Poznałem ją na trzecim roku socjologii. Miała na imię Alicja i przeniosła się do nas z innego miasta – jak mówiła miała już serdecznie dość mieszkania z rodzicami. Chyba jednak nie rozstała się z nimi na złych warunkach, bo wynajmowali dla niej małe, dwupokojowe mieszkanko, dzięki czemu nie musiała męczyć się w akademiku.
Na pierwszy rzut oka niekoniecznie wydawała się atrakcyjna, ale cały czas przyciągała moją uwagę. Była niewysoką ale pełną energii brunetką, ciągle się śmiała i wydawało się, że wszystko kręci się wokół niej. Była jak magnes, nie mogłem oderwać od niej wzroku. Stała się moją małą obsesją, musiałem ją mieć. Nie miałem oczywiście najmniejszej ochoty na jakiś stały związek, chciałem po prostu ją zdobyć, dodać kolejne trofeum do niemałej już kolekcji zaciągniętych do łóżka dziewczyn.
Oczywiście szybko przystąpiłem do zarzucania sieci. Chodziła na wykłady, więc i ja zacząłem. Kiedyś zauważyłem że stoi sama pod salą, więc po prostu podszedłem, grzecznie się przedstawiłem „Cześć jestem Adam, ble ble ble”, pogadaliśmy, pośmialiśmy się. Od tego czasu zawsze siadaliśmy na wykładach razem i dużo rozmawialiśmy. Wszystko szło jak najlepiej. Dowiedziałem się że aktualnie z nikim się nie spotyka (nie żeby miało mnie to w jakiś sposób powstrzymać). W końcu nadszedł czas dorocznego „Balu Socjologa” i postanowiłem wyciągnąć wędkę. Metaforycznie rzecz ujmując.
Dość długo musiałem ją namawiać, żeby wybrała się ze mną – a to marudziła, że w ogóle nie chce jej się iść, a to znów że woli iść sama i sama się bawić. Ale w końcu przekonałem ją że pójdziemy jako „kumple” i że będzie przednia impreza.
Bal wyglądał jak co roku. Jak wszystkie tego typu imprezy, zwłaszcza studenckie – wszyscy odwaleni jak stróże w boże ciało. Faceci w czarnych, nienagannych garniturach, pod krawatami, laski w pięknych sukniach eksponujących dekolty. Z początku oczywiście pełna kultura, tańce, raczenie się trunkami bardzo powściągliwe. Godziny mijały i atmosfera się rozprężała. Niektórzy faceci, straciwszy wszelkie nadzieje na „zaliczenie” tego wieczoru, bez ceregieli poluzowali krawaty, pozdejmowali marynarki, i otworzywszy flaszkę „Wyborowej” usiedli w kącie do starego rytuału.
Przetańczyłem z Alą i innymi laskami (ale głównie z nią) pół wieczoru. Było świetnie, ale niestety nie zanosiło się na to, żebym tego dnia coś wywalczył. To się czuje. Lekko zrezygnowany przysiadłem się na chwilę do grona chlejących samców, podczas gdy Ala raczyła się „Malibu” (czy co one tam piły) z kumpelami.
Popatrzyłem po rozchełstanych koszulach i czerwonych twarzach wokoło i sam poluzowałem krawat. Ktoś podsunął mi kolejkę. Wychyliłem jak należy i od razu zrobiło mi się lepiej. Rozmowa była oczywiście na wiadomy temat, i na wiadomym poziomie.
– Patrzcie na te cycki – wybełkotał jeden przyszły socjolog, wiodąc wzrokiem za piersiastą blondyną, która właśnie paradowała środkiem parkietu.
– Mmmm jakbym takie miał nie wychodziłbym spod prysznica. Cały dzień bym się nimi bawił. – dodał drugi. Mimo że żart był kiepski i starej daty, pijane towarzycho zarechotało chóralnie.
– A ja bym chciał kiedyś między takie… między takie… – bełkotał inny, chyba najbardziej pijany. Nie mógł jednak wykrztusić co by chciał, więc podano mu kieliszek na wspomożenie.
-…zapakować. – wydusił wreszcie po wypiciu.
