Michał

Mrozy zawładnęły moim samochodem, jeśli ten stary rupieć można tak nazwać. Zamierzałem go sprzedać, jednak coś ciągle mnie powstrzymywało. Bardzo przywiązuję się do rzeczy, a do samochodów szczególnie. Ten jest dla mnie niezwykły. Poprzez to, że wyprowadził mnie z ziemi Egipskiej, domu niewoli.
Tak postrzegałem swoje trzydzieści lat życia w małym miasteczku. Teraz dopiero widzę jak byłem zniewolony, zastraszony. Jak ukrywałem prawdziwego siebie nawet przed sobą. Bycie gejem w takim małym miasteczku nie jest proste. Narzucone stereotypy postępowania, oczekiwania rodziny i otoczenia. Poddałem się tym wszystkim naciskom. Trzydzieści lat pozwalałem prowadzić się za rączkę, żeby w końcu powiedzieć nie. Rzucić wszystko dla mrzonki, jak określiła to moja rodzina. Porzuciłem dobrą pracę dla wyścigu szczurów. Tak komentowała moją decyzję rodzina. Wrócisz tu z podkulonym ogonem – wyrokowali – tylko gdzie ty wtedy znajdziesz pracę.
Praca w dużej korporacji ma pewne zalety, przynajmniej dla mnie. Oni tak naprawdę mają w głębokim poważaniu, z kim sypiasz, chyba, że jest to szef. Wtedy gotowi są przegryźć ci grdykę lub wylizać dupę, albo jedno i drugie. Trzydzieści lat zniewolenia a jedyną rzeczą, jaką zabrałem opuszczając pośpiesznie domowe pielesze był ten stary grat. Kilka starych ciuchów, które szybko okazały się wsiowate, postanowiłem wymienić na nowe.

Uśmiech pojawił mi się na twarzy, kiedy pomyślałem o tym facecie sprzed pół roku. Pół roku, a jakie zmiany. To nie chodzi o zmianę garnituru, jego fasonu i materiału, to chodzi o coś mniej uchwytnego. Tego, czego jeszcze nie potrafiłem określić, ale zdecydowanie wynikającego z akceptacji siebie. Docenienia swojej wartości. Myślę, że widać to było w mojej postawie, tę pewność siebie i akceptację. Obecnie uśmiech na twarzy pojawiał mi się zdecydowanie częściej.

