Metamorfoza

Mam na imię Alina. Studiuję, mieszkam w na stancji z poznaną na studiach koleżanką. Cieszę się, że mamy mieszkanko na obrzeżach miasta. Można odpocząć wśród zieleni, nieopodal jest basen i park. Lubię pojeździć w zaciszu parkowych alejek na rolkach. Lubię zaszyć się na odosobnioną polankę wśród drzew i poopalać się czytając jakąś dobrą książkę. Jestem trochę nieśmiała, ale na co dzień nieźle to maskuję. Po prostu nie lubię się nikomu narzucać ze swoją obecnością, chociaż kiedy już z kimś rozmawiam, to nie boję się mówić. Cenię sobie moją niezależność, a może tak sobie tylko tłumaczę to, że z nikim się nie spotykam. Mam 175 cm wzrostu, długie do połowy pleców, proste kasztanowe włosy. Jestem dość szczupła, ale nie koścista, no i oczywiście wysportowana. Grywamy z przyjaciółmi raz w tygodniu w siatkówkę i raz w tygodniu chodzę na basen.

Moja koleżanka z grupy, z którą mieszkam, ma zupełnie inny styl. Ewa jest tym typem dziewczyn, która tylko się do mężczyzn uśmiechnie i oni spełniają jej pragnienia i padają do nóżek. Ma niezwykłe spojrzenie. Jej błękitne wielkie oczy sprawiają wrażenie, że właśnie się w coś/kogoś z uwagą wpatruje. Jest kilka centymetrów ode mnie niższa, ma nieco większy, ale kształtny biust. Mimo, że świetnie gra w siatkówkę, udaje jej się zachować długie i wypielęgnowane paznokcie. Maluje je na karmin. Ma istną burzę ciemno-blond włosów do ramion. Grzywę rozjaśnia do ukośnej linii, co dekoncentruje rozmówcę, gdyż przyciąga wzrok. Ewa jest zawsze równomiernie opalona i jej sylwetka jest równie nienaganna, co moja. Razem ze mną chodzi na basen i siatkówkę, więc wiem, że jest w świetnej formie.

Różnimy się znacząco, co do kontaktów z facetami. Ja wolę zabrać książkę i na rolkach oddalić się w zakamarki pobliskiego parku, podczas gdy ona prawie codziennie rusza na łowy do centrum. Żebym nie była źle zrozumianą, to powiem, że jej łowy polegają na oczarowaniu nowopoznanych mężczyzn. Bardzo rzadko sprowadza swoje zdobycze do naszego mieszkanka. Ona po prostu udowadnia sobie i chyba innym też, że jest w stanie omotać każdego faceta w kilkanaście minut. Zazwyczaj daje się zaprosić do jakiejś knajpki, lub na koncert. Potem już się nimi nie interesuje. Wzbudza tym rozpacz wielu chłopaków. To nie jakieś zwykłe pożądanie, oni po prostu są nią całą oczarowani. Ewa ma jakiś dar ich przyciągania i to ją bawi. Oczywiście ma swoje stałe sympatie. W ciągu tych trzech lat miała już czterech stałych chłopaków. Te łowy, to tylko takie dziwne, według mnie, hobby.
Mieszka nam się razem dobrze. Nie wtrącamy się jedna do drugiej. Trochę oczywiście się znamy, ale nie narzucamy się sobie nawzajem. Rozmawiamy na koleżeńskiej stopie, bo bez tego niemożliwe byłoby wspólne mieszkanie i tyle.