– Chciałoby się. A ta z którą ty przyszedłeś, Adi, też niezła. Ten jej tyłeczek jest po prostu niebiański. Mój typ kobiety. – powiedział z uznaniem kolejny. Popatrzyłem na Alę – stała przy barze po drugiej stronie parkietu. Była niewysoka, ale dość szeroka w biodrach, i rzeczywiście miała idealne, okrągłe pośladki, wyraźnie zaznaczone pod obcisłą suknią. – Kobieta o kształtach gitary, to jest to – dodał. Inny popatrzył w kierunku Ali zamglonym wzrokiem i wybełkotał:
– No bez przesady, wcale nie ma takiej wielkiej dupy. Ekstra jest, jakbym ją dorwał to by przez tydzień oglądała tylko sufit. – rozmarzył się.
– E tam sufit – sam się rozmarzyłem – z takim zadkiem brałbym ją tylko od tyłu, na pieska. Wyłaby z rozkoszy. – byłem już po czwartej czy piątej kolejce, klimat sprośnej wulgarności całkowicie przestał mi przeszkadzać.
– Możecie sobie pomarzyć o rżnięciu jej. Ale ja przynajmniej z nią zatańczę. – wybełkotał inny koleś, facet o imieniu Robert, którego kilka razy widziałem rozmawiającego z Alą. Teraz był jednym z bardziej wstawionych. Podniósł się ciężko z krzesła i chybotliwym krokiem podreptał w jej kierunku. Myślałem że w życiu nie zatańczy z takim pijakiem, ale stało się inaczej – pozwoliła mu wziąć się na parkiet, mimo że jego taniec znacznie bardziej przypominał zataczanie się niż fokstrota. Coś jej tam mamrotał do ucha, ale ona tylko się śmiała i spoglądała na mnie. Raz, drugi trzeci… potem mrugnęła do mnie i znów się zaśmiała. Wstawiła się czy co? Ewidentnie moje szanse na zaliczenie jej tego wieczoru znów rosły.
Po tym „tańcu” z pijanym Robertem podeszła prosto do mnie. Zgraja pijanych sproślaków wokół mnie nagle straciła rezon i szukała wzrokiem czegoś na butach albo pod stołami. Ala pochyliła się nade mną, dając zgrai niebezpieczny wgląd w swój dekolt, i powiedziała z uśmiechem:
-Adasiu, jestem już zmęczona. Odwieziesz mnie do domu?
Chłopakom opadły szczęki. Mnie prawdę mówiąc również. Miałem zdobycz w garści, do tego byłem jeszcze w miarę trzeźwy, więc nie było obawy że zrobię coś totalnie głupiego i spieprzę sprawę.
Wzięliśmy taksówkę i po dziesięciu minutach byliśmy pod drzwiami jej mieszkania. Czekałem tylko na magiczne słowa zaproszenia, ledwie powstrzymując głupawy uśmieszek pchający się na twarz. Zaraz zapyta „Wejdziesz na kawkę?” albo coś równie bzdurnie banalnego.
– Wiesz, sama urządzałam mieszkanie. W nowatorski sposób. Jestem z tego bardzo dumna. Może wejdziesz zobaczyć? – uśmiechnęła się. Dodatkowy punkt dla niej – to nie było banalne. Zgodziłem się ochoczo.
– Zwłaszcza mały pokój. To mój ulubiony – otwarła drzwi i wpuściła mnie przodem. Z początku nic nie widziałem – w pokoju było ciemno – ale z czasem wzrok zaczął przyzwyczajać się do mroku. Im więcej szczegółów mogłem rozpoznać w tym większe wpadałem osłupienie. W kącie pokoju był materac, ale mocno przytwierdzony do podłogi, i wystawały z niego jakieś skórzane pasy. Na ścianach i wieszakach wisiały pejcze, ćwiekowane skórzane ciuchy, w tym biustonosze i pasy. I właściwie tyle zdążyłem zauważyć – po chwili poczułem na twarzy coś miękkiego, pociemniało mi przed oczami i runąłem na ziemię.
Pierwsze co zobaczyłem po obudzeniu się to moja własna znękana twarz w lustrze – wisiało wielkie tuż przede mną, na pół ściany. Nadal byłem w tym pokoju, teraz wypełnionym czerwonawym, przytłumionym światłem. Szarpnąłem się – byłem przypięty pasami do materaca. Pasy krępowały mi nadgarstki i przedramiona tuż przed łokciami, oraz kostki i nogi w kolanach. Byłem na czworaka. Po chwili uświadomiłem sobie też, że jestem całkowicie nagi. Z miejsca wytrzeźwiałem i wpadłem w panikę. Oblał mnie zimny pot.
