O studentach…

Ja i Ruda byliśmy razem od pierwszego roku. Połączyły nas wspólne zainteresowania i niechęć do jednego z wykładowców. Kiedy większość grupy przesiadywała na jego prelekcjach, my piliśmy w bufecie ohydną kawę i udawaliśmy, że wcale nie jest tak obrzydliwa. Potem było kilka imprez, dużo alkoholu, pierwsze pocałunki, moja dłoń zawieruszona pod jej bluzką.

Pewnego wieczoru odprowadzałem ją na stancję. Jak zwykle ciężko było nam rozstać się na noc. To przecież jakieś trwające wieczność dziewięć, albo dziesięć godzin! Nie mogłem wparować do niej. Nie chciała przeszkadzać swojej współlokatorce – jeszcze się dobrze nie poznały. Wspólna noc u mnie też odpadała. Mieszkałem u starego wdowca w jego dwupokojowym mieszkaniu a pokój dzieliłem z Grubym – w sumie sympatycznym flejtuchem.

Staliśmy więc z Rudą na klatce schodowej pod jej drzwiami i całowaliśmy się.
– Wiesz kim jest nasza sąsiadka? – wyszeptała Ruda.
– Nie mam pojęcia.
– Starą zdziwaczałą dewotką. Jeżeli nas przyłapie, to narobi takiego hałasu jak stąd do Częstochowy, albo nawet do Torunia.
– Okay! To może ja się już zmyję?
– Poczekaj! Jeszcze nie. Wiesz, nawet nie masz pojęcia, co by zrobiła, gdyby przyłapała nas na tym, co zamierzam ci teraz zrobić.
– A co… – tyle zdążyłem powiedzieć, zanim Ruda nie chwyciła mojej sprzączki. Poszło jej sprawnie zarówno z paskiem jak i z rozporkiem. Zsunęła mi dżinsy jednocześnie klękając.
– Ruda! Ja…
– Ciii… Będzie hałas jak stąd do Torunia, więc się zamknij.
Mój naprężony członek wyskoczył niczym diabeł z pudełka. Gdyby stara sąsiadka wyszła na klatkę pewnie padłaby trupem. Pewnie już spała. Był środek nocy.

A ja bałem się, że umrę z podniecenia. Ruda pieściła ustami moją żołądź. Wiedziała jak to się robi. Nie musiała długo czekać. Czułem, że nijak nie opanuję ani nie spowolnię napływającej rozkoszy. Przed oczami przeleciały mi chyba wszystkie filmy o tsunami z Discovery. Chciałem krzyczeć, ale wiedziałem, że muszę zachować ciszę. Wplotłem palce w jej włosy. Poruszała głową coraz szybciej. Wzięła całego do ust. Kilka ruchów.
– Ruda, ja… – chciałem dać jej jakiś znak, że to już, ale nie obchodziło jej to. Poczuła, że do chodzę. Jej ruchy zrobiły się spokojniejsze. Znów zacisnęła wargi na końcówce penisa. Poczekała, aż wyleje się ze mnie wszystko.

Wstała podciągając moje bokserki.
– Nie mogłam pozwolić, żebyś zabrudził drzwi starej dewocie – wyszeptała wyraźnie.
– Połknęłaś?
– A co miałam zrobić głupku? Jesteś cały?
– Pewnie, że tak. Jesteś niesamowita.
– Wiem kotku! A teraz zmykaj. Muszę się wyspać przed zajęciami.
Pocałowała mnie namiętnie na dobranoc.

Nie pamiętam drogi powrotnej do siebie. Wiem, że szedłem przez pół miasta, ale nie pamiętam.

Współlokatorka in flagranti

Byłam strasznie napalona i żałowałam, że nie mogłam zaprosić go do siebie. Nie chciałam niepokoić mojej współlokatorki. Nie znałyśmy się jeszcze na tyle dobrze.

Myślałam, że Ania już śpi, ale w jej pokoju świeciła nocna lampka. Drzwi były lekko uchylone i słychać było niezbyt głośno płynącą muzykę. Rozpoznałam stary hicior Aerosmith. Jeden z moich ulubionych. Pomyślałam, że to musiałby być świetny soundtrack do seksu. Kiedyś to sprawdzę!

Kiedy zdejmowałam buty usłyszałam cichy jęk Ani. A to dobre! Przyłapałam ją na czymś? Piękna, mała Ania. Blondynka z wielkimi, niebieskimi oczami. Typowa cnotka-niewydymka. Rano na uczelnie, potem grzecznie obiadek i do książek. Nawet nie gadała ze mną zbyt często. Za każdym razem, kiedy wracałam z imprezy, ona już leżała w łóżku, albo przygotowywała się do zajęć. Czyżby ta nudna kujonka odkryła nagle „świat motylków i pszczółek”. Nie chciało mi się wierzyć. Rozejrzałam się i dopiero teraz zobaczyłam parę męskich butów. Na stancji znajdował się jakiś niezidentyfikowany samiec i robił coś, co sprawiało, że Ania jęczy. Umierałam z ciekawości.

Chyba nie zorientowali się, że weszłam do mieszkania. Zachowywałam się bardzo cicho, a oni zajęci sobą niczego nie usłyszeli. I jeszcze ta muzyka. Podeszłam do drzwi i słuchałam, co się za nimi dzieje. Teraz słyszałam także jego. Musiało być całkiem przyjemnie. Tyler śpiewał „Living on the Edge”. Pasuje trochę do mnie. Najpierw lodzik na klatce schodowej, jeszcze czułam smak jego spermy, a teraz podglądanie współlokatorki i jej kochasia. Nakręcała mnie myśl, że mogę zostać przyłapana.