Zdarzyło się, że nasza wspólna koleżanka ze studiów miała nam odesłać pożyczone od nas książki. Kurier zapukał do drzwi. Ewy nie było. Na paczce nie było adresata, a tylko adres, ale nie zwróciłam na to wtedy uwagi. Napisane było, że paczkę wysłała jakaś Anita B***, czy jakoś tak. Domyśliłam się, że to od naszej koleżanki. Nie znałam jej nazwiska, bo to bardziej Ewy znajoma, niż moja. Dorwałam się do paczki, gdyż czekałam już na te książki. Odkrycie, że się pomyliłam przypłaciłam ogromnym szokiem. Nie było w środku książek. Paczka była do Ewy, o czym dowiedziałam się później. Anita B***, to firma zajmująca się rozmaitych akcesoriów erotycznych. Najbardziej jednak zaszokowała mnie wiadomość, że paczka faktycznie przyszła na dobry adres. Na adres mój i Ewy. W środku były skórzane opaski na ręce i nogi, łańcuszek do połączenia ich z obrożą, sama obroża, specjalny skórzany hełm z zakrytymi oczami i knebel. Gdy pokazałam zawartość paczki Ewie, ta nawet się nie zmieszała. Zabrała ją do pokoju i wrzuciła do kuferka, którego nigdy wcześniej przy mnie nie otwierała. W środku kuferka znajdowały się inne akcesoria o podobnej tematyce. Czekałam na wyjaśnienia, bo w końcu trzeba wiedzieć z kim się mieszka od dwóch lat. To przekraczało granice tolerancji i dawało prawo złamania niepisanej zasady o nie wtrącaniu się.

Ewa poklepała łóżko koło siebie na znak, że mam usiąść koło niej. Rozpoczęła swoją wypowiedź i w trakcie, gdy mówiła, delikatny uśmiech zakradł się na jej usta.
– Widzisz, są dwie rzeczy. Jedną jest przyjemność fizyczna. Można przyjemność dawać i ją odbierać. Czasami dawanie bardziej nas uszczęśliwia od brania. Seks jest jedną z najbardziej pierwotnych potrzeb człowieka. Niezależnie od kultur i ram cywilizacyjnych, przyjemność cielesna jest obecna. Bez tego nie byłoby ludzi w ogóle. Wiem, że z nikim się nie spotykasz, że nie zaspokajasz tej części swoich potrzeb, ale to już twoja sprawa. Ale wiąże się to z drugą rzeczą o której ci chciałam powiedzieć. O potrzebach naszego umysłu.

Są one różne. Odkryłam, że większość ludzi nie ma odwagi do poszukiwania wewnątrz siebie sposobu zaspokojenia swoich prawdziwych potrzeb. To potrzeba przeświadczenia o tym, że robimy coś właściwego, kiedy to robimy, że robimy to co mamy robić i robimy to dobrze. Niezależnie od aspektu, jakiego nasze działanie dotyczy. Druga potrzeba, to potrzeba bezpieczeństwa. A trzecia potrzeba umysłowa dotyczy chęci zaspokojenia potrzeb cielesnych, to znaczy: jedzenia, picia, spania i przyjemności. I tu koło się zamyka. Ludzie nie chcą poszukiwać. Boją się. Wiem to i widzę to teraz…

W miarę jak mówiła, na moich policzkach zagościł rumieniec. Wkrótce uczucie palenia rozlało się na całą twarz, ramiona, ręce, uda… Wiedziałam, że zarzuca na mnie jakiś dziwmy czar. Może to rytm wypowiadanych przez nią słów, albo jakaś nutka w głosie. W zasadzie jej słowa nie miały sensu, ale dla mnie układały się wtedy w logiczną całość. Poczułam, jak rumieniec wstydu przemienia się powolutku w pożogę podniecenia. Nie mogłam przerwać jej wypowiedzi. Wkrótce odkryłam, że nie chcę. W jakiś sposób wiedziałam, że w ten sposób bajeruje poznanych facetów, a teraz próbuje tego ze mną. I wiedziałam, że jej się udaje.