– Nie szarp się, nie szarp. Wiesz jak trudno było mi cię zataszczyć na ten materac? A chloroform nie działa znów tak długo. – usłyszałem głos Ali. Władczy, lekceważący, bezczelny.
– Co ty wyprawiasz, odbiło ci? – gwałtownie rozglądałem się na tyle na ile pozwalały mi więzy. W końcu zobaczyłem ją w lustrze – rozpinała suknię na plecach.
– A więc mówiłeś Robertowi, że chciałbyś mnie rżnąć ostro od tyłu, tak? – zapytała i zaśmiała się na cały głos.
– No co ty, oszalałaś? W ogóle, Robert to twój facet? Nie wiedziałem! Co mi chcecie zrobić? – panikowałem przerażony.
– Robert? – znów się zaśmiała z lekceważeniem – pewnie teraz leży pijany pod stołem, albo rzyga w toalecie. To miałby być mój facet? Nie, on jest moim… niewolnikiem. – powiedziała. – I niedługo ty też będziesz. – dodała zjadliwie.
Widziałem w lustrze jak zdjęła suknię, potem stanik. Miała ładne, niezbyt duże piersi, ale jakoś nie byłem w tej chwili w stanie docenić ich uroku. Po chwili stała za mną zupełnie naga. Zaczęła czegoś szukać w szafce.
– A więc chciałeś mnie rżnąć jak kawał mięsa, tak? Nieładnie tak traktować kobietę. Od dawna widzę, że patrzysz na mnie jak na przedmiot. – powiedziała.
– No przestań, wypuść mnie! Jasne że chciałem cię przelecieć, ale tylko jeśli ty byś tego chciała… – szarpałem się i bełkotałem bez sensu. Po chwili z przerażeniem dostrzegłem co wyjęła z szafy – to był sztuczny gumowy fallus, na czarnym skórzanym pasie, który można zapiąć wokół bioder. Teraz prawie odchodziłem od zmysłów ze strachu.
– Zaraz zobaczysz jakie to uczucie, mój drogi. Zobaczysz, jak to jest być traktowanym jak przedmiot. I co najlepsze, będziesz tym zachwycony – zapięła sobie pas wokół tych boskich bioder, po czym ze śmiechem zatrzęsła swoim protetycznym kutasem. Ja zacząłem się szarpać jak opętany, ale to tylko mocniej zaciskało skórzane pasy wokół moich rąk i nóg.
– No nie martw się. Założę gumkę, kto wie gdzie ten fallusek był – sprawnie wciągnęła prezerwatywę na sprzęt. – Przy okazji, nazywam go „Małym Frankiem” – zaśmiała się.
Ciągle szarpałem się jak opętany. Podeszła i uspokajająco położyła dłoń na moim, z konieczności wypiętym, pośladku.
– No już, nie szarp się. Mówiłam ci, że będziesz zachwycony, i dotrzymam słowa. – powiedziała i zaczęła wodzić dłonią po moim tyłku. Potem zsunęła się między nogi i delikatnie łaskotała wewnętrzne strony ud. Uspokoiłem się trochę – może to tylko taka gra, może kręci ją taki wstęp? Wsunęła głowę między moje uda i wodziła delikatnie nosem po ich wewnętrznej stronie. Dłońmi zaczęła pieścić moje klejnoty. Maluch, dotychczas zwisający smutno w przerażeniu, powoli budził się do życia. Do strachu który ciągle mną władał powoli dołączało podniecenie.
Masowała i pieściła moje uda i pośladki, od czasu do czasu zajmując się woreczkiem i moim żołnierzykiem. Po chwili mały stał na baczność. Wodziła po nim noskiem a potem samym czubkiem języka, ale nie wzięła go do buzi, mimo że w myślach jej rozkazywałem „no weź go wreszcie, weź, obciągnij”. Byłem już maksymalnie podniecony, nie byłem w stanie logicznie myśleć i właściwie całkiem zapomniałem, że jestem przywiązany do łóżka w bardzo upokarzającej pozycji. Drugą ręką masowała mi pośladki i czasem zsuwała się w rowek między nimi. Przy wszystkich tych pieszczotach nawet nie zauważyłem, jak kciukiem pokrytym jakimś kremem nawilżającym krążyła wokół mojego odbytu. Po chwili dość gwałtownie go tam wsunęła, a ja od razu przypomniałem sobie co się dzieje. Znów dotarła do mnie groza sytuacji.
