Imieniny kolegi z pracy

W sobotni czerwcowy wieczór jechałam razem z moim Tomkiem na imieniny jego kolegi z pracy. Niedawno ukończył budowę nowego domu i właściwie troszkę miała to być „parapetówka”. Z zaproszenia skorzystaliśmy skwapliwie. Nasze małżeństwo chociaż udane i dość młode stażem w pogoni mojego męża za pieniędzmi, szybko przerodziło się w znaczne wzajemne oddalenie. Z trudem przyzwyczajałam się do tego. Z biegiem czasu przestałam wyobrażać sobie jego, być może intymne chwile z innymi kobietami. Tej nocy zamierzałam dobrze bawić się z moim Tomkiem. Pomyślałam o nim ciepło. Był tak mocno zajęty, wiecznie w delegacjach i przez to brakowało mi bardzo naszych wspólnych chwil.

Dojeżdżaliśmy do mocno oświetlonego parterowego domku, przez opuszczone szyby wdzierała się dobiegająca coraz głośniejsza muzyka. Posiadłość położona była na samym końcu nowego osiedla, w znacznej odległości od pozostałych budynków. Ścisnęłam mocno jego dłoń spoczywającą na lewarku, Tomek odwrócił się w moją stronę posyłając lekki uśmiech.

– Wspaniale wyglądasz, dobrze że zgodziłaś się bym kupił tę sukienkę.
– Ależ myszko ty zawsze wiesz co dobre – odparłam jeszcze mocniej zaciskając palce na jego dłoni.

Po chwili wchodząc do środka badawczo przyglądnęłam się zebranym gościom. Szybko oceniałam każdego z nich. Mój Tomek w nienagannie skrojonym garniturze wydał mi się jeszcze większym ideałem. Zadowolony niezwykle Roman zbliżał się do nas z wnętrza.

– Moi mili nareszcie jesteście, nie mogłem się doczekać, wspaniale wyglądacie – podkreślał.
– Proszę wchodźcie dalej.
– Piękny dom Romeczku – postanowiłam szczerze przypodobać się gospodarzowi.
– Agnieszko, jeżeli tylko Tomek pozwoli mi chociaż na chwilę cię porwać.
– Będę zaszczycony mogąc cię oprowadzić – tu spojrzał wymownie na mojego męża.

Tomek zaaprobował jego prośbę. Wchodziliśmy coraz głębiej, wymieniając uśmiechy oddając spojrzenia i wymieniając nudne zdawkowe zdania w stylu „co tam u was”. Kwitowałam je niegasnącym uśmiechem.
– Tak mam nowy piękny dom Agnieszko, jednak nie mogę nazwać się takim szczęśliwcem jak Tomek.
– Dlaczego? – spytałam jakby trochę od niechcenia, trochę jakby go lekko kokietując.
– Nie mam w nim takiej pięknej perły jak ty – westchnął i kontynuował.
– Bardzo was podziwiam, a ciebie moja droga, sama wiesz, jesteście tacy stali. Tomek przecież tak często wyjeżdża, a ty jesteś ciągle przy nim.
Odwzajemniłam mu wypowiedź uśmiechem poczułam się dumna, doceniona. W głębi duszyczki jakaś maleńka ryska małżeńskiego niedosytu powodowała moje odmienne odczucie.
– Agnieszko nie chciałbym wam psuć zabawy, ale tylko wy jesteście moimi prawdziwymi przyjaciółmi.
Nim zdążyłam odpowiedzieć „nie” jego wymowne spojrzenie nie pozostawiło mi wyboru.
– Zgodzisz się by Tomek mógł odwieźć kogoś, jeżeli będzie trzeba. Wiesz on nie…
– Tak oczywiście – odparłam zła na siebie samą.

Wróciliśmy do reszty gości, mój Tomek pląsał już bez marynarki na parkiecie, wyglądał dla mnie bardzo zachęcająco. Dołączyłam do niego, byłam coraz bliżej i już mocno rozluźniona poddawałam się jego woli. Gorące szybkie rytmy wynosiły mnie coraz wyżej i wyżej. Patrzyłam na niego, czułam jak mnie obejmuje. Jak delikatnie musnął ustami moją szyję. Czułam jak końce jego palców złączone z moimi, w ostatniej chwili wprawiają mnie w kolejny szybki wir, bym nie straciła równowagi.

