Pierwsze lody

Tego dnia temperatura znacznie się obniżyła. Zaczął padać deszcz ze śniegiem. Całe miasto było sparaliżowane. Zbliżał się wieczór.

Artur wpadł zdyszany do swojego mieszkania.

Z przyjemnością zrzucił z siebie mokre, przylegające do jego szczupłego ciała, zimne ubranie i wskoczył pod prysznic. Następnie owinięty tylko w biały ręcznik, skierował się do kuchni, gdzie zaparzył sobie pyszne kakao. – Dziś jest mój wieczór – pomyślał – i nikt mi nie przeszkodzi. Wyłączył więc komórkę, udał się do swojego pokoju, zrzucił ręcznik i nagusieńki wsunął się pod ciepłą kołdrę.

Ach! – aż mruknął. – Na ten moment warto było czekać cały dzień.

Wziął na kolana laptopa i wyszukał jakiś sprośny film. Nadszedł czas, by rozładować napięcie, które powoli i subtelnie od tygodnia w nim narastało, by dziś osiągnąć poziom iście szalonego napalenia.

Na ekranie pojawił się tytuł: „Przełamanie pierwszych lodów”. Młody chłopak siedział przy biurku i coś studiował. Nagle do drzwi zapukał kolega. Przywitali się. Ponoć obaj prawiczki. Chwilę rozmawiali, uśmiechali się, zaczęli się dotykać. Typowy gejowski pornol. Nie minęła chwila, gdy oczywiście bezwstydnie rozebrali się do naga, a ich ciała oplotły się wzajemnie.

Jęczeli, mrużyli oczy, penetrowali językami swoje najbardziej intymne miejsca. Przed chwilą prawie zupełnie dla siebie obcy, teraz – liżą sobie jaja i walą swoje lśniące pały, aż wycieka z nich śluz.

Artur pozazdrościł im tego. Bo on leżał teraz sam, ubrany jedynie w wisiorek, który dostał jakiś czas temu od jakiegoś przystojniaka. Z tyłu był wygrawerowany napis: „Chwytaj każdą okazję, którą daje Ci życie”. Cóż – gdyby teraz taka gruba i długa okazja zapukała do jego drzwi, to z pewnością by ją chwycił…

Młodzi na ekranie robili sobie wzajemnie lody.

Ech, lody… – zamyślił się. Jak on dawno nie miał kutasa w ustach! Ani nikt jemu nie brał. Zamknął więc oczy i zaczął sobie przypominać, co to za uczucie, gdy ktoś zręcznie ssie penisa. Gdy potrafi tak zaciskać wargi i umiejętnie operować językiem, że łaskocze i stymuluje każdy receptor przyjemności na żołędziu.

I gdy tak rozmyślał, nawet nie zauważył, kiedy dokładnie jego męskość się obudziła. Bez wahania więc chwycił ją i zaczął sprawiać sobie przyjemność. Jego zdrowy i prężny penis szybko przeszedł do stanu pełnej gotowości – stwardniał i stanął na baczność. Każdy przesunięcie dłonią po jego powierzchni sprawiało mu coraz większą rozkosz. Rozkosz, która kumulowała się i nasilała w jego łonie. Artur czuł, że coraz szybciej zbliża się do upragnionego rozładowania zgromadzonego w nim napięcia…

Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.

– Szlag by to trafił! – zaklął pod nosem. – Któż to może być?

Wyskoczył z łóżka. Założył spodnie i z trudem upchnął w nich sterczącego, twardego, niemal już strzelającego gnata. Naciągnął jeszcze koszulkę na nagie ciało, wyłączył pornola, muzykę, i pobiegł otworzyć.
W drzwiach stał wysoki, przystojny blond paker ubrany w mokrą kurtkę i dżinsy. Ociekał topniejącym śniegiem. Patrzył na niego błyszczącymi oczyma. Artur od razu go rozpoznał:

– Dawid? To ty? – spytał z uśmiechem i nie kryjąc zaskoczenia. – Wejdź proszę!

