Narysuj moje pożądanie!

To miało być jedno z największych wydarzeń artystycznych tego roku, więc Iza jako dziennikarka znanego i poczytnego czasopisma, musiała na nim być. Nie przewidziała jednak , że obowiązek przerodzi się w tak wielką przyjemność. Niesiona przez tłum bogaczy i celebrytów, wypełniający skąpane w nastrojowym, bursztynowym świetle korytarze, z coraz większym zainteresowaniem przyglądała się grafikom wiszącym na ścianie. Tylko one były oświetlone mocniejszymi snopami światła, niczym największe gwiazdy na scenie, ale… przecież tak było, to dla nich i ich ekscentrycznego twórcy, przyszły te wielkie tłumy.
Oglądając kolejne rysunki, Iza zapomniała o tym, czym powinna się zająć. Wchłonął ją świat przedstawiony na grafikach. Ich tematem była erotyka i związane z nią uczucia oraz emocje, od których te rysunki aż kipiały. Iza nie mogła się nadziwić skali talentu artysty, który z takim realizmem uchwycił ludzkie namiętności. Operując siłą kreski, światłocieniem i darem ekspresji, potrafił pokazać zauroczenie i delikatną, nieśmiało budzącą się miłość, by na sąsiednim rysunku, przedstawić niszczycielską namiętność, przepełnioną chorą żądzą, której nie sposób się przeciwstawić.

Gdy Iza obeszła całą galerię pierwszy raz, stwierdziła, że w tym tłumie, niedostatecznie napatrzyła się na grafiki i zaczęła drugą rundę. Było nieco luźniej, więc mogła teraz postać przy każdym dziele trochę dłużej. Znów zanurzyła się w emocjach postaci z rysunków. Czuła na sobie zimne i drapieżne spojrzenia tych wszystkich femme fatale i kolejnych męskich drani. Ich cyniczne uśmiechy, z którymi patrzyli na swoje ofiary. Kolejne amantki i amanci, o magnetycznym uroku, przeszywali ją wzrokiem, w którym można było tylko utonąć. Piękni, pewni swego i świadomi swojej atrakcyjności. Czuła emocje skryte pod spuszczonymi powiekami lolitek i budzące się po raz pierwszy uczucia nieśmiałych mężczyzn. Ich wstyd, pożądanie, żądze, zazdrość, miłość i rozkosz, skumulowały się i uderzyły w Izę z siłą potężnego wiatru, niszcząc jej wewnętrzny spokój i burząc płynącą w niej krew.
Zazdrościła im tych emocji. Jej życie osobiste w pewnym momencie stało się tak poplątane, że w końcu została sama, a całą energię skupiła na pracy w gazecie, próbując sobie wmawiać, że to jej wystarczy. Bardzo rzadko umawiała się z facetami, jeszcze rzadziej kończyło się to seksem. Teraz stojąc przed tymi grafikami uświadomiła sobie, że ma trzydzieści dwa lata i ogromna potrzebę, żeby w jej życiu pojawiły się takie emocje, wstrząsając poukładaną, ale raczej nudną rzeczywistością.

Kiedy po raz trzeci zaczęła oglądać grafiki, w galerii było już niewielu ludzi. Na twarzy czuła rumieńce, które wywołał zachwyt nad otaczającymi ją dziełami. Wyobraźnia podsuwała jej kolejne obrazy, które rodziły się w jej głowie, gdy przyglądała się postaciom z rysunków. Były tak prawdziwe, że łapała się na tym, że szepcze do nich bezgłośnie.
„ Jestem wariatką, która gada do wiszących na ścianach kartek!” – śmiała się w duchu, sama z siebie.
Zastanawiała się, czy tylko na nią tak wpłynęły te dzieła. Ich siła ekspresji, zaskoczyła ją, nie dając wytchnienia wyobraźni i tęsknocie za tym, czego w jej życiu brakowało.
Zauroczona grafikami i przytłoczona przez tęsknoty i pragnienia, które jeszcze parę godzin temu wydawały się jej odległe, wpatrywała się w od dobrych paru minut w jeden rysunek. Ten podobał jej się chyba najbardziej ze wszystkich. W nagiej kobiecie leżącej na stylowym szezlongu widziała siebie. Tęskne spojrzenia były odzwierciedleniem jej obecnego stanu ducha. Odnajdywała w nich te same pragnienia, te same emocje, które czuła w tej chwili i które, kłębiły się w niej od dawna. Wokół kobiety powietrze, czy jakaś inna materia formowała się w dłonie pieszczące jej piękne ciało, a tymczasem, gdzieś w tle majaczyła sylwetka mężczyzny. Daleka i zamazana, ale jednak obecna.
Iza nie mogła oderwać oczu od tego rysunku.

