Patrz ale nie dotykaj

Praca praca praca a do tego uczelnia uczelnia uczelnia. Ciężki jest los studenta, szczególnie tego zaocznego. Po całym tygodniu zawalonym służbowymi obowiązkami, musi jeszcze wydobyć z siebie resztki energii by podołać weekendowym zajęciom na uczelni. Wiem wiem, podobno nigdy nie narzekam tak więc tego się trzymajmy. Znalazłem na to lek, dobrze już wam zresztą znane remedium – Renata. Moja najdroższa, najśliczniejsza i w ogóle naj kobieta. Jak to działa? A no tak że kiedy tylko pojawi się w zasięgu mojego wzroku, każdy mój gest, mimika twarzy i cała reszta jednoznacznie dają do zrozumienia że jest dobrze, baa…jest bardzo dobrze. Jednak jak zawsze pojawia się pewne ale…. “moja” Renata jest moja, kiedy zasypiam, kiedy się zamyśle lub w innym momencie zaćmienia mej świadomości. W każdej innej sytuacji skazany jestem na gdybanie, co by było gdyby….

*** *** *** *** ***

To był jeden z niewielu dni, kiedy nie musiałem poświęcać się pracy i nauce…wolny od wszystkiego. To brak obowiązków a może narastający głód który coraz mocniej o sobie przypominał, kazał mi wybrać się na wycieczkę do lokalnego spożywczaka. Jak się później okazało bardzo owocną wycieczkę…..

Wychodziłem właśnie z bramy, gdy kątem oka dostrzegłem coś co interesowało mnie znacznie bardziej niż zakupy. To była ona, spacerowała z córą a ja przecież tylko czekałem na takie okazje.

– Witaj Reniu, jak samopoczucie? – rozpocząłem rozmowę z wyraźnym zadowoleniem.
– A…witam sąsiada, dziękuje u mnie wszystko w jak porządku, postanowiłam pospacerować troszkę z córeczką – odpowiedziała i zalotnie się uśmiechnęła.
– No tak, słońce wreszcie się pokazało więc trzeba korzystać….mała zadowolona? – zapytałem i przerzuciłem wzrok na dziedziczkę urody Renaty.
– Oj tak, cały dzień mogłaby tak spacerować a ja przecież mam jeszcze inne zajęcia na głowie – pokręciła tylko głową w geście lekkiej bezsilności.
– A męża gdzie zgubiłaś?? – zapytałem, chociaż szczerze mówiąc mało mnie interesowało gdzie jest i co robi
– Ehh – westchnęła…ale zaraz uniosła wzrok i kontynuowała – Oczywiście znów wyjechał w sprawach służbowych, tym razem do Niemiec – z widocznym żalem oznajmiła.
– Współczuje w takim razie, chociaż samotna nie jesteś…zostały przecież dzieciaki – starałem się nieco poprawić jej nastrój.
– Mhmm, no nie do końca, w najbliższy weekend będę nieco osamotniona – przewróciła oczami i szybko dodała – dzieciaki jadą do dziadków.
– W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak tylko ofiarować się jako pomoc w sytuacjach kryzysowych – uśmiechnąłem się i mrugnąłem do obu dziewczyn.
– Trzymam za słowo sąsiedzie, ale teraz już zabieram moją pociechę i biegniemy do domu, starczy nam tego dobrego – stwierdziła i udała się w kierunku domu.

Pomachałem tylko na odchodne i sam udałem się w dalszą część mojej podróży po jakże wyczekiwanego sprite i coś do zjedzenia. Odległość dzieląca mnie od sklepu nie była duża, 5 minut wystarczyło bym znalazł się na miejscu i kupił co trzeba. Ciekawe jest to, że wizyta w sklepie jeszcze nigdy nie sprawiła mi tyle przyjemności. Oczywiście to w żadnym stopniu nie była zasługa moich nowych nabytków, one tylko uzupełniły całość. To rozmowa z moim chodzącym marzeniem dała mi tyle radości a co najważniejsze również pobudziła moją fantazje. W drodze powrotnej myślałem tylko o jednym, jak wykorzystać tą niewątpliwie najlepszą okazje do spełnienia moich marzeń o Renatce. Pomysłów było wiele, od tych całkiem prawdopodobnych do spełnienia, aż po te najbardziej niedorzeczne. Zastanawiałem się czy to ona będzie mnie prowokować czy to może ja przejmę inicjatywę…które z nas zrobi ten pierwszy krok…które się przełamie i da się poznać od swej “dzikiej” strony. Zaraz jednak pukałem się w czoło i nie dowierzałem ze cokolwiek się wydarzy….

