Mama i ja (deluxe)

Mam na imię Jagoda i spędzając dzisiejszy wieczór samotnie, tak jak prawie każdy, pomiędzy odwiedzinami mojego syna, wspominam spędzone mile z nim chwile. Jestem rozwódką, matką dwóch synów. Pierwszy z nich, Michał, jako starszy, zdążył nawiązać dużo lepszy kontakt z ojcem, gdy jeszcze byliśmy razem. Drugi, Krzyś, Zawsze pozostawał w bliższych relacjach ze mną i to sprawiło, że właśnie on od zawsze był szczególnie łasy na moje względy i bliskość. Teraz mając 42 lata, mieszkam sama. Obaj synowie rozjechali się w dwie różne strony Polski. Michał, założył rodzinę w Warszawie, a Krzysztof podjął studia w Krakowie.

Jak wspomniałam, to Krzyś zawsze był pieszczochem. Lubił być brany na ręce, uwielbiał przesiadywać na kolanach. Pozwalałam mu także na zasypianie przy mnie, a do pewnego momentu, nawet na branie ze mną wspólnej kąpieli. Było to o tyle praktyczne, że oszczędzało mój czas, którego jako samotna i pracująca matka, zawsze miałam jak na lekarstwo, a ponadto miało jeszcze jeden praktyczny aspekt. Jako że mieszkaliśmy na górnych piętrach wieżowca, normą było, że w wieczornych godzinach, niskie ciśnienie wody w kranie, było co najmniej irytujące, więc dwukrotne napełnianie wanny byłoby udręką.

Kiedy przychodził więc czas wieczornej kąpieli, zakładałam na nagie ciało szlafrok, zabierałam Krzysia do łazienki, sadzałam w napełnionej wodą wannie, poczym zdejmowałam z siebie szlafrok i siadałam za nim. W czasie gdy Krzyś bawił się w jednym końcu wanny swoimi zabawkowymi statkami, morskimi potworami i co tam akurat przyniósł ze sobą, ja spokojnie myłam się myłam i dopiero gdy skończyłam, przerywałam zabawę Krzysia. Zanim przyszła kolej na jego mycie, często chciał się jeszcze przytulić, albo zainteresować mnie swoimi zabawkami. Dopiero po kilku chwilach, gdy miał już dość, rozpoczynała się ta właściwsza część jego kąpieli. W pierwszej kolejności włosy. Przysuwałam go plecami do siebie pomiędzy moje uda, czasem sadzając go na sobie, myłam mu głowę, uważając żeby piana nie dostała się do oczu, co niechybnie skończyłoby się płaczem i kwaśną minką. Później spłukiwałam i przygotowywałam się do wyjścia z wanny. Dopiero owinięta w ręcznik, brałam mydło i gąbkę i stojącego w wannie Krzysia myłam, od ramion, poprzez plecki, brzuszek i pupę, obie nogi, aż do stóp, które kolejno stawiał na brzegu wanny. Odkładałam wówczas gąbkę, namydlałam obie dłonie i myłam mu siusiaka. Dokładne spłukanie prysznicem kończyło kąpiel. Krzyś w pidżamce wracał przed telewizor, tarabaniąc się najczęściej do mojego łóżka, a ja spokojnie suszyłam włosy, smarowałam kremem ciało i generalnie, koncentrowałam się na swojej toalecie.

Właśnie, moje ciało. Jak ono wyglądało? Byłam i nadal jestem niską i drobną kobietą o krótkich włosach, wówczas w kasztanowym kolorze. Nigdy nie miałam tendencji do tycia i utrzymanie właściwej wagi nie nastręczało mi żadnych trudności. Moja skóra ma świetną właściwość, utrzymującą przez kilka miesięcy opaleniznę, toteż z reguły miała ona mniej lub bardziej czekoladowy odcień przez cały rok. Jedynie kostium do opalania pozostawiał na moim ciele białe ślady. Moje piersi nie należały do najmniejszych, ale rozmiar 84 to raczej dolna stawka, jeśli chodzi o wielkość. Moje piersi były za to wręcz idealnie symetryczne, zawsze sterczące do przodu i zakończone średniej wielkości sutkami w jasnym kolorze, ale odcinającym się wyraźnie od zupełnie białej, nieopalanej nigdy skóry piersi. Brzuch, pozostał mimo dwóch ciąż, płaski i wraz ze zgrabnie zaokrąglonymi biodrami, dawał mi dużą swobodę w wyborze strojów. Dużo większą niż mógł zaspokoić asortyment w ówczesnych sklepach. Pupa, podobnie jak łono i piersi, również nigdy nie oglądały słońca, więc były w tym samym, mlecznym kolorze. Z pośladkami nigdy nie miałam problemów. Zawsze wszystko świetnie na nich leżało. Nigdy nie byłam jednak zadowolona ze swoich ud. Nie były grube, ani nie można było doszukać się na nich wałeczków tłuszczu, więc sądzę, że może to była kwestia zwyczajnych kobiecych uprzedzeń i niezadowolenia bez powodu. Na Wzgórku łonowym, podobnie jak na waginie, przez długi czas pozostawiałam zarost, przycinając go tylko i formując w trójkącik. Zresztą w tamtych czasach chyba wszystkie kobiety w Polsce, miały zarost w tamtym miejscu. Goląc się pod pachami i na nogach i tak byłam „supernowoczesna”.

Każdą wieczorną kąpiel, kończyłam więc wtarciem w całe ciało balsamu, nałożeniem na twarz odpowiedniego kremu, dosuszenia włosów i ubraniem koszuli nocnej, pod którą obowiązkowo zakładałam bawełniane majtki.

