Kawa i rogale

Szymon dopił herbatę. Nie smakowała mu, była zdecydowanie zbyt mocna. Zresztą, nic nie jest dobre o trzeciej nad ranem… Nie on jednak układał rozkłady jazdy pociągów. Z wdzięcznością pomyślał o Ance, która z samozaparciem spakowała jego plecak, kosztem swego wczorajszego wieczoru. Jeszcze raz sprawdził najpotrzebniejsze rzeczy. Pieniądze, paszport, mapa, scyzoryk, latarka… Wciągnął na nogi trapery i na chwilę wszedł do sypialni. Jego dziewczyna przeciągnęła się przez sen. Było jej zbyt gorąco, bo rozkopała kołdrę, wystawiając na zewnątrz jedną ze swych uroczych, kształtnych nóg. Szymon przyjrzał się jej z czułością i pocałował w zgrabną kostkę. Ania westchnęła rozkosznie i obróciła się na plecy. Ramiączko koszuli nocnej zsunęło się zupełnie, odsłaniając jedną z jej pełnych piersi…

„Ech, zostałoby się w domu” – pomyślał Szymon, urzeczony niespodziewanym widokiem. Był już jednak lekko spóźniony, a z wyjazdu w góry z kumplami rezygnował nie chciał. Uchwycił plecak i przekręcił klucz w drzwiach. Cicho stąpając, by nie zbudzić Ani, wyszedł na korytarz. Pod drzwiami bloku stała już taksówka.

Przez lekko uchylone okno wpadł promyczek słońca, zatrzymując się na powiece śpiącej dziewczyny. Skrzywiła się i obróciła na bok. Uwielbiała sen, a dzisiaj nadarzyła się świetna okazja, by sobie pofolgować. Wtedy rozległ się przeraźliwy dźwięk.

„Piiii, piiii, piiii!!!”

„To dzwonek do drzwi” – pomyślała ze złością – „Kto to i czego chce?”. Usiadła na zmiętej pościeli, intensywnie trąc oczy. Poprawiając ramiączka koszuli podeszła na boso do wejścia i spojrzała przez judasza. Na korytarzu stał szczupły brunet w modnych okularach.

„Jacek?” – stwierdziła zaskoczona. Był to jej kolega z pracy. Ale przecież miała urlop…
„Co robić?” – w lekkiej panice spojrzała w lustro. Szlafrok poszedł wczoraj do prania, a ta koszulka… Nie było czasu. Anka związała swe długie, ciemne włosy w koński ogon, spięła je gumką, po czym ciężko westchnęła i przekręciła klucz w drzwiach, lekko je uchylając.

– Cześć, co cię sprowadza? – uśmiechnęła się na powitanie
Jacek zamrugał oczami.
– Aniu, strasznie cię przepraszam… Ledwo zaczęłaś urlop, a ja tutaj…
– OK. Mów, o co chodzi…
– Twoje podpisy… Dzisiaj wysyłamy sprawozdania do Gdańska. Przejrzałem je rano i na kilku nie ma twoich parafek…
– Coś ty? – zdziwiła się Ania – Robiłam je wczoraj. Wszystkie. Jak to się mogło stać?
– W sumie to nieważne – uśmiechnął się Jacek – po prostu musiałabyś złożyć te autografy
– Oczywiście… Masz tutaj te druki?
– Tak. Jestem przygotowany – brunet wskazał na swoją wyładowaną teczkę – Przyjść później?
– Dlaczego później? – spytała Ania, nieco szerzej uchylając drzwi
– No, nie chcę was budzić… chociaż i tak pewnie to zrobiłem – zawstydził się Jacek, ukradkiem łypiąc do wnętrza mieszkania
– Przepraszam… – zreflektowała się dziewczyna – każę ci stać na korytarzu jak jakiemuś inkasentowi. Proszę, wejdź! – zaprosiła go do środka.
– Naprawdę nie przeszkadzam?
– Skąd, w końcu to moja wina, że nie ma tych podpisów. Ładnie z twojej strony, że chciało ci się przyjść.

Jacek wszedł do środka, przyglądając się Ani z zainteresowaniem.

