Gra

Niedziela, a ja w pracy. Super. Lepiej być nie mogło. Wprawdzie za oknami obrzydliwa pogoda, szaro, zimno i wstrętnie, ale wolałabym pooddychać świeżym powietrzem, niż klepać dane w komputer i odgniatać sobie tyłek na fotelu obrotowym.
Moja frustracja wzrastała niczym poziom wody w rzece. Siedziałam w robocie dopiero od godziny, a już byłam wściekła niczym osa.
– Przyszedłem po klucze – usłyszałam znienacka w drzwiach.
Podniosłam powoli głowę i zobaczyłam w progu biura faceta o ciele gościa z reklamy Calvina Cleina i twarzy chłopca.
Wytrzeszczyłam oczy. No, nie, co za bezczelność! Wchodzi jak do siebie, ani dzień dobry nie powie? A w ogóle, to kim..?
– A w ogóle to kim ty jesteś? – zmrużyłam oczy i zasyczałam jak żmija:
– I na litość boską, jeśli jesteś taki duży, to czy mamusia nauczyła cię podstaw dobrego wychowania? – Mówi się „Dzień dobry” jak się do kogoś wchodzi… – wycedziłam wracając wzrokiem do swoich szpargałów.
Przez chwilę panowała cisza. Następnie usłyszałam ciche sapnięcie i …
– dzień dobry…
Spojrzałam na niewychowanego młokosa i zobaczyłam, że nadal stoi w progu przestępując z nogi na nogę, coraz bardziej zmieniając kolor buźki w kolor dojrzałego pomidorka.
Patrzył w podłogę intensywnie, ale już wiedziałam, że ślepka ma brązowe niczym psiak.
I dobrze, że patrzył w podłogę, bo sytuacja zaczęła mnie śmieszyć do tego stopnia, że parsknęłam pod nosem, a pogodowo niedzielna frustracja zniknęła bez śladu!
Cisza zaczęła być trochę męcząca. Słychać było tylko szum komputera.
– Ochrzcili cię jakoś synu?
Ja chyba zwariowałam, co ja wygaduję? Gadam jakbym miała z pięćdziesiąt lat, a nie dwadzieścia osiem….
Podniósł wzrok i zobaczyłam uśmiech w orzechowych oczach.
– Mam na imię M. I jestem nowy. Od kilku dni dopiero pracuję. Pani jeszcze tu nie widziałem, więc dlatego… tak…przepraszam…. Czy mogę prosić klucze do rampy?
Stwierdziłam, że jeszcze za wcześnie na uśmiech w jego stronę, (gówniarz jeden…) wstałam i sztywno podeszłam do skrzynki z kluczami. Sięgnęłam po te właściwe i podałam mu je. Kiedy zobaczyłam jego dłonie, coś we mnie pisnęło jak kot. Były szorstkie i duże jak u kogoś, kto dużo pracuje, ale bardzo zadbane. Czyste i kształtne paznokcie były zakończeniem długich i zgrabnych palców. Przed oczami mignął mi obraz z mojej wyobraźni: stoję nago pod prysznicem, a on obejmuje mnie od tyłu, chwyta moje piersi, zaczyna je gładzić, muskać, ….
O matko! O czym ja myślę!
– No to do roboty!!! – wrzasnęłam wyrywając rękę – co tu jeszcze robisz?! szybko wróciłam do biurka i zdążyłam zobaczyć w jego wzroku wyrzut.
Zrobiło mi się nieprawdopodobnie gorąco, więc szybko wyszłam do łazienki ochłonąć. Nie ma co, pięknie zaprezentowałam swoje wychowanie…
Było mi przykro, że tak go potraktowałam, ale wcale nie chciałam mu tego jakoś rekompensować, wręcz przeciwnie, przez cały dzień wykorzystywałam go do najcięższych robót, niczym konia przy orce. Przenieś to, przenieś tamto, przesuń tutaj, idź tam…. chcąc zabić tę wizję w biurze, musiałam to zrobić..

