Iluzja

Siedziała obok niego dziwnie zdrętwiała i nieswojo zakłopotana. Obserwowała każdy jego ruch. Każde jego drgnięcie odbierała innymi receptorami swojej zmysłowości. Nie dowierzała własnym zmysłom, że jest teraz tak blisko osoby, której zaufała z niewiadomych powodów. Nie znali się wcześniej. Nigdy wcześniej go nie widziała, a mimo to czuła się tak, jakby wspomnienia wypełniał każdy jego oddech, każde jego tchnienie owiane nutą romantycznej i dzikiej zarazem namiętności skupiało się w jej głowie.

Nie wiedziała, co może mu powiedzieć. Sytuacja była tym bardziej głupia, że on wpatrywał się swymi błękitnymi oczyma wprost w głębie jej oczu nic nie mówiąc. Czuła, jak wnika w nią raz za razem penetrując najdalsze zakątki jej duszy, nie zważając na to czy ona tego chce czy nie. Bezczelnie i z nieukrywaną satysfakcją rozkoszował się jej bezbronnością. Bezbronnością, która odznaczała się tym, iż każde spojrzenie zatracało ją coraz głębiej w otchłań dziwnych i wcześniej nie spotkanych wrażeń.

Na ułamek sekundy spuściła wzrok spoglądając na dywan rozpościerający się pod ich stopami, a następnie uniosła głowę rzucając jeszcze raz ciepłe spojrzenie na jego twarz. Chciała powiedzieć coś mądrego, lecz słowa jakby same wypływały z ust i tworzyły coś na wzór bezbarwnej mieszanki wesołego podrygiwania i szczerości, jakiej udzieliła tylko jednej osobie przed nim.

– Po przeczytaniu twojego opowiadania, czuję jakiś taki dreszczyk. Moja wyobraźnia chyba nigdy nie działała i nie będzie już działać na tak wysokich obrotach.

Nic nie mówiąc, znów wwiercił swe oczy w nią i lekko unosząc prawą dłoń dotknął jej kolana. Miała na sobie jedynie podkoszulek. Zblazowany podkoszulek przypominający raczej wypraną w zbyt gorącej wodzie kołdrę niż seksowną bieliznę. Lecz on z każdą chwilą czuł coraz większy pociąg do tego podkoszulka, a właściwie do tego, co pod sobą skrywał.

Wysłuchał jej słów z uwagą. Chciał, aby mówiła przez cały czas. Chciał, aby słowa wypowiadane takim dźwięcznym głosem rozbrzmiewały w jego głowie i otaczały ich oboje, jak najdłużej. Ona naprawdę mu się podobała. Miała około 160 centymetrów wzrostu, długie, niesforne, brązowe włosy; ciało prawdziwej kobiety – leciutko zaokrąglone w miejscach, gdzie tego wymagała natura. Cudowne oczy w dwóch odcieniach zieleni i te pełne, wyraziste usta, które za każdym razem, gdy na nie patrzył miał wrażenie, że zaraz pochłonie w długim pocałunku. Spojrzał na jej piersi rysujące się pod bawełnianym materiałem podkoszulka. Wydawały mu się takiej wielkości, że spokojnie zmieściłyby się w jego dłoniach. Pod materiałem rysowały się wyprężone sutki, które swoim wyglądem doprowadzały go do szału. Uwielbiał takie widoki. Jego wyobraźnia podpowiadała mu obraz jej piersi, lekko falujących w rytm jej oddechu. Pragnął ich dotykać, pieścić, całować…

Musiał się opanować. Bał się żeby ona zbyt szybko nie wyczuła, co chodzi mu po głowie. Ale, jak mogła nie wyczuć skoro jego dłoń delikatnie błądząca po skrawku skóry na jej udzie, posuwając się niżej stapiała się z łydką. Dotykiem chyba chciał dać jej do zrozumienia, że jej pragnie. Lecz nie chciał spłoszyć tej cudownej istoty.

