Mazury

Piotrek i Agata zawsze wydawali się pasować do siebie niczym dwie krople wody. On rok od niej starszy, spokojny, mogący poskromić jej burzliwy temperament. Ona wiecznie niezdecydowana romantyczka. Nigdy nie bywali znudzeni sobą, zawsze wspólne cele, problemy. Miłość od pierwszego wejrzenia kiełkująca w nich mimo wszystko dość długo (paradoksalnie wręcz) zdawała się przetrwać wszystko. Niczym nie skrępowana, dojrzała, spełniona. Było to dość dawno. Jak jeszcze obojgu zależało na staraniu się o względy drugiej strony. Przyjechała do niego pewnego sierpniowego, piątkowego wieczora. Mieli w końcu spędzić ze sobą cały weekend. Było to jeszcze wtedy, gdy on rozwijał swoją firmę na mazurach, a ona kończyła studia w Warszawie. Ten widok, mimo że spotykany dość często, przypominał nastoletnie spotkania po dwudniowej rozłące. Mężczyzna stojący na brzegu peronu, na trzech centymetrach żółtej linii, na której stanie jest zabronione, spoglądał zniecierpliwiony to na zegarek to na odległy punkt ponad torami, gdzie lada chwila pojawić miał się pociąg, gdzie wśród wielu młodzieńców wyskakujących, spragnionych wolności, jakie żegluga na jeziorach północnej Polski daje, pojawić się również miała jego ukochana. Zaplanował te 2 dni bardzo skrupulatnie. Kolacja przy świecach, wspólna kąpiel, seks. Jak zwykle. Sobotnia żegluga aż do zachodu słońca, może jeszcze coś ciekawego na łódce. Oboje mieli zawsze pomysły wykraczające ponad przeciętną normę przyjętą w jakże konserwatywnym państwie Polskim. Gdy zobaczył ją wyskakującą z pociągu, już nie pamiętał o swoich planach. Przy Agacie ciężko było coś planować. Zawsze ceniła sobie otwartość na nowe doświadczenia i spontaniczność. Kiedykolwiek pytano ją o jej własne cechy charakteru, zawsze bez wahania recytowała słowa pewnej piosenki zespołu Łzy: „Może i nie jestem taka jaką chciałbyś abym była, czasem jestem, jestem próżna i potrafię być niemiła, często zmienna jak pogoda i za bardzo pewna siebie…” z tym rozbrajającym uśmiechem i dołeczkami w policzkach. Taka właśnie mina ukazała się mu na jej twarzy na wpół zasłoniętej przez pozostawione w nieładzie rude, proste włosy. Nie zaskoczyła go szczególnie swoim wyglądem. Subtelny makijaż, jeansy, obcisły t-shirt i skórzana kurtka. Zawsze to w niej lubił. Nie poddała się modzie lansowanej przez miasto stołeczne. Nie to, że nie podobała mu się w ubraniach wyciętych z żurnali. Po prostu wolał, kiedy stawiała na naturalność. Zobaczyła go od razu. Ich oczy spotkały się wijąc odległą nić porozumienia. Jak zwykle, kiedy tak długo się nie widzieli, nie potrafili myśleć o niczym innym jak o posiadaniu siebie nawzajem. Zanim się spotkali i pocałowali na powitanie, subtelnie acz romantycznie, zdążyli już rozebrać i ubrać się wzrokiem. Co najmniej dwa razy. Oboje wiedzieli czego druga strona pragnie. I oboje żyli natomiast w głębokim przeświadczeniu, że swoje chęci maskują skrupulatnie i efektywnie…
Zabrał ją do ich ulubionej restauracji. Czasem lubiła gdy w takich momentach dominował, podkreślał swoją męskość. Wybierał danie, dobierał wino. Z rzadka pytając ją o zdanie. Klasycznie już postanowił pójść w stronę potraw pikantnych. Wiedział jak to na nią działa. Nigdy nie przyzna się, że coś jest zbyt ostre, nie poprosi o wodę. Nie. Stara się to uczucie powolnego rozpalania zdusić w sobie. Uwielbiał patrzeć, kiedy jej oczy stawały się szkliste, rozpinała powoli dwa górne guziki bluzki i brała mały łyk wina. Wiedział, że kiedy ugasi już gorąc tlący się w gardle, na pierwszy plan wysunie się jej rozpalenie zmieszane z pożądaniem. Patrzył jej wtedy w oczy i widział ile kosztuje ją, aby nie ulżyć sobie w tym „cierpieniu” i po prostu nie skierować swojej, choćby jednej dłoni, między uda, spomiędzy których biło już tak nieprzeniknione ciepło.