Była nim tak zafascynowana, że przestała odbierać bodźce ze świata realnego. Nie była świadoma tego, że od paru minut, kilka kroków za nią, stoi pewien mężczyzna i obserwuje jak rozpływa się w zachwycie. Dopiero, gdy poszedł bliżej, stanął tuż za jej plecami, zorientowała się w sytuacji. Poczuła na odkrytym karku jego ciepły oddech i chciała się odwrócić, ale… nie dała rady.
Silne dłonie oparły się na jej nagich ramionach i unieruchomiły ją. Usłyszała cichy, nieco chrapliwy głos. Ciut głośniejszy od szeptu.
– Nie odwracaj się! – głos był spokojny, ale stanowczy.
Było w nim coś takiego, że usłuchała, ale dla samej zasady spróbowała się uwolnić z uścisku.
– Przestań, mówię! – powtórzył tajemniczy mężczyzna.
– Ale, dlaczego…? – pragnęła wyjaśnienia. Taki dziennikarski nawyk.
– To dobre pytanie, ale pora na odpowiedź jest nieodpowiednia. – padło wyjaśnienie.
– Co to…
– Daj spokój tym pytaniom! – pouczył Izę facet za nią. – Lepiej powiedz co sądzisz o tym rysunku?
Sama nie wiedziała dlaczego, ale chciała dać odpowiedź temu mężczyźnie. Czuła potrzebę głośnego wypowiedzenia tego, co kłębiło się w jej głowie, gdy próbowała się wczuć w historię kobiety z rysunku.
– Nie wiem czy moje zdanie jest ważne, bo… nie za bardzo się znam… na grafice, ale… – słowa powoli płynęły z jej ust. – … najbardziej podoba mi się, że… tyle tu emocji.
– Tak, i…?
– Widać po prostu, że… ta kobieta tęskni za namiętnością … pożąda jej tak bardzo, aż… – Iza przerwała, by ochłonąć.
– Aż…?
– Aż… nie wiem, ale… cholera… rozumiem ją!
„ Boże, o czym ja mówię obcemu facetowi! Chyba coś ze mną nie tak!” – Iza nie wierzyła, w to co przed chwilą powiedziała.
– Rozumiesz, mówisz? – usłyszała szept przy uchu. – Ciekawe, nawet bardzo.

Sekundę później poczuła, że jego palce delikatnie przesuwają się po jej ramionach. Wstrzymała oddech, niepewna czy nie zawodzi ją percepcja, ale tak nie było. Dotyk chłodnych palców na jej skórze nie był złudzeniem. Był realny jak cholera i tak samo przyjemny. Powinna jakoś zareagować, ale stać ją było tylko na kolejny wstrzymany oddech.
„ Dlaczego tego nie przerwę!? Co się ze mną dzieje!?” – myśli kotłowały się w jej głowie.
Rozejrzała się na boki, dyskretnie i delikatnie, żeby nie spłoszyć właściciela sprawnych palców. Wiedziała, że jeszcze trochę zwiedzających kręci się po galerii, ale w tej chwili, nie widziała nikogo.
Tymczasem dotyk stał się odważniejszy, silniejszy i po karku, przeniósł się na jej odkryte plecy. Zewnętrzną stroną dłoni mężczyzna gładził je wzdłuż kręgosłupa, w miejscu między łopatkami, a potem niżej… niżej… i niżej. Powoli, nieśpiesznie ze zniewalającą wprawą. Iza poczuła rozkoszny dreszcz podniecenia, który leniwie wypełzał, gdzieś z jej wnętrza.
– Aksamit, nie skóra! – stwierdził wprost do jej ucha facet. – Do tego cudownie pachniesz.
Chciała coś powiedzieć… podziękować za komplement, ale… słowa uwięzły jej w gardle.

