Kiedy śpisz…

Kiedy śpisz…

Spoglądam na Twe ciało. Lśniące, gładkie, zjawiskowe. Lgnę do Ciebie. Chciwy, żądny. Skradam się. Powoli, zgrabnie. Coraz wolniej i ostrożniej. Zbliżam się do swojej zguby, kary. Leżysz tu. Sama. Prawie naga. Na śliskiej, grzesznej satynie pożądania. Twoje piersi, pod zwiewnym materiałem, lekko unoszą się w rytm oddechu. Falując, zdają się szeptać lubieżnie. Czego chcecie? Powiedzcie, proszę. Nic nie słyszę. Czy to podstęp? I pochylam się tak niżej. Coraz niżej. Zaślepiony. Owładnięty. Twój niewolnik. Ach ten zapach! Już przepadłem. Włosy, skóra, szał dla zmysłów. Mógłbym wtopić się, wyściskać, wycałować… Co się dzieje? Obłęd czuję. Gniew i niemoc mnie zalewa. Dłonie same mi wędrują. Blisko, zaraz, już dotykam. Obserwuję twarz Twą ciągle, jak tak możesz? Tak spokojnie. Śnić bez uczuć. A ja pędzę, gnam! Szaleniec! W otchłań spadam. Naraz, co to, czy się budzisz? Nie, nie teraz, nie rób tego! Twoje usta delikatne, pół otwarte, tak gościnne. Lekki pomruk i to wszystko? Twoje dłonie, zaraz! Gdzie wędrują? Jakby wiedzą o czym marzę. Podwijają, odkrywają. Palce zwinne dotykają. Oczy kłamią? Czyj to sen? Na Boga! Czas nie biegnie. Stanął teraz, jak mój kutas w imię Ciebie. Chcę Cię dymać, ruchać, suko! Co ja mówię? Co mi? Losie! Muszę. Chcę. Cię wy*******ę! Na kolana! Ssij go! Ciągnij! Za te włosy Cię przytrzymać. Wyrwać ze snu. Zedrzeć, zerwać, tak obnażyć. Suko krzyknąć! Tak przyciągnąć. Plunąć. Wsadzić. Taka ciepła, ciasna, mokra. Pieprzyć, pieprzyć tak w obłędzie! Szybko, szybciej, coraz mocniej. Bierz go! Moja! Moja ****o! Jęcz tak, proś mnie. Pokaż! Jak chcesz? Błagaj! Zostaw! Chcę popatrzeć, pieść się sama. Dobrze, tak chcę. Palcem, dwoma, pieprz tę ****ę! Masz, się pobaw. Nie zachłannie! Liż powoli. Ssij mnie mała. Dobra suka! Nie przestawaj. Tak jest dobrze. Już wystarczy. Teraz rozchyl kwiat swój, mały. Niech obejmie mnie całego. Czujesz? Głębiej? Wypnij mocniej! Nie dotykaj! Skrzyżuj dłonie! Słuchaj Pana! Tak posuwam i *******ę. Słyszysz poklask? Czujesz? Boli? Błogość… Zatracam się w swych ruchach. Pełnych, długich. Chce Cię dusić, opluć, tak zwyzywać. Pieścić, lizać, posiąść całą. Dać Ci orgazm, drugi, trzeci… Teraz zmiana, obrót. Feromony. Pot na ciele. Dyszysz. Dyszę. Tak, dochodzę. Bierz go. Trzep go. Zlizuj spermę. Soki moje na Twej twarzy. Tak mi dobrze. Zaraz. Gdzie ta złość, gdzie obłęd cały? Co się stało? Odleciałem. Pocałunek, długi, mokry. W mych ramionach teraz jesteś. W oczach swoich zatraceni. Spokojni, zmęczeni. Czasu nie ma. Jest tylko tu i teraz. Ty, Ja, My, nic więcej. W tej fantazji pogubiony. Sam w przestrzeni. Powrót. Jestem. Stoję. Gdzie ja byłem? Kawał duszy swojej, dzikiej, zatraciłem. Wymykam się teraz. Pokój Twój opuszczam. Czułaś? Wiesz? Czy zapamiętasz? Śpij. Śpij słodko…

Scroll to Top