– No, chyba jesteś gotowy – przez chwilę z satysfakcją poruszała dłonią na moim stojącym na baczność fallusie. Wstała spomiędzy moich ud i uklękła za mną – widziałem ją w lustrze i czułem chłodny dotyk gumowego kutasa między moimi pośladkami. Zacząłem panikować.
– Ani mi się waż! To jest kurwa gwałt, pójdę na policję! – zacząłem się wydzierać. Ale tylko się roześmiała.
– I co powiesz? Że zgwałciła cię analnie dziewczyna dwie głowy niższa od ciebie? Ale będą mieli ubaw na komisariacie. – wzięła w dłoń „Małego Franka” i zaczęła nim wodzić wzdłuż mojego rowku. Drugą ręką znów mnie przez chwilę masturbowała, pilnując, żeby mój maluch nie stracił werwy.
– Przygotuj się. Będzie bolało. – powiedziała patrząc z uśmiechem w odbicie moich oczu w lustrze. Chwyciła drobnymi dłońmi za moje biodra, tak jak zwykle facet łapie kobietę w czasie ostrego rżnięcia od tyłu. I zaczęła powoli wpychać „Małego Franka” w mój odbyt.
Spodziewałem się najgorszego. Zacisnąłem zęby i powieki. Ale wbrew temu co mówiła, prawie wcale nie bolało. Znacznie gorsze było poniżenie. Do tego dokładało się moje podniecenie i stojący na baczność kutas. Wpychany w odbyt gumowy fallus wzmagał mój wzwód i powodował narastające uczucie nadchodzącego wytrysku. Wszystko razem tworzyło niesamowitą mieszaninę podniecenia, upodlenia, rozkoszy i bólu.
Powoli wpychała „Franka” aż cały znalazł się w środku. Teraz ból był mocniejszy, ale i mój maluch stał się niesamowicie naprężony. Wtedy Ala zaczęła się wycofywać, po czym wsuwać z powrotem. Coraz szybciej rżnęła mnie w tyłek, patrząc mi przy tym z bezczelnym uśmiechem w oczy.
Straciłem opory. Znaczna część mojego strachu i odrazy wynikały z jakichś psychologicznych barier, które teraz zupełnie puściły. Byłem pod jej władzą, upodlony, poniżony, i odczuwałem przy tym niesamowitą, orgiastyczną rozkosz. Trwało to dobre piętnaście minut. Widziałem w lustrze jej piersi, podskakujące w takt wykonywanych przez nią frykcyjnych ruchów. Podniecenie osiągnęło zenit. Czułem, że mój członek zaraz eksploduje.
Pochyliła się do przodu, tak jak faceci pochylają się żeby całować lub gryźć partnerkę w szyję. Ale drobna Alicja mogła sięgnąć najwyżej moich łopatek. Na plecach czułem jej piersi o stwardniałych sutkach. Myślałem że oszaleję z podniecenia.
Chyba zdecydowała że nadszedł czas na zakończenie. Jedną ręką ciągle trzymała mnie za biodro, pomagając sobie w ten sposób w rżnięciu, zaś drugą sięgnęła do mojego fallusa. Zaczęła mnie masturbować, jednocześnie przyspieszając pchnięcia. Po kilku ruchach miałem potężny wytrysk, orgazm jakiego w życiu nie przeżyłem. Roskosz dosięgała granic bólu, zakręciło mi się w głowie, jej ruchy wypychały ze mnie ogromne ilości spermy.
W końcu opadłem z sił, osunąłem się bezwładnie, na tyle na ile pozwalały mi na to więzy. Ala wstała, poklepała mnie po tyłku i zdjęła „Małego Franka”.
– Mówiłam, że ci się spodoba – powiedziała drwiąco. Ale wracała do mnie wściekłość i uczucie upodlenia. Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Zostałem zgwałcony przez jakąś obłąkaną dominę. Nie mogłem tego puścić płazem.
– Będziesz grzeczny jak cię rozepnę?- zapytała.
– Nie –warknąłem przez zaciśnięte zęby. Mimo to odpinała po kolei pasy. Zerwałem się na równe nogi.
– Ty wredna dziwko, zapłacisz mi za to! Jesteś nienormalna, ty… – odchodziłem od zmysłów. Ona spokojnie podniosła moje ciuchy, otwarła drzwi… i wywaliła je przez poręcz w dół klatki schodowej.