Cichutko stanęłam za uchylonymi drzwiami i spojrzałam na nich. Pozycja 69. On leżał na plecach, widziałam jak jego ręce błądziły po jej plecach., a ona ssała go zachłannie. Nie mogłam oderwać wzroku. I niech ktoś powie, że kobiety nie są wzrokowcami. Czułam się trochę dziwnie. Anielski wizerunek Ani legł w gruzach. Dysonans poznawczy. Przerabiałam to na zajęciach, a teraz w praktyce. No i cieszyłam się, bo w takiej sytuacji nie będzie problemu, żeby spotykać się z Krzyśkiem na stancji.

Ania przesunęła się bliżej krawędzi łóżka. Teraz jej łono znajdowało się nad twardą pałą przystojniaka. Pokręciła trochę biodrami, i nadziała się na nią. Znowu jęknęła, trochę głośniej niż dotychczas. Patrzyłam jak go ujeżdża i czułam, że moje majteczki całkowicie przesiąkły sokami. Doskonale widziałam jej twarz, kształtne, jędrne piersi i błyszczący kolczyk w pępku.

Kolejna zmiana pozycji. Opadła na łokcie by wypiąć tyłeczek. Przystojniak klęknął za nią. Mogłam teraz spojrzeć na przystojnego bruneta z przepięknie wyrzeźbioną klatą. Tylko przez parę sekund, bo zaraz schował się za Anią. No tak, liżąc ją doprowadzał ją do szaleństwa. Ania wtuliła głowę w poduszkę, jakby chciała stłumić swoje narastające jęki. Kurczowo trzymała kapę. W końcu podniosła się na chwilę i kazała mu w siebie wejść. Gdy to zrobił, Ania krzyknęła. Otworzyła szeroko oczy i spojrzała w moją stronę. Nie wydawało mi się, żeby mogła mnie zobaczyć. Jej wzrok był taki… niewidzący. No i jeszcze mrok przedpokoju, w którym stałam. Jednak coś mówiło mi, że ona wie o mojej obecności.

Przestała się hamować. Jęczała coraz głośniej. Tak jak jej facet. Posuwał ją trzymając dłonie na jej pośladkach. Czasem dawał jej klapsa. Lubiła to. Widziałam. Mógł mnie zobaczyć w każdej chwili, ale gapił się na kawał ładnego ciałka przed sobą. Ania miała piękną figurę i na dodatek nie była pasywna. Wiła się przed nim, wyginała plecy, najmocniej jak mogła wypinała tyłek. To musiało na niego działać!

Spojrzałam na jej twarz. Ona patrzyła mi w oczy. Nie miałam już wątpliwości, że mnie widzi. I wcale jej to nie przeszkadzało. Wiedziała, że patrzę na nią i jej faceta i zupełnie nie speszona oddawała się uciechom. Nieprawdopodobne, ale poczułam jakąś nić porozumienia między nami. Przymknęła oczy, kiedy jej facet dochodził. Potraktowałam to jako okazję do zmycia się z „niebezpiecznego” terenu. Odchodząc do swojego pokoju słyszałam głos szczytującego chłopaka. Wciąż zachowywałam się dyskretnie, żeby ich nie krępować. Położyłam się do łóżka, sama zrobiłam sobie dobrze i usnęłam.

Rano spotkałyśmy się z Anią w kuchni. Siedziała przy stole i piła kawę w swojej grzeczniutkiej pidżamce i szlafroku. Obie zachowywałyśmy się bardzo naturalnie. Niezobowiązująca poranna rozmowa, jak zwykle zanim któraś z nas nie zniknie w łazience, aby przygotować się do wyjścia na zajęcia.
– Nie przeszkadza Ci, że pozwoliłam przenocować Pawłowi? – spytała.
– Ależ skąd! To Twój chłopak?
– Tak. Jesteśmy ze sobą już dwa lata.
– Dwa lata? Nie wiedziałam, że masz chłopaka.
– Mało o sobie wiemy.
Umyłam swój kubek i kiedy odkładałam go na suszarkę usłyszałam jej głos.
– Przepraszam za wczoraj. Powinniśmy być bardziej ostrożni. Dawno się nie widzieliśmy.
– Nie tłumacz się. – odpowiedziałam – Nie musisz za nic przepraszać.
Spojrzałam w te jej piękne, niebieskie oczy i nie mogłam się powstrzymać. Podeszłam i pocałowałam ją w czoło. Zostawiłam ją przy stole i wychodząc z kuchni rzuciłam jeszcze półszeptem.
– Mnie się podobało.
– Mnie też. – usłyszałam i jeszcze raz zerknęłam na uśmiechającego się figlarnie „aniołka”.

Asia i Paweł
Ruda wyszła na zajęcia, a ja dopiłam kawę i pozmywałam naczynia. Paweł zawsze lubił długo spać, a ja nie mogłam się doczekać aż się obudzi. Kiedy weszłam do pokoju, stał tyłem do mnie i zaczynał się ubierać. Zdążył tylko narzucić na siebie białą koszulę i właśnie ją zapinał. Kiedy mnie usłyszał, odwrócił się. Od razu skierowałam wzrok na jego członka.

Mimo, że kochaliśmy się przez pół nocy, ani ja ani on, nie mieliśmy dość. Podeszłam do niego i kucnęłam. Chwyciłam jego penis i przyglądałam się jak błyskawicznie się napręża. Wzięłam go do ust. Wzięłam go tak głęboko, jak tylko mogłam. Robiłam krótkie przerwy, aby popieścić językiem i wargami jego jądra. Rękami pieściłam jego uda i pośladki. Kilka razy był blisko finału, ale nie pozwalałam mu zakończyć. Uklęknął przede mną i chwycił mnie za włosy. Lubię, jak trochę je szarpie, kiedy robię mu laskę.