Dawid nie odezwał się jednak ani słowem. Miał ponurą minę. Gdy chłopak ją ujrzał, również się zmartwił:

– Coś się stało?

Mięśniak w milczeniu wszedł do środka, oparł się plecami do ściany, westchnął głęboko i popatrzył w sufit:

– Rzuciła mnie – wymamrotał. – Justyna mnie rzuciła…

– Ale jak to? Dlaczego? – pytał przejęty Artur – Wejdź, usiądź, zaparzę herbaty.

Dawid nie był jednak skory do odpowiedzi. W ciszy zdjął kurtkę, buty, plecak rzucił pod ścianę i poszedł do pokoju Artura, gdzie usiadł na łóżku. Po chwili Artur przyniósł ciepłą herbatę i postawił ją na nocnym stoliku. Usiadł obok Dawida.

– Opowiadaj, jak to się stało?

– Powiedziała, że odchodzi, bo… – Dawid stękał smętnie – … woli dziewczyny.

– Że co?!

– Rozumiesz to kurwa? – osiłek wybuchł nagle złością. – Jebana pizda. Najpierw gadała, że za mało się nią zajmuję, że więcej czasu siedzę na siłowni, niż z nią. Starałem się potem, spędzałem z nią więcej czasu a ona i tak mnie zostawiła dla jakiejś laski.

– Jestem w szoku.

– To jebana lesba! – Dawid wydarł się na pół bloku. – Byłem z jebaną lesbą!

– Dawid, kumam, ale musisz się wyluzować – Artur porozumiewawczo położył mu rękę na kolanie. – Kurwa, nie wiem, co ci powiedzieć, ale…

– Moje życie jest skończone – Dawid nagle posmutniał a w jego oczach zaszkliły się. – Jak ja mam teraz dalej żyć…

– Oddychaj, oddychaj, powoli… – próbował go jakoś uspokoić, ale sam widział, że to nic nie daje. – Jesteś młody, przystojny, dobrze zbudowany. Znajdziesz sobie lepszą, zobaczysz.

– Takiej, jak ona nie znajdę już nigdy… – po policzku spłynęła mu łza. Wtedy Dawid jakby się obudził z letargu, wściekł się ponownie i szybko wytarł dłonią łzę: – Kurwa, ryczę jak jebany pedał! Dosyć tego! Masz coś konkretnego?

– To znaczy? – zdziwił się Artur.

– Alkohol.

Artur przypomniał sobie, że chyba ma gdzieś schowaną flaszkę „na czarną godzinę”. Pobiegł do kuchni.

– Jest. Zaraz przyniosę.

Po chwili Artur wrócił z butelką i dwoma pomarańczowymi drinkami.

– Co to jest? – spytał poważnym tonem Dawid. – Jakieś pedalskie drinki mi tu przynosisz – po czym chwycił za flaszkę i zaczął pić z gwinta.

Artur otworzył szerzej oczy ze zdziwienia, ale nic nie powiedział. Starał się zrozumieć jego uczucia. Włączył więc radio, chwycił swojego drinka i usiadł na krześle naprzeciwko łóżka.

– Słyszysz? W radio mówią, że idą potężne śnieżyce. Drogi będą nieprzejezdne.

Dawid odstawił butelkę wódki, wytarł usta w rękaw i beknął.

– Chuj z tym. I tak nie wrócę najebany. Autem jestem. Mogę zostać, co nie?

Tak sformułowane pytanie nie pozostawiało Arturowi żadnej opcji, więc oczywiście się zgodził. Ale nie przejmował się tym. Wręcz przeciwnie. Ucieszył się, że przenocuje u siebie najprzystojniejszego ze swoich kumpli. Trochę mu jednak było szkoda, że nie zdążył sobie zwalić do końca. Teraz całą noc będzie się męczył – bo ani nie będzie mógł dokończyć, ani też przestać myśleć o swoim gościu.