Jego dłoń zatrzymała się na brzegu wycięcia, na plecach sukni. Stąd do jej pupy było ledwie parę centymetrów. Wsunął tam palec i przesuwał nim wzdłuż brzegu materiału.
„ Kolejny raz wstrzymam oddech, to się uduszę! – pomyślała Iza. – Zresztą, zabrnęłam trochę za daleko… pora to przerwać!”
– Dzięki, to miłe, ale chyba… – chciała zaprotestować.
– Chcę to dokończyć! – usłyszała w odpowiedzi.
– Co chcesz dokończyć? – serce biło jej jak oszalałe.
– To co zaczęliśmy teraz.
Iza bała się, że nie starczy jej sił, by odmówić. Nie wiedziała zresztą, czy tego chce, ale w końcu, nawet nie znała mężczyzny, który stał za nią.
– To raczej niemożliwe! – udała jej się wydyszeć. – Sama nie wiem, co się ze mną stało, ale… nawet do tego nie powinno dojść!
Poczuła jak obejmuje ją mocno, zdecydowanie wpół i cedzi przez zęby, ustami muskając jej ucho.
– Poczułem już twój zapach…
Męska dłoń ścisnęła przez materiał jej pierś. Iza zamiast się wyrywać, westchnęła tylko cicho.
– … zapragnąłem twojego ciała…
Mężczyzna pochylił się szybko i zadarł materiał jej sukni do góry, do połowy ud, a potem wsunął pod niego rękę. Poczuła jak palcami dotyka jej bielizny. Cienka granica, którą najwyraźniej miał ochotę przekroczyć. Jego dłoń na pośladkach. Rozkoszny przypływ podniecenia.
– Nie… niee… nii… ee. – zaprotestowała Iza, ale w jej głosie nie było determinacji i szczerości.
On również musiał to słyszeć. Nie wycofał się.
– … i nie zamierzam na tym poprzestać! – zakończył.
Iza poczuła jak przesuwa dłoń do przodu i próbuje wsunąć pod materiał majtek.
– Kim… ty jesteś… i dla… dlaczego… ja? – wyszeptała drżąc.
Palce mężczyzny błądziły po jej łonie, gładząc pozostawiony na nim pasek włosków. Skronie Izy pulsowały podnieceniem. Bała się, ze całkowicie straci kontrole na swoim ciałem i duchem. Coś krzyczało w niej, żeby się poddała pieszczotom mężczyzny i zatraciła się z nim, ale resztki rozsądku, które jeszcze kołatały się w niej, stawiały opór.

Mężczyzna wyszeptał do jej ucha.
– Dlatego ty, bo tak poruszyły cię te obrazki…, – odpowiedział. – a także dlatego, że tak bardzo… rozumiesz Jacqueline.
Spojrzała mimowolnie ma kobietę z rysunku.
„ Więc masz na imię Jacqueline. Witaj siostro!” – zdążyła pomyśleć, nim ze zdziwieniem, ale i podnieceniem, stwierdziła, że jej majtki zjeżdżają w dół.
„ Nie! Nie mogę tego zrobić!” – szarpnęła nogami, wyzwalając się od mężczyzny. Majtki utknęły jej gdzieś pod kolanami. Zebrała w sobie tyle siły, by się oswobodzić i odwróciła się, żeby spojrzeć w twarz faceta, który doprowadził ja do takiego stanu.
Czuła jak oczy rozszerzają się jej ze zdumienia. Cholera, to nie może być prawda! Przed nią stał, z pożądaniem w oczach i uśmiechem zadowolenia pod nosem… autor grafik. Nowa gwiazda artystycznego światka. Facet, który bez żadnego skrępowania obłapiał ją przy ludziach, podczas swojej wystawy. Powinna czuć się zaszczycona, ale jakoś tak nie była.
– Jestem Wiktor. – przedstawił się.
– Wiem. – burknęła w odpowiedzi, poprawiając bieliznę. – A ja… Iza.
Stali bez słowa, patrząc na siebie, każde na swój sposób przeżywając, to co się stało. W końcu on przerwał milczenie.
– Muszę tu jeszcze chwilę pobyć, ale… za pół godziny jestem wolny. – oznajmił. – Czy mogę liczyć na ciebie?
– W czym? – odpowiedziała pytaniem.
Rozśmieszyło go jej pytanie.
– To chyba jasne! Chcę dokończyć to co zaczęliśmy!– podszedł do niej. – Chcę ciebie! Dziś!
Objął jej twarz i wpił się w jej usta swoimi wargami. Były ciepłe, spragnione, zachłanne. Z początku odwzajemniła pocałunek, ale gdy poczuła jego język wsuwający się między jej wargi, postanowiła, że nie pozwoli mu na to. Odruchowo chwyciła zębami jego dolną wargę i przygryzła ją. Syknął z bólu.
– Ty dziw… ty wariatko! – warknął. – Najpierw wijesz się jak kotka w moich rękach, a teraz…
Zamachał ręką , jakby chciał ja uderzyć, ale tak się nie stało. Powstrzymał się. Patrzył na nią ze złością, trzymając się za usta. Z pomiędzy jego palców, pociekło kilka szkarłatnych kropel krwi.
– Dlaczego myślisz, że dam się zerżnąć jak pierwsza lepsza!? – spytała Iza, nie kryjąc złości.
– Bo chcesz tego! – stwierdził Wiktor z przekonaniem.
Iza chciała wybuchnąć, ale patrząc na jego kpiarski uśmiech, zdobyła się tylko na dwa słowa.
– Gówno prawda! – rzuciła mu w twarz, a potem szybkim krokiem ruszyła wzdłuż korytarza do wyjścia. Za plecami słyszała jak mówi do niej:
– Nie oszukuj się! Będziesz żałować… – reszta słów rozpłynęła się w przestrzeni pomiędzy nimi.
Chociaż czuła, że ma rację, na przekór sobie pomyślała: „ Mylisz się geniuszu, nie będę żałować! Ani trochę!”

