Krawiec

Pan Piotr Górski był doskonale znaną postacią w swoim prawie 30 tysięcznym miasteczku. Prowadził damski zakład krawiecki, który kilka lat temu przejął w spadku po swoim zmarłym ojcu. Jak to często bywa i na jego własne szczęście, przejął nie tylko lokal i grono zaufanych klientek, ale przede wszystkim talent do swego fachu i pracowitość. Pan Piotr był w stanie wyczarowywać z najróżniejszych tkanin prawdziwe dzieła sztuki. Skopiowanie czy nawet ulepszenie raz obejrzanej kreacji nie stanowiło dla niego najmniejszego problemu. Robienie ubrań z katalogów traktował jako codzienną i konieczną rutynę, natomiast te zauważone na wybiegach projektantów lub takie, które odziewały najsławniejsze ciała tego świata traktował jako wyzwania i starał się je odtwarzać w najdrobniejszych szczegółach. Sam często proponował swym najlepszym klientkom wykwintne kreacje, które później z wielką pracowitością, pasją i zamiłowaniem tworzył. Zamówienia na najróżniejsze suknie sypały się jedna po drugiej, tak więc pan Piotr nie mógł narzekać na brak zajęcia. Tak naprawdę to jego czas był zazwyczaj zarezerwowany na kilka najbliższych tygodni, a na najszybsze zamówienie czekało się zazwyczaj minimum dwa miesiące.

Jednak miasteczkowy krawiec był słynny nie tylko ze swojego kunsztu we władaniu igłą i nicią. Pan Piotr miał jeszcze jeden bardzo użyteczny talent. Był niemal doskonałym kochankiem. Tylko sobie znanymi sposobami potrafił każdą kobietę doprowadzić do ekstazy, jednak takiej, jakiej nigdy wcześniej nie doznała. Czasami krótkie pieszczoty sprawiały, iż kobiety traciły oddech i jęcząc domagały się jeszcze więcej. Delikatność, czułość i zrozumienie, jakie okazywał każdej kobiecie połączone z dyskrecją sprawiły, że jego sława rosła, a kolejka oczekujących klientek wciąż się powiększała.

Wszystko to zaczęło się od pewnej bogatej mieszkanki miasteczka, która to niby przez przypadek zapomniała nałożyć majtek. Pan Piotr biorąc miarę usłyszał, iż będzie ona dokładniejsza, jeśli podwinie się jej spódnicę. Jako zawodowiec wiedział, iż nie ma to większego znaczenia, ale postanowił spełnić prośbę zamożnej klientki.

Delikatnie podwinął spódnicę by przyłożyć miarę do nogi jednak kobieta wzięła ją pewnie do rąk i uniosła powyżej pasa. Zamiast spodziewanych majtek zobaczył pończochy przytrzymywane podwiązkami, a także lekki zarost i nabrzmiałe wargi sromowe.
– Zapomniałam dziś założyć majtek… – stwierdziła wesoło. – Mam nadzieję, że nie będzie to pana krępować…

Pan Piotr trochę zdębiał, ale postanowił zachować się jak profesjonalista i uznać ten niespodziewany striptiz jako napiwek lub szczery objaw roztargnienia. Kiedy skończył pobierać miarę niespodziewanie usłyszał.
– Proszę jeszcze wziąć miarę z tyłu. – rzuciła i nie czekając na jakiekolwiek słowa odwróciła się i ponownie podwinęła spódnicę powyżej pasa.

Teraz krawiec oglądał goły tyłek. Musiał przyznać, iż był całkiem zgrabny. Okrągłe nieco wypięte pośladki chowały między sobą wilgotną muszelkę. Dalej wszystko potoczyło się momentalnie. Niecałą minutę później klientka stała w rozkroku oparta o stolik z maszyną do szycia, a pan Piotr bardzo mocno penetrował jej wnętrze swym napiętym członkiem.

Od tamtego czasu minęło prawie cztery lata, a hasło „Proszę by wziął Pan dokładną miarę” było sygnałem zdradzającym prawdziwy cel wizyty. Plotka o niezwykłych umiejętnościach i talencie miejscowego krawca rozbiegła się z siłą i szybkością błyskawicy. Niebawem zaczęło go odwiedzać panie w różnym wieku zamawiając najbardziej fantazyjne kreacje, które wymagały długich i częstych wizyt, celem dokonania dokładnych przymiarek.