Nie byłam dziewicą i nie byłam w sprawach seksu naiwna. Może nie miałam dotąd dobrych partnerów, ale po prostu nie myślałam o seksie od kilkunastu miesięcy. Poświęcałam się nauce. To klucz do dobrej pracy i bezpieczeństwa finansowego. Resztę czasu czytałam, lub uprawiałam sporty. Po prostu nie interesowały mnie te tematy. Teraz to wszystko odpływało. Opanowywała mnie wiara w słuszność słów Ewy. Zapomniałam nawet, po co ona mi to mówi. Wszystko było takie dalekie i nieważne…

– Widzisz, mówiłam ci o dawaniu i czerpaniu przyjemności. Wieżę, że dasz się namówić na mały zakład. Jeżeli nie dam ci przyjemności, to dzisiaj jeszcze się wyprowadzę, ale jeśli cokolwiek poczujesz, o posłuchasz wszystkiego, co ci jeszcze powiem. Zgoda?
Wobec braku jakiejkolwiek reakcji z mojej strony, Ewa uznała to jako zgodę. Nachyliła się i nasze usta się zetknęły. To było jakby podrażnienie delikatnym prądem, który wszedł przez usta, dotarł do czubka głowy, przeszedł po plecach i piersiach, by dopłynąć do czubków palców rąk i nóg. Zadrżałam, a ona to poczuła, zanim nasze usta się rozdzieliły. Zauważyłam, że mam zamknięte oczy i nadal drżę.

– O, moja droga! Ty aż płoniesz! No tak, przecież o tym ci mówiłam. Teraz ty pocałuj mnie. Wtedy zakończymy ostatecznie nasz mały eksperyment. No, dalej… –zniżyła głos do szeptu
Tego nie mogłam zrobić. Przecież ona jest dziewczyną. Przecież jest moją współlokatorką, którą znam. Przecież nigdy nawet nie prowokowała mnie, a ja nie pomyślałam o czymś takim. Przecież… Nie mogłam, dlatego… zrobiłam to. Ku mojemu zdziwieniu, nie rozumiejąc, co się dzieje, nachyliłam się do źródła jej ciepłego oddechu, który owiewał mi szyję. Zlałam się z jej ustami najdelikatniej jak umiałam, a jednak śmiało. Mój język sam wyruszył na podbój, by napotkać czekający, przyczajony za również uchylonymi ustami, języczek Ewy.

To trwało nadal. To… To było cudowne. Całowałyśmy się chyba pół godziny. Z przerwami na zaczerpnięcie oddechu, na znalezienie innego miejsca do obcałowania, na połknięcie łez. Płakałam, nie wiedząc dlaczego, a może właśnie dlatego, że w głębi duszy byłam świadoma tego wszystkiego. Tej bzdurnej gadki. Tej całej eksplozji namiętności wywołanej niewiadomo czym. Przede wszystkim jednak wiedziałam już do czego mnie to prowadzi. Do uzależnienia. A ona, czy ona się tylko mną bawi? Pocałunki składane na całej twarzy, uszach, zagięciu szyi. Nasze ręce wczepione we włosy tej drugiej. Nasze urywane, płytkie oddechy. Ważne było tylko, żeby to trwało. Opamiętałam się dopiero po pól godzinie. Dyszałyśmy ze zmęczenia. Miałyśmy obie porozpinane bluzki i leżałyśmy na łóżku Ewy.

– Widzisz – chyba wszystkie dzisiejsze wypowiedzi Ewa zaczynała od tego słowa – znów miałam rację. Ale to tylko część prawdy. Okąpiemy się i dokończymy naszą rozmowę w tym łóżku – powiedziała, głaszcząc satynową pościel swojego łóżka.
– Ale… – zaczęłam niepewnie, gdyż były to pierwsze słowo, jakie do niej tego popołudnia skierowałam.
– Nie ma żadnego ale – powiedziała – Wiesz, że mam rację i chcesz usłyszeć resztę. Przede wszystkim jednak chcesz, żebym się z tobą kochała. Tutaj i teraz. I zawsze. Mam rację?