Wracali na nogach. Mieszkanie Piotra było niedaleko. Ogromne, całe urządzone w szkle, srebrze i czerni miało swój chłodny i mroczny charakter. Kolejna lampka czerwonego wina i cicha muzyka w tle. Oczywiście gdzieżby odmówili sobie tego tańca. Dla obojga taniec był genialną formą gry wstępnej. Spokojny, powoli się rozkręcający. Rozgrzewający zmysły. Ręce błądzące po rozpalanych falami namiętności ciałach pobudzały ich subtelnie. Najpierw usta splatające się w porozumiewawczym pocałunku, dłonie wpajające w splątane wiatrem, wilgotne jeszcze od deszczu włosy, taniec przyśpieszonych oddechów. Wydawać by się mogło, że nic nie zepsuje im tego wieczoru. Nic nie powinno przeszkodzić. „Piotrze, dziękuję Ci za wspaniały wieczór, taniec, kwiaty, ale nic z tego. Padam na pysk, po całym tygodniu choć raz chciałabym się wyspać” i powlekli się do sypialni padając na ogromne łóżko pokryte czarną, błyszczącą pościelą, zmęczeni tygodniem zamiast wysiłkiem fizycznym doprowadzającym ich ciała do ekstazy wspólnego spełnienia.
Mimo usilnych prób wymuszenia na Piotrze spontaniczności, on nie dał się zniechęcić. Zrobił śniadanie do łóżka, które to Agatę obudziło cudownym zapachem jak zwykle przypalonej jajecznicy. Ale przynajmniej była wyspana. Nie jajecznica, Agata. Będzie musiała poszukać innej wymówki jak zmęczenie chcąc zburzyć mój genialny plan – pomyślał mimowolnie. Udali się na jedną z podolsztyńskich przystani. Taka malutka, parę żaglówek. Kiedy pierwszy raz wypożyczyli tam żaglówkę z myślą o próbie odbycia wąsko pojętego przez nich wtedy seksu, patrzono na nich dziwnie. Para nastolatków lekko czerwieniących się i jąkających na zmianę. Teraz już nikt się nie dziwił. Łódka na dzień i wszystko jasne. Z małym, niemym dopiskiem „Do not disturb” na foku, przekazywanym mrugnięciem oka. Jak zwykle wszystko zaplanowane – tym razem myśli mimowolnie docierały do Agaty – tak łatwo nie będzie. Wypłynęli sobie spokojnie, wiatr ni to za słaby ni za mocny. Kotwice wyrzucili gdzieś na środku jeziora. Ni to za blisko ni za daleko. Tak wszystko w sam raz. Na niekorzyść Piotra, jego partnerka życiowa, jak zwykł się o niej wyrażać w towarzystwie rodziny głęboko katolickiej, gdyż nie chciała ona (Agata) ślubu, mocno wzięła sobie do serca skomplikowanie mu planów. Przez chwile nawet opierała się jego kuszeniu, acz w końcu uległa. Pozwoliła całować szyje, dekolt. Powoli błądzić po jej opalonych plecach. Nieoczekiwanie jednak podniosła się w złym momencie. W parę sekund znalazła się w zimnej wodzie, która znacznie osłabiła jej zapał i rozpalenie. Zawsze robiła się gorąca od podniecenia. Nie to, że ciepła, po prostu jej krew wrzała w żyłach. Mimo wygrzebania się z powrotem na dek, trzęsła się niczym osika potęgowana przez lodowaty, wiosenny wiatr. Zdecydowanie nadszedł czas na powrót do domu…
*
Obudziłam się parę godzin później, kiedy moja druga połówka wkładała mnie nagą, niczym bezwładną, kruchą istotę, do wanny pełnej ciepłej wody. Byłam słaba, zdecydowanie wpadanie do zimnego jeziora nie sprawia, że człowiek od razu jest pobudzony i rozkoszuje się chwilą po wyciągnięciu go z wody. Zdecydowanie nie.