– Wybacz, taka jestem…wymięta. Dopiero wstałam… – mruknęła przepraszająco
– Co ty opowiadasz? Wyglądasz ślicznie! – odparł bardzo szybko, śmiesznie przewracając oczyma
– Dzięki – zawstydziła się Anka, obciągając koszulę sięgającą ledwie do pół uda.
– Cześć, Szymon! – Jacek zawołał w stronę sypialni
– Nie ma go – mruknęła Ania – wyjechał z kumplami w góry na parę dni.
– Nie pojechałaś z nim?
– W sumie to nawet chciałabym, ale sam rozumiesz… męskie wyprawy… Byłabym kulą u nogi. Zresztą mam co robić w czasie urlopu…
– Uhm – kiwnął głową Jacek
– Poczekaj, jednak się przebiorę… – stwierdziła Ania
– Nie ma sprawy
– Wejdź do kuchni i usiądź sobie, zaparzę ci kawy.
– Nie trzeba…
– Ale to żaden problem… wejdź!

Ania zamknęła się w sypialni. Otworzyła szafę, by wybrać cokolwiek, w czym mogła pokazać się koledze bez wstydu. Jacek miał opinię wielbiciela kobiet. Lubił delikatny flirt, któremu koleżanki z pracy poddawały się z lubością. Nie był jednak nachalny, raczej czarujący. Kobiety przepadały za nim, bo miał klasę. Do Ani jednak odnosił się z zastanawiającą rezerwą. Wiktoria twierdziła, że jest onieśmielony jej urodą. „Bzdury opowiadasz” – machała ręką Anka. Wiki jednak utrzymywała, że Jacek czuje do niej miętę. Faktycznie, był przystojny. Miał bardzo ładny kolor oczu i fajnie rozszerzające się ku górze plecy. Niebrzydki tyłek… „Najgorsze, że przed chwilą widział mnie wymiętą jak stara ścierka” – martwiła się dziewczyna. Krytycznie przejrzała się w lustrze. Miała lekko podpuchnięte oczy, zero jakiegokolwiek makijażu a na nogach czerwone pręgi odciśnięte w czasie spania.

– Pewnie się spieszysz do pracy? – zawołała do Jacka, gorączkowo przetrząsając szufladę z bielizną.
– Nie jest tak źle… Mam chwilę! – odpowiedział
– Tarnawska jest w biurze?
– Na szczęście nie… Z samego rana pojechała na targi…
– Eee, to macie labę!

Ania była wściekła na siebie i trochę na Szymona. Przez wczorajsze gorączkowe pakowanie jego maneli zapomniała o własnym praniu. Na balkonie miała dwie wielkie miski zupełnie mokrych rzeczy. Były tam praktycznie wszystkie staniki i majtki! Bez cienia przesady nie miała co na siebie włożyć!

„Na pewno i tak nie zauważy…” – wmawiała sobie, sięgając po jedyny czysty, dość mocno wydekoltowany t-shirt. Szybkim ruchem ściągnęła koszulę nocną. Jej piersi zakołysały się jak szalone.
„Hej tam, spokojnie!” – żartobliwie pogroziła im palcem, obserwując ściągające się sutki. „Zimno tu jakoś, czy co?” – stwierdziła, choć był gorący, czerwcowy poranek. Biegając po pokoju z gołą pupą, poszukiwała ulubionych, granatowych rybaczek. Nagle, zadzwoniła komórka.

Zdziwiona Anka podbiegła do aparatu, spoglądając na wyświetlacz. „Szymon”…

– Słucham, kochanie? – odebrała po chwili zastanowienia
– Cześć kotku… myślałem, że cię obudzę, a ty tak szybko…
– Aaa, właściwie to niedawno wstałam… W czym mogę ci pomóc?
– Ale jesteś oficjalna… Zawsze mnie to kręciło – zaśmiał się Szymon
„Kurczę, zebrało mu się na umizgi” – niespokojnie pomyślała Ania, rozglądając się wciąż za spodniami.
– Przeszkadzam ci? – spytał jej facet
– Ależ skąd, kochanie. Jak tam chłopaki?
– Dogorywają po drzemce w przedziale. Ciasno było i smród, sama rozumiesz, PKP…
– Jasne… Pozdrów ich!
– Pozdrowię, jak wrócę do przedziału, Teraz krążę sobie po korytarzu i rozmawiam z moją piękną laseczką…
– No coś ty, przestań… – fuknęła – „Czemu nie jest taki zalotny na co dzień?” – zastanowiła się
– Wiem co mówię! Cudownie wyglądałaś w nocy, kiedy wychodziłem!
– Co ty opowiadasz… – zawstydziła się Ania, coraz bardziej zniecierpliwiona
– Dziwnie jakoś rozmawiasz… Jest tam ktoś? Haloo! Mówi partner tej pani! – spytał Szymon wesołym tonem
– Skąd ten pomysł? – dziewczyna wpadła w lekki popłoch
– Już wiem! Kiedy tylko spłynąłem z chaty, zaprosiłaś do niej jakiegoś przystojnego i napalonego kolesia… Stoisz naga i apetyczna, a on patrzy pożądliwie. Zaraz się rzuci na ciebie. Tak jest, prawda? Nie oszczędzaj mnie! – żartował podniecony
Anka słuchała go z wypiekami na twarzy. „Kurczę, on ma częściowo rację!” – myślała. „Facet faktycznie jest w mieszkaniu. Czy napalony, to nie wiem, ale ja tu stoję goła od pasa w dół!”
– Kochanie, muszę na chwilę przerwać… Przypala mi się mleko – skłamała gładziutko
– Dobra, skarbie. Za ile mogę zadzwonić?
– Za kwadrans – odparła Anka, przekonana że podpisywanie dokumentów nie potrwa zbyt długo.
– Pa.