Pan Piotr miał 34 lata i był u szczytu swojej sławy zarówno jako krawiec jak i żigolak. Był bardzo przystojnym mężczyzną. Zawsze nienagannie przystrzyżony, modnie ubrany i uperfumowany wykwintnymi pachnidłami, wydawał się być bardziej modelem, niż rzemieślnikiem. Kruczo czarne włosy i brązowe zniewalające oczy, z których bił chłopięcy urok sprawiały, że jedno spojrzenie lub uśmiech mogły uwieść niejedną dobrze prowadzącą się kobietę. Tak więc zakład rozkwitał i nikt tak naprawdę nie wiedział, czy działo się to za sprawą nieprzeciętnych umiejętności krawieckich, czy może za sprawą bardzo przestronnej i wygodnej przymierzalni. Jednak jak to zazwyczaj bywa, prawda zapewne leżała pośrodku.

*****
– Naprawdę??? – Katarzyna pytała wciąż z niedowierzaniem.
– Dokładnie tak… nawet nie wyobrażasz sobie, jakie to podniecające… sunie powoli po nodze tą swoją miarką, a potem mocno ściska, lub lekko drapie ci pośladek… albo coś więcej…

Przyjaciółki zachichotały niczym kilkunastoletnie dziewczyny zdradzające sobie jakiś sekret lub pikantną plotkę. Mariola i Katarzyna znały się od czasów liceum, gdzie dopiero w klasie maturalnej zaczęły się naprawdę przyjaźnić. Jednak w odróżnieniu od innych znajomości, ta przetrwała późniejszą próbę czasu. Obydwie miały po 36 lat, dobrych mężów i dzieci chodzące do tej samej szkoły. Razem załatwiały sporo spraw i wielu spośród mieszkańców miasteczka miało je za przyjaciółki-nierozłączki.
– Idę do niego jeszcze dziś…
– Przestań… a jak Piotrek się dowie…
– Daj spokój, ty mu powiesz? Jak chcesz, możesz iść za mną…
Katarzyna spojrzała na swoją przyjaciółkę i zobaczyła w jej oczach wszystkie te uczucia, o których przed chwila rozmawiały. Pożądanie młodej dziewczyny, głodnej nowego doświadczenia. Podniecenie, jakie towarzyszy spotkaniu z nowym chłopakiem. I w końcu lekkie zawstydzenie, bo to, po co sięga, jest owocem zakazanym.

Katarzyna sama nie wiedząc czemu, zgodziła się. Czy była pchana siłą ciekawości, czy też po prostu chciała towarzyszyć swej przyjaciółce, tego nie wiedziała. Pewne było tylko to, iż za niecałą godzinę stały przed bardzo gustownie urządzoną wystawą, na której był tylko jeden manekin ubrany w prostą kremową suknię.

Dzwonek u drzwi oznajmił wejście klientek. Stanęły w dość obszernym pomieszczeniu wyglądającym jak stare biuro. Nie było tutaj niczego, prócz wystawowego manekina, co mogłoby zdradzać charakter pomieszczenia.
– Już idę… – męski głos doszedł z zaplecza, a obydwie przyjaciółki od razu wiedziały, do kogo on należy.
Po chwili pan Piotr pojawił się w futrynie. Miał okulary na nosie, na szyi wisiała mu miara, a w rękach miał kawałek jakiegoś materiału. Wyglądał dokładnie tak, jak powinien wyglądać krawiec. Nic nie zdradzało jego podwójnego fachu, a nawet jego twarz i oczy nie wyrażały niczego, co można by uznać za podryw lub przejaw kokieterii.
– Słucham panie.
– My byliśmy umówieni na dziś… przyszłam wziąć miarę… – powiedziała Mariola. – chciałabym by była ona… dokładna…

Katarzyna spodziewała się, iż teraz krawiec zdradzi się jakimś choćby najdrobniejszym gestem. Niestety, pomimo iż wpatrywała się w niego bez przerwy nie zauważyła niczego podejrzanego. Właściciel zakładu bez okazania jakichkolwiek emocji zapytał.
– Pani też?
– Nie, absolutnie nie. Ja tylko jestem tutaj z koleżanką. – Katarzyna wypowiadając te słowa machała rękami, jakby starała się za wszelką cenę udowodnić prawdziwość swych słów. Musiała wyglądać przynajmniej śmiesznie.
– Dobrze. Zechce pani poczekać.
Katarzyna zaczęła wątpić w słyszaną wcześniej opowieść. Pan Piotr nie zrobił niczego, co mogłoby zostać uznane za sygnał, iż idą na zaplecze w innym celu niż nakazywałby to jego oficjalny zawód. Bacznie go obserwując straciła wiarę, iż mogą się tutaj dziać rzeczy, o jakich mówiła jej przyjaciółka. Oboje wyszli na zaplecze. Postanowiła usiąść w fotelu i czekać na rozwój wypadków.
– Co ma być dla pani?
Głos, jaki słyszała należał do krawca, a jego ton był tak znużony, iż można było iść o zakład, czy za chwile przypadkiem nie zaśnie.
– Suknia koktajlowa… czerwona, taka do samej ziemi…
– Tak, pamiętam.
Zapadła cisza przerywana jedynie szelestem materiału. Katarzyna wsłuchiwała się w każdy szmer i chciała wyłowić coś, co pozwoliłoby jej zweryfikować swój pogląd. Po kolejnej chwili milczenia jej ciekawość zwyciężyła. Ściągnęła powoli buty i odstawiła je na bok. Zakradła się pod drzwi prowadzące na zaplecze i zaczęła nasłuchiwać. Znów niczego nie usłyszała i gdy miała już zrezygnować, jej uszu doszło coś, co kazało jej zajrzeć do pomieszczenia obok.

