Jabłko Adama

Kamila nalegała na wyjazd nad jezioro już od kilku dni. Od pierwszego roku studiów jesteśmy współlokatorkami i siłą rzeczy spędzamy ze sobą dużo czasu. To nie jest tak, że jakoś szczególnie się przyjaźnimy, chociaż Kamila mówi mi chyba o wszystkim lub prawie wszystkim. Prowadzi inny styl życia niż ja, ale jest nieszkodliwa, więc dzielenie mieszkania odbywa się w miarę bezproblemowo dopóki Kama nie naciska, żebym spędzała czas tak jak ona. Czyli w towarzystwie. Na imprezach większych lub mniejszych. Tak było tym razem, kiedy w połowie września uparła się na wyjazd nad pobliskie jezioro na weekend z grupą jej znajomych. To były nasze ostatnie wakacje przed ukończeniem studiów. Nie miałam wtedy za bardzo czasu dla siebie, bo pracowałam całe lato, więc zgodziłam się, choć miałam mieszane uczucia. Ze wszystkich znałam tam tylko Kamilę, a i ona pewnie niedługo dotrzyma mi towarzystwa kiedy zerwie się z łańcucha i pójdzie w długą. Uznałam jednak, że nie muszę całego czasu spędzać z nią i jej znajomymi. Kusił mnie pomysł wyciągnięcia się pod kocem na tarasie domku z widokiem na jezioro z książką w ręku.
Wrześniowa pogoda nam dopisała. Było naprawdę ciepło i słonecznie kiedy w piątek ekipa zaczęła dojeżdżać na miejsce. Jeden ze znajomych Kamili załatwił dwa domki, które jego rodzice w sezonie wynajmowali turystom. Pomiędzy nimi znajdował się duży trawnik, z miejscem na ognisko. Ogrodzony teren posiadał własną linię brzegową z niedużą plażą i pomostem. Wokół znajdował się las. Jesienna aura i posezonowy spokój tego miasta miał zostać pogwałcony przez grupę młodych ludzi żądnych szaleństwa. Poza nami miały pojawić się jeszcze dwie koleżanki Kamili – Sandra i Karolina ze swoimi facetami Emilem i Pawłem oraz kilka innych osób, których nie znałam. Przed wyjazdem zastrzegłam, że nie chcę dzielić pokoju z nikim obcym, tylko z Kamilą. To był mój warunek. Po przyjeździe na miejsce zebrała się spora grupa ludzi. Pojawiły się obie pary, a wraz z nimi kolejne trzy osoby – dziewczyna i dwóch mężczyzn. Nie mówię chłopaków, bo to byłoby nieporozumienie roku. Obaj wyglądali na starszych niż my. Na oko mogli mieć po 30 lat, choć to był tylko mój strzał. Błyskawicznie zostało rozpalone ognisko, wszyscy stłoczyli się wokół, żeby się ogrzać.
Alkohol lał się szerokim strumieniem, czego akurat mogłam się spodziewać. Sama nigdy nie byłam fanką używek. Po prostu w ogóle na mnie nie działały, więc nie widziałam sensu w tym, żeby się truć. Zresztą nie jestem typem imprezowiczki, dlatego alkohol mógłby dla mnie nie istnieć. W ciągu godziny towarzystwo było już mocno wstawione, więc poszłam do domku po koc, którym szczelnie się owinęłam siadając na pomoście. Mimo hałasów na brzegu potrafiłam się wyłączyć i zatopić we własnych myślach. Ostatnie lata były może nie specjalnie ciężkie dla mnie, ale też nie należały do łatwych. Studia był dość proste, wystarczyło pozostawać na bieżąco z materiałem. Nie chodziło nawet o Kubę. Pewnego czerwcowego dnia oznajmił, że zdradza mnie od pół roku i wręcz czekał kiedy sama się o tym dowiem, żebym to ja zerwała. Biedny, nie wytrzymał, kiedy jego głupia dziewczyna nie zwracała na to uwagi i sam to wykrzyczał. Zero skruchy, właściwie był zadowolony z siebie, że zachował się według niego tak dojrzale i potrafił zerwać. Na początku byłam w szoku, ale szybko uświadomiłam sobie, że niewiele mnie to obeszło i dobrze się stało. Moja melancholia brała się nie z życiowych porażek, a raczej z braku bodźców. Wszystko było przewidywalne. Studia, praca, nieskomplikowane życie, które lubiłam, ale trochę płynęło jakby obok mnie. Momentami zazdrościłam Kamili, że potrafi się bawić i cieszyć swoją młodością. Przy niej byłam nudnym smutasem. Szybko mi jednak takie myśli mijały, kiedy znajdowałam Kamilę przytulającą sedes z zarzyganymi włosami. Z zamyślenia wyrwał mnie męski głos.