Z roztargnienia wrzuciła telefon do szuflady w komodzie i go tam zamknęła. Rybaczek nie było w pokoju. Musiały zostać w łazience. Ance została ostatnia deska ratunku. Przeraźliwie obcisłe i króciutkie spodenki gimnastyczne.
„Nie założę przecież dżinsów, jak głupia! Jest czerwiec! Zawsze to lepsze, niż nocna koszula” – oszukała samą siebie, wpatrując się w lustro. Było jak było. Z duszą na ramieniu wyszła z sypialni.

Jacek nie próżnował. Przez tych kilka minut zdążył przygotować dwie pachnące kawy i rogaliki z konfiturą z malin.

– Voila! – szarmanckim gestem odsunął krzesło przed Anią, zapraszając ją do stolika.
– Jesteś niesamowity. To wspaniale wygląda… – wyjąkała zaskoczona dziewczyna
– To tylko malutkie śniadanie… W chlebaku miałaś świetne rogale – skromnie spuścił oczy Jacek
– Kupiłam je wczoraj wieczorem w piekarni na dole, były świeżutkie… Gdzie masz te dokumenty?

Jacek udał rozczarowanego.

– Jasne, praca… a było tak przyjemnie…
– Daj spokój! Papiery poczekają! Chętnie zjem to wspaniałe śniadanko… Mmmm… – rozmarzyła się Ania, upijając łyk kawy – Świetna! Jak ją zrobiłeś?
– Dodałem troszkę tego i owego…
– Cynamon?
– Nie tylko, ale dobrze kombinujesz – pochwalił ją Jacek
– Lubisz eksperymentować w kuchni? – dopytywała się ciekawie
– Tylko, kiedy pichcę dla kogoś wyjątkowego – stwierdził ze spokojem, patrząc jej głęboko w oczy. Anka poczuła, że jej policzki robią się gorące.
– Świetnie wyglądasz – pochwalił ją kolega
– Dzięki, ale przypominam ci, że już to raz dzisiaj mówiłeś – uśmiechnęła się zalotnie
– Bo zasługiwałaś. Masz fenomenalną nocną bieliznę. Szymon jest szczęściarzem
– Tak twierdzisz? – przeciągnęła się lekko – szkoda, że on tego czasem nie docenia… wyjeżdża, zamiast korzystać z…
– Z czego? – wszedł jej w słowo Jacek, a Ania spłonęła regularnym rumieńcem.
– Sorry… rozpędziłam się… – przeprosiła, podnosząc do ust rogalika – smacznego!
– To ja przepraszam… Nie chciałem cię zawstydzić, po prostu pięknie wyglądasz…
– Coś ty, jakieś wymięte ciuchy mam na sobie…
– Nie chodzi o ciuchy, chociaż te spodenki i koszulka są świetne…
– A o co chodzi? – Anka podniosła wzrok i dość odważnie wlepiła go w Jacka. Tym razem to on się zawstydził. Machinalnie zdjął okulary i przetarł oczy.
– O… o… no, o „zawartość” tych ciuchów…
– „Zawartość”? – Anka ciągnęła ryzykowny temat, popijając gorącą kawę
– Miałem na myśli… twoje… ciało…