– Ocipiałaś? – bezsensownie się wydarłem i pobiegłem za swoją garderobą. Oczywiście od razu usłyszałem zatrzaskujące się za mną drzwi i przekręcany w zamku klucz. Zawróciłem i z całych sił zacząłem walić w drzwi.
– Otwieraj, głupia pindo! Ja ci pokażę, zapłacisz mi za to! Rżnęłaś mnie w dupę i myślisz że ujdzie ci to na sucho? – darłem się na cały głos. Po chwili zorientowałem się, że w uchylonych drzwiach dwóch sąsiadujących z nią mieszkań stoją jacyś ludzie. A ja nagusieńki na korytarzu. Dobiegł mnie jakiś szept o dzwonieniu na policję – nie miałem zamiaru dalej czekać, zbiegłem sprintem po schodach, złapałem ciuchy i w biegu zacząłem je ubierać. Przed blokiem minąłem się z radiowozem.
Wracając do domu byłem wściekły jak nigdy w życiu. Przede wszystkim wracałem boso, bo nie raczyła wywalić za mną butów. Poza tym nie mogłem dojść do siebie po tym, co mi zrobiła. Najgorsze było to, że to całe upodlenie, zdominowanie, poniżenie, sprawiło mi taką przyjemność. Byłem zły na siebie. Przez chwilę byłem przerażony – może jestem ukrytym gejem? Ale to nie mogło być to, za bardzo kręciły mnie jej podskakujące w lustrze cycki. Zresztą na samą myśl o seksie z innym facetem robiło mi się niedobrze, czułem odrazę. Ale myśl o tym, że ona znów mnie tak potraktuje – to co innego. Niemniej czułbym się zbyt podle gdybym sam tego chciał. Nie, nie było szans – gdybym nawet namówił jakąś laskę, żeby rżnęła mnie w tyłek gumowym fallusem, nie czułbym takiego podniecenia i przyjemności. Czułbym się podle gdybym sam tego chciał, a nawet gdybym tylko się na to zgodził. To musiała być ona i musiała mnie zgwałcić. Tylko w takim przypadku znów doświadczyłbym tej rozkoszy. To była ponura konkluzja – rzeczywiście stałem się jej niewolnikiem. Wszystko zależało od niej, miała nade mną władzę. Musiałem się wyzwolić.
Przez cały weekend obmyślałem ze szczegółami plan zemsty. W końcu wiedziałem co muszę zrobić. Wiedziałem jak.
W poniedziałek mieliśmy znów razem wykład. Jak zwykle usiadłem obok niej, jak zwykle pod jej nogami stała torba.
– Cześć. O, widzę że już możesz siedzieć. – powiedziała drwiącym głosem.
– Tak – burknąłem. Niby niechcący rozsypałem trzymane w ręku emenemsy i zacząłem je zbierać z podłogi. Nawet nie zwróciła uwagi, zagadana z siedzącą obok koleżanką. Rzuciłem okiem i bingo – w torbie były klucze do jej mieszkania. Niby zbierając orzeszki, zwinąłem klucze i schowałem je do kieszeni. Wykład miał się lada chwila rozpocząć. Mruknąłem coś pod nosem i wyszedłem z sali, po czym puściłem się biegiem do zakładu dorabiania kluczy. Miałem półtorej godziny na załatwienie sprawy i wsunięcie jej oryginałów z powrotem do torby przed końcem wykładu.
Wszystko poszło jak z płatka. Wieczorem siedziałem przy biurku i przyglądałem się mojemu własnemu kompletowi kluczy do jej mieszkania. Dalsza część planu była niebezpieczna i mogła nawet zaprowadzić mnie do więzienia na długie lata. Ale musiałem to zrobić.
Byłem cierpliwy. Czekałem dobre dwa tygodnie na nadarzającą się okazję. Przez ten czas prawie z nią nie rozmawiałem, czasem tylko rzucała jakąś kąśliwą uwagę, a raz na korytarzu klepnęła się sugestywnie w tyłek z drwiącym uśmieszkiem. W końcu w piątek usłyszałem na wykładzie, jak mówi do koleżanki, że tej nocy nie idzie na żadną imprezę, tylko musi porządnie się wyspać. Postanowiłem działać.