– Mogę się przysiąść? – spojrzałam w górę i zobaczyłam jednego z tych starszych facetów, który przedstawił się jako Adam.
– Jasne – posunęłam się, żeby zrobić mu miejsce.
– Wybacz, ale zapomniałem, jak ci na imię. Nie jestem dobry w zapamiętywaniu nowych osób.
– Jagoda.
– Ładnie.
Na moment zamilkł. Po ciemku niewiele widziałam. Jeszcze przy ognisku zdążyłam zauważyć, że Adam nie jest szczególnie przystojny. Może nie powinnam tak oceniać, sama nie uważam się za piękność, ale na to właśnie ludzie zwracają uwagę. Choćby się wypierali, najpierw zawsze oceniamy po wyglądzie. To nasze pierwsze wrażenie. Moje pierwsze wrażenie na temat Adama nie dotyczyło jednak jego urody samej w sobie, co raczej całej osoby. Wyglądał na kogoś spokojnego, pewnego siebie, ale nie wyniosłego. W przeciwieństwie do dzieciaków z reszty towarzystwa nie wymagał od innych akceptacji ani podziwu. Po prostu był. I wtopił się w otoczenie zachowując swoją autonomię. Był najwyższy z całego towarzystwa, a kiedy siedział blisko ogniska, zauważyłam tatuaże na jego przedramionach. Niedbale zawiązane buty, dżinsy i czarna sportowa bluza pasowały do jego rozczochranych, ciemnych włosów. Jakoś nie czułam potrzeby, żeby go zagadywać. Jego obecność była nienachalna. Siedzieliśmy tak bez słowa przez kilka minut. W końcu Adam odezwał się pierwszy.
– Nie wracasz do nich? – wskazał na resztę naszej grupy.
– Trudno na trzeźwo słuchać pijackiej gadki – ugryzłam się w język, ale było za późno. Palnęłam.
Adam cicho zaśmiał się. Uff, załapał.
– Czyli nie pijesz. Ja też nie. Widziałem, jak odchodzisz od ogniska i zastanawiałem się czy pozwolisz mi się przyłączyć. Nie pasujesz do nich. Nie zrozum mnie źle, ale co tutaj robisz?
– Nigdzie w tym roku nie byłam na wakacjach. Pomyślałam, że to ostatnia szansa, żeby się gdzieś urwać chociaż na chwilę. Musiałam przyjąć propozycję z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Spojrzałam na niego, ale zobaczyłam tylko cień uśmiechu na twarzy. Siedział niedaleko, czułam jego ciepło, kiedy rozluźnił się, wyciągnął nogi przed siebie i oparł rękami o pomost. Złapałam się na tym, że podoba mi się dźwięk jego głosu. Był niski, ale w taki przyjemny dla ucha sposób. Pewnie każdy kto go zna, tak uważa. Również byłam ciekawa, co on tutaj robi.
– Sandra to moja kuzynka, z którą jesteśmy dość blisko. Jej matka, a moja ciotka poprosiła mnie, żebym przyjechał tu razem z nimi, bo nie ufa Emilowi. Nie miałem lepszych planów więc się zgodziłem.
– Myślałam, że Sandra i Emil to dobrana para. Chyba są już dość długo razem.
– Też tak myślę, chociaż ciotka utrzymuje, że są między nimi jakieś problemy. Według mnie nie powinna się wtrącać. Sam też nie zamierzam interweniować.