Przez „ciało” o którym wspomniał Jacek przebiegł niespodziewany dreszcz. Dziewczyna o mało nie wypuściła z rąk filiżanki. Ukradkiem spojrzała w dół, w kierunku swoich piersi, opiętych obcisłym bawełnianym materiałem. Chciała teraz zapaść się pod ziemię z zażenowania. Sutki! „Sterczą jak wentyle od Kamaza” – stwierdziła. Nic nie dało się z tym zrobić! „Niby moje własne piersi, ale nie są mi posłuszne! Przecież on na bank to widzi!” – zastanawiała się, obmyślając metodę „ewakuacji”. Jacek jednak zachowywał się dzielnie. Jego oczy błądziły po kuchni niby to oceniając wystrój pomieszczenia, meble, firany… Ale nie był w stanie nic ukryć! Facet to facet! Anka doskonale widziała, w którą stronę co rusz łypie. „O mało nie przewierci mnie tymi swoimi modrymi oczyma!”. Musiała coś zrobić!

– Aniu… – zaczął Jacek chrapliwym głosem
– Przepraszam, muszę na chwilę pójść do łazienki. Przygotuj może te dokumenty – przerwała mu bezpardonowo, obracając się na pięcie i błyskawicznie wychodząc.
– Oczywiście – mruknął, wzdychając bez entuzjazmu

W łazience nie było workowatych rybaczek, na których tak jej zależało. „Gdzie się podziały, do cholery? Akurat, gdy bardzo ich potrzebuję” Jej aktualne spodenki zbyt mocno działały na męskie zmysły… „OK. Jesteśmy rozważną i wierną Anią, która zapomniała już o ekscesach młodości. A teraz wyjdziemy i grzecznie podpiszemy dokumenty. Potem pożegnamy się z Jackiem i wypuścimy go na korytarz” – obiecała solennie swemu ponętnemu odbiciu w lustrze. Jej sterczące jak u Afrykanki sutki, na szczęście powoli wracały do normalnych rozmiarów.

Jacek był w dużym pokoju. Na stole rozłożył kilka gęsto zadrukowanych kartek formatu A-4.

– Proszę – powiedział do Anki – chodziło o te dokumenty.
– Super – stwierdziła, chwytając za długopis – Pozwolisz, że je jeszcze raz przeczytam? Wolę sobie przypomnieć, co jest grane…
– Jasne… Nie spiesz się

Ania pochyliła się nad stołem, z zainteresowaniem wczytując się w treść sprawozdania. Była zaskoczona. Pamiętała te papiery i z pewnością je podpisywała! „Chyba jestem przepracowana” – stwierdziła, czując lekki zamęt w głowie.

Nagle rozdzwonił się stojący tuż obok telefon stacjonarny.

– Halo? – Anka podniosła słuchawkę
– To ja, twój napalony facet, mała… Czemu nie odbierasz komórki? – zmysłowo mruknął Szymon
– Ćśśś – wyrwało się dziewczynie
– Dlaczego „ćśśś”? Chyba naprawdę ktoś tam jest? Czy jest przystojny? – jej facet nie znał umiaru w żartach
„Czemu tak dziwnie go słychać?” – myślała Anka, doznając nagłego olśnienia – „Kurwa!!! Tryb głośnomówiący!” – uświadomiła sobie straszliwą gafę. Błyskawicznie wyłączyła pomarańczowy przycisk, obracając się z przepraszającym wzrokiem w kierunku Jacka, który musiał doskonale słyszeć „teksty” Szymona. Kolega z pracy nie śmiał się jednak. Stał za nią z lekko zamglonym wzrokiem.

– Wiesz, kochanie, nie za bardzo mogę… – zaczęła Ania
– Hej! Teraz się nie wymigasz! Nie mów, że ciągle gotujesz mleko! A może naprawdę ktoś tam jest?
– Nie, no coś ty!
– Rozejrzyj się! Może schował się do szafy! Kochankowie zawsze tak robią!
– Szymek! Daj spokój. Po co te żarty… – dziewczyna bezsilnie wzruszyła ramionami
– No dobra, dobra… droczę się tylko. Cholernie nudno w tym pociągu, poza tym, muszę wygadać wolne minuty…
– Acha – machinalnie przytaknęła Anka, czując coś bardzo niespodziewanego. Na jej ramionach spoczęły ciężkie dłonie.

To Jacek. Dotknął jej.