W końcu wstałam i usiadłam na biurku. Zrzuciłam z siebie spodenki od pidżamy i rozchyliłam nogi i nie musiałam długo czekać. Rzucił się na mnie i wszedł mocno i zdecydowanie. Chwycił mnie za kostki i odciągnął je jeszcze mocniej. Jego koszula przyjemnie ocierała się o wewnętrzną część moich ud. Mocno mnie posuwał, a ja drażniłam dłonią łechtaczkę. Patrzyłam w jego oczy, jakby lekko zasnute mgłą. Było nam dobrze, ale jeszcze nie chcieliśmy kończyć. Wyszedł ze mnie i pozwolił zmienić pozycję. Zrzuciłam szybko szlafrok i górę od pidżamy. Naga odwróciłam się do niego i mocno wypinając tyłek oparłam się o blat. Uwielbiam, kiedy wchodzi we mnie od tyłu. Chwycił mnie za biodra i dawał z siebie wszystko. Nie mogłam powstrzymać się od krzyków. Mam nadzieję, że sąsiedzi poszli już do pracy.

Przerwał po raz kolejny i między pośladkami poczułam jego rękę. Zaczął pieścić moją drugą dziurkę. Najpierw całą dłonią rozprowadził trochę śluzu, a potem włożył tam palec. Nie często pozwalam mu wchodzić we mnie w ten sposób, ale dziś miałam na to ochotę. Oddałam mu się zupełnie. Długo przyzwyczajał moje zwieracze do swojego palca. Potem włożył drugi. Po chwili wyjął je i poczułam jego członka, próbującego wejść. Krzyknęłam, trochę z bólu, trochę z rozkoszy. Dziwne uczucie. Odchyliłam głowę ile tylko umiałam i wysyczałam przez łzy.

– Zerżnij mnie Paweł! Zerżnij mnie mocno!

I zrobił to. Rżnął mnie przez kilka minut. Czułam się całkowicie zdominowana. Przeżyłam bardzo intensywny orgazm. I chwilę potem skończył on. Opadł na mnie wycieńczony i tkwiliśmy na tym biurku przez kilka minut ciężko dysząc i dochodząc powoli do siebie. W końcu poszliśmy pod prysznic, a potem zjedliśmy razem śniadanie.

– Miałaś iść na wykład.

– Wezmę notatki od dziewczyn. Chcę jeszcze z Tobą pobyć.

Paweł i „jego suczka”
– A więc nie chce ci się iść na zajęcia, tylko chcesz ze mną pobyć – powtórzyłem tonem, który dobrze znała. Spojrzała mi w oczy i skinęła głową.
– Jesteś zwykłą szmatą, wiesz?
– Tak, wiem…
Uderzyłem ją w twarz. Otwartą dłonią. Niezbyt mocno, ale tak, żeby poczuła.
– Na kolana dziwko! – nie musiałem podnosić głosu. Natychmiast znalazła się na podłodze.
– Jesteśmy sami, suko?
– Tak. Ruda już poszła. Nie wróci przed południem.
– Podejdź tu! Wiesz co robić. – wiedziała. Wyjęła ze slipów mojego budzącego się po krótkim odpoczynku penisa. Zanim wzięła do ust żołądź, starannie oblizała z niego wilgoć.
– Ta ruda wywłoka podglądała nas wczoraj, wiesz?
Nie przestawała mi obciągać, więc chwyciłem ją za włosy i odciągnąłem jej głowę od mojego krocza. Znowu dostała „liścia”, tym razem nieco mocniejszego.
– Nie słyszałaś jak zadałem Ci pytanie szmato?
– Yhy…
– Co to znaczy „yhy”? Języka zapomniałaś? Tylko do jednego ci służy?
– Tak panie! Słyszałam! Nie bij mnie więcej, proszę!
– Ja o tym zadecyduje. A więc widziałaś, czy nie?
– Tak panie! Widziałam.
– O czym gadałyście rano? O tym co będziecie robić, kiedy pojadę? Zabawiacie się ze sobą? Liżecie sobie cipki? – klepałem ją po twarzy, a jej policzki robiły się coraz bardziej czerwone.
– Nie panie! Nie zdradziłabym cię!
– Chciałabyś? Chciałabyś ją possać?
– Tak panie! Chciałabym ją ssać. Tak, żebyś mógł wszystko widzieć.
– Świetnie. I co jeszcze?
– Chciałabym, aby mnie rozgrzała przed tobą. A potem chciałabym, żebyś mnie rżnął na jej oczach.
– Marzysz o tym?
– Tak.
– Zobaczymy, co się da zrobić. A teraz wyliż mi jaja!
Znowu zanurzyła głowę między moimi udami. Robiła to, co lubię. Ssała, delikatnie przygryzała, wodziła językiem po moich jądrach. Prawą ręką masowała moją sterczącą pałę. Wiedziała, że nie chcę jeszcze skończyć. Miała mnie tylko rozgrzać. Kiedy doprowadzała mnie blisko granicy, robiła krótką przerwę, aby zaraz zacząć od nowa.
– Wystarczy – powiedziałem po kilku rozkosznych minutach. – A teraz chodź ze mną, suko.
Wiedziała, że dopóki nie skończymy, nie ma prawa stanąć na dwóch nogach. Na czworaka przez korytarz podążyła za mną do swojego pokoju.
– Gdzie są moje spodnie szmato?
sięgnęła po nie i podała mi.
– Proszę, nie… – wyszeptała, kiedy zobaczyła, że wyciągam z nich pasek.
– Zamknij się! Wypnij dupę.
– Proszę…
– Milcz! Wiesz za co dostaniesz?
– Wiem panie! Za to, że jestem podłą wywłoką.
– Doskonale! I za to, że marzysz o lizanku z innymi szmatami!
Zacząłem wymierzać jej razy. Oczywiście niezbyt mocno. Nigdy bym jej nie skrzywdził, ale takie zabawy mocno nas kręciły. Kiedy jej pośladki zaczerwieniły się, zrobiłem z paska pętlę i włożyłem jej na szyję.
– A teraz pospacerujemy, suko.
Trzymając ją jak na smyczy, zwiedziłem całą stancję, którą zajmowały z Rudą. Weszliśmy do łazienki i kazałem jej wejść do kabiny prysznicowej.
– Chce ci się siusiu suko?
– Tak panie!
Wiedziała, że lubię na nią patrzeć, jak sika.
– To szczaj.
Siusiała stojąc na czworaka nago w kabinie. Patrzyłem jak wokół niej powstaje mała kałuża żółtego moczu. Cudowny widok! Pozwoliłem jej skończyć i znów kazałem jej zabrać się za mojego bohatera. Zsunąłem szklane ścianki, tak że z kabiny wystawała tylko jej głowa.
– A teraz się nie ruszaj wywłoko! Wyrucham cię w usta.
Przystąpiłem do dzieła. Słyszałem nieartykułowane dźwięki wydobywające się z jej gardła. Na chwilę przed finałem kazałem jej przestać i skoczyłem na jej twarzy.
– A teraz doprowadź się do porządku. Zmyj to z siebie i posprzątaj łazienkę, suko!
Zostawiłem ją klęczącą w brodziku. Poszedłem do kuchni, żeby się czegoś napić i posprzątać po śniadaniu. Słyszałem jak moja Ania, jeszcze raz bierze prysznic.
Kiedy wyjdzie, pocałujemy się, ubierzemy i wyjdziemy połazić po mieście. Taka ładna dziś pogoda…
Aneta i Basia
Basia leżała naga na plecach. Moje palce spoczywały na jej wzgórku łonowym, a kciukiem pocierałam jej łechtaczkę. Moja dziewczyna wiła się przede mną. Ta jej mina. Uśmiech i zamknięte oczy. Kręciła głową na poduszce. Nie jęczała, tylko parskała radosnym, spazmatycznym śmiechem.