Tak przygotowana, porządkowałam jeszcze łazienkę i udawałam się do łóżka w którym prawie zawsze znajdowałam mojego smyka. Czasem już spał i wtedy przenosiłam go do pokoju gdzie stały łóżka jego i Michała, dawałam chłopcom buziaka i wychodziłam, gasząc za sobą światło. Jeśli było jeszcze zbyt wcześnie na spanie, Krzyś albo Michał, jeśli chcieli mogli pooglądać jeszcze telewizję, leżąc pod moją kołdrą, a ja zajmowałam miejsce w fotelu, lub pośród nich. Nierzadko też, ranek zdradzał w moim łóżku, niespodziewanego lokatora przytulonego do mojej piersi. Dotyczyło to zwłaszcza Krzysia i trwało dość długo. Czasem pozwalałam mu spać tak, jeszcze przez jakiś czas, budząc go dopiero na siusiu. Podnosiłam go wtedy na ręce, pozwalając by oplótł moje biodra nogami i takiego na wpół śpiącego szkraba, niosłam do ubikacji. Potem najczęściej sam już wracał do łóżka, swojego lub mojego. Ja w tym czasie zaczynałam szykować się już do pracy i przygotowywałam dla chłopców śniadanie. Dopiero po tym, wracałam do swojego pokoju żeby się przebrać.

Zauważyłam z czasem, że Krzyś się temu przygląda. Zabroniłam mu tego, ale sądząc, że ograniczył się jedynie do podglądania przez przymknięte oczy, zaczęłam wychodzić do łazienki, albo robić to tak, żeby mógł zobaczyć jak najmniej. Wystarczyło koszulę nocną zdejmować już po założeniu majtek. Często, do chodzenia po domu, zdarzało mi się dla wygody ubierać tylko flanelową koszulę, sięgającą do połowy ud i majteczki. Ale to przez długi czas nie budziło żadnej fascynacji w oczach chłopaków. Podobnie biust. Nie był on dla nich nowym widokiem. Zwłaszcza dla Krzyśka, bo zwykle widział go ponad wodą w wannie, lub wtedy, gdy prosiłam go o pomoc w zapięciu lub odpięciu zacinającej się haftki stanika.

Przy okazji właśnie takiej pomocy, odpinając pasek biustonosza, Krzyś zaskoczył mnie kiedyś swoim pytaniem. Zauważył, że przy okazji zdejmowania tej części bielizny, lub też przy pocieraniu piersi ręcznikiem po kąpieli, a nawet rano, po przebudzeniu, moje sutki stają się, jak to określił „napuchnięte”. Zapytał mnie o ten fakt. W odpowiedzi usłyszał wyjaśnienie, że dzieje się tak, ponieważ „cycuszki służą do karmienia małych dzieci mlekiem, które się w nich znajduje i to ułatwia dzidziusiowi jego ssanie”. Wprawiło go to w niemałe zdziwienie.
– Mlekiem? – Zapytał. Krzyś nie rezygnował.
– Czy ja też mogę spróbować z nich mleka? – Spytał, jakby to była najzwyczajniejsza na świecie rzecz.
– Mama miała mleko, kiedy ty byłeś małym brzdącem. Teraz już go tam nie ma. Chcesz przypomnieć sobie jak ssałeś mnie, gdy ono tam było? – sama nie wierzyłam o co pytam.
– Tak – Odpowiedział otwierając szeroko oczy i koncentrując wzrok na moich wciąż nagich piersiach.

Ponieważ już chwilę stałam bez biustonosza, chłód sprawił, że na moim ciele pojawiła się „gęsia skórka”, a sutki stwardniały, ściągając do środka ich otoczki i powodując lekkie ich pomarszczenie. Poza tym, spodobała mi się myśl, że moje piersi będą za chwilę ssane. Usiadłam i posadziłam na swoich kolanach Krzysia, tłumacząc mu, jak należy ssać. Podpierając jego głowę i obejmując drugą ręką pierś, zbliżyłam go do niej i nakierowałam odstający sutek na jego usta.

Zaczął mnie ssać. Początkowo poruszał tylko ustami, pocierając sutek językiem i zahaczając o niego zębami. Dopiero po chwili poczułam wyraźne ssanie. Głaskałam w tym czasie jego głowę i plecy, ganiąc siebie samą za fakt, iż zaczynam być podniecona. Po jakichś dwóch minutach pulsujący w ustach Krzysia sutek, zaczął być coraz mocniej przygryzany. Zaczynałam być podniecona nie na żarty. Postanowiłam to przerwać. Krzyś przyssał się do mnie tak mocno, że musiałam wręcz odciągać go od piersi, co spowodowało głośne cmoknięcie. Ssanie zakończył całus w jego czoło. Sutek, który był przez niego tak intensywnie ssany, teraz czerwieniał, mokry od śliny, nabrzmiały i nabiegły krwią. Gęsia skórka ustąpiła miejsca wypiekom, których czerwone plamy pojawiły się na dekolcie i biuście. Jeszcze długo po tym fakcie zastanawiałam się czy powinnam była na to pozwolić.

Był to okres przełomowy w rozpoczynającej się fascynacji nagością u mojego syna. Zauważyłam, że jeszcze baczniej niż kiedyś, przygląda mi się, gdy się przebieram. Przestał też przynosić do wanny zabawki, zamieniając czas zabawy na przyglądanie się mojemu ciału. Szczególnie interesowały go piersi. Nie siadał już jak kiedyś tyłem, gdy miałam myć mu głowę, ale przodem, wpatrując się w ich podrygiwania, których nie dało się uniknąć przy tej czynności, nie bacząc już na to, że piana może wpłynąć mu do oka. Parokrotnie też, ofiarował swoją pomoc w umyciu mi pleców, ale ciągłe upuszczanie mydła pomiędzy moje uda, szybko uprzytomniło mi, o co chodzi. Wspólne kąpiele zostały więc zastąpione jedynie przez moją asystę w czynności mycia i spłukiwania jego głowy.

Zdarzało się czasem, że chcąc położyć chłopców spać wcześniej, pomagałam, jednemu mniej, drugiemu bardziej w umyciu się. W przypadku Michała pomoc polegała głównie na towarzystwie i pilnowaniu by sam szybko się umył, nie tracąc czasu na zabawy. Krzysia, przy takiej okazji, należało umyć całego jak kiedyś. Pewnego razu, gdy zaszła taka konieczność, umyłam więc i spłukałam, stojąc przy wannie, jego głowę. Następnie namydliłam gąbkę i jak zwykle, zaczynając od szyi, skończyłam mycie na stopach. Na końcu przyszedł czas na siusiaka. Do tej czynności zawsze lepsze od szorstkiej gąbki, okazywały się namydlone dłonie. Tym bardziej, że podczas mycia należało odciągnąć napletek. Zaczęłam go więc namydlać, parokrotnie odciągnęłam napletek, po czym wróciłam do namydlania jąder, kiedy zobaczyłam, że jego ptaszek zaczyna całkiem szybko rosnąć. Naturalnie szybko skończyłam go myć. On tymczasem osiągnął długość, której się nie spodziewałam i sztywność, która utrzymywała go zdecydowanie ponad pozycją horyzontalną. Z wypiekami na twarzy skończyłam go kąpać i w pidżamie wysłałam do spania. Nie mogłam uwierzyć w to, czego świadkiem byłam przed chwilą. Niepokoiła mnie zwłaszcza myśl, że niebawem przyjdzie moment rozmowy w której będę musiała zastąpić jego ojca.

