Księga Demona

Było późne popołudnie gdy zadzwonił dzwonek u drzwi. Sheila miała właśnie gości. W sumie to tacy żadni goście… Tom i Janet, jej sąsiedzi wpadli na herbatkę i plotki. No ale, że Gerarda – jej męża – nie było, musiała ich na chwilę przeprosić.
– Spodziewasz się kogoś? – spytała Janet.
– Nie, zupełnie nie wiem kto to – odparła Sheila wstając z kanapy. – Wybaczcie pójdę zobaczyć.
Sheila wyszła z salonu i podeszła do drzwi frontowych. Dzwonek zadzwonił ponownie.
– W czym mogę pomóc? – spytała otwierając drzwi i widząc zupełnie nieznajomego mężczyznę w jakimś uniformie
– Czy pani Sheila Willkins? – spytał mężczyzna.
– Taaak… a o co chodzi?
– Mam dla pani przesyłkę – powiedział, wyjmując z torby grubą szarą paczkę.
– Dla mnie? – zdziwiła się Sheila. Nic nie zamawiała, ani nie spodziewała się żadnej przesyłki. Kto by jej miał coś przesyłać i to jeszcze pocztą kurierską?
– Proszę pokwitować – kurier podał jej jakieś dokumenty do podpisu.
– A od kogo to? – spytała stawiając swoją parafkę we wskazanym miejscu.
– A wie pani, że to dziwne – powiedział nagle zaintrygowany kurier – bo pole nadawcy nie zostało wypełnione. Jest tylko dopisek „zastrzeżone”. Pierwszy raz coś takiego widzę, ale nie mnie z tym dyskutować. No nic, pani wybaczy, ale praca czeka. Do widzenia – rzucił już schodząc ze schodków i kierując się ku bramce.

Sheila zamyśliła się. Co to też jest… Korciło ją otworzyć od razu i sprawdzić, ale w salonie czekali goście. Położyła więc paczkę na półeczce obok schodów i wróciła do Toma i Janet. Postanowiła obejrzeć to coś wieczorem, jak już Cuttnerowie sobie pójdą.
– I kto to był? – spytał od progu Tom.
– A nie… nikt… znaczy kurier przywiózł paczkę – machnąwszy ręką zbyła temat Sheila.
– No więc wracając do tego przyjęcia u Rosemary, o którym ci mówiłam…
Janet wdała się w przydługawą i nudna relację o przyjęciu dobroczynnym organizowanym przez jakieś jej stowarzyszenie. Sheila lubiła swoich sąsiadów. Uważała, że to zawsze przyjemniej spędzić czas w czyimś towarzystwie niż przy telewizorze. Pogaduszki skończyły się wiec dopiero, gdy zrobiło się już ciemno i Janet przypomniała sobie, że musi coś jeszcze zrobić w domu.

Jak tylko ich pożegnała, od razu chwyciła za tajemniczą paczkę. Była ciężka. W środku mogły być jakieś książki, albo inne ciężkie obiekty. Położyła ją na stole w salonie i rozcięła taśmę sklejającą karton. W środku było aksamitne pudełko. Miało czerwony kolor. Na wieczku znajdowały się dziwne znaki. Obrazowały jakieś węże, czy może kwiaty, trudno było to ustalić. Ostrożnie wyjęła pudełko z kartonu. Serce biło jej mocno. Czuła, że to jest coś niezwykłego. Zawsze chciała przeżyć coś magicznego i całą swą duszą czuła, że właśnie następuje ten moment. Rozejrzała się dookoła. Obok pudełka stały puste filiżanki po herbacie, półmisek z resztą ciasteczek, kieliszek po brandy Toma.
„Najpierw posprzątam tu, zrobię co mam do zrobienia w domu, a potem wrócę do tego pudełka” – pomyślała. Zaniosła je więc na górę do sypialni i wzięła się za sprzątanie. Potem jeszcze poukładała książki na półkach w salonie, zadzwoniła do mamy, by spytać o zdrowie ojca, poszła wziąć ciepłą kąpiel i gdy wyszła, zegar pokazywał już blisko jedenastą wieczór.

