Kochanie, zarób na nas……. dupą?

– Zamieszkaj ze mną. Już najwyższy czas. Ile mamy z tym czekać? Masz 22 lata, ja 24. Chciałabym już Cię mieć przy sobie. Poza tym łatwiej byłoby mi się utrzymać – powiedziała moja dziewczyna. No tak, tyle, że chcieć, a móc to dwie różne rzeczy…

Wyjaśniłem Jej, jak zawsze, że jestem jeszcze niegotowy na wprowadzenie się do Niej. Bardzo bym chciał, ale, jak na razie, nie mogę sobie, z przyczyn finansowych, pozwolić na to, żeby wyprowadzić się od matki. Jestem studentem i ten stan raczej nie zmieni się przez najbliższe dwa lata. Nie mam, w tym okresie, czasowych możliwości, by podjąć się stałego zarobkowania. Fakt, od czasu do czasu pojawia się jakiś projekt, na którym mogę zarobić całkiem niezłe pieniądze, ale są to bardzo nieregularne i nie dość duże wpływy do portfela. Na ojca liczyć nie mogę – z trudem wysądziłem od niego nędzne alimenty. Matka jest w trudnej sytuacji i nie może mi zaoferować nic ponad wypełnianie lodówki i opłacanie mieszkania. W mojej sytuacji to jednak zbyt wiele, bym mógł z tego rezygnować.

Z drugiej strony, tak, wiem, mojej dziewczynie też nie jest łatwo. Jej praca, uzależniona od wyników sprzedaży, wydaje się z miesiąca na miesiąc przynosić coraz mniejsze dochody. Bez pomocy rodziców nie dałaby rady się utrzymać. Moje wprowadzenie się niewiele poprawiłoby Jej sytuację. Ale w takim razie, kiedy będziemy mogli na stałe razem zamieszkać? Trudno się spodziewać, że nagle, w czasach wysokiego bezrobocia młodych ludzi, niskich płac i tymczasowych umów, któreś z nas nagle dostanie pracę, która nas ustawi. To okropne, kiedy pieniądze stają na drodze do szczęścia. Zacząłęm kombinować…

Mam skłonności fetyszystyczne. Uwielbiam zabawy w przybieranie ról, kobiecą dominację, przebieranki, zabawy w miejscach publicznych i niekonwencjonalne praktyki seksualne. Na całe szczęście, dobrze trafiłem, bo moją dziewczynę też to kręci. Może nie aż tak jak mnie, ale jednak na stan realizacji moich zachcianek nie mogę narzekać. Wiem, że nie mogę posunąć się w tym wszystkim za daleko, ale czasem składam Jej propozycje, co do których mam niemal pewność, że zostaną odrzucone – ale sam fakt, że wykładam karty na stół strasznie mnie podnieca.

Kiedyś wspomniałem, że w poszukiwaniu w Internecie coraz bardziej dziwacznych i wyszukanych materiałów, które nadawałyby się do strzepania sobie przy nich konia, trafiłem na anonse młodych kobiet, które dotyczyły… sprzedaży „noszonej bielizny”. Było to jeszcze zanim byliśmy razem. Wpadłem w prawdziwy trans surfowania po tego typu stronach. Z lubością oglądałem fotki noszonych, przybrudzonych i zapewne intensywnie pachnących damskich majteczek. Podniecałem się na samą myśl o ich opisach. Jeszcze bardziej na pojawiające się gdzie niegdzie opinie nabywców, zachwalających zakupiony właśnie towar lub skarżących się na niedostateczną jakość tegoż. Czy chciałem wtedy spróbować? No pewnie! Ale bałem się jednak, że stracę do siebie szacunek, jeśli zdecyduję się na zakup noszonych majtek po to, by wąchać i lizać śluz obcej kobiety, albo zakładać je na siebie. Chyba najbardziej przerażała mnie myśl, że mogłyby one należeć do kogoś obrzydliwego, nieatrakcyjnego, niedbającego o higienę, albo i cierpiącego na jakieś choroby. Sprzedawczynie nie ujawniały przecież swojej tożsamości. Pozostawało jeszcze niemałe ryzyko bycia przyłapanym przez rodziców. „Gdybym tak był młodą kobietą bez faceta… Sprzedawałbym swoje majtki. Nawet jakbym nie potrzebował kasy. Dla własnej przyjemności” – pomyślałem.

Moja dziewczyna zdziwiła się, gdy Jej o tym powiedziałem. Ale nie była jakaś zaszokowana – już wiedziała, że różnic dziwactw można się po mnie spodziewać.