Coraz częściej widywałam jego młodzieńcze erekcje. Starałam się nie wchodzić już do łazienki kiedy brał kąpiel, ale spodnie od pidżamki zawsze odstawały gdy szedł rano przez mój pokój do toalety, albo gdy przykrywałam go, skopaną w nocy kołdrą. Domyślałam się też, że przypatrywanie się przez niego moim majtkom, w których nie przestałam przesiadywać wieczorem przy telewizorze, oraz okazje do spojrzenia na mój biust przy nieczęstych już sytuacjach pomocy przy pasku stanika, mają swój udział w jego podnieceniu. Także chwile bliskości, polegające na ulubionym przez Krzysia przytulaniu lub pchaniu się na kolana, zaczęły być okazją do ocierania się o moje piersi. Nie zamierzałam jednak zabierać mu przyjemności z tych chwil, które znał od zawsze.

Wraz z upływem czasu, zjawisko erekcji pojawiało się coraz częściej i w sytuacjach nieraz zupełnie niezwiązanych z tematem. Zaczęłam tez znajdować efekty, rozpoczynających się, nocnych polucji, w postaci zamoczonych spodni od pidżamy, wciśniętych głęboko pod poduszkę, lub wręcz wrzuconych za łóżko. Z czasem też, sporadycznie natrafiałam na kawałki papierowych ręczniczków, jeszcze wilgotnych po nocnej przygodzie, która chyba przybrała już wówczas kształt samodzielnej masturbacji.

Stojąc przed koniecznością przeprowadzenia wciąż odkładanej rozmowy, zaczęłam szukać sytuacji, która dałaby jej kontekst. Chcąc sprawić wrażenie, że moje działanie i rozmowa są czymś zupełnie naturalnym, postanowiłam nie wykorzystywać do tego wiedzy o jego nocnej aktywności, a po prostu poprosić Krzyśka o zgodę na obejrzenie jego przyrodzenia. Miało to również ten praktyczny aspekt, że mogłam autentycznie skontrolować, czy jego rozwój, który przybrał tak dużego przyspieszenia, przebiega naturalnie, oraz czy w swoich zabawach nie przekracza granic, które mogłyby zagrozić jego zdrowiu.

Podjęłam taką próbę dwukrotnie w ciągu kilkunastu dni. Za pierwszym razem była to przemyślana pora i sytuacja. Miałam po prostu zapukać i wejść do łazienki, kiedy Krzyś brał kąpiel. Zadzwonił jednak telefon i Krzysiek zdążył już ubrać się w pidżamę. Przechodził właśnie przez mój pokój, kiedy go zawołałam. Po krótkiej rozmowie na jakikolwiek temat, wzięłam go za rękę i poprosiłam go żeby pokazał mi swojego siusiaka (zastanawiałam się przez dobrą chwilę, jak go nazwać, gdyż minął już dawno czas kiedy zwracanie na niego mojej uwagi było naturalne). Krzysiek nie oponował. Bez zbędnego gadania odciągnął gumkę spodni od pidżamy i obsunął je prawie do kolan. Przyjrzałam mu się najpierw bez jakiegokolwiek dotykania. Ponad prąciem zauważyłam wyrastające, jaśniutkie jeszcze włoski. Napletek nasunięty był prawie na sam jego koniuszek. Dopiero kiedy wzięłam go do ręki, nastąpiła reakcja.

Podczas gdy podniosłam go jedną ręką do góry, badając w tym czasie druga ręką mosznę, on zaczął stopniowo sztywnieć. Bez mojego większego udziału, urósł do jakichś ośmiu centymetrów, powodując samoczynne cofnięcie się napletka poza połowę żołędzi. Zdążyłam obejrzeć jądra i przeniosłam swoją uwagę na prącie. Delikatnie ujęłam go u nasady, a w dwoma palcami drugiej dłoni powoli ściągnęłam napletek do miejsca w którym powinna kończyć się żołądź a zaczynać korona. Powtórzyłam to kilkakrotnie, zawsze kończąc w tym miejscu. Penis powiększył się jeszcze trochę, nabierając zwłaszcza grubości i osiągając maksymalne rozmiary. Nie podtrzymywany układał się bardzo symetrycznie. Sterczał wręcz przed siebie, kierując się ujściem po ukosie do góry. Delikatna główka była twarda i mocno naprężona, prawie w kolorze fioletu, przechodzącego miejscami w swój czerwonawy odcień. Po chwili oglądania, naciągnęłam na niego z powrotem spodenki. Dopiero wówczas złapałam się na tym, że mając go przed sobą miałam zadać jeszcze kilka pytań, o których ze zdenerwowania po prostu zapomniałam. Dodałam więc teraz:
– Czy to, co robiłam nie sprawiało ci bólu?
– Nie
– Czy skórka może zsuwać się z członka jeszcze dalej?
– Nie wiem
– Twój członek jest teraz całkiem duży. Znacznie większy niż wtedy, gdy stanął ci przy mnie w wannie – dodałam na koniec, tracąc zupełnie rezon i godząc się z tym, że cały plan przeprowadzenia rozmowy się sypnął.
– Ja też idę się teraz wykąpać. Pomożesz mi ze stanikiem? – Zaproponowałam, sama nie wiedząc czemu i nie czekając na odpowiedź, która zawsze była zbędna, rozpięłam koszulę, wstałam i będąc jedynie w staniku i majtkach, odwróciłam się tyłem to Krzyśka.