Mariola powoli i bardzo cicho westchnęła, następnie trochę nierówno wypuściła powietrze. Mógł być to zwykły oddech, gdyby nie kolejny trochę za głęboki i trochę za długi. Chwila przerwy i znów podobne dźwięki, chyba nawet trochę głośniejsze.
– Tak nie oddycha kobieta, która ma jedynie stać i… tak oddycha kobieta…
Nie chciała dokańczać własnych myśli. Musi się upewnić i zajrzeć do środka. Powoli i bardzo ostrożnie wysunęła głowę zza futryny.

To, co ujrzała nie od razu do niej dotarło. Zobaczyła swoją koleżankę stojąca tyłem do niej, w lekkim rozkroku. Nie było by w tym niczego nienormalnego, gdyby nie głowa krawca znajdująca się na wysokości jej bioder. Kolejna chwila i do Katarzyny dotarło, co się tam dzieje. Schowała głowę za futrynę, by nie patrzeć, bo czuła, iż zaczyna się zwyczajnie gorszyć. Nie chciała obserwować tej pary, ale jednocześnie narastające, coraz bardziej intensywne jęki wzbudzały jej ciekawość, a nawet zaczęły ją podniecać.

Nie wiedziała ile minęło czasu, ale po raz kolejny ciekawość zwyciężyła. Ponownie zajrzała za futrynę. Widok wiele się nie zmienił, ale teraz jej wzrok skupił się na szczegółach. Głowa Marioli była zadarta do góry, jakby chciała wszystkie swe jęki skierować wprost do nieba. Jedną ręką podtrzymywała spódnicę, natomiast druga musiała spoczywać na głowie jej kochanka. Lekki rozkrok, przyspieszony oddech i nieco drżące nogi świadczyły o niezwykłej ekstazie, jaką jej przyjaciółka miała przyjemność przeżywać. Właściciel zakładu wydawał się całkowicie nieruchomy, jedynie jego dłonie powolnymi ruchami ściskały pośladki ukryte pod materiałem. Coraz głośniejsze jęki świadczyły jednak, iż język krawca nie jest tak spokojny jak jego dłonie i reszta ciała. Teraz Katarzyna usłyszała również drobne mlaśnięcia i cmoknięcia, a wszystko przeplatane coraz głośniejszymi tchnieniami przechodzącymi już w ciche jęki. Każda kolejna chwila utwierdzała ją w przekonaniu o niezwykłych umiejętnościach pana Piotra. Mariola nie mogła tego udawać, jej podniecenie i narastająca fala rozkoszy zdawała się rozchodzić dookoła niczym intensywny zapach.
– Tak… – jęknęła Mariola. Było to tak ciche, a jednocześnie tak intensywne, iż Katarzyna niemal poczuła język krawca na swoim ciele. Wpatrywała się w nich i nie mogła przestać. Narastały w niej dwie sprzeczności. Jedna kazała odwrócić wzrok, a druga popychała ją by wstać i dołączyć do pary kochanków.
– Nie możesz… – rozum i wierność podpowiadały jej by przestać i uciec stąd jak najdalej.
Zbliżyła się do drzwi, gdzie starała się je cicho otworzyć, by wymknąć się na zewnątrz. Klamka ustąpiła lekko, ale drzwi się nie otworzyły. Katarzyna naparła na nie z większą siłą i już niemal zaczęła ją szarpać, gdy zobaczyła dziwne urządzenie. Mała czerwona skrzynka z ukrytym w środku zamkiem, który blokował jej wyjście. Nie można było go otworzyć ręcznie. Kabel wystający pod spodem, ciągnął się zapewne na zaplecze. Krawiec był zatem nie tylko świetnym kochankiem, ale również pomysłowym i przezornym człowiekiem. Nie dało się otworzyć tych drzwi ani od wewnątrz ani z zewnątrz, dopóki nie zechce tego właściciel znajdujący się na zapleczu.