*** *** **** ****

Siedzę przed monitorem komputera i zastanawiam się co ze sobą zrobić…mam już dość internetowego flirtowania. Dojrzałe koleżanki z czata już nie wystarczają, myślę tylko o niej. Chcę ją dostać wreszcie w swoje ręce, chce poczuć jej zapach, jej smak i spełniać każdą nawet najbardziej wyuzdaną zachciankę. Oczyma wyobraźni wracam do tamtego opowiadania, napisanego w przypływie ogromnego podniecenia, to ona była jego przyczyną i nie inaczej jest tym razem. Przypominam sobie jak ona wtedy wyglądała, w co była ubrana, jak się zachowywała…Podniecenie daje o sobie znać, czuje jak twardnieje, jedyne czego teraz pragnę to ulgi. Pojawia się ona, nie wiem skąd nie wiem jak…zszokowany siedzę na fotelu z szeroko rozłożonymi nogami. Nic nie mówi, tylko spogląda mi prosto w oczy a następnie przesuwa wzrok na sporych rozmiarów wybrzuszenie w moich spodniach. Lubieżnie oblizuje swoje wargi i przygryza je..słyszę jakby jej pomruk. Rzeczywiście z gracją kotki znajduje swoje miejsce między moimi nogami. Kładzie ręce na moich udach i masuje je przez spodnie. Znów ten pomruk…to melodia dla moich uszu. Przyjemność każe mi odchylić głowę do tyłu i rozkoszować się tą chwilą. Jej ręce zmieniają swoje położenie…masuje coraz bliżej wewnętrznej strony ud…łapie mnie nagle bardzo zdecydowanie za fiuta. Ściska go przez gruba warstwę materiału ale to i tak wystarcza by doprowadzić mnie do szaleństwa. Wije sie na fotelu by spotęgować jeszcze doznania.

Ją interesuje tylko jedno, nie patrzy mi w oczy a skupia całą swoją uwagę na moim fiucie. Czuje że bardzo chce go dostać, że chce go zdobyć…Wypuszcza go z uścisku i rozpoczyna wędrówkę suwaka w dół. Jest coraz niżej i niżej, aż w końcu dociera do mety. Nie przedłuża tego momentu, jest jak wygłodniała hiena która tylko marzy o zaspokojeniu swojego głodu. Opuszcza spodnie niżej a zaraz za nimi wędrują bokserki, robi to w tak zdecydowany że aż władczy sposób. Ma go, jest cały jej…wyskoczył z bokserek i teraz pręży się przed nią niczym maszt. Przygląda mu się bardzo dokładnie, wydaje się analizować jego wielkość i kształt. Wygląda na bardzo zadowoloną ze swojej zdobyczy, znów ten podniecający pomruk. Przygryza końcówkę, drażni się z nim po to by zaraz mu ulżyć, by pochłonąć go całego. Jest, wreszcie robi to na co tyle czekałem. Oblizuje go, ssie z wielkim zapałem, jest zachłanna. Robi to coraz mocniej, coraz szybciej coraz intensywniej…już nie wytrzymuje, dochodzę…strzelam prosto w jej usta. Mmmmm…

……Cholera, to znów tylko wyobraźnia……

Co się ze mną dzieje, przecież jest weekend. Obiekt moich westchnień siedzi sam w domu a ja zamiast wziąć się w garść, dogadzam sobie w domu. Koniec, nie jestem tchórzem. Szybko, co by tu wymyślić, potrzebuje jakiegoś pretekstu..hmmmm?? cukier, sól?? nie to odpada, przecież to idiotyczne, cholera… myśl myśl!!!….jest… mam…. tak, to będzie dobre. Referat na uczelnie! To nic że mam go już wydrukowanego, jeszcze jedna kopia nie zaszkodzi. Biorę do ręki telefon, zjeżdżam listą kontaktów w dół, widzę…to jej numer…drżenie palca który w końcu spoczywa na przycisku połącz…….