Rumieniec, nie tracąc na intensywności, ponownie stał się rumieńcem wstydu. Wstałam i poszłam do łazienki. Szybciutko i dokładnie umyłam się. Po krótkim namyśle, zdecydowałam się odżałować trochę czasu na kilka kosmetyków. Następnie owinęłam się moim satynowym czerwonym szlafrokiem i wyszłam z łazienki. Pomyślałam, że dzisiaj wszystko jest satynowe, nawet myśli, bo nie mogę ich utrzymać.

Kilka dosłownie minut i Ewa wyszła z łazienki. Ubrana była w czarną tiulową koszulkę na ramiączkach i nic poza tym. Podeszła do mnie pachnąc jakimiś dziwnymi pachnidłami. Ja leżałam na plecach, czekając, aż do mnie podejdzie. Podeszła. Nie, podpłynęła. Nie mogłam się na nią napatrzeć. Tyle razy ją widziałam nago pod natryskiem na basenie, ale nigdy nie odczuwałam tego co teraz. Czy to przedtem byłam uśpiona, czy śnię teraz?
Ewa rozwiązała paseczek mojego szlafroczka i rozsunęła jego poły. Przejechała po moim ciele dłońmi, począwszy od kolan, a na piersiach skończywszy. Odpłynęłam znowu. Uklękła nade mną okrakiem na wysokości mojej szyi. Wiedziałam, czego ode mnie oczekuje. Wpiłam się łapczywie ustami w jej wygolony wzgórek łonowy. Jej soki były dla mnie niczym woda dla idącej przez pustynię karawany. Drżałam, gdy ona miętosiła moje piersi. I pękłam niczym dzban, gdy złapała za włoski mojej cipki i wbiła do niej bezceremonialnie i brutalnie swój paluszek. Ponownie odzyskałam świadomość, gdy ona już ochłonęła i przeszukiwała czeluście swego tajemniczego kuferka. Coś znalazła, ale nie dostrzegłam, co.

– Tak, to tyle radosnych eksperymentów. Od teraz będziesz robić wszystko, co ci powiem. Jeśli nie, na zawsze pozbawisz się szczęścia. Zrozumiałaś?
– Tak, Ewciu.
– Nie Ewciu, tylko Pani, lub Pani Ewo. Pytam ponownie, czy zrozumiałaś?

Moje oczy rozszerzyły się, niczym pięciozłotówki. To oto jej chodziło. Jakże czułam się oszukana. Do czasu, aż jej palce ujęły moją łechtaczkę. Targnął mną huragan doznań. Po paru chwilach doszedł do nich ból, gdyż palce coraz mocniej zaciskały się na moim „guziczku”. Zaraz pojęłam dlaczego.
– Tak Pani…. – jej palce ponownie przynosiły tylko przyjemność.
– To dobrze, suniu. Teraz słuchaj. Nie po darmo strzępiłam sobie język, tylko po to, żebyś zrozumiała. Ja jestem osobą, która da ci PEŁNIĘ szczęścia przez następne dwa lata. Żądam całkowitego oddania i posłuszeństwa. Wiara w moją nieomylność da ci odwagę i poczucie bezpieczeństwa. Kluczem do pełni szczęścia jest twoje przekonanie, że tylko ja jestem ci go w stanie dostarczyć. Rozumiesz?
Jej palce wsunęły się znów do mojego wnętrza, co mnie przybliżyło do kolejnej kulminacji. Teraz bałam się tylko jednej rzeczy. Tego, że ona może przestać. Okrężne ruchy jej paluszków w końcu wywołały to niesamowite trzęsienie ziemi w całym moim ciele. Poczułam się jak pacynka, a jedynym animatorem na świecie mogła być tylko ona. Moja Pani. Teraz wiedziałam już, że sama dobrowolnie oddam się w czyjeś władanie i że będzie to kobieta. Już nigdy nie będę w niej widzieć koleżanki ze studiów, ani współlokatorki, tylko Panią mego ciała i umysłu.

