Metamorfoza Etap trzeci.

Obudziłam się pierwsza. Otulona jedynie kocykiem podniosłam się z materaca leżącego przy łóżku Ewy. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. O kurczę! To że dzisiaj zajęcia zaczynają się później, nie oznacza wcale, że można się na nie spóźniać do woli. Poczłapałam do kuchni, gdzie nastawiłam ekspres do kawy i wyjęłam jajka na jajecznicę. Zła na siebie, że nie wyjęłam wieczorem masła z lodówki, rozmyślałam o Ewie i o tym, co między nami zaszło w ciągu dwóch ostatnich dni. Było to więcej niż przyjemne. Mogłam w takim stanie pozostać. Zastanawiałam się tylko jak na nasze nowe układy wpłynie wczorajsza noc. Ewa może czuć się zagrożona, bo przecież to ona w sposób doskonały manipuluje mężczyznami i jak się okazuje nie tylko. Starałam się oddać jej jak najwięcej przyjemności, ale zadziwiłam sama siebie. Ewa straciła kontrolę nad sobą. Zdawało się, że jest całkowicie oderwana od rzeczywistości. Zresztą wyglądało to nierzeczywiście, jak jakaś magia. Byłam niepewna, jak to wpłynie na nią i jej nastawienie do mnie. W międzyczasie skończyłam układać śniadanie na tacy. W drzwiach kuchni owionął mnie ostatni chłodny powiew poranka. Po skórze przemknął dreszcz. W końcu całe moje ubranie stanowiła tylko obroża i przypięta do niej smycz.
Ewa już nie spała. Oparta plecami o ścianę kurczowo ściskała kołderkę wodząc niewidzącym spojrzeniem. Postawiłam przed nią tacę z parującą jajecznicą na talerzu i kubkiem wonnej kawy. Swój talerz wzięłam w ręce i usiadłam na swoim posłaniu przy łóżku współlokatorki. Jadłyśmy w milczeniu. Obserwowałam Ewę. Nie mogła się pozbierać, czy to przez niedospanie, czy przez wydarzenia wczorajsze. Popijając kawę skierowała swój wzrok na okno. Z miejsca gdzie siedziała, widać było tylko błękit nieba, dlatego bezchmurne niebo w połączeniu z wonią ciepłej kawy musiało ją ukoić. Wyprostowała plecy, ściągnęła brwi.
– Nie doceniałam twoich talentów. Sprawiłaś mi wiele przyjemności, ale i kłopotu. Naruszyłaś podstawową zasadę: JA decyduję o wszystkim. Musisz mieć bezgraniczne zaufanie w moją nieomylność w kwestii twojego szczęścia. Muszę ukarać cię za zuchwałość. Dla twojego dobra. Co do twoich talentów, to postaram się je należycie docenić i wykorzystać. A ja miałam cię za zimną rybę… Pozmywaj po śniadaniu i zanieś swój materac do swego pokoju. Ja idę się wykąpać.
Znów była Panią. Ruszyłam z naczyniami do kuchni. Szybko poradziłam sobie z nimi. Taszcząc materac z powrotem na swoje łóżko zauważyłam przygotowane przez moją Właścicielkę ubranie na dziś. Właścicielkę? Tego słowa jeszcze nie użyłam nawet w myślach. Bardzo szybko weszło mi w krew nazywanie Jej Panią, ale to coś nowego. Spodobałoby się Jej. Lista ubrań była krótka: biała sukienka, którą kupiłyśmy wczoraj i klapki. Sukienka bez ramiączek, a zawiązywana tylko na tasiemkę powyżej biustu. Bielizny nie było, zgodnie z zasadą wprowadzoną przez Panią. Gdyby tak ta tasiemka rozwiązała się… Głupio byłoby zostać całkiem bez ubrania z sukienką wokół kostek. Podbrzusze rozgrzało mi się ponownie i rozlało ciepło na całe ciało. Pani wyszła w tym czasie z łazienki. Prysznic i ostrożna zmiana opatrunków w miejscu nowozałożonych kolczyków i tatuażu. Goiło się na mnie, jak na psie. Na psie? Oj suniu, twoje skojarzenia niepokojąco się ostatnio zawężają. Kosmetyki i gotowe.