Po kilku dniach, kiedy byliśmy po imieniu, po tamtej nieprzyjemnej sytuacji pozostało tylko zabawne wspomnienie. Mimo tego, jednak nie odmówiłam sobie kilku złośliwości w jego kierunku, bo był tak niesamowicie ale uroczo nieporadny i zachowywał się jak uczniak.
– A właściwie to ile ty masz lat, chłopczyku? Bo buźkę masz najwyżej osiemnastoletnią, wcale nie pasuje do reszty twojego ciała….
Okazało się, że M jest tylko…. tylko? Cztery lata młodszy ode mnie i jest, co tu dużo mówić… cholernie seksowny. Nie tylko mnie się tak wydawało zresztą, dziewczyna z sąsiedniego działu robiła do niego maślane oczy, ale on na nikogo nie zwracał uwagi, bo okazało się, że jest, jak sam stwierdził, „silnie zaangażowany uczuciowo”.
Ja, jako kobieta nie istniałam dla niego w ogóle, bo szefowa, to nie kobieta, prawda? Po za tym sama dla swojego spokojnego sumienia nie mogłam sobie pozwolić na romans z pracownikiem, więc również przestałam myśleć o nim jak o mężczyźnie.
Do pewnego momentu.
Któregoś dnia spotkaliśmy się przypadkowo na ulicy. Było tak okropnie zimno, że stwierdziłam, że muszę wejść do jakiegoś pomieszczenia, aby się ogrzać. Biegłam więc, widząc z daleka kawiarnię i… bęc, zderzyłam się nagle z górą mięśni.
– Dokąd to tak pędzisz, zmarzlaku? – Góra mięśni okazała się być M, z przyjaźnie patrzącymi na mnie orzechowymi ślepkami.
– Zzzzzarazzz zamarznę – wybąkałam spod szalika wpychając swój czerwony od mrozu nos w jego kurtkę.
Nic nie ma lepszego i bardziej uroczego na świecie niż troska mężczyzny, nad „słabą” kobietą. Poszliśmy na herbatę z cytryną i ciastko.
I naprawdę nie wiem jak to się stało, że rozmawiać zaczęliśmy o seksie. Prawdopodobnie sama zaczęłam ten temat, bo cały czas testowałam jego wytrzymałość. Odkryłam, że uwielbiam patrzeć jak się czerwieni i mamrocze pod nosem odpowiedź. Taki wielki facet, a taki rozczulająco niezdarny. Co najciekawsze, tylko w mojej obecności tak się zachowywał, zupełnie jakbym go onieśmielała. Hm. W towarzystwie kobiet naszej firmy był całkowicie rozluźniony i swobodny. Podejrzewałam, że miał cały czas w pamięci nasze idiotyczne pierwsze spotkanie.
Po wypiciu herbaty, zgodnie stwierdziliśmy, że na dworze, nadal jest tak mroźno, że należy zaaplikować sobie coś mocniejszego, dla zabicia wszelkich zarazków powodujących grypę. Po kilku lampkach wina, temat popłynął wartko niczym górski strumień… Rozmawialiśmy o wszystkim, co tyczy się związków cielesnych; o fantazjach, upodobaniach i szczegółowo zaczęliśmy opowiadać sobie jak to robimy. Rozmawialiśmy o pozycjach, pieszczotach i …
Mimowolnie zaczęłam ściskać uda pod stolikiem w trakcie naszej rozmowy. Jego oczy zrobiły się nagle bardzo poważne. Błyszczały w przytłumionych światłach kawiarni jak gładkie kamienie. Widziałam, że słowa ciężko mu przechodzą, przez ściśnięte gardło. Oddech stał się płytki i urywany, a te symptomy podniecenia znałam bardzo dobrze. Bezwiednie zaczęłam gładzić się po wewnętrznej stronie uda, a on patrząc na mnie powoli spuścił wzrok na moje ręce. Chyba dopiero wtedy zauważyłam, że stolik jest ze szkła i dokładnie widać co robię. Zaczęłam trząść się jak w febrze, ale tym razem nie z powodu mrozu…
No przecież, nie mogłam tego tak zostawić!!!