– Halo?- słyszę jej głos w słuchawce.
– Yyy…No hej Reniu- odpowiadam nieśmiało.
– Czyżby mój sąsiad stęsknił się za mną? – pyta i kwituje śmiechem
– Ekhem…no tak, stęskniłem się ale wiesz Renatko, mam wielką prośbę do Ciebie, padła mi drukarka a mam pilną prace do wydruku….niewiele…kilka stron i będzie po wszystkim, pomożesz? – staram się wypowiadać z jak największą swoboda w głosie by nie dać po sobie nic poznać.
– No proszę, a czy to czasem nie Ty miałeś pomagać mi? – ironicznie zapytała
– Oj, proszę nie zawstydzaj mnie, na pewno się odwdzięczę – odpowiedziałem nieśmiało.
– No ja myślę mój drogi, inaczej nici z drukowania….zaglądnij do mnie kiedy będziesz miał czas, jestem non stop w domu – powiedziała stanowczo
– Ok, postaram się być jak najszybciej – z wyraźnym zadowoleniem w głosie zakomunikowałem i rozłączyłem się.

Wyjmuję z cd-romu płytkę z moją pracą i trzęsącymi rękami staram się ją włożyć do pudełka. Jest..udało się, nie sadziłem ze nawet takie proste czynności mogą przysporzyć tyle trudności. To jej wina, kiedy tylko pomyśle że zaraz będę u niej w domu, w dodatku sam na sam, aż mi ciarki przechodzą po plecach. A co jeśli szykuje się już do spania…? Może przyjmie mnie w szlafroku? Co ja bym za to dał… A może wyszła właśnie z kąpieli…może jej ciało oplata jedynie ręcznik? Boże…już sam nie wiem co sobie myśleć. No nic, zbieram się. Muszę się jakoś pokazać przed Renatką. Staję przed lustrem, drobne poprawki fryzury…kilka psiknięć Armani Code(cudny zapach! Polecam!) Zbiegam na dół, wychodzę z domu. Mieszka blisko mnie ale droga dłuży się jak cholera, w dodatku moje myśli krążą tylko i wyłącznie wokół sexu…Byle bym tylko nie zapomniał że w ogóle mam coś drukować. Staje przed jej bramą, serce bije jakbym co najmniej miał zaraz stoczyć walkę na śmierć i życie. Decyduję się, wciskam przycisk domofonu….oczekuje na jej aksamitny głos ale zamiast tego pojawia się znany brzęk który oświadcza o otwarciu zamka. Popycham bramkę, jeszcze tylko jakieś 10 metrów i zapukam do jej drzwi. Dom robi wrażenie, jej mąż może i jest okrutnie zapracowany, ale z całą pewnością jest sowicie wynagradzany. Dokoła starannie pielęgnowany ogród, drzewka, krzewy, kwiaty…to wszystko daje obraz powodzenia tej rodziny w kwestiach materialnych. Masywne drzwi w kolorze mahoniu, stają przed moim oczyma. To ostatnia bariera do pokonania, nie ma co się zastanawiać tylko trzeba iść przed siebie.

PUK PUK

– Wchodź. Czekałam na Ciebie – stanęła w drzwiach i z wielkim spokojem oznajmiła.
– Jeszcze raz przepraszam Reniu ze zawracam głowę ale to będzie tylko chwila – starałem się ją udobruchać.
– Nie ma problemu, wiesz co gdzie i jak więc rozgość się – powiedziała, odwróciła się i zniknęła gdzieś w salonie.

Zgadza się, świetnie znam topografie tego terenu, kilka razy zdarzyło mi się gościć u Renaty. Z przeróżnych powodów…nigdy nie były to jednak spotkania sam na sam. Wychodzę po schodach na górę, trochę się rozglądam po domu aby upewnić się ze jest sama, i rzeczywiście nikogo więcej nie ma. Wchłaniam zapach który się unosi, jej zapach, jej perfum, jej ciała….

– Reflektujesz może na kawę? – jej głos z parteru nieco mnie przestraszył.
– YYY…nie, nie dzięki…- dosyć głośno odpowiedziałem i zaraz zdałem sobie sprawę jaki nierozsądny jestem.

To przedłużyło by nieco mój pobyt tutaj a tak to skończę drukować i będzie trzeba znikać. Mnie się przecież absolutnie nigdzie nie śpieszy…. Drukowanie tak jak się spodziewałem, poszło raz dwa. Układam kartki jedna po drugiej, bardzo dokładnie i starannie, niby coś sprawdzam, porównuje, chociaż dobrze wiem ze wszystko jest ok. Niestety już nie ma jak kraść tych cennych minut…ileż w końcu można drukować. Biorę do ręki moje teksty i schodzę na dół, kieruję się w stronę drzwi. Moja bogini siedzi na sofie w salonie, widzę tylko jej nóżki zwisające bezwładnie. Pojawia się podniecenie, znów je czuje… w głowie pojawia się szatański plan.