– W sumie, to rzeczywiście łatwy sposób na kasę… Ale ja sobie tego nie wyobrażam. Ty byś chyba nie chciał, żebym ja to robiła, co? – zapytała.

– Tak właściwie to… strasznie mnie podnieca taka myśl. Dobrze wiesz, że strasznie Cię kocham i nigdy bym się z Tobą nie podzielił. Ale taka forma zabawy nie stanowiłaby dla mnie problemu. To byłoby kręcące – prawie, że zmuszenie własnej dziewczyny do tego, by poszła zarabiać swoim ciałem. Ale w związku z tym, że „prawie że” , to mógłbym to sobie wyobrazić – odpowiedziałem i przechodziły mnie dreszcze podniecenia na samą myśl takiej perspektywy.

– Oj, głupku, no co Ty… – zakończyła temat.

Rozmyślając nad sposobami zdobycia dodatkowej kasy, która pozwoliłaby nam wreszcie ze sobą zamieszkać, przypomniałem sobie tę rozmowę. „Zaproponuję Jej to znowu. Niby, że nie do końca na serio, że dla żartu… Ale jak podchwyci temat, to nie dość, że – tak, wiem, to po****ne – będę skakał ze szczęścia, to jeszcze… wpadnie trochę pieniędzy. A jak go zbyje to, jak ją znam, zgodzi się chociaż pofantazjować przy naszych igraszkach na ten temat. Zawsze coś” – uknułem.

Teraz trzeba było poczekać na odpowiedni moment. Któregoś wieczoru wrócił temat mieszkania razem. Dziewczyna była załamana ciągłym brakiem takiej perspektywy. W dodatku wypiliśmy po kilka piw, więc – gdyby się wkurzyła tym, co powiem – to prędzej ujdzie mi to na sucho w tych okolicznościach.

– Pamiętasz jak kiedyś rozmawialiśmy o naszych fantazjach erotycznych? I jedną z Twoich było to, że jesteś córką ojca, który wieczorami zabiera Cię do night clubów i każe Ci tam, na oczach wszystkich, oddawać się starym, obleśnym facetom? Bierze od nich kasę i nie daje Ci ani grosza… – zagadnąłem.

– Tak, ale co to ma do rzeczy? Mam poprosić ojca, byśmy weszli w taki układ, z tą różnicą, że odpali mi kasę na to, żebyśmy mogli się utrzymać, co? Hahaha – zażartowała.

– Nie musiałabyś… Kochanie, bo ja to bym chciał… zaproponować Ci… Nie mam odwagi.

– No?

– Kochanie, zarób na nas…… dupą?

– Co Ty gadasz, głupku? Nie mam nastroju na takie żarty.

– Ale ja mówię serio…

– Mam zostać prostytutką?

– Nie, no co Ty… Chociaż… W pewnym sensie, troszkę tak.

– Co Ty bredzisz?

– Mogłabyś sprzedawać noszoną bieliznę. A nawet nie sprzedawać – ja bym zajął się całym, nazwijmy to, marketingiem i dystrybucją.

– Oszalałeś?

– Jeśli nie chcesz, to nie. Dla mnie to by nie byłoby nic zdrożnego. Nie byłbym o Ciebie zazdrosny. Wręcz przeciwnie, byłbym… podekscytowany na maxa.

– Przestań już!

– Dobrze… Ale popatrz, to jest zwyczajne zarabianie cipką i tyłkiem. Dostajesz kasę za to, że nosisz bieliznę. Przecież i tak robisz to codziennie. Co najwyżej jacyś napaleni kolesie życzą sobie, czy mają to być stringi, czy figi, jaki mają mieć kolor, wzór itd. Jak długo masz je nosić, czy w czasie okresu, czy nie, czy masz w nich spać, czy upuścić trochę kropelek sików. Od ich preferencji zależy cena. Jest to pewnie trochę uciążliwe, ale nic Cię to nie kosztuje. Zamiast dawać bieliznę do pralki, dajesz ją mi, ja z nią idę na pocztę i załatwiam sprawę. Możemy zarobić kasę, dzięki której łatwiej byłoby się nam utrzymać. No i oszczędzamy na praniu, hehe.

– Bardzo śmieszne… Nie wierzę w to, że Ty sobie to tak obmyśliłeś. Musiałeś nad tym długo myśleć i się nakręcać, co?