Dziewczyna zastygła w niemym przerażeniu. Chciała krzyknąć, szarpnąć się, zrobić cokolwiek, ale przegrała z ogarniającą ją niemocą. Dłonie Jacka nie uczyniły jej jednak krzywdy. Zaczęły masować kark i okolice ramion oraz barki. Facet nachylił się do jej ucha.

– Nie złość się na mnie. Rozluźnij się…

Prośba zaiste absurdalna. Sytuacja z gatunku dziwacznych. Anka straciła grunt pod nogami. Do ucha trajkotał jej Szymon, opisując swoje przygody z PKP, a Jacek masował coraz energiczniej. Robił to… znakomicie! Przez plecy dziewczyny, poprzez pośladki, aż do koniuszków palców u stóp przebiegały rozkoszne dreszcze, jakich nie czuła już od dawna. Zdołała się jednak odwrócić, spoglądając w oczy swego kolegi z niemym protestem.

– Nie zrobię nic czego byś nie chciała. Obiecuję! Rozumiesz? Obiecuję! – szepnął

Anka milczała. Nie umiała zrobić nic. Wykrztusić nic.

– Rozumiesz, co mówię? Nic, czego byś nie chciała. Rozumiesz mnie? – powtarzał szeptem Jacek, sprawnie operując dłońmi.
– Ro…zu…miem… – stęknęła dziewczyna, zamykając oczy.

– Rozmawiasz z kimś? – dopytywał się Szymon
– Nie… skąd… włączyłam muzykę…
– Czego słuchasz?
– Barry’ego White’a… – Ania kłamała jak z nut. Dłonie Jacka zeszły trochę niżej. Teraz masował ją w talii, od czasu do czasu „wyjeżdżając” na niespokojnie poruszający się brzuch
– Wiesz? Postanowiliśmy od razu jechać na Słowację… Nawet nie zajrzymy do Zakopca – opowiedział jej Szymon
– Oooch – wyrwało się Ani. Dłonie Jacka gładziły ją po brzuchu i zewnętrznej części ud.
– Słucham? – zdziwił się Szymon
– Od razu na Słowację? Planowaliście coś zupełnie innego… – Anka usiłowała nie zgubić wątku

Szymon zawile wyjaśniał motywy wspólnej decyzji kumpli. Jacek, jakby nieco przestraszony swą śmiałością, powrócił do masowania karku.
– Wróć tam… niżej… – szepnęła mu do ucha, wciąż słuchając wynurzeń Szymona i potakując machinalnie

Dłonie Jacka rozpoczęły szalony taniec. Ukląkł za nią i gładził na przemian zewnętrzną i wewnętrzną stronę nagich ud. Masował jej łydki, bawiąc się smukłymi kostkami. W pewnym momencie oparł swoją twarz na jej pośladkach. Poczuła, że dotyka jej ustami. Całuje ją. To już nie był masaż. To były pieszczoty.

Szymon opowiadał o kolejnych szczegółach wyprawy, wesoło przekomarzając się z kumplami. Widocznie wrócił do przedziału.

– Cześć Anka! – w telefonie usłyszała przekrzykujące się głosy
– Głupi ten Szym, że cię zostawił!
– Szkoda, że cię tu nie ma!
– Żebyś widziała, jak on się zachowuje!

Jej usta skrzywiły się w wysilonym uśmiechu. Jej facet musiał się świetnie bawić z kumplami. Ona… też czuła się świetnie… Pieszczoty Jacka przybrały na intensywności. Wstał. Nagle zaczął ugniatać jej piersi. Nie odsunęła jego dłoni… Poczuł się panem sytuacji.

– Co ty… – szepnęła, gdy poczuła, że jej spodenki opadły na kostki. Była naga od pasa w dół. Jacek nie odpowiedział, za to przylgnął do niej swymi biodrami. Wyczuła wyraźne wybrzuszenie na jego spodniach. Jego dłoń sięgnęła niżej. Zaczął delikatnie drażnić jej łechtaczkę. Cicho jęknęła.

Na setkę słów, wyrzucanych przez Szymona, Anka była w stanie odpowiadać tylko półsłówkami. „Tak”, „Nie”, „Świetnie”, „No widzisz?” – jedynie na to było ją stać. Teraz, gdy poczuła nagiego penisa Jacka przesuwającego się po rowku pomiędzy jej pośladkami, umiała wydać już tylko nieartykułowane dźwięki. Odchyliła głowę do tyłu i objęła kolegę z pracy ramieniem za szyję.