Katarzyna znajdowała się w pułapce i jedyne, co jej pozostało, to czekać cierpliwie aż krawiec skończy brać miarę i wypuści Mariolę z zaplecza. Była pewna, że nie chce już tam zaglądać, więc siadła cicho i starała się nie myśleć o tym, co dzieje się za ścianą.

Tymczasem odgłosy przestały być ciche i skrywane. Teraz nie można było mieć wątpliwości, jakiego rodzaju usługę świadczy teraz właściciel zakładu. Mariola zaczynała coraz głośniej pojękiwać i coraz dobitniej udowadniać nieprzeciętne umiejętności pana Piotra. Kaśka starała się nie myśleć o swej przyjaciółce, ale wyobraźnia była silniejsza.

Mimowolnie zamknęła oczy i miała wrażenie, że spod niedomkniętych powiek widzi splecione ciała kochanków. Dłonie pana Piotra obejmowały dalej pośladki, ale była pewna, że coraz częściej sięgają do coraz twardszych piersi. Wprawnymi ruchami rozpiął jej bluzkę i stanik. Jędrne półkule poczuły jego delikatny, a jednocześnie bardzo mocno odczuwany dotyk. Jednak język nie porzucił swego zajęcia dalej kręcił się wokół łechtaczki Marioli. Trwało to jeszcze chwilę, gdy Kaśka usłyszała coś innego. Wyobraźnia od razu wymalowała jej obraz zza ściany.

Krawiec wstał i już prawie półprzytomną z rozkoszy kobietę skierował w kierunku najbliższej ściany. Katarzyna poddała się bez najmniejszego oporu. Położyła dłonie na drewnie boazerii, jakby chciała bez przeszkód być przeszukana. Kliknięcie klamry paska i szelest materiału zaświadczył, iż organ krawca wydostał się na zewnątrz. W następnej sekundzie musiał znaleźć swoje miejsce.
– Aaa… uuu… aaa… AAA!! – były to miarowe jęki wydawane przez Mariolę. Nie były zbyt głośne, bo dłoń mężczyzny tłumiła krzyki.
Odgłosy się zmieniły, a Kaśka ponownie pod zamkniętymi powiekami oglądała seksualny spektakl.

Biodra pana Piotra obijały się o wypięty tyłek Marioli. Regularne odstępy klaśnięć i przyspieszony oddech świadczyły, iż kochanek był w niej bardzo głęboko. Jedna jego ręka spoczywała na ustach kochanki, a drugą upiął jej włosy. Jego ramiona zdawały się jeszcze mocnej nadziewać jej delikatne ciało na swego członka. Kobieta odchyliła głowę do tyłu, ale jej dłonie dalej posłusznie spoczywały na deskach boazerii. Tłumiony krzyk i oddech odbijał się od sufitu i trafiał wprost do uszu Katarzyny.

Nie wiedziała ile minęło czasu, gdy nagle okrzyki Marioli niepomiernie wzrosły. Klaśnięcia stały się tak intensywne, jakby wykonywały je dłonie, a nie biodra i ciała kochanków. Kobieta przywarła do ściany, a krawiec całą swą siłą starał się ją do niej przybić. Ostatnie ruchy były nadzwyczaj mocne i głębokie, a Kaśka była pewna, iż każdy z nich mógłby przyprawić kobietę o orgazm.
Atmosfera zaczęła się wyciszać. Pan Piotr dyszał w ucho swej klientki, a ona sama wciąż miała otwarte usta i głęboko oddychała. Taki oddech świadczył o wielkim kunszcie właściciela zakładu. Katarzyny nie trzeba było przekonywać o tym, jak dobrze było jej przyjaciółce. Wiedziała, że ma ona za sobą z pewnością jeden z lepszych orgazmów swego życia. Najgorsze było jednak to, iż ona sama również poczuła chęć przeżycia czegoś podobnego. Jednak ciekawość została pokonana przez przyzwoitość i wierność. Teraz chce jedynie stąd wyjść i znaleźć się jak najszybciej w domu. Usłyszała jedynie szeptaną krótką rozmowę i po kilku minutach jej przyjaciółka stanęła w drzwiach.
– Chyba będziemy szły? – zapytała, choć na pierwszy rzut oka wiedziała, że Kaśka chce wyjść z zakładu najszybciej jak tylko będzie to możliwe.
– Podobało ci się? – zapytała Mariola, gdy oddaliły się kilkanaście metrów od zakładu krawieckiego.
– Ważne, że tobie się podobało.
– Rozumiem. To, kiedy się do niego wybierzesz?
– Nigdzie się nie wybieram i skończmy już ten temat.
Kaśka z całej siły próbowała udawać obrażoną i zgorszoną, jednak wiedziała, iż przyjaciółka wie, że ta nie jest do końca z nią szczera. Spośród zapewnień o wierności i czystości wyłaniało się lekkie zaciekawienie i minimalne podniecenie.

