aah, nie przestawaj… Ssij… – stęknąłem wijąc się w konwulsjach rozkoszy. Ale tym razem nie byłem w stanie zrobić żadnego ruchu, trafiany raz po raz piorunami orgazmu. Mój penis nie przestawał wytryskiwać z siebie nasienia, które spływało gęstym, urywanym strumyczkiem po palcach Emilki, która cały czas trzymała w dłoni mojego penisa, jakby chcąc mocnym dotykiem swojej nastoletniej dłoni zatrzymać odwieczny zew natury. Musiała jednak poczekać, aż wypłynie ze mnie ostatnia kropla życiodajnego nektaru.
W kąciku jej ust została jeszcze przez niedopatrzenie ostatnia kropelka spermy, którą wytarłem jej wskazującym palcem zwilżając jej policzek.
– Napaskudziłem tu. Przepraszam… – szepnąłem, widząc, że nasza zabawa pozostawiła tu i ówdzie mokre plamy na prześcieradle, nie mówiąc o palcach Emilki, błyszczących lepko w słabym świetle nocnej lampki.

Nagle Emilka wstała z kolan, wytarła palce i usta o kołdrę, popatrzyła mi z rozżaleniem w oczy i wyszła z pokoju. Mózg obudził się z narkozy. „Kurwa, co ja narobiłem” – myśli biegały gwałtownie po całej głowie, tłukąc się o ściany. Co ja narobiłem…? Zerknąłem na zegar.. Dziesięć po pierwszej. Poczułem ochotę na papierosa. Wstałem z łóżka, wyszedłem na balkon i głęboko się zaciągnąłem. Powoli strach przed konsekwencjami tego szaleństwa zaczynał ustępować samczej satysfakcji. W końcu to, co zrobiła mi Emilka było naprawdę bardzo przyjemne i nie ma czego żałować. Kto wie, czy jutro nie spędzi nocy u któregoś ze swoich kolegów? A może już tam jest?

Następnego dnia była wycieczka w góry. Szykowałem się do wyjścia, gdy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Emilia. Weszła bez słowa i usiadła na wersalce.

– Zgwałciłeś mnie.

Zachwiałem się z zaskoczenia. Co ona sobie wyobraża? Przecież sama weszła mi do pokoju, proponowała seks, wysłała smsa. Co to za bzdury?

-Zgwałciłeś mnie. Poprosiłeś mnie do pokoju i zażądałeś seksu oralnego. Groziłeś mi złą oceną jeśli tego nie zrobię. Ale możemy się dogadać, jeśli nie chcesz tutaj policji. Nie bój się, jeszcze nikt o tym nie wie.

Poczułem kropelkę potu spływającą mi po plecach. Do licha, rzeczywiście tak to mogło wyglądać. Dlaczego o tym nie pomyślałem? No tak, to wszystko było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. To dziwne wyznanie w ławce, ten sms. Tylko dlaczego wybrała mnie..

Poprosiłem, żeby usiadła. W razie czego dojdziemy do reszty grupy, tego nie można było tak zostawić. Emilia rozparła się na wersalce. To była znowu ta „klasowa” Emilka, bezczelna i ciamkająca gumę. Tyle, że teraz to ja byłem służącym a ona władczynią. Zdołałem tylko wydobyć z siebie trzy słowa: „Dlaczego to zrobiłaś?”

Emilka poprawiła sukienkę i zaczęła swój monolog. Mówiła zblazowanym głosem, niedbale cedząc słowa przez wargi.