– W takim razie wygląda na to, że możesz się zrelaksować, bo nie zapowiadają się żadne dramaty.
-Na to wygląda.
Byłam ciekawa ile Adam może mieć lat, ale nie chciałam pytać go wprost. Pomyślałam, że ugryzę temat z trochę innej strony.
– Co robisz na co dzień?
– Jestem grafikiem. Mam raczej nudną i stateczną pracę, ale tego mi teraz potrzeba.
– Prędzej powiedziałabym, że prowadzisz jakiś bar dla motocyklistów albo masz salon tatuażu niż, że siedzisz przy biurku przez 8 godzin.
– Hej, to że mam nudą pracę nie oznacza, że moje zainteresowania są mało ciekawe. A ty czym się zajmujesz?
– Studiuję resocjalizację. Za dwa tygodnie zaczynamy ostatni rok.
Wiem jak ludzie reagują na to, że ktoś studiuje pedagogikę i to jeszcze na dodatek resocjalizację. Równie dobrze mogłam powiedzieć, że studiuję filozofię albo kulturoznawstwo. Nie oszukuję samej siebie. Taka jest prawda. Zanim usłyszałam komentarz, postanowiłam zmienić temat.
– W takim razie jakie masz zainteresowania, które są tak różne od twojej pracy?
– Dowiesz się w swoim czasie.
– W porządku.
Skoro nie chce powiedzieć, to nie. Postanowiłam nie kontynuować rozmowy i zamilczałam. Tymczasem dobiegała północ, zrobiło się naprawdę chłodno, choć wesoła kompania świetnie bawiła się przy ognisku. Twarde deski pomostu zaczęły powoli uwierać mnie w tyłek, więc zmieniłam pozycję. Przez przypadek musnęłam zgrabiałymi z zimna palcami dłoń Adama, który siedział obok tak, jakby temperatura wcale nie spadła do odczuwalnych przeze mnie -10 stopni. Aż zasyczał kiedy to poczuł.
– Dziewczyno, jakby mnie śmierć dotknęła! – zaczął się śmiać po czym zuchwale zajrzał pod mój koc oceniając co mam na sobie. Rozczarował się widząc gruby sweter. – Powiedziałbym ci, żebyś poszła się ubrać, ale w tej sytuacji mogłabyś założyć już chyba tylko zimowy płaszcz.
Bez słowa zdjął ze mnie koc, usiadł za mną wyciągając długie nogi po obu stronach, tak że miałam go za plecami. Następnie zarzucił pled na siebie i trzymając jego końcówki w dłoniach przygarnął mnie do siebie silnymi ramionami. Na moment zdębiałam i spięłam się. Nie codziennie obejmuje cię obcy facet poznany kilka godzin wcześniej na pijackiej imprezie (fakt, że sam nie był pijany, niewiele zmieniał). Jednak szybko przestałam ze sobą walczyć kiedy poczułam, że tak jest mi dużo cieplej i przyjemniej.
– Lepiej? – poczułam ciarki na plecach kiedy usłyszałam zniżony głos Adama przy swoim uchu.
– Lepiej, ale nie musiałeś tego robić. – Nie chciałam wyjść na jakąś latawicę, która od razu daje się obściskiwać, mimo że w jego zachowaniu nie wyczułam nic zdrożnego. Jego ręce przytrzymujące koc spoczywały na moich przedramionach. Nie było mowy o jakichś macankach.
– Nie musiałem. Ale zrobiłem to z egoistycznych pobudek, bo mam potrzebę opiekowania się kimś. A teraz dawaj te zimne łapska – chwycił mnie za dłonie i zaczął pocierać, żeby je rozgrzać.
Jak mogłam protestować wobec czegoś takiego? Przez dwa lata związku z Kubą nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. To był tak naprawdę drobiazg, ale jednak coś, co powinno być naturalne w związku. Oparłam się o jego tors i pozwoliłam, żeby się mną zaopiekował. Jeśli coś mogło sprawić, że ten wieczór sprawi mi jakąś przyjemność, to właśnie to.