Teraz jednak gniotłem się w porannym autobusie razem z innymi. Nigdy nie jeździłem autobusami miejskimi. W miasteczku, bo ich nie było, a tu ciągle miałem swojego srebrnego szerszenia, który miał niezwykłą właściwość wciskania się pomiędzy inne auta. Nie było mi go żal, kiedy po raz kolejny ocierał się o lśniące nowe wozy, czy pachołki. Farba w sprayu, którą woziłem w bagażniku załatwiała szybko kolejne przytarcia. Wielu kierowców musiało przeklinać mnie. Teraz jednak jechałem razem z innymi w przeładowanym gorącym autobusie ubrany jak na zimę przystało.
Pociłem się i cierpiałem z powodu zaduchu.
Kiedy rozmyślałem nad ciężkim losem dojeżdżających komunikacją miejską, autobus zatrzymał się na przystanku i ku mojemu zdziwieniu wcisnęło się do niego jeszcze więcej osób. Jedyną zaletą tej zmiany był fakt, że przed sobą nie miałem już nadętej, wyperfumowanej baby a młodego chłopca. Prawie mojego wzrostu, drobnej budowy blondyna. Pikowana kurtka ledwo dosięgała pupy przyodzianej w czarne mocno dopasowane jeansy. Na ramieniu trzymał torbę typu listonosz. Wydawała się nienaturalnie wielka przy jego drobnej postaci.
Jego pupa wciskała się mocno w moje lędźwie. Sytuacja szybko wpłynęła na mojego fiuta – zesztywniał. Wiedziałem, że luźne bokserki, i spodnie garniturowe nie pozwalały ukryć tego faktu. Na szczęście w tym ścisku nikt nie mógł tego zobaczyć. Nie mniej miałem wrażenie, że chłopak czuje mojego sztywnego gnata. Ku mojemu zdziwieniu jakby poruszał tyłkiem tak by mój fiut znalazł się w jego rowku. Podniecało mnie to mocno, zdawało mi się, że mam już mokrą plamę na spodniach. Czułem zapach świeżego mydła od chłopaka. Jego dupcia wyraźnie wwiercała się we mnie, a może tak tylko mi się zdawało.
W głowie miałem gonitwę myśli – po co on to robi, czy chce ze mnie drwić, może to ja sobie tak wyobrażam, bo dawno nie miałem seksu. Mimowolnie lewą ręką chwyciłem go za biodro i przyciągnęła do siebie. Nie oponował.
Autobus mocno zahamował i pomiędzy nas wcisnął się jakiś babsztyl. Z trudem opanowałem irytację, miałem ochotę zadusić uperfumowanego babsko.
Po chwili jednak pupa chłopca znów napierała na moje krocze. Potrafił znaleźć drogę do mnie.
To jednak nie przypadek – myślałem.
Usiłowałem złapać go za krocze, ale ścisk pozwolił mi jedynie na pogłaskanie jego dupci. Nie zauważyłem jakiś oporów z jego strony. Prawdę mówiąc nie zauważyłem jakiekolwiek reakcji z jego strony. Zastanawiałem się czy on wie, co ja robię, czy myśli, że to z powodu ścisku. Moje pieszczoty stawały się bardziej natarczywe, wręcz agresywne. Miał twarde krągłe pośladki. Teraz musiał wiedzieć, że to nie ścisk tyko ktoś go brutalnie maca.
Tylko czy ma odwagę się przeciwstawić? – myślałem i widziałem w wyobraźni jego wiele możliwych reakcji. Nie wszystkie były pozytywne.
Dojechaliśmy do ronda Żaba, miejsca, w którym sporo osób przesiada się na tramwaj. Z ruchów zorientowałem się, że mój małolat zamierza zmienić środek lokomocji. Nie mogłem na to pozwolić.
Panika, owładnęła mnie, jednak tylko na chwilę. Złapałem chłopaka za kurtkę na plecach i pchnąłem w kierunku wyjścia z autobusu. Na dworze zatrzymałem go krótkim szarpnięciem.
Grzecznie zatrzymał się. Poczekałem chwilę, aż tłum z autobusu popłynie w kierunku przystanków tramwajowych. Stał tyłem do mnie. Byłem cholernie podniecony i przestraszony, trząsłem się jak galareta. Mimo to starałem się być twardy.
– Na którą masz do szkoły?– Spytałem zdecydowanym głosem, choć może nie do końca takim zdecydowanym jak tego oczekiwałem.
– Na ósmą i nie do szkoły a na uczelnię – odpowiedział nie odwracając się.
– To się spóźnisz – stwierdziłem – a uczelnia to też szkoła.
Zarejestrowałem jednocześnie, że musi mieć nie mniej niż dziewiętnaście lat.
Więc nie jestem pedofilem – stwierdziłem z ulgą.
Odwrócił się i uśmiechnął. Teraz dopiero mogłem się przyjrzeć jego twarzy. Nie była bardzo ładna, ale miała coś w sobie. Nosił okrągłe okulary, które dodawały mu odrobinę powagi. Jego duże szare oczy zdawały się uśmiechać. Miał gładką cerę z nielicznymi śladami trądziku. Czerwone wąskie usta. Jeszcze się nie golił. Lekko kręcące się włosy sprawiały, że wyglądał naprawdę młodo. Do tego brwi nie nabrały ciemnego koloru pozostały jasne jak włosy. Widać było, że tak już mu zostaną.
– Zasuwaj na cmentarz żydowski – rozkazałem.
Odwrócił się i ruszył szybko w kierunku bramy, jakby było to naturalne. Ja, tymczasem, wpadałem w coraz większą panikę, byłem przerażony tym, co robię, jednocześnie bardzo podniecony całą sytuacją. Nigdy nie miałem przypadkowych kontaktów, a tym bardziej z małolatami. Kiedy patrzyłem na jego drobną postać powątpiewałem w jego zapewnienie o statusie studenta.
Kim jest ta mała dziwka – myślałem – to jego natarczywe zachowanie w autobusie nie wskazuje na prawiczka.
Krótka kurtka podkreślała krągłą pupę równo kołyszącą się w rytm kroków. Ten widok podniecał mnie bardzo. Oczy i dupa – na to zwracam uwagę oceniając chłopaka. On miał piękne wesołe oczy i wspaniały krągły tyłek, świetnie podkreślony przez opięte spodnie. Kiedy tak szliśmy główną aleją zobaczyłem po prawej kępę tworzoną przez gęsto rosnące świerki.
– Skręć w prawo – nakazałem.
Poszedł prosto w zarośla, o których myślałem. Szedłem za nim przyglądałem się jego zgrabnej pupie i trząsłem się z podniecenia. Myślałem, że mokrą plamę widać już na moich spodniach, tak jakby to miało jakiekolwiek znaczenie w tej chwili.
Zatrzymał się i odwrócił do mnie.
– Obciągnij – rozkazałem, jednocześnie rozpinając płaszcz a potem rozporek, z trudem wyciągnąłem ze spodni twardego fiuta. Sięgnąłem głębiej i wyciągnąłem jądra.
Chłopiec rzucił na ziemię torbę i uklęknął na niej. Zbliżyłem się do niego ze sterczącym chujem. Przywarł do niego momentalnie. Jego usta objęły główkę. Chwyciłem jego głowę obiema rękami i zacząłem szybko i głęboko posuwać jego wąskie usta. Moje ruchy były gwałtowne, odpowiednie do wielkiego podniecenia, jądra obijały się rytmicznie o jego brodę. Posuwałem go ostro nie zwracając uwagi na to, że się krztusi. Mocno trzymałem jego głowę nie pozwalając mu się wyzwolić. Złapał mnie za biodra i usiłował sterować moimi pchnięciami.
Podniósł lekko głowę do góry i patrzył mi w oczy. Z jego ust wypływała obficie ślina zalewając brodę i kapiąc obficie na kurtkę Widziałem jego szeroko otwarte oczy wyrażające zarówno przerażenie, jak i zachwyt. Nie panowałem nad sobą, zwierzęca żądza zawładnęła mną całym. Nie myślałem o niczym, byłem jedynie fallusem drążącym głęboko gardło. Zdwoiłem i tak szybkie i długie pchnięcia. Chłopak, choć z wyraźnym trudem jednak poddawał się temu. Czułem nadchodzący orgazm. Nie chciałem tak szybko kończyć, nie miałem jednak dostatecznej siły by przeciwstawić się nadchodzącej fali ciepła, odrętwienie dało znak o nadejściu orgazmu. Czułem się jak sparaliżowany, gdy kolejne strzały uderzały w gardło chłopca. Puściłem jego głowę, mimo tego on nadał lizał ofiarnie mojego fiuta.
Spojrzałem na jego twarz, nie było widać spermy, więc musiał ją połknąć całą. Chwyciłem go za kurtkę i pociągnąłem do góry. Wstał bez ociągania się. Ręką wymacałem jego krocze gdzie wyczułem twardego penisa. Uklęknąłem na jego torbie i rozpiąłem mu spodnie. Ściągnąłem je do kostek. Spojrzałem na białe slipy z widoczną mokrą plamą, spod których usiłował się wydostać jego chuj. Majtki szybko dołączyły do spodni. Patrzyłem na niezbyt dużego fiuta z kępą jasnych włosów łonowych. Zgrabne spore jądra wisiały lekko podciągnięte pod penisa, wskazując na mocne podniecenie. Sam chuj był prosty, alabastrowy i jednocześnie lekko ciemniejszy od reszty ciała. Jego główka była niewiele większa od trzonu. Chwyciłem go w rękę i ściągnąłem napletek, zza którego wychyliła się ciemnoróżowa główka. Jego fiut pachniał jak cały chłopak, mydłem. Wyglądał tak apetycznie, że chciałem go połknąć. Kiedy zbliżyłem usta, trzy kolejne strzały spermy uderzyły mnie w twarz. Było jej tyle jakby kilku facetów zrobiło to jednocześnie. Miałem ją na całej twarzy, nawet we włosach. Była słodka. Odruchowo sięgnąłem po chusteczkę i wytarłem się. Musiałem użyć kolejnej żeby twarz była sucha. Spojrzałem na niego. Stał wyraźnie przerażony tym, co się stało.
– Niegrzeczny chłopiec – syknąłem.
– Przepraszam – wybąkał wyraźnie przerażony.
– Oprzyj się o tamto drzewo i wystaw dupkę – wydałem polecenie. Chłopak schylił się żeby podciągnąć majtki i spodnie, które oplatały jego kostki.
– Zasuwaj tak – niemal krzyknąłem.
Grzecznie pokuśtykał, ze spodniami przy kostkach do drzewa. Jego drobne ruchy, krępowane przez spodnie powodowały, że blada pupa trzęsła się równomiernie. Oparł dłonie o pień i wypiął dupę. Miał śliczny śnieżnobiały, kształtny tyłek. Nie było na nim ani jednego włoska. Nogi też miał słabo owłosione. Poszedłem za nim ze stojącym jeszcze fiutem. Kiedy zbliżyłem mojego chuja do jego małej dupci zdawał się na jej tle naprawdę ogromny.
Zacząłem dawać mu klapsy. Raz w jeden, raz w drugi pośladek. Wyczuwałem jedwabistą skórę. Klapsy były dość silne. Jego niemal mleczna skóra stopniowo robiła się różowa, a potem ciemniała i przechodziła w karminową. Chłopak cichutko jęczał pod razami.
Podniecało mnie to mocno. Z mojego sterczącego fiuta ponownie zaczęło lecieć. Długa nić śluzu kołysała się wraz z kolejnymi uderzeniami.
Naplułem dwa razy na dłoń i posmarowałem rozetkę chłopaka, który odwrócił swoją przerażoną twarz w moją stronę. Patrzyły na mnie wielkie szare oczy wyrażające lęk. Wepchnąłem środkowy palec w jego dupę. Usłyszałem stęknięcie a jego pośladki ścisnęły mocno moją rękę. Drugą ręką wymierzyłem mu siarczystego klapsa. Pomogło, pupa rozluźniła się. Wykonałem kilka ruchów ręką. Chłopak cichutko stękał.
Naplułem jeszcze raz na rękę posmarowałem swojego fiuta, choć było na nim już tyle śluzu, że nie wymagał dodatkowego nawilżenia. Przystawiłem go do jego rozetki, naprawdę zdawał się wielki przy tych wąziutkich biodrach, pomyślałem, że go rozerwie.
Pomału napierałem na zwieracz. Chłopak szarpnął się. Złapałem go za biodra i pociągnąłem gwałtownym ruchem do siebie nabijając na mojego sterczącego chuja. Zawył dość głośno.
– Cicho kurewko – warknąłem, zatykając mu usta ręką.
Drugą dłonią złapałem jego na wpół sztywnego członka i lekko onanizowałem, pozostając cały czas wewnątrz chłopaka. Kiedy poczułem efekty swojej pracy moje biodra ruszyły. On poruszył się jakby chciał protestować. Nie dałem mu szansy.
Trzymałem go mocno zasłaniając usta. Początkowo poruszałem się wolno i płytko, ale szybko nabrałem tępa i zwiększałem głębokość pchnięć. Słychać było klaśnięcia mojego brzucha o jego dupę. Chłopak zaczął drżeć a przez jego penisa przeszły skurcze, widocznie szczytował. Ja nie czekałem dłużej, wyciągnąłem fiuta i zlałem się na jego tyłek. Wytarłem chuja w resztki suchego miejsca na jego pośladkach i schowałem do spodni. Chłopak stał oddychając równie ciężko, jak ja. Czekał na dalsze wydarzenia.
– Muszę iść do pracy, ubieraj się – rzuciłem ostro.
Chłopak podciągnął majtki na zaspermiony tyłek.
– Jak masz na imię? – Spytałem już łagodniej.
– Michał.
– Dawaj komórkę! – Ponownie ostro zażądałem.
Michał wyciągnął z kieszeni i mi podał. Wybrałem swój numer i po usłyszeniu dzwonka rozłączyłem się.
– Masz mój numer w telefonie. – Wyjaśniłem, oddając komórkę.
– Jak mam pana nazywać?
– Wystarczy pan.
– Dobrze – powiedział uśmiechając się.
– Mieszkam jeden przystanek wcześniej od miejsca, w którym wsiadłeś. Przyjdź wieczorem to dokończymy. Masz mój numer w komórce.
– Jutro mam kolokwium. Jestem umówiony wieczorem na wkuwanie.
– Zadzwoń jutro to może znajdę czas dla ciebie.
– Nie wiem.
– Ty mała dziwko, masz zadzwonić jutro – rozkazałem i ruszyłem w stronę przystanku nie zwracając na niego uwagi.
Jaki macho – oceniłem swoje zachowanie.
Może by zobaczyć, co z nim – rozważałem i wtedy usłyszałem jego kroki za sobą. Przystanąłem żeby się zrównał, spojrzałem w jego szare oczy i uśmiechnąłem się. Odwzajemnił uśmiech i poszliśmy w kierunku przystanku. Szliśmy w milczeniu, co chwilę spoglądając na siebie. Widać było zadowolenie na jego twarzy, jego oczy iskrzyły się radością. Mnie rozpierała duma. Zbliżyliśmy się do przystanku autobusowego.
– Cześć – rzucił krótko i poszedł w kierunku tramwajów.
Zostałem sam, pełen radości. Jakbym pierwszy raz miał seks, albo dokonał nie wiem, jakiego wyczynu.
W pracy nie mogłem się skupić.
Na szczęście nie siedziałem w open space tylko w dwuosobowym szklanym boksie. Grzesiek, z którym dzieliłem ten luksusowy przybytek, był na urlopie. Nie przepadałem za nim. Wysoki pucołowata twarz, spora nadwaga. Wyróżniała go chęć dowiedzenia się wszystkiego, o wszystkich. Miał szczególny dar wynajdywania wiadomości. Grzebał w internecie, rozmawiał z ludźmi. Te osoby, z którymi rozmawiał miały wrażenie, że jest człowiekiem godnym zaufania i dzieli się wiadomościami z firmy z innymi. Ja powoli układałem sobie puzzle, z których wyłaniała się szuja. Czasami zostawał dłużej w pracy, choć wiedziałem, że nie ma nic pilnego do wykonania. Dziwnym trafem to było zawsze wtedy, gdy prezes Jabłoński był obecny i pracował dłużej. Kilka razy widziałem jak wieczorem, kiedy już nikogo w firmie nie było poza Jabłońskim, kręcił się koło jego gabinetu. To, że siedzieliśmy w boksie zamiast ze wszystkimi zawdzięczam jemu. Pewnie nagroda za szczególne usługi. Bo bystrzak z niego nie był. Jednak, jak mu się pokazało jakiś nowy sposób na zmniejszenie kosztów, to potrafił to wykorzystać jak mało kto. W naszym zespole to ja zajmowałem się wymyślaniem jak zmniejszyć koszty, a Grzesiek pilnował by to konsekwentnie realizowano. Chociaż tak naprawdę naszym głównym zadaniem było dbanie o to by firma zapłaciła jak najmniejsze podatki.
Teraz jednak rozkoszowałem się samotnością.
Myślałem o tym, co stało się rano. Podniecenie, radość mieszała się ze strachem. Bałem się o swoje zdrowie. Seks bez zabezpieczenia nie był w moim stylu. Seks z przygodnym partnerem również. Dowiedziałem się czegoś nowego o sobie. Wielka przyjemność sprawiało mi dawanie klapsów a teraz myślałem o zdecydowanie brutalniejszych sposobach. Na myśl o tym miałem ciasno w spodniach. Nie potrafiłem się zdecydować jak ocenić tego chłopaka. Nie wiedziałem jak ocenić jego wiek. Z całą pewnością powyżej szesnastu, ale czy tak jak on sugerował dziewiętnaście, tego nie byłem pewien. To, w jaki sposób się zachowywał sugerowało, że ma doświadczenie w seksie. Kiedy przymykałem powieki widziałem jego święcące szare oczy. Naraz błogie rozmarzenie przerwało wejście informatyka.
Irek, wyjątek wśród informatyków, nie dość, że szczupły i zgrabny to jeszcze zawsze porządnie ubrany. Widać było, że dba o wygląd. Na prawym ręku świeciła obrączka, która krzyczała – Nie masz szans! Chociaż zdawałem sobie sprawę, że niektóry młodzi faceci zakładają obrączki tylko po to, żeby im podstarzałe kobiety nie czyniły awansów. Wygłodniali faceci zresztą też. Nie potrafiłem zakwalifikować Irka, zarówno, co do preferencji jak i faktu czy jest w związku. Bardzo chciałem nawiązać z nim bliższą znajomość. Nigdy nie udało mi się być z nim sam na sam.
– O widzę, że partnera nie ma – oznajmił w ramach powitania.
– Tak słabo oceniasz mój gust? – Przeszedłem na ty, mimo że do tej pory używaliśmy bardziej oficjalnej formy. – Lubię Grześka… – dodałem na wszelki wypadek i zaraz zaznaczyłem– ale pod żadnym względem nie jest w moim typie.
– Domyślam się – stwierdził. – Ci, którzy bardziej go poznają z całą pewnością przestają go lubić. Skoro go lubisz, to znaczy, że go nie znasz.
– Przyniosą ci kawy, tylko powiedz coś bardziej konkretnego.
– Za wiele już powiedziałem. Odważyłem się, bo pracuję do końca miesiąca i jak myślę to dzięki niemu. Proszę dać mi dostęp do komputera.
Wstałem, puszczając go na swoje miejsce.
– Proszę Irku powiedz coś więcej – niemal błagałem.
– To w zasadzie tylko domysły, ale graniczące z pewnością, że mnie przykablował. – Czekałem na więcej, ale skupił się na tym, co robił i nie odzywał się.
Patrzyłem jak jego zgrabne palce tańczą na klawiaturze.
– To już wszystko.
– To znaczy, co?
– Dodałem nowe oprogramowanie bezpieczeństwa – powiedział mrugając okiem.
– Powiedz coś więcej, proszę.
– Postawisz piwo?
– Zdecydowanie.
– Nie zdziw się, jak szef będzie znał twoje raporty, zanim je wyślesz.
– Naprawdę? – Zdziwiłem się. – To nie jest legalne.
– Nie do mnie taka ocena. Ja bym tylko nie otwierał na nim swojej skrzynki. Dobra, zmykam. Tylko proszę nie mów, że wiesz ode mnie. Oni długo będą mogli mi jeszcze zaszkodzić – powiedział i znikł za drzwiami, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.
Moje myśli szybko powróciły do porannych wydarzeń. Wielokrotnie brałem telefon do ręki z zamiarem napisania sms’a i z powrotem odkładałem go na blat biurka.
Czyżby mnie zauroczyła ta mała suczka? – Myślałem z przerażeniem. Chyba jednak tak. Myślę o nim ciągle, nie mogę pracować. Nawet rewelacje sprzedane mi przed chwilą przez Irka nie zrobiły na mnie wrażenia na tyle, żebym przestał o nim myśleć. Muszę coś z tym zrobić. To nie ma szans powodzenia. Ja i młoda dziwka. Przecież to kurewka. Tylko kurewka pozwoli się wyruchać w krzakach. Pewnie zapominał upomnieć się kasę.
Na pewno czymś mnie zaraził – po tej myśli zerwałem się jak oparzony i pobiegłem do ubikacji.
Zamknąłem się w jednej z trzech kabin i szczegółowo obejrzałem swojego fiuta. Poza tym, że był brudny od spermy nie zauważyłem nic szczególnego.
Nawet, jeśli mnie czymś zaraził to za wcześnie na efekty – podsumowałem i wróciłem do pracy.
Tym razem udało mi się skupić na robocie. Jak zwykle pochłonęła mnie praca, dopiero jak doszło do mojej świadomości, że zanikł ruch za szklanymi ścianami poczułem jak jestem głodny. Nie jadłem nic od rana. Zebrałem papiery i schowałem do szafy. Ubrałem się i wyszedłem. Tak jak myślałem byłem ostatni. To nie pierwszy raz. Często pracowałem więcej od innych.
Starałem się pokazać jak z najlepszej strony i wyrobić sobie markę. Chciałem umocnić swoja pozycje w firmie. Groźba utraty pracy związana była z groźbą powrotu na stare śmiecie, a to przerażało mnie bardzo. Zresztą tam nie mógłbym pieprzyć w środku miasta takiej małej suczki. Kiedy znów o nim pomyślałem mój członek zrobił się tak sztywny, że utrudniał mi chodzenie.
Na zewnątrz silny wiatr i drobny deszcz ochłodził moje uczucia. Skierowałem się do pobliskiego baru chińskiego. Bar był często uczęszczany przez pracujących w okolicy pracowników biurowych, co dawało gwarancję świeżości podawanych potraw. Miał też dobrych kucharzy i dania były smaczne a ceny bardzo umiarkowane. Jeszcze miał jedną zaletę. Jeden z Azjatów przyjmujących zamówienia podobał mi się bardzo. Tym razem nie było go.
W barze było pusto. Przy stoliku w rogu tyłem do mnie siedział jakiś młody chłopak. Jego kurtka i plecak leżały na krześle obok. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie przysiąść się do niego. Wybrałem jednak stolik o bok. Mogłem się mu spokojnie teraz przypatrzeć w oczekiwaniu na zamówioną potrawę. Był szatynem o szczupłej pociągłej i wydłużonej jak u charta twarzy. Było coś w nim odpychającego mimo wyśmienitej figury. Chłopak nie podobał mi się, mimo tego wpatrywałem się w niego natarczywie. Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech. Wtedy ogłoszono, że moje danie jest do odbioru. Kidy wracałem z daniem do stolika odsunął krzesło, wyraźnie dając mi znak bym usiadł. Przyjąłem to, jak mi się wydało, niezbyt wybredne zaproszenie. Jedliśmy w milczeniu. On skończył pierwszy. Czekał aż ja skończę.
– Dam ci obciągnąć – wypalił to, jakby chodziło o podanie ręki.
Zatkało mnie i widziałem, że on to zauważył.
– Przecież wiem, że masz chęć pedziu. Ja tam pedziem nie jestem, ale czasami lubię wam dać obciągnąć. Robicie to dobrze, a ja dupy dawno nie miałem.
– Ja lubię ruchać heretyków – odciąłem się. – Jak chcesz dać dupy to cię porządnie wyrucham.
– Ty cioto nie pozwalaj sobie, bo ci pierdolnę – Zrobił się agresywny. Trochę mnie przestraszył. Starałem się nie okazać strachu. Wstałem i starając się robić to wolno, choć nie wiem jak było w rzeczywistości, zabrałem swoje rzeczy i skierowałem się do wyjścia.
– C’est la vie cioto – usłyszałem, gdy zamykałem drzwi.
Dopiero na przystanku autobusowym ochłonąłem. Zastanawiałem się, czy widać, że jestem gejem. Czy już z daleka krzyczę – jestem pedałem? Jestem przegięty? Kurwa ja nie nawiedzę przegiętych facetów. Facet ma być facetem. Chłopak to chłopak. Nie mam nic przeciwko ciotom, ale nie lubię ich. Nie są w moim guście. Nie lubię tego damskiego sznytu w facetach. Wkurwia mnie, kiedy facet mówi o sobie w rodzaju żeńskim. Chcesz być babom to obetnij sobie fiuta, zrób cipkę, dopraw piersi. Może nawet wydupczę cię. Kurwa nie jestem przegiętą ciotą. Nie mogłem się uspokoić. Z tego zdenerwowania nie zauważyłem, że przyjechał mój autobus. Zorientowałem się jak odjeżdżał z przystanku. To podniosło moje ciśnienie jeszcze bardziej i jednocześnie pozwoliło skupić się na czymś innym.
Kiedy dotarłem do domu, byłem porządnie zmarznięty i miałem przemoczone buty. Obuwie na skórzanej podeszwie nie nadawało się na taka pogodę. Zdawałoby się, że niewielkie odległości, jakie musiałem pokonać do i z przystanku nie powinny im zaszkodzić jednak rzeczywistość okazała się inna.
Otworzyłem drzwi i stanąłem w małym kwadratowym przedpokoju. Na każdej ścianie były drzwi, a na dwóch nawet po parze. Z lewej strony były drzwi do kuchni i szafa na buty. Na przeciwległej ścianie były drzwi do łazienki i szafa ubraniowa. Na wprost wejścia były drzwi do pokoju. Mieszkanie było nowe. Urządzone jak pod wynajem, najtańszym kosztem. Miałem szczęście i były nowe meble i sprzęty. Oglądając mieszkania widziałem zazwyczaj upchnięte w nich stare niepotrzebne graty z innych mieszkań, czasami każde z innej epoki, czy stylu. Płaciłem za to mieszkanie jak dla mnie niemiłosiernie wiele, bo razem z opłatami za media to była moja pensja z poprzedniego miejsca pracy. Teraz zarabiałem znacznie więcej, mimo to było trochę za drogie dla mnie. Nie chciałem mieszkać przy rodzinie. Pragnąłem swobody. Rozważałem mieszkanie z jakimś kumplem. Rzecz w tym, że ja w tym mieście nie miałem kumpli. W każdym razie nie wtedy, gdy tu się przenosiłem, a nie chciałem ryzykować mieszkania z obcą osobą. Jedynym miejscem, jakie zmieniłem w mieszkaniu był pokój. Wstawiłem do niego głęboki, wysoki fotel, w którym uwielbiałem słuchać muzyki czytając książki, czy surfując po internecie. To mój pierwszy poważniejszy zakup w Warszawie. Na ścianach pojawiła się moja kolekcja starych map. Uwielbiałem te dwie różne, co do epoki jak i sposobu prezentacji świata, mapy, a w zasadzie ich dobrze wykonane kopie. Telewizor znikł w szafie, która zajmowała jedną ze ścian. Mogłem to zrobić ze względu na znikoma ilość rzeczy, które miałem. Wzmacniacz wraz z radiem i odtwarzaczem CD zajmował honorowe miejsce. Lubiłem ten pokój, choć denerwowały mnie białe ściany, które zresztą były w całym mieszkaniu. Teraz jednak, myślałem tylko o gorącym prysznicu.
Rozbierałem się szybko, powiesiłem płaszcz w przedpokoju by wysechł, pantofle ustawiłem pod nim. Wszedłem do pokoju żeby powiesić w szafie garnitur. Trząsłem się coraz bardziej, nie znosiłem jednak bałaganu. Pozostałe rzeczy zdjąłem w łazience i wrzuciłem do kosza na brudna bieliznę. Wszedłem do wanny, zamknąłem odpływ i stanąłem pod zawieszonym na ścianie prysznicem. Otworzyłem wodę, ustawiłem na bardzo gorącą i stałem długo, wanna zaczęła się wypełniać wodą. Kiedy było jej już bardzo dużo położyłem się w niej, prysznic zaś włożyłem do wody. Odkręciłem lekko odpływ żeby woda nie przelała się. Ciepło rozchodziło się po całym ciele. Rozluźniłem się. Znowu przypomniałem sobie pooraną sytuację. Leżałem z zamkniętymi oczami i przezywałem powoli każda z tamtych chwil. Począwszy od momentu, gdy poczułem jego pupę na moim kroczu. Nie wartościowałem naszego zachowania, po prostu przypominałem sobie każdy ruch i ponownie czerpałem z całej sytuacji rozkosz. Moja ręka bezwiednie pieściła przyrodzenie. Podniecenie wzrastało bardzo szybko.
Nagle przeraźliwy długi dzwonek do drzwi sprowadził mnie z powrotem do łazienki z kafelkami w beżach i brązach. Wyskoczyłem z wanny, natarczywy dzwonek się powtórzył.
Co za diabeł – myślałem – czemu do drzwi, a nie przez domofon?
Przepasałem się ręcznikiem kąpielowym i wyszedłem zostawiając mokre plamy otworzyć drzwi. Za nimi stał młody wysoki szczupły blondyn. Rumiana twarz zdradzała, że często przebywa na świeżym powietrzu. Widoczny, choć jasny zarost nadawał tej młodej twarzy męskości. Jego szerokie ramiona ukryte pod kurtką wskazywały na to, że musiał wiele godzin spędzić na siłowni. Patrzył na mnie z góry swoimi niebieskimi trochę wyłupiastymi oczami i uśmiechał się szeroko. Widać było niezwykle białe zęby.
– Przepraszam, że tak późno z tą przesyłką, ale byłem wcześniej i nikogo nie było. Więc zostawiłem pana na koniec.
Podał mi szare pudełko z moim adresem. Byłem tak zaskoczony, że upuściłem je. Kiedy podnosiłem je z podłogi, ręcznik się zsunął z moich bioder odsłaniając moja sterczącą nagość. Zrobiłem się czerwony, wyprostowałem się i wepchnąłem pudełko w ręce kuriera, a sam schyliłem się po ręcznik.
– Ma się pan, czym pochwalić – uśmiechnął się – aż przyjemnie popatrzeć.
Chyba musiałem zrobić się czerwony. Poczułem się bardzo zażenowany.
– Gdzie mam pokwitować – spytałem sucho, opasany ponownie ręcznikiem.
Kurier wskazał mi miejsce na potwierdzeniu i podał długopis. Podpisałem powiedziałem dziękuję bardzo i zamknąłem drzwi.
Usłyszałem pukanie, serce podskoczyło mi do gardła, fiut wyprężył się jeszcze bardziej. Otworzyłem, a kurier z uśmiechem podał mi paczkę. Jeszcze raz podziękowałem i zamknąłem drzwi.
Ciota ze mnie – podsumowałem.
Przecież on był chętny i fajny. Czemu ja tego nie wykorzystałem?. Wolę sobie walić rozpamiętując dzisiejsze zdarzenie. Tak ma być do końca świata. Raz i już.
Teraz tylko onanizm na wspomnienie tego, co było – beształem się.
Z drugiej strony nie chciałem potwierdzić tezy, że mężczyzna jest tylko systemem podtrzymywania życia dla swojego penisa. Chociaż właśnie myślałem o tym, jakiego ten przystojny kurier ma ptaka. Czy ma długiego, krótkiego, grubego, cienkiego, krępy, prosty, zakrzywiony w lewo albo w prawo, zaokrąglony, stożkowaty czy z kulkowatą żołędziom? Gładki czy pomarszczony jak szczeniak shar pei. Jaki miał kolor: różowy, brzoskwiniowy, karmelowy, mlecznej czy gorzkiej czekolady?
Westchnąłem ciężko i zaniosłem pudełko do pokoju i wróciłem do łazienki zrobić porządek. Na gołe ciało założyłem lekki miękki zielony dres i usiadłem w fotelu by słuchać muzyki i popijać piwo. Ponownie wróciły wspomnienia porannego seksu. Wydawało mi się to teraz takie mało realne. Mimo tego mój fiut sterczał mocno oznajmiając, jakie to było przyjemne.
Nawet nie zwróciłem uwagi, że jest już po dwunastej, gdy dostałem sms’a „Jestem na przystanku”.
Mała suczka – pomyślałem – Musiałem mu zrobić dobrze, bo przybiegł mimo jutrzejszego kolokwium.
Chciałem odpowiedzieć „spadaj”, ale zamiast tego wysłałem mu adres. Byłem bardzo podniecony na samą myśl o tym, że idzie do mnie. Stałem w przedpokoju ze szklanką piwa i czekałem popijając.
– Rozbieraj się – rzuciłem krótko, kiedy wszedł do mieszkania i poszedłem do kuchni zanieść pustą szklankę.
Wracając zobaczyłem go stojącego w przedpokoju. Był cały nagi. Fiut sterczał mu do góry. Był brzoskwiniowego koloru, a główka wystająca z napletka była karminowa. Podszedłem i złapałem za go jajka. Stęknął lekko. Jajka były chłodne. Poczułem lekki zapach porannej spermy i świeżego potu. Puściłem jego jajka i popchnąłem go na drzwi od łazienki. Podniosłem mu obie ręce wysoko i oparłem o drzwi. Odsunąłem obie nogi od drzwi tak by musiał opierać się o nie rękami.