Oszukiwała się jednak. Już w drodze o domu, była bardziej skoncentrowana na rozpamiętywaniu jego dotyku, niż na prowadzeniu samochodu. Szczęście, że o tej godzinie ulice były dosyć puste. Miała wrażenie, że każdy centymetr jej ciała tęskni za pieszczotami Wiktora. Tak bardzo chciała, żeby to się stało, a jednak postanowiła to spieprzyć. Pogubiła się w złości, nie wiedząc, czy czuje ją do Wiktora, czy do siebie, czy może do całego świata. Co się z nią dzieje? Gdzie zniknął jej wstyd? Ona – zawsze dbająca o swój wizerunek – dziś zachowała się jak dziwka, która nie może sobie poradzić ze swoimi żądzami. Niczym jakaś popieprzona nimfomanka! Dlaczego!? Co się stało w galerii!? Czy naprawdę tak bardzo potrzebuję, żeby zerżnął ją pierwszy napotkany facet, który jest przystojny i ma trochę więcej uroku od innych!?
– Wiktor. – jej usta mimowolnie wypowiedziały jego imię.
Zjechała na pobocze. Zacisnęła dłonie na kierownicy, aż poczuła ból. Czuła, że po policzku płyną jej łzy. Czuła się paskudnie.

Głowa pulsowała jej od nawału myśli. Dwa razy musiała zjechać na pobocze, by ostudzić buzujące w niej emocje. Tęskniła za poukładanym światem, bo miała wrażenie, że dopadł ją uczuciowy chaos. Wstyd i pożądanie. Złość i rozkosz. Tęsknota i żal. Miotała się pomiędzy nimi. Przez kolejne kilka dni wykonywała codzienne czynności, oddychała, jadła, spała, nawet pracowała, ale myślami wciąż była w korytarzu galerii. Wciąż czuła dotyk dłoni Wiktora, a wtedy pojawiało się podniecenie, a potem znów… tęsknota.

Pięć dni po wystawie, siedziała ze smętną miną nad kubkiem kawy, w małej kawiarence, gdy zobaczyła w gazecie, czytanej przez panią z sąsiedniego stolika nazwisko Wiktora. Gdy kobieta wyszła na chwilę, Iza rzuciła się wręcz na to czasopismo. Jakiś paparazzi zrobił zdjęcie Wiktorowi, jak wchodził do swojego domu. Tak się złożyło, że Iza wiedziała, gdzie znajduje się ten budynek. Błogosławieni niech będą paparazzi, pomimo ze są tak upierdliwi! Zostawiła gazetę i kawę, po czym wyszła w pośpiechu z kawiarni.
Dom chociaż był stary, to sprawiał miłe wrażenie. Zadzwoniła do drzwi, a gdy odezwał się męski głos, wyjaśniła kim jest. Po chwili drzwi się uchyliły i stanął w nich nieznany jej mężczyzna.
– Dzień dobry! Szukam Wiktora… byłam z nim umówiona. – skłamała.
Mężczyzna, zapewne pracujący dla artysty, spojrzał na nią z rozbawieniem.
– Nie sądzę, ale… Wiktor uprzedzał, że może się pani pojawić. – wyjaśnił.
– Taak? – Iza była zdziwiona i oszołomiona.
– Tak. Prosił, żeby panią wpuścić, jeśli się tak stanie. – mężczyzna gestem zaprosił ją w głąb domu. – Ja jestem Norbert, pomagam Wiktorowi.
– Miło mi Norbi. – Iza machnęła mu ręką na przywitanie.
– Wejdziesz dalej?
– Nie poczekam na niego tutaj. – zaprzeczyła, kiwając głową na boki.
– To może potrwać. – stwierdził Norbert.
– Trudno. – Iza usiadła na eleganckiej sofie.
– Przynieść ci coś do picia? Herbata… kawa… coś mocniejszego?
– Zdecydowanie… coś mocniejszego! – zadecydowała. – Dzięki, Norbi!
– Nie ma sprawy. – Norbert zniknął w głębi domu, nucąc pod nosem „Dziewczyny są gorące…”

