Napijesz się ze mną?

Ależ miałem ochotę na browara. Siedziałem tego wieczoru nad książkami i zakuwałem do sesji, która lada dzień miała zebrać żniwo upadłych studentów liczących w swych portfelach pieniądze na bankowe poprawki. Byłem wśród nich. Wiedziałem, że jutrzejszy egzamin jest po prostu kolejną stratą czasu – w mojej pamięci rysowała się orgia wzorów, nieznanych znaków, symboli. Matematyka – to musiała wymyślić jakaś kobieta.
Kobieta… po rozstaniu z moją dziewczyną postanowiłem nigdy więcej się nie związać z żadną jakakolwiek by nie była. Za dużo cierpień, wyrzeczeń. Życie w samotności jest wspaniałe. Nauczyłem się tego i jestem z siebie dumny.

Ochota na browara wzmagała się za każdym przeczytanym wyrazem podręcznika. W końcu nie wytrzymałem.
– Kurwa mać! – wyrzygałem ostatnio przeczytany akapit. – czy ktoś w tym burdelu ma ochotę na piwo?
Cisza. Mieszkanie jak zwykle milczało. Wszyscy zakuwali.
– Dobra, nie przeszkadzajcie sobie. Ja wychodzę na browara.
Zero odpowiedzi. „Mam was w dupie, zadufane w sobie dziwki. I tak nie zdacie” Po tych słowach wdziałem na siebie kurtkę i wyszedłem na ulicę.

Było zimno. Właściwie pizgało jak cholera. Styczniowa aura – mglisto, mroźno i w dodatku pełno śniegu. Szedłem chodnikiem, wyznaczając ślad od klatki schodowej w nieznaną stronę. W końcu ujrzałem palący się niczym światełko w tunelu szyld z napisem „Żywiec”. Bez namysłu wszedłem do środka.
Ku mojemu zdziwieniu w lokalu było sporo ludzi. Podszedłszy do baru, zamówiłem piwo i zlokalizowałem swój zad na barowym krześle. Znajoma barmanka puściła jak zawsze oczko. Gdyby nie było tyle tłumu, to pewnie po chwili bawilibyśmy się na zapleczu. Jednak – nie wypada… typowa kobieta.

Po wypiciu pierwszego łyka wspaniałego chmielowego napoju ktoś zawołał:
– Piotrek! Kurwa, co ty tu robisz?
Spojrzałem i przede mną stał jakiś gniot, którego za cholerę nie mogłem rozpoznać.
– To ja, Mikołaj! Z trzeciego roku.
Przejrzałem na oczy. Nie widziałem kolesia z trzy miesiące. Dostałem zaproszenie do stolika i już po chwili impreza rozkręciła się.
Tańce hulanki, swawole. Siedzieliśmy przy maleńkim stoliku, a było nas z dwadzieścia osób. Poznałem fajną laskę. Monika miała długie czarne włosy. Przypominała mi moją byłą. Popiliśmy troszkę. Zaczęliśmy się całować. Było zajebiście, lecz w końcu Martyna – znajoma barmanka wskazała drzwi i swoim bezradnym spojrzeniem kazała wyjść, bo zamykają.
– Idziemy do mnie! W nocnym kupimy wódkę …
Gdy usłyszałem słowo wódkę, wyjąłem portfel i sprawdziłem, ile mam kasy. Dwieście, wystarczy na niezłą imprezę. Oczywiście zgodziłem się tym bardziej ochoczo, gdy na twarzy Moniki widziałem uśmiech.
Po treściwych i konkretnych zakupach w sklepie dwudziestoczterogodzinnym skierowaliśmy się do sporej kamienicy całkowicie wynajmowanej przez kolegę Mikołaja. Było tam z siedem pokoi i wielka jadalnia, gdzie docelowo miała być impreza.
Tak się stało. Impreza, gdzie wódka niczym z bezdennych butelek lała się do kieliszków, nabrała tempa. Wzrokiem błądziłem po pokoju w poszukiwaniu Moniki. Ta jednak już ssała jednego z moich kumpli. „Dojebię mu po sesji” – pomyślałem i ochoczo przyjąłem „zdrowie” od Jakuba – owego kolegi Mikołaja, który wynajmował kamienicę.

Minęła godzina lub dwie. Nie pamiętam. Byłem tak pijany, że ledwo co siedziałem na krześle, zagryzając ogórka. Wraz ze mną siedział i pił tylko Mikołaj i Jakub. Na prawdę – fantastyczni kolesie. Pogadać, pośmiać się, pożartować. Po około trzydziestu minutach odpadł Mikołaj. Biedaka zanieśliśmy do pokoju i padł jak długi na łóżko, po czym puścił wielkiego jak słoń pawia.
– Zajmę się tym jutro – powiedział Kuba i wskazał jadalnię, gdzie wcześniej spożywaliśmy wódkę.