– Właściwie chyba powinienem spytać, czy masz kogoś, komu nie podobałoby się to, jak teraz siedzimy.
– I vice versa.
– Nie ma nikogo takiego. Kiedyś miałem żonę, ale – na chwilę zawiesił głos, jakby pożałował, że w ogóle zaczął temat – ale już nie mam – dokończył. Poczułam, jak napięły się jego mięśnie.
– Ja też nie mam nikogo takiego – powiedziałam i splotłam swoje palce z jego. Z jakiegoś powodu nie chciałam, żeby był spięty. Kciukiem masowałam wierzch jego dłoni. Może i było to z mojej strony dość odważne, ale przecież nie uprawiałam z nim seksu.
Zostałam wychowana w katolickiej rodzinie, gdzie rodzice zmuszali mnie co niedziela do chodzenia do kościoła. Wszelkie kontakty z chłopakami kiedy byłam nastolatką były kontrolowane. Ojciec był bardziej stanowczy w swoich osądach, ale dzięki mamie miałam choć namiastkę normalnego życia nastolatki, choć ojciec chętnie widziałby mnie jako zakonnicę. Ostatecznie jakimś cudem udało im się wychować w miarę normalną dziewczynę, przynajmniej w mojej opinii. Być może przez ich wychowanie w tej chwili nie wyobrażałam sobie, że mogłabym pójść do łóżka z obcym facetem i nie pamiętać o tym nad ranem, co zdarzało się Kamili. Niestety również przez ich wychowanie często przyłapywałam się na myśleniu, czy przypadkiem nie zachowuję się zbyt odważnie. Balansowałam pomiędzy latawicą, a cnotką niewydymką i tylko Bóg jeden wie ile te dwie części mojej osobowości stoczyły walk. W objęciach Adama czułam się zupełnie naturalnie, chociaż im więcej o tym myślałam, tym bardziej starałam się przypomnieć sobie dokładniej jego twarz. Siedział tak blisko, czułam jego ciepły oddech na karku, ale przeklinałam siebie za to, że nie przyjrzałam mu się dokładniej przy ognisku albo w momencie kiedy do nas dołączył.
Tymczasem towarzystwo zaczynało powoli przygasać. Kilku krzykaczy zasnęło bezwładnie na krzesełkach ogrodowych w pobliżu ogniska i wrzaski przycichły zmieniając się w spokojniejsze, bełkotliwe rozmowy. Wiedziałam, że niedługo trzeba będzie wstać i rozesłać (albo zaprowadzić) wszystkich do łóżek. To oznaczało koniec mojej sielanki, mojego ciepłego kokonu, z którego za nic nie chciałam wychodzić. Adam jakby czytał w moich myślach przytulił mnie trochę mocniej kładąc podbródek w zagłębieniu pomiędzy moim ramieniem, a szyją. Zaczął nami delikatnie kołysać, co trochę mnie rozśmieszyło, ale tylko w duchu. Nie zamierzałam popsuć tej chwili.
– Chyba czas zakończyć imprezę –powiedział, ale się nie ruszył.
– Mhm – tak bardzo nie chciałam jeszcze iść.
– Serio – wiedziałam, że się uśmiecha. Zaczął się zbierać i przysięgłabym, że kiedy wstawał przelotnie musnął ustami mój kark. Byłam w lekkim szoku, to było naprawdę przyjemne i podniecające, choć nie chciałam tego przed sobą przyznać. Podał mi rękę i pomógł wstać.
Kiedy podeszliśmy do przygasającego ogniska zauważyłam, że nie ma Kamili i Bartka – tego faceta, z którym przyszedł Adam. Po krótkim wywiadzie wśród niedobitków okazało się, że Kamila prawdopodobnie poszła z nim do ich pokoju. Po odstawieniu wszystkich do łóżek przekonałam się o tym, co już podejrzewałam. Skoro Kamila śpi w pokoju Adama, z Bartkiem, Adam będzie musiał nocować ze mną. Nie powiem, żeby mnie to martwiło, choć moja świętoszkowata strona osobowości groziła srogo paluszkiem. Zignorowałam ją. Przecież będziemy tylko spać.