– Słuchaj – powiedziałam drżącym głosem – możemy to załatwić pospolicie i ja mogę w tej chwili zaprosić Cię do siebie, a następnie kochać się z Tobą. Następnie byś wyszedł i pozostałby nam tylko albo niesmak tego co zrobiliśmy lub właśnie tylko smak… Wolałabym to zrobić zupełnie inaczej, tak, abyś zapamiętał to do końca życia…
Tylko skinął głową.
– No to słuchaj…..

* * * *
Kolejny tydzień w pracy prześlizgnął mi się nie wiem kiedy. Wykonywałam swoje obowiązki jak zwykle. I nie mogłam się doczekać jego wizyty. A on… przez cały tydzień, dokładnie zachowywał się jak mu przykazałam.
Na korytarzu, kiedy się mijaliśmy, kompletnie mnie ignorował, patrząc spod zmrużonych powiek daleko za mnie. Błagałam oczami o jego uwagę i starałam się być wszędzie tam gdzie on, lecz to nie zmusiło go do dłuższego pozostawienia na mnie wzroku. W pokoju socjalnym gdzie robiliśmy sobie wszyscy kawę, znaleźliśmy się w pewnym momencie sami. Dotknęłam jego dłoni, a on gwałtownie ją odsunął i chwycił mnie brutalnie za ramiona. Porywczo pchnął mnie na drzwi, przejechał kciukiem po rowku między piersiami, które wyglądały mi z dekoltu, drugą dłonią chwycił mnie za szyję i… wyszedł. Nogi ugięły się pode mną i musiałam na chwilę usiąść.
Innego dnia stojąc w magazynach i rozmawiając kierownikiem dłubiącym w silniku wózka widłowego, przeglądałam faktury ułożone na szczycie kartonów. Stałam za nimi zasłonięta do pasa. Poczułam nagle zapach wody kolońskiej M i nagle poczułam jego dłoń wędrującą pod moją krótką spódnicę. Sięgał … tam gdzie kończy się udo i chwycił delikatnie za koronkę mojej bielizny. Mówiąc do kierownika o fakturach zająknęłam się nieco i zrobiło mi się gorąco w podbrzuszu.
Ręka zniknęła raptownie z mojego uda, a kiedy odwróciłam się, M stał za mną z ironicznym uśmiechem na twarzy. Co się stało z nim? Gdzie się podziała jego nieśmiałość??
Zaczęłam żałować, że gramy w tę grę! Kilkakrotnie w ciągu dnia chadzałam do toalety, aby się popieścić, ponieważ to napięcie które odczuwałam, doprowadzało mnie do stanu „nieużywalności”!
Pod koniec tygodnia byłam nieprzytomna ze zmęczenia, kiedy wróciłam z pracy. Z powodu nawału zajęć, jak również stresu wywołanego grą. Zbliżał się termin jego „odwiedzin”. Nie wiedziałam kiedy to będzie. Tak się w końcu umówiliśmy.
Umówiliśmy się także, że od 18:00 do 24:00 nie będę zamykać drzwi mieszkania.
W piątek wieczorem wpadła do mnie moja przyjaciółka z kolejną opowieścią o swoim fantastycznym narzeczonym. Wytrąbiłyśmy butelkę wina, na okoliczność rychłego ślubu.
Niestety, słuchałam jej troszkę rozproszona. Był koniec tygodnia, a M się dotąd nie pojawił. Zostawiłam mu wiadomość, że grę musimy przerwać w weekend, ponieważ w sobotę jestem umówiona z moją matką. Byłam coraz bardziej wściekła i rozgoryczona.