– No, i to jeszcze jak…

– Ja się zgadzam, o ile to, co mówisz, mówisz na serio.

– Na co się zgadzasz?

– Na bycie… hmm… dziwką na odległość?

– Nazwijmy to, cipką znoszczącą złote jajka.

– Jak chcesz zacząć?

– Dam anonse w różnych miejscach w Internecie. Zobaczymy, jaki będzie odzew.

– Pewnie nikt nie będzie zainteresowany. Czytałam gdzieś, że rynek się powiększa. Skąd się ma brać tylu odbiorców czegoś takiego?

– O to bądź spokojna. Co to mało zboków jest na świecie? Grunt to dobrze się rozreklamować.

– Kochanie, wiesz, że jesteś walnięty i to zdrowo?

– Jasne, że wiem. Najważniejsze, że Ty mnie takiego akceptujesz.

Zabrałem się do dzieła. Było za wcześnie na zakładanie jakiejś strony internetowej, czy czegoś w tym rodzaju. Postanowiłem wykorzystać portale, na których są już podobne oferty. Zamieściłem ogłoszenie: „Atrakcyjna studentka odstąpi swoją noszoną bieliznę. Spełniam indywidualne zachcianki, co do rodzaju bielizny i tego, w jakim ma być ona stanie. Od tych wymagań uzależniam cenę towaru. Zapraszam zainteresowanych”.

Przez pierwsze trzy dni nie było odzewu. – No widzisz, głuptasie, Ty myślałeś, że to takie proste. A ja Ci mówiłam, że ofert jest za dużo. Są już sprawdzone dziewczyny, do których zgłaszają się faceci. A my nawet nie daliśmy żadnego zdjęcia. Nic dziwnego, że nie ma zainteresowania. Ale wiesz, to nawet dobrze. Bo mi teraz wstyd, że się zgodziłam… – powiedziała dziewczyna.

Nie spodziewałem się już żadnej wiadomości, aż tu nagle… „Witam! Jestem zainteresowany kupnem noszonych majteczek od Pani. Moje ulubione to czarne, koronkowe stringi. Zależy mi na intensywnych zapachu, dlatego chciałbym, żeby były noszone przynajmniej przez dwa dni i dwie noce. Cena do ustalenia. Pozdrawiam!”

– No co Ty… Boję się… Ja jednak nie chcę. Jeszcze mam je nosić dwa dni i dwie noce. Przecież wiesz, jaka jestem na punkcie higieny, zwłaszcza miejsc intymnych. Najlepiej wcale mu nie odpisuj – wykręcała się.

– Kochanie, spróbuj chociaż… Chociaż raz. Jak nie będziesz potem chciała, to ja już nie będę proponował. Obiecuję. Zróbmy to dla zabawy, dla mojej przyjemności. Przecież to nic takiego – przekonywałem.

– Nie, kotku.

– Błagam. Zrób to dla mnie. Błagam.

– Ty naprawdę chcesz, żebym ja to zrobiła… Widzę, że aż się trzęsiesz na samą myśl?

– No, nie da się ukryć.

– Ty zboku, niech Ci będzie. Ale tylko ten jeden raz. Potem koniec – tak?

– Tak, tylko ten jeden raz, a potem koniec. Obiecuję.

Odpisałem facetowi, że oferta zostanie przyjęta, jeśli zapłaci 50 zł. W to wchodzi koszt majtek i wysyłka. Nie chciałem stawiać zbyt wysokiej ceny, bo jeszcze by się rozmyślił i zapewne na nowo musiałbym przekonywać dziewczynę do wszystkiego. Zresztą, to miał być tylko jeden raz. Przede wszystkim dla zabawy – głównie mojej. Kasa była więc drugorzędna.

Obiecałem dziewczynie, że całą techniczną stronę transakcji biorę dla siebie. Poszedłem więc na targ, gdzie niezamożne kobiety zaopatrują się w tanią bieliznę. „Stare, wynędzniałe baby kupują jakieś sexy fatałaszki swoim grubym, obleśnym facetom” – pomyślałem, przechodząc się między stoiskami. Wybór był naprawdę znaczny, a ceny niskie. U bladej, zmarzniętej Pani bez zęba na przodzie znalazłem czarne, koronkowe stringi. „Pewnie tutaj zaopatrują się uliczne dziwki” – przemknęło mi przez myśl. I podnieciła mnie to, że w pewnym sensie moja dziewczyna jest teraz na podobnym poziomie, co one. A ja pewnym sensie jestem jej alfonsem. Ale tylko w pewnym sensie – dlatego to akceptowałem. Zapłaciłem 12 złotych. „Plus przesyłka to będzie jakieś 20 zł. Zarobimy 30.”