Ubrana w jedną ze swych ulubionych nocnych koszulek usiadła na łóżku i położyła przed sobą czerwone, aksamitne pudełko. Było dość duże i ciężkie. Przyjrzała się teraz uważniej symbolom na wieczku. Czarnym atramentem na jaskrawo czerwonym tle były namalowane delikatne wzory. Układały się one w jakieś nieznane litery, pełne zakrętasów i ozdób. Nie miała pojęcia co oznaczają. Postanowiła więc po prostu otworzyć pudełko i zobaczyć co jest w środku. Ostrożnie podniosła wieczko i w środku ujrzała wielką, ciężką księgę. Oprawę miała skórzaną, inkrustowaną złotem. Na okładce złote znaki układały się w podobny wzór jak na wieczku.
Sheila ostrożnie wzięła księgę w ręce i położyła sobie na kolanach. Palcem wodziła po wypukłych znakach, a w końcu położyła nań całą dłoń. „Księga Demona” – przyszło jej na myśl, a jednocześnie poczuła, że inskrypcje na okładce pod jej dłonią są jakby cieplejsze. Ścisnęło jej gardło z podekscytowania. Zawsze marzyła o demonach. Uwielbiała czytać horrory Mastertona i Kinga – te książki mocno ją podniecały. Kiedyś powiedziała o tym mężowi, lecz on tylko się uśmiechnął. Jedynym co udało jej się uzyskać to świece i czerwone zasłony w sypialni. Te dwa elementy dawały jej pewne poczucie demonicznego klimatu, co wzbogacało jej relacje łóżkowe z mężem.
Odłożyła księgę na posłanie i wstała, by wprowadzić znów ów magiczny nastrój. Zapaliła świece, zasłoniła okna i tylko nocna lampka dawała więcej światła niż wymagała atmosfera, lecz przecież zamierzała czytać. Wróciła szybko na łóżko i otworzyła księgę na pierwszej stronie. Była pusta. Czuła, że palce jej drżą z podniecenia i strachu. Uwielbiała to uczucie. Jeszcze nie przeczytała ani słowa, a już serce biło jej jak szalone, a wilgoć pojawiła się między nogami.

Przewróciła kartkę. Zobaczyła zdania zapisane niezrozumiałym alfabetem. Litery były ognistoczerwone i niemal migotały w jej oczach. Dotknęła jednej palcem – była ciepła. Czuła na opuszku kształt litery. Przyłożyła znów do strony całą dłoń i ciepło rozeszło się po jej ciele, przenikało ją całą i nagle uświadomiła sobie, że wie, co tu jest napisane. To była „Księga Demona”. Czytanie jej przywoływało Demona do istnienia, tworzyło most łączący świat rzeczywisty z magicznym światem. Przywoływało do czytającego całe Jego zło, pełne żądzy, okrucieństwa, bólu i… wiedziała już, że gdy zacznie czytać, będzie przeklętą. I wiedziała też, że nie będzie potrafiła tego nie zrobić… Ona już jest przeklęta, ona już należy do Niego.
Czytała dalej. Właściwie to nie było czytanie. Ona zagłębiała się w dalsze strony. Nawet nie musiała ich przewracać. To co się działo, było jakby pierwszym rozdziałem jej przekleństwa. W pokoju zapanował nagły mrok. Świece przybladły, a nocna lampka jakby przestała istnieć. Nie widziała teraz nic poza własnym ciałem klęczącym na satynowej pościeli… Pościeli, która przybrała czerwony odcień, i błyskających znaków magicznych przeświecających przez jej dłoń. Zapadała się w tę książkę. Wkrótce książka także znikła, lecz znaki pozostały. Unosiły się w powietrzu niczym przewracające strony. Po chwili wzniosły się ku górze i rozbiegły na wszystkie strony.