Obserwowałam ją przez jakiś czas pieszcząc ją w ten sposób, a potem spragniona smaku jej soczków, zatopiłam w nie język. Mój nos spoczął, na gęstej, naturalnej kępce. Wdychałam jej rozkoszny zapach liżąc jej najczulsze miejsca.

Podniosłam się, aby zbliżyć się do jej ust. Podeszłam na czworaka. Udo oparłam o jej wilgotne, rozpalone łono tak, aby móc je pocierać. Całowałyśmy się namiętnie. Gładziłam ją po ciemnych blond włosach. Uniosłam głowę, by popatrzeć na jej mlecznobiałą skórę. Muskałam ją po szyi, między piersiami, jej brzuch drżał, kiedy błądziłam po nim dłonią. I znów wymieniłyśmy się namiętnymi pocałunkami. Głaskała mnie po plecach, dotykała piersi.

Położyłam się obok niej. Ona przechyliła się na bok, i wymieniłyśmy się rolami. Długo pieściła mój wzgórek, sięgając paluszkami do warg i mojego ziarenka. Czułam dreszcze. Jak zwykle.

Rozłożyła mi nogi. Mój tułów znalazł się między jej kolanami. Wypięła ku mnie swoją śliczną dupcię i zaczęła robić minetę. Złapałam ją za pośladki i poczekałam chwilę, żeby móc jeszcze popatrzeć na jej wilgotną cipeczkę. Kocham ją tak mocno, że podnieca mnie nawet delikatny zapaszek z jej drugiego otworka.

Rozkosz nadchodziła. Wtuliłam głowę w poduszkę, zacisnęłam mocno palce na jej tyłeczku i poddałam się jej całkowicie. Masowała moje łono na przemian dłonią i ustami. Usiadła mi na piersiach, jej ciężar sprawiał, że oddychało mi się nieco ciężej, co intensyfikowało moje doznania. Delikatnie wbiłam paznokcie w skórę na jej pupie.

Kiedy byłam już blisko, przerwała, aby znów się do mnie przytulić. Nie musiałyśmy się spieszyć. Całe popołudnie dla nas. Wtulałyśmy się w siebie. Było nam tak błogo, że żadna z nas nie zorientowała się, kiedy zasnęła.

Obudził nas „Heart of Glass”. Sygnał mojego telefonu. Zerwałyśmy się z łóżka i szybko przeczesałyśmy nasze szmatki w poszukiwaniu winowajcy. Miałam go w kieszeni bluzki.

– Słucham?
– Aneta?
– Tak, Aneta! Kto mówi?
– Aśka! Ja jestem już z Pawłem w Iksie! Wpadniecie się przywitać? Mamy na Was czekać?
– Yyyy… tak. No jasne! Dajcie nam kwadrans!

Rozłączyłam się. Zupełnie zapomniałam, że miałyśmy spotkać się z Anią i jej chłopakiem pubie. Basia uśmiechnęła się do mnie.

– Niech mnie kule biją, jeśli wyrobimy się w kwadrans.
– Nie będą się pewnie nudzić. Idziemy, no nie?
– Tak. Zaraz wstanę. Idź pierwsza do łazienki. Ile przespałyśmy?

Basia i Aneta. Początki
Kwadrans, o którym mówiła Aneta minął jakieś pięć minut temu, a ona wciąż nie wyszła z łazienki. Ona przywiązuje dużą wagę do wyglądu. Jest śliczną dziewczyną i potrafi o siebie zadbać. To mnie w niej ujęło. Ten subtelny, dyskretny makijaż i kolorowe, trochę hipisowskie ciuszki. Lubiła drewniane ozdoby: naszyjniki, bransoletki. Miała piękne, delikatne dłonie, choć silne i trochę zniszczone. Nic dziwnego, w końcu studiowała rzeźbę na ASP.

Była starsza ode mnie o trzy lata. Spotkałyśmy się w Iksie i przegadałyśmy wieczór. Zaprosiła mnie do siebie, bo chciała pokazać mi swoje prace. Poczęstowała mnie czerwonym winem, puściła Hojna Coltrane’a i pozwoliła obejrzeć swoje portfolio. Zdjęcia rzeźb, których nie mogła trzymać w ciasnym, wynajmowanym mieszkaniu, dużo szkiców. Martwa natura, budynki portrety i piękne akty. W większości kobiece.