– Wejdź we mnie – szepnęła mu do ucha. Zadrżał jak nastolatek.
– Jesteś tego pewna? A Szymon?
– Teraz już za późno, nie wytrzymam… szybko, wejdź!
– Nie mam gumek…
– Mam to gdzieś…jedź na żywca!

Anka pochyliła się nad stołem, kładąc ciężkie piersi na dokumentach, które były przyczyną porannej wizyty. Wypięła pupę. Jej cipka błyszczała od nadmiaru śluzu.
Jacek błyskawicznie pozbył się spodni, i całego „dołu”. Nakierował swego sztywnego penisa na jej szparkę i pchnął. Wszedł głęboko, dobijając do samych jąder. Anka doznała nieopisanej rozkoszy, ale udało jej się stłumić jęk. W dłoni wciąż trzymała słuchawkę, w której rozbrzmiewał głos Szymona.

– Kochanie, coś się stało? – zaniepokoił się jej chłopak
– Niee… tylko… oblałam się trochę…kawą – wystękała czerwona jak burak Anka – muszę… kończyć – dodała, nabijając się mocniej na „włócznię” Jacka
– Dobrze, oczywiście! Polej to zimną wodą – doradził jej Szymon
– Ja..sne. Tak…zrobię…Pa…ko..cha…nie – wydusiła z siebie. W pokoju rozlegało się głośne „mlaskanie”. Biodra kochanka uderzały teraz o rozgrzane pośladki dziewczyny.
– Pa

Ania rzuciła słuchawkę na widełki.

– Ty diable…- jęknęła i zsunęła się z jego członka
– Wybacz… – dyszał Jacek – nie mogłem się opanować. Myślałem, że mnie rozsadzi…
– Tak myślałeś? Biedaku… Zobaczymy, co powiesz teraz – Anka zdarła z siebie t-shirt. Nareszcie mogła pochwalić się cyckami. Sutki sterczały jej, jak wcześniej w kuchni.
– Chcesz jeszcze? – obserwował ją zafascynowany
– Pogięło cię? – syknęła Ania – Jasne! Kładź się – popchnęła go na wersalkę. Spoczął w niedbałej pozie, ze sterczącym jak pal członkiem
– Dawaj go tu… – wyszeptała, oblizując wargi. Łapczywie wzięła penisa do ust, obciągając go z ogromną wprawą.
– Ooooch, aaaach – niemal wył Jacek

Anka ssała członka, zaspokajając się dłonią. Do cipki włożyła aż cztery palce.
– Jesteś… nie…sa…mo…wi…ta
– A ty niegrzeczny… Ładnie to tak rżnąć koleżankę z pracy?
– Musiałem… oooch…
– Mniejsza z tym… wal mnie… jeszcze od tyłu… tak lubię!

Anka rozejrzała się po pokoju. Podeszła do parapetu i oparła się o niego dłońmi. Stanęła na palcach i wypięła się najefektowniej jak potrafiła. Jacek zdarł z siebie koszulę i krawat. Nagi podszedł do niej i zaaplikował jej swojego śliskiego fallusa. Dziewczyna poszukała jego dłoni i położyła je sobie na piersiach.

– Rób co chcesz – jęczała – tylko nie kończ za szybko…
– Gdzie…mam…skończyć? – wyjąkał
– Jak to gdzie? – żachnęła się dziewczyna – we mnie!

Jacek jednak był długodystansowcem. Pieprzył ją rytmicznie, nie dochodząc przez ładnych kilka minut. Po namyśle chwycił ją za włosy, upięte w koński ogon
– Ooooooch ty brutalu…, chodź do mojego łóżka, tam skończymy – zaproponowała mu. Nie musiała powtarzać dwa razy. Jacek wziął ją na ręce i pomaszerował, wpatrując się w nią jak w obrazek.
– Cudownie… niesamowicie pachnie tu tobą… – westchnął, wtulając głowę w jej poduszkę. Ułożył Ankę w pozycji misjonarskiej, rozkładając szeroko jej uda. Chciał w nią wejść, ale wyślizgnęła mu się sprytnie.
– Dlaczego tu przyszedłeś? Naprawdę chodziło o te dokumenty? – wydyszała, wsparta na łokciu
– Nie… sfabrykowałem je. Zwyczajnie cię oszukałem. Twoje kumpelki z pokoju gadały jak najęte o tobie i twoim chłopaku. Podsłuchałem je i dowiedziałem się, że dziś w nocy wyjechał.
– A więc… przyszedłeś tylko mnie przepieprzyć?