Poczułam jak zaczął majstrować przy zapięciu, a przy tym może nawet nie zdając sobie z tego sprawy, ocierać się swoim wciąż twardym penisem o ukryte za bawełną majteczek pośladki. Kiedy zapięcie ustąpiło powiedziałam:
– Dziękuję, możesz się już iść do siebie – biustonosz zjechał po ramionach i zatrzymał się na łokciach. Uniosłam ramiona by się przesłonić, gdy zauważyłam, że Krzysiek przypatruje się z boku na moje piersi, których sutki pod wpływem sytuacji i chłodu zaczęły momentalnie twardnieć. Mając wciąż w zasięgu wzroku jego „namiocik”, osłoniłam się w końcu ramieniem i patrzyłam jak ociągając się, idzie do swojego pokoju.

W łazience przyjrzałam się dokładnie swojemu ciału. Wciąż byłam młoda i podobałam się sobie. Wzrok wędrował od góry. Piersi zachowały swój prawie młodzieńczy kształt i jędrność. Sutki stały jak na baczność. Brzuszek i pupa nie spowodowały zwiększenia rozmiarów w mojej garderobie nawet o numer. Nie nadążałam jednak za obowiązującymi w dziedzinie seksu modami. Nadal poprzestawałam na goleniu jedynie pach i nóg. Trójkątny kształt zarostu, zatrzymał mój wzrok. Jedną nogę podniosłam i oparłam o kosz z bielizną, odsłaniając sobie widok na odbijającą się w lustrze, ukrytą pośród kręconych włosków waginę. Potarłam ją dłonią, oceniając przy tym jak gęste one są.
– A może pora je zgolić? – przeszło mi przez myśl. Nie zdecydowałam się. Sprawiłam sobie szybką kąpiel w czasie, której starałam się odganiać myśli o tym co widziałam, siedząc przed nagim Krzyśkiem. Po kąpieli, poszłam powiedzieć chłopakom „dobranoc” i położyłam się spać. Mimo zmęczenia nie mogłam zasnąć, a nawet kiedy to się udało, miałam jakieś erotyczne majaki.

Temat golenia powrócił już kolejnego wieczoru i wchodząc do wanny sięgnęłam do szafki nad pralką, po nową maszynkę do golenia. Do tej pory skracałam jedynie zarost z przodu, kształtując go przy tym w klasyczny, przyzwoity trójkącik. Z goleniem sprawa była trudniejsza.. Nie miałam praktyki. Najpierw, leżąc w wodzie, starałam się jak najdokładniej pozbyć się włosków z przodu, co poszło całkiem łatwo. Później, siedząc na brzegu wanny, rozchyliłam nogi i fragmentami wygalałam włosy wokół warg sromowych. To było już o wiele trudniejsze. Na koniec, nie odmówiłam sobie też kucnięcia w wodzie i dokonania tej samej operacji wokół odbytu. Po tym, przyszedł czas na dokonanie ostatnich poprawek. Przejeżdżając dłonią pomiędzy pupą, a wzgórkiem łonowym, w poszukiwaniu niedokładnie ogolonych miejsc, stwierdziłam, że twardość ogolonej w tamtych miejscach skóry, niesamowicie mnie stymuluje, nie mówiąc już o wrażliwości, jakiej ona nabrała. Zauważyłam też, że sam fakt dokonania takiej zmiany w swoim wyglądzie, tylko i wyłącznie dla siebie, jest całkiem podniecający.

Spłukując się prysznicem, powróciłam myślami do mojego syna. Zadawałam sobie przeróżne pytania. Zastanawiałam się, czy masturbując się, myśli o mnie. Czy dostatecznych podniet dostarcza mu mój zwyczajny widok, czy może podgląda mnie w łazience.
– A właściwie dlaczego moja wygolona wagina miałaby pozostać tylko moją tajemnicą? – Pomyślałam. Koleżanki w pracy zwierzały mi się, że przyłapywały swych dorastających synów na podglądaniu ich samych, lub ich córek. Jedne robiły awanturę, co niechybnie kończyło się totalnym ich unikaniem i kontestowaniem swojej niezależności przez urażonych chłopców na każdym kroku. Inne przyzwalały na to, ułatwiając niekiedy dojrzenie niektórych szczegółów, przyciśniętym do wywietrznika w drzwiach dzieciakom. W efekcie ich problem znikał po paru takich wyjątkowych okazjach do przyjrzenia się nagości swoich matek. Stojąc tak w wannie, postanowiłam spróbować drugiej z metod. Nie wiedząc na pewno, czy Krzysiek jest za drzwiami, nie sięgając po ręcznik wyszłam z wanny, stając tyłem do drzwi.
– Jeśli tam jesteś, to musisz mieć teraz naprawdę niezłe kino – myślałam sobie. Stojąc wciąż plecami zwrócona do drzwi, energicznie wycierałam ciało. Nachyliłam się, kiedy przyszło do wytarcie nóg, wypinając się w kierunku kratki. Będąc tak nachylona spojrzałam na otwory kratki, spodziewając się ujrzeć tam zdradzający Krzyśka cień, lub światło rzucane na jego twarz. Nic takiego nie dostrzegłam, ale nie dało mi to pewności czy jestem sama.