– Wyszło trochę dziwnie. Może powinienem przekimać się w salonie? – Adam nie ukrywał zakłopotania, kiedy okazało się, że jedyne wolne łóżko znajduje się w moim pokoju.
– Może, ale tam już leżą jedne zwłoki, więc kanapa jest zajęta.
– Hm, to jest pewien argument.
Wszedł za mną do pokoju na poddaszu. Miejsca nie było dużo, ale wystarczyło na dwa łóżka. Wskazałam mu miejsce Kamili, po czym poszłam do łazienki przebrać się w piżamę i umyć zęby. Kiedy wróciłam, Adam wstał i ruszył pod prysznic. W pełnym świetle mogłam wreszcie zobaczyć jego twarz. Moją uwagę zwróciła ostro zarysowana szczęka pokryta czarnym, kilkudniowym zarostem i niebieskie oczy w ciemnej oprawie, które uśmiechnęły się do mnie, kiedy Adam przeciskał się koło mnie w drodze do drzwi. Wychodząc z pokoju zdejmował koszulkę. Widziałam zarys mięśni na jego plecach, który zupełnie nie powinien mnie interesować. Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka w nadziei, że uda mi się zasnąć, zanim wróci, ale nie udało się. Drzwi do pokoju otworzyły się ostrożnie, Adam wszedł po cichu. Leżąc na boku widziałam jak unosi kołdrę i wsuwa się do łóżka w samych bokserkach. To zdecydowanie nie był widok dla cnotliwej części mnie, ale nawet ona po cichu przyglądała się przedstawieniu nie chcąc go zrujnować. Przez okno widać było księżyc oświetlający wnętrze pokoju bladym światłem.
– Nie śpisz. – W ciszy jaka panowała wokół głos Adama był jeszcze przyjemniejszy.
– Skąd wiesz?
– Widzę.
– No tak. Ale już jestem cicho. Dobrej nocy.
– Właściwie nie chce mi się spać.
Przez moment zołzowata cnotka chciała palnąć „ale mi się chce”, jednak powstrzymałam ją. Zamiast tego wypaliłam:
– Ile masz lat?
– No wiesz, takie pytania na pierwszej randce? – cieszyłam się, że jest ciemno, bo dzięki temu nie mógł widzieć, że się zarumieniłam i zmieszałam – Żartowałem. Jutro skończę trzydzieści jeden lat.
Spojrzałam na zegarek. Było po 2 nad ranem.
– Ale jutro, że jutro, czy że już dziś?
– Jutro, że jutro – odparł z rozbawieniem. – Czemu pytasz?
– Nie obraź się, po prostu wyglądasz na starszego od reszty towarzystwa, zwyczajnie byłam ciekawa.
– Rozumiem. W takim razie teraz moja kolej: ile ty masz lat młoda damo?
– Dwadzieścia trzy.
– Taki z ciebie dzieciuch? A myślałem, że masz dobre dwadzieścia siedem lat – widziałam, że sobie na mnie używa.
– Ja byłam przekonana, że masz czterdzieści – wypaliłam, ale starałam się, żeby nie brzmieć na urażoną. Rozbawiłam go tym, a ja nie mogłam nie zauważyć, jak bardzo podoba mi się jego uśmiech. Choć wmawiałam sobie, że jest ciemno, a ja sobie wyobrażam nie wiadomo co. Położyłam się na plecy, żeby się nie gapić.
– Jak zamierzasz świętować swoje urodziny? Masz jakieś wielkie plany?
– Szczerze mówiąc nie myślałem o tym. Dopiero ty przypomniałaś mi, że to już.
– No, a twoi znajomi niczego nie planują? Jakiejś niespodzianki?
– Nie sądzę, nigdy nie lubiłem przyjęć urodzinowych, zwłaszcza swoich. Zazwyczaj też żadnych nie organizowałem, więc prawdopodobnie nie pamiętają. A kiedy są twoje urodziny?
– Poznaliśmy się kilka godzin temu, a ty już pytasz o takie detale? – zapytałam ziewając.
– Ty wiesz kiedy są moje.
