Jedna noc z mojego życia

Zakochałam się w nim…tańczyliśmy na jakiejś domowce… Objął mnie mocno w pasie. Muzyka była dosyć szybka. Przysuwał mnie i odsuwał od siebie. Kładłam dłonie na jego klacie…był świetnie zbudowany! Czuje te jego mięsnie pod palcami…brzuszek jak marzenie! Jeszcze nie wiedziałam, ze tego wieczoru poznam go jeszcze lepiej…Muzyka zwolniła. Tańczyliśmy teraz twarzą w twarz- on jest dosyć niski. Patrzyliśmy sobie w oczy, stykaliśmy się prawie nosami…Uśmiechał się tak słodko, mówiłem ci już, ze masz piękny uśmiech?- zapytał.

Ty masz jeszcze cudowniejszy, pomyślałam…Ujęłam jego głowę, przytuliłam się mocno, przywarłam całym ciałem do niego…Chciałam być jak najbliżej. Wtuliłam się w jego szyje, wciągałam mocno powietrze- czułam, jak cierpnie na nim skora…pachniał tak męsko. Aż uginały się pode mną kolana. Przesuwałam rękoma po jego muskularnych ramionach- chciałam, żeby trzymał mnie jak najmocniej. On trzymał ręce na moich biodrach, kołysał mną delikatnie w rytm muzyki. Głaskał mnie, czułam jak gładzi plecy…przechodziły mnie rozkoszne dreszcze…żałowałam, ze nie jesteśmy sami…

Ktoś wyłączył muzykę, impreza się chyba kończyła. Nie wiem, byłam pijana jego bliskością. Wyszliśmy objęci, patrzyliśmy sobie w oczy, milczeliśmy. Uśmiechaliśmy się tylko do siebie. Znowu gładził delikatnie moje biodro. Szliśmy wolno ulica, wokół cisza, o czwartej nad ranem nie ma ruchu. Nie śpieszyło nam się, rozkoszowaliśmy się po prostu sobą. Przechodziliśmy koło jego domu. Wtedy zapytał, czy wejdę na herbatę…

Weszliśmy do góry. Po raz pierwszy zobaczyłam jego mieszkanie. Chwile siedzieliśmy w kuchni, czekając aż woda się zagotuje. Rozczuliła mnie pusta lodówka…Przeszliśmy do pokoju. Usiedliśmy…Chciałabym się z tobą kochać…szepnęłam. Położyliśmy się na łóżku- przesuwał ręką po moim boku…było tylko przyciemnione światło. Patrzyliśmy sobie w oczy…samo jego spojrzenie zmiękczyło mnie jak wosk. Topiłam się…Pocałowałam jego usta…Ma takie duże, pięknie wykrojone…On nie odpowiedział, pozwalał mi szczypać swoje wargi…nagle oddal pocałunek, poczułam jego język na moim…gdzieś w środku poczułam wielki ucisk- pożądałam go po jednym pocałunku bardziej niż niektórych po śmielszych pieszczotach. Był taki delikatny…

Nie chciałam dłużej czekać. Zdjęłam bluzkę i stanik. Zaczęliśmy się całować. Mocno i szybko…Wirowało mi w głowie…czułam jego silne dłonie na plecach, brzuchu…Popchnęłam go, żeby się położył. Był już tez bez koszulki. Pochyliłam się, zaczęłam całować klatkę i umięśniony brzuch…przesuwałam po nim językiem…Schodziłam coraz niżej- rozpięłam szybko spodnie, ściągnęłam je z niego razem z majtkami. Zobaczyłam go…dużego, nabrzmiałego…przypadłam do niego i zaczęłam lizać, całować…On wziął trzon do ręki i nadstawił. Wzięłam go do buzi, zaczęłam ssąc mocno. On głaskał mnie po głowie druga ręką. Nie chciałam tak tego skończyć. Podniosłam się w końcu i usiadłam na nim okrakiem. Odsunęłam swoje majtki i zaczęłam go powoli wsuwać…On spojrzał na mnie- tak bez gumki? Chcę tylko cię poczuć przez chwile słonko….odpowiedziałam. Poczułam jego rozkoszny kształt głęboko we mnie…Siedziałam tak chwilkę spokojnie…Delektowałam się jego wielkością we mnie. On masował delikatnie moje ciało, ściskał piersi…pochylałam się nad jego głową, pozwalałam mu je ssać. Kazał mi wstać i położyć się, niechętnie pozwoliłam mu się wysunąć.

Położyłam się teraz na łóżku. On ściągnął mi majtki. Wstał po gumkę. W półmroku widziałam zarysy jego sylwetki- takiej męskiej, a z przodu sterczący drążek…Wrócił, uklęknął miedzy moimi kolanami…wsunął się szybko, ściskając mocno moje sutki…będąc już w środku brał je do buzi i mocno pieścił językiem…jęczałam cichutko, chciałam, żeby to trwało wiecznie. Co chwila wysuwał się i wkładał w moje rozgrzane wnętrze palec. Posuwał nim szybko, a ja wysuwałam biodra jak najbardziej do przodu. W końcu, gdy był po raz któryś we mnie…krzyknęłam z rozkoszy! Przyciskałam jego pośladki do siebie…jak najszybciej. Mogłabym płakać ze szczęścia…On wyszedł ze mnie, kazał uklęknąć na łóżku. Ściągnął gumkę i ukląkł za mną. Poczułam jak naciska od tylu. Chcesz do pupy? Zapytałam. Tak…Odwróciłam się i szybko naśliniłam go mocno…czułam na nim moja wilgoć, ale chciałam żeby był jak najbardziej mokry…Odwróciłam się, wzięłam go do ręki i wprowadziłam zdecydowanym ruchem. Po kilku pchnięciach opadł na łóżko…ja obok niego, czułam jego sok w środku…byłam nim wypełniona. Leżeliśmy zwróceni do siebie twarzami w promieniach wschodzącego słońca. Gładziłam go po twarzy…znowu ten uśmiech…mogłabym na niego patrzeć do końca świata…Zasnęliśmy objęci.

Scroll to Top