Momentami bałam się, ale płynęłam w takt coraz dalej i więcej. Stawałam się bardziej podniecona z każdym następnym tańcem. Roman tak urządził przyjęcie, że w dużej bawialni obok umieścił zamówione specjalnie na tę okazję stoliki. Panował tu półmrok rozjaśniany światłem świec, chętnie przerywaliśmy nasze ostre pląsy by usiąść tu i się przytulić. Delikatny dreszczyk przeszywał mnie za każdym razem kiedy Tomek ukradkiem głaskał mnie po ciele. Uśmiechałam się pochylałam głowę w jego stronę, mrużyłam zachęcająco oczka. Piłam jeden drink po drugim. Zapragnęłam się dla niego tej nocy upić. Zachęcić go do siebie i oddać mu się w pełni tak jak on tylko zapragnie. Poszczególne klocki misternie rozwijanego planu powoli zaczynały układać się po mojej myśli. Czułam z każdym powrotem do stolika czekanie na nadchodzące gorące chwile. Odczuwałam swój sukces namiętności, kiedy za każdym powrotem był coraz bardziej nachalny. Kiedy coraz częściej próbował wedrzeć się dłońmi pod moją sukienkę, napawała mnie wewnętrzna radość. Porzucał wreszcie chociaż na chwilę swój uniwersytecki sztywny styl. Cieszyłam się bo wreszcie przestawał zwracać uwagę na otaczających nas gości, jego namiętność rozpalała mnie coraz bardziej.

Raz wróciłam sama, siedziałam w salce samiuteńka wtedy wszedł on. Był znacznie starszy od nas. Przechodził za moimi plecami kiedy usłyszałam.
-Co za tyłeczek – na moją opiętą suknią pupę spadł lekki zaskakujący raz.
Przeszył mnie wstrząs, podniecenie i odraza na taki gest. Podniosłam się energicznie z miejsca by… Nasze spojrzenia spotkały się, czas i miejsce zatrzymało. Po chwili on oddalił się do swojego stolika. Odwrócił się w moją stronę i patrzył na mnie z lubieżnym spojrzeniem. Wyszłam zła, szukałam wzrokiem Tomka.
– Dobrze się bawisz Agnieszko? – pytanie Romana zadziałało jak cebrzyk zimnej wody.
– Tak, świetnie – z trudem ukrywałam zdenerwowanie i zmieszanie.
– Zatańczmy?
– Owszem…

Z Romkiem zawsze miło mi się tańczyło, powoli zapominałam o całym zdarzeniu. Mój Tomek gdzieś przepadł. Po skończonym tańcu wyszłam przed domek zaczerpnąć odrobinkę świeżego powietrza, naszego samochodu nie było. Pewnie pojechał kogoś odwieźć, pomyślałam. Stałam tam czując upojenie znaczną ilością alkoholu wlanego w siebie tej nocy. Usłyszałam z tyłu czyjeś kroki i wkrótce poczułam za sobą czyjś ciężki lekko sapiący oddech. Bez wątpienia to musiał być on pomyślałam i odwróciłam się upewnić. Stał tuż za mną krępy nieco opasły, z błyszczącym od potu czołem. Próbował przepraszać plótł coś o swojej budowlanej firmie i coś tam jeszcze czego nie słuchałam. Czułam jego zapach. Ostrą wymieszaną z potem woń twardego faceta, takiego co to mu się w życiu wszystko udaje. Nie wiem jak, ale udało mu się namówić mnie na przechadzkę. Może użyty przez niego argument o szybszym wypływie alkoholu przemówił. Może moje podniecenie powodowane jakże innym dla mnie zapachem. Oddaliliśmy się od domku na sporą już odległość, zatrzymał się. Nagle położył mi to swoje wielkie łapsko na biodrach, poczułam dreszcz podniecenia. Przyciągał mnie teraz mocno ku sobie i zdecydowanie wbił swój język między moje pomarańczki. Pchnęłam go w tył teraz trzymał mnie za rękę. Bałam się. Zarazem czując jak rośnie moje podniecenie, jak staję się mimowolnie coraz bardziej wilgotnym narzędziem w jego zamiarach wobec mnie.