Stałem i patrzyłem. Podziwiałem jego kształty. Nie był wysoki, ale bardzo proporcjonalny. Byłem mocno podniecony, ręce mi lekko dygotały.
– Zostajesz do rana?
– Nie, muszę wracać – wyszeptał.
Przyłożyłem mu silnego klapsa. Jęknął głośno.
– Jak będziesz suczko jęczała to cię zaknebluję i wezmę pasa – wycedziłem mu cicho do ucha. I biłem patrząc jak pośladki robią się purpurowe. Jeszcze kilka uderzeń i bym się spuścił. Przerwałem i zacząłem się rozbierać.
– Chodź pod prysznic.
Wskoczyliśmy do wanny. Staliśmy a woda z prysznica wiszącego na ścianie moczyła raz moje, raz jego ciało. Nabrałem sporo żelu na ręce i myłem Michała. Zacząłem od piersi i zniżałem się. Dotykałem jego delikatną skórę, i czułem każdą kość, każdą wklęsłość i wybrzuszenie. Umyłem mu dokładnie członka, a żołądź w szczególności. Używałem do tego obu rąk. Wystarczyło kilka ruchów, a moje ręce zrobiły się lepkie od jego spermy. Ponownie zadziwiła mnie jej obfitość i jego zażenowanie.
Usiłował coś tłumaczyć, ale uniemożliwiłem mu, zatykając ręką usta. Odwróciłem go i myłem mu plecy. Gdy dotarłem do pupy wsadziłem tam palec. Cicho pojękiwał, kiedy nim ruszałem. Dołożyłem drugi, co widocznie mu się spodobało, choć dziurka stawiała spory opór. Spłukałem mydło z pupy. Pociągnąłem biodra Michała do siebie, rozchyliłem pośladki i kolistymi ruchami języka jeździłem wokół jego rozetki. Kiedy wepchnąłem język do środka jęknął. Przez jakiś czas jeździłem mu językiem po dziurce. Wchodziłem głęboko. Złapałem go za chuja. Ponownie był sterczący. Wstałem i zaczęliśmy się całować.
– Umyj mnie – poleciłem.
Michał ochoczo przystąpił do pracy. Kiedy mył mi kutasa klęknął odsłonił żołądź i delikatnie pieścił ją językiem. Dojechał językiem do wędzidełka i tam stał się bardzo ruchliwy. Pomimo wielkiego podniecenia wypite piwo dawało znać o sobie.
– Chce mi się lać – oznajmiłem jak gdyby nic.
– To szczyj – powiedział klęcząc.
Złapałem go za tył głowy i odchyliłem ją do tyłu. Spowodowało to, że otworzył szeroko usta. Drugą ręką złapałem chuja i zacząłem sikać kierując mocno żółtą strugę prosto w jego gardło. Wypełniły się i mocz wylewał się na brodę. Wypite piwa powodowały, że lałem bez końca. Kiedy strumień osłab Michał powrócił do robienia mi laski. Nie chciałem jednak dochodzić.
Wyjąłem kutasa z jego ust i powiedziałem żeby umył mi plecy. Kiedy doszedł do pupy wypiąłem ją a on językiem wylądował w moim rowku. Jeździł nim ostro i wwiercał się głęboko. Jego wspaniały gorący, wilgotny i silny język dawał mi wiele rozkoszy. Pojękiwałem lekko. Po chwili uznałem, że wystarczy tej zabawy, jeśli nie mamy czasu żeby bawić się do rana.
Szybko wytarłem go ręcznikiem nie zapominając sprawdzić językiem czy jego fiutek jest dobrze wymyty. Tym razem udało mi się dość długo miętosić go w ustach. Chłopak jęczał i głaskał mnie po głowie. Jednocześnie mój palec wwiercił się w jego dziurkę. Przerwałem jednak zabawę i wypchnąłem go z łazienki. Dałem klapsa i kazałem iść do pokoju. Kiedy wytarty wszedłem do pokoju on stał przy kanapie rozglądając się wokół. Pchnąłem go na kanapę, złapałem za nogi i podciągnąłem je mocno do góry. Leżał prawie na głowie. Trzymałem go za kostki szeroko rozstawiając nogi. Polizałem mu stopę, co zostało przyjęte z wyraźną aprobatą. Schodziłem do dołu liżąc cały czas jego nogę. W końcu chwyciłem go za biodra nie pozwalając zmienić pozycji. Zanurzyłem nos i usta pomiędzy jego kształtne pośladki i lizałem ostro dziurkę, starając się zostawić tam dużo śliny. Michał pojękiwał.
– Weź mnie – wyszeptał – Weź mnie proszę.
Nie czekałem na dalszą zachętę i bezwzględnie wpakowałem swojego sterczącego fiuta w jego ciasną dupcię. Zawył, a ja wiedziałem, że sprawiam mu ból.
– Cicho suko – warknąłem, wymierzając mu jednocześnie policzek.
Krótkimi szybkimi pchnięciami ruchałem jego dupsko. Zarzuciłem jego nogi na ramiona pozwalając jednocześnie obniżyć tyłek. Teraz ruchałem go długimi ruchami niemal wyciągając fiuta z jego dupci.
– Mocniej proszę – wyjęczał.
– Ty suko – powiedziałem i splunąłem w jego twarz.
Przyspieszyłem jednocześnie za każdym razem wyjmowałem chuja z jego dupy. On onanizował się. Pot spływał mi po kręgosłupie. Pracowałem mocno i wytrwałe. Popatrzyłem w jego twarz i splunąłem na nią. Zaraz po tym wymierzyłem mu policzek. Powtórzyłem to kilka razy. On walił ostro konia i jęczał. Jego sperma zalała mu brzuch i klatkę piersiową. Miał jak zwykle obfity wytrysk.
Ja również zbliżałem się do finału. Wyciągnąłem kutasa z jego tyłka i klęknąłem koło jego głowy. Schwyciłem go za włosy i wepchnąłem mu do ust fiuta. Wystarczyło kilka mocnych ruchów żebym doszedł. Zostawiłem cały ładunek spermy głęboko w jego gardle. Michał przełknął a potem wylizywał wszystko grzecznie.
Opadłem cały spocony na łózko. Nie pozwolił mi odpocząć. Gryzł i lizał moje sutki. Głaskałem go po głowie. Kiedy wyrównałem na dobre oddech, zacząłem spychać jego głowę w dół. Dość szybko odnalazł mojego sflaczałego fiuta. Zajął się nim z wielką pasją. Nie pozostawił w spokoju jąder. Na przemian lizał je i miętosił w rękach. Myślałem, że powinienem mu powiedzieć żeby chwilę zaczekał, bo to za szybko jak dla mnie na następny numerek, ale mój fiut był odmiennego zdania i sztywniał w zaskakującym mnie tempie. Poczułem jego palec w mojej pupie. Jęknąłem mocno. Wydaje się, że wepchnął mi go nawet nie śliniąc. Chwyciłem go za rękę i pociągnąłem tak by wyrwać palec z tyłka.
– Chcę cię wyruchać w dupę – powiedział stanowczo.
– … ale ja raczej nie daję dupy – odparłem zaskoczony.
– Brałeś mnie jak chciałeś, teraz ja chcę wyruchać ciebie. Jesteś pierwszym facetem, z którym uprawiam seks.
– Żartujesz. Chcesz powiedzieć, że byłeś do dzisiejszego ranka prawiczkiem? Miałeś dziewiczą dupcię?
– Tak. Byłeś pierwszym facetem, któremu dotykałem fiuta.
– Nigdy nie waliłeś razem z kumplami?
– Nie. Nie miałem też dziewczyny. To mój pierwszy seks w życiu.
– Choć tu i pocałuj mnie.
– Nie, chcę cię ruchać.
– To musisz zacząć jeszcze raz i podniecić mnie mocno. Musisz nawilżyć też moja dziurkę, zanim tam coś wsadzisz. Nie jest może dziewicza, ale moja dupa wymaga sporo ciepła i wilgoci. Tam w szufladzie jest żel. Użyj go.
Michał nie czekał na dalsze instrukcje i ponownie zabrał się za lizanie mojego na wpół stojącego fiuta. Jego usta czyniły cuda. Palce pomagały. Szybko mój chuj ponownie zrobił się sztywny. Jego język zjechał w okolice mojej dziurki. Wypchnąłem biodra do góry żeby było mu łatwiej tam mnie lizać. Robił to wspaniale jakby miał duże doświadczenie.
Odwróciłem się na brzuch wystawiając pupę do góry. Lizał ją dalej. Przerwał i poczułem zimno żelu pomiędzy pośladkami, a zaraz potem jego twardego kutasa. Ruchał mnie jak królik nie zwracając uwagi na ból, który mi sprawiał. Przylgnął do mnie cały. Jego jaja rytmicznie odbijały się od mojej dupy. Lekko gryzł mój kark. Ja jęczałem jak zarzynana świnia. Dupa bolała mnie mocno. Nagle zesztywniał a ja poczułem fontannę nasienia w tyłku.
Odwróciłem się na plecy i pociągnąłem go tak, że znalazł się na moim brzuchu. Objąłem go mocno nogami i rękami, namiętnie pocałowałem. Oddał mi pocałunek ze zdwojoną siłą. Lizaliśmy się dłuższą chwilę. Jednocześnie ustawiałem go tak, żeby jego dupsko było blisko mojego fiuta. Poderwałem biodra i usiłowałem wepchnąć go do jego dupy. Po którymś razie udało mi się.
Zobaczyłem zaskoczenie i rozkosz w jego oczach. Moje biodra ruszały się a on usiłował dopasować się ze swoimi ruchami. Jazda była szybka, patrzyłem na niego i ponownie stającą mu pałkę. Zaczął się onanizować nie przestając skakać na moim koniu. Dłużej nie mogłem i z głośnym okrzykiem spuściłem się w niego. Kiedy chciałem wyciągnąć fiuta z jego dupy, przysiadł mocno. Pozostawiłem go i dalej ruszałem biodrami.
Dam mu jeszcze, zanim mi całkiem nie opadnie – pomyślałem.
Starałem się go ostro ruchać. Patrzyłem jak się brandzluje. Podniecający widok. Za moment głębokie westchnienie oznajmiło kolejne strzały spermy w kierunku mojej twarzy. Opadł na mnie dysząc ciężko. Przytuliłem go mocno. Jego sperma skleiła nasze ciała.
– Cudownie jest mi w twoich ramionach, tak bezpiecznie. Chciałbym tak zasnąć.
– To śpij.
– Muszę już iść. Jutro mam ciężki dzień – powiedział i wydostał się z moich objęć.
Szybko się ubierał.
– Naprawdę nigdy z nikim nie miałeś seksu.
– Tylko przez internet, jeśli to się liczy. – Z kim? Jak do tego doszło? – W moim głosie słychać było spore zainteresowanie.
– Taki Łukasz w moim wieku. Gadamy od dawna na Gadu–Gadu. Wiemy o sobie chyba wszystko. No i tydzień temu waliliśmy razem na Skype.
Michał podszedł do mnie, pocałował mnie w policzek i wyszeptał – Jesteś cudowny. Było mi wspaniale.
– Mnie było też dobrze. Chciałbym to powtórzyć.
– Jutro nie mogę się spóźnić – powiedział śmiejąc się szelmowsko. – Nawet nie wiem jak masz na imię – dodał i pocałował mnie w usta.
– Tomek – odparłem i pocałowałem go namiętnie.
– Dobranoc – powiedział i wybiegł.

Stałem nagi w przedpokoju i wydawałem się całkowicie zagubiony. To mi się śniło? On tu był, czy mam omamy. Machnąłem ręka i ruszyłem do łazienki umyć się. W łazience usłyszałem sygnał sms’a. To była wiadomość od Michała. Jedno krótkie, ale jak miłe słowo – „Dobranoc”. Odpisałem – „Dobranoc”.
Okazało się, że nie tak łatwo było mi zasnąć. Różne myśli kłębiły mi się w głowie. To układałem sobie życie z Michałem, to traktowałem go jak dziwkę. Myślałem o różnicy wieku i o tym, że wcześniej czy później to ja wyjdę z tego pokonany. Tak czy inaczej, byłem świadom tego, że nie jest mi obojętny. Przewracałem się z boku na bok. Nie widząc innej możliwości wstałem. Chodziłem po mieszkaniu z kąta w kąt. Uświadamiałem sobie coraz bardziej, że zadurzyłem się w tym gnojku. Wyciągnąłem kolejne piwo i starałem się znieczulić. Nie poprzestałem na tym, na szczęście miałem jeszcze tylko dwa.
Rano nie mogłem wstać. Głowa ciążyła, oczy nie chciały się otworzyć. Przestawiłem budzik o godzinę i zasnąłem. Kiedy ponownie zadzwonił wydawało mi się, że dopiero zamknąłem oczy. Wstałem z ociąganiem. Spojrzałem w dół i spojrzałem na swojego sterczącego fiuta. Uśmiechnąłem się, kocham ten widok. Telefon powiadomił o nadejściu sms’a. Zajrzałem to ponownie młody – „Zwaliłem sobie myśląc o tym jak się kochaliśmy”. Gnojek, pomyślałem, wkręca mnie. „Miłego dnia” – odpisałem.
Golenie i szybki prysznic. Ponowna podróż komunikacją miejską nie nastrajała mnie optymistycznie. Muszę uruchomić samochód – obiecywałem sobie. Myślałem, kogo namówić żeby posłużył mi swoją osobą i swoim samochodem. Zdecydowałem, że spróbuję namówić kogoś z pracy.