Zadawać się z gówniarzem! Co ja sobie myślałam? Sądziłam, że jest odpowiednią osobą do tego typu zabawy i głęboko się rozczarowałam. Piątek wieczór, a ja siedzę jak ta idiotka czekając na jakiegoś faceta! Podwładnego w dodatku! Pewno sumienie mu się odezwało, bo mimo, że o tym nie rozmawialiśmy, miałam w pamięci to, że on ma kogoś!
Wyciągnęłam z szafy kolejną butelkę wina. Przyjaciółka sobie w końcu poszła, nie widziała więc, jak pakuję się w alkoholizm… Wypiłam połowę i na lekkim rauszu poszłam spać.
Śniło mi się, że kocham się z nim. Szaleńczo i gwałtownie. Jestem całkowicie poddana. Jestem bezbronna, a on jest nade mną, we mnie i ma mnie całą… Szerokie barki chowały mnie przed całym światem… Jego usta popędliwie zbierały całą wilgoć z moich warg. Jego dłonie szorstko tratowały moje wilgotne i delikatne gniazdko… Orgazm obudził mnie w chwili kiedy radio ogłosiło 6:00 rano.
Kiedy ponownie zasypiałam, zdawało mi się, że słyszę otwierane drzwi, ale zignorowałam to. Wtuliłam się mocniej w kołdrę i powoli odpływałam.
Szmer który nagle usłyszałam był jak szpilka w pośladek. Szybko uniosłam się na łóżku, ale w tej chwili przeraźliwie zimne ciało przywarło w całości do moich pleców. Zimne dłonie chwyciły mnie za piersi. Brodawki momentalnie stanęły mi na baczność z powodu temperatury, nagłego strachu, a głównie z podniecenia….
Straciłam oddech. Gęsia skórka ogarnęła całe moje ciało, zadygotałam z zimna, a jednocześnie w podbrzuszu poczułam niesamowity żar, jakby ktoś przyłożył mi do krocza kipiący okład.
Poczułam jak wilgoć spływa mi po udzie. Zimna dłoń przesunęła się w stronę brzucha. Palec pogrążył się na chwilę w jamce pępka, a następnie przesuną się na wzgórek łonowy, gdzie większość krwi przybiegła, aby pulsować w obłąkańczym tempie.
Spróbowałam obrócić głowę, aby spojrzeć na mojego napastnika, ale on chwycił mnie zębami za szyję i przygniótł do ściany.
– jesteś taka gorąca… –usłyszałam szept – ogrzej mnie…
Jęknęłam. Serce biło mi tak mocno. Słyszałam łomot jego serca, które biło jeszcze szybciej niż moje. Nie sądziłam ze to możliwe…
Byłam przyparta przodem do ściany. Plecy miałam całe przykryte nim. Jego dłonie wędrowały po moich plecach, pośladkach i karku.
Palce zabłądziły w rowek między tyłeczkiem i sięgały dalej między wargi sromu.
Jego oddech był coraz płytszy, przylgnął całym ciałem do mnie i między moimi udami znalazł się jego wrzący członek. Drżałam tak mocno, że tylko to, że byłam przyciśnięta do ściany ratował mnie od upadku.
Sięgnęłam dłonią do jego pośladków, ale on chwycił mnie za nadgarstki i oparł je o ścianę.
Jego język ślizgał się po moim karku i płatkach uszu, zębami delikatnie przygryzał mi skórę na ramionach. Moje piersi ocierały się o szorstką ścianę.
Myślałam, że oszaleję.
Kiedy uwolnił mnie ze swojego uchwytu, sięgnęłam do jego podbrzusza i chwyciłam go delikatnie za jądra. Zadrżał. Sięgnęłam paluszkiem w to sekretne miejsce mężczyzn, to które znajduje się między moszną a annusem i pomasowałam go delikatnie. Rozchylił uda, a jego nacisk na moje plecy zelżał. Cały czas czułam jego gorący oddech na szyi i zapach wody kolońskiej.
Byłam tak podniecona, że łzy płynęły mi z oczu i trzęsłam się jak osika. Co chwilę zwilżałam usta językiem, bo były suche jak piasek.