Dopiero koło jedenastej w nocy, zazgrzytał klucz w drzwiach wejściowych, a potem pojawił się w nich Wiktor, w towarzystwie ponętnej szatynki. Z początku jej nie zauważył, dopiero jego towarzyszka, zwróciła mu uwagę, że jakaś kobieta siedzi w holu. Spojrzał na nią.
– Cześć, piękna Izabelo!
Spuściła wzrok. W końcu to on miał rację co do niej. Czuła z tego powodu dyskomfort, ale za bardzo go pożądała, aby wycofać się teraz.
– Cześć. – odpowiedziała cicho.
Szatynka uczepiła się ręki Wiktora.
– Kim ona jest, kochanie? – zapytała z irytacją.
– Kobietą z dużym problemem. – wyjaśnił jej Wiktor z uśmiechem.
Iza odniosła wrażenie, że uroda szatynki nie idzie w parze z intelektem, a może była po prostu zazdrosna.
– Jakim? – drążyła temat towarzyszka Wiktora.
– Nieważne, skarbie! Po pierwsze to długa historia… – pocałował ją w czoło.- … a po drugie, ty tego nie zrozumiesz. Jesteś daleka od takich problemów.
Mrugnął do Izy. Ta sytuacja najwyraźniej mocno go bawiła.
– Ula to Iza, Iza to Ula. – dokonał prezentacji. – Zostawisz nas na chwilę samych, skarbie?
Zjawiskowa Ula, z wyraźną niechęcią posłuchała się Wiktora.
– Skorzystam z toalety. – poinformowała ich, oddalając się rozkołysanym krokiem.

Gdy zostali sami Iza nie wiedziała od czego zacząć.
– Piękna dziewczyna. – powiedziała w końcu.
– Owszem. – zgodził się Wiktor. – I nie odmawia.
Patrzył na nią kpiąco, nie ukrywając rozbawienia. Drażniło to Izę, ale wiedziała, że kolejny raz nie będzie uciekać. Wiktor był irytujący, ale zarazem pociągający jak rzadko który facet w jej życiu. Teraz wystarczyło tylko, że stał przed nią, a już czuła, słodkie ciepło podniecenia.
– Wiktor, to nie jest łatwe… wierz mi… chciałabym, cholera… to znaczy chcę ci powiedzieć, że…- język jej się plątał jakby wypiła całą butelkę ginu, a nie jednego drinka.
– Bardzo zawile mówisz. – stwierdził Wiktor, czym jeszcze bardziej ją zdeprymował.
– Słuchaj, to nie jest tak, że… – zaczęła od nowa, ale przerwała, gdy w palce chwycił kosmyk jej włosów.
– Jak? – przybliżył twarz do jej włosów. Chłonął ich zapach.
„ Przestań! Pomóż mi!” – krzyczała w duchu.
– Wiktor, proszę… – w oczach stanęły jej łzy.
Roztarł je palcami, a potem spojrzał jej głęboko w oczy.
– Cholera, wciąż mam na ciebie ochotę. – przyznał się, a może rzeczywiście chciał jej ułatwić wybrnięcie z sytuacji.
– Wiktor…
– Daj już spokój! – zamknął jej usta pocałunkiem.
Jego zwinne palce zaczęły rozpinać jej bluzkę. Potem wsunął pod nią dłoń i zaczął gładzić jej piersi przez materiał biustonosza. Tylko tyle i aż tyle, wystarczyło , żeby Iza poczuła zadowolenie. Poczuła ukłucie podniecenia. Jego wabiący, słodki zapach.
Zapięcie stanika poddało się łatwo i Wiktor zagarnął jedną z piersi. Patrząc w jej oczy, ścisnął ją i z dziką satysfakcją czytał w jej oczach, żeby nie przestawał.