Autobus jak zwykle o tej porze zatłoczony, tym razem nie sprawił mi przyjemności, wprost przeciwnie miałem dość: tłoku, smrodu, gorąca. Cięgle szukałem wzrokiem małego blondynka. Wszyscy denerwowali mnie, nie było tego, kogo chciałem bardzo spotkać. Trudno było przyznać się do tego, że myślę ciągle o nim, małym chłopaczku, który okazał się pozbawiony wszelkich zahamowań. On potrafił zrobić w seksie to, czego ja chyba do dzisiaj nie potrafiłbym zrobić. Otworzył mnie na nowe doznania. On robił to pierwszy raz, a ja robiłem niektóre rzeczy też dopiero pierwszy raz. Przy nim potrafiłem być naprawdę sobą. Zwierzęciem ogarniętym seksem. Miałem z nim seks, o jakim do tej pory mogłem tylko pomarzyć.
Rzeczywistość brutalnie przypominała o sobie. Ktoś wbijał mi łokieć w nerki, jakaś parasolka napastowała moje krocze. Kierowca używał hamulca w sposób zdecydowany i nadzwyczaj częsty powodując ćwiczenie mojej lewej ręki. Z każdym naciśnięciem przez kierowcę autobusu na hamulec znaczna część stojących pasażerów przesuwała się w moim kierunku. Ja usiłując nie napastować matki polki stojącej obok, starałem się zatrzymać nie tylko siebie, ale i tych, którzy napierali na mnie. Nierówna walka trwała przez kilka przystanków. Potem autobus na tyle się wyludnił, że mogłem spokojnie się zakleszczyć pomiędzy rurami. Nie było mi dane rozkoszować się swobodą, bo zaraz był mój przystanek. Kiedy wysiadłem, przede mną szedł chłopak, który miał jakieś metr dziewięćdziesiąt. Jasno brązowa skórzana kurtka do pasa. Dżinsy ciemno granatowe z pięknie uwypukloną pupą. Długie nogi, chyba nawet trochę za długie, zakończone wyjątkowo małymi stopami. Szedłem za nim zastanawiając się, jakiego ma fiuta. Jego dupa kołysała się miarowo, skupiając mój wzrok. Spodnie miałem już wypełnione do granic wytrzymałości, choć nie było w nim grama tłuszczu. Widziałem już jak mój kutas wpycha się pomiędzy te namiętne pośladki. Mój obiekt westchnień wybrał jednak inną drogę i dalej musiałem podążać sam.

W pracy dzień mijał szybko. Miałem delikatnie mówiąc, co robić i nie było, kiedy nawet pomyśleć o seksie. Koło południa wysłałem sms’a do Michała z zapytaniem o to jak poszło mu kolokwium. Szybko odpisał, że jest zadowolony z tego, co napisał i że wyniki będą za tydzień. Za chwilę napisał:
„Dziękuję za zainteresowanie.”
„Ja tak mam, jak kogoś lubię” – odpisałem.
„Tym bardziej się cieszę, do piątku nocuję u babci na Woli”.
„Hmmm… może nie uschnę do tego czasu” – Skwitowałem swój stan w odpowiedzi.
„W sobotę wynagrodzę ci to.”
„Z noclegiem?” – Zapytałem upewniając się, co do jego planów.
„Zależy ci na tym?” – Prychnąłem pod nosem odczytując jego pytanie.
„Tak” – odpisałem krótko i zdecydowanie.
” To fajnie, bo mnie też”.
„Czekam”.
„Całus” – Michał zakończył wymianę sms–ów.
No to mam trzy noce do zagospodarowania. W sumie to dobrze wyśpię się, poczytam. Dobra, trzeba znaleźć jelenia, który pomoże uruchomić mój samochód. Teraz jeszcze jedna kawa dobrze mi zrobi – myśląc to podniosłem się, żeby pójść do kuchni.
Jedno, co ta firma na pewno miała dobrego to kawa. Dobry ekspres ciśnieniowy i wyśmienita arabica w ziarnach, to wszystko, co lubiłem. Żadnych mieszanek, żadnego kompromisu, albo arabica, albo robusta.
W kuchni rozszedł się zapach świeżo parzonej kawy.
– Hej! – Usłyszałem głos Karola, przystojnego, żonatego i dzieciatego chłopaka ze sprzedaży.
– Witaj – odpowiedziałem, uśmiechając się najmilej jak potrafiłem.
Niedługo po imprezie integracyjnej, wydawało mi się, że szuka ze mną bliższego kontaktu. Potem jednak jakby zmienił zdanie i przestał mnie zauważać.
– Jak leci?
– Hmmm, prawie dobrze – odparłem.
– Prawie?
– No prawie, bo te pierwsze przymrozki unieruchomiły mój samochód i muszę jeździć komunikacją miejską.
– Nie było jeszcze mrozów.
– Te przymrozki okazały się zabójcze dla akumulatora. Zresztą jest chyba starszy od mojego auta, a ono ma niewiele mniej lat niż ja – powiedziałem uśmiechając się.
– To wystarczy zmienić akumulator i masz swojego staruszka na chodzie.
– Łatwo powiedzieć. Trzeba zabrać stary akumulator do sklepu, a potem z nowym wrócić do samochodu. Komunikacją miejską to prawie niewykonalne – roztoczyłem czekającą mnie mękę na detale, robiąc ośle oczy.
– OK – roześmiał się – jak chcesz to po pracy mogę cię pomóc.
– Trzeba by pojechać do mnie po akumulator, potem do sklepu i z powrotem do mnie – nakreśliłem jak miałoby to wyglądać, żeby wszystko było jasne dla nas obu.
– Tak sobie to wyobrażam. Postawisz piwo i będziemy kwita.
– Super, daj znać, jak będziesz chciał wychodzić.
– Dobrze, dryndę pięć minut wcześniej
– Super.
– To jesteśmy umówieni.
– Tak – powiedziałem i wyszedłem z kuchni.
Wspaniale mi poszło. Nawet chyba za szybko. Ważne, że mam podwózkę o resztę będę się martwił później.

Minęła siedemnasta i nikt nie zadzwonił. Byłem gotowy do wyjścia, już nie pracowałem, czekałem na sygnał od Karola. Wpadł do pokoju chwilę później, ubrany w zielony płaszcz, w którym wyglądał bardzo przystojnie. Pasował do jego równie zielonych oczu.
– Zbieraj się, bo nam sklep zamkną – krzyknął na mnie, jakbym to ja opóźniał wyjście z pracy.
– Jestem gotowy – powiedziałem, wstając i wyłączając komputer.
Zazwyczaj gadatliwy Karol tym razem milczał jak zaklęty. Jechaliśmy wolno był popołudniowy szczyt komunikacyjny.
– Masz jakieś problemy w pracy albo w domu?
– Nie. Czemu pytasz?
– Bo milczysz jak grób.
– To znaczy, że masz mnie za gadułę, tak?
– Tak, za bardzo miłego gadułę. Co nie oznacza, że gadasz głupoty, ale zwykle nie milczysz dłużej niż sekundę.
– No ładnie, jeszcze mi takie rzeczy prosto w oczy mówisz.
– To, co ci jest. – Naciskałem dalej. Spodziewałem się, że coś go w tym momencie gnębi.
– Nic, zamyśliłem się.
– W domu wszystko OK? – Nie dawałem za wygraną.
– Tak, wywiozłem żonę z dzieciakami dwa tygodnie temu do jej rodziców. Mieszkają nad morzem. Trochę już tęsknię za nimi. Miała być dwa tygodnie, ale przedłużyła pobyt o kolejny tydzień.
– To ma dobrego szefa – powiedziałem, chociaż pomyślałem, że ona nie tęskni tak za nim, jak on za nią.
Pewnie coś między nimi nie tak. Kombinowałem jak na psychologa amatora przystało.
– Nie szefa tylko brata. Szwagier jest lekarzem.
– Teraz rozumiem. Ty nie możesz zachorować?
– Nie, ktoś musi pracować na lekarstwa. Dla mnie teraz jest okres żniw.
Kiedy stanęliśmy przy moim samochodzie widziałem jego zdziwienie, że mam takiego gruchota. Powstrzymał się jednak od komentarzy. Szybko zapakowaliśmy stary akumulator i jeszcze szybciej założyliśmy nowy. Samochód niechętnie, ale odpalił. Zapakowaliśmy się do niego i pojechaliśmy kupić wino. Wybrałem odległy sklep, żeby samochód zdążył się rozgrzać. Okazało się to niepotrzebne, bo i tak musiałem krążyć kilkanaście minut żeby znaleźć miejsce do zaparkowania pod blokiem.
– Daj mi kluczyki od samochodu. – Zażądałem, kiedy byliśmy już w domu.
– Po co? – Zdziwił się.
– Żeby ci nie wpadło do głowy wracać do domu samochodem.
– Będę spał u ciebie. – Zapowiedział.
– Nie ma sprawy, ostrzegam, że mam tylko jedno posłanie.
– Właśnie liczę na to – powiedział i popatrzył na mnie filuternie.
– Nie lubię żonatych facetów – zastrzegłem, choć miałem wielką chęć na seks z nim. Już teraz fiut mi stał, wybrzuszając spodnie.
– Za to facetów lubisz – stwierdził raczej niż spytał.
– Jaka to dla ciebie różnica z kim sypiam, skoro nie będę spał z tobą – odparłem, patrząc na niego.
– Czyli nie zaprzeczasz, że jesteś gejem?
– Pij i zmień temat – zaproponowałem, nalewając wino do kubków.
– Cóż za wspaniałe kieliszki.
– Zawsze dobieram odpowiednie naczynia do zawartości. To wino jest dobre, bo tanie.
– To jak jesteś gejem?
– Po co ci wiedzieć z kim sypiam? – Próbowałem go zbyć, ponownie napełniając kubki.
– Moja żona chciała cię wyswatać ze swoją młodszą siostrą… i jej brat powiedział, że jesteś gejem. Ponieważ on jest gejem, to Magda mu uwierzyła. Więc jesteś, czy nie? – nie dawał za wygraną.
– Jestem, chociaż nie kojarzę tego lekarza – ucieszyłem się, że połączyłem fakty.
Tylko, po co on gada o mnie. Geje są straszni – pomyślałem.
– Nie zamierzam tego rozgłaszać –zapewnił, odgadując moje obawy.
– Tak, wszyscy niby są tolerancyjni, ale jak przychodzi, co, do czego, to okazuje się, że nie. Wolę, więc tego nie rozgłaszać.
– Bardzo cię lubię – wyszeptał mi do ucha, przygarniając mnie.
– Ja ciebie też – odpowiedziałem. – Ale nie prześpię się z tobą.
– Dlaczego?
– Bo jesteś z kimś. Ja nie chcę krzywdzić innej osoby dla swojej przyjemności.
– I będziesz w stanie spać ze mną?
– Tak, bo będę tak pijany, że nie będę mógł – odparłem lekko, polewając wino.
Rozmawialiśmy dalej o głupotach, a ja polewałem ostro. W międzyczasie odpisywałem na zdawkowe sms’y Michała. Ja też byłem powściągliwy. Karol dopytywał, z kim piszę, ale zbyłem go milczeniem. Szybko obaj byliśmy pijani. Zaproponowałem żebyśmy poszli już spać, wyjaśniając, że jutro trzeba przecież iść do pracy.
Ścieliłem łóżko, kiedy Karol brał prysznic w łazience. Wrócił nagi. Fiut stanął mi natychmiast na jego widok. Moja stercząca męskość zabrała mi chyba cała energię, bo zamarłem w bezruchu z otwartymi ustami. Karol miał piękną oliwkową skórę. Był bardzo proporcjonalnie zbudowany, miał sporo widocznych mięśni, czego dotychczas nie zauważyłem. Jego klatkę piersiową pokrywały delikatne czarne włosy. Na wpół stojący olbrzymi fiut dyndał pomiędzy nogami sięgając prawie kolan. Nad nim była przystrzyżona kępa czarnych włosów. Nogi miał silnie owłosione, łącznie z kształtnymi stopami o pięknych paznokciach. Jego ciało było równomiernie opalone.
– Coś tak rozdziawił gębę – spytał ze śmiechem.
– Bo chyba będę musiał spać w samochodzie – powiedziałem, przełykając ślinę.
– Zmykaj pod prysznic to się ochłodzisz – śmiał się dalej.
Posłuchałem go. W łazience na podłodze leżały jego rzeczy. Dorzuciłem swoje. Stanąłem pod prysznicem i waliłem konia. Chciałem być odporny na jego fizyczność. Ciepła woda opływała mnie całego. Pod zamkniętymi powiekami widziałem ślicznego kołyszącego się fallusa Karola. Moje usta obejmowały ten klejnot i powodowały, że stawał się twardy jak diament. Lizałem jego wiszące jądra. Poczułem zapach swojej spermy. Odkręciłem zimna wodę. Otrzeźwiło mnie to zupełnie. Wytarłem się i ruszyłem nagi do pokoju.
Karol leżał na boku, miał zamknięte oczy, które ledwie wystawały spod kołdry zakrywającej resztę ciała. Delikatnie, jak tylko potrafiłem, ułożyłem się obok niego. I odwróciłem się tyłkiem w jego stronę. Po chwili Karol obrócił się i przylgnął do mnie mocno przykrywając mnie jednocześnie kołdrą. Poczułem jego rozgrzane ciało i budzącego się do życia pytona. Starałem się nie reagować, chociaż mój członek sterczał już porządnie. Walenie konia nie pomogło. Dotyk jego ciała podniecał mnie bardzo. Kiedy jego ręka delikatnie gładziła mój tors myślałem tylko o jednym – o seksie z nim.
– Karol przestań – warknąłem.
Nie chciałem kochać się z żonatym facetem. Nawet z tak pociągającym ciałem i jeszcze bardziej pociągającym fiutem.

– Waliłeś sobie konia w łazience?
– Tak.
– Dzięki za szczerość.
– Proszę.
– Też powinienem być z tobą szczery. To wymyśliła Magda. My jesteśmy swingersami. Wiesz to…
– Nie jestem aż tak pijany, wiem, kto to swingersi. – Przerwałem jego wywód i dokończyłem. – Wymieniają się parami. W ramach tej samej orientacji. Ty zaczynasz mnie podrywać? – Jednocześnie pomyślałem, że to jakaś ściema, jemu po prostu chciało się ruchać i tyle.
– Tak. Mam cię namówić, żebyś się przespał z nami. Od dawna marzę żeby kochać się z facetem. Magda o tym wie. Wybrała mi ciebie. Chciała jednak żebym cię namówił na seks w trójkącie.
–Nie chcę tego. Nie interesuje mnie taki trójkąt, swingersi czy nie, jednak stanowicie parę a w taki układ nie chcę się wpierdalać. To nie byłoby dobre dla nikogo.
– Jesteś bi? Miałeś kiedyś dziewczynę?
– Nie, zawsze wiedziałem, że jestem gejem. Nie spałem nigdy z dziewczyną.
Jego ręka cały czas gładziła moje ciało, a jego kutas wbijał mi się w pośladek. Byłem podniecony. Zaczynałem drżeć.
– Kiedy pierwszy raz miałeś seks z chłopakiem? – Chciałem żeby przestał się interesować moim życiem.
Karol jakby tylko czekał na moje pytanie, bez zwłoki zaczął opowiadać.