– Jestem po treningu, cały śmierdzę – oznajmił Dawid. – Masz jakiś ręcznik?

Artur przyniósł mu czysty ręcznik, po czym osiłek zniknął w łazience. Cóż za ekscytująca myśl – oto najlepsze ciacho w mieście właśnie bierze u niego prysznic.

Artur w oczekiwaniu na kumpla, położył się na łóżku.

Po jakimś czasie Dawid wyszedł z łazienki. Był przepasany tylko białym ręcznikiem. Cóż to był za widok! Jego goła, perfekcyjnie wyrzeźbiona klata błyszczała w świetle nocnej lampki. Wokół sutka miał jeszcze odrobinę piany, która zsuwała się powoli w dół, zostawiając za sobą białą smugę. Od mężczyzny buchały cudowne, męskie zapachy.

– Swoje ciuchy dałem na kaloryfer, są całe mokre – dodał.

Artur przełknął ślinę i z trudem oderwał od niego wzrok. Nie chciał patrzeć zbyt długo, żeby nie zorientował się, że coś z nim nie tak.

– Nie ma sprawy… Drinka?

– Z czym ten drink? – spytał podejrzliwie Dawid i podszedł bliżej.

– Zwykły sok pomarańczowy, łyżka miodu i oczywiście wódka.

– No dobra, suwaj się.

Serce Artura zaczęło szybciej bić. Nie mógł uwierzyć, że on wchodzi do jego łóżka, choć – oczywiście – czym prędzej zrobił mu miejsce. Dawid położył się obok niego wygodnie, skrzyżował nogi i głęboko westchnął:

– Sory…

– Za co?

– Że się popłakałem jak dziewczynka…

– Daj spokój, zdarza się każdemu. Przecież nikomu nie powiem, co nie? – uspokoił Artur.

Dawid spojrzał na niego swoimi pięknymi, błękitnymi oczami i lekko się uśmiechnął:

– Dzięki, wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć…

Chwycił swojego drinka i wziął kilka łyków. Mocna siekiera.

– To była niesamowita dziewczyna. Nie mogę uwierzyć, że nigdy jej nie pociągałem…

Rzeczywiście, trudno w to uwierzyć – pomyślał Artur i raz jeszcze zmierzył wzrokiem jego boski tors.

– Tyle razy uprawialiśmy seks. Było zajebiście. Miała orgazm za orgazmem. Jak to możliwe, że się nie połapałem? Udawała to? – pytał siebie Dawid. – A może tylko chce się odgryźć za to, że ostatnio dłużej siedziałem na siłce?

Dawid żalił się dalej. Artur jednak słuchał go jednym uchem, bowiem niemal cała jego uwaga skupiała się na pięknie i okazałości kolegi.

Ukradkiem spoglądał na jego masywne bicepsy napinające się, ilekroć zaciągał się drinkiem. Na jego grubą szyję, szeroką szczękę, ramiona i nogi. Wszystko było świeże, prężne i aksamitne, jak u greckiego boga.

– Dolej jeszcze, co? – Dawid uniósł pustą szklankę.

– Szybko ci to poszło, brachu – Artur uśmiechnął się, zerwał z łóżka i poszedł do kuchni po sok. Gdy wrócił, jego ręcznik spoczywał już na podłodze, a on sam leżał na łóżku przykryty od pasa w dół kołdrą. Chłopak ponownie o mało nie dostał zawału na ten widok. Już wiedział, że to nie będzie łatwa noc.

– Rzuciłem ręcznik, bo był mokry… Nie chciałem pomoczyć tutaj… Wiesz… – mamrotał już lekko podpity. – Nie pszeszkaca ci to, nie?

– Skąd ci to przyszło do głowy – zaśmiał się Artur, choć w jego śmiechu było słychać ogromne spięcie.