Na ten moment wróciła Ula. Patrzyła przez chwilę na nas, z nieciekawą miną
– Co tu jest grane?! – wkurzona, zdecydowanie traciła na swojej urodzie.
Wiktor spojrzał na nią z udawanym żalem.
– Wybacz, skarbie, ale Iza chyba się namyśliła. – wyjaśnił Uli.
Ścisnął drugą pierś jeszcze mocniej.
– Prawda? – spojrzał na nią pytająco.
– Tak. – Iza wyszeptała. – Wiesz, że tak.
– Może masz ochotę, żeby Ula się do nas dołączyła? – wciąż mocno trzymał ją za pierś, trąc jednocześnie kciukiem o sutek.
„ Dzisiaj! Nie ma mowy! Jesteś tylko mój!” – pomyślała Iza, zaciskając zęby, żeby nie jęknąć.
– Nie. Nie mam.
Wiktor machnął z rezygnacją wolną ręką w stronę Urszuli.
– Wybacz. Norbert zaraz się odwiezie. – stwierdził.
Oczy Ulki kipiały złością.
– Wypchaj się. Sama sobie poradzę. – krzyknęła.
– Jak sobie życzysz, skarbie. – zgodził się z nią, a potem przywarł ciepłymi wargami, do ust Izy.
Ona odpowiedziała mu równie gwałtownie. Ich języki splotły się w jedności pocałunku. Czuła na swoim brzuchu, jak jego członek pręży się pod spodniami. Jego dłoń na jej piersiach, poruszała się z wielką wprawą, wprowadzając ją w stan coraz większego podniecenia. Gdy przerwali pocałunek, dysząc ciężko z braku powietrza, Iza dotknęła miejsca na wardze, gdzie ugryzła Wiktora, podczas wystawy.
– Wybacz. – szepnęła mu do ucha.
– Dzisiaj to odpokutujesz. – odpowiedział również szeptem.
Bluzka Izy i biustonosz leżały już na podłodze, a ona rozpinała koszulę Wiktora, gdy trzasnęły drzwi za wychodzącą Ulką.

Chwilę potem mieli na sobie tylko majtki. Niecierpliwymi rękami badali swoje ciała, rozkoszując się każdym skrawkiem swoich ciał. Oprócz stale rosnącego podniecenia, Iza czuła rozpierające ją szczęście. Wreszcie się doczekała. Jej uśpione pragnienia, rozkoszne tęsknoty, które starała się wyeliminować ze swojego życia, znajdą wreszcie upust tej nocy. Już nie będzie Jacqueline, ale którąś z tych kobiet rozświetlonych pożądaniem i spełnieniem.
– Od kilku dni pragnęłam ciebie bardziej niż powietrza. – szepnęła Wiktorowi na ucho, liżąc przy tym jego brzeg.
– Mhm. – odpowiedział mrucząc, z jej sutkiem między wargami.
Szezlong zrobił się dla nich za mały. Wiktor wziął ją na ręce i wszedł na schody, ale ona próbowała go pieścić, więc w połowie drogi wypuścił ją ze swych objęć. Ułożył ją na plecach, na płaskim fragmencie schodów, między pierwszym a drugim odcinkiem stopni. Iza opuściła nogi na stopień i poczuła, jak Wiktor ściąga z niej ostatnią część ubrania. Majtki zatoczyły efektowny łuk nad barierką i poleciały w dół, ku podłodze.
Wiktor rozchylił bardziej jej nogi, by po chwili dać jej jeszcze więcej rozkoszy. Iza poczuła jego język na swoich płatkach. Z początku ledwie, a potem coraz bardziej, aż do szaleństwa. Delektowała się każdym pociągnięciem jego języka, wijąc się i błagając by nie przestawał, a on jakby czytał jej w myślach i zatracał się w pieszczocie. Jego dłonie zakryły jej piersi i ugniatały je zapamiętale i zachłannie.
Zamknęła oczy. Było jej cudownie. Oddychała płytko, pojękując cicho.
– Teraz… ty! – usłyszała głos Wiktora. Jego usta lśniły od jej soków.