– Sama się pogubiłam w myślach i słowach – Mówiła dalej chcąc rozbić ciszę i mając jeszcze nadzieję, że ogarniające ją podniecenie przeminie. Bała się, że jeśli teraz nie zapanuje nad sobą, to nie będzie do tego zdolna za kilka minut.
– Lubisz romantyczny czy raczej dziki i wyuzdany seks? – Pytanie zbiło ją z tropu. Nawet nie samą treścią, ale zaskoczona była tym, że nagle się odezwał.
– Odpowiem kulinarnie. Nie mam jeszcze wyrobionego smaku, więc na razie jadam rzeczy z podstawowej kuchni. Niczego jeszcze nie próbowałam, więc nie biorę się rarytasy. Poza tym jeśli mam być szczera, to trochę mnie onieśmielasz. Jedyną osobą, z którą wcześniej rozmawiałam o różnych „zabarwionych” rzeczach był mój były chłopak. Nigdy wcześniej i nigdy później z nikim o tym nie rozmawiałam.

Jego dłoń wędrująca wciąż tam i z powrotem po delikatnej skórze jej łydki udawała, że nie ma ochoty wzbić się wyżej i zaczepić się koniuszkami palców o skórę jej wewnętrznej strony ud. Wodziła wciąż wędrując teraz w kierunku jej stopy. Uniósł lekko głowę i spojrzał na jej zarumienioną twarz.

– A, czy mnie się uda wniknąć w ciebie tak głęboko… – Tu się uśmiechnął znacząco – abym mógł poznać twoje fantazje i odczytać, cie jak księgę? – Zapytał z wrodzoną bezpośredniością.
– Na razie jesteś na dobrej drodze – Tym jej słowom towarzyszył uśmiech. Lekki i przyjemny uśmiech, który pozwolił rozładować choć trochę panującą atmosferę. – Zdajesz się być kimś, przed kim mogę otworzyć swoje serce. Choć może to tylko iluzja zachłyśnięcia się nowością. Sama nie wiem.
– Mam nadzieję, że ta iluzja zamieni się w prawdziwe czary – Mówiąc to pochylił się delikatnie nad jej udem i pocałował je. Poczuła wilgotne i spragnione usta, które wraz z delikatnie wysuniętym języczkiem zostawiały mokry, przyjemny ślad na jej skórze. Drgnęła. Poczuła lekki chłód w miejscu, gdzie ją pocałował. Był śmiały, lecz wiedziała, że jeszcze chwilę i ona sama nie będzie się potrafiła powstrzymać od zrobienia czegoś, co w tej właśnie chwili podpowiadała jej wyobraźnia.

– Zaśpiewaj mi coś – Powiedział kierując swe usta powoli po jej skórze w stronę jej kolan. Języczek cały czas pieścił jej skórę, co sprawiało, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Znowu drgnęła, po czym drżącym głosem powiedziała:
– Dobrze. Zaśpiewam… – Zaczęła nucić swym delikatnym głosem tekst piosenki: – Sąsiedzi mdleją, o czym marzy dziewczyna, gdy dorastać zaczyna, kiedy z pączka zamienia się w kwiat. O czym śni, gdy się ocknie, o czym marzy najmocniej, czego chce aby dał jej świat. Odrobinę szczęścia w miłości, odrobinę serca czyjegoś, jedną małą chwilę radości przy boku ukochanego… – Urwała śpiew chyboczącym się głosem. Czuła jego dłoń wędrującą pomiędzy jej uda. Czuła jego wilgotne wargi skradające się coraz śmielej po wewnętrznej stronie uda prostu ku krainie jej rozkoszy. Jej oddech stał się przyśpieszony. Chciała tego najmocniej na świecie. Chciała, aby jego usta wdarły się bezceremonialnie do jej wnętrza. Drżała. Teraz, jak nigdy przedtem czuła wyraźny zapach mężczyzny. Ten zapach… Był nieco zdecydowany, jak ogier pędzący przez prerię, orzeźwiający, jak letnia bryza na Madagaskarze i nieco tajemniczy, jak woń polnego kwiatu zerwanego o wschodzie słońca… Wtapiała się w jego zapach. Pragnęła go.