Ubrany w czarne ciuchy podjechałem pod jej blok o drugiej w nocy. Już za drugim razem trafiłem na właściwy klucz do domofonu. Zakradłem się do jej drzwi i najciszej jak potrafiłem próbowałem kolejne klucze, w końcu znalazłem właściwy i cichutko wślizgnąłem się do jej mieszkania. Trochę się bałem, że akurat będzie „zniewalać” Roberta albo jakiegoś innego nieszczęśnika, ale po prostu spała spokojnie w drugim pokoju. Zakradłem się do pokoju tortur i szybko znalazłem butelkę z chloroformem – nasączyłem gazę i znieczuliłem śpiącą dziewczynę. Szybko przeniosłem ją do pokoju tortur, rozebrałem ze ślicznej satynowej pidżamki i przypiąłem ją, tak jak ona kiedyś mnie, do materaca. Znalazłem włącznik czerwonego światła, przygotowałem „Małego Franka”, i czekałem spokojnie, aż obudzi się z narkozy.
Po jakimś czasie otwarła oczy. Rozpoznała mnie w lustrze, a na jej twarzy pojawił się grymas wściekłości.
– Będę krzyczeć – syknęła.
– A proszę bardzo – odpowiedziałem beztrosko. – sąsiedzi na pewno zadzwonią na policję. Jak myślisz, co powie policja jak zobaczy tak urządzony pokój? Co powiedzą sąsiedzi? Będziesz atrakcją okolicy, kto wie, może nawet rodzice się dowiedzą. – blefowałem.
– Jesteś żałosny. Chcesz mnie zerżnąć z zemsty za to, że naruszyłam twój bezcenny tyłeczek? Przyznaj się że było ci dobrze i żyj z tym. – powiedziała, szarpiąc się bezsilnie.
– No już, już – odrzekłem dobrotliwie, głaszcząc ją po tyłku – obiecuję ci, że będziesz zachwycona.
Szarpała się w bezsilnej złości gdy zdejmowałem swoje ubranie. Myślała że chcę ją po prostu przelecieć, ale była w błędzie – oczy rozszerzyły jej się z przerażenia, gdy sięgnąłem po „Małego Franka”.
– Nie martw się. Założę gumkę, kto wie gdzie ten fallusek wcześniej był – powiedziałem wciągając na niego kondoma. Miałem pewien kłopot z ubraniem go – mój własny dość mocno w tym przeszkadzał – ale udało mi się go w końcu solidnie zamocować poniżej oryginału, tylko moje klejnoty się na nim opierały.
Uklęknąłem za nią na materacu, widziałem w lustrze jej twarz i swobodnie falujące piersi, zaś przed sobą miałem jej wymarzony, duży, okrągły tyłek. Pochyliłem się i zacząłem całować ją w szyję, jednocześnie dłońmi wodziłem po jej plecach, brzuchu, nieśmiało sięgałem do piersi. Szarpnęła się, ale nie miała ze mną szans – bez problemu ją przytrzymałem, w końcu byłem od niej znacznie silniejszy. Wodziłem dłońmi wzdłuż jej pleców, opuszkami palców delikatnie muskałem jej idealną skórę. Czasem, jakby niechcący, zbliżałem się do piersi i sutków. Jej nerwowy oddech się uspokoił, stawał się coraz głębszy, wyraźnie zaczęło ją to podniecać. Ja również czułem rosnące pożądanie, napawałem się myślą o nadchodzącej orgii, rozsmakowywałem się we władzy jaką teraz nad nią miałem. Dłońmi zbliżyłem się do pośladków, zsunąłem się delikatnie w kierunku wewnętrznej strony ud. Starała się nie pokazywać jak jest podniecona, ale co chwila wyrywał się jej ekstatyczny oddech. Czułem też na moim członku, opierającym się o jej norkę, że jest rozpalona i wilgotna. Zniżyłem się, całując ją po plecach i pośladkach. W końcu delikatnie wodziłem językiem wokół jej norki – była przystrzyżona w mój ulubiony sposób, czyli z wąskim paseczkiem włosków zostawionym pośrodku. Całowałem jej wewnętrzne strony ud i pieściłem jej piersi. Zamknęła oczy, jej oddechy stawały się coraz bardziej łapczywe. Ja też czułem coraz większe podniecenie, mój żołnierzyk prężył się już w całej okazałości, niewiele ustępując rozmiarem stojącemu pod nim „Małemu Frankowi”.