Poszłam się ubrać. Sukienka zmieniła się podczas mojej kąpieli w jednym szczególe: bawełniana tasiemka została zastąpiona satynową wstążeczką. Wiedziałam, że to moja kara. Satynowana wstążka mogła z łatwością sama się rozwiązać w każdym momencie. Dolało to żaru do mojego stygnącego wewnętrznego pieca. Będę musiała co chwila sprawdzać, czy węzeł się nie luzuje. Jak to zrobić nie zwracając na siebie ludzi dookoła? Będzie to wymagało trochę ostrożności. Świadomość ciągłego zagrożenia publicznego roznegliżowania nie dawała mi się skupić. Na opatrunku przykrywającym tatuaż na bicepsie, przewiązałam żółtą bandamkę. Pani skwitowała moje pojawienie się przy drzwiach uśmieszkiem z gatunku tych złośliwych. Wyjęła kluczyk i odpięła mi obrożę, a następnie odwiesiła na swoje nowe miejsce przy drzwiach. Smycz zabrała ze sobą, aby mi przypominała o naszych nowych stosunkach wzajemnych.
Na uczelni czuło się atmosferę nadchodzącej sesji. Na ćwiczeniach siadłyśmy w ostatniej ławce. Pani nie dawała mi się w żaden sposób skoncentrować, gładząc mnie ukradkiem po plecach. Miękłam jak grzanka w zupie i w tym samym tempie nabierałam wilgoci. Kiedy pod ławką Pani podciągnęła brzeg mojej jedynej garderoby i położyła swą dłoń na moim udzie, zamknęłam wreszcie moje maślane oczy.
– Pani Alino, Ja wiem, że studenci lubią się bawić i nic mi do tego, ale na moje ćwiczenia nie przychodzimy się wyspać. – głos pani doktor wyrwał mnie z błogostanu. Jednak Pani nie zabrała ręki z mojego uda. Posunęła się jeszcze wyżej: do mojego nagiego łona. Trudna próba. Wytrzymałam ją, ale z rumieńcem na twarzy.
-Przepraaaszam, pani doktor. – Przeciągnęłam słowo przepraszam ale tylko odrobinę. Spowodowane było to wtargnięciem sprytnego paluszka siedzącej obok mnie Pani do mego wnętrza. Przygryzłam wargę. Zdałam sobie sprawę, że od trzech dni robię to coraz częściej. Pochyliłam się nad otwartym segregatorem, udając, że robię notatki. Dalej już nic nie pamiętam. Spróbujcie sobie przypomnieć mijane podczas rozmowy przez komórkę znaki drogowe. Ze mną było podobnie. Zduszony jęk wyrwał mi się podczas orgazmu.
– Pani Alina zgłasza się na ochotnika? Zapraszamy. Proszę kontynuować rozwiązywanie tego przykładu, a kolega niech już siada.
Wyrwana z innego świata podeszłam do tablicy. Stanęłam przy katedrze i wzięłam do ręki kawałek kredy. Stałam bezmyślnie patrząc na panią doktor. Na tablicy białe robaczki układały się w niezrozumiałe sploty jakichś nowych dla mnie wzorów.
– No dalej, tak jak przed chwilą tłumaczyłam.
Stałam tak bez ruchu przez najbliższe kilkanaście sekund. Pani doktor zmarszczyła nagle brwi i gwałtownie wciągnęła powietrze. Jej nozdrza zafalowały i bezwiednie oblizała wargi. Od razu się domyśliłam. Silna woń moich świeżych soczków przebiła się przez mgiełkę perfum. Widziałam, że ona ten zapach rozpoznała. Niewygodną sytuację przerwał starosta grupy oznajmiając, że musi wyjść z zajęć. Spieszy się na autobus, a już jest pięć minut po czasie.