Musiałam znowu zasnąć. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam nic. Znajdowałam się w chłodniejszej już nieco wodzie, tej samej łazience. Słońce już dawno schowało się za horyzontem sprawiając, że w ciemnym pomieszczeniu światło żarówki wpadające zza lekko uchylonych drzwi tworzyło pomarańczową łunę na sąsiedniej ścianie. Dopiero po chwili dotarł do mnie fakt, co właściwie zbudziło mnie z tego cudownego, spokojnego snu. Albo dopiero wtedy, gdy właściciel ręki, która mnie wyrwała z rąk Morfeusza, skierował ją powoli pomiędzy moje piersi zanurzając z ciepłej wodzie… Jedyne co wyrwało mi się spomiędzy lekko rozchylonych ust to ciche „Piotruś”, acz ku mojemu zdziwieniu w tym momencie druga ręka żywego budzika umiejscowiła się na moich ustach i tylko subtelnym, kobiecym szeptem wypowiedziała jedno zdanie. „Chyba to jednak nie Piotruś, Agatko”…
*
Nie chciała dopuścić, aby Agata jej przerwała. Z resztą ona nawet nie miała na to siły, ani ochoty. Od dawna nic ją takiego nie spotkało. Z resztą nie było nawet takiej okazji, nie prowokowała ich. Odkąd była w stałym związku z Piotrem, kiedy to 5 lat temu przeprowadzili się do Warszawy, nie widziała sensu kontynuowania licealnych eksperymentów z kobietami, ale kiedy ręce Moniki powoli zsuwały się aby zgłębić tajniki obcowania z ciałem kobiety, na jej twarzy jawił się grymas tęsknoty za seksem z młodymi, napalonymi dziewczynami, ich niedoświadczonymi dłońmi i delikatnym językiem…
*
Powoli oddawałam się jej pieszczotom. Nie mogłam się powstrzymać. Może powinnam była. Ale tęskniłam za tym. Więc czego się tu wstydzić. Czułam, że nie robi tego pierwszy raz, ale też nie jest jeszcze przesiąknięta tymi typowymi „LES sztuczkami”, jak zwykłyśmy to nazywać w naszych kręgach. Powoli błądziła po moim ciele słuchając go i odpowiednio interpretując sygnały, które wysyłało. Jej wilgotne dłonie dotknęły mojej twarzy i przysunęły ją do siebie. Usta subtelnie musnęły moje, a język, o którym podświadomie marzyłam już między moimi udami, wsunął się pomiędzy wargi, delikatnie ocierając o mój, zapraszając do wspólnej zabawy. „Nic nie rób, proszę. Daj mi się tylko Tobą zająć” Te słowa, mimo że minął już prawie rok, rozbrzmiewały mi w głowie każdej nocy…
Wiedziała, że już nie będę się opierać. Jej obie ręce rozpoczęły wędrówkę po miejscach, w których ręce kobiety dawno już nie gościły. Jak cudownie było znowu poczuć gdy jej dłonie wędrując po wnętrzu mych rąk, zaplatają je za moją głową i nie pozwalając im się wyswobodzić, w końcu zaczynają dotykać moich piersi, w trakcie, kiedy jej usta składają tysiące palących pocałunków na mojej rozpalonej szyi, dekolcie, jej dłonie natomiast zaciskają na moim biuście. Jedyne co mogę słyszeć w tym momencie, to moje przyśpieszone tętno i taniec spragnionych oddechów. Kiedy jej palce powoli zaciskają się na moich sutkach, ciche mruknięcia rozkoszy wyrywają się spomiędzy mych rozchylonych, łapiących powietrze ust wraz z przerywanym „Zrób to wreszcie”. Widzę jej uśmiech, bezgłośnie informujący mnie, iż nie ja dzisiaj dyktuję warunki. Nadal jest ciemno. Mogę skupić się tylko na odgłosach i bodźcach, które odbiera moje ciało. Słyszę jej kroki, lekko oddalające się ode mnie. Moich uszu dochodzi odgłos zamka w spodniach. Powoli zdejmowanej odzieży. Nie mogę powiedzieć, że mnie to nie rusza… Mój oddech staje się szybszy kiedy ona staje przede mną nago. Jej ciało, jej twarz. Dawno jej nie widziałam. Po raz pierwszy tamtego wieczoru ukazała się moim oczom w całej okazałości. Nie chciałam nic mówić. Nie odczuwałam potrzeby. Poza tym i tak nie miałabym nic mądrego do powiedzenia. Czekałam. Na każdy jej ruch, pomiędzy którymi czas wydawał się płynąć wiecznie…
*