To było na studiach. Mieszkałem w akademiku w pokoju z Jurkiem. Lubiliśmy się ostro zabawiać i mieliśmy sporo dziewczyn. Często ostro zabawialiśmy się z dziewczynami na naszych łóżkach. Nie przeszkadzało nam, że drugi widzi wszystko, nawet lepiej niż na filmie porno. To było kiedy poznałem Magdę moją żonę. Bawiliśmy się z dziewczynami już trzeci dzień. Były na nas wkurzone, bo zostawiliśmy je na dłużej i piliśmy z kumplami. Postanowiły się na nas odegrać i zaczęły zajmować się sobą. Początkowo to były tylko rozmowy, ale jak zauważyły, że to na nas działa zaczęły dotykać się bardzo śmiało. Całowały się. Podnieciło nas to bardzo. Staraliśmy się przyłączyć do zabawy ale nas odpychały. Zdejmowały z siebie rzeczy, a na każdą naszą próbę dotknięcia ich reagowały bardzo ostro. Pieściły swoje ciała, dotykały piersi.

Już wiedziałem, że pomysł na odwrócenie jego uwagi nie był najlepszy. To opowiadanie już mnie kręciło. Jego jeszcze bardziej. Dał mi to odczuć poprzez wciskanie swojego twardego kutasa w moje plecy.

– Chodź Jurek, my też potrafimy się sami zabawić – powiedziałem i złapawszy go za rękę wyciągnąłem z ich pokoju. Poszliśmy do siebie, usiedliśmy na jego łóżku popijając cudem ocalałe dwa ostatnie piwa.
– Ale dziwki mnie podjarały. Kurwa muszę zamoczyć, bo nie wytrzymam.
– Ja też, ale Jureczku w poniedziałek o tej porze to zostaje nam tylko łapa.
– Masz chyba rację. Trzeba sobie zwalić.
Powiedziawszy to postawił na podłodze piwo. Rozpiął spodnie, podniósł biodra i ściągnął je razem z majtkami. Wśród gęstwiny czarnych długich włosów pojawił się nie za duży penis, ale za to z wielkim łbem, który w pełnym wzwodzie nie był zakryty napletkiem. Miał go za mało. Ledwo mu starczał na zakrycie główki jak był bardzo skurczony. Teraz jednak sterczał dumnie ukazując czerwoną żołądź. Sięgnął z powrotem po piwo i trzymając je w lewej ręce prawą gładził fiuta. Nie myśląc wiele zrobiłem podobnie. Ściągnąłem spodnie i zabawiałem się sobą popijając piwo. Jurek wpatrywał się w mojego kutasa jak w sroka w gnat. Peszyło mnie to.
– Zazdroszczę ci tego palanta. Nie raz widziałem jak robiłeś wrażenie na dziewczynach. Jak zobaczyły twojego to nie chciały już zabawiać się moim.
– Nie przesadzaj nie zauważyłem żeby jakaś nie chciała zrobić ci laski.
– Daj, przynajmniej ci zwalę – powiedział i złapał mnie za kutasa. Zaskoczył mnie tym bardzo.
– Tak bez buzi. – powiedziałem przymilnie, kierując usta w jego stronę.
Zrobiłem to dla żartu, ale Jurek podjął wyzwanie i całował mnie namiętnie parę minut. Robił to wspaniale. Jego język był wszędzie. Usta miał tak miękkie i jędrne. Naprawdę potrafił całować. Jednocześnie walił mi konia.
– Jedno życzenie moje, jedno twoje. Zgoda? – wysapał mi do ucha.
– Zgoda, to teraz ja wymyślam.
– Nie, ja wymyśliłem ja zaczynam.
– Ja, ty waliłeś mi konia. Obiecuję, że zrobię wszystko, co będziesz chciał. – przyrzekłem.
Byłem tak podniecony, że mogłem obiecać wszystko. Chciałem się kochać.
Jurek pomyślał chwilę. Rozważał pewnie na ile można mi zaufać , jak dotąd zawsze mógł na mnie polegać.
– Przysięgasz?
– Tak. Zaczynaj!
– Co mam zrobić.
– Jak to co? Zrób mi laskę.
– Jesteś wredny chuj – powiedział, klękając przede mną.
Z nieudawaną odrazą zabrał się do roboty. Początkowo robił to opornie, ale potem szło mu, coraz lepiej. Leżałem rozwalony i pozwoliłem mu zmagać się z moim kutasem. Podchodził do tego bardzo ambitnie i naprawdę starał się. Lizał główkę, po czym brał go głęboko do gardła. Rozsmarowywałem ejakulat po jego migdałkach i gardle. Kiedy wyjmował go z ust, brał się za lizanie moich jaj i ponownie brał go do ust. Ściągnął mi spodnie i odrzucił gdzieś na siebie. Zabrał się za mojego kutasa tak jakby to była jego namiętność. Jego nos uderzał w moje podbrzusze z olbrzymią częstotliwością. Nie wytrzymałem i wystrzeliłem w jego usta. Pracował nad nim dalej, a ja wiłem się na łóżku. Miałem mega orgazm. Strzelałem spermą raz za razem. On dzielnie połykał wszystko. Kiedy przestał sięgnął po moje piwo i jednym haustem wypił je do końca. Otarł zaślinioną twarz ręką.
– Teraz moje życzenie.
– OK, zrobię ci laskę. – spojrzałem na niego. i jego sterczącą pałę, z której długą cienką nitką ciekł ejakulat.
– Nie, ja chcę więcej. Chcę cię wyruchać.
– Powaliło cię. Nie dam ci mojej dupy – powiedziałem jednocześnie zaciskając pośladki.
– Dałeś słowo. Zdejmuj gacie i dajesz mi dupy na pieska.
Patrzyłem na niego z rozdziawioną gębą. Nie wierząc w to, co powiedział. Nie wierząc w to, co zaraz się zdarzy. Stwierdziłem, że dotrzymam słowa. Nawet w tej beznadziejnej sytuacji. Dam radę tej pedalskiej zachciance mojego kolegi. Przez głowę przeleciała mi myśl, że on może być gejem, a ja tyle czasu z nim mieszkałem niczego nieświadomy. Jebaliśmy dziewczyny a on teraz chciał pierdolić mnie.
– Jebany pedał z ciebie. Gaci to już nie mam, bo je zerwałeś jak robiłeś mi laskę.
– Jeszcze nie jebany, ale ty będziesz mógł zaraz to powiedzieć o sobie. Nastaw tą śliczną… – powiedział klepiąc mnie w udo.
Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju weszła Magda.
– Co tam pedałki? – powiedziała z rozbawieniem.
– Właśnie będę dawał dupy Jurkowi. Chcesz popatrzeć? – powiedziałem zaskakując tym siebie i Jurka, który stał z rozdziawionym pyskiem.
– Pewnie, jeszcze nie widziałam pedalskiego seksu. Nie będzie wam przeszkadzało jak będę się zabawiała?
– Możesz się nawet przyłączyć – niemal wykrzyknął Jurek.
– Nie, chcę tylko patrzeć. Zabierajcie się do roboty.
Przyjąłem pozycję na pieska. Wystawiając na nich tyłek. Jurek podszedł do mnie i przymierzał się do wepchnięcia swojego kutasa.
– Tak bez czułości – jęknęła Magda. – Rozbierajcie się – rozkazała, a my posłusznie ściągaliśmy z siebie resztę ubrań rzucając je niedbale.
– Całujcie się – dyrygowała.
Stojąc całowaliśmy się. Było w tym dużo namiętności. Jurek gryzł moje usta. Pchnął mnie na łóżko. Upadłem na plecy, ale zaraz przekręciłem się na brzuch. Szybko podciągnąłem nogi pod siebie i przyjąłem pozycję na pieska. Magda podeszła do Jurka, pocałowała go w usta. Jednocześnie złapała go za głowę i pchnęła w stronę moich pośladków.
– Liż go – syknęła.
Jurek obiema rękami rozchylił moje pośladki a jego język zaczął krążyć wokół mojego otworu. Lizał go, przygryzał, ssał. Pluł na moją dupę. Wkładał mi palca, a ja przyjmowałem go z radością. Było mi wspaniale. Nagle poczułem jego fiuta na swoim zwieraczu i dalej tylko ból. Zawyłem. Jurek nie zważał na moje jęki pchał dalej trzymając mnie mocno za biodra.
– Przestań kurwa! Jebany pedale – krzyczałem.
Magda podeszła do mnie i wepchnęła mi w usta swoje majtki.
– Cicho suko, cicho – mówiła mi prosto do ucha.
Jurek jebał mnie gwałtownymi ruchami, ból pomału stawał się mniej dotkliwy. Jęczałem z kneblem w ustach, z którego dolatywał zapach cipki. Zaczynało sprawiać mi to przyjemność. Spojrzałem na Magdę. Stała i dogadzała sobie paluszkiem. Wyplułem knebel z ust.
– Połóż się to ci wyliżę – jęknąłem.
Magda podeszła do łóżka i położyła się przed moją głową. Przez chwilę musieliśmy zrobić przerwę, żeby dopasować pozycję. Jurek automatycznie się dostosował do zmiany sytuacji a po chwili ponownie ostro mnie walił. Miałem jej pizdę przed oczami. Schyliłem się mocniej z zacząłem lizać już bardzo mokrą pizdę. Kutas Jurka sprawiał mi przyjemność, do tego słodka pizda, którą lizałem. Uderzałem nosem w jej łono zgodnie z pchnięciami Jurka. Byłem coraz mocniej podjarany. Słyszałem jak Jurek ciężko oddycha, wiedziałem, że zaraz dojdzie. Magda też oddychała coraz szybciej. Mój język zanurzał się głęboko w jej cipie. Palce pieściły łechtaczkę. Nagle Jurek doszedł i zwalił się na mnie, a ja wylądowałem na Magdzie. Mój sterczący kutas domagał się pieszczot. Niewiele myśląc uwolniłem się spod Jurka i podciągnąwszy się wpakowałem mojego chuja w Magdę. Wystarczyło kilka pchnięć żeby miała orgazm. Zesztywniała. Ja pracowałem dalej, czułem, że dochodzę. Wyciągnąłem fiuta i klęcząc pomiędzy jej nogami onanizowałem się. Jurek klęknął obok mnie i też sobie walił. Po chwili spuściłem się na jej brzuch. Magda rozcierała moją spermę. Za chwilę na jej jedwabistą skórę trafił obfity wytrysk Jurka.

Byłem zbyt podniecony, żeby dalej słuchać. Karol chyba też. Taki wniosek wysnułem z faktu, że miałem mokre plecy. Jego biodra wykonywały ruchy posuwiste rozcierając cieknące z fiuta soki na moich plecach.
Zaraz mnie zgwałci tą swoją maczugą – pomyślałem. Jednocześnie sięgnąłem za siebie i złapałem jego pałę. Skierowałem ją poniżej swoich pośladków i wepchnąłem ją pomiędzy swoje uda. Wydawało się, że na to czekał. Zaczął mnie jebać. Jego kutas uderzał w moje jajka. Czułem coraz szybszy oddech na swoim karku. Teraz byłem pewien, że jeszcze chwila i miałbym to bydle w sobie. Co gorsza, nie miałem nic przeciw temu. Teraz jednak, jego fiut boleśnie uderzał w moje jaja. Prawie parzył moje uda. Czułem wielkiego, gorącego, delikatnego i jednocześnie twardego fiuta pomiędzy swoimi udami. Nie trwało to zbyt długo, gdy poczułem gorącą spermę uderzającą w moją mosznę. Ścisnąłem uda jeszcze bardziej. Jego pyton był pomiędzy nimi. Ruszał się. Nie wytrzymałem i trysnąłem. Jego ręka zmierzała ku mojemu fiutowi. Odtrąciłem ją.
– Daj ulżę ci – szepnął mi do ucha.
– Śpij już – odparłem. Nie miałem zamiaru informować go o tym, że już się spuściłem.
– Zwalę ci – jęczał.
– Śpij już Karolku. Powiedziałem i pociągnąłem jego rękę pod swoją brodę. Nie zwalniałem uścisku. Przykleił się do moich pleców a przez to, że trzymałem jego rękę nie mógł się ruszyć. Po paru chwilach jego oddech wyrównał się i byłem pewien, że zasnął.

Rano śniło mi się, że pieprzę Karola. Czułem jak mój fiut wchodzi w jego dupsko. Gdy moja świadomość objęła real czułem nadal ciepło na moim sterczącym fiucie. Nie potrafiłem poradzić sobie z rzeczywistością.
Po jakimś czasie zrozumiałem, że trzymam za głowę Karola i pieprzę go w usta. Przez chwilę chciałem przestać, odtrącić go. Pozostać przy swoich zasadach – nie pieprzenia się z kimś będącym w związku.
Było jednak już za późno. Mój kutas prowadził mnie dalej. Przestałem myśleć, działałem, byłem tylko ja, on i seks. Jego gardło i mój kutas w nim. Nie myślałem wiele odepchnąłem go i szarpnięciem za ramie obróciłem na brzuch. Naplułem na rękę i posmarowałem jego zwieracz. Położyłem się na nim i jednym silnym pchnięciem wszedłem w niego. Zawył cicho wbijając jednocześnie zęby w pościel. Złapałem go prawą ręką za włosy i pociągnąłem do góry jego głowę. Mój kutas wchodził w niego jak dobrze naoliwiony tłok. Moje ruchy były długie i systematyczne. Słuchałem jak jęczy pod moimi pchnięciami. Puściłem głowę i złapałem go za oba nadgarstki. Pociągałem za nie zgodnie z rytmem pieprzenia. Jego tułów uniósł się do góry jednocześnie pozwalając mi głębiej penetrować dupę. Pot zaczynał pojawiać się na moim czole. Przyspieszałem wraz ze wzrastającym napięciem. Puściłem jego dłonie i złapałem go prawą ręką pod brodę uciskając jednocześnie gardło. Zmusiłem go żeby uklęknął. Podduszałem go lekko, ruchając dalej bezlitośnie. Starał się zwolnić uścisk mojej ręki, choć nie przynosiło to efektów. Kiedy nadszedł orgazm zwolniłem uścisk. Karol opadł na brzuch a ja spuściłem się na jego plecy. Opadłem obok ciężko dysząc. Karol przytulił się do mnie.
– Dobry jesteś. Nie pomyliłem się.
– Spadaj. Idziemy do roboty.
– Chcę się trochę poprzytulać.
– To musisz poczekać do weekendu jak wróci żona. Powiedziałem odtrącając go i wstając z łóżka.
– Nie udawaj. Chodź tu, chcę jeszcze – powiedział wyciągając rękę w moją stronę.
– Nic z tego. To, że mnie wykorzystałeś nic nie zmienia.
– Ja ciebie? To dlaczego boli mnie dupa?
Nie chciałem prowadzić dalej tej dyskusji. Wyszedłem do łazienki. Kiedy wróciłem do pokoju Karol zabawiał się sobą w najlepsze. Był to bardzo atrakcyjny widok. Jego olbrzymia nabrzmiała pała w jednej dłoni i jaja w drugiej. Starałem się ignorować ten widok i dochodzące coraz głośniejsze jęki. Ubierałem się, starając nie patrzeć w jego stronę, choć przychodziło mi to z trudem. Głębokie westchnienia wskazywały na koniec masturbacji, kiedy zakładałem palto. Wyjąłem klucze z drzwi i rzuciłem na jego zaspermiony brzuch.
– Oddasz mi je w pracy – powiedziałem i wyszedłem z domu.
Wsiadając do samochodu uświadomiłem sobie, że Michał nie odezwał się od wczoraj.
„Czemu mnie już nie lubisz?” – Napisałem do niego.
„Śpię, przytul mnie.”
„Wolę ci possać fiutka.”
„Zboczek.” – napisał, a za chwilę dodał. – „Znowu sobie walę.”
„Przestań, zachowaj spermę dla mnie.”
„Dobrze, ale jak ty też spełnisz moje życzenie.”
„Jakie?”
„Dowiesz się w swoim czasie.”
„OK.” – Odpowiedziałem i znowu poczułem się podniecony.

Kiedy jechałem do pracy przypominałem sobie swój pierwszy prawdziwy seks.