– Tylko dlatego, że sam powiedziałeś. – spojrzałam na niego. Nadal leżał na boku, podpierając się jedną ręką. – 20 lutego.
Położył się na wznak.
– Powinniśmy iść spać, późno już.
– Chyba chciałeś powiedzieć, że wcześnie.
Po tym musiałam zasnąć. Pamiętam, ze Adam coś jeszcze do mnie mówił, ale jego głos był tak uspokajający, że odpłynęłam. Wszystko było idealne. Nie pomyślałam tylko o tym, jak będę wyglądać rano, kiedy z sąsiedniego łóżka będzie patrzył na mnie prawdopodobnie jeden z bardziej intrygujących facetów, jakich dane mi było spotkać. Należę do ludzi, którzy o poranku wyglądają tak, jakby rozjechał ich walec, a następnie ktoś zeskrobał z asfaltu i przerobił na paprykarz szczeciński. Obudził mnie zapach kawy i widok Adama stojącego nad moim łóżkiem. Ten facet nie ma za grosz przyzwoitości. Zakryłam się kołdrą z nikłą nadzieją, że może jednak Adam jest fanem paprykarzu. Po namyśle uznałam, że chyba jednak wolałabym nie. Poczułam jak ściąga ze mnie kołdrę a zleżałe mięśnie moich rąk odmówiły posłuszeństwa.
– Dzień dobry – wyciągnął w moją stronę kubek, więc podciągnęłam się na łóżku opierając o ścianę. Odpowiedziałam mu dopiero kiedy upiłam łyk kawy. Nie chciałam, żeby kojarzył mój głos z kozą, podczas gdy jego był tak cudownie niebiański. Wyglądał na zupełnie wypoczętego, choć zauważyłam, że nadal ma na sobie wczorajsze ciuchy, więc pewnie jeszcze nie był w sąsiednim domku.
– Pomyślałem, że nie ma sensu budzić sensacji i wstałem wcześniej, żeby nikt nie dopowiadał sobie do nas historii.
– To miło. – Zdałam sobie sprawę, że zabrzmiałam ozięble, choć to nie był mój zamiar – Serio tak uważam. Która godzina?
– Wpół do ósmej. Przyniosłem też śniadanie – wyciągnął maślane bułeczki z torebki.
To było naprawdę sympatyczne. Gdybym jeszcze nie wyglądała w ten sposób, byłoby idealnie. Postanowiłam jednak przyjąć tą sytuację z godnością. Wzięłam bułeczkę i zaczęłam swoje śniadanie. Adam usiadł obok mnie, a ja mi przyszło do głowy, że zrobił dokładnie taką kawę, jak lubię.
– Skąd wiedziałeś, jaką kawę mi zrobić? Skąd wiedziałeś, że w ogóle lubię kawę?
Spojrzał na mnie trochę z rozbawieniem, trochę z politowaniem. Dotknął rękawka mojej koszulki do spania. O ja głupia i naiwna.
– Ta bluzeczka w filiżanki stanowi dość wyraźną wskazówkę, że lubisz kawę. Po prostu zrobiłem ci taką samą jak sobie. – Wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu.
– Dzięki za to. Za śniadanie. I pobudkę.
– Nie ma sprawy. Macie jakieś plany na dziś?
– Nie wiem, Kamila coś mówiła o jakiejś imprezie kilka kilometrów stąd. Ale to dopiero wieczorem. I zdecydowanie beze mnie. – Dyskoteka to było ostatnie miejsce na ziemi, w którym chciałabym się znaleźć. Wolałam siedzieć sama w domku nad jeziorem w samym środku lasu, choć każdy horror, który tak się zaczyna, źle się kończy.
– Pomyślałem, że dasz się namówić na spacer po śniadaniu. Oni pewnie jeszcze długo nie wstaną, a nawet jeśli, będą dochodzić do siebie przez wiele godzin.
Czy on naprawdę sądził, że musi mnie przekonywać do swojego towarzystwa? Pokiwałam głową trochę zbyt entuzjastycznie.
– W takim razie spotkamy się za godzinę?

Scroll to Top