Jak to było ze strażakiem?

Jak każdy chyba chłopak zawsze marzyłem, że zostanę strażakiem i kto by pomyślał, że na jedną dobę ubiorą mnie w mundur i będę siedział dwadzieścia cztery godziny w remizie z czterdziestoma innymi facetami…
Historia, mimo że wydarzyła się kilka lat temu do dzisiaj siedzi gdzieś głęboko we mnie, a ilekroć mijam swoim samochodem jednostkę ratowniczo gaśniczą nr… (nie zdradzę) to przed oczami mam te chwile tam spędzone. Wszystko zaczęło się w szkole średniej. Taki sobie koleś od WOS robił raz w roku imprezę o przyszłej karierze dla swoich klas, a że miał układy i układziki to wciskał ludzi, tam gdzie w przyszłości chcieli, by pracować. Ja długo się nie zastanawiałem, wybrałem Straż Pożarną. Miałem się zgłosić pewnego czerwcowego dnia do jednostki na siódmą rano i zjawiłem się. Trochę zagubiony dostałem się pod skrzydła przystojniaka Roberta. Oprowadził mnie po całej jednostce i tak naprawdę nie robiły na mnie wrażenie bojowe samochody czy sprzęt, tylko łazienka i kible, jakiś taki mój fetysz to znaczy prysznice, pisuary itp.
I w kibelku czekała pierwsza niespodzianka fajny koleś koło trzydziestu pięciu lat odlewał się do pisuaru, odwrócił się, uśmiechnął i powiedział:
– Hm, no cóż wycieczki niedługo nawet nasze sikawki będą oglądać.
A ja na to…
– Jak jest co oglądać to, czemu nie.
Na pięcie zawróciłem w stronę drzwi, aż wpadłem w klatę Roberta, który dziwnie się uśmiechał, ja zgłupiałem i czułem jak czerwienie się na twarzy.
Po zwiedzaniu całego budynku Robert powiedział, że nie będzie mi tu tak łatwo i że przekonam się, co to znaczy być strażakiem. Schodziliśmy do piwnicy, nie wiedziałem, po co i dlaczego. Weszliśmy do magazynu.
– No i co? Wybieraj, musisz wbić się w mundurek.
A mi kopara w dół, wybrałem swój rozmiar, wziąłem pod rękę i myślałem, że pójdę się gdzieś przebrać, a Robert ręką wskazał mi szafkę, usiadł na stołku i kazał się przebrać, nie wiedziałem co robić, a czułem, że kutas mi staje.
Uratował mnie sygnał alarmu. Robert nie pozwolił mi czekać, biegiem na górę i do wozu pech lub szczęście siedziałem obok kolesia z kibla. Wreszcie się przedstawił, miał na imię Wojtek.
Jechaliśmy i jechaliśmy, paliły się łąki pod lasem ryzyko, że las pójdzie w dymkiem. W drodze udałem głupiego, nawiązując do rozmowy z kibla.
– No i co z tymi sikawkami. Jeszcze ich nie oglądałem!
Tym razem Wojtek chyba się wkurwił, więc ja się już nie odzywałem.
Przez całą akcję było okropnie gorąco, jak to w czerwcu, od ognia daje po gębie, na sobie ciuszki kilka kilogramów, spocony i śmierdzący stałem i patrzyłem, potem latałem z łopatą dogaszać.
Po powrocie do jednostki chłopy poszły pod prysznic, ja się wstydziłem, że mi stanie, więc siedziałem w pełnym umundurowaniu na schodach, zobaczył mnie Robert.
– A Ty co tak siedzisz, już ci się nie podoba? Biegnij pod prysznic, bo będziesz się kleił.
– Sorki, ale już się tam nie zmieszczę, za mało miejsca na tyle chłopa – odpowiedziałem.
– Chodź za mną.
Weszliśmy na piętro, tam była mała kanciapa z trzema kabinami prysznicowymi, zamknęliśmy się w osobnych, a w szybie widziałem tylko cień jego ciała, aż chciało mi się walić, jak zacząłem się już myć i pieścić kutasa z zamkniętymi oczami, otworzyły się moje drzwi od kabiny.
– Masz mydło? U mnie się skończyło!
A ja zastygłem z kutasem w ręce.
– Nie, to znaczy, mam – pokazałem na pojemnik.
– No widzę, że higieny cię nauczyli, nawet o małym nie zapominasz.
Mnie kopara opadła a po chwili spuściłem się chyba litrami.