Miałem wtedy piętnaście lat. Wróciłem z wakacji, na których dowiedziałem się jak walić konia.
W jakiś czas po tym, po szkole siłowałem się w domu kolegą z klasy Wackiem. Zacząłem go macać. On odwzajemnił się tym samym. Niedługo byliśmy obaj bez majtek a potem waliliśmy sobie wzajemnie. Wacek miał wielkiego kutasa o dziwnej budowie. U nasady był bardzo szeroki i zwężał się ku główce, która była najwęższa. Do tego był bardzo płaski, ale otoczony niezwykle jasną choć bardzo grubą jak na fiuta skórą. Od tego dnia często waliliśmy sobie wzajemnie, lub razem.
Robiliśmy to kilka razy dziennie. Stało się to naszym sportem.
Takie chwile, kiedy nie było nikogo w domu u niego czy u mnie należały do rzadkości. Powodowało to, że szukaliśmy odosobnionych miejsc gdzie mogliśmy sobie zwalić. Tym razem chcieliśmy znaleźć jakieś ustronie zaraz po szkole. Wacek zaproponował miejsce za garażami.
To dziwna lokalizacja. Ostatnia linia garaży graniczyła z zakładami komunalnymi. Pomiędzy wysokim płotem zakładów a garażami była niewielka przestrzeń, która przy końcu rozszerzała się tworząc prostokąt. Była to pozostałość po stojącym tu wcześniej podwójnym słupie energetycznym. Za tym miejscem odległość między płotem i garażami zwężała się tak bardzo, że właściwie nie było możliwości przejścia.
Stanęliśmy w rogu tak żeby nie było nas widać z wejścia do tego miejsca. Wyjąłem sterczącego już fiuta i zacząłem go masować. Wacek zrobił to samo a jego spodnie spadły do kostek. Obniżył majtki do kolan i wypchnął biodra do przodu. Jego ręka śmigała tak szybko po członku, że aż rozmywały mi się jej kontury.
– Ja tobie, ty mi – zaproponowałem, łapiąc go za kutasa.
Odwzajemnił się szybko. Nasze ręce śmigały po nabrzmiałych członkach.
– Robił ci ktoś loda? – Spytałem, jakbym nie wiedział, że jego cały dotychczasowy seks sprowadzał się do walenia konia w moim towarzystwie.
– Nie, ale chciałbym spróbować. Poczuć usta na fiucie. – Podchwycił temat błyskawicznie.
– Ja też chciałbym. Zrobisz mi?
Nie odpowiedział tylko puścił mojego fiuta i klęknął przede mną. Zsunął mi spodnie i majtki do kostek Odsunął napletek i połknął główkę. Złapałem go za przypominające szczecinę, krótkie, sztywne włosy na głowie i starałem się kierować ruchami.
W tym momencie usłyszałem tupot nóg od strony garaży. Nie zdążyliśmy zareagować. Wacek nadal trzymał mojego kutasa w ustach. Odepchnąłem go, chcąc się ubrać. Wtedy podskoczył do mnie niższy z dwóch chłopaków i wymierzył mi siarczysty policzek.
– Jak traktujesz dziewczynki? Przeproś ją – powiedział.
Spojrzałem na niego, mógł mieć dziewiętnaście lub dwadzieścia lat. Był minimalnie niższy ode mnie. Za to bary i mięśnie na rękach wskazywały, że spędzał na siłowni wiele czasu każdego dnia.
Drugi był od niego o głowę wyższy równie silnie zbudowany. Obaj ubrani byli w granatowe dresy, mieli włosy przycięte przy samej skórze i bardzo mocno opaleni.
– Przepraszam – wyszeptałem.
Przyłożył mi plaskacza z drugiej strony. Oba policzki piekły mnie bardzo.
– Przepraszam panią – powiedział, trzymając twarz milimetry od mojej.
– Przepraszam panią – powtórzyłem.
– Pomóż damie wstać – powiedział.
Wyciągnąłem rękę w kierunku Wacka. On chwycił ją i podniósł się. Niższy jedną ręką złapał mnie za jajka, drugą za jądra Wacka.
– Popatrz Darek. Mają już niezłe sprzęty, małe pedałki. Chodź pomacasz sobie.
Darek przysunął się do nas i również nas macał.
Ich ręce były brutalne. Miętosili nasze jądra tak, że obaj pojękiwaliśmy z bólu.
Darek uklęknął przed nami i zaczął robić loda Wackowi. Widziałem jak chuj znika w gardle. Za każdym razem, gdy nos uderzał w płaski brzuch przyjaciela, Darek w momencie styku wykręcał lekko głowę.
Widok był niecodzienny i bardzo mnie podniecił. Po chwili poczułem to na swoim kutasie. Jego ciepłe wilgotne usta. I uderzanie główką kutasa o gardło chłopaka. Już wiedziałem, że obracanie głowy połączone jest ze ściśnięciem gardła. Za każdym razem, kiedy jego nos dotykał mojego brzucha, dreszcz przechodził mi przez ciało. Jeszcze jeden ruch i trysnąłbym w jego gorący przełyk.
– Wystarczy pedałki. Idziecie z nami. – Zawyrokował Darek. – Będziemy mieli niezłą zabawę Grzesiu. – dodał, klepiąc swojego kumpla w pośladek.
Dresy Grześka miały wyraźne wybrzuszenie w kroku. Przyciągało to moją uwagę. Chciałem dotknąć jego pały.
Poszliśmy do garaży, za którymi się spotkaliśmy. Grzesiek otworzył jeden z nich.
W środku na regałach ustawionych na wprost wejścia poukładane były jakieś części. Po prawej stronie stał jakiś stary, remontowany motor. Obok niego stał barowy stołek ze skórzanym, czarnym siedziskiem. Pod sufitem wisiała oprawa z dwoma wielkimi świetlówkami dającymi trupie, ale bardzo jasne światło. Do momentu, kiedy za nami zamknęły się drzwi, nikt nie odezwał się słowem.
Bałem się tego, co się stanie, a jednocześnie byłem bardzo podniecony całą sytuacją. To był dzień, kiedy dwóch chłopaków lizało mojego fiuta. Nie bez znaczenia był fakt, że jeden z nich był dużo starszy. Kiedy weszliśmy i przebrzmiał dźwięk zamkniętych za nami drzwi Grzesiek kopnął mnie w tyłek.
– Rozbierajcie się pedały – padł rozkaz wydany przez niego.
Obydwaj staliśmy niezdecydowani co robić. Grzesiek nie dał nam wyboru. Kopniakami przypomniał nam gdzie nasze miejsce. Do tego kilka plaskaczy wylądowało na naszych twarzach. Strach i obezwładniające, niczym nieuzasadnione, podporządkowanie kazało nam się rozbierać.
Darek nie brał udziału w naszym rozebraniu. Stał z boku i przyglądał się wszystkiemu. Grzesiek skakał wokół nas ponaglając do pozbywania się ubrań. Miętosił przez spodnie swoje nabrzmiałe przyrodzenie. Nasze rzeczy powędrowały gdzieś na wyższe półki regału.
Zostaliśmy tylko w butach. Staliśmy niepewni tego, co zdarzy się dalej. Oczekiwaliśmy czegoś wielkiego, jeszcze nieokreślonego, ale z całą pewnością niebywałego. Nasze pały sterczały dumnie. Byliśmy jednocześnie zagubieni i pełni roszczeń, co do przyszłych wydarzeń.
Grzesiek pchnął Wacka na ścianę. Podszedł do niego i chwyciwszy go obiema rękami za biodra pociągnął je do siebie. Potem jeszcze raz pchnął głowę Wacka do przodu, tak, że uderzył czołem o ścianę. Wacek oparł ręce o ścianę garażu wypinając jednocześnie tyłek broniąc się przed kolejnym uderzeniem głowy o ścianę.
Grzesiek nie zastanawiał się długo. Pierwsze razy spadły na pośladki Wacka zamieniając jego bladą skórę w różową.
Stałem z rozdziawiona gębą przyglądając się temu. Tymczasem Darek stanął za mną. Lewą ręką obejmując moją klatkę piersiową przycisnął mnie do siebie. Prawa ręka błądziła po moich genitaliach. Jego usta całowały i leciutko podgryzały moją szyję. Czułem jak jego podniecenie narasta. Jednocześnie przerażało i pobudzało mnie to, co widziałem. Darek pieścił mnie, a ja patrzyłem jak Grzesiek spuszcza lanie mojemu kumplowi.
Wacek jęczał i z wyraźnym zadowoleniem poddawał się temu. Jego pośladki nabrały mocno czerwonej barwy. Darek pomału zjeżdżał swoimi ustami coraz niżej. Pieścił moje pośladki i rowek. Nagle wstał.
– Oprzyj się o stołek – wyszeptał mi w ucho.
Wykonałem posłusznie polecenie wypinając tyłek, spowodowało to, że straciłem z oczu przyjaciela. Drżałem z podniecenia tak bardzo, że było to widać. Darek podszedł do mnie i rozchylił moje pośladki. Jego usta całowały mój tyłek, były wszędzie, a wraz z nimi niezwykle ruchliwy i wilgotny język. Kiedy usiłowałem masować swojego członka nie pozwalał mi. Odtrącał moją rękę z krocza. Jego język zagłębiał się we mnie.
Z oddali dochodziły mnie jęki Wacka. Nie widziałem, co tam się dzieje. Nie interesowało mnie to. Byłem pochłonięty tym, co dzieje się ze mną. Moim narastającym podnieceniem. Odkrywałem nieznane dla mnie rozkosze. Język penetrujący mój zwieracz dostarczał mi niesamowitej przyjemności.
– Słuchaj Darek oni się jeszcze nigdy nie ruchali. Nie chcę ich rozprawiczać niech to zrobią sami. Dawaj go tu.
Darek przestał mnie pieścić i wymierzając siarczystego klapsa.
– Zapierdalaj do nich! – Polecił.
Poszedłem do Wacka i Grześka. Wacek stał z wypiętą pupą, opierał się rękami o ścianę. Jego pośladki były karminowe. Widać było na tle karminu krwawe pręgi, które musiał pozostawić jakiś pręt. Przeraziłem się tym. Stanąłem w niewielkiej odległości od niego z rozdziawioną gębą.
Darek pchnął mnie, mimo zachwiania pozostałem na miejscu. Pchnął mnie ponownie, tym razem mocniej. Poleciałem na Wacka. Musiałem się oprzeć o jego plecy żeby nie upaść. Grzesiek chwycił mnie za fiuta i nakierował na zwieracz Wacka.
Poczułem wilgoć pomiędzy pośladkami pozostawioną po lizaniu jego dupy. Zadziałałem jak automat. Złapałem go za biodra i pchnąłem. Działałem tak jakbym to robił do zawsze. Poczułem jak jego zwieracz rozchyla się wpuszczając moją pałę. Wycofałem go i ponowiłem następnymi krótkimi pchnięciami. Usłyszałem jęk Wacka. Jego dłoń spoczęła na moim biodrze usiłując ograniczać głębokość moich pchnięć. Starałem się być delikatny i dostosowywać kolejne pchnięcia do niego.
Następny ruch przyniósł jednak orgazm. Wielki, jakiego dotychczas nie miałem. Nie kontrolowałem już siebie. Wbiłem się do końca mimo prób powstrzymania mnie przez Wacka. Wtłaczałem swoją spermę w jego wnętrze. Nie wiem ile tego było, ale trwało to niesłychanie długo.
Wacek kwiczał jak świnia, a chłopcy śmiali się mówiąc coś, czego nie byłem w stanie zrozumieć.
– Teraz ty – powiedział Darek patrząc na swojego kumpla.
Grzesiek odepchnął mnie i wepchnął swojego kutasa między pośladki Wacka.
Teraz mogłem mu się przyjrzeć. Stał jak ja, tylko w butach. Nie wiedziałem, kiedy pozbył się dresu. Na całym ciele był owłosiony, a jego fiut był stosunkowo mały. Miał wyjątkowo okrągłą niczym piłka, dupę, która była owłosiona jak całe ciało. Cały był równomiernie opalony.
Ruchał Wacka brutalnie. Ten kwilił cicho.
Darek stał przy ścianie i powoli się rozbierał. Odsłaniał swoją olbrzymią klatę ze wspaniałym poniżej niej kaloryferem. Jego prawie brązowa skóra lśniła.
Kiedy zdjął spodnie mój wzrok utkwił w jego kroczu. Patrzyłem jak urzeczony w to niebywale wielkie wybrzuszenie. Widziałem niezwykłych rozmiarów penisa wypychającego majtki. Miałem ochotę zedrzeć je z niego. Chciałem zobaczyć jego penisa, dotknąć go.
Chyba to zauważył. Podszedł do mnie i złapawszy mnie za głowę nakierował na krocze.
Posłusznie poszedłem za jego ruchem i uklęknąłem. Moje usta pieściły jego gnata przez slipy. Potem zdarłem je z niego, dostając jego gorącą pałą w twarz. Chwyciłem ją w usta. Nie przyszło mi to łatwo, bo była naprawdę duża i gruba. Smakowała wybornie. Nie potrafiłem określić tego smaku i zapachu, ale było to bardzo podniecające.
Pośród kwiczenia Wacka usłyszałem jakieś nieartykułowane dźwięki. Grzesiek dochodził pozostawiając następną porcję spermy we wnętrzu Wacka.
Darek delikatnie odsunął mnie od swojej maczugi.
– Teraz kolej na mnie – zawyrokował. – Ty kurewko – zwrócił się do Wacka – zasuwaj na stołek i kładź na nim dupę. Ty – zwrócił się do mnie – będziesz go trzymał z tyłu. Chcę widzieć jak ta mała kurwa jęczy.
Byłem przerażony na samą myśl, że coś takiego, jak ma Darek, ma wejść w ciasny tyłek Wacka. Pamiętam, z jakim mozołem musiałem przebijać się ja. On miał o wiele bardziej grubego.
Wacek nie zważając na nic sadowił się na stołku. Ja stanąłem za nim trzymając go pod ramiona. Jego głowa spoczęła na moim brzuchu.
Darek podszedł, podciągnął biodra Wacka do siebie i rozpoczął wpychanie swojego wielkiego zaganiacza. Ten rzęził początkowo cicho, potem coraz głośniej. Darek napinał się mocno. Po jakimś czasie ruchał go jednostajnie.
Słychać było stękanie Wacka, obijanie się dwóch ciał o siebie i coraz bardziej przyspieszony oddech Darka. Teraz bez przeszkód mogłem przyjrzeć się Darkowi. Jego pięknie wyrzeźbionemu ciału prawie pozbawionemu owłosieniu. Włosy nad fiutem miał gładko wygolone. Nawet na nogach miał niewiele włosów. Jego brzuch miał wyraźną tarkę nawet w tej chwili.
Stercząca pałka Wacka ruszała się w rytm pchnięć Darka. Jego jęki stawały się coraz głośniejsze. Po chwili sperma Wacka uderzyła mnie w twarz. Potem kolejny raz i kolejny raz. Byłem zaskoczony tym, że spuścił się, choć nie dotykał swojego fiuta. Smakowałem jego słodko słonej spermy, której niewielkie ilości docierały do moich ust.
– Grzesiek chuja – krzyknął Darek.
Spojrzałem w kierunku Grześka ten stał z obwisłym penisem.
– Młody dawaj – powiedział Darek w moim kierunku.
Chwycił mnie za rękę i pociągnął. Poleciałem za nim. Wacek straciwszy oparcie spadł na posadzkę. Podeszliśmy do ściany. Darek jedną ręką oparł się o ścianę a drugą chwycił mnie za fiuta i nakierował na swoją dziurę. Wszedłem w niego brutalnie. Chwyciłem go za biodra i dopchnąłem swojego fiuta do końca.
– Ruchaj mocno młody – rzucił Darek.
Wczułem się i zacząłem go równo jebać. Tym razem nie wystarczyło samo wsadzenie żebym się spuścił. Pieprzyłem go.
– Mocniej, mocniej – krzyczał Darek.
Starałem się sprostać jego oczekiwaniom. Te pokrzykiwania powodowały, że ruchałem naprawdę mocno i z pasją. Pot zaczął spływać mi po czole. Jebałem go jak burą sukę. Wacek z Grześkiem stanęli obok waląc swoje pałki. Ja jednak byłem z Darkiem sam i ruchałem go tak, jakby od tego zależało moje życie. Słyszałem jego przyspieszony oddech i chyba razem doszliśmy. On waląc swojego kutasa a ja ruchając jego. Obaj ryczeliśmy niczym zarzynane zwierzę. Te krzyki nakręcały nas wzajemnie.
– Kurwa, klękaj – krzyknął Grzesiek do Wacka. Chwycił go jednocześnie za głowę i pchnął do dołu. Ten posłusznie padł na kolana. Grzesiek trzymając go za włosy odchylił jego głowę do tyłu. Usta Wacka rozchyliły się. W tym momencie kutas Grześka kierowany jego drugą ręką trysnął obficie spermą prosto w usta Wacka. Ten połknął zawartość i skierował swoje usta na jego trzon. Lizał go z takim uwielbieniem, jakby to było jego życiowym powołaniem.
Patrzyłem na to z zazdrością. Mój Wacek lizał zaspermionego fiuta obcemu chłopakowi. Podszedłem do nich i chwyciwszy Wacka za głowę nakierowałem na swojego jeszcze sterczącego kutasa. Połknął go łapczywie.
– Masz dobrą suczkę – powiedział Grzesiek uśmiechając się do mnie.
Po chwili dołączył do nas Darek. Wacek lizał kolejno nasze na wpół wiszące fiuty. Kiedy porzucał jakiegoś i przerzucał się na kolejnego właściciel porzuconego zabierał się sam za masowanie swojego kutasa. Wacek pracował bardzo wytrwale. Nasze pały powoli sztywniały. Patrzyłem jak połyka kolejne fiuty. Wielkość nie sprawiała mu większego kłopotu. Nawet fiut Darka lądował w jego gardle do samego końca. Patrzyłem na to ze zdumieniem, jak taki olbrzym może zmieścić się w ustach i gardle Wacka. Pierwszy, który dał oznaki nadchodzącego orgazmu był Grzesiek, potem ja i Darek. Wacek połykał kolejne już raczej niewielkie porcje spermy. Grzesiek chwycił za kark Darka i przyciągnął go do siebie. Zaczęli lizać się namiętnie.