– No kochanie, czas się przebrać! – przywitałem Ją po powrocie do domu.

Nigdy nie nosiła stringów. Kiedy zobaczyłem je na jej tyłku, nie potrafiłem powstrzymać wzwodu. Miała naprawdę fajną pupę. Całkiem sporą, trochę a’la Jennifer Lopez. Fantastycznie się prezentowała, kiedy ubierała buty na koturnie. Lubiłem, kiedy ubierała się do tego tak… stylowo? Zawsze miałem problem w opisaniu stylu, w jakim mi się podobała. Lubiła nosić ciuchy trochę na modłę guwernantki. Kiedy obsługiwała mnie tak ubrana, ustami czy ręką, czułem się władczo, jak obrabiany przez pokojówkę. Z drugiej strony cholernie podobało mi się, gdy traktowała mnie jak wyniosła, zimna suka. Czułem się wtedy jak żałosny zbok – którym w istocie byłem.

Teraz, kiedy pomyślałem, że przez 48 godzin będzie miała na sobie, z przerwą na higienę, wżynające się w jej tyłek, obcisłe, czarne, koronkowe stringi – to ja poczułem się jak jej właściciel. Strasznie ją kochałem i sądzę, że traktowałem ją zawsze z szacunkiem i podmiotowo. Tzn. nie tak jak masa facetów, którzy często deprecjonują swoje partnerki. W zasadzie nie partnerki, tylko obiekty, którymi sterują i którymi się posługują, także w sypialni. Mnie zawsze zależało na partnerskich relacjach między nami. Ale teraz, kiedy stała przede mną z przedmiotem swojej pracy nałożonym na tyłku po to, by ten nasiąkał zapachem jej cipki, wiedziałem, że jest – nie w ogóle, tylko w tej konkretnej sprawie – sprowadzona jedynie do dwóch otworów. Bo to one, a nie jej osobowość i cała reszta interesowały nabywcę. To one na nas zarabiały. Powiedziałem jej to:

– Wiesz, że wobec naszego klienta jesteś tylko cipą i dupą.

– Wiem. I wiesz co? Podoba mi się to! Chcę, żeby był zadowolony z efektu końcowego.

Zrobiłem Jej, tzn. właściwie jej tyłkowi w stringach, fotkę na pamiątkę najdziwniejszej chyba, jak dotąd, rzeczy, na którą się zdecydowaliśmy w naszym życiu seksualnym. Oboje byliśmy tak napaleni, że chwilę potem zrobiła mi jednego z najlepszych, najczulszych lodzików, jakie od niej dostałem. Ja zrewanżowałem się też nienajgorszą chyba minetką – odchylając tylko na bok majtki, które już niebawem miał obwąchiwać… nasz sponsor.

Nie potrafię wyrazić nawet w słowach jak bardzo intensywne w doznaniach chwile przeżywałem przez te 48 godzin. Miałem świadomość, że moja dziewczyna cały czas pod spodniami lub pod rajstopami nosi coraz bardziej przesycone zapachem, przepocone majtki, które ja lada moment włożę do koperty na poczcie – dla bezpieczeństwa oddalonej od domu – i zaadresuję na adres naszego sponsora. 50 zł wpłynęło już na moje konto.

Kiedy przyszedł ten moment, zapytałem:

– Dasz powąchać swojemu chłopakowi?

– Nie!

– A dlaczego? Chcę skontrolować jakość towaru!

– Nie, bo chcę, żeby nasz sponsor dostał towar najświeższy z możliwych. Dlatego też nie zapomnij go wysłać priorytetem. A Ty, jeśli chcesz powąchać moje majtki, to mi zapłać!

– Co? To już przesada. Tym bardziej, że to miał być – przypominam Ci – tylko jeden raz, kiedy robisz coś takiego.

– Serio? Tak mówiłam? Niemożliwe.

– Czy to znaczy, że…

– Tak. Będę się dalej, za Twoją zgodą i przy Twojej pomocy, sprzedawać, by na nas zarobić. Zaskoczony?

– Przyznam, że bardzo.

– Naprawdę? Przecież wiesz, że jestem zboczkiem.

– Wiem, ale nie myślałem, że aż takim jak ja.