– Inspiruje Cię kobiece ciało, prawda?
– Tak. Mężczyzn też lubię rysować, ale zdecydowanie fascynują mnie kobiety – mówiąc to uśmiechnęła się tajemniczo. Porównałam kilka obrazków. Nie znam się na tym, nie potrafiłabym mówić o tym jak fachowiec, ale czułam, że szkice nagich mężczyzn są dobre z technicznego punktu widzenia. Niektóre były wręcz do przesady realistyczne, a niektóre bardziej „odjechane”. „Chłopcy” mieli wszystko na swoim miejscu, ale brakowało im jakiegoś polotu. Nie było „tego czegoś”, co dostrzegłam w wizerunkach kobiet.
– One są piękne.
– Modelki, czy szkice?
– Ojej! I to, i to! Wiesz, ale nawet te starsze kobiety. Te grube, stare z obwisłymi piersiami. One… „mówią” do mnie. Czuję, jakbym mogła odgadnąć historię ich życia patrząc na Twoje rysunki. Starsi mężczyźni też wychodzą ci lepiej niż Ci młodsi. Ten człowiek z długą brodą. Patrzę na jego portret i czuję na koniuszkach palców te wszystkie bruzdy na jego policzkach.
– Zawsze miałam problem z mężczyznami – powiedziała po chwili milczenia – Nigdy mnie nie interesowali. Ani jako modele, ani jako partnerzy. Może właśnie, dlatego mam trudności.
– Aneta, przepraszam, jesteś lesbijką?
– Tak, Basiu. Jestem.
– Przepraszam, że o to pytam.
– Przepraszam, że mówię ci o tym dopiero teraz. Nie musisz przede mną uciekać – uśmiechnęła się – Jesteś bezpieczna.
– Obiecujesz? – ja również się uśmiechnęłam.

Wróciłyśmy do rozmów o jej dziełach. Przedstawiła mi swoją teorię, wedle której rysowanie młodych mężczyzn nie idzie jej dobrze, ponieważ podświadomie szuka tego, co powinno się jej, jako „normalnej” kobiecie podobać. Nie mogąc tego odnaleźć, odczuwa dyskomfort. I ten dyskomfort „leje” się na papier, płótno, tworzywo z którego powstaje rzeźba. O wiele lepiej idzie jej z mężczyznami w sile wieku. Ich ciała fascynują ją, bo widząc zmarszczki, blizny, różne defekty, stara się wyobrazić, przez co przeszły. Poza tym łatwiej współpracuje się jej z ludźmi, których zna i lubi, którym ufa i przed którymi jest w stanie się nieco otworzyć.

– Między modelem, a mną tworzy się jakaś nić porozumienia. Ten pan z brodą. To nasz model. Zarabia pozując na ASP. Jest bezdomny, ale bardzo sympatyczny. Uwielbiam go, wiesz?
– Aneta, narysowałabyś mnie?
– Każdy znajomy mnie o to prosi. Zwykle odmawiam, bo rysowanie znajomych mnie nudzi. Ale ciebie lubię. Mogę machnąć portrecik dla ciebie.
– Może ujmę to inaczej. Czy mogłabym zostać twoją… modelką?
– A! To co innego!
Najpierw były portrety, potem odsłaniałam kolejne części ciała. Ramiona, nogi. Przez kilka tygodni oswajałam się z jej wzrokiem i uczyłam się cierpliwości. To jednak trudne, nic nie robić przez godzinę, albo dwie. Potem pozowałam w samej bieliźnie, a Aneta pracowała. Najpierw ustawiała mnie w wybranej przez siebie pozycji, robiła szkice, malowała. Po kilku tygodniach jej portfolio wzbogaciło się o kilkanaście niezłych prac ze mną w roli głównej. W pokoju, który służyła nam za atelier, rozlegały się zawsze dźwięki muzyki, której chyba nikt poza Anetą nie słuchał. Była prawdziwym koneserem.

– Wiesz, jesteś cudowną modelką – powiedziała przyglądając się moim nagim piersiom. – Dla mnie takie treningi są niezwykle istotne. Czy mogłabym się jakoś odwdzięczyć? – spytała skupiając się na powstającym właśnie rysunku. Przełknęłam ślinę, i pomyślałam, że to jest właśnie okazja, którą mogłabym wykorzystać. Od dłuższego czasu chciałam jej powiedzieć, żeby mnie pocałowała, przytuliła, a potem kochała się ze mną. Ale nie mogłam nic powiedzieć. Poczułam tylko, że rumienię się na twarzy.

Spojrzała na mnie i chyba zorientowała się, że coś wisi w powietrzu. Uśmiechnęła się.
– Napijesz się wina?
– Tak, proszę.
Wlała do kieliszków czerwony trunek.
– Wiesz, to trochę dziwne. Przepraszam, że to mówię, ale zauważyłam, że twoje sutki sterczą, tak jakby ci było zimno, a twarz masz czerwoną, jakbyś była bardzo rozgrzana.
Stałam przed nią w samych majteczkach i zupełnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Zamurowało mnie. Miałam nadzieję, że nie dostrzega powiększającej się plamki wilgoci na czarnym materiale. Z drugiej strony, świadomość, że tak może być, strasznie mnie kręciła.
– To pewnie od wina – wyjąkałam, a ton mojego łamiącego się głosu sprawił, że zabrzmiało to wyjątkowo głupio. Aneta parsknęła śmiechem i po chwili starając się zachować powagę, wróciła do rysowania.
– Już prawie kończę – obserwowałam jej skupioną twarz. Nie odrywając wzroku od rysunku spytała – Basiu, a chciałabyś pozować nago?
– Mam zdjąć majteczki?
– Możesz?
– Mogę – odpowiedziałam, ale czułam się niepewnie.
– Poczekaj – Aneta oderwała się od sztalugi i podeszła do mnie. Spojrzała mi w oczy, kiedy była na tyle blisko, że na nagiej skórze czułam jej ciepły oddech. Poczułam jej dłonie na moich biodrach. Wsunęła kciuki za gumkę.
– Mogę?
– Tak, proszę…
Całowała mnie w usta, zsuwając powoli ostatnią część garderoby, którą miałam na sobie.