Zanim przyjaciółki się rozstały skończyły temat krawca i rozmawiały niemal tak samo jak przed wizytą w zakładzie.

*****
Minęło kilka tygodni od popołudnia spędzonego w zakładzie pana Piotra i Katarzyna była bliska temu, by zapomnieć o niedawnej przygodzie i ciekawości, jaką ta w niej wzbudziła. Codzienne życie przytłumiło w niej chęć przeżycia zakazanej przygody. Jednak ciekawość jest jak wino, im dłużej czekasz, tym większej mocy nabiera. Dokładnie tak samo było w jej przypadku. Przy kolejnym spotkaniu z Mariolą postanowiła naprowadzić rozmowę na temat najsłynniejszego krawca w mieście. Jej przyjaciółka nie była głupia i dobrze znała jej intencje, więc by jej nie peszyć dała numer telefonu do pana Piotra zapewniając, że ma mnóstwo klientek odwiedzających go tylko i wyłącznie ze względu na jego równie nieprzeciętny talent krawiecki. Katarzyna miała numer, ale nie była jeszcze gotowa by do niego zadzwonić. Do tego potrzebne było jeszcze trochę czasu…

*****
Popołudnie skończyło się obiadem i jak zwykle krótkim oglądaniem telewizji. Mąż pykał po kanałach, a Katarzyna odpłynęła myślami i niespodziewanie znalazła się w objęciach pana Piotra. Myśl, że jest w jego ramionach i daje się pieścić była niczym uciążliwa mucha, która nie chce odlecieć i nie można jej zabić. Oglądała się dyskretnie na męża jakby obawiała się, czy ten nie odkryje jej myśli i udaremni plan rodzący się w jej głowie. Nic takiego jednak się nie stało. Jedynym ruchem, jaki jej mężczyzna wykonywał był to regularny skurcz kciuka, wciskający co chwile ten sam przycisk.
– Przejdę się do Marioli. – rzuciła nagle i jakby przez chwilę pożałowała swej decyzji.
Odpowiedziało jej ciche mruczenie i słowo jasne.
Po kilku minutach zmierzała w kierunku zakładu krawieckiego i czuła się jakby szła na pierwszą randkę. Myślała tylko o swoim spotkaniu i o tym, co powie, jak się zachowa i co powinna odpowiedzieć na dziesiątki możliwych pytań, jakie może jej zadać pan Piotr.
– Raz kozie śmierć. – pomyślała i przekroczyła drzwi zakładu.

Dopiero teraz zdała sobie sprawę, iż nie jest umówiona i prawdopodobnie nie zostanie przyjęta.
– Słucham panią.
Właściciel zakładu pojawił się niczym zjawa. Ten sam, przystojny, doskonale uczesany i cudownie pachnący.
– Chciałam…
– Tak?
– Chciałam sobie coś uszyć… – wybełkotała, bo całkiem pogubiła się w tym, co i jak miała powiedzieć.
– A co dokładnie by pani chciała?
Pan Piotr wpatrywał się prosto w oczy swej potencjalnej klientki i tak jak poprzednio nawet najmniejszym gestem nie zdradzał, iż może tu chodzić o coś zupełnie innego niż szycie ubrania.
– Garsonkę… i chciałabym by wziął pan miarę… dokładnie…
– Oczywiście. Pani zachce udać się ze mną.

Przez myśli Katarzyny przebiegły wątpliwości. To nie możliwe by był tak opanowany w momencie, gdy ma za chwilę przelecieć kolejną nieznana mu kobietę.
Weszli na zaplecze, gdzie pan Piotr podszedł do ściany i nacisnął mały przycisk. Katarzyna doskonale wiedziała, do czego on służy. Poczuła się jak w więzieniu. Teraz nie było już odwrotu, ten mężczyzna za chwilę do niej podejdzie i zacznie się do niej dobierać, a najgorsze w tym wszystkim jest to, iż ona na to pozwoli. Nie wiedziała, co powiedzieć i jak się zachować. Stała tam sparaliżowana i czekała na rozwój wypadków.