– Nie zauważyłam, że jest już tak późno. Jesteście państwo wolni.- rzekła nie odrywając ode mnie wzroku. Ja ruszyłam po swoje rzeczy i wmieszałam się w tłumek wychodzących. Zamykając drzwi sali widziałam jeszcze, jak drżąca ręka psorki wędruje pod katedrę. Biedaczka, chyba się podnieciła i musi sobie ulżyć.
Na wykłady moja Pani już nie poszła. Powiedziała, że musi kupić nowy mebelek. Pomachała mi zwiniętą smyczą na pożegnanie i wyszła. Ja przesiedziałam następne dwa wykłady w stresie. Węzełek wstążki na dekolcie kilkakrotnie się luzował i musiałam ją co rusz wiązać na nowo. Profesor, jako człowiek, co już niejedno w życiu widział, musiał zauważyć, że co chwila morduję się ze wstążeczką. Uniósł tylko kącik ust w bladym cieniu uśmiechu. Pewnie, że jemu było do śmiechu, ale mnie zaczynało to drażnić. Zaczęłam przejawiać objawy paranoi. Myślałam, że oczy wszystkich są we mnie wpatrzone. Powinnam przywyknąć. Spróbuję…
Wracając z uczelni odwiedziłam stołówkę. Przysiedli się do mnie dwaj koledzy z grupy. Spoglądali co chwila w moją stronę. W końcu jeden wydusił.
– Alinka, ostatnio jesteś jakaś inna. Promieniujesz czymś. Rozsiewasz jakiś fluid, czy co. Normalnie koledzy z grupy nie mogą się na ciebie napatrzeć. Jakaś zmiana w sposobie ubierania się, makijażu, fryzurze, czy co? Nie wiem, wiesz, że faceci takich rzeczy nie zauważają. Powiem ci tylko, że pobudzasz ślinianki (i nie tylko) wszystkich facetów w grupie. Ty nie masz chłopaka, co? A jakbym cię zaprosił dzisiaj na…
Przerwałam jego nieporadne wysiłki kończąc obiad i wstając. Życzyłam im smacznego informując, że to pewnie mielony z ryżem pobudził ich ślinianki. Niestety zdałam sobie sprawę, że mógł mieć rację. To obudzony seksapil i szczęście promieniowały ze mnie. Zmiana sposobu ubioru też mogła zwracać uwagę. Ja naprawdę się zmieniam. Poczułam, że brak mi mojej obroży. Czas do domu. Pani na pewno ukoi moje rozterki, w końcu jest taka mądra i doświadczona w tej dziedzinie.
W domu pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam było założenie obroży. Pomna wczorajszej reprymendy poszłam zaraz zdjąć ubranie. Poszłam do pokoju Pani. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam, że nowy mebel, o którym mówiła, jest wiklinowym posłaniem dla psa. Ale chyba wielkości bernardyna. Wróć, mojej wielkości. Niewiele brakowało, a mogłabym leżąc w nim wyprostować nogi. Pani uśmiechnęła się widząc moje zainteresowanie legowiskiem. Podeszła do mnie i przypięła mi do obroży smycz. Pociągając za nią sprowadziła mnie na czworaka. Domyślam się, że będzie to teraz moja najczęstsza postawa.
– To jest prawdziwe posłanie suni. Teraz zajmiemy się twoją tresurą. Musimy też udokumentować twoje postępy. Zobaczysz jak to wszystko rajcuje.
Pani wyjęła aparat i zrobiła kilka fotek. Następnie z kuferka wyciągnęła kajdany. Zapięła mi je na kostkach. Trzymając mnie za kark, przygniotła głowę do dywanu, a ręce spięła razem z kostkami. Żeby się nie przewrócić musiałam szerzej rozstawić kolana. Przypuszczam, że o to właśnie chodziło. Kolejnych parę pstryknięć. Zaczęłam się niepokoić ich ilością. Przyszło mi na myśl, że nie tylko my dwie będziemy je oglądać. Pani znów bezbłędnie odczytała mój niepokój i rozwiała moje wątpliwości. Niestety na niekorzyść.