Stanął stopień niżej i pozbył się swoich slipów. Złapał się barierki i wydyszał ciężko:
– Pieść go!
Iza usiadła wygodnie i wzięła sztywnego członka w dłoń. Poczuła jego rozkoszny ciężar, a potem kilkoma ruchami doprowadziła do tego, że pojawił się nabrzmiały łepek. Przesunęła po nim końcem języka, czując jak Wiktor drży pod wpływem tego dotyku. Powtórzyła to więc jeszcze kilka razy, za każdym razem mocniej. Lizała penisa od żołędzia, aż po nasadę, nie zapominając przy tym o jądrach. Z satysfakcją zauważyła jak Wiktor przygryza z podniecenia dolną wargę i zaciska dłoń na barierce, aż bieleją mu kostki. Cieszyła się, że odwzajemnia się mu w odpowiednim stopniu.
Wsunęła sobie czubek penisa do ust i zacisnęła je na nim, by go za chwilę wyciągnąć. Powtarzała tą pieszczotę, za każdym razem przyjmując do ust coraz więcej członka, aż za którymś kolejnym razem zniknął między jej wargami cały. Dłonie Wiktora zanurzyły się w jej włosy. Pchnął jej głowę lekko, dając znać, aby zaczęła obciągać. Jej głowa zaczęła się poruszać w przód i w tył. Wiktor jęczał z zadowolenia.
W głowie Izy huczało od nadmiaru doznań. Kolejne pieszczoty poruszały w niej wewnętrzne struny, które przekazywały potężne dawki podniecenia do jej mózgu. Traciła świadomość istnienia. Była zawieszona w przestrzeni, wypełnionej materią rozkoszy, która otulała ją ciepłym światłem. Razem z Wiktorem. Tylko oni dwoje i namiętność w najczystszej postaci. Odkryła krainę nieskończonej przyjemności i chciała w niej zostać jak najdłużej, a potem wracać do niej jak najczęściej. Czerpać z niej, kiedy tylko przyjdzie jej na to ochota.

Wiktor przerwał jej pieszczoty. Znów złączyli się w pocałunku. Ich wargi pulsowały, nabrzmiałe z pożądania. Otworzyła na chwile oczy i z radością stwierdziła, że Wiktorowi jest równie dobrze jak jej. Jego oczy błyszczały z podniecenia i zadowolenia. Jeszcze, zanim zatraci się w uniesieniu i przesłoni je mgła.
– Chcę… być… w tobie! – usłyszała.
O rany, jak wiele czasu upłynęło, od momentu, gdy mężczyzna mówił jej takie rzeczy. Teraz wiedziała, ze zbyt wiele. Była głupia, ale… to już czas przeszły. Teraz jest Wiktorem. Jest szczęśliwa.
– Tutaj nie będzie nam… zbyt wygodnie. – dodał jej kochanek.
Uśmiechnęła się lekko.
– Nogi mam jak z waty, a przede wszystkim – oczy błysnęły jej figlarnie – nie chcę czekać.
Wiktor śmiał się i całował jej ramiona.
– Stworzyłem potwora. – stwierdził.
– Właśnie! – śmiała się razem z nim. – Sam jesteś sobie winien.
Pchnęła go na płaski fragment schodów i przyparła do podłoża. Spojrzała na niego i przypomniały się jej twarze z jego rysunków. Portrety namiętności, żądzy i rozkoszy, które wywoływały w niej podniecenie i zazdrości, teraz stały się dla niej rzeczywistością.

Kucnęła nad Wiktorem i przytrzymała dłonią jego sterczącego penisa. Powoli zaczęła się na niego nabijać. Zamknęła oczy, delektując się każdym centymetrem, który ją wypełniał. Miała ochotę zrobić to gwałtownie, ale odebrałaby sobie rozkosz dawkowania przyjemność. Czuła pulsująca siłę jego członka na swoich delikatnych płatkach. Wszechobecną lepkość rozkoszy. Czuła się wspaniale.
Tyłek Izy dotarł wreszcie do końca podróży. Przez krótką chwilę nie wykonywała żadnego ruchu. Członek Wiktora układał się w niej, niczym jakiś potwór w leżach. Poczuła jak niecierpliwe dłonie chwytają jej nabrzmiałe, ciepłe piersi.
– Zaczynaj już! – zajęczał Wiktor.
Wykonał lekki ruch biodrami, z satysfakcją patrząc jak jego twarz wykrzywia się w grymasie zadowolenia. Ona również poczuła się cudownie. Jedną dłonią zaparła się o kolano Wiktora, a drugą wsunęła między uda i dodatkowo podrażniała swoją łechtaczkę. Czuła, że za chwilę straci kontrolę nad swoimi odruchami. Budziło się szaleństwo. Oplatała ją peleryna dzikiej żądzy. Oczy przesłoniła zasłona rozkoszy. Ledwie słyszała jęki. Swoje i Wiktora, które zlewały się w chór uniesienia.
Ruchy ich bioder stawały się coraz szybsze i coraz silniejsze. Zatracali się w sobie. Bez pamięci. Bez tła. Zapominając o rzeczywistości. Istniały tylko kolejne sekwencje ruchów. Jeszcze raz… mocniej… głębiej… i od nowa. Przed oczami Izy wirowała mozaika kolorowych plam. Krew pulsowała w jej żyłach, pompując krążącą w niej adrenalinę do każdego nerwu w jej ciele. Nagromadzone prze długi czas w niej tęsknoty, pragnienia i uśpione żądze, spowodowały, że wybuchła z wielką siłą. Orgazm o mało nie odebrał jej świadomości. Rozsadzał jej ciało, wygięte w łuk. Przytłaczał swoją siłą. Nie bardzo świadoma, paznokciami wbiła się w tors Wiktora. Z jej gardła uwolnił się urywany krzyk.
Czuła jak Wiktor szamocze się w niej, szarpiąc wściekle biodrami, a zaraz potem ciepłe, lepkie nasienie wypełniło jej szparkę. Ciało jej kochanka znieruchomiało, a ona opadła na nie, zmęczona, ale szczęśliwa. Czuła unoszący się w powietrzu zapach spełnienia.
Drżąca, z wysiłkiem podciągnęła się wyżej i wtuliła w ramię Wiktora.
– Jestem szczęśliwa. – wyszeptała, całując jego szyję.
Wiktor milczał, ale nie potrzebowała słów. Jego ciało mówiło za niego.