– No coś pan, puść mnie – rzuciłam ostro, próbując się wyrwać z uścisku.
– Nie gadaj wiesz dobrze po co tu przyszłaś.
– Gdybyś nie miała ochoty nie byłoby cię tu – ciągnął dalej.
– Zrobię ci dobrze mała.

Chciałam oponować, uciec, walczyć sama z sobą o resztki cnoty dobrze wychowanej panienki z dobrego domu. Poczułam się jak szmata. Miałam odrazę sama do siebie, że pozwalam mu na takie traktowanie. Mimo to pozwoliłam mu się przyciągnąć mocno z powrotem do siebie. Moje podniecenie stawało się coraz większe, bo teraz on mocno miętosił łapskami moje duże piersi. Pociągnął mnie lekko za nie w dół, posłusznie wykonałam to co chciał. Sięgnęłam dłońmi rozporka i wyjęłam jego fiuta. Jeszcze był miękki. Usłyszałam jak wysyczał „possij go mała”. Z trudem objęłam ustami jego spory koniec, wprowadzałam coraz głębiej, czułam jak troszkę twardnieje. Dotknęłam swoich piersi, były teraz napięte, twarde. Pchnął mnie w tył, upadłam w wysoką trawę. Czerwcowy kraniec nocy sprawił, że była ona zimna i mokra od rosy. Podziałała na mnie jak afrodyzjak, jeżeli dotąd miałam tylko ochotę na to by mu obciągnąć, to teraz pragnęłam już by we mnie natychmiast wszedł. Krążący we mnie alkohol mieszający się z podniecającym chłodem, który odczuwałam na plecach sprawiał, że stawałam się z każdą chwilką łatwiejsza. Teraz on leżał już na mnie przyciskając moje ciało swoim ciężarem. Uniósł się nieco spojrzałam między nogi na jego pałę, była już wielka. Dotknęłam jej, ale była jeszcze troszkę miękka i elastyczna. Pomyślałam, że chyba nie da rady we mnie wejść. Niestety ostatnia deska ratunku małżeńskiej cnoty legła w chwilę później w „gruzach”.

Wprowadzał go we mnie całkowicie już mokrą i śliską. Z każdym pchnięciem jego wielka lacha była coraz twardsza. Czułam jak rośnie, jak pęcznieje i pulsuje we mnie. Moja rozgrzana mała zaciskała się na niej rytmicznie.

Drżałam.

Pomyślałam o Tomku o tym, że chyba by mnie zabił gdyby widział co robię.

On zaś wpychał fujarę we mnie coraz głębiej, cofał, po czym znów mogłam poczuć jak ugniata przyjemnie dno. Z kolejnym ostrym pchnięciem poczułam wdzierające się gorąco. Byłam zalewana aż po brzeżki, napełnił mnie niczym wielka pompa. Zawyłam i wyrzuciłam nogi w górę, kiedy opadły drgające przycisnęłam stopami jego tyłek Opadł na mnie ciężko nie mogłam złapać tchu, popchnęłam go za bok w górę. Posłusznie obrócił się na plecy. Teraz to ja byłam górą. Postanowiłam się ostro zemścić i czując w sobie twardą jeszcze jak skała pałę zaczęłam go intensywnie ujeżdżać. Mruczał jak ranny niedźwiedź był zbyt osłabiony by mi przerwać. Dyszał ciężko na zmianę z wydawanymi pomrukami. Jego nasienie pluskało we mnie, a wylatując rozbryzgiwało mi się na uda. Moje dno cudownie uderzało w jego czubek, przeżyłam kolejny orgazm, zeszłam z niego kładąc się na plecach. Leżałam, patrząc na nieruchome mrugające gwiazdy. Milczały uparcie jakby po tym wszystkim nie chciały ze mną rozmawiać. Pozbierał się i lekko chwiejąc wysapał z siebie w moją stronę.

