-Kocham cię- wyszeptała. Z zamkniętymi jeszcze oczami położyła dłoń na jego policzku, a głowę na piersi. Milczał.
Spotykali się od kilku miesięcy, ale żadne z nich nie chciało angażować się zbyt głęboko. Oboje byli na to zbyt młodzi. Ona osiemnastoletnia maturzystka, z dobrego liceum, niepoprawna optymistka i wieczna marzycielka. Była przekonana, że całe życie ma przed sobą i jakikolwiek związek w jej przypadku jest skazany na porażkę… Może za pare lat. Narazie żadnych zobowiązań, żadnej miłości- tylko szkoła i szaleństwo!
On, dwudziestodwuletni student resocjalizacji, twardy realista. Przystojny, inteligentny i szarmancki młody mężczyzna. Nic dziwnego, że wciąż dookoła siebie spotykał różne piękne dziewczęta, które tylko czekały na jedno jego znaczące spojrzenie, jeden uśmiech… Jednak ta jedna była dla niego najpiękniejsza. Nie chciał z nią być. Nie chciał rezygnować, ze swojego życia, nie chciał aby ktoś w nie ingerował. Wiedział, że ona czuje to samo. Mimo to, ich dwa różne światy nabierały kolorów, gdy byli blisko siebie.
-Ja też cię kocham, moja mała- odpowiedział, po chwili ciszy. Teraz wiedział- ona była tą jedyną. Wcześniej nie znał miłości. Innymi dziewczynami nudził się szybko. Były takie proste, przewidywalne i nudne. Ale nie ona. Inne były płytkie i słabe psychicznie. Nie ona. Miała wszystko: urodę, intelekt i niesamowitą jak na swój młody wiek dojrzałość i siłę charakteru. Wspierała go gdy tego potrzebował i znikała, gdy chciał być sam. Była jego… Teraz słysząc te magiczne słowa, wypowiedziane, być może jeszcze w objęciach Morfeusza, zupełnie nieświadomie, serce zabiło mu mocniej. Doświadczył uczucia, jakiego nie znał nigdy wcześniej… Odgarnął jej włosy z twarzy i spojrzał na śpiącą piękność.
Tak, była niesamowicie piękna. Chociaż nie miała długich blond włosów, ani figury supermodelki. Nie miała dużego biustu, ani bardzo opalonej skóry. Nie ubierała spódniczek mini, obcisłych bluzek, ani nawet opiętych spodni. A ponieważ nie była typem dziewczyny z którym spotykał się wcześniej, teraz, gdy leżała naga i śpiąca obok niego, jeszcze bardziej docenił jej łagodną twarz i naturalne ciało. Cieszył się, że nie eksponuje swej urody… ona po prostu nie musiała tego robić. Ani dla niego ani dla innych.
Pocałował jej czoło. Przytulił ją do siebie delikatnie, by się nie obudziła. Sam również zasnął.
Obudziły ją pierwsze promienie słońca. Spojrzała na swojego ukochanego. Spał jeszcze tuląc ją do siebie. Miał pogodną twarz. Pogodną jak nigdy. Całe zacięcie i bunt zniknęły, a z dawnej grozy panującej na jego twarzy jeszcze parę godzin wcześniej został tylko lekki zarost. Patrzała na niego przez chwilę. Była bardzo szczęśliwa, że może teraz być obok niego. Zbliżyła swoje usta do jego i delikatnie musnęła jego wargi. Zaczęła obsypywać subtelnymi muśnięciami całą jego twarz. Przebudził się. Z zamkniętymi oczami rozkoszował się jej dotykiem dochodząc do pełnej świadomości. Czuł jej usta na policzkach i dłonie wędrujące po klatce piersiowej. Co jakiś czas przejeżdżała paznokciami po całej długości jego piersi i brzucha dochodząc do dolnej granicy podbrzusza i przyprawiając go o dreszcze. Spostrzegła, że on już nie śpi i reaguje na jej pieszczoty. Położyła się na nim w taki sposób, że jego członek znalazł się pomiędzy jej udami. Teraz każdy jej ruch sprawiał, że robił się co raz bardziej pobudzony.
Czuł jak krew w żyłach płynie mu co raz szybciej. Nie tylko dlatego, że jej działanie podniecało go, ale przede wszystkim dlatego, dlatego była tak bardzo blisko… zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie oboje znaleźli się na pograniczu bliskości. Tylko krok dzielił ich aby swoją miłość przypieczętować całkowitym oddaniem sobie ciał, dusz i serc, a nie tak jak do tej pory tylko tego pierwszego.