Agata, dziewczyna mojego brata. Nigdy nie patrzyłam na nią w ten sposób, aż do momentu, kiedy nieświadoma „zawartości”, jaką kryje nasza wanna, wtargnęłam do łazienki z impetem otwierając drzwi. Jej krągłe piersi widziane przez wodę podnosiły się i opadały w rytm miarowego oddechu. Moje zasady moralne nie były nigdy aż tak rygorystyczne jak mojego brata. Z tego co pamiętałam, wyszedł do kumpla, coś ważnego do załatwienia… Tak, jasne. Ale przynajmniej miałyśmy sporo czasu dla siebie. O czym ona jeszcze nie wiedziała. Teraz błagała o mój dotyk. Jak to okrutnie łechtało moje ego. Leży przede mną, cała mokra, czekając na mnie. Ale w końcu i moje opieranie się jest męką nie tylko dla niej. Wskakiwanie kobietom do wanny pełnej wody już dawno opanowałam. Znajdując się blisko jej twarzy czułam jej oddech na swojej szyi. Dłońmi błądziłam po jej ciele, ale patrząc na jej błagalny wzrok długo nie mogłam się powstrzymywać. Przywierając do niej całym ciałem, czując nabrzmiałe z podniecenia sutki na swojej skórze, zagłębiłam się dłonią w jej wnętrzu. Była gorąca, kiedy tylko moje palce przebiegły od jej wejścia po samą górę, jej ciało wygięło się w łuk ukazując mi, jak bardzo pragnie już poczuć mnie całą sobą. Na szczęście jednak zachowała słowa dla siebie, najwyraźniej obawiając się mojego kolejnego zniknięcia. Kiedy tylko dwa z moich palców zagłębiły się w jej rozpalonym wnętrzu, jej ręce oplotły moje ciało, a paznokcie wraz z moimi ruchami w niej, poczęły wbijać się coraz mocniej utwierdzając mnie w przekonaniu, iż to co robię sprawia jej przyjemność. Zastanawiałam się kiedyś, po co właściwie człowiekowi przeciwstawny kciuk. Nie, bynajmniej nie do łatwiejszego wspinania się po drzewach. Właśnie po to, do czego go teraz wykorzystuję. Postanowiłam, jako że mój brat zapewne dużo czasu nam już nie da, doprowadzić moją partnerkę do rozkoszy, której z Piotrem długo nie zazna. Subtelnie dotknęłam kciukiem jej łechtaczki oczekując na adekwatną reakcję, która nadeszła z minimalnym tylko opóźnieniem. Zintensyfikowałam swoje ruchy w jej wnętrzu, tym samym zataczając kręgi kciukiem. Coraz wolniej, potem mocniej i znowu troszkę lżej sprawiało, że jej ciche potencjalnie „odgłosy” przerodziły się w coraz głośniejsze krzyki rozkoszy. Całowałam w tym czasie jej cudownie pachnący kark. Schodziłam z pocałunkami niżej, ssąc jej sutki. Lekko przygryzając, nie przestając działać moją dłonią, stawiając ją na krawędzi między bólem a ogromną przyjemnością. Przerwałam działania moją dłonią. Przecież to tylko seks. Moje ego musi czerpać z niego maksimum. „Dlaczego przestałaś?” Podniosłam się trochę i popatrzyłam na jej twarz. „Proszę, nie rób tego, przecież… nawet nic nie powiedziałam!” Uniosłam brwi w lekkim powątpiewaniu „Moje ciało należy już całe do Ciebie” Kolejny grymas mej twarzy wyrażający pytanie „Czyżby?” „Dokończ to co zaczęłaś. Pragnę Cię. Bardziej niż Twojego brata. Bardziej niż kogokolwiek przed Tobą. Dam Ci wszystko czego pragniesz, tylko na Boga skończ to co zaczęłaś, błagam!” Te ostatnie słowa przelały czarę. Moje ego poczuło się usatysfakcjonowane i postanowiłam dać jej jednak to, czego z początku dać zamiaru nie miałam. Korzystając ze swojej przewagi fizycznej podniosłam ją i, jakkolwiek trywialnie by to nie brzmiało, posadziłam na brzegu wanny. Moje usta bezceremonialnie zagłębiły się w jej skarbie. Powoli wsunąwszy język poczułam jej interesujący smak. Subtelnie, acz zdecydowanie przeniosłam język do góry, rozpoczynając ssanie tym razem innej części jej ciała oraz wsuwanie w nią moich palców. Ciekawe doświadczenie. Pieprzyć dziewczynę własnego brata. Zaczęłam się nad tym zastanawiać dopiero zdając sobie sprawę, jak mnie to nakręciło. Z zadumy dopiero wyrwały mnie ręce mojej przyszłej szwagierki przyciskające moją głowę do swego łona. Tak, zdecydowanie Piotruś nie pobije mnie zbyt szybko. Tak więc usztywnionym językiem doprowadziłam ją do jednego, jak się później dowiedziałam, z najlepszych orgazmów w jej życiu. Pamiętam, że ten moment, kiedy pomiędzy wieloma wulgaryzmami, wykrzykiwała też, iż nigdy więcej nie pójdzie do łóżka z moim bratem, był jedynym, w którym naprawdę zaczęłam się obawiać, czy powinnam była to robić. Powoli opadła do wanny pełnej ciepłej jeszcze wody, patrząc na mnie spod przymkniętych warg i wymawiając ledwo słyszalne „dziękuję”, w momencie, kiedy usłyszałam klucz w zamku na dole.
– Piotruś, myślę, że Twoja dziewczyna jest już wystarczająco rozgrzana kąpielą, może przyjdziesz i dokończysz swoje weekendowe plany..?

Scroll to Top