Tymczasem właściciel zakładu z usłużnego i znudzonego rzemieślnika, zmienił się w rasowego playboya. Jego spojrzenie stało się na wskroś przeszywające i zniewalające. Lekki, zawadiacki uśmiech zdawał się jej mówić, że cokolwiek by nie robiła lub mówiła i tak będzie jego. Do tego wszystkiego powolnym krokiem zaczął zbliżać się do niej i ani na chwilę nie przerwał namiętnego spojrzenia w oczy. Momentalnie zrozumiała te dziesiątki kobiet, które wyczekiwały w kolejkach by dać się wymierzyć temu jakże niezwykłemu mężczyźnie. Nie było możliwości i nawet skrawka chęci by mu się opierać.
– Pani pozwoli… – wyciągnął dłoń, ujął jej własną i złożył na niej lekki, wręcz aksamitny pocałunek. – Na imię mam Piotr…
– Kaśka. – bąknęła niczym speszona licealistka.
– Dziwię się, że tak piękna, ponętna i seksowna kobieta mnie odwiedza. Pani chyba nie może odpędzić się od adoratorów, a tymczasem ja mam przyjemność całować pani dłoń…
Te wręcz banalne słowa w ustach Piotra brzmiały jak najbardziej wyszukane komplementy. Jakieś nieznane fale przebijały się przez jego usta i wzmacniały je wielokrotnie. Katarzyna była już gotowa na to, co miało się niebawem wydarzyć.

Krawiec tymczasem jeszcze bardziej się zbliżył, a Katarzyna poczuła jego oddech. Lekka woń mięty pomieszana z dobrym zapachem wody kolońskiej. Nie było w nim nic, co mogłoby sprawić, aby chciała odejść, zrezygnować, czy uciec. Myśl, że za chwilę będzie brał ją zupełnie obcy facet przestała być straszną, a stawała się podniecającą i niezwykle interesującą.
– Teraz zajmiemy się pomiarami…
Pan Piotr wyciągnął miarkę i przekładając ją pomiędzy palcami rozwinął na całą długość. Następnie objął swą klientkę i przycisnął mocno do siebie. Katarzyna poczuła na plecach pasek miarki i nie opierając się przyległa do torsu mężczyzny. Był od niej o jakieś kilkanaście centymetrów wyższy, więc oparła głowę o jego pierś. Chciała go objąć, ale zabrakło jej odwagi. Na razie chciała tylko czekać i pozwolić wprowadzić się w nastrój podniecenia podobnemu, jaki przeżywała jej przyjaciółka.

Pan Piotr uklęknął na jedno kolano i jakby prosząc ją o rękę, zaczął delikatnie całować i muskać językiem jej dłonie. Dziwne mrowienie przeszło przez całe jej ciało. Naprawdę ten mężczyzna znał się na rzeczy. Widział ją po raz pierwszy, bo na pewno nigdy wcześniej ze sobą nie rozmawiali, a pomimo to wiedział doskonale jak w prosty, a jednocześnie elegancki sposób podniecić ją i przyprawić o miękkie kolana. Przez chwilę poczuła się jakby nie była sobą, a jedynie obserwowała tę kobietę w jej własnym cele.

Tymczasem miarka krawca poczęła krążyć w coraz ciekawszych obszarach jej ciała. Pan Piotr pochylił się jeszcze niżej i przyłożył miarkę do jej kostki. Potem powoli, po wewnętrznej stronie nogi zaczął jechać w górę. Gdy minął łydkę zatrzymał się chwilę na kolanie. Przytulił je i ucałował. Katarzyna nigdy w życiu nie była tak podniecona. Ten człowiek zdawał się pieścić każdy, nawet najmniejszym fragment jej ciała. Poczuła się jak bogini, której wierny sługa oddaje nieskończoną cześć. Dla niego była świętością, a on czcił ją całą i każdy nawet najmniejszy fragment jej ciała.

Dłoń zaczęła iść coraz wyżej. Jej spódnica kończąca się zaraz za kolanami, zbliżała się powoli do pasa. Skóra na udzie była gładka i ciepła. Pan Piotr nie spieszył się. Wiedział doskonale, że pośpiech jest złym doradcą, a z kobietą trzeba postępować stopniowo i z wyczuciem. Po chwili zaledwie musnął materiał majtek, ale dokładnie w miejscu wilgotnych już wargach sromowych. To jakby na chwilę ją orzeźwiło, chciała zaprotestować, ale jedyne, co zrobiła, to złożyła ręce na ramionach swego kochanka i wolno wypuściła powietrze. To był pierwszy moment, w którym zrozumiała, że dziś będzie przeżywać seks swego życia. Nie miała już żadnych oporów, postanowiła oddać się mu cała i to teraz, zaraz.