Pod jej pocałunkami, w jej pieszczotach, odleciałam, kiedy Robert Fisher z Willard Grant Conspiracy śpiewał Let It Roll.

“I did what I did
And I’ll do it again
We weep and we moan
We weep and we moan”

O tak…

Krzysiek i Ruda. Wolna chata!
Nie wiem, co się stało, ale nigdy nie widziałem jej tak rozgrzanej i niecierpliwej. Dosłownie wciągała mnie na górę po klatce schodowej. Weszliśmy na stancję i rzuciła mi się w ramiona.
– Widzisz? Chata wolna!
– Nie ma Asi?
– Jest w Iksie ze swoim chłopakiem i koleżankami z roku. Rozmawiałam z nią przez telefon i powiedziała, że nie musimy się spieszyć.
Serce zabiło mi szybciej. Rzuciliśmy się na siebie. Wskoczyła na mnie, oplotła nogami, a ja musiałem ją wnieść do jej pokoju. Położyłem delikatnie na łóżku i zacząłem rozpinać guziki jej bluzeczki. Leżała z rozłożonymi ramionami i czekała uśmiechając się do mnie.

Zauroczył mnie widok jej pięknych, kształtnych piersi. Zanim dotknąłem, długo się przyglądałem. Podobało się to Rudej. Zdjąłem swoją koszulę i położyłem się na niej. Rozkoszne ciepło i aksamit jej skóry. Tuliłem ją mocno i całowałem namiętnie.

Zsuwałem się niżej. Pojękiwała cicho, kiedy językiem drażniłem jej szyję. Lizałem jej piersi i ssałem sutki. Pocałunkami obsypałem jej brzuch pokryty takim śmiesznym, meszkiem. Zatrzymałem się na chwilę, bo nie chciałem pójść za daleko. Po raz pierwszy byliśmy sami i mogliśmy się sobą nacieszyć. Spojrzałem jej w oczy. Lekko przymrużone, uśmiechnięte. Pogłaskała mnie po głowie.

– Na co czekasz?
– Co chcesz, abym zrobił?
– Zdejmij mi spodnie!
Rozpiąłem jej rozporek i zsunąłem jej sztruksy. To chyba jakiś mój fetysz, ale uwielbiam ten moment, kiedy dziewczyna podnosi pupę, żeby mi pomóc uwolnić siebie z fatałaszków. Ten krótki ruch jest czymś porównywalnym ze zmysłową pieszczotą, z największym komplementem. To taki gest świadczący o zaufaniu.

Spodnie znalazły się na podłodze, a ja postanowiłem nasycić wzrok widokiem prawie nagiej Rudej. Ciekaw byłem, czy Ruda tam też jest ruda. Ja patrzyłem, a ona czekała. Gładziłem skórę na jej udach. Zewnątrz, a potem wewnątrz. Powoli, bez pośpiechu. W końcu zapikowałem między jej uda. Poczułem ten charakterystyczny, kobiecy zapach. Najlepszy na świecie afrodyzjak. Ale jeszcze za wcześnie na zdejmowanie majteczek. Mieliśmy dla siebie cały wieczór.

Ruda i Krzysiek. Wolna chata i co z tego…
Już dawno nie miałam mężczyzny. Oczekiwałam od niego większego zdecydowania. Miałam nadzieję, że rzuci się na mnie i porządnie zerżnie. Byłam napalona od dłuższego czasu, a to, co zobaczyłam ostatniego wieczoru, sprawiło, że chciałam być porządnie wydymana.

On jednak zabierał się do mnie powoli, jak pies do jeża. Patrzył na mnie jak na jakiś obrazek. Powstrzymywałam się, żeby nie krzyknąć na niego. Na co czekasz łajzo? Na trzęsienie ziemi? Gapił się, całował mnie, głaskał.

Zdejmij ze mnie w końcu te majtki! Wychędoż mnie, jak na porządnego samca przystało! Przestań się ślinić na mój widok i weź się do dzieła! Cioto!

Owszem, wszystko, co ze mną robił było szalenie przyjemne, ale potrzebowałam czegoś innego. Pochlebiał mi jako kobiecie, ale dziś chciałam się poczuć jak suka. Zamiast zerwać ze mnie ostatni kawałek materiału, jaki miałam na sobie, delikatnie wziął go w palce i zapytał się, czy może. Prawiczek, czy co…

Powoli zsuwał moje majteczki, a kiedy już się z nimi uporał, postanowiłam przejąć inicjatywę. Usiadłam przed nim i rzuciłam się na jego klatę. Ssałam jego sutki i tuliłam się do jego owłosionego torsu. Chyba chciał coś powiedzieć, ale nawet nie wiem co, bo kiedy zaczął, rzuciłąm krótkie „zamknij się” i poskutkowało. Dobrałam się do jego rozporka.

Szybko pozbyłam się jego spodni i niczym wygłodniała bestia rzuciłam się na jego sterczące narzędzie. Poczułam smak lepkiej wilgoci i porządnie wylizałam żołądź.
– Może powinienem go umyć?
– Zamknij się wymoczku!
Po czym wzięłam go całego, tak żeby poczuć go na migdałkach.
– Ruda, ja zaraz dojdę.
Podniosłam się więc i zmieniłam pozycję. Siadając mu na twarzy powiedziałam:
– Ssij!
– Ale jesteś ostra…
– Ssij! Liż mnie!
Chyba rzeczywiście za ostro podeszłam do naszego pierwszego razu. Tym bardziej, że okazało się, że raczej nie był tak doświadczony, jak ja. I nigdy jeszcze mnie takiej nie widział. Ale ja też od dawna się tak nie czułam. Zastanawiałam się, czy Krzysiek wytrzyma narzucone przeze mnie tempo.