– Takiej dobrej suki jak ty dawno nie miałem, uff – parsknął.
– Jakbyś chciała tanio remoncik to zadzwoń, spotkamy się znowu. – zabrzmiało niesmacznie wraz z rzuconą w moją stronę wizytówką.

Nic nie odpowiedziałam, podniosłam się by oczyścić z resztek przysychającego nasienia. Byłam szczęśliwa, że łykam tabletki. Pomyślałam znów o Tomku. Byleby tylko nie zauważył mojej nieobecności. Bałam się. Kiedy doszłam z powrotem do domku stwierdziłam z ulgą, że naszego samochodu jeszcze nie ma. Weszłam do środka poszłam przypudrować nosek i wróciłam na salkę, w której się rozstaliśmy.

Długo sama nie byłam, Tomek wrócił niebawem i usiadł obok mnie. Chciałam przeprosić go i zachęcić jeszcze bardziej do siebie. Założyłam nogę na nogę, skierował tam spojrzenie. Doskonale wiedziałam jak działają na niego moje nogi. Nagle spojrzał na mnie jego usta zrobiły się wściekle zaciśnięte dotknął mojej nogi w kostce. Jego palec rozmazał po pończosze białą, drobną zastygającą strużkę. Podążyłam wzrokiem za jego dotykiem. A niech to k… Przemknęło mi przez umysł jak błyskawica. Odepchnął mnie próbowałam coś do niego powiedzieć – odwrócił się. Nie odzywał, tylko energicznie sięgnął po kieliszek. Przechylił szybko jeden, po nim drugi. Patrzyłam jak jego szczęki zaciskały się coraz mocniej, szukał wzrokiem celu szukał kto. Teraz nie na żarty Bałam się. Nie znałam jego reakcji.

– Zamów taksówkę – położył mi przed nosem telefon.
Cała drogę do domu odbyliśmy w milczeniu nie wiedziałam jak mu się wytłumaczyć. Bałam się jego pytań. Modliłam się w duchu by po wejściu do mieszkania nie zaczął pakować mi walizki. Było mi strasznie.

Dojechaliśmy na miejsce zapłacił kierowcy i w chwilkę później byłam już obok niego przed drzwiami do naszego mieszkanka. Przepuścił mnie pierwszą, Chciałam od razu pójść sprawdzić czy moja latorośl smacznie śpi. Nie pozwolił mi na to, złapał mnie wpół i pchnął mocno na sekretarzyk. Poczułam ostre szarpnięcie rozdarł na mnie suknię, pochylił mi szyję mocno w przód wypięłam mu się. Wszedł we mnie natychmiast czułam jak jego wielka naprężona faja wdziera się w moje rozluźnione tamtym wnętrze. Lałam sokiem jak na rozkaz. Tomek zaplótł palce w moje czarne włosy. Mocno ciągnął za nie moją głowę w swoją stronę.

Czułam się jak popychana klacz. Jego oddech był mocny gwałtowny. Ujeżdżał mi moją tak mocno jak nigdy dotąd, jęczałam i skowytałam jak ostatnia suka. Chciałam coraz mocniej. Tomek jakby czytał w moich myślach, przyspieszył. Nasz mały przedpokoik zaczął wypełniać zapach moich soków pomieszany z zapachem nasienia grubasa. Wypełniał coraz pełniej moje nozdrza. Myślałam o fontannie jaką mi sprawił. Jęknęłam. Mój Tomek dalej jeździł we mnie jak zwierzak, szarpał, ciągnął moje sutki sterczące teraz z pod resztek sukni.

– Teraz cię oznaczę – usłyszałam wypowiedziane przytłumionym głosem.
Trysnął na mnie, poczułam gorącą znaną mi ciecz na swoich pośladkach. Wepchnął mi go znowu do samego końca by teraz tam dokończyć.

Odwracałam się na drugi bok. Było prawie południe i przez wpółotwartą powiekę dostrzegłam jak moja dorosła dziś córka z wypiekami na twarzy chowa na miejsce mój pamiętnik.

Scroll to Top