Jacek parsknął śmiechem i opadł na plecy. Anka zaczęła pieścić stopą jego prawy sutek. Jej mała dłoń zabawiała się sztywnym penisem.

– Skąd… – zaprotestował – przecież widoki na… no wiesz, na co… były niewielkie…
– Zaryzykowałeś?
– Zaryzykowałem
– Mam słabość do zdecydowanych mężczyzn – dziewczyna przemieściła się na łóżku tak, że jej usta znalazły się tuż obok sztywnego członka
– Weźmiesz go jeszcze? Robisz to jak…
– Jak rasowa kurwa? To chciałeś powiedzieć? – język Ani błądził po lawendowej żołędzi
– Nie to miałem na myśli…
– Dlaczego? Przecież ja naprawdę świetnie ciągnę!
– Aaaaaachhh…..

Anka uwolniła penisa z uścisku swych ust. Usiadła po turecku. Jej cipka znaczyła wilgotne ślady na prześcieradle.

– Zabawimy się – powiedziała – jesteś mi to winien, bo za łatwo ci ze mną poszło!
– Co tylko chcesz…

Podsunęła się do niego. Poprosiła, żeby usiadł twarzą do niej. Ustawili się w pozycji „na pająka”.

– Wsadź mi go… o tak… – pomogła sobie dłonią – ale nie. Nie ruszaj się teraz! Masz w ogóle nic nie robić! Doprowadzę cię do wytrysku…
– Możesz nie dać rady. Jestem wytrzymały – droczył się
– Założymy się? Zajmie mi to góra trzy minuty.
– Spróbuj…
Anka rozpoczęła swój „występ”. Mięśnie jej cipki rozluźniały się i zaciskały na przemian, szczelnie obejmując gorącego członka.
– Uff… gdzie się tego nauczyłaś? – z uznaniem pokiwał głową Jacek obserwując na przemian to cipkę Ani, to jej dyndające piersi
– Praktyka czyni mistrza. Wiesz ilu miałam facetów?
– Powiedz…

Nachyliła się do niego i szepnęła mu coś do ucha. Spojrzał z niedowierzaniem
– Naprawdę?
– A co? Myślisz, że tylko facet może sobie poruchać? Nie znałeś mnie dobrze… Jak mam chęć, to korzystam z okazji!
Na czole Jacka pojawiły się kropelki potu. Jego serce pompowało krew z olbrzymią prędkością. Jęczał.
– Co, ogierze… Nadal twierdzisz, że wytrzymasz?
– Wytrzymam…
– Uważaj… Wiesz ile miałam dziś orgazmów?
– Ile?
– Na razie dwa… pierwszy, gdy mi wsadziłeś w czasie rozmowy przez telefon. Praktycznie od razu. Drugi, kiedy dymałeś mnie przy parapecie. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile mi dałeś przyjemności…

Oblizała się lubieżnie. Raz, drugi, trzeci… Jacek wyglądał na krańcowo wyczerpanego. Stękał niczym zapaśnik. Cipka Anki pracowała rytmicznie. Jego członek dostawał twardą szkołę…

– O…to lubię. Uwielbiam, kiedy kutas zaczyna pulsować. Zaraz to z siebie wyrzucisz, prawda?
– Pra…wda…
– Nie minęły jeszcze trzy minuty! Jeśli wygram, wypieprzysz mnie kiedyś jeszcze raz!
– Umowa…stoi….
– Ooo taak, stoi! Jak się spuścisz, wyliżę ci go do sucha….
– OOOOOOOCH!!!!!

Anka zwyciężyła. Penis Jacka eksplodował w jej wnętrzu. Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu. Drżały jej uda i stopy. Piersi nabrzmiały do ogromnego rozmiaru. Przewracała oczyma i z trudem łapała powietrze. Miała kolejny orgazm.

Oboje ciężko dyszeli. Przez kilka minut nie odzywali się do siebie.

– Ale sobie poruchałeś, co? – Anka przerwała milczenie, przypatrując się spermie, która wypłynęła z jej cipki
– Jak nigdy dotąd!!!
– Mi też było dobrze… Wiesz… miło, że przyszedłeś. Kiedyś częściej miewałam ostre rżnięcie. Fajny urlop się zapowiada…

THE END

Scroll to Top