Pani łaskawie pozwoliła mi ochłonąć raz jeszcze. Spojrzałam w jej twarz. Na coś czekała. Oczywiście. Nie wiem czemu, ale uśmiechnęłam się odpowiadając.
– Tak, Pani. Rozumiem.
– To dobrze, że się uśmiechasz. W końcu zależy mi na twoim szczęściu – tym razem to ona się uśmiechnęła, ja zaś uklękłam przed nią i czekałam – Teraz posłuchaj: będziesz się stosowała do moich zasad.

– Pierwsza z nich: BO JA TAK CHCĘ. Po drugie, nie będziesz wcale nosić bielizny, a co do doboru twojej garderoby, zdasz się na mnie. Po trzecie, w domu będziesz zawsze chodzić nago. Nie otwieraj nikomu bez mojej zgody, to nikt niepowołany cię nie zobaczy. Po czwarte, ogolimy ci cipkę i będziemy to robić regularnie. Po piąte, zawsze będziesz nosić ten symbol przynależności do mnie. – to mówiąc zza pleców wyjęła skórzaną obrożę nabijaną ćwiekami
Obroża była czarna i mogła uchodzić za część garderoby w stylu punk. Zapinana była kłódeczką. Przyjęłam ją pokornie pochylając głowę i ułatwiając zarazem jej założenie. Uświadomiłam sobie, że tego pragnęłam od dawna. Należałam do kobiety, która potrafiła mnie przekonać, że tego chcę. Spoglądałam na kształtne paluszki jej stóp. Złożyłam na każdym pocałunek. Pani tego oczekiwała, gdyż po wszystkim podjęła dalszą wyliczankę.

– Cały plan dnia masz uzgadniać ze mną. Dalej będziemy chodzić na zajęcia, na basen, czy na siatkówkę. Co do reszty, to zdaj się na mnie. Na basen nie możesz iść w tej obroży, więc będę ci ją zamieniała na taką łańcuszkową. Teraz chodź, czas depilacji twojej cipki nadszedł.

Pani dopięła smycz do mojej obróżki i poprowadziła mnie do łazienki. Na podłodze leżał ręcznik, a przy nim była maszynka do strzyżenia, wosk do depilacji i elektryczny depilator oraz kosmetyki. Musiała wszystko przygotować zanim z niej wyszła. Podała mi coś do wypicia. Wypiłam, a ona mi wyjaśniła, że to złagodzi ból. Najpierw przystrzygła moje włoski maszynką, potem nałożyła wosk. Trzy szybkie pociągnięcia. Do depilacji nóg już przywykłam, ale to bolało okropnie. Po wszystkim pozostałości poprawiła elektrycznym depilatorkiem. Przyłożyła kompres, żeby jeszcze złagodzić ból, a następnie natłuściła mi łono jakimś tłustym wonnym smarowidłem. Pomogło. Wytarła mnie ręcznikiem i za smycz poprowadziła z powrotem do kuferka. Byłam wykończona, ale wiedziałam, że Pani trzeba ufać. Zbliżał się wieczór. Wiedziałam, że czeka mnie nagroda.
– Nasmarujesz mnie tym dokładnie, a potem ja ciebie. To twój ostatni dzień na równych prawach. Wykorzystaj go. – powiedziała, po czym odpięła mi smycz od obroży i powiesiła nad moim łóżkiem.