Do końca dnia był spokój zero wyjazdów, panowie grali sobie w piłkę, inni sprzątali samochody, a ja podziwiałem tylko męskie ciała opalające się na słońcu. Wieczorem po kolacji Rober pokazał mi pokój, w którym miąłem spędzić noc. Pokazał jak poukładać swoje ciuchy, żeby w razie nocnego wyjazdu szybko się ubrać, wychodząc, powiedział tylko, że pewnie ktoś będzie w tym pokoju jeszcze spał.
Nie mogłem zasnąć, usłyszałem, jak ktoś wchodzi do pokoju, słyszałem, jak się rozbiera, ja udawałem, że śpię. Łóżko stało przy oknie, światło z latarni na ulicy, podkreślały ciało. Koleś został w samych majtkach, wychodził chyba lać, otworzył drzwi i zobaczyłem, że to Wojtek, zarośnięta klata mięśnie i wielki kutas w majtach, a ja już namiot i chęć do walenia. Za chwilę wrócił, ja udałem, że się przebudziłem, zapaliłem światło i udawałem zaskoczonego.
– Widzę, że nawet w nocy się spotykamy.
Nie odezwał się do mnie, powiedziałem dobranoc i nadal udawałem, że zasypiam, słyszałem, jak się wierci, chodzi po pokoju, poczułem, że jest obok mnie. On stał nade mną, złapał mnie za włosy.
– No i co, śpisz czy nie? Chyba sikawkę chciałeś zobaczyć, no dotknij mojego kutasa, zobacz, jak się gasi pożary.
Za chwilę wyciągnął kutasa z obcisłych białych majtek i wsunął mi do ust, posuwał jak głupi, wcale mnie nie dotykał, ściskał tylko moją głowę i posuwał do gardła, czasami się dławiłem, nic już nie mówił, tylko sapał jak niedźwiedź, pot spływał mu po sutkach. W jednej chwili złapał mnie za moje sutki i zaczął szczypać, ciągnąć. Wyciągnął kutasa i spuścił mi się na twarz, nie wiem, ile tego było, ale byłem cały zalany.
– No co, chyba kurwa go wyliżesz ze spermy, żebym się nie kleił w nocy?
Zrobiłem to z miłą chęcią, prawdę mówiąc, byłem tak zestresowany tą sytuacją, że usnąłem jak małe dziecko.
Ze snu wybudził mnie jeszcze raz, powiedział, że się pali i jedziemy, jak się podniosłem i chciałem ubierać, zepchnął mnie z łóżka na ziemię i kazał na czworakach do drzwi, przy drzwiach złapał za włosy, podniósł i kazał zejść cicho do garażu. Kazał się położyć na ziemi, najpierw kucnął i dawał mi do obciągania, potem zaczął pakować mi palce do dupy, bałem się, że go nie zmieszczę, był ogromny, nic nie mówiąc, zapakował mi kutasa do dupy i posuwał, sapiąc tylko i jęcząc.
Usłyszałem, że otwierają się jakieś drzwi, słyszałem kroki, a on popychał mnie, niczego się nie bojąc. Wszedł Robert w samych gaciach i kaloszach z akcji przyciągnął moją głowę do swojego krocza, czułem zapach jego spoconych gaci, lizałem go przez majtki, a po chwili lizałem już jego kutasa, poleciał szybko, jeden i drugi, kurwa nic nie mówili, jakby się nic nie stało.
Rano życie toczyło się normalnie, zero słów, zero reakcji. Wezwał mnie Robert – powiedział tylko, że myśli, że będę pamiętał pobyt tutaj i żebym przemyślał chęć wstąpienia w ich szeregi.
Na pół godziny przed wyjściem, poszedłem się odlać, a że jedna łazienka była bardzo uczęszczana i bałem się, że nic mi nie poleci ze wstydu, poszedłem do drugiej na górę. Sikałem i sikałem, do kibla wszedł Wojtek i zaworek u mnie się zablokował. Głupio mi się zrobiło, stałem przy pisuarze i nic, on stał obok i lał strumieniem.
– No weź go do ręki i trzymaj.
Pociągnął moją rękę i położył na lekko uniesionym kutasie, kiedy poleciały ostatnie krople, patrzył na mnie, jakby czekał.
– No co, wylizać trzeba.
Nie musiał już nic więcej robić, sam opadłem na kolana i zacząłem mu lizać, aż koleś poleciał.
Wyszedł, a ja klęcząc i patrząc na jego spermę na podłodze, ścianie i pisuarze, waliłem konia.

Scroll to Top