– Bartkowi poślę te zdjęcia, jako część zapłaty. Ma już sporą kolekcję. Musisz kiedyś zobaczyć. Trzeba jakoś zdobywać gotówkę będąc na studiach i mając zachcianki. Nie przejmuj się, te zdjęcia nie pójdą do netu. Edycie też coś obiecałam, ale to później.
Następną rzeczą, jakiej doświadczyłam, to nacieranie jakimś tłustym olejkiem. Plecy, pośladki, rowek i szparka Zostały naoliwione przez Panią. Kontynuowała oliwienie brzucha, nóg i rąk. Wyjaśniła, że lepsze zdjęcia wychodzą po oliwce. No i lepiej przyjmę to, co mnie czeka. Z policzkiem wtulonym w dywan i w pozycji, powiedziałabym „otwartej”, oczekiwałam, co miała na myśli. Wkrótce okazało się, że Pani rozebrała się do kostiumu kąpielowego i przypięła sobie uprząż ze sztucznym członkiem. Posmarowała moją szparkę i fallusa żelem i ustawiła aparat na małym statywie. Miał robić zdjęcie co 20 sekund. Nie śmiałam zaprotestować, bo wiedziałam, że przy protestach czeka mnie knebel. Dodatkowo, gdybym wzywała pomocy, to boję się, że mogła by nadejść i mnie zastać w tym stanie. Pani uklękła za mną, położyła mi dłonie na biodrach i rozpoczęła się „jazda”. Bardzo szybko zaczęłam jęczeć. Chodziłam przecież od trzech dni bez ustanku puszczając soki i nie wysychając. Nie potrzeba mi było gry wstępnej. Zresztą, bo Pani wie, czego mi potrzeba lepiej ode mnie. Klapanie uda o udo, brzucha o pośladki. Jakie to było rozkoszne. Dryfowałam, unoszona wolą Pani. A ona nagradzała mnie za moje jęki uznania nowymi pieszczotami. Gładziła moje plecy, uda, piersi. W końcu wymierzyła mi kilka klapsów w pośladki. Myślałam, że jestem w siódmym niebie. Ale Pani pokazała mi, że to dopiero trzecie niebo. Do siódmego jeszcze mi daleko. Przyniosła poduszkę i położyła mi ją pod piersi. Aby to uczynić musiała podnieść mnie za obrożę. Przez pół minuty krztusiłam się, ale potem doceniłam dogodność poduszki. Dzięki niej nie leżałam policzkiem na dywanie i mogłam spoglądać w przód. Pani kontynuowała ujeżdżanie mojej myszki. Nie wiedziałam, że można aż tak wyczerpać się seksem. Ociekałam potem, który spływał po naoliwionym ciele. Aparat pstrykał od czasu do czasu. Pani kilkakrotnie zmieniła jego lokalizację. Dla mnie było to nieważne. Byle jeszcze i jeszcze. Bawiłyśmy się tak z półtora godziny. Potem Pani miała nowe pomysły.
Usiadła przed moją twarzą. Podsunęła się w moim kierunku, przystawiając penisa ociekającego moimi sokami do moich ust. Nigdy nie miałam czegoś takiego w ustach. Prawdziwego zresztą też nie. Otwarłam usta i podniosłam głowę, na ile pozwalała mi pozycja. Pani podsunęła się pod moją brodę. Chwyciła mnie oboma dłoniami za włosy i powoli nabijała na swoje narzędzie. Nabijała, to znów podnosiła, ale za każdym sztosem miałam go głębiej w ustach. Zaczęłam łapać rytm i dopasowałam cykl oddechów, żeby się nie udusić. Nagle ruchu przybrały na zamaszystości i w końcu poczułam sztucznego penisa Pani docierającego daleko za migdałki. Został tam przez sekundę, potem się wycofała, ale powróciła całą jego długością do mojego przełyku. Pani panowała nade mną całkowicie, gdyż moja pozycja dociskała głowę do podłogi i dodatkowo jej dłonie wciąż kierowały nią, ciągnąc moje włosy ku jej łonu.