– Co czujesz? – Usłyszała, jak przez mgłę jego pytanie. Starała się uspokoić oddech i zapanować nad zmysłami. Było to coraz trudniejsze. Spojrzała na jego twarz.
– Nie wiem. Nie potrafię… nie potrafię zahamować myśli. Uczucia drżą, jak całe moje ciało. Co ty ze mną robisz??
– Staram się iluzję zamienić w magię… – Znów się uśmiechnął, lecz ona tego już nie widziała, bo właśnie wniknął głęboko pomiędzy jej uda.
– Jest mi bardzo przyjemnie… Sprawiasz, że cały czas się rumienię.
Jak gdyby na wezwanie jej słów on uniósł się lekko na nogach, pochylając się nad nią. Obok niego wyglądała jak mała dziewczynka. Górował nad nią swoją sylwetką. Patrzyła, jak chwyta rękoma dół jej koszulki i powoli podciąga do góry. Nie wiedziała, czy powinna mu na to pozwalać. Czuła, że gdy tego nie zrobi on i tak nie zatrzyma się nawet na chwilę, lecz nie mogła przecież pozwalać rozbierać się obcemu mężczyźnie… Nie mogła? Jak to nie mogła?! Przecież właśnie to robi! Jest cały czas pod silnym wpływem jego osoby. Poddaje mu się prawie bezgranicznie. Jej ciałem wstrząsają coraz silniejsze dreszcze, gdy on dotyka jej skóry. Czy ona tego chce? Oczywiście, że chce! Całą sobą mimowolnie skupia się na odczuwaniu przyjemności. Przerażało ją tylko to, że ta przyjemność, jaką zaczęła odczuwać nie miała nic wspólnego z romantycznymi uniesieniami. Zaczęła go najzwyczajniej w świecie pożądać… czuła dziką żądze zaspokojenia.. chciała mu sprawiać przyjemność i czuć, jak on daje jej to samo…

Gdy koszulka była już poza zasięgiem ich oczu, on klęknął między jej udami. Usadowił się wygodnie i pochylił twarz ku jej piersiom. Wysunął języczek i zaczął muskać delikatnie jej sutki… Najpierw prawą, a potem lewą. Nie pozostawał na żadnej z nich dłużej niż kilka sekund. Wilgotny język okrążał brodawki dookoła. Drażnił wraz z wargami ich otoczki. Nagle poczuła coś jeszcze. Jego silna dłoń objęła jej pierś. To wywołało skurcz między nogami… poczuła wydostającą się z jej głębi niesamowitą wilgoć. Czuła, że zapiera jej dech. On natomiast nie przestawał ssać jej sutek i lizać coraz bardziej łapczywie całe jej piersi. Bawił się nimi. Ugniatał je delikatnie, by za chwilę silniej ściskać je w dłoni.

– Mogę cię o coś prosić? – Zapytał odrywając na chwilę swe usta od cudownej woni jej piersi.
Próbując skupić się na tym, co mu odpowiedzieć odrzekła:
– Oczywiście, choć nie wiem, czy będę potrafiła sprostać twojej prośbie.
– Chciałbym, abyś zaczęła się pieścić paluszkami… chciałbym żebyś delikatnie ją muskała… chcę żebyś poczuła, jaka jesteś wilgotna…

Zaskoczyło ją to, co powiedział. Instynktownie wiedziała, że on nie chce jej skrzywdzić i, że każda jego prośba podszyta jest dobrymi intencjami wynikającymi z podniecenia. Wiedziała, że jest bardzo podniecony. Widziała to kątem oka spoglądając na jego spodenki. Nigdy jednak nie dotykała sie… nie pieściła w obecności mężczyzny. Kusiła ją ta prośba… chyba chciała tego. Chciała sprawić mu, jak największą przyjemność.

Jej lewa dłoń powędrowała w kierunku łona. Gdy tam dotarła poczuła, o co mu chodziło. Wcześniej wyczuwała, że jej ciało jest bardzo podniecone, ale nie przypuszczała, że to aż tak się uzewnętrznia. Poczuła pod palcami ogromne ciepło i ogarniającą wszystko wokoło wilgoć. Czuła, jak bardzo mokra jest od tych jego czarów… Uśmiechnęła się do siebie w duchu. „Jesteś kompletną wariatką Anka” – pomyślała. „A niech tam! Co mi szkodzi… zwłaszcza, że to jest przyjemne”. Jej dłoń delikatnie zaczęła pieścić wargi jej kobiecości. Zapamiętale, coraz szybciej oddawała się bezwstydnej zabawie na oczach ledwo co poznanego mężczyzny. Nie czuła wstydu. W ogóle nie czuła czegoś takiego wcześniej. Podniecało ja to. Choć jej oczy teraz były lekko przymknięte, a głowa odchylona do tyłu wiedziała, że jej się przygląda. Czuła na sobie jego wzrok. Niesamowity przyszywający wzrok spragnionego chłopaka, który nie potrafi już zapanować na swoimi potrzebami, który dziko pragnie doznać przyjemności i spełnienia. Chciała mu je dać. Bardzo. Nawet chyba bardziej niż pragnęła poczuć w sobie teraz jego naprężoną i gorącą męskość.