Pracowałem ciężko. Odhaczałem kolejne zadania ze swojego terminarza. Nie szło mi tak dobrze jak planowałem. Miałem małe opóźnienie w stosunku do wcześniej przygotowanego harmonogramu. Praca jak zwykle bardzo mnie pochłaniała. Kiedy wyszedłem do kuchni zrobić sobie kolejną kawę usłyszałem głos Karola. Byliśmy w kuchni sami.
– Oddaj mi klucze.
– Chcę z nich skorzystać.
– Nie – powiedziałem tak twardo jak to było możliwe.
– Czyli wykorzystałeś mnie i porzuciłeś jak szmatę? – wyszeptał.
– Nie płacz. Trzeba było myśleć wcześniej – powiedziałem udając twardziela. Jednocześnie mało go nie przytuliłem do siebie.
Podszedł bliżej niemal stykając się ze mną. Chwyciłem go za jaja przez spodnie. Zobaczyłem zdziwienie w jego oczach. Za to w ręku miałem coraz więcej jego męskości. Topniałem jak masło w słońcu. Usłyszałem kroki na korytarzu. Obydwaj odskoczyliśmy od siebie.
– To, o której mam być? – spytał trochę łamiącym się głosem.
– Nie skończę wcześniej jak o osiemnastej.
– To będę czekał na ciebie w domu – powiedział i wyszedł z kuchni.
Kurwa, co ja mam zrobić. Przy mojej silnej woli, już po pięciu minutach będziemy pieprzyli się jak króliki. On ma taki ciasny tyłek. Jak on to robi, przecież się pieprzy na lewo i prawo a ma cudownie ciasną dupę. To jego jędrne umięśnione ciało i ta wspaniała reakcja na każdy ruch czy gest. Kurwa, zaraz się spuszczę. Rozmyślałem, a raczej rozmarzyłem się i z do bólu sterczącym fiutem wróciłem do siebie.

Dobre rady przychodziły jak na zawołanie, chociaż nie potrzebowałem ich. Wiedziałem, że facet jest żonaty i jestem dla niego jedynie zabawką. Nawet, jeśli robi to w porozumieniu z żoną to kopną mnie w dupę, kiedy zauważą, że zaangażowałem się w ten układ. Ja jednak nie potrafiłem inaczej. Wystarczyło, że wsadziłem chłopakowi to nawet, jeśli nie przed, to po, już coś do niego czułem. Tak naprawdę byłem cholernie samotnym, wielokrotnie wykorzystanym facetem, który potrzebował odrobiny czułości i zrozumienia. Chciałem mieć kogoś, komu chociaż na mnie trochę zależy. Nie interesowały mnie seks układy.
Geje to wyjątkowo niestabilni ludzie. Słyszałem wiele teorii na ten temat. Poczynając od faktu, że nie zachodzą w ciążę, ale na tej ciąży należy skończyć. Brak dziecka, naturalnego spoiwa bywa często powodem frustracji w związku.
Kurwa, kurwa, co to mnie obchodzi. Wieczorem będzie u mnie samiec, przystojny ze wspaniałym ciałem i jeszcze słodszą dupą, który będzie chciał mnie zadowolić. Jeżeli będzie myślał tylko o sobie to ja i tak dostanę wiele z tego, czego może chcieć facet – gej. Ja, on i jego namiętne ciało. Czy to nie lepsze od onanizmu przy podrzędnym pornosie?
Mogę też wejść na czat i po kilku godzinach a może po pięciu minutach umówić się z kimś, kto: po pierwsze nie przyjdzie, mimo, że podał numer telefonu, który wyłączył. Jeśli już przyjdzie to okaże się, że wysłał nie swoje zdjęcie. Nawet, kiedy to było jego zdjęcie to on zwykle rucha się w prezerwatywie, ale przecież nie z tobą. Poza tym kocha smak spermy. Wiem, wiem, wiem, sam kocham pieprzyć się bez zabezpieczenia. Jednak staram się tego nie robić.
Naprawdę ten numerek z małolatem był dla mnie wyjątkowy.
No właśnie młody… jak go umiejscowić w tym wszystkim. Bardzo pożądam tego gnoja. Chciałem jego zainteresowania.
Wyciągnąłem telefon.
– Jak tam? – napisałem sms’a.
– Myślałem, że już nie napiszesz.
– Właśnie wracam do domu.
– Nie mogę przyjechać.
– …
– Jeszcze trzy noce wytrzymaj.
– Uschnę z tęsknoty – napisałem i pomyślałem, że go okłamuję.
Dupek ze mnie. Jakoś sobie umilam to oczekiwanie. Nawet bardziej niż bym tego pragnął. Kurwa pieprzyłem się z tym małolatem i zamieniłem z nim dwa zdania, a zaczynam myśleć jak gdybyśmy byli parą.
Teraz powinienem pomyśleć, co mam zrobić z Karolem. Jeśli miałem być ze sobą szczery to miałem chęć go jeszcze raz wyruchać. Gówno mnie obchodziło, że jest żonaty i dzieciaty. Nie ja to inny. Gdybym to był mój chłopak, to nie chciałbym, żeby ktoś go ruchał, tylko dla tego, że ja nie widzę tego. Niech spada. Niech się rucha z dziwkami. Ja go nie chcę.
Myśląc w tren sposób jechałem do domu.

Droga wlokła mi się niemiłosiernie. Przyczyną była stłuczka na rondzie Żaba. Kiedy minąłem dwa rozbite samochody reszta drogi gładko mi poszła. Nie mniej podróż moja trwała dobrze ponad godzinę. Ze nalezieniem miejsca do zaparkowania miałem trochę problemu.
Wchodziłem do bloku w przekonaniu, że nie dam namówić się na seks. Żadnego spania razem, dotykania, czy czegokolwiek. Niech spada.
Z nadjeżdżającej windy wysiadł starszy facet, z wyraźną opalenizną solarną i mięśniami wskazującymi, że kulturystyka to jego życie.
Wszedłem do domu. Usłyszałem znane już mi kwiczenie Karola. Zamarłem niemal w progu. Początkowo myślałem, że sam sobie dogadza używając jakiegoś dildo, bo na zwykłe walenie konia to za głośne jęki. Po chwili jednak usłyszałem czyjeś sapanie i wyraźne klaśnięcie nagich ciał uderzających o siebie.
Wszedłem starając się zachować ciszę. Karol oparty na swoim karku i głowie leżał na podłodze, biodrami oparty o łóżko. Reszta jego ciała była zawinięta tak, że mógł sobie robić loda. Nad nim z nogami na łóżku a rękami na podłodze wisiał jakiś chłopak. Jego kształtna, lekko owłosiona dupa rytmicznie ruszała się.
Stałem i patrzyłem. Chłopcy wyczuli moja obecność, bo obaj jak na komendę spojrzeli w moją stronę. Ze zdziwieniem spostrzegłem, że ruchającym, Karola facetem jest mój przystojny kurier.
– Dołącz do nas – wystękał Karol.
Nie odezwałem się i wyszedłem do kuchni. Tam na stole stały dwa piwa. Ledwo napoczęte. Popatrzyłem na nie i pomyślałem, że rozmowa nie zajęła im zbyt wiele czasu.
Chciałem jeszcze sprawdzić jedno. Wróciłem do pokoju i przyklęknąłem tak, bym mógł zobaczyć kutasa kuriera. Był bardzo gruby, ale nie to chciałem sprawdzić. Był bez prezerwatywy.
Odgłosy, jakie wydawali wskazywały, ze dochodzą.
Wróciłem do kuchni niezauważony przez nich. Usiadłem i otworzyłem sobie piwo przyniesione przez któregoś z namiętnych kochanków. Piłem czekając aż skończą. Dźwięki dochodzące z pokoju denerwowały mnie.
Oceniłem swojego kolegę, jako zwykłą dupodajkę. Do tego ruchał się bez zabezpieczenia, co oznaczało dla mnie zagrożenie. Stwierdziłem to trochę po fakcie, ale cóż. Nie mogę go winić za to, co sam zrobiłem. Mimo tego byłem zły na niego, nie na siebie. Tak było łatwiej. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Karola.
– No właśnie wpadł kolega. – Proszę, proszę nawet nie wie jak ma na imię, albo tego nie pamięta, podsumowałem „kolegę”. – Opowiadał mi jak się poznaliście i jak twój kutas zrobił na nim wrażenie.
– Nie wysilaj się Karol. Nie interesuje mnie to. Chciałbym, żebyście już poszli. Jestem zmęczony.
– Zostanę, zaopiekuję się tobą.
– Karol – warknąłem – chcę być sam.
– Słuchaj ja…
– Nie wysilaj się. Nic nikomu nie powiem. Sam w tym brałem udział i niedobrze mi z tym. Teraz spadaj. Nie chce już o tym gadać.
– Ale nikomu nic nie powiesz? – upewnił się
– Spadaj! – powiedziałem podniesionym głosem.
Siedziałem wkurwiony w kuchni, a oni nie spiesząc się ubierali się. Nie myślałem o niczym. Byłem zły na siebie. To moja wina, że do tego doszło, że ruchałem się z tym palantem. Chłopcy się ogarnęli i wyszli nie zaglądając do mnie.

Z odrętwienia wyrwał mnie sygnał wiadomości.
– Zadzwoń, proszę.

Ucieszyłem się i od razu wybrałem jego numer. Odebrał po pierwszym dzwonku.
– Cześć – usłyszałem jego wesoły głos.
– Cześć.
– Co robisz?
– Siedzę, piję piwo i rozmawiam z tobą.
– Jesteś sam?
– Tak.
– Czekasz na kogoś?
– Na ciebie.
– Pytam serio.
– Serio odpowiadam, czekam aż przyjdziesz – W tle słyszałem odgłosy ulicy.
– A ty, co robisz?
– Wyszedłem po zakupy. Chciałem cię usłyszeć.
– To miłe. Cieszę się, że słyszę ciebie. Dlaczego nie możesz rozmawiać u babci? Co tam w ogóle robisz?
– Za długa historia jak na telefon.
– Powiedz w telegraficznym skrócie. Chcę coś o tobie wiedzieć, więcej niż to, że masz słodki tyłeczek.
– Babcia jest bardzo chora. Zwykle zajmuje się nią ciocia. Teraz ja ją zastępuję, ale tylko do końca tygodnia. U niej nie mogę rozmawiać, bo wtrąca się we wszystko, a ma tylko jeden, choć olbrzymi pokój. Muszę już kończyć, bo zaraz wpadnie w panikę, że zaginąłem.
– Szkoda, fajnie, że się odezwałeś.
– Pa.
– Pa.
– Pa, pa.
Dopiłem piwo i dopiero się rozebrałem. Zamknąłem drzwi na klucz. Zgasiłem światło i poszedłem spać przykrywając się kocem. Nie mogłem jednak zasnąć. Myśli moje krążyły wokół dzisiejszych wydarzeń. Mimo wszystko podobało mi się, że Karol był mną zainteresowany, chociaż z dzisiejszych doświadczeń wynikało, że był jedynie zainteresowany moim kutasem i nie koniecznie tylko moim. Każdym, który by mu dogodził, im większy tym lepszy. Byłem rozczarowany.
Do tego Michał… kiedy zadzwonił moje serce naprawdę zaczęło bić szybciej.
Ten związek… jaki związek – rugałem samego siebie – to jedynie seks, on jest zauroczony seksem nie mną. Kojarzy mnie z seksem i tylko z tego powodu ciągnie to dalej. Jak odkryje, że takich jak ja są tysiące, a lepszych też niemało, to pójdę w odstawkę.

Rano, mimo źle przespanej nocy, wstałem pełen energii. Szybki prysznic z waleniem konia na powitanie dnia. Potem trochę nudnej jazdy zderzak w zderzak.
Żadnej wiadomości od młodego. Sprawdzałem telefon co chwila. Sam nie chciałem napisać. Udawałem przed samym sobą, że nie zależy mi na tym związku.

W pracy jak zwykle. Sporo roboty. Praca mnie wciąga mocno. Lubię to, co robię. Wyszukiwanie obejść w tym systemie prawnym jest dla mnie wyzwaniem. Czasami tylko myślę, że moje wynagrodzenie nie jest adekwatne do tego, co dla firmy zarabiam. Myślałem o tym żeby poszukać nowej pracy. W tej nic mnie nie trzyma. Ponieważ nie lubię długo nad czymś biadolić przystąpiłem do działania. Zalogowałem się w trzech portalach. Zostawiłem swoje CV w odpowiedzi na wiele ogłoszeń. Określiłem warunki na sporo wyższe od obecnych i powróciłem do pracy. Niech wiedzą, że potrafię coś zrobić, może będą chcieli mnie zatrzymać podwyżką.
Rozmyślania o zamianie pracy przerwało mi wejście głównej księgowej. Spodziewałem się jej wizyty. Tak naprawdę powinienem pracować w jej dziale, a nie podlegać bezpośrednio prezesowi, chociaż dla mnie było to błogosławieństwem. Nie potrafiłem się z nią dogadać.
Jak zwykle zaczęła swoją przemowę, bez żadnego wstępu, a o przywitaniu nie wspomnę.
Patrzyłem na jej suchą postać z jasnymi, prostymi, wiecznie przetłuszczonymi włosami zupełnie niepasującymi do zawsze eleganckiego ubioru. Dialog, jaki prowadziła sama ze sobą trwał i nie wymagał niczego innego niż tylko mojej obecności.
Myślałem o poprzedniej głównej księgowe, o jej jednoznacznym zainteresowaniu moją osobą. O nachalnych próbach zwabienia mnie do łóżka. Teraz w zasadzie dziękowałem jej za to. To był jeden z powodów, który pomógł mi podjąć decyzję o przeprowadzce. Innym był jej syn, którego pieprzyłem dopóki nie wziął ślubu. Potem zaczęła się walka na upokarzanie mnie pod byle pretekstem, do tego dochodził brak akceptacji w domu. Wydaje się, że byłem tchórzem pozostając tam tak długo. Pozwalając wszystkim na mówienie mi co jest dla mnie dobre i dlaczego jestem dupkiem. O moich nielicznych kontaktach męsko–męskich, o ciągłym ukrywaniu się.
Myślałem o tym wszystkim i patrzyłem bezczelnie w oczy księgowej. Czekałem, kiedy wstanie i jak zwykle wyjdzie nie mówiąc po co ta cała tyrada. Tym razem zajęło jej to wyjątkowo długo.
Zanim jeszcze wyszła usłyszałem sygnał nadchodzącej wiadomości SMS. Uśmiechnąłem się, kiedy stwierdziłem, że to od młodego. Nie mogłem się doczekać, kiedy księgowa skończy monolog.
Ten mały dupek zawrócił mi w głowie. Jakby wyczuwał, że wysyłając ciągle sygnały, choćby sprzeczne, nakręca mnie coraz bardziej. Jeszcze nie zamknęła drzwi za sobą jak odczytałem wiadomość.
– Co robisz?
– Pracuję.
– A po pracy?
– Poczytam sobie w samotności.
– To chcę ci osłodzić tą samotność!
– Jak?
– Przyjdzie ktoś do ciebie. – O co mu chodzi? Kto ma przyjść i po co?
Zadzwonię do dupka – postanowiłem. Jednak wcześniej zapytałem czy mogę zadzwonić.
– Nie mogę rozmawiać!
– Kto przyjdzie i po co?
– Łukasz ten, o którym ci opowiadałem.
– Po co?
– Będziesz zadowolony.
– Odpowiadaj!
– Zrobisz z nim to, co ze mną za pierwszym razem.
– Nie wiem czy chcę?
– Proszę, bardzo proszę, ja chcę żebyś to zrobił.
– A on?
– On też, powiedział, że zrobi wszystko.
– Nie wiem, czy mi się spodoba.
– Ma taką figurę jak ja i jest ładniejszy.
– Jak dla kogo?
– Proszę, zależy mi na tym.
– Jest prawiczkiem, dziewicą?
– Nie jest.
– Nie wiem, to jest… odjechane.
– Ty lubisz wyzwania!
– Chcę seksu z tobą a nie z substytutem.
– Nie pisz tak o nim, bo będzie mu przykro!
– Muszę pracować!
– Pamiętasz? Obiecałeś mi życzenie za życzenie, to jest moje. On będzie o dziewiętnastej. – Zatkało mnie, jak to przeczytałem to. Co to za wariactwo?.
– Myślisz, że jest ono równoważne? – odpisałem, będąc przekonany, że tego nie chcę.
– Co najmniej, wiesz jak mi się chce?
– Chciałbym ciebie, tęsknię. – Pomyślałem, że dam mu sygnał, że jestem nim bardziej zainteresowany niż wynikałoby to z tej wymiany sms’ów.
– Miło, ja tez chcę ciebie. Bądź dla niego miły i rób, na co masz chęć, o dziewiętnastej.
– On ma na imię Łukasz – przysłał jeszcze przypomnienie.
Nie odpisałem już, choć nie mogłem sobie przypomnieć, kiedy o nim wspominał. W końcu załapałem. To chłopak, z którym pisał na gg. Wszystko o sobie wiedzą i razem walili konia przez neta. W co ja się pakuję? Co to za stręczycielstwo? Ile on ma lat? O co w tym chodzi? To jakiś zakład? Czy on mnie wykorzystuje – sprzedaje, kupuje?
Powinienem zapytać, czy mam udawać twardziela. Udam twardziela, albo strzelę focha. Tak, czy inaczej nie odezwę się, zobaczymy, co zrobi.
Kolejne telefony wyrwały mnie z rozmyślań o nowej dla mnie sytuacji i pozwoliły powrócić do mrówczej czy raczej katorżniczej pracy.