Podał mu drinka. Wypił go szybko i chciał kolejnego. Po chwili kolejnego, kolejnego i kolejnego. W końcu zmęczony położył się koło niego na łóżku:

– Koniec latania. Zaraz będziesz pijany w trzy dupy i obrzygasz mi łóżko.

– Muszę coś zrobić, aby o niej zapomnieć… – gwałtownie zmienił temat Dawid.

– To znaczy..?

Dawid chwycił laptopa i położył go sobie na kolanach.

– Masz jakiegoś pornola? – spytał i jednocześnie odpalił przeglądarkę internetową. Coś kliknął, ruszył kursorem i nagle zaczęła się ładować jakaś strona…

Boże, tylko nie… – w przerażeniu pomyślał Artur, lecz nie zdążył już nic zrobić.

– XXX Bojs… Co to kurwa? – zmarszczył się Dawid. – Pedałki jakieś…

Artur czym prędzej chwycił laptopa i wyłączył szybko stronę. Pokrył się na twarzy rumieńcem.

– Cholerne wirusy… Coś mi się zainstalowało i nie mogę się tego pozbyć…

– Ta… wirusy cholerne… – Dawid popatrzył srogo. – Pewnie waliłeś sobie przy chłopcach, co…? – zaczął się śmiać pełną gębą.

– Ha – ha, bardzo śmieszne! – uciął Artur, choć sam się też uśmiechał.

– Ale powiesz ty mi Arti, ty nie jesteś co nie…?

– Ale że co nie jestem? – udawał głupka Artur, w zdenerwowaniu przełykając ślinę.

– Ty nie pedałek… powiedz… bo jak coś to wiesz… – mamrotał pijany osiłek. – To ja… no… ja z tobą w łóżku…

– Taki ze mnie gej, jak z ciebie – Artur próbował jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji i pospiesznie szukał w necie dla niego jakiegoś heteryckiego pornola.

– Ale sze co? Sze ja…? Ja pedał? – Dawid, wyraźnie już pod wpływem alkoholu, niezdarnie chwycił poduszkę i zaczął nią okładać Artura, śmiejąc się wniebogłosy. – Mnie beźesz od pedałów wysywał… – seplenił i uderzał.

Artur też się śmiał i osłaniał przed jego ciosami. Lecz nie mógł dłużej zostać obojętny. Również chwycił poduszkę. Zaczęła się bitwa. Artur przesunął się na koniec łóżka, a Dawid usiadł na nim tak, że kołdra ledwo zasłaniała mu okolice łonowe. Rzucił w niego poduszką, lecz Artur ją złapał. Oddał mu. Dawid zarobił poduszką prosto w twarz. Blond paker chyba w ogóle nie był już świadomy tego, co się z nim dzieje.

– Ona… Ona odeszła… – wybuchnął niespodziewanie płaczem i położył się na brzuchu, wtulając twarz w poduszkę i jednocześnie całkowicie obnażając swoje pośladki. – Jak ja to przeżyję…

Artur nieco zdębiał, ale szybko się odnalazł w nowej sytuacji. Ułożył się na boku obok niego i położył rękę na jego plecach.

– Kurdę, jakoś to będzie… – pocieszał go, jednocześnie wlepiał wzrok w jego kształtną pupę, korzystając z okazji, że na niego nie patrzy.

– Wszyscy teraz się zmieniają… Dziewczyna woli dziewczynę, chłopak woli…

I znów zapadła niezręczna cisza. Leżeli tak obok siebie – dość drętwo, sztywnie i nienaturalnie. Co teraz zrobić? – pytał siebie w myślach Artur. Dawid nagle przysunął się nieco bliżej niego. Coś mamrotał pod nosem, ale nie było jasne, co. W końcu podniósł głowę:

– Przepraszam… – płakał nadal. – Przepraszam… Nie poznaję siebie, nie wiem, co się ze mną dzieje, ja nigdy tak nie miałem…

– Nie przepraszaj głupku, nie masz za co – skarcił go Artur a następnie opiekuńczo przykrył go kołdrą i zgasił światło. – Idziemy spać. Dość na dziś emocji.