Podała mi jakiś olejek i zdjęła swoją tiulową koszulkę nocną. Zanim się położyła, nachyliła się i pocałowała mnie delikatnie. Poczułam się wniebowzięta. Nalałam olejku na dłonie i zaczęłam rozprowadzać go i wcierać w plecy Ewuni. Starałam się jak najlepiej wymasować jej plecki, potem zgrabną pupcię, a na końcu nóżki. W trakcie masażu obsypywałam ją pocałunkami. Gdy rozmasowałam jej stopy i obcałowałem nawet ich spody, obróciła się na plecy i skinęła głową. Powtórzyłam cały rytuał, wodząc po świeżo nasmarowanych ramionkach, brzuszku i nóżkach. Na samym końcu powróciłam do pominiętych, cudnych, kształtnych piersi. Powolnymi ruchami warg pieściłam jej czerwone sterczące sutki. Tak bardzo mi się to podobało, że aż ciekło mi po nogach. Na deserek zostawiłam sobie jej dopiero co poznaną cipkę. Starałam się. Pieściłam ją tak, jak chciałabym sama być pieszczona. Dwa razy jej uda zaciskały się na mojej głowie. Czekałam cierpliwie aż spazmy miną i podejmowałam swoje dzieło od nowa. Za trzecim razem chwyciła mnie gwałtownie za włosy i docisnęła do siebie z wielką siłą.

– A ja przez te trzy lata szukałam, a miałam cię pod ręką.
– Tak, Pani – odpowiedziałam z zadowoleniem
– Powiedziałam ci, Alina, że zaczniesz od jutra, ale tobie to najwyraźniej odpowiada. Szybko cię wszystkiego nauczę. Kładź się na brzuchu, dostaniesz dziś swoją nagrodę.
Położyłam się. Dłonie Ewy muskały mnie w sposób, w jaki wytrawny muzyk pieści struny swego instrumentu. Po pół godziny kazała mi się przewrócić na plecy i ponownie jak ja przedtem zakończyła masaż na piersiach i muszelce. Trochę czytałam o Buddyzmie. Jestem pewna, że to czego wtedy doznałam, to było Oświecenie. Po dwóch orgazmach. Ewa dała mi odetchnąć. Obejrzała dokładnie moje sutki i cipkę.

– Mam pomysł. Jutro są tylko dwa wykłady. Pójdziemy na nie, bo nie chcę, żeby twoja tresura, suniu, odbiła się na wynikach w nauce. Ale potem pójdziemy do salonu tatuażu. Zrobimy ci mały piercing i tatuaż. Teraz już śpij, bo za oknem zaczyna szarzeć.
Pocałowała mnie czule w usta. Moja kochanka. Po raz ostatni, bo od jutra będzie moją Panią. Jestem ciekawa, co jeszcze mieści kuferek i jaki jest plan tresury. Wierzę, że będę szczęśliwa u jej stóp.

Rano nadeszło szybko. Budzik dostał kapciem, ale nie usłuchał. Po porannym prysznicu założyłam świeże majteczki i staniczek. Potem spojrzałam w lustro. Obroża i kłódeczka na niej przywołały mnie do porządku. Zdjęłam szybciutko bieliznę i wyrzuciłam do kosza. Teraz nie będzie mi do niczego potrzebna. Pogładziłam nagie podbrzusze. Jeszcze trochę szczypało, ale mimo to uśmiechnęłam się. W pokoju wisiała przygotowana luźna sukienka na ramiączkach do połowy uda. Przygryzłam wargę. Kiedy usiądę, może być co nieco widać. Spojrzałam w lustro w szafie. Na kłódeczce wygrawerowany śliczny monogram: litera „E” w koronie. Pani wyszła z łazienki. Wrzuciłam na siebie sukienkę, poprawiłam włosy, złapałam torbę i pobiegłam do przedpokoju. Pani już czekała ze smyczą w ręku.

Zadrżałam przerażona.
– Głupiutka suka – powiedziała i wrzuciła mi ją do torby – ufaj mi.
– Tak, Pani. – przyciągnęłam jej dłoń do policzka
Wyszłyśmy na autobus. Dzień dopiero się zaczynał, a ja otrzymałam obietnicę niespodzianek. Mojej Pani można wierzyć. W końcu zaskoczyła mnie nie raz i to po trzech latach znajomości, w tym dwóch pod wspólnym dachem.

Scroll to Top