Postanowiłam mimo wszystko, dla pobudzania własnej wyobraźni kontynuować. Stanęłam teraz bokiem do drzwi, a plecami zwrócona do znajdującego się na ścianie dużego lustra. Pochyliłam się w lekkim rozkroku, spoglądając między własnymi nogami na odbicie w lustrze, ukazujące moim oczom świeżo wygolony tyłeczek. Pozwalałam sobie na to, będąc już w zasadzie pewną, że Krzysiek jest w łóżku. Sięgnęłam po krem łagodzący podrażnienia, powstałe w czasie golenia tych dziewiczych miejsc. Nabrałam krem na palce i sięgając między udami, wsmarowałam go pomiędzy pośladki. To samo zrobiłam w okolicach wygolonej waginy oraz na wzgórku łonowym. Podobało mi się to, jak teraz wyglądałam. Między nogami dokładnie zarysowywały się swoją różowością, spowodowaną gorącą kąpielą, wewnętrzne wargi sromowe, wystające nieznacznie na zewnątrz waginy. Nabrzmiała od przeżyć tego wieczora, odznaczała się od reszty łechtaczka. Spojrzałam raz jeszcze na wypiętą w kierunku lustra pupę.
– Naprawdę, nie masz się czego wstydzić – powiedziałam do siebie. Usiadłam teraz na rancie wanny i siedząc twarzą w kierunku lustra, rozchyliłam uda. potarłam raz jeszcze waginę, sprawdzając, czy krem już się wchłonął i nawet nie spostrzegłam się, kiedy po drugim i trzecim dotknięciu łechtaczki, zaczęłam ją pieścić. Nie masturbowałam się zbyt często, toteż w swoistym zapomnieniu, nie zastanawiając się nawet czy ktoś może mnie podglądać, pocierałam łechtaczkę, najpierw koniuszkiem palca, później całą dłonią, stopniowo wkładając w ten akt coraz więcej siły i przyspieszając. Wilgoć wypływająca ze mnie sprawiła, że pocieranie zaczęło być głośniejsze. Przygryzałam wargi i oddychałam coraz ciężej. Drugą dłoń, którą dotychczas głaskałam twarde piersi, opuściłam na dół, i zatrzymałam na udzie. W lustrze widziałam swoją nabrzmiałą nagość i spływającą po udzie stróżkę śluzu. Bezwładnie osunęłam się na posadzkę i pozostałam tak z ugiętymi i podciągniętymi pod brodę nogami. Rozsunęłam je po chwili, ponownie odsłaniając swoją intymność przed lustrem.

Teraz widziałam dokładnie wejście do pochwy, a tuż za nim, zaciśniętą, golutką, moją druga szparkę. Wciąż pocierając łechtaczkę, wsunęłam do pochwy palec. Zaczęłam nim poruszać. Po chwili dołączył drugi. Pupa zaczęła się poddawać niekontrolowanym przeze mnie, rytmicznym skurczom. Takiem same jak te, które czułam na wsuniętych do środka pochwy palcach. Pierwszy raz obserwowałam się z tej perspektywy w takiej sytuacji. Zamknęłam oczy. Wyobrażałam sobie w niej, jak poddaję się cudzym pieszczotom. Ujrzałam członek, o purpurowej główce i nagich, zupełnie jak moja wagina jądrach. Zdałam sobie sprawę, że to ten sam członek, który oglądałam wczoraj. W tym momencie poczułam w sobie silny skurcz, wydałam cichy jęk i w spazmie odrzuciłam na boki obie nogi. Próbowałam odzyskać spokojny oddech. Moje piersi unosiły się jednak i opadały wciąż w szybkim tempie. Zganiłam się w myślach za swoją fantazję, czując się jednocześnie spełnioną.

Obserwując przez kolejne dni Krzyśka, doszłam do wniosku, że nie mógł mnie wówczas podglądać i na szczęście nie ma pojęcia o tym co wydarzyło się w łazience.

Kolejne dni przysparzały mi jeszcze więcej trudności. Moje rozbudzone pożądanie, wzmacniane gorącym, letnim powietrzem nie dawało mi spokoju. Nie miałam też okazji by spokojnie się rozładować. Michał, co prawda całe dnie spędzał na świeżym powietrzu, korzystając z wakacji. Krzysiek natomiast, mimo moich zachęt nie chciał pójść w jego ślady, wyszukując wciąż nowe preteksty by mi towarzyszyć w domu. W efekcie zawsze miałam go gdzieś obok, kiedy spędzałam na balkonie czas na leżaku do opalania, korzystając z wolnych, wakacyjnych chwil. Prosząc Krzyśka o pomoc przy zapięciu góry od kostiumu do opalania, wiedziałam, że musi to wywoływać jego podniecenie. Zaczełam też prosić go o nasmarowanie balsamem moich pleców, gdy po opalaniu wracałam z balkonu do mieszkania. Najpierw z niemałym trudem pokonywał barierę zapinki od stanika, poczym z namaszczeniem nakładał na dłoń odrobinę kremu i kawałek po kawałku, cierpliwie nasmarowywał moje rozgrzane słońcem plecy. Po skończonej czynności, zawsze odczekiwał kilka minut, zanim wstał. Domyślałam się, że w jego spodenkach musi wówczas trwać prawdziwa rewolucja. Potwierdził to widok, jaki miałam okazję ujrzeć, musząc zabrać jakieś rzeczy z łazienki, kiedy Krzysiek akurat się kąpał. Pozwolił mi wejść, jednak wstydząc się swojego wzwodu, usiadł, a raczej ukucnął, podciągając kolana pod brodę. Nie zdawał sobie sprawy z faktu, iż stojąc nad nim, dokładnie widzę w czym rzecz.
Rozbawiło mnie to i zapytałam go, czemu się wstydzi, skoro dwa tygodnie wcześniej oglądałam dokładnie wszystko, co tam ma. Krzysiek, nic nie odpowiadając, przeczekał moją wizytę w łazience, a ja zostawiłam go w końcu za zamkniętymi drzwiami.

Minęło znów kilka dni, a ja poprosiłam go o „łazienkową przysługę”. Chciałam mianowicie, aby przyniósł mi z mojego pokoju czystą bieliznę. Kiedy wszedł niepewnie do łazienki, przynosząc to, o co go prosiłam, zastał mnie zasłaniającą swoje piersi, które wystawały ponad pianę. Powiedział z wyraźnym wyrzutem w głosie:
– Przecież oglądam czasem twoje cycuszki, czemu tak się zasłoniłaś?
Najpierw zdębiałam, a potem roześmiałam się.
– Masz rację – odparłam – Nie chciałam cię peszyć. Skoro mam cię tu do pomocy, to weź proszę prysznic i spłucz mi głowę.

Krzysiek odłożył moją bieliznę, tam gdzie mu kazałam, a sam nachylił się, by dosięgnąć słuchawkę prysznica. Już miał ją trzymał, kiedy rekę z piersi, przesunęłam na ukryte za skrzyżowanymi nogami łono i spróbowałam usiąść. Ześlizgnęłam się przy tym po dnie wanny, tak gwałtownie, że prawie cala moja głowa znalazła się pod wodą, a biodra ponad nią. W odruchu, ręce chwyciły się brzegu wanny i Krzysiek miał szansę zobaczyć moje łono, na którego pokazanie mu nie miałam ani odwagi, ani ochoty. Przy tym ochlapałam go całego od stóp do głowy. Z moich włosów nie było już co spłukiwać, więc tylko powiedziałam do niego:
– Jesteś cały mokry. Ściągaj to szybko z siebie.
Kiedy Krzysiek z ociąganiem się rozbierał, ja wyszłam z wanny, przesłaniając się ręcznikiem.
– No rozbieraj się, rozbieraj. Zaraz przyniosę ci suche rzeczy.
I własnoręcznie zaczęłam ściągać z niego spodenki
– Majtki też są mokre? Pokaż mi. Zaraz się przebierzesz
Spodenki powędrowały w dół, odsłaniając przylegające do sztywnego prącia majteczki.