W następnej chwili mężczyzna zaczął pieścić udo. Pieścił je, owijał swoją miarką i namiętnie całował. Jednocześnie dłonie jeździły to w górę to w dół kręcąc serię tajemniczych i podniecających posunięć. Za każdym ruchem zbliżał się coraz bliżej do ciepłego i wilgotnego miejsca, ale go nie dotykał. Chciał by jej wnętrze powoli osiągnęło temperaturę wrzenia, a następnie by on sam mógł ostudzić ją swoją męskością.

Katarzynie zaczynały drżeć nogi. Nie wiedząc, czemu nie była pewna czy zdoła utrzymać swój własny ciężar. Położyła dłonie na ramionach swego kochanka i wyczekiwała kolejnych doznań. Usta mężczyzny zaczęły błądzić coraz bliżej jej majtek, aż w końcu dotknął ich. Po raz kolejny przeszły ją ciarki. Zaczęła coraz głośniej oddychać w rytm pocałunków i pieszczot wymierzanych jej przez krawca.
– Taaak…
To jedno ciche słowo wydobyło się z jej ust, gdy Piotr złożył ręce na jej pośladkach i powoli zaczynał wkradać się pod majtki. Skóra na jej pupie była gładziutka i ciepła. Palce mężczyzny minęły skrawek materiału i zaczęły zdobywać coraz większe i bardziej okrągłe obszary. Jej tyłek był miękki i jednocześnie sprężysty. Wkrótce pieścił całe pośladki zagłębiając się coraz śmielej i coraz głębiej pomiędzy okrągłe kule w poszukiwaniu wilgotnej szparki. Kaśka nie mogąc się doczekać, by krawiec w końcu dotknął jej muszelki, wypięła tyłek w poszukiwaniu jego palców. Mężczyzna od razu to wyczuł i postanowił zmienić swoje pieszczoty.

Sięgnął do zamka spódnicy, rozsunął go, a następnie odpiął guzik. Spódnica opadła. Kaśka jedną noga z niej wyszła, a drugą odrzuciła na bok. Stała teraz jedynie w majtkach, zaś górę zakrywała koszulka i lekki sweterek.
– Przepiękna. – stwierdził pan Piotr i zaczął całować jej krocze.
Kaśka odchyliła głowę do tyłu. Poczuła jak usta i język krawca dotykają jej gorącego i mokrego wzgórka. Miała wrażenie, jakby chciał sprawić, by jej majtki rozpuściły się w jej sokach i jego ślinie. Robił to coraz mocniej, coraz intensywniej, a jednocześnie ściskał pośladki, wtulając się w jej ciało. Kaśka prawie nie będąc tego świadoma sięgnęła do krawędzi materiału i odsłoniła swój skarb. Krawiec natychmiast zareagował. Bardzo powoli i dokładnie przejechał językiem przez całą długość jej warg sromowych. Kolejna fala rozkoszy zaczęła ją już rozsadzać. Pragnęła tylko jednego. Chciała, by ten mężczyzna jak najszybciej się w niej znalazł, by wszedł w nią choćby na chwilę, bo wiedziała, że tylko tyle trzeba, by miała wspaniały orgazm.
– Nie będą nam potrzebne. – Piotr sięgnął i jednym wprawnym ruchem ściągnął kobiecie majtki.

Kaśka poczuła się jak uwolniona z więzów. Jej gładko ogolony wzgórek mógł odetchnąć. Jeśli członek krawca byłby na wierzchu od razu siadłaby na niego, a jego samego objęłaby nogami i rękami. Czekała tej chwili i wiedziała, że już niebawem będzie ona miała miejsce. Po sekundzie nastąpiło coś, co sprawiło, iż jęk, jaki z siebie wydała przerodził się niemal w krzyk.
Mężczyzna wsunął w nią swój język. Zrobił to tak nagle i tak głęboko, że przez chwilę miała wrażenie, iż jest to coś zupełnie innego. Spojrzała na niego, ale to wciąż był ten sam mężczyzna. Nie trzymał w ręku niczego i jedyne co robił, to wpijał swoje wargi w jej krocze. Ciche mlaśnięcia i odgłos ssania nie mogły przebić się przez coraz głośniejsze jęki i zawodzenie.
– Jeszcze trochę… jeszcze…
Marta dochodziła. Obydwoje wiedzieli, że jej orgazm się zbliża, jednak pan Piotr nie chciał jeszcze kończyć swego przedstawienia, chciał osiągnąć szczyt.

Momentalnie przerwał swoje pieszczoty i od razu sięgnął do górnej garderoby. Koszulka i sweter zostały niemal z niej zdarte. Trwało to chwilę, jednak nic nie pękło, nic się nie naciągnęło. Można było odnieść wrażenie, że Marta wręcz wyskoczyła ze swego ubrania. Stanik po chwili przeszedł przez głowę i wylądował na podłodze. Była teraz całkowicie naga i nie mogła się doczekać swego spełnienia.