– Będę już uciekał Reniu, dzięki za wszystko – oznajmiam i naciskam klamkę.

Uchylam jednak tylko drzwi…i zamykam je, tak by pomyślała ze wyszedłem. Ja jednak pozostaje wewnątrz. Bardzo cicho staram się wyjść po schodach na górę…znam swój cel, to jej sypialnia. Kiedy tylko dostaje się na górę i znikam za winklem, słyszę jak Renata podchodzi do drzwi i przekręca za mną zamek. Na zewnątrz już dosyć dawno zapadł zmrok, więc zbierała się powoli do spania. Słyszę dźwięk wyłączonego światła a zaraz potem, kodowanego alarmu. To daje jej poczucie bezpieczeństwa. Są kroki, idzie na górę. Zjada mnie panika, głos kroków na schodach jest coraz bliżej, rozglądam się nerwowo po sypialni w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca do ukrycia. Mam, szafa, uchylam drzwi i znikam w jej ciemnościach. Uff, już jest bezpiecznie a przynajmniej bezpieczniej niż tam na zewnątrz. Nie wiem co bym zrobił gdyby mnie nakryła, ale nawet nie chce o tym myśleć. Wchodzi, szuka ręką kontaktu, znajduje go i zapala światło…dopiero teraz zdaje sobie sprawę że drzwi mojej kryjówki pokryte są poprzecznymi przerwami, coś jakby żaluzje. Rozjaśnia to mrok panujący wewnątrz, mój wzrok przyzwyczajony przez te kilka chwil do ciemności nagle uderzony dawką światła, nie radzi sobie. Staram się ręką zasłonić wpadające promienie, mróżę oczy, to ukojenie na tych kilka chwil zanim nie przyzwyczaję się do światła.

Już jest ok, światło nie jest problemem, mam czas rozglądnąć się po pokoju. Ogromnych rozmiarów telewizor plazmowy zawieszony na ścianie. Pod nim, obowiązkowy zestaw kina domowego którego głośniki wypełniają każdy kąt sypialni. Podłoga wyścielona kremowym dywanem, ściany pokryte tak popularnymi ostatnio malowidłami. Jedno w kształcie kwiatu, zdaje się róży natomiast drugie to niezrozumiała dla mnie inwencja twórcza malarza lub Renaty, kiedyś chwaliła się że ma pewne uzdolnienia artystyczne. Środek to ołtarz, serce całego pomieszczenia a może i nawet całego domu. Ogromne łoże małżeńskie, bardzo masywne ale już na pierwszy rzut oka wyglądające na bardzo wygodne. Widzę na nim mojego anioła, jest sama, bez swojego małżonka, to moment na który tak długo czekałem. Mógłbym tak przyglądać się całą noc, to po części zaspokajało moje żądze. Leży zupełnie bezwładnie, nie porusza się. Odpoczywa po ciężkim dniu, głęboko oddycha…widze to po jej piersiach które opadają i unoszą się z każdym wdechem i wydechem. Dopiero teraz widzę w co jest ubrana, musiała przebrać się na dole, złoty szlafrok który sięga troszkę powyżej jej kolan odsłaniając jakże cudowny dla mnie widok jej stópek. Przepasana jest cienkim sznurem, zapewne z kompletu gdyż jest identycznego złotego koloru. Włosy już nie jak wciągu dnia spięte w kucyk, teraz opadają swobodnie i tworzą piękny artystyczny nieład. Nie musi nic robić, wystarczy że jest, że patrzę na nią a podniecenie narasta. Nie mogę się jednak zdradzić, poczekam aż zaśnie i wtedy poszukam drogi ucieczki. Na razie chcę się napawać tym widokiem. Wstaje, tego się nie spodziewałem, wolnym krokiem podchodzi to odtwarzacza DVD i bierze do ręki kilka płyt które na nim spoczywały.