– No ślicznie robisz lodzika. Facet by był wniebowzięty. Trudna lekcja, a ty to tak za jednym razem. Przyznam ci się, że ja się na początku strasznie dławiłam, zanim odkryłam odpowiednie ułożenie szyi. Brawo. Jest jeszcze troczę czasu, to może spróbujemy czegoś jeszcze.
Po paru minutach rozpychania mojego gardełka, Pani znowu uklękła za mną. Z trudem łapałam oddech, po niedawnych ekscesach. To jednak nie był koniec zabawy. Pani przesunęła po mojej szparce palcami i zgarnęła trochę śluzu. Rozsmarowała go dokładnie po mojej tylnej dziurce i naparła swym narzędziem. Wiem, że seks analny na początku jest mało przyjemny, a rozkosz przychodzi w trakcie, ale byłam tak podniecona, że wessałam penisa Pani do końca po trzech pchnięciach. Jęczałam nieustannie. Kolejny raz dzisiejszego popołudnia przeżyłam orgazm. Pot zalewał mi oczy. Pani wycofała swojego „naganiacza” i w rozwarty jeszcze odbyt wpakowała coś innego.
– Obiecałam wczoraj suni ogonek, to będziesz go miała. Na początek taki mały korek analny, a z czasem zmienimy go na większe. Od dzisiaj będziesz go nosić przez cały czas. Co rano będziesz go wyciągać, dokładnie myć, potem lewatywa, wypróżnienie i po podmyciu koreczek znów do dupci. Masz być czyściutka, ale ogoniasta.
Nie miałam sił odpowiedzieć. Dyszałam ciągle i pełna wypieków na twarzy, ramionach i piersiach. Przeżywałam jeszcze błogostan po tym całym ostrym rżnięciu. Pani rozwiązała mnie i pozwoliła się okąpać. Potem Ona wzięła prysznic. Plan dnia przygotowała następująco: jeszcze dziś opalanie w parku, potem znów odwiedzimy salon tatuażu. Poszłam się spakować.
Miałam takie ulubione miejsce w pobliskim parku, w które zawsze przychodziłam czytać. Było ono osłonięte praktycznie ze wszystkich stron. Znalazłam je przypadkiem i doceniłam od razu. Mimo, że było ono blisko ludzi, nikomu nie przyszło do głowy przedzierać się przez krzaki, żeby się tam dostać. Tym razem pokazałam to miejsce Pani. Rozglądnęłyśmy się i skok w krzaczory. Rozłożyłam kocyk i zaczęłyśmy się rozbierać. Okazało się, że strój kąpielowy, który sobie spakowałam, zniknął z mojej torby. Pani obserwowała mnie z uśmiechem. No tak, naturyzmu w środku miasta, to ja jeszcze nie uprawiałam. Również się uśmiechnęłam i powoli rozwiązałam tasiemkę mojej dzisiejszej sukienki. Patrząc w oczy Pani, pozwoliłam jej opaść. Ona sama przebrała się do stroju. Swoją drogą, to nie pamiętam, kiedy ostatnio koniec maja był tak gorący. Normalne lato. Nasmarowałyśmy się nawzajem olejkiem do opalania. Korzystając z okazji oddawałyśmy sobie przy tym drobne pieszczoty. Z tym, że kaliber tych drobnych pieszczot rósł stopniowo. Skończyło się tym, że Pani również wylądowała bez stroju, a ja lizałam Jej szparkę i tyłek. Olejek do opalania był nieco gorzkawy w smaku. Coś jakby migdały. W zapach również je przypominał. Pani powstrzymała mnie w chwili, kiedy zamierzałam Jej zrobić solidną palcóweczkę. Kazała mi się ubierać. Czas do salonu. No trudno. Jeszcze się zdążę tego lata opalić. Pani najwyraźniej zależy, żebym się opaliła CAŁA.