Mocne ramiona krawca uniosły ją niczym zabawkę i przeniósł na pobliską kanapę. Tam szybko ściągnął swoje ubranie. Marcie nie uszło uwagi to, iż jest całkiem przyzwoicie zbudowany. Linie mięśni były lekko zaznaczone, ale nie wchodziły w granice kulturystyki. Na końcu ukazała się jej przyczyna jej przyszłego orgazmu. Członek krawca był naprawdę imponujący. Na pierwszy rzut oka widać było, iż ma ponad 20 centymetrów. Z nabrzmiałym już żołędziem wyglądał, jakby był wyposażony w małą maczugę. Teraz czekała, kiedy w końcu dostanie od niej lanie.
– Gotowa? – zapytał, choć dokładnie wiedział, że ta kobieta myślami już błaga go, by zaczął penetrację.
Uklęknął, pogładził swego członka i od razu skierował w kierunku rozłożonych nóg kobiety. Zaczął jedynie samym końcem swego przyrodzenia jeździć po nabrzmiałych i mokrych wargach sromowych. Jego przyjaciel po chwili był błyszczący od soków kobiety. Zaczął powoli w nią wchodzić.
– Aaaaa…
Marta cicho jęknęła. Jej wnętrze nie tyle pozwalało się penetrować ile wręcz wciągało jego męskość. Nie poczuł prawie żadnych oporów i wolno wszedł w nią cały. Wziął głęboki oddech, jakby planował dłuższe zanurzenie i rozpoczął poruszanie.

Początkowo wolno, delektując się każdym ruchem i każdym przedłużonym jęknięciem kobiety, stopniowo zwiększał siłę i szybkość posunięć. Trzymał ją za biodra i coraz mocniej przyciskał do swego ciała. Jęki i głośne oddechy zaczęły się zlewać, tworząc jedyny w swym rodzaju koncert cielesnej miłości. Oparł dłonie o uniesione do góry nogi, założył je sobie na ramiona i znów coraz mocniej zaczął uderzać w pośladki kobiety. Jej piersi zaczęły podskakiwać w rytm jego ruchów. Oczy miała zamknięte, usta otwarte, a oddech przechodził w urywane jęki za każdym uderzeniem. Wszystko inne przestało mieć znaczenie, teraz liczył się tylko jej kochanek i ich akt miłości.

Po chwili Marta poczuła zbliżający się orgazm. Wiedziała, że nie będzie to jakieś małe i krótkie kliknięcie, ale cały strumień rozkoszy, który wkrótce rozejdzie się po całym jej ciele. Pan Piotr po raz kolejny doskonale to wyczuł. Ścisnął mocniej uda kobiety i jeszcze silniej zaczął ją penetrować. Klaśnięcia jej pośladków i krzyk stał się jednym.
– O Boże… mocniej… jeszcze… teraz… AAAAAA
Marta wciąż krzyczała, a on złapał ją za ramię i w tych ostatnich chwilach jeszcze mocniej nadział na swego członka. Trwało to kilkanaście sekund, a mężczyzna ani na chwilę nie zelżył swych pieszczot. Dopiero, gdy krzyk przycichł, Piotr powoli zaczął zwalniać. Ruchy przestały być penetracyjne, a stawały się coraz delikatniejsze i wolniejsze. Teraz już jej nie brał, on ją masował i pieścił. Jego członek gładził jej wnętrze, by stopniowo uwolnić z niej napięcie i ostatki przyjemności. W końcu zatrzymał się i pozostał w niej cały i wciąż napięty.
– Chyba było dobrze??? – szepnął jej do ucha.
Nie było to pytanie, ale stwierdzenie. Jej ciało mówiło wszystko. Nie było wątpliwości, że właśnie przeżyła orgazm swego życia.
– Najlepiej… – wydyszała, będąc całkowicie szczera.
Przez chwilę zastanawiała się, czy jej kochanek miał orgazm i zdała sobie sprawę, że nic takiego nie miało miejsca.
– A tobie było dobrze? – zapytała nieśmiało.
– Oczywiście, że było mi dobrze, ale muszę zachować siły, bo za godzinę mam kolejną przymiarkę.

Takie stwierdzenie trochę uraziło Martę i poczuła lekką zazdrość. Jednak po chwili to przeszło i zdała sobie sprawę, że dzisiejsza wizyta u pana Piotra prawdopodobnie nie będzie tą ostatnią…

Scroll to Top