Dawid chwilę jeszcze szlochał, lecz potem usnął jak dziecko. Ciężko sapał. To rozstanie musiało być dla niego szokiem – pomyślał Artur. Leżał obok niego i czuwał. Miał w końcu czas, by rozkoszować się pięknym widokiem jego muskularnych pleców podkreślonych przez mrok i światło latarni, które dostawało się do pokoju przez okno. Na zewnątrz padał śnieg a wiatr cicho wył w szczelinach okna.

– Jusytna… – wybełkotał przez sen Dawid, odwrócił się na plecy i obnażył swój wielki tors.

Artur miał w głowie tysiące myśli. Myśli tak różnych, dziwnych, napastliwych, że nie sposób było ich ani zrozumieć, ani tym bardziej wyrazić. Podniecenie mieszało się z jego obawami.

Nagle coś błysnęło mu po oczach. Spojrzał w dół – to wisiorek na jego szyi odbił światło latarni.

– Chwytaj każdą okazję, którą daje Ci życie – wyszeptał pod nosem i z nikczemnym uśmiechem popatrzył na śpiącego Dawida.

Pochylił się nad nim ostrożnie i upewnił, że śpi. A następnie powoli zbliżył swoje usta do jego sutka. Wystawił język i delikatnie go polizał.

To było niesamowite!

Aż przeszły go dreszcze. Subtelnie więc zjechał całusami po jego klacie i umięśnionym brzuchu, kierując się w stronę głównej atrakcji wieczoru. Odsłonił kołdrę. Jeszcze spał. Nie był jakiś ogromny w tym momencie.

Ale zobaczymy, jak się powiększy – pomyślał Artur i zaczął go całować. Co chwilę oglądał się, czy Dawid się nie budzi, ale nie – spał jak zabity.

To dodało mu otuchy, więc wziął go do ust. I trzymał w tak bezruchu. Chciał poczuć, jak to jest mieć w ustach penisa takiego faceta. Ech, ta Justyna miała z nim dobrze – pomyślał i poczuł ukłucie zazdrości. Nie zważając jednak na to, nieśmiało wsunął koniuszek swojego języka pod napletek. Zaczął nim krążyć po powierzchni żołędzia. I oto nagle drgnął. Spiął się lekko. Zaczął powiększać. To niezwykle uradowało Artura.

Zaczął więc go ssać. Dawid cicho stęknął, lecz nadal spał. Jego kutas szybko osiągnął ogromny rozmiar. Przykrywał mu pępek. Jego powabne kształty wzbudziły zachwyt w sercu Artura. Takie drągi mógłby ssać codziennie – pomyślał i zaczął go walić i lizać na przemian.

I tak bawił się nim przez dłuższą chwilę. Aż końcu Dawid zaczął mruczeć i postękiwać. Coraz głośniej, coraz szybciej. Jego oddech mocno przyspieszył a penis naprężył się. Artur zrozumiał, że za moment może nastąpić finał. Więc odpuścił i wyjął go z ust.

Nagle Dawid położył dłoń na jego głowie. Artur zamarł ze strachu.

– Jesteś cudowna Justynko… nie przerywaj… – wyjęczał.

Na tę wieść Artur ruszył z kopyta. Ssał, pieścił, walił, całował, lizał. I dodatkowo miętolił jego jądra. Osiłek sapał jak pies z zaprzęgu, z sekundy na sekundę coraz szybciej, mocniej i głośniej. W końcu wstrzymał oddech, napiął całe ciało a jego męskość zaczęła rytmicznie pulsować. Artur wyjął ją z ust i wstrzymał jakiekolwiek ruchy. Pragnął przeciągnąć jego rozkosze jak najdłużej. Po chwili spięcia odpuściły a paker ponownie odprężył się. Artur ponownie przystąpił więc do działania. A gdy on znów zbliżał się do punktu bez odwrotu – Artur znów odpuszczał.