– Jesteś gotowa – szepnąłem jej na ucho. Zauważyłem w lustrze jak otwiera oczy ze zgrozą. Wyprostowałem się, złapałem ją mocno za biodra, i zacząłem wsuwać „Małego Franka” powoli w jej norkę. Chyba bała się seksu analnego bo jakby odetchnęła z ulgą i znów zaczęła się poddawać swojemu podnieceniu. Ale gdy „Mały Franek” był w jednej czwartej zanurzony w jej cudownej muszelce, stojący nad nim mój własny sprzęt oparł się o jej drugą dziurkę. Rozchyliłem dłońmi te wspaniałe pośladki, którymi swego czasu się tak zachwycałem, i zacząłem mocniej napierać.
– Nie… proszę… – wydyszała. Ale nie miałem zamiaru okazywać litości. Zresztą byłem obłędnie podniecony – laska na którą byłem od tak dawna napalony, zakręcony zboczony seks, a do tego to poczucie władzy i dominacji. Naparłem mocniej. „Mały Franek” zanurzył się głębiej w jej norce, a mój własny fallus, śliski i wilgotny od jej soków, zaczął wchodzić w jej odbyt. Jęknęła przeciągle. Naparłem mocniej, rękami przyciągając jej biodra do siebie. Ekstaza przyprawiała mnie o szaleństwo – cofnąłem się i znów naparłem, i znów. Coraz szybciej rżnąłem ją dwoma fallusami jednocześnie w dwie dziurki. Byłem wniebowzięty. Widziałem w lustrze jej podskakujące piersi, tym razem w przód i w tył, w rytm moich ostrych pchnięć. Na twarzy malował się jej ból pomieszany z ekstazą. Z każdym pchnięciem wypełniało mnie poczucie nieskrępowanej władzy jaką nad nią miałem, poczucie podboju, zwycięstwa.
Posuwałem ją przez dobrych kilka minut. Po chwili zauważyłem że konwulsyjnie rozwiera i zaciska na prześcieradle pięści – dochodziła do apogeum ekstazy. Zacisnęła powieki, zaczęła cała drżeć i rzucać głową w górę i w dół. Z jej ust wydobył się przeciągły krzyk. Pochyliłem się i nie przerywając rżnięcia złapałem za jej piersi i zacząłem je ugniatać. Czułem że zaraz eksploduję. Ala w tym momencie pisnęła, jej ciałem targnęła silna konwulsja, i osunęła się na bok na tyle na ile pozwalały jej więzy. Straciła przytomność z ekstazy.
Obłędnie mnie to podnieciło. Zacząłem posuwać ją jeszcze energiczniej, już nie dla niej tylko dla siebie. Po chwili dostałem megaorgazmu i zacząłem pompować wielką ilość spermy do jej tyłka.
Jeszcze ostatnimi pchnięciami wtryskiwałem jej moje nasienie, gdy zobaczyłem w lustrze że otwiera oczy. Dobiłem kilka ostatnich mocnych pchnięć i osunąłem się na bok, z poczuciem błogiego spełnienia.
Po chwili doszedłem do siebie. Przez głowę galopowały mi przeróżne myśli. Co się właściwie stało? Czy o to mi chodziło? Mimo, że przeżyłem chwile niewysłowionej ekstazy, i ona najwyraźniej też, to jednak miałem jakieś nieuchwytne poczucie straty. Przyszły mi na myśl dzikie konie przemierzające Amerykę, mustangi. Jak pięknie wygląda dzika klacz biegnąca przez prerie, pełna witalności, niebezpieczna, dzika… Gdy zostanie złapana i z wielkim trudem ujeżdżona, nadal jest piękna, ale jej charakter jest złamany. Ma się wtedy poczucie, że coś zostało bezpowrotnie utracone. Chyba właśnie w ten sposób się czułem.
Zdjąłem „Małego Franka” i rozpiąłem jej pasy. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do drugiego pokoju, po czym delikatnie położyłem do łóżka. Uśmiechnęła się, spojrzała zamglonymi oczami i pogłaskała mnie po policzku.
– Zostań… możesz zostać. – powiedziała czule.
– Nie. Pojadę do domu. Wyśpij się dobrze. – odpowiedziałem i pocałowałem ją w czoło. Zwinęła się w kłębek otulając się kołdrą.
– Do zobaczenia na uczelni – szepnęła i niemal natychmiast zasnęła.