Nie miała już co czytać, lecz świat wokół się odmienił. Wiedziała też, że nie jest sama. Czuła Jego obecność. Klęczała więc w bezruchu i czekała na to co się stanie. Było jej gorąco. Powinna się bać i strach w niej narastał, lecz ten strach był tak bardzo zabarwiony podnieceniem, że niemal go nie zauważała zajęta przyciskaniem palców do mokrego łona.
Stał za nią. Czuła za plecami palący żar, lecz nie potrafiła się odwrócić. W ogóle nie potrafiła się poruszyć. Gorąco rozpalało ją od środka, a cisza potęgowała całość wrażenia. Nagle pomiędzy łopatkami spadł na nią dotyk ognia… jakby gorące krople wosku. Koszulka na jej ciele rozdarła się, a dotyk przesunął się w dół. Drżąc, pochylała się coraz bardziej do przodu. Ognisty palec dotarł do jej pośladków i wtedy poczuła jak gorąco wdziera się pomiędzy jej nogi. Krzyknęła, lecz to nic nie dało, upadła głową na pościel, nogi zaś rozkładała szeroko, by unikać dotyku. To był odruch, gdyż jej dusza chciała go jak najwięcej. Niczego teraz bardziej nie pragnęła, jak tego, by ten ogień wszedł w nią, by posiadł ją i by był w niej.
Lecz ogień zniknął, pozostawiając ją rozpaloną i niespełnioną, piszczącą jeszcze lekko z bólu. Jednak to wcale nie był koniec. Poczuła jak pościel się pod nią rusza, jak oplata jej ciało i przewraca ją na plecy, a potem resztki jej nocnej bielizny uciekły, pozostawiając ja nagą i obnażoną. Prześcieradło, rozdarłszy się, owinęło jej nadgarstki i kostki, przywiązując do łóżka. Sheila miała zamknięte oczy. Bała się je otworzyć. Czuła jak Jego wzrok przemyka po jej nagim ciele, jak drażni jej sutki, jak drapie pazurami skórę na jej brzuchu… I usłyszała w głowie przeraźliwy szept:
– Sa la eloho mori, Deela. – Wiedziała co to znaczy – Jesteś teraz moja, Deelo.
Deela było jej imieniem. Imieniem spoza światów. Wiedziała to. I wiedziała, że właśnie spełniła swoje marzenia. Została wybranką Demona.
– Jestem Twoja mój Panie – odparła.

Otworzyła oczy. Stał przed nią… czy może raczej był przed nią. Jego oczy, nieokreślonego koloru były tak głębokie, że widziała w nich cały świat. Zamiast włosów, spływały mu wokół głowy płomienie ognia. Pełzały one z resztą po całym Jego ciele. Wydawał się przez to nie mieć fizycznej postaci. Zobaczyła, że wyciąga ku niej swoją ognistą dłoń. Bała się… bała się tak bardzo, że ze strachu zaczęła płakać, ale w duszy pragnęła tego. Położył swą dłoń na jej piersiach chwytając je obie. Znów krzyknęła. Czuła jakby ktoś rozdzierał jej skórę ostrym narzędziem, a jednocześnie czuła jak jej ciało przechodził nagły dreszcz pożądania, wychodził od Jego dłoni i rozchodził się ciepłem we wszystkie strony. Krzyczała, płakała, lecz jednocześnie omdlewała z rozkoszy. Po chwili podobny dotyk, drugiej dłoni Demona rozerwał jej płatki i wdarł się bezlitośnie w jej kobiecość. I to było zbyt wiele jak dla niej. Spełnienie pomieszane z rozrywającym bólem obezwładniło jej myśli, wszystko zawirowało i zniknęło…

Obudziła się leżąc na łóżku, z ręką zwisającą bezwładnie w dół, ze swoimi czarnymi włosami potarganymi i rozrzuconymi dookoła. Była naga i obolała. Powoli i bardzo ostrożnie zgięła się w pół, a potem podniosła na jednej ręce. Wokół, na łóżku i na podłodze walały się szczątki poszarpanej pościeli i resztki jej nocnej koszuli. Poza tym sypialnia wyglądała normalnie. Świece się dopalały, lampka nocna świeciła. „A jednak to było realne” – pomyślała. Spojrzała na swoje ciało. Na piersiach i pomiędzy nimi widziała lekko swędzący, czerwony ślad oparzenia. Ślad w kształcie Jego ręki. Podobne pieczenie czuła także pomiędzy udami. Na poduszce zaś leżała, zamknięta w swej skórzanej oprawie, „Księga Demona”.
– To nie był sen – powiedziała do siebie. – Jestem Deela. Jestem Jego.
Po chwil zaś z przerażeniem dodała:
– Boże… co ja powiem Gerardowi…

Scroll to Top