Przygląda się dokładnie każdej z nich, w końcu wybiera jedną i sprawnie umieszcza ją w napędzie odtwarzacza. Bierze do reki pilota i wciska play….nie potrafię dostrzec obrazu, moja widoczność nie pozwala mi na to. Dźwięk jest przyciszony, nie dochodzą do mnie żadne głosy ani dźwięki. Światło gaśnie, widzę jej sylwetkę zmierzającą w stronę łoża. Siada na jego brzegu, na wprost telewizora, pada na nią niebieska łuna światła. Coś słyszę, tak…pogłośniła…nastrojowa muzyka popłynęła z głośników. Renata patrzy wnikliwie na ekran, a na jej twarzy dostrzegam coś jakby lekką oznakę zadowolenia. Co ona ogląda? W tym momencie do moich uszu docierają jęki…już nie mam wątpliwości co ogląda. To najzwyklejszy w świecie pornos! Tego się za cholerę nie spodziewałem. Mój wzwód odznacza się już mocno na spodniach. Teraz dopiero czuję jak jest mi ciasno w moim schronie. Pierwsze krople potu pojawiają się na moim czole, nogi i ręce zaczynają drętwieć. Nie mogę się jednak dać nakryć, nie w takim momencie. Patrze na nią, rozbieram ją wzrokiem i zdaje sobie sprawę że jęki które cały czas do mnie dochodzą są tylko rodzaju żeńskiego…

Czyżby mój anioł lubił damsko – damskie zabawy!!??
Widzę jak jej dłoń chowa się pod szlafrokiem…pod materiałem sunie powoli na pierś. Teraz dołącza do niej druga, ugniata swoje dwie wypukłości i widzę jak na nią to działa. Pomimo dźwięków dochodzących z głośników, słyszę jej ciężki oddech. Już nie patrzy na ekran, zamknęła oczy i dała się ponieść swojej własnej fantazji. Jęki pomagają jej w tym tylko. Coraz nachalniej pieści swoje piersi, jedna ręka wędruje do pasa…rozpina go wprawnym ruchem. Teraz mam ją jak na talerzu, rozchylony materiał szlafroku, eksponuje jej piersi. Robią piorunujące wrażenie, pragnę wyjść z ukrycia i pomóc jej w pieszczotach. Walczę jednak sam ze swoimi myślami, to nie jest dobry pomysł, nie odważę się. Ona nie zdając sobie sprawy z mojej obecności, zmierza dalej w swym szaleństwie. Jeden z palców znika w jej ustach a zaraz potem, zatacza nim kręgi wokół swoich sutków, zostawiając wilgotne ślady. Znów bierze go do ust, smakuje go..tym razem jego droga jest dłuższa, zmierza na uda…lekko rozchyla je, a paluszek wędruje po ich wewnętrznej stronie. Przeskakuje nim raz z jednej a raz z drugiej strony. Zbliża się do swego kwiatu rozkoszy, już gdzieś słyszałem ten pomruk…. Jedna dłoń cały czas błądzi po piersiach Renaty a paluszek jest coraz bliżej swego celu.

Dotyka jej, jest wniebowzięta swoimi własnymi pieszczotami. Już chyba nawet nie docierają do niej odgłosy zabawiających się ze sobą kobiet na ekranie. Paluszek agresywnie penetruje jej wnętrze…ale ona potrzebuje mocniejszych wrażeń, dołącza do niego drugi..a zaraz trzeci. Przyśpiesza by zaraz zwolnić swoje ruchy. Wie jak zafundować sobie masę rozkoszy, z całą pewnością nie jest to jej pierwszy taki wybryk. Wyciąga swoje narzędzia przyjemności i obiema dłońmi przesuwa nimi od bioder aż po same piersi. Rozkosznie ściska je, ugniata i przybliża do siebie. Jedyne o czym teraz mogę myśleć to rozkosz jaka musi płynąć z włożenia pomiędzy nie swojego fiuta. To już nie pojedyncze krople potu na moim czole ale jedno wielkie zmęczenie. Zmęczenie podnieceniem i powstrzymywaniem samego siebie od głupich pomysłów. Ona tymczasem zbliża własne piersi do ust, języczkiem udaje się ich dosięgnąć. Namiętnie wędruje po nich językiem, by dać sobie jak najwięcej doznań. Podniecenie kładzie ją na łożu. Ręce wędrują pomiędzy nogi i znów zaczyna się taniec przyjemności… Posuwa samą siebie w zabójczym tempie, kiedy czuje że jest bliska szczytowania, znajduje wewnętrzna siłę by powstrzymać dalsze ruchy. Przybliża palce ociekające jej sokami do swoich nozdrzy… wchłania zapach swojej rozkoszy, wyciąga swój sprawny język i zbiera nim cały nektar znajdujący się na palcach. Nie pozostawia ani kropli. W geście jakby odprężenia wyciąga się na całym łóżku….prostuje nogi a jej ręce wędrują za głowę. Przesuwa nimi po prześcieradle coraz wyżej..zbliża się do sporych rozmiarów poduszki, znikają pod nią jakby czegoś szukając. Są, wyłaniają się z powrotem, coś jednak tam dostrzegam. Tego już dla mnie za wiele, początkowo masowałem tylko swego penisa przez spodnie, teraz jednak podniecenie wzięło górę. Nie myślę już o tym czy mnie nakryje. Wydobywam swego przyjaciela ze spodni, jest twardy…patrząc na nią nie mogę się opanować.