Poczułam się nieswojo, a Krzysiek spuścił wzrok. Ja przygryzłam wargi.
– Pamiętasz jak dwa tygodnie temu oglądałam cię nagiego? Nie sprawdziłam wtedy wszystkiego. Chciałabym przy tej okazji to sprawdzić. To bardzo ważne. – Kiwnął głową
Wysunęłam na środek łazienki bieliźniarkę i przysiadłam na niej. Jego członek był w pełnym wzwodzie, długi na sporo ponad 10 centymetrów i jego czubek, prawie wystawał przez gumkę majtek. Najpierw chciałam zwyczajnie odciągnąć gumkę z przodu, ale po chwili wahania zaczęłam ściągać ją z jego pośladków. Czułam lekkie podniecenie. Obniżająca się gumka, pociągnęła za sobą w dół prącie. Pod dłońmi czułam jak drżą mu pośladki. Napięty w pełnym wzwodzie penis, naprężony przez ściągającą go w dół gumkę, wystrzelił do góry, gdy tylko zsunęła się ona z żołędzi. Po chwili miałam przed sobą wyprężonego w moim kierunku penisa, drgającego tak samo jak pośladki jego właściciela. Główka, mająca ten sam kolor co poprzednio, wyraźnie pulsowała. Na jej samym koniuszku perliła się przeźroczysta, maleńka kropelka śluzu. Czułam, że jego podniecenie w ciągu kilku chwil może osiągnąć zenit. Nie bardzo wiedziałam, co w tej sytuacji zrobić przyglądałam mu się z zachwytem. Musnęłam lekko jego jądra, a one pod moim dotykiem przylgnęły do prącia jeszcze ściślej. Napletek sam zsunął się poza żołądź, odsłaniając za nią wyżłobienie korony.

Sytuacja była patowa. Wiedziałam, że coś powinnam zrobić, ale miałam ogromne wątpliwości, czy powinnam przekraczać tę granicę. Nagle zadzwonił domofon i niebezpieczna sytuacji minęła. Pozostało jedynie ogromne napięcie Krzyśka, którego nie zdecydowałam się rozładować.

Wakacje dobiegały końca. Krzysiek skupił się na nowej szkole, kolegach i koleżankach. Zaczął mieć sekrety. Zauważyłam, że jego onanizm się wzmógł, ale nie ingerowałam w to, co się działo. Dopiero, kiedy przyszły kolejne wakacje, nasze relacje znów uległy ociepleniu. Krzysiek znów zaczął szukać mojego towarzystwa. Znów zaczął się przytulać i szukać drogi do moich kolan. Nie dawałam jednak pretekstów do tego, aby wytworzyć sytuację jak tę sprzed roku.

Tylko przypadek sprawił, że znów pojawiłam się na tej ścieżce. Awaria instalacji hydraulicznej, spowodowała zalanie części mieszkania, w tym mojej sypialni. Konieczny był remont. Ponieważ musiałam gdzieś spać, Krzysiek przeniósł się na kilka dni do Michała, a ja z większością moich rzeczy, ulokowałam się w pokoju Krzyśka. Nie mogłam się już doczekać, kiedy będę mogła wrócić do swojego pokoju i uda mi się zapanować nad całym tym bałaganem. Gdy tylko po skończonym remoncie, meble stanęły na swoim miejscu, poświęciłam cały wieczór na poukładanie wszystkich rzeczy na przynależnych im miejscach. Okazało się to niemożliwe, tym bardziej, że spora część rzeczy, wciąż była porozkładana po pokojach chłopców, którzy już spali. Z postanowieniem, że skończę w dniu następnym, wzięłam kąpiel i zaczęłam przebierać się do spania. Kiedy już byłam naga, stwierdziłam, że w całym tym bałaganie, nie mogę znaleźć swojej koszuli nocnej. Wiedziałam też, że pozostałe moje koszule, są gdzieś w jednym z pawlaczy w pokoju Krzyśka. Będąc przekonaną, że on śpi, a jednocześnie zmęczoną, po kilku dniach remontu i całym wieczorze sprzątania, nie zadałam sobie nawet trudu założenia choćby majtek. Naga, bezszelestnie i bez zapalania światła, wślizgnęłam się do jego pokoju, i niemal po ciemku zaczęłam przeszukiwać kolejne półki. Do przeszukania pozostał mi w końcu ostatni regał, znajdujący się nad łóżkiem w którym spał Krzysiek. Cichutko podeszłam i wspięłam się na palce. Co jakiś czas sprawdzałam, czy Krzysiek się nie obudził. Ale wciąż oddychał miarowo i nic nie wskazywało na to aby mógł nie spać. Zresztą w pokoju było na tyle ciemno, że nie wiele mógłby dojrzeć.

Po kilku chwilach, wyciągnęłam z szafki to, czego szukałam. Przyjrzałam się jeszcze raz ledwie widocznej w ciemności twarzy Krzysia i na palcach wyszłam z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Będąc już w swoim pokoju, ubrałam się w błękitna koszulę z delikatnego materiału. Nagle przypomniałam sobie, że budzik, który zwykle nastawiam na rano, został w pokoju Krzysia. W końcu jeszcze ostatniej nocy, właśnie tam z niego korzystałam. Nie mając zupełnie pojęcia, gdzie może teraz stać, postanowiłam ułatwić sobie sprawę i będąc już ubraną, zapalić na chwilę górne światło w jego pokoju. Ponownie cichutko nacisnęłam klamkę, weszłam i zapaliłam światło. Widok który tam zastałam zaskoczył mnie nie mniej niż jego sprawcę.
Na swoim łóżku, leżał odkryty do kolan Krzysiek z uniesioną jedną nogą i masturbował się. Przerwał natychmiast gdy pokój zalało światło. Będąc w tak rozpaczliwej sytuacji, z penisem sterczącym z dłoni, chwycił koc i naciągnął go na siebie aż po uszy. Zrobiło mi się gorąco.