– Nie wytrzymam… – wykwiliła lubieżnie spoglądając mu prosto w oczy spod lekko przymkniętych powiek. Odsunęła go od siebie delikatnie. Chwyciła za ręce i pokazała, jak ma usiąść na kanapie. Opadła przed min na kolana i łapczywie zaczęła zdejmować z niego bokserki. Chciała zobaczyć wreszcie co kryją pod spodem. Chciała poznać, jak pachnie i jak smakuje jego męskość. Pragnęła poczuć go w swoich ustach. Chciała mu w ten sposób okazać, jak bardzo go pragnie i podziękować za to, że podjął się nauczenia jej nowych odczuć.
Zbliżyła usta do jego torsu. Krótkimi liźnięciami przeskakiwała z jednego miejsca na jego ciele na drugie. Czuła, jak jest podniecony. Jego oddech zaczął przyspieszać i nabierać coraz głębszego wymiaru. Zaczęła ssać w ustach małe brodawki. Przygryzała je lekko chcąc by czuł rozkoszne mrowienie między udami na swym penisie. Chciała by był jeszcze większy.

– Powiedz mi, jaka jesteś? – zapytał urywanym oddechem wysapując słowa z podniecenia.
– Już nie jestem wilgotna… teraz jestem mokra… spływam sokami, jest gorąca… dawno taka nie była. To twoja zasługa – nie wierzyła w zmysłowość i bezwstydność słów, jakie wypowiadała. Popłynęły z jej ust, jak potok gorącej morskiej piany.
– Mmmmm – zamruczał, jak mały zadowolony kot. Jednak ona już czuła, że małym kotkiem on nie jest. Spojrzała na jego męskość. W dzikim szale namiętności pochyliła się nad nią i zaczęła bawić się jego skórką. Wilgotne paluszki wykonywały dokładnie takie same ruchy, jakby on pieścił się sam na widok jej nagiego ciała. Pieściła go tak chwilę dłonią, a potem wysunęła języczek i zrobiła kółeczko wokół główki penisa. Zachłyśnięta swoimi doznaniami i pragnieniem zrobienia dalszego kroku wsunęła go do ust. Dłonią zaś zaczęła przyspieszać zabawę skórką jego członka. Jej usta suwały się łapczywie w dół i w górę tempem dorównując ruchom dłoni.
– Nie przestawaj… nawet nie wiesz, jak mnie podniecasz… – wydyszał ciężko.
Drugą ręką, w tym samym czasie zaczęła muskać jądra… tak leciutko, zsuwając się między uda i wracając na brzuch. Powoli poznawała nowe rejony, a usta nieprzerwanie czyniły swoją wędrówkę z góry na dół i odwrotnie. Czuł harcujący na swym członku języczek. Ona zaś czuła, że jest spragniony takiego dotyku.. Też pragnęła to czuć. Czuć taką jedwabistą skórkę jego penisa. Języczek wwiercał się w maleńkie usteczka na główce tygrysa za każdym razem, gdy usta były na górze. Poczuła, jak położył dłoń na jej głowie delikatnie wtapiając ją w jej włosach. Zaczął nadawać tempo jej pieszczotom. Czuła tylko, jak jego penis rozkosznie ociera się o jej policzki i podniebienie, jak języczek nie przestaje zgłębiać jego tajników. Czuła, że ręce na jej głowie przyspieszają, więc zaczęła mocniej ssać i coraz odważniej tulić dłonią jądra. Zacisnęła usta mocniej, bo wiedziała, że on tego chce. Nie przestawała ani na ułamek sekundy.
– Pozwolę ci na wszystko… – wyszeptała, na chwilkę wyjmując jego gorącego kutasa z ust. Lecz po sekundzie znów poczuł, jak jej wargi coraz bardziej łapczywie, coraz mocniej przesuwają się w kierunku brzucha i znów w górę. Już nie miały określonego rytmu. Po prostu stopiły się z drżącym członkiem i nie panują nad sobą, a raczej to ona nie panuję nad nimi. Zacisnęła wargi i przemierzała go całego… coraz szybciej i coraz mocniej… tylko na chwilę się odrywają, by przejechać języczkiem przez całą jego długość, od główki po sam brzuch… i znów od główki pod spodem, muskając woreczek, aż do ud… i znów je na nim zacisnęła. Nie dawała mu chwili wytchnienia.