W klubie poznałam kilkoro bywalców ze wczoraj. Pani pozdrowiła ich podniesieniem ręki i uśmiechem. Zeszłyśmy od razu do Bartka. Po wymianie pozdrowień, Bartek stwierdził, że chciałby zobaczyć opatrunki. Troska się, jak się goją rany. Pani stwierdziła, że owszem, ale będzie go to kosztowało gratisowy kolczyk w pępku. Uśmiechnął się szeroko i zgodził. Pani bez słów pociągnęła za koniec tasiemki. Zszokowana pozwoliłam jej opaść. W końcu wczoraj Bartek i tak widział wszystkie moje zakamarki. Zaprosił mnie gestem na kozetkę. Posłusznie położyłam się. Stwierdził, że opatrunki na sutkach mogę sobie od jutra darować, natomiast na łechtaczce i bicepsie jeszcze nie. Wprawnymi ruchami zaaplikował mi kolczyk w pępku. On również miał kształt kółeczka, ale zorientowanego pionowo. Z nowym opatrunkiem leżałam na kozetce, gdy Bartek zaczął delikatnie gładzić moje piersi i skórę na brzuchu. W tym momencie weszła Pani i mocno dała mu po łapach.
– Ciebie nie można zostawić samego! Nie tak się umawialiśmy. Masz tu swoje zdjęcia. Są lepsze niż mógłbyś się spodziewać.
To mówiąc Pani podała mu płytę CD z torebki. Pomogła mi wstać i ubrać sukienkę. Pożegnałyśmy Bartka rzucając mu burzowe miny przez ramię i poszłyśmy do gabinetu Edyty. Tu Pani powtórzyła manewr z tasiemką. Nawet się nie odzywałyśmy. Popatrzyłam tylko na Panią, a ona poprowadziła mnie do stojącej Edyty. Przytrzymując mnie za nadgarstki, Pani skierowała moje dłonie na kolana właścicielki zakładu. Tuż poniżej fartuszka. Potem poprowadziła moje dłonie wyżej, aż do ud. Edyta z trudem oddychała. Jej piersi podnosiły się i opadały w płytkim oddechu. A więc do tego doszło, że byłam sprzedawana jak prostytutka? Pierwszy poważny front buntu zrodził się w mojej głowie, a Pani powiedziała tylko:
– Zrób to dla mnie suniu. I dla siebie też… Po czym stojąc na de mną pocałowała Edytę w usta. Edyta oddała pocałunek. I niepocieszona skrzywiła swe śliczne usta, kiedy Pani oderwała się od nich i wyszła. Spojrzała na mnie. Ja, siedząc w kucki i trzymając łapki pod jej fartuszkiem na jej udach, zamknęłam tylko oczy. Po raz kolejny zaczerwieniłam się jak rak w ukropie. Posunęłam dłonie jeszcze wyżej. Spódnicy nie było, ale odzyskałam z powrotem dłonie razem ze ślicznym trofeum. Były to skąpe figi Edyty. Potem Edyta oparła się o kozetkę, a ja uklękłam przed nią. Zanurkowałam głową pod fartuszek i dałam się ponieść na nowe nieznane morza.
Pani przyszła po mnie po ok. 20 minutach. Edyta wciąż Do siebie dochodziła po orgazmie, jakiego jej dostarczyłam. Pani pomogła mi się ubrać, a ja oblizując usta zrozumiałam, że mnie też bardzo się to wszystko podobało. Mimo całego tego sprzedajstwa. Pani obiecała, że niedługo znów tu zagościmy i wyprowadziła mnie na zewnątrz.
– I jak? Cudna jest, nie? Nie rozumiem, dlaczego wyszła za tego obleśnego Bartka. Nieważne. Opowiadaj.
Opowiedziałam Jej ze szczegółami. Samo wspomnienie już mnie nakręcało. Pani kiwała tylko głową idąc obok mnie. Wiedziałam, że Ją też moje opowiadanie ruszyło. Coś mi się zdaje, że dzisiaj tak po prostu spać nie pójdziemy… Zresztą nigdy nie mogłam usnąć na nowym posłaniu. Pani dotknęła palcem kącika moich ust. Zlizałam języczkiem resztki śluzu z kącika. Obie z uśmiechem wsiadłyśmy do wieczornego autobusu.

Scroll to Top