Nagle chwycił mnie za ramiona i gwałtownie odwrócił. Ujrzałam zamglone brązowe ślepka, które błyszczały jak w gorączce. Lekko się uśmiechnął, rozchylił usta i zbliżył je do moich. Wysunął język i delikatnie polizał moją dolną wargę. Dłonią sięgnął na dół, palce odnalazły mój słodki groszek, poruszał nimi miarowo, aż całe były pokryte moim miłosnym płynem.
Byłam kompletnie bezwolna. Chciałam skowyczeć, ale z moich ust wydobywały się tylko cichutkie jęki. Patrzył na mnie tak, jak się patrzy na ciastko z kremem.
Pocałował mnie.
Pocałował mnie tak, jakby to był ostatni pocałunek w naszym życiu. Obięłam go za szyję, a on powoli położył mnie wśród pościeli. Cały czas całując mnie i liżąc końcem języka, schodził coraz niżej. Kiedy dotarł do dolnej części brzucha, wygięłam się w łuk jakbym chciała schować swoją szparkę głęboko w poduszkę.
Jego język jeździł po płatkach mojej róży, jednak po chwili je rozchylił by dostać się głębiej i głębiej. Nabrał śliny w usta i zaczął zataczać kręgi wokół ud i sromu. W pewnym momencie zassał moją łechtaczkę jak napój przez rurkę. Język wirował jak skrzydła kolibra.
Zawyłam z rozkoszy i poczułam, że spadam. Wrzeszczałam i płakałam jednocześnie, kiedy mnie pieścił. Odpychałam jego głowę, bo nie wierzyłam, że wyjdę z takiej przyjemności cało, a jednocześnie ścisnęłam go udami aby nie przestawał.
Chwycił mnie za biodra i odwrócił brutalnie. Rozchylił nogi i pieścił mnie ustami, mrucząc jak kot nad miską mleka.
Po gwałtownym spełnieniu przyszedł nowy orgazm. Opadłam twarzą na poduszki, czułam jak pot strumieniem płynie mi wzdłuż pleców. Głaskał mnie po pośladkach uspokajając.
Podniosłam głowę i wskazałam mu wzrokiem fotel. Bez mrugnięcia okiem usiał na nim i wyciągnął do mnie ręce.
Uklękłam przed nim. Jego męskość stała na baczność i była błyszcząca od soków. Upajałam się tym widokiem. On dostrzegł w moim wzroku zachwyt i oczy mu się zaśmiały.
Palce, usta i nos niecierpliwie poznawały nowy obszar. Szybko zlizywałam nektar, jakby to był waniliowy lodzik topiący się w upale.
Odchylił głowę do tyłu i pogłaskał mnie po włosach.
Całowałam jego brzuch i wewnętrzną stronę ud, co jakiś czas smakując penisa, jakby w obawie, że go za chwilę zabraknie.
Mruczał i syczał pod wpływem mojego dotyku i ruchów języka.
– Jesteś nieprawdopodobna…. – zajęczał
Kiedy wyczułam że nadchodzi orgazm, przestałam go dotykać i położyłam się na podłodze patrząc na niego zalotnie. Uklęknął nade mną, a ja chwyciłam oburącz jego klejnocik. Położył swoje dłonie na moje i dokończył dzieła. Gorące nasienie ochlapało mi szyję i piersi. Wydawało mi się, że pryska na mnie gorącym woskiem ze świecy i że trwa to wieczność. Chciałam, żeby to trwało wieczność.

Kochaliśmy się jeszcze kilka razy… jakby nie miało nadejść jutro. Kiedy odpoczywaliśmy, zwinęłam się w kłębuszek i drzemałam w przestrzeni między klatką piersiową a udami. Głaskał mnie jak kota, który wpakował mu się do łóżka w zimie.
Bawił się moimi włosami i zmęczoną miłością bułeczką. Przywarłam do niego całym ciałem i zasnęłam jak kamień.

Kiedy się obudziłam, pokój był pusty.

Scroll to Top