– Mała.. zwolnij bo…
– Nie chcę zwalniać… – powiedziała uśmiechając się do niego. Zamiast zwalniać, ona tylko mocno zacisnęła obręcz wilgotnych warg i nie wypuszczała ani na chwilę jego penisa. Chciała wyssać cały nektar, jaki nagromadził się w tym rozkosznym woreczku, w jego jąderkach… wszystko do ostatniej kropelki… Zasysała go w ustach jeszcze bardziej.. „To za karę, że kazałeś czekać” – pomyślała, a on w tym samym momencie poczuł leciutko zaciskające się ząbki na swoim członku. Lecz po chwili ząbki zastąpił znów języczek. Chciała żeby trysnął gorącym nektarem, żeby nie panował nad sobą. Tego pragnęła.
– Gdy będziesz chciał, tryśnij… – powiedziała rozkoszując się cały czas smakiem jego męskości. Jej usta bez odpoczynku zaciskały się i przebiegały coraz mocniej i coraz szybciej… coraz bardziej łapczywie… – Nie panuj nad sobą… chcę poczuć, jak drętwieje mi w ustach na chwilę przed wyrzuceniem gorącej, jak lawa spermy… chce poczuć, jak konwulsyjnie drga ci ciało, gdy w moich ustach rozpływać się będzie słodki nektar… – znów bezwstydny potok słów wypowiedziany jej ustami zwalił go z nóg. Podniecała go. Doprowadzała go do rozkoszy nie tylko perfekcyjnie pieszczącymi go ustami, ale także tym, co mówiła. Uwielbiał świństewka wypowiadane w momentach ekstazy. Ona, jakby to czuła. Czuła też, że zbliża się szczyt jego rozkoszy. Zaczęła ssać mocniej i zaciskać bardziej wargi na jego penisie. Mruczała wydając z siebie niebiańskie odgłosy, które wtapiały się w jeden wielki dźwięk podnieconej do granic możliwości młodej i seksownej dziewczyny. Wciąż zaciskając usta szybko, coraz szybciej jeździła nimi po jego penisie – w górę i w dół… w górę i w dół…

Nagle poczuła to. Poczuła cudowną fontannę jego rozkoszy rozlewającą się po wewnętrznej stronie jej policzków, podniebieniu i zatrzymującą się na języczku. „Zgadłam, że jest słodki” – przebiegła jej przez ułamek sekundy krótka myśl. Czuła gorącą lawinę spermy, cudownie rozlewającą się po ściankach jej ust. Czuła, jak jest jej dużo. Wiedziała, co to oznacza. Wiedziała już teraz, że on naprawdę bardzo jej potrzebował. Wiedziała już, jak bardzo jej pragnął i jak bardzo ona go podnieca. Cieszyła się z tego. Cieszyła się, że mogła mu dać taką rozkosz. On zaś owładnięty ekstatycznym uniesieniem delektował się jej wargami wciąż obejmującymi jego penisa. Czuł ich gorąc i czuł, jak języczek jeszcze wciąż krąży po jego główce sprawiając mu nieziemską radość.

– Pocałuj mnie… – powiedziała wyjmując go z ust. Spojrzał na nią i pochylił się zbliżając swoje usta do jej warg. Zetknęły się, jakby porażone elektrycznym wyładowaniem. Złączyli swe usta w namiętnym pocałunku mieszając swoje soki, wymieniając się nimi rozkosznie w uniesieniu godnym najznamienitszej opery Verdiego. Czuła go wyraźnie, a on jakby w transie całował ją i błądził splatając swój języczek z jej zwinnym harcującym wciąż językiem.

Jak to można nazwać zapytacie? Powiem wam. To był spokojny pocałunek wieńczący niezwykłe chwile podniecających wrażeń, jakich oboje dostarczyli sobie mnóstwo. Kilka wiecznie trwających chwil rozkoszy, które połączyły tych dwoje ludzi. Oboje tego chcieli i w głębi duszy czuli, że bardzo pragną powtórzyć swoje wędrówki w głąb najdzikszych pragnień. Wiedzieli, że zrobią wszystko, by ich wspólna podróż nie zakończyła się zbyt szybko… by łódka, na którą oboje z taką ochotą wsiedli płynęła dalej… znacznie dalej… by niosła ich w namiętne zakamarki umysłów…

Scroll to Top