„Zaplanowałam sobie, że ci to zrobię. Już taka jestem, że jak sobie coś postanowię, to muszę to zrobić. Jesteś strasznym bufonem. Klasa cię nienawidzi. Ja też”. Nie przerywałem jej. Nie miałem siły. Słowa docierały do mnie jak zza jakiejś grubej kotary otępienia. „Myślisz, że to coś nadzwyczajnego?” – szydziła. „Wszystkie to robią. Anka obciągnęła już trzem chłopakom z naszej klasy. Żeby było śmieszniej zrobiła to w trakcie jednej imprezy. Po prostu tańczyła z jednym, proponowała mu loda i na chwilę zniknęli w pokoju. Potem z kolejnym i jeszcze jednym. Oni byli oczywiście wściekle zazdrośni o siebie, ale nie potrafili jej odmówić. Chwaliła się potem, że Kamil strzelił na dywan, gdy tylko wzięła mu do ręki. Licytowała się potem z koleżankami, który z chłopaków ma największego ptaka. No i że ten ostatni, Wojtek, podobał jej się tak bardzo, że pozwoliła mu spuścić jej się do buzi, ale później żałowała, bo jego sperma była gorzka i było jej za dużo.”

Patrzyłem na Emilkę i nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Z jej łagodnych, nastoletnich usteczek wypływały słowa, których nigdy nie spodziewałem się usłyszeć. Słowa pełne pogardy dla facetów, traktowanych przez nią i jej koleżanki jak zabawki z jednym wiadomym przyciskiem. Ale przecież ona i jej koleżanki to jeszcze prawie dzieci. A ja z jednym z tych prawie dzieci.. Nie, nie mogłem uwierzyć w to, co się stało na tej wycieczce.

Emilia mówiła dalej, bez emocji, stale żując gumę. W jej oczach widać było lekceważenie, jej głos brzmiał monotonnie i sennie.

„Chłopcy widzieli, jak wychodzę z twojego pokoju. Mieli imprezę, akurat jeden z nich wychodził do kibla. Wystarczy jedna moja skarga i wylecisz ze szkoły z taką opinią, że nigdzie cię nie przyjmą. Nie mówiąc już o tym, że mój stary dostanie zawału, gdy się o tym dowie. Więc jak będzie? Zapłacisz..?

Milcząc wstałem z wersalki i poszedłem do przedpokoju. Wyciągnąłem portfel i powoli odliczyłem pięć banknotów po dwadzieścia złotych. Emilka chciwie zgarnęła mi je z ręki i dokładnie obejrzała.

– Cóż, widzę, że nisko mnie cenisz.. – zadrwiła z przekąsem. – Na początek może być. Jak będę potrzebowała więcej wyślę ci smsa. Widziałam ostatnio fajną komórkę, kosztowała chyba z 300 zeta. Jak mi nie wystarczy z kieszonkowego poproszę cię o dotację – zażartowała z dziką radością w głosie, wciskając pieniądze do kieszeni kurtki. Gówniara, gdybym był jej ojcem strzepałbym jej tyłek. Ale z drugiej strony, gdyby jej ojciec dowiedział się, że jego ukochana córeczka lizała mi fiuta mógłby obejść się ze mną jeszcze gorzej.

-Ok., spadam. Nic tu po mnie – Emilka zerwała się z wersalki, szybko narzuciła kurteczkę i skierowała się ku drzwiom. – Ty też za chwilę zejdź. Wycieczka nie ruszy bez fuhrera – zaśmiała się pod nosem z własnego kąśliwego dowcipu. Nagle coś sobie przypomniałem.

– Emilia, byłbym zapomniał – przerwałem jej dumny spacer w stronę drzwi. Zatrzymała dłoń na klamce patrząc na mnie z podejrzliwym zainteresowaniem. – Pamiętasz może co powiedziałaś mi wtedy przy klatce? Zmrużyła oczy nie mogąc sobie przypomnieć.

– Kiedy? Nie pamiętam. Coś bliżej…? – zapytała.
– No, wtedy jak cię odwiozłem do domu. Powiedziałaś coś, a ja miałem już zamknięte drzwi i nie usłyszałem. Pamiętasz? Co to było?

Emilia zachichotała. Trwało to dłuższą chwilę, ale widząc mój zaskoczony wyraz twarzy postanowiła wreszcie rozwiązać tą ostatnią zagadkę.

– Ach, to takie głupie. Zobaczyłam twoje rozmarzone spojrzenie i powiedziałam „Po tobie”. Tak mi to jakoś wpadło do głowy. A co pomyślałeś..?

Scroll to Top