Tuż po osiemnastej wyszedłem do domu. Okazało się, że pada marznący deszcz. Na chodniku i jezdni była już spora warstwa lodu. Na samochodzie również. Z trudem otworzyłem drzwi. Na szybach była gruba skorupa. Odpaliłem samochód, włączyłem dmuchawę, a sam zabrałem się za skrobanie lodu z szyby. Szło mi bardzo opornie. Kiedy udało mi się uwolnić na tyle dużo przestrzeni, by widzieć coś przez boczne szyby, zabrałem się za przednią. Ku mojemu zaskoczeniu poszło bardzo szybko, szyba była ogrzana. Skorupa lodu na całym samochodzie spowodowała, że nagrzewał się szybciej niż zwykle. Popatrzyłem na niego, pod warstwą lodu i w świetle lamp wyglądał naprawdę dobrze. Tylko w takich warunkach przypominał samochód. Uśmiechnąłem się i pomyślałem, że to czas, żeby przesiąść się na środki lokomocji publicznej. Do tego, jaka oszczędność i mógłbym czytać w drodze do pracy. Same pozytywy. Tak naprawdę ten samochód był tylko pożeraczem kasy. Wydałem na nowy akumulator prawie tyle, ile on był wart. Podjąłem decyzję, która bardzo mi się nie podobała, sprzedam samochód.
Teraz jednak czekała mnie droga do domu na prawie łysych letnich oponach. Popatrzyłem jeszcze raz na błyszczący na jezdni lód i wyłączyłem samochód, zamknąłem go i poszedłem na przystanek autobusowy.
Ten nagły odruch zdziwił mnie trochę. Jeździłem w gorszych warunkach i na długich nieznanych trasach. Tutaj wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Chodziło mi chyba o to, że muszę mieć jakiś okres przejściowy.
W autobusie zwykli szarzy ludzie. Nie było, na czym zawieść oka. Jakoś dziunia obok mnie rozmawiała głośno przez telefon. Tak właściwie to gadała nie rozmawiała. Zawsze podziwiałem u kobiet umiejętność rozmawiania o niczym. Mówienia bez przekazywania jakiejkolwiek informacji. Po prostu mówienie dla samego słowotoku. Jej skrzekliwy głos wbijał się pod moją czaszkę i skutecznie zagłuszał myśli. W końcu dojechałem do mojego przystanku. Wysiadłem z ulgą pozostawiając panienkę rozmawiającą nadal z koleżanką.
Kiedy doszedłem do swoich drzwi spotkała mnie niespodzianka.
Na wycieraczce siedziało indywiduum, wstało, kiedy zbliżyłem się do drzwi.
Zupełnie zapominałem o wymianie wiadomości. Byłem zaskoczony, że do tego doszło, naprawdę nie miałem na to ochoty. Umawianie się z facetem na seks było normą, nie mniej jednak lubiłem decydować, z kim to robię. Nigdy nie umawiałem się w ciemno, tak jak teraz.
Indywiduum stało i patrzyło na mnie jakby chciało powiedzieć: pośpiesz się.
Był to drobny chłopiec ubrany w stary skórzany płaszcz sięgający mu prawie do kostek i o kilka numerów za duży, niżej zobaczyłem olbrzymie, wysokie, skórzane buty.
Całość sprawiała dość śmieszne karykaturalne, jak dla mnie, wrażenie Wiedziałem jedno – mam przed sobą nietuzinkową postać.
Podszedłem do drzwi. Chłopak usunął się dając mi swobodny do nich dostęp.
– Cześć – powiedziałem.
Nie zauważyłem reakcji. Wyjąłem klucze z teczki i otworzyłem drzwi. Pchnąłem je tak, by otwarły się na oścież. Indywiduum weszło tak spokojnie jakby tego oczekiwał. Wszedłem za nim zamykając jednocześnie drzwi. Rozebrałem się z wierzchniego odzienia i powiesiłem je w szafie. W tym czasie indywiduum też rozebrało się porzucając rzeczy obok siebie. Miał dopasowane do ciała dżinsy, które uwidaczniały jego patyczkowate nogi.
Nim zdążyłem zdjąć buty, on już stał nagi, ujawniając swoją wyjątkową bladość. Jego skóra była tak jasna, że aż przerażała. Ciało za to, choć niewysokie, było bardzo kształtne i wyglądało na wysportowane.
Podchodząc bliżej poczułem jego zapach, długo nie mogłem uzmysłowić sobie, co mi przypomina, ale po chwili byłem pewien, to był zapach geranii.
Stał taki nagi niczym posąg, nieruchomy, alabastrowy, podniecony.
Coś we mnie zawrzało chciałem naruszyć tą rzeźbę, chciałem zrobić coś, by utraciła tę stateczność i monochromatyczność.
Złapałem go za kark i pociągnąłem do pokoju. Usiadłem na łóżku i nagiąłem jego kark tak, by położył się na moich kolanach. Kiedy to zrobił zacząłem uderzać w jego pośladki. Moje podniecenie wzrastało wraz z każdym uderzeniem, jego pupa zaś nabierała koloru. Stawała się różowa, potem karminowa.
Przyjmował razy w milczeniu, choć biłem, co raz mocniej. Już nie był taki alabastrowy, czerwień pośladków zmieniła posąg. Był już bliższy wyobrażeniu chłopca, którego w nim poszukiwałem.
Jego milczenie było dla mnie wyzwaniem. Jednocześnie byłem tak podniecony, że jeszcze jeden klaps i byłbym wystrzelił.
Pociągnąłem go za króciutkie włosy, żeby wstał. Kiedy się podniósł zobaczyłem stojącego ślicznego, bardzo kształtnego kutasa, osłoniętego aksamitna skórką. Pod nim wisiały olbrzymie jaja, nieproporcjonalnie wielkie, zarówno do kutasa, jak i do postury chłopaka.
– Oprzyj się o ścianę – warknąłem.
Posłusznie wykonał polecenie, bez zbytniego pospiechu, ale nie ociągając się. Oparł się o ścianę wypinając czerwoną do razów pupę.
Miotałem się pełen podniecenia. Rozebrałem się porzucając swoje rzeczy podobnie jak to zrobił niedawno chłopak. Szukałem paska. W końcu znalazłem stary wojskowy skórzany pas z grubej skóry. Podszedłem do chłopca oczekującego spokojnie na ciąg dalszy. Drżałem z podniecenia, co było w kontraście z jego spokojnym oczekiwaniem na to, co stanie się dalej.
Ten jego spokój, to przyzwolenie na wszystko, było podniecające a jednocześnie denerwujące,
Zacząłem bić go pasem z pełną bezwzględnością. Bardzo silne razy spadały na jego pośladki zostawiając niemal krwawe pręgi. Zasapałem się bijąc go.
Nadal milczał, cichutko niemal niedosłyszalnie postękując. Wiedziałem, że przegrałem z nim.
Jego pośladki zmieniły się w ciemno purpurowe z wyraźnymi krwistymi liniami. Przestały być gładkie widać było opuchlizny po pasku.
Zabiłbym go, a on nie wydusiłby żadnego wyraźnego dźwięku.
Purpurowa dupa była tak podniecająca, że postanowiłem się w nią zagłębić. Mój sterczący fiut pragnął jej jeszcze bardziej niż ja. Niemal zdarłem z siebie majtki. Złapałem go za biodra i zdziwiłem się ich kruchością. Nie zważałem na to, przytknąłem swojego fiuta do jego tyłka i pchnąłem. Nie mógł wejść. Naplułem na dłoń i posmarowałem jego otworek, po czym złapałem swojego fiuta u nasady i ścisnąłem. Wszedł z oporem. Poczułem wspaniałe ciepło na swoim kutasie. Usłyszałem cichy jęk. Dopchnąłem mocniej, choć poczułem ból wędzidełka.
Nie wiem, co się stało, ale byłem w amoku.
Był on i ja. Jego ciche pozwolenie na to bym robił z nim, co chcę i ja szukający granicy jego wytrzymałości. Wiedziałem, że sprawiam mu ból i jedno, co chciałem, to sprawiać go jeszcze więcej.
Pieprzyłem go tak szybko jak tylko mogłem. Pot zaczynał mi spływać po całym ciele.
Młody cichutko stękał.
Wyszedłem z niego ratując się przed nadchodzącym orgazmem i pchnąłem go na łóżko.
Upadł i patrzył mi wyzywająco prosto w oczy.
Tak jakby mówił – tylko na tyle cię stać. Chcę więcej, mocniej, ruchaj mnie.
Podszedłem do niego chwyciłem go za nogi w kostkach i pociągnąłem mocno tak, że dupa wisiała nad łóżkiem. Pociągnąłem do góry i wbiłem się w niego. Kutas wszedł bez oporu. Ruchałem go trzymając nogi na swoich barkach.
Schylałem się i naplułem mu na twarz do tego dołożyłem mocnego plaskacza. Powtarzałem to, co chwila. Plułem i biłem go po twarzy. Chciałem by to trwało w nieskończoność. Byłem jednak tak podniecony, że nie panowałem nad sobą. Spuściłem się w niego. Orgazm przyszedł niespodziewanie, był niebotyczny. Dostałem dreszczy a potem przyszła fala ciepła. Padłem na niego przygniatając go do łóżka. Dyszałem ciężko i byłem mokry od potu. Jego oddech też był przyspieszony. Kilkoma kuksańcami wykopałem go z pod siebie.
– Do stóp suko – warknąłem.
Posłusznie wykonał polecenie. Zaczął lizać moje zwisające z łóżka stopy. Jego język wwiercał się pomiędzy moje palce. Ja wciskałem mu swój wielki paluch do ust. On chętnie go ssał. Uniosłem się żeby zobaczyć jak to robi, wtedy spostrzegłem, że dogadza sobie ręką. Wolną nogą kopnąłem go w tą rękę jednocześnie krzycząc:
– Jak ja ci pozwolę to może będziesz mógł. Teraz masz skupić się tylko na mnie. Mam w dupie twoje potrzeby.
Kiedy chciał wrócić do macania siebie ponownie odtrąciłem, tym razem brutalnie, jego rękę. Miał ssać i lizać moje stopy. Nic więcej nie interesowało mnie. Chciałem czuć jego język na moich stopach. Wywiązywał się z tego dobrze. Ja wciskałem swoje paluchy w jego piękne czerwone usta.
Mój kutas znowu dopominał się zabawy.
Nagle kopniakiem odtrąciłem go.
Upadł na podłogę i skulił się w oczekiwaniu na razy. Teraz wydawał się taki bezbronny i słaby. Podszedłem do niego, a on jeszcze bardziej zwnął się w kłębek. Ogarnęła mnie wobec niego wielka tkliwość. Chwyciłem go i podniosłem tuląc jednocześnie w ramionach. Kiedy położyłem go na łóżku i przytuliłem się do niego zobaczyłem łzy na jego policzkach. Głaskałam go po włosach i spuchniętej pupie. Przytulałem się do jego pleców i obaj przyjęliśmy pozycję bliską embrionalnej. Leżeliśmy w milczeniu, delikatnie pieściłem jego ciało.
Ogarnęła mnie fala spokoju. Zasnąłem nie wiedząc, kiedy.
Obudził mnie chłód. Popatrzyłem na niego i ponownie ogarnęło mnie uczucie tkliwości. Wyglądał tak słodko. Kiedy odsunąłem się od niego szukając koca, żeby nas przykryć, on we śnie, podążał za moim ciałem. Odwrócił się twarzą w moją stronę i wtulił w podbrzusze. Przyciskał się bardzo mocno. Poczułem, że właśnie w tym momencie łączy nas coś specjalnego. Wiedziałem, że to jest bardzo ulotne i kiedy rano wstaniemy nie pozostanie z tego nic. Teraz jednak byłem przepełniony tym czymś. Wtuliłem się w tą małą postać równie silnie jak on we mnie i z przyjemnością odpłynąłem.

Obudziłem się i wiedziałem, że on też nie śpi, nie wiem, po czym to poznałem, nie słyszałem jego oddechu. Czułem jedynie spocone, podobnie do mojego, drobne ciało. Sięgnąłem ręką do jego głowy i delikatnie pieściłam jego włosy. Drugą rękę położyłem na drobnej pupie i pieściłem na przemian jego pośladki. Zarówna jego jak i moja męskość reagowały na moje pieszczoty. Jego usta zaczęły całować mój tors a ręce pieścić moje ciało.
Po chwili odwrócił się do mnie plecami. Ja sięgnąłem po tubkę z lubrykantem i nasmarowałem swojego kutasa. Delikatnie wszedłem w niego. Usłyszałem głośne wypuszczanie powietrza. Ruszałem swoimi biodrami w równym rytmie. Ręką złapałem go za fiuta i onanizowałem w podobnym rytmie do moich ruchów bioder. Po pewnym czasie poczułem jak jego kutas się pręży, podziałało to na mnie podniecająco i niemal równocześnie doznaliśmy orgazmu.
Mały po chwili wstał i bez słowa poszedł do łazienki. Ja również wstałem, wyciągnąłem z szafy świeży ręcznik i poszedłem do łazienki.
Stał pod prysznicem obficie namydlony. Położyłem ręcznik na pralce jednocześnie informując go o tym. Wróciłem do pokoju, położyłem się i gapiłem w sufit myśląc o jego milczeniu. Kiedy wyszedł równie szybko, jak się ich pozbył, wskoczył w swoje ciuchy, podszedł do mnie, pocałował w policzek i ruszył do wyjścia.
– Do widzenia – krzyknąłem za nim, w odpowiedzi usłyszałem trzask zamykanych drzwi.

Scroll to Top