Przełknęłam ślinę i podeszłam do jego łóżka. Widząc jego panikę było mi tak głupio, że nie wiedziałam co powiedzieć
– Krzysiu, popatrz mi w oczy. Możesz spojrzeć mi w oczy? Nie bój się. – Rzekłam najłagodniejszym jak tylko potrafiłam tonem. Ściągnął koc z głowy, ale parzył w sufit. Policzki płonęły rumieńcem. Dałam mu chwilę na złapanie spokojnego oddechu i poszłam zamknąć drzwi, a przed wszystkim zmienić ostre, górne światło, na cieplejsze z nocnej lampki.
– Przed chwilą byłam w twoim pokoju. Obudziłam cię wtedy? – pytałam spokojnie
– Tak
– Widziałeś mnie?
– Tak mamo – zaczął płaczliwie. Ale przerwałam mu w połowie zdania
– To nic kochanie, nie powinnam wchodzić tu od tak sobie. Widziałeś mnie dobrze?
– Nie bardzo
– Ale mimo to, zacząłeś się onanizować po moim wyjściu. Już dawno miałam z tobą porozmawiać na ten temat.
– O czym? – wyszeptał drżącym glosem
– Od dawna to robisz?
– Od dwóch lat.
– Gdzie to zwykle robisz? Tutaj?
– Tu, albo w łazience – odparł
– Jak często. Codziennie?
– Prawie – rzekł ze szczerością i ulgą w głosie
– Dziś na pewno się napatrzyłeś i robiłeś to, myśląc o mnie. A zwykle, o czym myślisz?
– Najczęściej o tobie, mamo – odrzekł z wahaniem w głosie i wbił wzrok w twardniejące sutki, dotykające prześwitującego materiału koszuli
– Dziękuję ci Krzysiu za szczerość. Bardzo cię kocham i przykro mi, że nie pomyślałam o tej sytuacji wcześniej. Już nie będę cię teraz męczyć. Powiedz mi jeszcze tylko.. podobam ci się?
– Tak – odparł wyraźnie skrępowany tym pytaniem
– Chciałbyś żebym pomogła ci w tym co zacząłeś?
– Raczej tak – odrzekł z niedowierzaniem
– Pomoże ci to?
– Bardzo.
– Odkryj kocyk.

Zasłoniłam żaluzje i znów stanęłam nad nim. Wpatrywał się we mnie, a ja przyglądałam się jak jego penis odzyskuje twardość. Po chwili zaczął się unosić. Patrzyłam jak napletek samoczynnie zjeżdża w dół, ukazując purpurę żołędzi. Skrzyżowałam ramiona i chwyciłam materiał koszuli na wysokości bioder. Zaczęłam powolutku unosić koszulę. Odwróciłam się, by nie pokazywać mu jeszcze mojej wygolonej muszelki.
– Dotknij moich pośladków – wyszeptałam. Poczułam drżącą rękę, gładzącą moją delikatną, mlecznobiałą skórę. Koszula leżała już na podłodze. Jego penis prężył się już całą swoją długością. A moje podniecenie potęgowało się.
– Przyjrzyj mi się teraz dobrze – rzekłam, klękając nad jego udami i wpatrując się w jego przyrodzenie. Zaczął mierzyć mnie wzrokiem. Na dłużej zatrzymał się przy moich piersiach oraz na wygolonym łonie. W jego oczach malował się zachwyt i uniesienie. Wygięłam biodra do przodu, by lepiej mógł dostrzec to, co tak go interesowało. Poczułam, że robię się mokra.

Nabrzmiewała moja łechtaczka. Przyglądałam się z uwagą pulsującemu penisowi swojego syna. Zachwycał mnie swoją smukłością i gładkością. Onieśmielał swoją świeżością i dziewiczością. Lekko ciemniejsze, nabrzmiałe jądra wypełniłyby mi całą garść gdybym spróbowała je objąć. Porośnięty włoskami członek, był wystawiony na widok. Od tak dawna nie napawałam się taką chwilą jak ta. Zaczęłam go dotykać. Drgnął wraz z pierwszym muśnięciem. Postanowiłam dać mu prawdziwą rozkosz. Oparłam się rękoma o materac przy jego piersiach i pochyliłam się w jego kierunku, przesuwając jednocześnie do przodu. Poczułam jak sztywne prącie prześlizguje się pomiędzy moimi piersiami, później po brzuszku, aż w końcu dotknął moich warg, tam na dole. Zadrżał na całym ciele. Jednocześnie moje piersi zwisały nad jego twarzą. Trwało to chwilę. Jego oddech ogrzewał moje naprężone sutki. Miałam ochotę przyjąć go w sobie, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Po paru chwilach uniosłam pupę, uwalniając jego męskość, a piersi zaczęły przesuwać się po jego ciele znów w kierunku krocza. Moje usta obcałowywały jednocześnie jego ciało, zatrzymując się na dłużej przy jego sutkach, które zaczęły być wyczuwalne pod językiem. Na członku dostrzegłam pierwsze soki z mojej pochwy, którymi go zwilżyłam.
– Chcę cię tam pocałować – wyszeptał podniecony
– Najpierw popieść moje piersi – odparłam.

Przesuwając się znowu w jego kierunku przyłożyłam do jąder język i powoli przesunęłam nim po całej długości członka, przeniosłam ten pocałunek na brzuch i skończyłam znów na piersiach. Położyłam się obok niego i pozwoliłam, aby łapczywie zabrał się za ssanie moich nabrzmiałych do bólu sutków. Głaskałam jego głowę, nadając rytm tej pieszczocie, a drugą ręką masowałam jego spięte pośladki. Byłam rozpalona. Zaczęłam szeptać jak jest mi dobrze. Dawałam mu wskazówki. Zaczął ugniatać mój biust i delikatnie przyszczypywać sutki. To było ponad moje siły. W najwłaściwszym momencie, zaczął przesuwać swoją uwagę coraz niżej. W końcu dotknął dłonią mojego mokrego łona i zamarł. Tak klęcząc pomiędzy moimi udami, czekał co rozkażę. Zamiast tego, zaczęłam delikatnie trącać nabrzmiałą łechtaczkę.