Jednak złapał rytm, bo przestał leżeć jak wór kartofli i zaczął coś tam robić. Lizał mnie po wargach i łechtaczce, jednak dosyć nieporadnie. Chyba nie było mu zbyt wygodnie w tej pozycji, ale w końcu wysunął się spode mnie i powiedział, abym się pochyliła. Wypięłam tyłek w jego kierunku i nie czekałam długo. Rozchylił moje pośladki i zaraz rzucił się moją małą z pyskiem. Ssał, lizał, drażnił. Nawet kilka razy musnął językiem moją drugą dziurkę, dawno nieużywaną w ten sposób.

A potem zrobił przerwę. Musiał sięgnąć po kondoma. Pocierając dłonią łechtaczkę, chwyciłam jego penisa i wzięłam go do ust. Chciałam być pewna, że będzie twardy i gotowy do wejścia. Krzysiek poradził sobie z gumką bez problemu. Obawiałam się, że będzie inaczej. A potem kazał się odwrócić.

I rozczarowanie! Cholerne rozczarowanie. Wszedł we mnie i wszystko było w porządku. Kilka mocnych pchnięć, potem przerwa. Pchnięcie, przerwa. A potem jego jęk i już wiedziałam.

– Szlag by to trafił!
– Przepraszam Ruda!
– Cholera. Masz jeszcze gumki?
– Chyba tak. Mam.
– Sprawdź! Odpoczniesz i powtórzymy. Nie puszczę Cię dzisiaj ot, tak.
– Ale jesteś napalona.
– Jestem, do cholery, jestem…

Ania i Paweł. Powrót na stancję.
Spędziliśmy sympatyczny wieczór. Paweł, dziewczyny i ja. Siedzieliśmy w Iksie dwie godziny i gadaliśmy o różnych sprawach. Paweł przypadł dziewczynom do gustu. Kiedy wyszedł zamówić kolejne piwo, Aneta powiedziała, że zachowuje się bardzo szarmancko, a Basia zauważyła, że niezłe z niego ciacho. Aneta spojrzała wymownie na Basię. Ja zresztą też.

– Spoko, dziewczyny! Nie tknę go! – roześmiała się. – A na długo przyjechał?
– Ma do załatwienia kilka spraw jutro rano. A po południu ma zabrać mnie do swojej znajomej. Być może będę miała u niej fuchę na wakacje.
– Co będziesz robiła?
– Jeszcze nie wiem, czy wypali, ale mam poduczyć tą babeczkę francuskiego.
– Korepetycje?
– Tak. Chyba tak. Laska prowadzi jakąś firmę i chce robić interesy z Francuzami, więc chce trochę podszlifować język.
– Na pewno jej pomożesz! – Baśka i ja byłyśmy najlepsze na roku z „francuza”. Basia wyjeżdżała co rok pod Paryż, aby bawić dzieci jakichś urzędników, a ja uczyłam się francuskiego od podstawówki. Od dawna fascynowała mnie Francja i jej mieszkańcy. Paweł mówił, że wiem chyba wszystko. Przesadzał, ale był pod wielkim wrażeniem, kiedy pojechaliśmy w zeszłym roku na wczasy. Paweł wszystko opłacił, a ja wszystko przygotowałam. Najpierw trzy dni w Paryżu, a potem pojechaliśmy na prowincję. Przejechaliśmy pół kraju stopem. Niezapomniane wrażenia i niesamowity seks!

Dziewczyny zebrały się wcześniej i zostaliśmy z Pawłem sami. Piliśmy alkohol. Ja – jakto określił – ******kiego drinka – a on jakieś ukraińskie piwo.
– Powinnaś spróbować!
– Nie dzisiaj, dzięki!
Siedzieliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. Klienci opuszczali knajpę, a uszy niedobitków pieściły stare, rzewne hity.

– O ja! Z tym Krawczykiem, to przesadzili.
– Wcale nie. To obsługa daje do zrozumienia, że ogniska już dogasa blask. Barmanki też muszą spać.
– Idziemy?
– Tak. Dopijemy i idziemy. Zadzwonię do Rudej, żeby ją uprzedzić.

– Dobrze się bawicie?
– Heh. Tak sobie…
– Nie jesteś z Krzyśkiem?
– Jest w łazience.
– Aha. My niedługo będziemy w domu, dobrze?
– Nie ma sprawy. Może jeszcze spotkacie Krzyśka.
– A nie może zostać na noc?
– Nie, chyba nie. Ma na jutro coś przygotować.
– Luzik. W każdym razie, nie mielibyśmy nic przeciwko.
– Świetnie Asiu, to może następnym razem. Czy w tle słyszę Krawczyka?
– Tak, Krzychu jest nieśmiertelny!
– Jesteście na jakiejś wiejskiej potańcówce?
– Nie. To z iksa wyganiają ostatnich klientów.

Jakaś para obłapiała się na parkiecie i niezdarnie podrygiwali. Pijani i szczęśliwi. A z głośników płynęło:

Zatańczysz ze mną jeszcze raz
Ostatni raz…

Zanieśliśmy szkło na kontuar, żeby barmanka miała mniej roboty. Właśnie zmywała podłogę w jednej z opuszczonych sal, a jej kumpela ustawiała stoliki i krzesła. Wyszliśmy na zewnątrz. Był ciepły spokojny wieczór. Wracaliśmy przez pusty park. Przy Pawle czułam się bezpiecznie. Chciało mi się siusiu, więc poprosiłam, aby poszedł ze mną za jeden z krzewów nad rzeczką.