To co dostrzegłem to wielkich rozmiarów gumowy fallus. Udało mi się dostrzec liczne wypustki na jego powierzchni co z pewnością dodaje uroku całej zabawie. Zaczyna z nim grę. Płynie nim po swoim ciele, uprzednie zwilżając go ustami. Zatacza kręgi na brzuchu.. i zmierza delikatnie w dół, tam już czeka na niego jej skarb. Całą jego długością sunie po swej cipce, dociskając go by na nowo poznać jego kształt. Wraca w okolice swych piersi. W ukryciu nie przestaje masować swego penisa, czuje jakbym to ja był na miejscu tej zabawki. Wydaje mi się że to mój narząd spoczywa w jej rekach. Pragnę spełnić swe marzenie o znalezieniu się między jej piersiami. Chce ścisnąć jej piersi i wpakować swego fiuta prosto pomiędzy tą rozkoszną szparę pomiędzy nimi. Renata wciąż ciągnie swą grę. Oblizuje całą długość swego sztucznego przyjaciela, bierze go w usta i obciąga niczym żywego penisa. I znów widzę siebie przy niej. Nie pozwalam jej odetchnąć, kieruje jej ruchami i bardzo głęboko penetruje jej gardło. Ona to lubi, widzę z jakim zapałem zabawia się z gumowym czarnuszkiem. Obraz wyimaginowany, przeplata się z rzeczywistym. Już sam nie wiem co jest prawdą a co nie. Ona płonie pożądaniem, pragnie przyjemności, chce przeżyć potężny orgazm. Swoją zabawkę kieruje wprost do miejsca rozkoszy. Bez zbędnych zabiegów wsadza go prawie całego, jest potężny a mimo to pochłania go. MMM… właśnie czuję jak to ja biorę ją tam na łóżku, usadawiam się na kolanach pomiędzy jej nogami, unoszę je i zakładam sobie na ramiona. Jest moja i tylko moja. Atakuje jej skarb, dobijam całym ciężarem swojego ciała. Krzyczy przy każdym pchnięciu, ale prosi o jeszcze…w morderczym tempie gonimy naszą rozkosz. W końcu jesteśmy bardzo blisko, aaaahh….wychodzę z niej, chce skończyć na niej, widzę jak szarpie nią orgazm, zalewam jej piersi moim nektarem, wygląda tak rozkosznie….. Leży na na łóżku, wije się w konwulsjach, jej gumowy fallus odrobił swoje zadanie. Dał jej rozkosz której tak pragnęła.

Ja też czuje spełnienie, opadające podniecenie pozwala wreszcie trzeźwo myśleć. A co jeśli mnie zauważyła?? usłyszała?? Co mam teraz zrobić? Spoglądam na nią z przerażeniem, widzę jak wstaje… zakłada na siebie szlafrok i tylko zasłania nim swoje walory. Film już dawno się skończył, dostrzegam tylko czarny obraz. Kieruje się w moją stronę, serce wali jak oszalałe, co mam robić? Staje przed drzwiami mego schronienia…chwila ciszy
– Patrz….ale nie dotykaj…- mówi aksamitnym głosem po czym pochyla się delikatnie i posyła całusa.

**** **** **** **** ****

AAAhhh….., otwieram oczy i staram się powstrzymać odruch ziewania….na razie przez mgłę ale dostrzegam gdzie jestem….to mój pokój, mój fotel, mój komputer. Spoglądam na zegarek, jest środek nocy. Chyba znów przesadziłem z czatowaniem… wciskam przycisk power i zmierzam w stronę łóżka. Kiedyś trzeba się wyspać, jutro też jest dzień może tym razem urzeczywistnią się moje marzenia… .

P.S
Tradycyjnie już, miłego czytania i rzetelnej oceny.

Scroll to Top