Musiał się przy tym wykazać nie lada wyczuciem jego fizjologicznych odruchów, żeby nie spowodować wytrysku a jedynie utrzymywać go w stanie pod-orgazmowym.

W końcu po dziesiątkach takich napięć i rozluźnień Artur widział, że Dawid ocieka już strumieniami potu, ryczy jak zraniony niedźwiedź, wydaje się wręcz błagać o zakończenie tych seksualnych tortur. Jego własna rozkosz katowała go niemal do szaleństwa.

Postanowił więc doprowadzić go w końcu do ostateczności.

Zaczął intensywnie ssać i mlaskać, obciągać go i dławić się nim. Ciało mięśniaka momentalnie naprężyło się jak struna a jego kutas stwardniał się tak bardzo, że wystąpiły na nim wszystkie żyły. Zdążył tylko wydać z siebie skowyt rozkoszy.

Zaczyna się – pomyślał. Nagle słodka, gęsta, spieniona sperma Dawida zaczęła mu wypełniać usta po brzegi. Pomimo ogromu jej objętości, przyjął wszystko dzielnie i przełknął ją ze smakiem. Więc tak smakuje sperma heteryka – pomyślał, po czym szybko przystąpił do polerowania jego pulsującej wciąż głowicy.

Dawid zaczął głośno jęczeć, dyszeć i wić się w ekstazach. Artur na ten widok poczuł się już tak spełniony, że nawet sam nie potrzebował już dochodzić. Wystarczyła mu świadomość, że pocieszył swojego kumpla w trudnej chwili…

***

Nastał ranek. Za oknem panował tęgi mróz. Wszystko było pokryte lodem i grubą warstwą białego puchu.

Dawid otworzył oczy pierwszy. Ręka śpiącego obok Artura spoczywała na jego torsie. Chwycił ją i odłożył na bok. Coś było nie tak. Zajrzał pod kołdrę i spojrzał na swojego penisa. Wciągnął powietrze nosem parę razy, po czym dotknął go. Był lepki i pachniał spermą.

– Co się kurwa stało? – wydarł się.

Artur natychmiast się obudził. Spostrzegł, że Dawid jest diabelsko wkurzony.

– Dlaczego mój kutas się lepi? – zapytał groźnie.

Artur z przerażenia osłupiał.

– Nie wiem, czemu…

– Jak to kurwa nie wiesz czemu? Dlaczego masz spermę na policzku?

To był koniec. Żadna linia obrony już się nie utrzyma. Mógł ściemniać, że sam sobie zwalił, że doszedł w trakcie snu albo cokolwiek. Ale spermy na policzku nie da się już wyjaśnić. Było mu tak wstyd, że najchętniej zapadłby się pod ziemię, uciekł gdzieś do egzotycznych krajów. Albo na Marsa. Ale nie mógł. Był sparaliżowany strachem.

– Stary! Ty mi… – nie mogło to Dawidowi przejść przez usta. – Ty mi zrobiłeś loda!

Artur spuścił wzrok, westchnął głęboko i z trudem przyznał:

– Tak. Zrobiłem. – odparł z udawanym spokojem w głosie i wytarł ze swojego policzka resztkę nasienia kolegi.

Zapadła grobowa cisza. Słychać było tylko cichy wiatr przeciskający się przez okna. I bicie serca Artura, który był bliski zawału. Żałował w tej chwili tego, że nie zemdlał. Że musiał być uczestnikiem tego wszystkiego. Nie miał najmniejszego pojęcia, co mu teraz odpowiedzieć.

– Kurwa! Nie wiem, co mam o tym myśleć. Myślałem, że to był tylko jakiś sen. Ale to byłeś ty!