Tak oto byłem już nie tylko chłopakiem dla mojej dziewczyny, ale też jej opiekunem. Stałem się znawcą kobiecych majtek. Z czasem, kiedy rozwinęliśmy „działalność” i założyliśmy stronę internetową, zaczęliśmy przyciągać coraz zamożniejszych i bardziej wymagających klientów. Chcieli droższej bielizny, podawali nawet konkretne modele. Co do stopnia „znoszenia” majtek to rekordową propozycję złożył nam pewien bardzo aktywny w internetowych zakupach fetyszysta, który zażądał, by moja dziewczyna przez dwa tygodnie (sic!) miała na sobie drogie, różowe majtki firmy Triumph. Gość musiał być naprawdę dziany, bo kto dla swoich fetyszystycznych celów potrzebuje tak drogiej bielizny? I płaci za to 500 zł? Ponadto, on jak i pozostali napaleńcy, polecali na forach, na które się zlatują, bieliznę od mojej dziewczyny, co spodowało taki wzrost zamówień, że coraz częściej musieliśmy kazać czekać naszym sponsorom albo nawet im odmawiać. Przecież moja dziewczyna ma tylko jeden tyłek, na którym może nosić majtki. To dało nam jednak możliwość przebierania w ofertach i wybierania tych najkorzystniejszych finansowo. Mieliśmy jednak swoje zasady, których nie łamaliśmy nawet dla wysokich ofert. Na przykład, nie godziliśmy się na zamawianie bielizny, która miałaby być noszona w trakcie okresu. Oczekiwania, żeby moja dziewczyna nie wycierała tyłka po załatwianiu się, też oczywiście nie wchodziły w rachubę. Za to parę kropelek moczu nie stanowiło problemu – rzecz jasna, o ile cena była odpowiednia.

W ten oto sposób nasza cipka znoszcząca złote jaja podreperowała nasz budżet i wreszcie zamieszkaliśmy razem. Oczywiście ma ona swoje „moce przerobowe”, których ponad pewną granicę wydłużyć nie da rady, stąd nie można się w ten sposób ustawić, ale – jak to mówią – „do pierwszego starcza”. Współczujemy ludziom, których sytuacja finansowa zmusza do robienia podobnych rzeczy. Nas jednak nie zmusiła, lecz zainspirowała. Obecnie oboje zarabiamy, całkiem nieźle i nie musielibyśmy się już bawić w handlowanie noszoną bielizną mojej dziewczyny. Ale chcemy, bo ciągle nas to kręci. Nasze pożycie seksualne też przez to stało się lepsze. Nie ma to jak świntuszyć po przeczytaniu opisu sponsora, w którym pisze jak „konsumował” zaschnięte soczki mojej dziewczyny. Albo spuszczać się na jej pośladki, gdy ma na sobie stringi przeznaczone do wysyłki. Albo słuchać, gdy siedzimy razem w pubie, jak droczy się ze mną: „Wiesz, co mam na sobie od 3 dni, wiesz prawda? A teraz pójdę się wysikać i… nie zamierzam się podcierać, bo po co? Nasz sponsor będzie zadowolony. Chciałbyś to zobaczyć?! Haha, nigdy w życiu! Będziesz tutaj siedział i obserwował jak idąc do toalety będę kręcić tyłeczkiem w moich lateksowych legginsach, pod którymi kryją się obcisłe, naciągnięte do granic wytrzymałości stringi od koronkarek z Koniakowa, po które osobiście pojechałeś i specjalnie wybrałeś za mały rozmiar, by podziwać sobie w domu jak opinają moją dupę.” Albo nakręcać się myślą, że nikt – ani rodzina, ani znajomi z pracy – nie wiedzą, że kiedy siedzicie wspólnie przy stole, wasza córka/ wnuczka/ koleżanka już 4 dzień ma na sobie tę samą, pachnącą, wyzywającą bieliznę. I że prezent, który właśnie dostali, został kupiony za pieniądze zarobione jej…. dupą. W pewnym sensie wyjątkiem był prezent, który dostałem od niej na ostatnie święta. Pierwszy raz dała mi swoje noszone majtki – po tym jak przyjemności tej dostąpiły setki facetów. By dodać pikanterii i podkreślić moją pozycję bycia utrzymankiem (przez jej tyłek) były to majtki z lumpeksu z odzieżą holenderską. Pewnie przed nią nosiły je jakieś amsterdamskie szmaty. W podzięce musiałem ubrać na świąteczny obiad u jej rodziców.

Scroll to Top