Ta myśl wprawiała go w nastrój niezwykle romantyczny. Nie wytrzymał. Marzył tylko o tym, aby natychmiast kochać się z nią. Oboje mieli wrażenie, że jest to ich pierwszy raz, chociaż odbyli już ze sobą dziesiątki stosunków. Jednak zaczynało się coś nowego… Chwycił ją za ramiona i przewrócił na plecy, samemu lądując na niej. Starał się być jak najbardziej delikatny, gdyż nie chciał sprawić swej ukochanej jakiejkolwiek nieprzyjemności, jednak jego pożądanie sprawiło, że nie zawsze panował nad swoją siłą. Jej to jednak nie przeszkadzało. Kochała jego pieszczoty jakiekolwiek by nie były.
Jego usta zwiedziły całą jej twarz przenosząc się na szyję i dekolt. Jednocześnie czuła delikatne łaskotanie na udach i biodrach. Co chwilę odchylała głowę do tyłu, co było skutkiem rosnącego napięcia. Jego ciepła dłoń wylądowała na jej piersi i powoli uciskała. Po krótkiej chwili druga z jej cudnych piersi była obsypywana pocałunkami. Czuła co raz większą temperaturę pomiędzy dwoma ciałami, które za chwilę miały stać się jednym. Objęła nogami jego biodra. Wykorzystał ten moment, aby dotknąć tego najbardziej cudownego miejsca kobiecego ciała. Zaczął bardzo delikatnie łaskotać jej łechtaczkę, nie odrywając ust od jej twardego sutka. Była już całkiem rozpalona. Niczego na świecie nie pragnęła teraz tak jak jego. On całował jej brzuszek, podbrzusze i kierował się co raz niżej, aby w konsekwencji dojść do jej gorącego kwiatuszka. Silnymi rękoma rozszerzył jej uda i ujrzał różowe cudo. Kazał jej zamknąć oczy. Minęło kilka sekund aż w końcu poczuła jego miękkie usta spoczywające na jej różyczce. Zalała ją fala gorąca, nieopisanego podniecenia. Chwyciła jego włosy i przycisnęła jego głowę bardziej do siebie. On jednak nie dał się zachęcić do mocniejszych pieszczot. Leciutko całował i lizał jej cipkę tak, jakby całował jej usta. Doprowadzał ją do wrzenia. Objął ustami łechtaczkę i subtelnie ssał. Jednocześnie paluszkiem rozprowadził jej soczki dookoła wejścia do pisi. Wsadził kawałeczek do środka, nie odrywając ust od gorącego dzwoneczka. Dłużej nie wytrzymała. Nie chciała osiągać szczytu, bez niego. Nie tym razem.
-Kochany- wyszeptała, ledwo łapiąc oddech- proszę cię… wejdź we mnie…
Nie trzeba było powtarzać, choć nie spieszył się. Po drodze całował jeszcze raz jej ciało, które teraz wydawało mu się jeszcze piękniejsze. Gdy dotarł do jej twarzy pocałował ją namiętnie. Ona objęła go rękoma i nogami. Jego penis bez żadnych problemów wsunął się do jej wnętrza, ale nie całkowicie. Począł od główki, jednak to wystarczyło aby ona wydała z siebie rozkoszny jęk stłumiony pocałunkiem. Powoli wsuwał się w nią co raz głębiej. Czuł jak obejmuje go kawałek po kawałeczku i rozkoszował się tą wspaniałą chwilą. Ona chciała teraz tylko jego. Już niczego nie brakowało jej do pełni szczęścia. Ich ciała łączyły się ze sobą, stając się jednym. Chcieli zatrzymać czas. Poruszał się w niej powoli, aby ta chwila trwała jak najdłużej… jednak napięcie samo przyspieszyło bieg wydarzeń. Wchodził i wychodził sprowadzając na nią nieopisaną rozkosz i radość. Miała wrażenie, że jest bliska eksplozji. W końcu poczuła skurcz wszystkich swoich mięśni i żar palący ją w środku. Jednocześnie jego członek zaczął pulsować i wlewać w nią efekt jego orgazmu. Świat mu zawirował. Liczyła się tylko ona. Ona taka bezradna wobec fali rozkoszy w jego ramionach, odchodząca od zmysłów. Pocałował ją. Położył się obok i postanowił już nigdy nie wypuszczać jej z objęć.
-Kochasz mnie- powiedział z uśmiechem i miłością w oczach jakiej jeszcze nigdy u niego nie widziała…
-Ty też mnie kochasz- odpowiedziała. Uśmiechnęli się do siebie i przytulili znów spotykając się w gorącym pocałunku