Usiedliśmy przy stole we dwójkę. W domu panowała cisza. Kuba wiedząc, że każdy z obecnych jest pijany, postanowił włączyć muzykę. Była to ostatnia płyta Madonny. Jako że za nią nie przepadam, nie byłem zbytnio zafascynowany.
Wkrótce rozmowa przeszła na sex (jak to wśród facetów bywa). Opowiedziałem mu o swoich łóżkowych przygodach z moją byłą i dwiema wcześniejszymi. Był troszkę zmieszany, lecz pytał o szczegóły. Polałem mu wódki i powiedziałem:
– To teraz ty, mi zaschło w gardle.
Milczał przez chwilę, a po krótkim czasie opowiedział historyjkę, która byłaby świetnym materiałem na amatorski film porno – dziwka vs szmaciarz. Zdziwiło mnie to, bo Kuba nie wyglądał na dziwkarza. Był na moje oko bardzo wrażliwy i jakoś nie mogłem pojąć, że to, co mówi, jest prawdą. W końcu po chwili rzekł.
– Napijesz się ze mną?
– Przecież pijemy, o co ci kurwa chodzi?
– W pokoju mam zioło. Chodź zapalić?
Nigdy nie paliłem zioła. Wolałem dobrego papierosa, lecz zgodziłem się – przecież wszystkiego w życiu trzeba spróbować.
Pokój malutki. Łóżko, mała szafa, stolik z laptopem. Typowe studenckie mieszkanie.
Usiadłem na krześle tuż przy łóżku. On skręcił jointa i rozpalił. Smród objął mackami cały pokój. Rzygać mi się chciało. W końcu powiedział:
– Zapal jak papieros.
Wziąłem jointa, pociągnąłem dym. Szarpnęło mną tak jak tego dnia, kiedy rozwaliłem samochód starego na drzewie. Kaszlałem jak głupi. Kuba wziął jointa, zaciągnął się i powiedział:
– Pokażę ci, jak to się pali.
Wstał, poszedł do mnie, kucnął i pocałował, wdmuchując dym wprost do moich ust.
Byłem w szoku. Gdy oprzytomniałem, krzyknąłem:
– Kurwa, odjebało ci? Co ty robisz?
– Pit, wyluzuj. To takie bez zobowiązań. – odrzekł, łapiąc mnie pod pachą za plecy i przyciągając ku sobie.
Zrobił to dość szybko. Przywarł stanowczo i zdecydowanie po męsku. Zaczynałem wierzyć w jego ostrą opowieść sprzed kilkudziesięciu minut.
– Jesteś gejem? – spytałem.
– Powiedzmy, że chłop ze mnie uniwersalny. – odparł, po czym znów silnie przywarł swymi ustami do moich.
Dwudniowy zarost dwudziestoczterolatka dawał o sobie znać. Ocierał się o moją brodę niczym tarka, co wpływało na mnie niesamowicie podniecająco.
Po chwili zaczął błądzić ręką po mojej koszuli i palcami urywał guzik po guziku. Wiedziałem, że zaraz do czegoś dojdzie, jednak bałem myśleć się o tym, co będzie.
Zdjął ze mnie koszulę i rzucił nią w kąt. Wibrował palcami w okolicach sutków, a swoim językiem tańczył wraz z moim ogniste tango. Pomyślałem: „Niech dzieje się co chce Kuba. Wszystko mi jedno”. Po czym rzuciłem się na jego T-Shirt niczym lew na antylopę. Gdyby nie jego pomoc koszulka fruwałaby już w strzępach. Tymczasem oboje nieprzerwanie masując się językami, byliśmy już rozebrani od pasa w górę.
Był dość przyzwoicie zbudowany. Żadnego zbędnego tłuszczyku. Ot mięśnie delikatnie wyrzeźbione na żebrach. Silne ręce wciąż bawiły się sutkami, a ja błądziłem palcami wśród jego długich, starannie uczesanych włosach.
Nie minęło pięć minut, kiedy na rozporku poczułem dziwny ucisk.
– Nie masz zamiaru chyba… – pomyślałem.
– Pozwól mi to zrobić. – odpowiedział.
Zatkało mnie, szczerze mówiąc, lecz jak powiedziałem wcześniej, niech robi ze mną, co chce.
Rozpinając spodnie, nieprzerwanie całował mój tors, przynosząc tym samym niespotykaną przyjemność. W końcu stanął przede mną i jednym sprawnym ruchem zsunął bokserki. Widziałem radość na jego twarzy. „Zaiste, jest gejem”, pomyślałem, lecz mimo wszystko niczemu nie protestowałem.