Gdy ochłonęli po tym szaleństwie na schodach, przenieśli się do jego sypialni i znów poddali się namiętności. Tym razem jednak spokojniej. Smakowali siebie bez pośpiechu. Skończyli o świcie, zasypiając wtuleni w siebie.
Izę obudziły promienie słońca, które wdzierały się do pokoju. Kołdra ledwie przykrywała jej nogi i niewielki fragment tyłka. Najpierw zobaczyła leżące na podłodze trzy kartki z rysunkami. Podniosła jedną i rozpoznała na niej siebie. Wiktor naprawdę miał talent. Podniosła drugą. Wszystkie uczucia i emocje, które czuła tej nocy oddał w tych rysunkach. Patrząc z perspektywy obserwatora na swoją namiętność przelaną na papier poczuła, że się rumieni.
– Tak, tak. Nieźle zaszalałaś tej nocy. – Wiktor wszedł do pokoju ze śniadaniem na tacy.

Zaśmiała się beztrosko. Jak dobrze tak się śmiać.
– A ciebie to niby ze mną nie było? – zapytała kpiąco.
Postawił tace na małym stoliku obok łóżka.
– Byłem i się nie zawiodłem. – pocałował ja w usta.
Iza wskazała na rysunki.
– Kiedy je narysowałeś? – zapytała.
– Nie mogłem spać. Zawsze tak mam, gdy poczuję wenę. – wyjaśnił. – Długo spałaś, a ja wtedy rysowałem.
– Narysowałeś moją namiętność. – stwierdziła. – Wyszło cudnie. Są piękne,
– Prawdziwa namiętność jest piękna, więc to nic dziwnego. – przyznał filozoficznie.
Izie coś przyszło do głowy.
– To by znaczyło, że twoje rysunki, hmm… – spojrzała znacząco na Wiktora. – Czy one wszystkie były twoimi… kochankami.
– Co mam ci powiedzieć… myślę że wiesz sama. – patrzył jej prosto w oczy bez cienie zażenowania.
– A Jacqueline?
– Jacqueline była cudowna, ale jej historia jest długa. – powiedział Wiktor zamyślając się nad wspomnieniami. – Wystarczy jak ci powiem, że przyjaźniliśmy się, ale nie chciała się ze mną kochać, z różnych względów, ale… to nie ważne. Długie wieczory za to spędzaliśmy na rozmowach, a ona często opowiadała mi o swoich tęsknotach i pragnieniach.
– Jak potoczyły się jej losy? – Izę zaciekawiło to co powiedział.
– Dalej zmaga się ze swoimi pragnieniami. – odparł Wiktor krótko.

Iza walczyła przez chwilę ze sobą, żeby zadać kolejne pytanie, aż w końcu wydusiła je z siebie.
– A jak potoczą się nasze?
Wiktor spoważniał.
– Myślę, że moja odpowiedź ci się nie spodoba. – stwierdził z przekonaniem.
– To daj inną. – zaproponowała Iza.
– Nie mogę. – twarz Wiktora stała się smutna i zacięta.
– Dlaczego?
– Nie jestem taki. Przecież wiesz o tym. – wyjaśnił.
Zamilkli. Wrażenie cudowności prysło. Iza żałowała, że zaczęła go przepytywać.
– Co teraz? – zapytał po chwili Wiktor.
Może się Izie zdawało, ale miała wrażenie, że czeka na jej odpowiedź z dobrze skrywaną niecierpliwością.
– Ściągaj ten szlafrok. – powiedziała z lubieżnym uśmieszkiem na ustach. – Pora dostarczyć ci nowych tematów do pracy.
Śniadanie zjedli na podwieczorek.

Scroll to Top