Natychmiast zrozumiał co ma zrobić. Pochylił się nade mną. Ostatni dystans pomogłam mu pokonać unosząc biodra do góry i wciskając pod nie małą poduszkę. Mokra od moich własnych soków łechtaczka, trafiła wprost do jego ust. Zajął się nią ze skrupulatnością równą tej, jaką obdarzył mój biust. Ja tymczasem mimowolnie zaczęłam ugniatać, domagające się tego piersi. Widziałam przy tym tylko jego ciemne włosy, pośladki zadartej do góry pupy i czułam wtulone w moją waginę usta. W pewnym momencie poczułam, że znalazły się we mnie jego palce. Przebierał nimi wewnątrz mnie, sprawiając mi rozkosz, jakiej sama nie byłam w stanie sobie zapewnić.

Zaczął zbliżać się mój orgazm. Oddech stał się płytki i urywany, pojawiły się skurcze mięśni na całym ciele, których nie mogłam kontrolować. Czułam jak moje soki, pomieszane ze śliną, spływają w dół po pośladkach. Na przemian nachodziły mnie fale gorąca i dreszczy. Moje tłumione koniecznością jęki rozchodziły się po pokoju. Miałam ochotę wrzeszczeć.
– Jeszcze, jeszcze, mocniej – szeptałam perwersyjnie przez zęby
Jakby nie zwracając na to uwagi, wysunął powoli palce z mojej drżącej skurczami pochwy i uniósł w górę moje pośladki. Dostrzegł pomiędzy nimi moją drugą dziurkę, która zaciśnięta, drżała niemal niewidocznie. Pochylił się znowu i przyłożył do niej usta. Wzdrygnęłam się z rozkoszy i zakwiliłam cicho. Nigdy wcześniej nie poznałam tej pieszczoty. Mój chłopiec dawał z siebie wszystko. Ja wspomagałam jego trudy, pocierając całą dłonią waginę, którą on porzucił dla mojej drugiej szparki. W końcu stało się. Nieprzebrane fale moich soków zaczęły zalewać mnie, moje pośladki, pupę, usta Krzyśka, poduszkę. Skurcze stały się tak silne, że ledwie wyjęczałam
– Dooośść..

Teraz musiałam dojść do siebie. Prześcieradło pode mną było mokre. Mój chłopiec położył się przy mnie, obserwując mój urywany oddech i czekał cierpliwie na swoją porcję pieszczot..
Pocałowałam go w usta, wsuwając od razu język pomiędzy jego wargi. Poczułam w nim smak mojej cipki i podniecenie znów zaczęło rosnąć. Dosiadłam go, pocierając sromem o jego naprężony drążek. Byłam tak śliska, że bez trudu mogłam go przyjąć. On bawiąc się moimi szpiczastymi piersiami, wyszeptał mi wstydliwie:
– Nie chcę tak szybko kończyć
Odwzajemniłam tę prośbę uśmiechem i ulżyłam nacisk na prącie, unosząc pupę nieco wyżej.

Całując go stopniowo coraz niżej, doszłam do miejsca, gdzie mój zapach, mieszał się z jego, cudownie młodzieńczą wonią. Zaczęłam masować dłonią jego jądra. Mój pierwszy złożony na jego główce pocałunek, wywołał w jego ciele głęboki dreszcz.
Powiedziałam do niego:
– Jeśli poczujesz, że zbliża się wytrysk, a nie będziesz chciał jeszcze kończyć, powiedz tylko. A jeśli będziesz miał ochotę skończyć, po prostu nic nie rób, tylko pozwól się pieścić.

Starając się niczego mu nie przesłaniać z tego co robiłam, pochyliłam się, dotykając ustami koniuszka wilgotnego jego własnym śluzem prącia. Przyjmując go coraz głębiej do ust, masowałam jednocześnie jego trzon. Druga dłoń masowała jądra i krocze, powodując co chwilę wypływanie kolejnych porcji przejrzystego śluzu. Kilkakrotnie przerywając pieszczoty lub zmieniając ich intensywność, bardzo łatwo doprowadziłam go do momentu, z którego nie było już odwrotu. Jądra przywarły ściśle do jego ciała, pośladki zaczęły drżeć, a penis i jego szparka pomiędzy spinającymi się pośladkami zaczęły pulsować w jednym rytmie. Zaczęłam naciskać na jego szparkę, zagłębiając w niej stopniowo palec. Po chwili mięsień ustąpił i palec wsunął się cały. Natychmiast poczułam w ustach słony smak jego nasienia. Każdy skurcz odbytu oznajmiał kolejna porcję spermy w moich ustach. Zaczęłam ją przełykać. Po kilku seriach nie byłam w stanie przyjąć w siebie więcej. wypuściłam go z ust i skierowałam na swoje piersi, masując go wciąż z zewnątrz i od wewnątrz. Orgazm wyrywał z niego cichutkie jęki. Pierwsze strumienie ciepłego nasienia, zaczęły spływać po moich piersiach i policzku. Czułam tylko jego zapach. W ustach wciąż pozostawał słonawy smak spermy. Wreszcie skończył. Po wiotczejącym prąciu spływała ostatnia strużka ejakulatu. Objęłam je po raz ostatni ustami, zlizując ją i położyłam się przy nim. Sperma która trafiła na moje piersi została po nich rozsmarowana. Pocałowałam go głęboko w usta, tak jak na początku. Wiedziałam, że musi czuć swój smak. W końcu wstałam. Krzysiek już zasnął. Okryłam go i otworzyłam okno. Na trzęsących się nogach wróciłam do swojego łóżka.

Obawy związane z tym co przed chwilą zaszło, szybko ustąpiły przekonaniu, że to przecież już praktycznie dorosły chłopak. Że rozładowane w ten sposób napięcia nie przyniosą szkody, a wręcz przeciwnie. Więź jaka się wytworzyła, trwa do dziś. I choć mieszkam już sama, nie odmawiam ani sobie ani jemu gdy przyjeżdża w odwiedziny

Scroll to Top