– Może lepiej stanę na czatach?
– Może lepiej chodź ze mną?
– No dobra.
Kucnęłam opuszczając jednocześnie majteczki do kostek. Wypięłam pupę i zaczęłam siusiać. Paweł stał bardzo blisko mnie. I wiedziałam, że uwielbia być w pobliżu, kiedy się załatwiam. Na pewno chciałby mnie teraz widzieć w lepszym świetle. Chciałby mi się przyglądać, ale nie można mieć wszystkiego. Szczególnie w ciemnym parku. Sięgnęłam do jego rozporka. Pod spodniami wyczułam twardą wypukłość. Powoli rozpięłam suwak i dobrałam się do jego ptaszka. Skończyłam siusiać i żeby mi było wygodniej, uklęknęłam. Nie musiałam się długo starać. Wszystko trwało kilkadziesiąt sekund. Zalał moje usta gorącym, lepkim strumieniem. Wstałam, podciągnęłam majteczki, poprawiłam spódniczkę i przytuliłam się do jego boku.

– Jak tylko wejdziemy, to rzucę się na ciebie.
– A Ruda?
– Mam ją gdzieś. Jak chce, to niech patrzy. Tak, jak wczoraj. Wiesz co ci zrobię?
– No?
– Rzucę cię na łóżko, rozerwę bluzkę, spódnicę i majtki. A potem cię porządnie zerżnę.
– Nie mogę się doczekać.
– Wyliżę resztki twojego moczu z cipki.
– Ojej!
– I będę cię rżnął, jak sukę!

Tak tylko mówił. Wiedział, że lubię te jego słówka…

Paweł i Luśka
Nie pamiętam ile razy doszedłem tamtego dnia. Anka wycisnęła mnie jak cytrynę. Cudowna dziewczyna! Oczywiście ja nigdy nie mam dosyć. Tym bardziej, że byliśmy umówieni z moją byłą – Luśką. Była jakieś 8 lat starsza od Anki i o wiele bardziej od niej doświadczona. Była też starsza ode mnie. Spotykaliśmy się, kiedy kończyłem studia. Ona – świeżo upieczona pani prawnik rozpoczynała swoją karierę w biznesie. Mimo, że nie zdecydowała się pracować w zawodzie, jako osoba niebywale operatywna i ambitna, szybko znalazła niszę na rynku, którą zdecydowała się wypełnić. Musiała ciężko pracować, aby wywalczyć pozycje na rynku. Coraz rzadziej się spotykaliśmy, coraz częściej dochodziło do nieporozumień. W końcu doszliśmy do wniosku, że powinniśmy się rozstać.

Prowadziła życie nomada. Ciągle w podróży. Ciągle łamiąc kolejne męskie serca. Kiedy spotkaliśmy się przypadkiem po latach, na jakimś pokonferencyjnym „after party”, opowiedziała mi, że nie potrzebuje stałego związku. Życie zawodowe dostarcza jej dość satysfakcji, porównywalnej z tą, którą odczuwa sypiając z facetami. Oczywiście nie zasypywała gruszek w popiele. Wciąż pamiętała jak się to robi. A nawet była jeszcze bardziej drapieżna i napalona niż wcześniej, o czym przekonałem się na własnej skórze, kiedy kilka drinków później wylądowaliśmy w łóżku.

– Opowiedz mi o tej młodej – byłem zaskoczony, kiedy się odezwała odpoczywając po ostrej jeździe bez trzymanki.
– Chcesz?
– Opowiedz! – jej głos nie znosił sprzeciwu. Twarda bizneswoman. Opowiadałem jej o tym, jak leczyłem doła po naszym rozstaniu. O tym, jak nie mogłem znaleźć miejsca dla siebie. I o tym jak poznałem Anię. Opowiedziałem jej o naszych początkach. O tym, jak zaczęliśmy się spotykać. Mówiłem niej wszystko. Mówiłem, mówiłem, mówiłem.
– Nie przeszkadza ci to, co właśnie przed chwilą zrobiliśmy? – uśmiechnęła się do mnie Luśka.
– Nie, no skąd! W końcu jestem facetem! – roześmialiśmy się.
– To dobrze, bo bałam się, że jesteś zbyt delikatny, jak dla mnie. – Luśka spoważniała w jednej chwili.
– Masz jej zdjęcie?
Sięgnąłem do portfela.
– Aniołek, co?
– Tak wygląda. Ale pod skórą drzemie diabeł.
– Opowiedz mi o niej.
– Opowiedziałem wszystko.
– Opowiedz ze szczegółami.
Zrozumiałem. Chciała słyszeć o tym, jaką kochanką jest Ania. Zacząłem opowiadać o naszym pierwszym razie. Starałem się nie omijać żadnych szczegółów. Luśka słuchała, a jej dłoń gładziła moje ciało. Czułem się trochę dziwnie, ale kontynuowałem opowieść. Kiedy dochodziłem do pikantnych momentów, Luśka ścisnęła mój członek i zaczęła go masować.
– Kontynuuj! Nie przerywaj proszę, ja słucham.
Przełknąłem ślinę i starałem skupić się na opowieści, a Luśka zabawiała się moim narzędziem.
– Chcę o wszystkim usłyszeć. O wszystkim! – to były jej ostatnie słowa, zanim wzięła do ust mojego nabrzmiałego kutasa. Kilka zdań potem, prawie eksplodował.
– Dobra opowieść.
– Nie dokończyłem jej.
– Wiedziałam, że nie dasz rady się skupić na opowiadaniu. Wy faceci, nie potraficie robić kilku rzeczy na raz.
Od tamtej pory spotykaliśmy się czasem. Anka o niczym nie wiedziała. Choć wiedziałem, że od pewnego czasu cos przeczuwa.

Scroll to Top