Mój penis od dłuższego czasu dawał o sobie znać. Kuba szybko wziął go pod swoją opiekę i zaczęło się to, o czyn nigdy nie przyszło mi nawet śnić. Nigdy wcześniej żadna kobieta nie robiła mi tak dobrze loda. Nawet kolczyki na języku nie dają wybornej rozkoszy. Wszystko było amatorszczyzną w porównaniu z tym, czym obdarzył mnie Kuba. Idealna współpraca ciała z ciałem. Wiedział, kiedy użyć warg, kiedy dodać dreszczyku zębami. Wiedział, kiedy ssać silnie, kiedy muskać wargami. Nigdy wcześniej nie było mi tak dobrze. Powiedziałem mu, że kończę i żeby przygotował chusteczkę. On klepnął mnie w pośladki jakby na znak, że nie może się tego doczekać. W końcu natura znów zwyciężyła nad człowiekiem. Mimo moich starań, by ta przyjemność trwała jak najdłużej matka natura zadecydowała, że czas nadszedł. Widziałem, jak zlizuje ze mnie resztki białej, mazistej cieczy i co dziwniejsze, wcale ich nie wypluwa.
– Bierzesz z połykiem? – spytałem
– Musiałem. Takie rzeczy nie zdarzają się codziennie. Teraz zapraszam do mnie.
Byłem nieco zdziwiony. Nie wiedziałem, o co mu chodzi. Kazałem mu przejąć inicjatywę. Gdy odwrócił się na brzuch, wiedziałem, o co mu chodzi.
– O nie, nie wjadę ci w dupę, kolego.
Jednak pozycja, w jakiej się znajdował, kusiła mnie tak stanowczo, że mówiąc „nie” myślałem „tak”.
Gdy wróciłem do sił witalnych i znów moja dolna część ciała wyraziła gotowość działania, zabrałem się do rzeczy.
Wszystko mi wytłumaczył. Najpierw kondom, potem zabawa w paluszki (która była najobrzydliwszą częścią owego wieczoru), aż w końcu padło błagalne „teraz” i dobiłem do niego.
Pchnąwszy raz, czułem, jak mój penis robi się coraz cieplejszy. Wszedłem do połowy i się zatrzymałem. Nie wiedziałem jak głęboko wchodzić. Pierwszy ruch w tył, po czym delikatny powrót. Tył, powrót, tył powrót. I tak dalej, aż stało się to w miarę płynne. Było to cudowne. Zwykle po wytrysku nie mam ochoty na powtórkę, to teraz chciałem dojść w Kubie. Gdy zacisnął pośladki, czułem się fantastycznie. Podchodziłem tak, jak do seksu, który znałem – troszkę w górę, troszkę w dół, prawo, lewo. Kuba pojękiwał. Nie wiedziałem, czy z bólu, czy z innej przyczyny. W końcu i ja jęknąłem – ostatecznie. Niewiele, bo niewiele, lecz doszedłem w nim. To zupełnie inne uczucie dojść w mężczyźnie mając tego świadomość.
Kuba położył się na plecach. Spocony, dyszący poprosił mnie o loda. Na samą myśl zrobiło mi się głupio, lecz postanowiłem w jakimś stopniu się odwdzięczyć, o ile mogę to tak nazwać. Dałem do zrozumienia, że chce, by mnie poinformował o dochodzeniu, na co przystał.
Jego penis był podobny do mojego. Standard, na oko osiemnaście, dziewiętnaście centymetrów, dość gruby. Wydepilowane niczym kurze jajka w zwartym woreczku jądra były wielkie i sprawiały wrażenie nienaturalnych. Zbliżyłem usta do nich. Musnąłem językiem. Dziwne uczucie. Pamiętam, jak w podstawówce mierzyliśmy z kuplami penisy w konkursie „kto ma większego” lub jak w liceum wspólnie waliliśmy na basenie. Miałem kontakt z penisami kolegów, lecz nigdy aż tak bliski. W końcu objąłem językiem jego penisa. Nie wiedziałem jak to robić, czułem się strasznie. Nie chciałem jednak, by Kuba poczuł się w jakiś sposób wykorzystany, więc czym prędzej dawałem z siebie wszystko. Moja technika była co najmniej amatorską amatorszczyzną. Okręcałem językiem wokół żołędzi, ssałem ją. Palce nieświadomie wędrowały do jeszcze miękkiej pupy, gdzie przed chwilą byłem. Wciąż manewrowałem głową to w prawo, to w lewo to wprost w moje gardło. Zdawać by się mogło, że czuję tego penisa w żołądku.
Kuba oddychał ciężko. Objął mnie nogami, a rękami podtrzymywał moją głowę. W końcu zaczął sapać i dyszeć. Wiedziałem, że zaraz da mi znać, więc ciągnąłem coraz mocniej.
Nie zdążył. Trysnął mi wprost w usta i nie zdążyłem nic zrobić. I tutaj muszę powiedzieć, że nie wiem, co się stało. Nie wiem, czy ze strachu, czy był to naturalny odruch – mimo wszystko, to co znalazło się w moich ustach, zostało szybko połknięte. Czułem się dziwnie, lecz w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W jakimś stopniu brzydziłem się ty, co zrobiłem – uprawiałem seks z facetem. Jestem pewien, że nigdy się to nie powtórzy, jednak zawsze zostanie w pamięci.

Scroll to Top