– Myślałem…

– Co kurwa myślałeś?

– Myślałem, że było ci dobrze…

– Że co?! Kurwa! To było mega pedalskie, zboczone, chore, pojebane, popierdolone… – wyliczał Dawid – … ale… – zawiesił się na chwilę – … muszę przyznać, że to był najlepszy blołdżob, jaki miałem w życiu…

Artur otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Spodziewał się co najmniej wybitych zębów, pokiereszowanego kręgosłupa albo chociaż podbitego oka. Tymczasem usłyszał, że mu się podobało!

– Stary, brzydzę się tobą, jesteś pedałem, jesteś chory… ale jesteś w tym geniuszem! Nigdy nigdy nie zrobił mi tak dobrze – Dawid zamyślił się przez chwilę, uśmiechnął i popatrzył na Artura. – Żaden z moich kumpli by mnie tak dobrze nie pocieszył. Żaden. A ty… tak bardzo chciałeś dla mnie dobrze, że nawet wziąłeś do gęby mojego kutasa. I udało ci się. Czuję się, jak w niebie.

Artur nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Nie docierało to do niego.

– Ale sory, po tym, co zaszło, nie możemy być już dłużej kumplami…

– To znaczy…?

– Możemy być już tylko bardzo bliskimi kumplami – zaśmiał się i przytulił do siebie Artura. – Gdybym się wczoraj dowiedział, że jesteś pedałem, to bym cię chyba zabił. Ale dałeś mi taaaki orgazm… To zmienia wszystko. Nie wiedziałem, że pedałki coś takiego potrafią. Jak ty to robisz, co?

– Mam ci pokazać?

W odpowiedzi Dawid tylko się uśmiechnął i odchylił kołdrę.

Artur szybko postawił sprzęt Dawida i zaczął prezentować mu różne techniki robienia loda – ssał, lizał, nadgryzał, całował, masował i pieścił go na różne sposoby, łącząc to z miętoleniem jąder.

Dawid, był zachwycony jego umiejętnościami. Splótł ręce za głową, wyprężył ciało i całkowicie oddał się ogromnym przyjemnościom, jakie płynęły z prezentacji. Prezentacji, która trwała jeszcze długo, długo, i podczas której Dawid szczytował jeszcze wiele razy w ustach kolegi.

A po wszystkim wzięli długi prysznic. Wzajemnie umyli swoje ciała, po czym stanęli przy oknie i przytulali się nago, patrząc na pokryty śniegiem świat i popijając ciepłe kakao.

Od tamtej pory spotykali się regularnie.

Gdy tylko Dawid miał ochotę na relaks po stresującym dniu, odpoczynek po ciężkim treningu lub po prostu miał chcicę – dzwonił po Artura, który zupełnie po kumplowsku i w tajemnicy przed całym światem robił mu loda. Czasem dwa.

Ewentualnie siedem.

Za każdym razem Artur rozwijał swoje zdolności, stając się po jakimś czasie wirtuozem robienia lodów. Swoje ruchy i techniki idealnie dostosował do kształtów i rozmiarów penisa Dawida. Umiał wielokrotnie potęgować jego przyjemności, mnożyć je, wzmacniać i przeciągać w nieskończoność, mistrzowsko balansując na pograniczu wytrysku. A gdy Dawid był już kompletnie zmaltretowany tymi rozkoszami, Artur tak operował jego penisem, że momentalnie wielokrotnie szczytował i nie wiedział już, kiedy kończy się jeden jego orgazm, a zaczyna kolejny.

A potem znów zaczynali cały rytuał od nowa.

I choć Dawid deklarował, że nadal „brzydzi się pedalstwem”, to jednak lody tak mu się spodobały, że Artur został jego najlepszym kumplem. A ponieważ był w ssaniu bezkonkurencyjny – paker nikomu innemu nie dawał już polerować swojego sprzętu.

Scroll to Top